WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
wtorek, 2 września 2008
OD r.1760, - RUSSKIJ - S..K.R.A.J.
******
...W Rosyjskim Archiwum Państwowym w Moskwie znalazłem niedawno mapę Europy Środkowej z lata 1944 roku z przyszłymi granicami Polski nakreślonymi ręką Stalina.
*******
.... w poniedziałek 1 września 2008 Polska dostała z Moskwy wyraźny sygnał, że właśnie zaczyna się ostra jazda po bandzie: „Od 2 do 4 września nastąpi przerwa, a potem ograniczenie dostaw gazu ....
*******
I.
Jeśli dzisiejsza wschodnia granica pokrywa się z wytyczoną wtedy przez niego, to zachodnia już tylko częściowo. Latem 1944 r. Stalin przeprowadzał na mapie zachodnią granicę na zachód od Szczecina do rzeki Odry, dalej wzdłuż niej aż do miasteczka Oława za Wrocławiem i stamtąd wzdłuż rzeki Oławy na południe do czeskiej granicy. Tym samym Dolny Śląsk miał pozostać niemiecki, a Wrocław stałby się miastem podzielonym.
Mapa ta symbolizuje decydującą rolę Stalina w przesunięciu Polski na zachód. Co kierowało Stalinem, gdy rysował nowe granice Polski, decydując jednym pociągnięciem ołówka o losie milionów ludzi?
Pytanie to jest o tyle ważne, że owo przesunięcie, jego geneza, przebieg i skutki do dziś rozpalają emocje po obu stronach Odry, obciążające stosunki polsko-niemieckie. W debacie toczącej się poza Polską niezwykle istotne jest to, że rola Stalina w zmianie granic i wysiedleniach (wypędzeniach) jest nie tylko często pomijana, lecz nawet samą wzmiankę o niej traktuje się jako przejaw niechęci Polaków do rozliczenia się z własną przeszłością.
Dla Polski Szczecin, a może i Wrocław
Podczas konferencji w Teheranie w 1943 roku Churchill, Roosevelt i Stalin byli zgodni, że zagarnięte przez Sowietów jesienią 1939 roku polskie ziemie wschodnie staną się ich własnością. Jednocześnie postanowiono, że Polska otrzyma rekompensatę terytorialną kosztem Niemiec przez przesunięcie zachodnich granic do linii Odry. Pięć miesięcy później, 28 kwietnia 1944 roku, Stalin powiedział nastawionemu prosowiecko polskiemu księdzu z USA Stanisławowi Orlemańskiemu, iż “oświadczył wraz z Mołotowem (w Teheranie), że zachodnia granica Polski powinna przebiegać wzdłuż Odry, z niewielkimi odchyleniami na zachód, na korzyść Polski. Byłoby dobrze, gdyby do Polski przyłączony został Szczecin - znakomity port - oraz być może również Wrocław”.
26 lipca 1944 roku przedstawiciele PKWN, którzy mieli nominalnie sprawować władzę w Polsce, podpisali układ polsko-sowiecki regulujący kwestie sprawowania rządów w Polsce oraz polskiej granicy wschodniej. W tajnym protokole Stalin zobowiązał się do wspierania sprawy zachodniej granicy Polski, mającej przebiegać wzdłuż linii Odra - Nysa. W tym czasie Stalin najwidoczniej miał na myśli jeszcze Nysę Kłodzką.
9 października 1944 r. w rozmowie z Churchillem Stalin stwierdził: “Polsce muszą zostać oddane Prusy Wschodnie, Śląsk, a obszar wokół Królewca wraz z miastem weźmie Związek Sowiecki”. Churchill oświadczył, że uważa to za właściwe, sądzi jednak, że “niemiecka ludność na tych terenach winna zostać przesiedlona do Niemiec. Teraz bowiem będzie w Niemczech wystarczająco dużo miejsca, gdyż sprzymierzeni zabili około 8 milionów Niemców”. Stalin na tę propozycję skwapliwie przystał.
Cztery dni później, podczas rozmów Stalina, Churchilla i Mikołajczyka, poruszono sprawę udziału przedstawicieli rządu RP na emigracji oraz komunistów w nowym polskim rządzie, oraz kwestię granic Polski.
Mapa ta symbolizuje decydującą rolę Stalina w przesunięciu Polski na zachód. Co kierowało Stalinem, gdy rysował nowe granice Polski, decydując jednym pociągnięciem ołówka o losie milionów ludzi?
Pytanie to jest o tyle ważne, że owo przesunięcie, jego geneza, przebieg i skutki do dziś rozpalają emocje po obu stronach Odry, obciążające stosunki polsko-niemieckie. W debacie toczącej się poza Polską niezwykle istotne jest to, że rola Stalina w zmianie granic i wysiedleniach (wypędzeniach) jest nie tylko często pomijana, lecz nawet samą wzmiankę o niej traktuje się jako przejaw niechęci Polaków do rozliczenia się z własną przeszłością.
Dla Polski Szczecin, a może i Wrocław
Podczas konferencji w Teheranie w 1943 roku Churchill, Roosevelt i Stalin byli zgodni, że zagarnięte przez Sowietów jesienią 1939 roku polskie ziemie wschodnie staną się ich własnością. Jednocześnie postanowiono, że Polska otrzyma rekompensatę terytorialną kosztem Niemiec przez przesunięcie zachodnich granic do linii Odry. Pięć miesięcy później, 28 kwietnia 1944 roku, Stalin powiedział nastawionemu prosowiecko polskiemu księdzu z USA Stanisławowi Orlemańskiemu, iż “oświadczył wraz z Mołotowem (w Teheranie), że zachodnia granica Polski powinna przebiegać wzdłuż Odry, z niewielkimi odchyleniami na zachód, na korzyść Polski. Byłoby dobrze, gdyby do Polski przyłączony został Szczecin - znakomity port - oraz być może również Wrocław”.
26 lipca 1944 roku przedstawiciele PKWN, którzy mieli nominalnie sprawować władzę w Polsce, podpisali układ polsko-sowiecki regulujący kwestie sprawowania rządów w Polsce oraz polskiej granicy wschodniej. W tajnym protokole Stalin zobowiązał się do wspierania sprawy zachodniej granicy Polski, mającej przebiegać wzdłuż linii Odra - Nysa. W tym czasie Stalin najwidoczniej miał na myśli jeszcze Nysę Kłodzką.
9 października 1944 r. w rozmowie z Churchillem Stalin stwierdził: “Polsce muszą zostać oddane Prusy Wschodnie, Śląsk, a obszar wokół Królewca wraz z miastem weźmie Związek Sowiecki”. Churchill oświadczył, że uważa to za właściwe, sądzi jednak, że “niemiecka ludność na tych terenach winna zostać przesiedlona do Niemiec. Teraz bowiem będzie w Niemczech wystarczająco dużo miejsca, gdyż sprzymierzeni zabili około 8 milionów Niemców”. Stalin na tę propozycję skwapliwie przystał.
Cztery dni później, podczas rozmów Stalina, Churchilla i Mikołajczyka, poruszono sprawę udziału przedstawicieli rządu RP na emigracji oraz komunistów w nowym polskim rządzie, oraz kwestię granic Polski.
Mikołajczyk zapytał: “Czy mógłbym dowiedzieć się, co postanowiono w Teheranie w sprawie zachodnich granic Polski?.
Mołotow:Wypowiedziano tam opinię, że linia Odry uznana jest za słuszną. (…)
Churchill: Ja także wyraziłem zgodę. (…)
Stalin: Chciałbym tylko oświadczyć, że wśród nas, u Rosjan, mówi się o przyznaniu Polsce nie tylko Gdańska, ale i Szczecina. Churchill wtrąca: Oczywiście! My (…) to podtrzymujemy. (…) Churchill: Rząd brytyjski także”.
Rokowania moskiewskie zakończyły się fiaskiem. Rząd polski nie chciał się bowiem zgodzić na zamianę ziem wschodnich na nabytki terytorialne na zachodzie bez zgody społeczeństwa wyrażonej w referendum względnie przyzwolenia ze strony parlamentu wyłonionego w wolnych wyborach. Ale Stalin nie brał w ogóle pod uwagę opinii polskiego rządu na emigracji. Obstawał przy linii na Odrze i Nysie. Co więcej, postanowił wytyczyć granicę na linii Nysy Łużyckiej.
Wzdłuż zachodniej Nysy .
6 lutego 1945 r. podczas konferencji jałtańskiej Stalin zakomunikował Rooseveltowi i Churchillowi, że rząd sowiecki widzi “zachodnią granicę Polski wzdłuż linii Odra - Nysa. By uniknąć nieporozumień, trzeba zaznaczyć, że istnieją dwie rzeki o nazwie Nysa: pierwsza płynie bardziej na wschodzie, w okolicach Wrocławia, druga bardziej na zachodzie”.
Stalin uważał, że “zachodnia granica Polski przebiegać powinna wzdłuż tej zachodniej Nysy i prosi Roosevelta i Churchilla o wsparcie w tej sprawie”.
Zachodni alianci zmienili jednak zdanie w tej kwestii. Zdecydowanie podali w wątpliwość przesunięcie polskiej granicy zachodniej na linię Odry i Nysy Łużyckiej, żądając jednocześnie korzystnych dla Polski poprawek linii Ribbentrop - Mołotow na jej południowym odcinku. Chodziło o Lwów i Borysław wraz z zagłębiem naftowym. Natrafili jednak na twardy opór Stalina. Ostatecznie potwierdzili przebieg wschodniej granicy Polski wzdłuż zmodyfikowanej linii Ribbentrop - Mołotow (Białystok i Łomża znalazły się po stronie polskiej), odkładając kwestię granicy zachodniej do konferencji pokojowej.
Ale Stalin niewiele się przejmował opiniami zachodnich aliantów, stwarzając fakty dokonane zarówno w kwestii systemu politycznego w Polsce, jak i jej granic zachodnich. Wychodził ze słusznego założenia, że antyniemiecka koalicja nie rozpadnie się z powodu Polski.
Dziewięć dni po konferencji jałtańskiej, 20 lutego 1945 roku, Stalin jako przewodniczący Państwowego Komitetu Obrony rozkazem nr 7558 ustalił granice Polski na zachodzie i północy:
Rokowania moskiewskie zakończyły się fiaskiem. Rząd polski nie chciał się bowiem zgodzić na zamianę ziem wschodnich na nabytki terytorialne na zachodzie bez zgody społeczeństwa wyrażonej w referendum względnie przyzwolenia ze strony parlamentu wyłonionego w wolnych wyborach. Ale Stalin nie brał w ogóle pod uwagę opinii polskiego rządu na emigracji. Obstawał przy linii na Odrze i Nysie. Co więcej, postanowił wytyczyć granicę na linii Nysy Łużyckiej.
Wzdłuż zachodniej Nysy .
6 lutego 1945 r. podczas konferencji jałtańskiej Stalin zakomunikował Rooseveltowi i Churchillowi, że rząd sowiecki widzi “zachodnią granicę Polski wzdłuż linii Odra - Nysa. By uniknąć nieporozumień, trzeba zaznaczyć, że istnieją dwie rzeki o nazwie Nysa: pierwsza płynie bardziej na wschodzie, w okolicach Wrocławia, druga bardziej na zachodzie”.
Stalin uważał, że “zachodnia granica Polski przebiegać powinna wzdłuż tej zachodniej Nysy i prosi Roosevelta i Churchilla o wsparcie w tej sprawie”.
Zachodni alianci zmienili jednak zdanie w tej kwestii. Zdecydowanie podali w wątpliwość przesunięcie polskiej granicy zachodniej na linię Odry i Nysy Łużyckiej, żądając jednocześnie korzystnych dla Polski poprawek linii Ribbentrop - Mołotow na jej południowym odcinku. Chodziło o Lwów i Borysław wraz z zagłębiem naftowym. Natrafili jednak na twardy opór Stalina. Ostatecznie potwierdzili przebieg wschodniej granicy Polski wzdłuż zmodyfikowanej linii Ribbentrop - Mołotow (Białystok i Łomża znalazły się po stronie polskiej), odkładając kwestię granicy zachodniej do konferencji pokojowej.
Ale Stalin niewiele się przejmował opiniami zachodnich aliantów, stwarzając fakty dokonane zarówno w kwestii systemu politycznego w Polsce, jak i jej granic zachodnich. Wychodził ze słusznego założenia, że antyniemiecka koalicja nie rozpadnie się z powodu Polski.
Dziewięć dni po konferencji jałtańskiej, 20 lutego 1945 roku, Stalin jako przewodniczący Państwowego Komitetu Obrony rozkazem nr 7558 ustalił granice Polski na zachodzie i północy:
“Aż do ostatecznego ustalenia zachodniej i północnej granicy Polski na przyszłej konferencji pokojowej zachodnia granica Polski przebiega na zachód od Świnoujścia aż do Odry, miasto Szczecin pozostaje po polskiej stronie, dalej wzdłuż Odry aż do ujścia zachodniej Nysy i tam wzdłuż zachodniej Nysy do granicy czechosłowackiej. Północna część Prus Wschodnich (…) wraz z miastem Królewiec pozostaje w granicach ZSRS, a wszystkie pozostałe części Prus Wschodnich wraz z okręgiem gdańskim przypadają Polsce”.
Podczas konferencji w Poczdamie zarówno Churchill, jak i Truman, nowy prezydent Stanów Zjednoczonych, nie tylko odrzucali granicę na Nysie Łużyckiej, lecz podali w wątpliwość również samą granicę na Odrze. Stalin był nieugięty i wytyczona przez niego granica została potwierdzona. Postanowione zostało również, względnie usankcjonowane, “regularne przesiedlenie niemieckiej części ludności” z tychże obszarów, a także z Czechosłowacji i Węgier.
Same korzyści dla Kremla.
Przesunięcie Polski o około 200 kilometrów na zachód i następujące w związku z tym wysiedlenia (wypędzenia) polskiej i niemieckiej ludności było dziełem Stalina. Granice zostały wyznaczone przezeń samodzielnie, Niemców, Polaków, Ukraińców oraz Białorusinów wysiedlono (wypędzono) natomiast rękami polskich komunistów lub też organów władzy sowieckiej. Zachodni alianci początkowo przyklaskiwali tym pomysłom, wierząc naiwnie, że Stalin zadowoli się tym i zaakceptuje utworzenie niepodległej, niekomunistycznej Polski. Gdy jednak uświadomili sobie, że zamierza on zainstalować w Polsce posłuszny sobie reżim, próbowali częściowo podważyć powzięte wcześniej wspólne ustalenia dotyczące terytorialnych przesunięć.
Czym się kierował Stalin, wyznaczając zachodnie granice Polski właśnie wzdłuż linii na Odrze i Nysie Łużyckiej? Nie był przecież przyjaźnie nastawiony do Polski i Polaków. Wręcz przeciwnie, co dobitnie udowodnił, podpisując w 1940 roku decyzję o wymordowaniu polskich oficerów. Po 22 czerwca 1941 roku zaczął jednak również nienawidzić Niemcy i Niemców. Zapewne było to spowodowane w jakiejś części ostatecznym pogrzebaniem jego wcześniejszych nadziei na spełnienie przez Niemcy roli kluczowego ogniwa światowej rewolucji. Zadanie Niemcom klęski militarnej, podział pokonanego kraju, zniszczenie niemieckiego przemysłu i “odepchnięcie” niemieckiej strefy osiedleńczej na zachód należały od tej pory do wyznaczonych przez niego celów wojny.
Przesunięcie Polski na zachód przynosiło Stalinowi same korzyści, i to zarówno na krótką, jak i dłuższą metę. Stworzono miejsce dla polskiej ludności przesiedlonej z ziem wschodnich, które Stalin wcielił do sowieckiego imperium.
Podczas konferencji w Poczdamie zarówno Churchill, jak i Truman, nowy prezydent Stanów Zjednoczonych, nie tylko odrzucali granicę na Nysie Łużyckiej, lecz podali w wątpliwość również samą granicę na Odrze. Stalin był nieugięty i wytyczona przez niego granica została potwierdzona. Postanowione zostało również, względnie usankcjonowane, “regularne przesiedlenie niemieckiej części ludności” z tychże obszarów, a także z Czechosłowacji i Węgier.
Same korzyści dla Kremla.
Przesunięcie Polski o około 200 kilometrów na zachód i następujące w związku z tym wysiedlenia (wypędzenia) polskiej i niemieckiej ludności było dziełem Stalina. Granice zostały wyznaczone przezeń samodzielnie, Niemców, Polaków, Ukraińców oraz Białorusinów wysiedlono (wypędzono) natomiast rękami polskich komunistów lub też organów władzy sowieckiej. Zachodni alianci początkowo przyklaskiwali tym pomysłom, wierząc naiwnie, że Stalin zadowoli się tym i zaakceptuje utworzenie niepodległej, niekomunistycznej Polski. Gdy jednak uświadomili sobie, że zamierza on zainstalować w Polsce posłuszny sobie reżim, próbowali częściowo podważyć powzięte wcześniej wspólne ustalenia dotyczące terytorialnych przesunięć.
Czym się kierował Stalin, wyznaczając zachodnie granice Polski właśnie wzdłuż linii na Odrze i Nysie Łużyckiej? Nie był przecież przyjaźnie nastawiony do Polski i Polaków. Wręcz przeciwnie, co dobitnie udowodnił, podpisując w 1940 roku decyzję o wymordowaniu polskich oficerów. Po 22 czerwca 1941 roku zaczął jednak również nienawidzić Niemcy i Niemców. Zapewne było to spowodowane w jakiejś części ostatecznym pogrzebaniem jego wcześniejszych nadziei na spełnienie przez Niemcy roli kluczowego ogniwa światowej rewolucji. Zadanie Niemcom klęski militarnej, podział pokonanego kraju, zniszczenie niemieckiego przemysłu i “odepchnięcie” niemieckiej strefy osiedleńczej na zachód należały od tej pory do wyznaczonych przez niego celów wojny.
Przesunięcie Polski na zachód przynosiło Stalinowi same korzyści, i to zarówno na krótką, jak i dłuższą metę. Stworzono miejsce dla polskiej ludności przesiedlonej z ziem wschodnich, które Stalin wcielił do sowieckiego imperium.
Polacy zamieszkujący Kresy Wschodnie odznaczali się wyjątkowo wysokim stopniem narodowej świadomości oraz zdecydowanie antysowieckimi postawami.
Również Niemcy mieszkający na swoich ziemiach wschodnich uchodzili za przesiąkniętych wyjątkowo mocno nacjonalizmem. Wraz z przesunięciem granic Polski na zachód i związanymi z tym przesiedleniami ludności Stalin osłabił za jednym zamachem zarówno polski, jak i niemiecki nacjonalizm, które postrzegał jako największych wrogów światowej rewolucji, a tym samym i Związku Sowieckiego.
Nie można pominąć również tego, że przesunięcie Polski na zachód uzależniło dodatkowo PRL od Związku Sowieckiego. Stał się on jedynym gwarantem granicy z Niemcami. Stalin zdołał w ten sposób związać ze sobą znaczącą część Polaków, rozbrajając ich pryncypialny antykomunizm.
Kim byli “polscy nacjonaliści”.
Na tle tak dotyczących decyzji w sprawie granic Niemiec i Polski wielu źródeł i dokumentów od dawna dostępnych dla badaczy czy nawet już częściowo opublikowanych zdumiewa pomijanie Stalina wraz z jego ekspansjonistyczną polityką w debacie dotyczącej wysiedleń (wypędzeń) niemieckiej ludności z dawnych niemieckich ziem wschodnich. Tymczasem niemieccy politycy, naukowcy i publicyści czynią odpowiedzialnym lub co najmniej współodpowiedzialnym za tamte wydarzenia domniemany “polski nacjonalizm”.
Nie można zapominać, że zarówno Stalin, jak i niemieccy okupanci brutalnie prześladowali i faktycznych, i domniemanych nosicieli “polskiego nacjonalizmu”. Stalin również po wojnie kontynuował to dzieło, wysługując się przy tym rodzimymi komunistami. Ów rzekomy “polski nacjonalizm” nie miał w rzeczywistości żadnego wpływu ani na polityczny kształt powojennej Polski, ani też na granice tego państwa.
Tymczasem w dzisiejszej debacie, szczególnie na Zachodzie, polskimi nacjonalistami nazywa się nierzadko… polsko-sowieckich komunistów. Mianem tym określani są więc tak “zasłużeni” sowieccy komuniści, jak Władysław Gomułka, Bolesław Bierut czy Aleksander Zawadzki. W rzeczywistości byli oni członkami Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego, podobnie jak Jakub Berman czy Hilary Minc, którzy również zasłużyli się w “polonizacji” byłych ziem niemieckich. Natomiast Bierut i Gomułka przechodzili nawet w latach dwudziestych, jako sowieccy agenci i dywersanci, specjalistyczne przeszkolenia.
Nie można pominąć również tego, że przesunięcie Polski na zachód uzależniło dodatkowo PRL od Związku Sowieckiego. Stał się on jedynym gwarantem granicy z Niemcami. Stalin zdołał w ten sposób związać ze sobą znaczącą część Polaków, rozbrajając ich pryncypialny antykomunizm.
Kim byli “polscy nacjonaliści”.
Na tle tak dotyczących decyzji w sprawie granic Niemiec i Polski wielu źródeł i dokumentów od dawna dostępnych dla badaczy czy nawet już częściowo opublikowanych zdumiewa pomijanie Stalina wraz z jego ekspansjonistyczną polityką w debacie dotyczącej wysiedleń (wypędzeń) niemieckiej ludności z dawnych niemieckich ziem wschodnich. Tymczasem niemieccy politycy, naukowcy i publicyści czynią odpowiedzialnym lub co najmniej współodpowiedzialnym za tamte wydarzenia domniemany “polski nacjonalizm”.
Nie można zapominać, że zarówno Stalin, jak i niemieccy okupanci brutalnie prześladowali i faktycznych, i domniemanych nosicieli “polskiego nacjonalizmu”. Stalin również po wojnie kontynuował to dzieło, wysługując się przy tym rodzimymi komunistami. Ów rzekomy “polski nacjonalizm” nie miał w rzeczywistości żadnego wpływu ani na polityczny kształt powojennej Polski, ani też na granice tego państwa.
Tymczasem w dzisiejszej debacie, szczególnie na Zachodzie, polskimi nacjonalistami nazywa się nierzadko… polsko-sowieckich komunistów. Mianem tym określani są więc tak “zasłużeni” sowieccy komuniści, jak Władysław Gomułka, Bolesław Bierut czy Aleksander Zawadzki. W rzeczywistości byli oni członkami Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego, podobnie jak Jakub Berman czy Hilary Minc, którzy również zasłużyli się w “polonizacji” byłych ziem niemieckich. Natomiast Bierut i Gomułka przechodzili nawet w latach dwudziestych, jako sowieccy agenci i dywersanci, specjalistyczne przeszkolenia.
Bogdan Musiał
-------------------------------
Dr hab. Bogdan Musiał, historyk zamieszkały w Niemczech, zajmuje się dziejami Polski, Niemiec, Białorusi w XX wieku, Związku Sowieckiego oraz Holokaustem. W tym roku ukaże się jego monografia o partyzantce sowieckiej w latach 1941-1944
---------------------------------------
*****************
II.
Również w poniedziałek 1 września Polska dostała z Moskwy wyraźny sygnał, że właśnie zaczyna się ostra jazda po bandzie: „Od 2 do 4 września nastąpi przerwa, a potem ograniczenie dostaw gazu rurociągiem Jamał z powodu planowych prac remontowych na terytorium Polski i Niemiec - poinformował w poniedziałek w komunikacie rosyjski monopolista gazowy Gazprom.”
Warszawa znów znalazła się miedzy rosyjskim młotem i niemieckim kowadłem. Mamy dwa wyjścia: po pierwsze, możemy skapitulować, jak chcieliby Rosjanie i Niemcy. Zimą 2008 – 2009 będzie ciepło, ale za to nasze dzieci będą uczyły się w niemieckich i rosyjskich szkołach. O epizodzie polskiej niepodległości po 1990 r. będziemy czytać tylko w rosyjskich i niemieckich podręcznikach.
Ale możliwy jest wciąż scenariusz drugi. Polacy mogą udzielić poparcia prezydentowi RP, który żąda zwołania nadzwyczajnego szczytu UE na 8 września.
Warszawa znów znalazła się miedzy rosyjskim młotem i niemieckim kowadłem. Mamy dwa wyjścia: po pierwsze, możemy skapitulować, jak chcieliby Rosjanie i Niemcy. Zimą 2008 – 2009 będzie ciepło, ale za to nasze dzieci będą uczyły się w niemieckich i rosyjskich szkołach. O epizodzie polskiej niepodległości po 1990 r. będziemy czytać tylko w rosyjskich i niemieckich podręcznikach.
Ale możliwy jest wciąż scenariusz drugi. Polacy mogą udzielić poparcia prezydentowi RP, który żąda zwołania nadzwyczajnego szczytu UE na 8 września.
Istnieją duże szanse, że pod naciskiem USA i W. Brytanii, przy silnym wsparciu krajów bałtyckich (Szwecja, Finlandia, Litwa, Łotwa i Estonia) Bruksela wycofa się z haniebnej kapitulacji przed Kremlem.
Gdybyśmy nie wybrali tej drugiej opcji, musielibyśmy niedługo walczyć – tak samo jak dziś walczą Gruzini. W końcu i tak wygralibyśmy tę wojnę, bo Rosja nawet w spółce z Niemcami nie podoła Stanom Zjednoczonym. Niestety, zapłacilibyśmy za to kolejną ofiarą polskiej krwi. Jak zawsze przelanej w walce z naszymi dwoma odwiecznymi wrogami – Rosją i Niemcami. Na szczęście jest to scenariusz mało realny - Niemcy i tak ugną się pod presją USA i krajów skandynawskich. Ale bardzo wiele zależy tu od twardej postawy Polski. Staliśmy się języczkiem u wagi w europejskiej polityce.
Rozsądek podpowiada – trzeba wesprzeć póki czas twardą politykę, której rzecznikiem jest prezydent Kaczyński. Każdy inny wariant groziłby narodową tragedią. Nie trzeba dodawać, że rzecznikiem kapitulacji stał się Donald Tusk. Na naszych oczach doszło właśnie do bankructwa jego polityki, której centralnym elementem jest uległosć wobec Berlina. 1 września 2008 jest datą katastrofy rządów Platformy.
Gdybyśmy nie wybrali tej drugiej opcji, musielibyśmy niedługo walczyć – tak samo jak dziś walczą Gruzini. W końcu i tak wygralibyśmy tę wojnę, bo Rosja nawet w spółce z Niemcami nie podoła Stanom Zjednoczonym. Niestety, zapłacilibyśmy za to kolejną ofiarą polskiej krwi. Jak zawsze przelanej w walce z naszymi dwoma odwiecznymi wrogami – Rosją i Niemcami. Na szczęście jest to scenariusz mało realny - Niemcy i tak ugną się pod presją USA i krajów skandynawskich. Ale bardzo wiele zależy tu od twardej postawy Polski. Staliśmy się języczkiem u wagi w europejskiej polityce.
Rozsądek podpowiada – trzeba wesprzeć póki czas twardą politykę, której rzecznikiem jest prezydent Kaczyński. Każdy inny wariant groziłby narodową tragedią. Nie trzeba dodawać, że rzecznikiem kapitulacji stał się Donald Tusk. Na naszych oczach doszło właśnie do bankructwa jego polityki, której centralnym elementem jest uległosć wobec Berlina. 1 września 2008 jest datą katastrofy rządów Platformy.
--------------------------------
niedziela, 31 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)