Obłęd bez delirium lub obłęd moralny, tak określano psychopatię we wczesnych etapach badań psychologicznych.
Gdy
prawie dziesięć lat temu stanąłem wobec ewidentnie fałszywych oskarżeń i
próbowałem się bronić, moją pierwszą reakcją na zachowanie się tzw.
wymiaru sprawiedliwości był szok i niedowierzanie, że normalni ludzie
mogą się tak zachowywać. Do osobników tych nie trafiały najbardziej
zdroworozsądkowe argumenty. Cechowała ich natomiast wiara we własny
geniusz i nieomylność, połączona z pogardą dla pozostałych
śmiertelników. Dochodziły do tego ciągłe manipulacje i ordynarne
oszustwa, sztuczne tworzenie problemów formalnych, przeciąganie spraw w
celu nękania mnie itd. Po latach obserwacji i studiowaniu literatury
zrozumiałem, że mam do czynienia nie z ludźmi ale z psychopatami.
W
polskich sądach wbrew oficjalnemu prawu, w miejsce domniemania
niewinności funkcjonuje domniemanie winy i często trzeba naprawdę
silnych argumentów żeby przekonać sędziów o swojej niewinności.
Szczególnie trudna sytuacja ma miejsce gdy jest się oskarżonym z klucza
ideologicznego np. znęcanie się nad żoną.
W moim przypadku nie pomogło
badanie wykrywaczem kłamstw, które wypadło na moją korzyść, nie pomogła
też opinia sądowo-psychologiczna wobec mojej byłej, stwierdzająca, że
przejawia ona cechy osobowości psychopatycznej ze skłonnością do kłamstw
i manipulacji i że jest kompletnie niewiarygodna jako świadek.
Od
złożenia opinii minie niedługo dwa lata, a ja wciąż jestem ciągany po
sądach (w stosunku do mnie są ciągle trzy sprawy karne z oskarżenia tej
kobiety, a wszystkie te oskarżenia są mniej więcej tej samej natury co
wcześniej opisane).
Kilka miesięcy temu byłem znów aresztowany dla
wyłudzenia pieniędzy, a później jeszcze po nocy spędzonej w areszcie
zawleczony na badanie psychiatryczne.
Nie jestem wyjątkiem.
Jednak
poza obłędem ideologicznym jest jeszcze drugie, bardziej konkretne dno.
Jak się często okazuje, ideologia bywa jedynie przykrywką dla
zorganizowanego bandytyzmu. W przypadkach jakie znam, także w moim,
chodzi po prostu o majątek, który można ukraść, a fałszywe oskarżenia
mają służyć zmiękczeniu ofiary i moralnemu uzasadnieniu rabunku.
U mnie
chodzi, przynajmniej obecnie, o majątek wart ok. 250 tys zł, który
został zlicytowany przez komornika na podstawie lewego wyroku sądowego
wydanego zaocznie, rzekomo na rozprawie, której w rzeczywistości nie
było i na podstawie wziętych z powietrza zeznań o moich zarobkach.
W
rzeczywistości w owym czasie nie pracowałem, gdyż z pracy zrezygnowałem,
próbując odnaleźć córki ukrywane przez moją ówczesną i jak się później
okazało – zaburzoną, żonę.
W owym ukrywaniu dzieci pomagały prokuratura,
sądy, pomoc społeczna i rzesze nawiedzonych urzędników, włącznie z
Rzecznikiem Praw Dziecka.
Żeby uniemożliwić córkom jakikolwiek kontakt
ze mną, zezwolono nawet matce na nieposyłanie ich do szkoły i na naukę w
domu. Jak się później okazało dzieci zamieszkały z matką i jej córką z
pierwszego małżeństwa, razem w cztery osoby, w kawalerce na warszawskiej
Woli w mało zachęcającym otoczeniu. W tym czasie na córki czekał
wygodny podwarszawski dom z dużym ogrodem.
Tak
wygląda dbałość o rodzinę i prawa dziecka w wykonaniu hord
urzędniczych.
Należy przy tym dodać, że znaczna większość urzędników
odgrywa w tym procederze rolę pożytecznych idiotów i nie orientuje się w
rzeczywistej sytuacji. Śmietankę, w postaci łupów finansowych zbiera
sitwa stojąca najwyżej w hierarchii, w tym komornicy i sędziowie.
Ci
ostatni, o ile nie biorą bezpośredniego udziału w podziale łupów, to co
najmniej, poprzez sztuczne tworzenie spraw sądowych, dają uzasadnienie
dla swoich lukratywnych stanowisk. Z przekrętów żyją także tabuny
biegłych sądowych, np. psychiatrzy czy psychologowie w RODK’ach
tworzących „ekspertyzy” w sztucznie powodowanych sprawach.
Dodajmy,
ekspertyzy urągające często zasadom zdrowego rozsądku. Uczciwi biegli i
lekarze są w mniejszości i są poddawani presji sitwy.
Moja lekarka,
która wystawiała mi zwolnienie, gdy wskutek wyczerpania nerwowego nie miałem siły obsługiwać kilku procesów naraz, była nękana i
zastraszana telefonicznie przez urzędników sądowych.
Działania
mafii generują olbrzymie koszty. Znacznie wyższy jest koszt społeczny
dezorganizacji życia i utraty zdrowia. W moim przypadku są to miliony
złotych utraconych zarobków i to nie tylko moich ale także innych osób,
które miałyby przy tej okazji zatrudnienie.
I
właśnie ów obłęd moralny, bezgraniczna chciwość, połączona z brakiem
skrupułów, tłumaczą zachowanie się sędziów w sprawach takich jak moja –
odporność na argumenty i przymykanie oka na
poważne braki formalne w egzekucji.
Dzieje się to w sądzie dla
Warszawy-Śródmieścia, gdzie komornikiem-bandytą, jest Ryszard Moryc, ale
przypuszczam, że w każdym innym sądzie byłoby podobnie.
Zwykle
atakowane są osoby przedsiębiorcze i zasobne, postrzegane jako łatwy łup
lub zagrożenie dla sitwy, na przykład w sferze biznesu.
Ów mafijny
proceder ma miejsce za pełną wiedzą prokuratury i ministerstwa
sprawiedliwości, które rozciągają nad nim parasol ochronny. Dlatego
jakiekolwiek skargi do tych instytucji nie odnoszą skutku.
Charakterystyczna jest też ciągła rotacja na stanowisku ministra
sprawiedliwości. Są to z zasady figuranci na usługach mafii, lub co
najmniej przez nią manipulowani, nawet ci postrzegani jako silne
osobowości, jak Ziobro czy Gowin. Gdy stają się zbyt kłopotliwi, są
usuwani. Moje problemy z sitwą zaczęły się właśnie za Ziobry i to za
jego kadencji usunięto z sądów ławników, którzy byli przynajmniej
namiastką kontroli społecznej osobników w togach. Gdy słyszę przysięgę
kolejnego ministra na wierność konstytucji i słowa o przestrzeganiu
zasad sprawiedliwości, mam odruch wymiotny.
Medialnym
wystąpieniom tych wszystkich osobników towarzyszy maska normalności i
troskliwości o dobro obywateli, tak dobrze opisana w książce H.
Cleckley’a „Mask of Sanity”. Wewnętrznie natomiast czują oni do nas
pogardę połączoną z nienawiścią do tych, którzy próbują kwestionować ich
poczucie wyższości i prawo do władzy.
Charakterystyczny
jest też kontrast pomiędzy zachowaniem się normalnego człowieka a
osobnikiem w sędziowskiej czy prokuratorskiej todze. Człowiek normalny
po wyrządzeniu komuś krzywdy, na ogół nieumyślnej, przeprosi i będzie
próbował tą krzywdę naprawić. Typowy polski sędzia natomiast odpowie, że
wszystko było zgodnie z prawem, a w dodatku, że jest to wina
poszkodowanego. Tak było u mnie, gdy w końcu okazało się, że moja
oskarżycielka jest zaburzona psychicznie a jej zeznania nie są warte
funta kłaków. Nie dość, że odmówiono wycofania absurdalnego wyroku, to
jeszcze zamknięto mnie dla wyegzekwowania arbitralnie narzuconej kary.
Co więcej, jestem na co dzień szpiegowany ukrytym monitoringem.
Przekonałem się o tym podczas ostatnich aresztów, gdyż policja pojawiała
się natychmiast po moim wyjściu z domu a gdy szedłem na spacer
wieczorem, i to bez telefonu, dokładnie wiedzieli gdzie się znajduję.
Tak więc, jak wspomniałem wcześniej, nękanie mnie jest kontynuowane a
kontakt z córkami mam wciąż utrudniony.
To że udało mi się go ostatnio w
ogóle nawiązać, zawdzięczać mogę jedynie katolickiej szkole córek z
normalnym personelem i własnej cierpliwej zapobiegliwości. Na pewno nie
pomógłby w tym sąd rodzinny. Od tych instytucji staram się zresztą
trzymać z daleka.
Dewianci
z poczuciem misji i władzą potrafią zrobić kompletny chaos z życia
normalnego człowieka. Przed tą awanturą miałem przyzwoitą pracę dającą
utrzymanie rodzinie. Ceną był pobyt za granicą, ale z szansami powrotu w
okolice bliższe domu. Wtrącenie się urzędniczych dewiantów w prywatne
życie spowodowało, że dzieci zostały wyrwane z rodzinnego domu i
wychowywały się w niepełnej rodzinie, w dodatku pod wpływem silnie
zaburzonej matki należącej do sekty i równie zaburzonej babki.
Ponadto
przed dwa lata nie były posyłane do szkoły żeby tylko nie dopuścić do
kontaktu ze mną. Lata nękania mnie procesami i wielokrotne zamykanie
mnie w więzieniu, spowodowały że o powrocie do zawodu nie mam co marzyć
a na regularną pracę nie pozwala mi już nadszarpnięte zdrowie.
W tej
sytuacji, po zniszczeniu finansowym i całkowitej dezorganizacji życia,
jestem ścigany za alimenty w wysokości 7 tys. zł. O tym, że rodzice mają
przede wszystkim prawo i obowiązek wychowywać własne dzieci a nie tylko
płacić na nie alimenty, nie ma mowy.
Tak wygląda „dobry klimat dla
rodziny i bezpieczna przyszłość”, hasła z kampanii wyborczej Bronisława
Komorowskiego.
Doprawdy, dla polskich rodzin byłoby dużo lepiej,
gdybyśmy natychmiast zlikwidowali państwowe sądy, pomoc społeczną i
fundusz alimentacyjny. Są to instytucje patologiczne, przyciągające
dewiantów i szerzące chaos w życiu normalnych ludzi.
Bandyckie
rabunki, takie jak wykonaniu komornika Moryca, są możliwe wskutek tego,
że w Polsce brak jest instytucjonalnych gwarancji prawa własności.
Zarówno człowiek jak i jego dobra traktowane są de facto jako własność
państwa, czyli w praktyce własność rządzącej sitwy.
W systemie
anglosaskim, taki rabunek byłby dużo trudniejszy o ile w ogóle możliwy.
Dokumentacja prawa własności jest tam prowadzona poprzez świadectwa
posiadania, które właściciel trzyma w domu. Jest to tak, jakby w Polsce
księgę wieczystą każdy trzymał u sebie. W ten sposób byle szwindler na
państwowej posadzie nie byłby w stanie zmienić zapisu w księdze.
Zapewne
nie jest też przypadkiem, że w Polsce dysponentem tytułów własności są
sądy, jedna z najbardziej skorumpowanych instytucji.
Chodzi o kompletne
uzależnienie społeczeństwa od bandyckiej sitwy. Odnieść można wrażenie,
że uważają oni resztę społeczeństwa za bydło, które de facto nie ma
żadnych praw, a tym bardziej prawa posiadania. Dlatego ich majątki można
dowolnie zabierać.
Zabór majątku dokonywany jest arbitralnie w stylu
powojennej „władzy robotniczej” a prawo traktowane instrumentalnie. Już
najwyższy czas z tym skończyć. W krajach o powszechnym prawie posiadania
broni, komornik dokonujący rabunku musiałby liczyć się z najwyższymi
konsekwencjami. W Polsce natomiast rabunku ma dokonywać w oficjalnej
asyście żołnierzy mafii czyli policji.
Instytucjonalne
gwarancje prawa własności są sprawą o kapitalnym znaczeniu dla
harmonijnego funkcjonowania społeczeństwa. Jest to jednak rzecz
niedoceniana i nie spotkałem się do tej pory z żadną rzeczową dyskusją
na ten temat. A dyskusja taka jest potrzebna. Obecna kampania
prezydencka stwarza okazję, żeby kandydaci zrozumieli wagę problemu i
wypowiedzieli się na ten temat. Ich debata telewizyjna w przeddzień
wyborów pokazała jednak, że są częścią zdegenerowanego establishmentu i
myślą jego kategoriami.
Żaden z nich nawet nie zająknął się o potrzebie
rozwiązana wspomnianych problemów, w tym demokratyzacji sądownictwa
poprzez wprowadzenie np. ławy przysięgłych. Zabrakło stwierdzenia, że
tzw. wymiar sprawiedliwości jest sitwą trzymającą władzę bez żadnego
mandatu społecznego za to z silnymi powiązaniami rodzinnymi i korzeniami
w PRL, wraz a całym negatywnym bagażem wychowania w rodzinach
aparatczyków komunistycznych.
Owe związki rodzinne powiązane z
kryminalną naturą klanów, są cechami charakterystycznymi dla mafii.
Chociaż wydaje się, że jest różnica. Włoska mafia ma na przykład swój
kodeks honorowy. Polscy sędziowie pojęcia honoru nie znają.
W
Polsce istnieje i nadal powstaje wiele organizacji mających na celu
naprawę sytuacji społecznej. Trzeba jednak zrozumieć, że tym co jest
konieczne, jest odnowa biologiczna elit o normalnej ludzkiej psychice.
Bez tego i bez zrozumienia kwestii psychopatii i jej wpływu na
społeczeństwo, żadne apele nie pomogą.
Bogdan Goczyński