WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
wtorek, 2 marca 2010
Polska w blogach. exemplum BARMANI
poniedziałek, 01 marca 2010
Justyna Kowalczyk
Po raz tysięczny TV pokazuje jak Justyna Kowalczyk pokonuje Marit Bjoergen na mecie, po raz tysięczny Justyna Kowalczyk pada nieprzytomna ze zmęczenia na śnieg, po raz tysięczny sprawozdawca traci głos z podniecenia. Justyna Kowalczyk we wszystkich gazetach, Justyna Kowalczyk w internecie, metrze, autobusach i tramwajach. Co Justyna Kowalczyk powiedziała na lotnisku Okęcie ? Jakie płatki śniadaniowe lubi Justyna Kowalczyk i czy w ogóle spożywa płatki śniadaniowe, a może tylko pasztet z majonezem? Czy Justyna Kowalczyk wystąpi w tańcu z gwiazdami i nagra płytę z góralskimi przyśpiewkami ? Jakie jest prawdopodobieństwo, że Justyna Kowalczyk będzie miała sesję zdjęciową w Playboyu ?
Już niedługo będzie ulica im Justyny Kowalczyk, w Kasinie Wielkiej powstanie szkoła im Justyny Kowalczyk oraz pomnik, przy którym będą odbywały się msze w każdą niedzielę, a dom, w którym urodziła się Justyna Kowalczyk będzie obowiązkowym miejscem pielgrzymek - może ważniejszym niż Częstochowa.
Justyna Kowalczyk SANTO SUBITO !
Właśnie rozpoczął się nasz narodowy obłęd.J.D
TWARZE
''Przekaż 1 % podatku na hospicjum'', ''Pomóż Kasi walczącej z mukowiscydozą'', ''Zbieramy pieniądze dla Tomaszka chorego na ciężką odmianę białaczki'', ''Prosimy o wsparcie finansowe dla naszej Sylwii chorej na nowotwór kości'', ''Pomóż bezdomnym psom przekazując 1 % podatku''.
Na zdjęciach umierające dzieci i skatowane psy. Codziennie wchodząc do metra i jadąc pociągiem umieram razem z nimi. Codziennie czuję się jak zbity pies. Czytając książkę próbuję wymazać ich chore i umęczone cierpieniem twarze, które tak kurczowo trzymają się życia, lecz po kilku stronach powraca twarz płaczącej dziewczynki z hospicjum, Kasi, która ma coraz większe problemy ze swoim układem oddechowym, Tomaszka i Sylwii, których zżera rak.
Na zdjęciach umierające dzieci i skatowane psy. Codziennie wchodząc do metra i jadąc pociągiem umieram razem z nimi. Codziennie czuję się jak zbity pies. Czytając książkę próbuję wymazać ich chore i umęczone cierpieniem twarze, które tak kurczowo trzymają się życia, lecz po kilku stronach powraca twarz płaczącej dziewczynki z hospicjum, Kasi, która ma coraz większe problemy ze swoim układem oddechowym, Tomaszka i Sylwii, których zżera rak.
Ogarnia mnie idiotyczne poczucie winy, które wypala mnie od środka, zupełnie jakbym ponosił odpowiedzialność za dramat tych dzieci i ich rodziców, jakbym to ja był złym Bogiem, który dał Kasi w prezencie mukowiscydozę, a Tomaszkowi i Sylwii po nowotworze. Jednak po kilku godzinach zapominam o Kasi, Tomaszku, Sylwii, dziewczynce z hospicjum i psie, którego wyrzucił Pan, bo doszedł do wniosku, że teraz ma ochotę na rybki w akwarium. Wracam do swojego życia, swoich przyziemnych spraw, uśmiechniętych ludzi, banalnych problemów. Kasia, Tomaszek i Sylwia znikają jak zły sen. Ich umieranie rozpływa się wśród codziennego, informacyjnego szumu, który atakuje mnie na ulicy, w pracy, internecie i gazetach.
Za kilka tygodni ich chore twarze znikną z korytarzy i wagonów ponieważ plakaty zostaną zdjęte, a na ich miejscu pojawią się reklamy tanich kredytów, nowych szkół językowych i wakacji w Turcji za jedyne 1200 złotych.
I znów wszystko wróci do normy, lecz zanim to nastąpi będę dalej umierał razem z nimi.
J.D
J.D
czwartek, 04 lutego 2010
SOLÓWKA
Kilka dni temu, podczas powrotu do domu nocnym autobusem, widziałem dwóch dresiarzy, którzy nie przejmując się ludźmi na przystanku, okładali się pięściami po swoich dresiarskich pyskach dopingowani przez grupkę podnieconych kolegów.
Zacząłem się zastanawiać kiedy ja stoczyłem ostatni pojedynek na pięści. Czy w ogóle kiedykolwiek zadałem cios w szczękę innemu człowiekowi ? Zanurzyłem się w odmętach swojej podświadomości i nagle zobaczyłem twarz mojego prześladowcy ze szkoły podstawowej !
Przypomniałem sobie, że pierwszy raz biłem się w 6 klasie kiedy namiętnie słuchałem Iron Maiden i AC/DC
Była to solówka, czyli w slangu szkolnym zwyczajne mordobicie. Moim przeciwnikiem był ryży kretyn o ksywie Kozioł, typowy samiec alfa, który bił wszystkich i za wszystko dlatego był wielbiony przez większość koleżanek, za co szczerze go nienawidziłem. Mnie chciał bić ponieważ pewna Olga o rosyjskich korzeniach, moja pierwsza wielka miłość, bardziej mnie lubiła od niego. Kozioł nie mógł tego przeżyć i wyzwał mnie na pojedynek przy mojej wielkiej miłości wiedząc, że wtedy nie odmówię. Spotkaliśmy się po lekcjach na tyłach szkoły gdzie czekała już duża grupa kibiców Kozła oraz moja, składająca się z kilku wiernych fanów, przyszłych dziennikarzy, artystów i wykładowców UW. Była również Olga, moja wielka miłość, dla której gotów byłem zginąć od zabójczych ciosów Kozła.
Walka była krótka bowiem Kozioł był szkolnym Pudzianem, którego bały się nawet niektóre nauczycielki, a ja byłem cherlawym blondynkiem bez masy mięśniowej. Wykorzystując nieuwagę mojego kata udało mi się zadać jeden cios w ryże ucho, który pierwotnie miał spaść na szczękę i pozbawić przytomności szkolnego Pudziana.
Nie udało się. Kozioł nie stracił przytomności tylko wpadł w szał zadając całą serię precyzyjnych ciosów aby pod koniec, ku uciesze zebranego wokół tłumu, wbić moją twarz w trawę. Pierwotna siła zwyciężyła nad intelektem. Niestety Olga, podła zdzira, nie doceniła mojego poświęcenia i po dwóch tygodniach od mojej egzekucji złamała mi serce wdając się w romans z 4 lata starszym chłopakiem z zawodówki. Ponownie wygrał troglodyta.
Przez kolejne lata moja twarz była bita przez różne dresiarskie szumowiny z powodu długich włosów, prowokacyjnych koszulek, moich poglądów, chęci szybkiego wzbogacenia się, bo Legia przegrała, bo czytałem książkę, bo itp itd
Wszystko się zmieniło kiedy zacząłem chodzić na koncerty metalowych kapel. Tam zdobyłem pierwsze doświadczenie na polu walki - jak uchronić się przed niespodziewanym ciosem lub przelatującym nad głową glanem. W 1992 roku w Zabrzu przed koncertem zespołu Slayer próbowano zabrać mi bilet. Chłopakowi, który chciał odebrać mi wówczas najcenniejszą rzecz na świecie złamałem nos. Obroniłem się. Dla kumpli stałem się bohaterem.
W sierpniu 2009 roku spotkałem Kozła na Krakowskim Przedmieściu. Nadal jest ryżym kretynem z tą różnicą, że teraz wygląda jak poseł Ryszard Kalisz i jest o głowę ode mnie niższy. Próbował mnie wyciągnąć na piwo, lecz odmówiłem wykręcając się brakiem czasu. Patrząc na tego żałosnego, grubego człowieczka w przepoconej koszuli poczułem się jak on w 6 klasie. Wiedziałem, że teraz ja zadałbym kilka celnych ciosów i wbił jego ryżą twarz w trawę.
Na zakończenie zawołałem - Kozioł ! Solówka ?
Nie zareagował.
Przegrał walkowerem.
J.D
J.D
+++++++++++++++++
http://barmani.blox.pl/html
poniedziałek, 1 marca 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)