WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
sobota, 23 lipca 2011
Głos naszego Księdza
23 lipca 2011
Ks. dr. Piotr Natanek pod Wiedniem 2 lipca 2011 http://www.gloria.tv/?media=174628
Obejrzyj!!! Wiedeń kolano przy kolanie
Następny wypad zaplanował do Berlina na spotkanie z Papieżem i nawracanie Niemców.
Ksiądz Piotr zbadał przyczyny upadającej wiary katolickiej w Zachodniej Europie i Ameryce Północnej i oddał się na służbę Jezusa aby temu zapobiegać a szczególnie broni prawdziwego Kościoła Katolickiego w Polsce
Sami możecie się zapoznać z Orędziami Księdza Piotra Natanka jako, że jego kazania można słuchać na żywo na jego stronie internetowej w Pustelni w Grzechyni
link
http://www.christusvincit-tv.pl
lub na
http://www.gloria.tv
Zapraszam do specjalnego okna ks. Piotra na mojej stronie z nowszymi kazaniami i ogłoszeniami.
http://stanpiasta.com
Polonia w Ottawie zamówiła specjalną Mszę wspomagającą dla Ks. Piotra w kościele Św. Jacka na dzień 24 Sierpień 2011 ,więcej info na mojej stronie j.w.
Boże Błogosław Katolickiego Ks. dr. hab. Piotra Natanka w jego misji!
Blog |
Zasuspendowanie ks. Natanka zaogni tylko konflikt 2011-07-23 |
W ostatnim czasie wielokrotnie wypowiadałem się na temat ks. dr. hab. Piotra Natanka z Papieskiego Uniwersytetu Jana Pawła II. mojego młodszego kolegi ze studiów. Już w marcu 2010 r. opublikowałem w "Gazecie Polskiej" felieton pt. "Spór o intronizację", w którym zwracałem uwagę na to, że metody jakimi kuria krakowska chce spacyfikować duchownego są fatalne. Przypomnę fragment: Wymieniony komunikat kurialny niczego nie rozwiązał, a konflikt ze zwolennikami intronizacji jeszcze bardziej się zaognił. Trzeba też dodać, że z powodu sporów o intronizację zakon jezuitów usunął ze swoich szeregów ks. Tadeusza Kiersztyna, też gorliwego kapłana, który od lat stara się wprowadzać w życie ideały Celakówny. Do rozwiązania nabrzmiałej sytuacji trzeba więc tym bardziej dialogu, a nie urzędniczych dekretów. Całość czytaj pod linkiem http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=2777 Z kolei w felietonie pt. "Krakowski tygiel" z 1 czerwca br. dałem taką diagnozę Następnym krokiem będzie z pewnością zasuspendowanie ks. Natanka, a co za tym idzie, rozłam w Kościele. Część wiernych na pewno bowiem opowie się za swoim kapłanem. Może więc powtórzyć się sytuacja sprzed stu lat, kiedy w Kongresówce kilku gorliwych kapłanów, pod wpływem objawień "Mateczki" Feliksy Kozłowskiej z Płocka, wypowiedziało posłuszeństwo biskupom, tworząc odłam pod nazwą mariawici. Całość pod linkiem http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=4239 Zasuspendowanie ks. Natanka do rzeczywiście krok do rozłamu. Szkoda, bo można było próbować inaczej to rozwiązać. O problemach w polskim Kościele, w tym też o relacjach pomiędzy biskupami a szeregowymi księżmi piszę w felietonie pt. "Biskup jako sługa", który w przyszłym tygodniu ukaże się także w "Gazecie Polskiej". Do sprawy powrócę też w wywiadzie-rzece, który w formie książkowej przygotowuję do druku na jesień. Będzie to rozmowa na temat tego wszystkiego, co w Kościele, w tym też w archidiecezji krakowskiej, działo się od 2005 r., czyli od odejścia błogosławionego Jana Pawła II. Przeczytaj także wypowiedź dr. Tomasza Terlikowskiego na portalu "Fronda". Obaj mamy zbieżne poglądy w tej sprawie. "To nie koniec sprawy ks. Natanka". Ks. kan. T. Isakowicz - Zaleski http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/to_nie_koniec_sprawy_ks._piotra_natanka_14475 PS. Debata Mikołajczyk - Gomułka?Spróbujmy tej idei pobronić. Debaty to normalny sposób ukazywania poglądów polityków w normalnej demokracji. Tak, w normalnej demokracji. Ta debata odbędzie się w "zaprzyjaźnionej" telewizji, bo innych już nie ma, przy udziale i pod czujnym okiem "zaprzyjaźnionych" dziennikarzy i organizatorów. Jarosław Kaczyński zostanie odpowiednio usadzony, oświetlony i skadrowany. I nic tu nie pomogą wcześniejsze ustalenia sztabów wyborczych. Ludzie Tuska będą reżyserami tego widowiska i będą natychmiast reagowali podczas każdego objawu punktowania Tuska przez Jarka. Z łamaniem reguł debaty i prowokowaniem do opuszczenia studia włącznie. Debata zostanie oczywiście natychmiast skomentowana przez "zaprzyjaźnionych" dziennikarzy i "ekspertów". Przy braku spotów wyborczych będzie to jedyna okazja do tak szerokiego zaprezentowania stanowiska przez Kaczyńskiego. Raczej medialnej obróbki tego stanowiska. I to takiej, która najprawdopodobniej uniemożliwi dotarcie założonego przez Jarka przesłania do odbiorców. Jarek pokazał już cztery lata temu, że na prowokację najczęściej reaguje na zasadzie "nie daj się sprowokować". A to bywa czasem błąd samobójczy, gdyż w tej konwencji na cios trzeba natychmiast odpowiedzieć ciosem, a brak tego ciosu bywa odbierany jako gest poddania. Wie o tym sztab Tuska, czy zdaje sobie z tego sprawę sztab PIS? Przecież drugą debatę z Komorowskim odpowiednio przygotowany Jarek wygrał. Owszem, tylko że Komorowski jest w tej sprawności słabszy od Tuska, debata odbyła się we w miarę neutralnej telewizji, no i Komorowskiego zmiana przygotowujących, z dobrze mu znanych Kluzików, Poncyljuszy i Kowali na Kurskiego, chyba nieco zaskoczyła. Teraz wycofanie się Jarka z debaty zostanie odebrane i medialnie odtrąbione jako przejaw jego tchórzostwa. Tutaj zgoda. I właśnie za wpuszczenie Szefa w taką pułapkę Mariusz Błaszczak, czy ten który za ów pomysł odpowiada, powinien z hukiem wylecieć ze sztabu wyborczego. A jeśli zadecydował o tym Jarek... Nie wiem, jak chce skończyć Jarosław Kaczyński. Nieoceniony pod pewnymi względami funkcyjny PO - Libicki, już go porównał do Mikołajczyka. Jeśli jednak Jarek chce zagrać tę rolę, niech pamięta jak Mikołajczyk skończył. I nie chodzi mi o słynny bagażnik, ale o to czego symbolem ów polityk pozostał. Bo nie firmuje się pozorów demokracji, podając rękę komuś, kto tę demokrację likwiduje. Bo nie wolno wreszcie jak gdyby nigdy nic, debatować z kimś, kogo uważa się za współodpowiedzialnego, choćby tylko politycznie, za śmierć brata i Prezydenta Polski. HOWGH. |
czwartek, 21 lipca 2011
WLK GEN. SIKORKA
cytowany (str 407) raport Stasi dla KC SED mowi: " Walesa jest parszywym, prymitywnym i zaklamanym typem [...]. Bez swoich doradcow jest kompletnym zerem. Po pierwszych rozmowach z przedstawicielami rzadu oswiadczyl, ze wita z radoscia stan wojenny i zgadza sie z tym, zeby unieszkodliwic ekstremalne sily w Solidarnosci. Obiecal wspolpracowac z rzadem i stworzyc taki program, ktory calkowicie bedzie sie zgadzal z celami rzadu. ....Pozostawiony na wolnosci natychmiast zlamalby nasze obietnice. Nawet czasowa wspolpraca taktyczna z tym durniem i lajdakiem jest niemozliwa"
W obozach Sikorskiego
Płk Tadeusz Münnich, w 1939 r. adiutant marszałka Rydza-Śmigłego, na rozkaz gen. Sikorskiego został uwięziony na wyspie Bute. Na zdjęciu z żoną, Bute, 1942 r. / fot. z książki Marka Gałęzowskiego "Pułkownik 'Żegota'..." (wyd. IPN)
Nie mogli walczyć o Polskę, bo nie spełniali kryteriów „moralnych” lub „politycznych” – czyli: byli oponentami gen. Władysława Sikorskiego. Tylko przez Wyspę Wężów przeszło 1500 polskich oficerów.
Zobacz także:
Ci, którzy robią intrygi, znajdą się w obozie koncentracyjnym” – tak gen. Sikorski ostrzegł w lipcu 1940 r. politycznych przeciwników emigracyjnego rządu. – Oczywiście myślał o obozie odosobnienia na wzór tych z wojny burskiej, a nie o Auschwitz. Ale wypowiedź wypadła fatalnie – komentuje słowa Naczelnego Wodza prof. Mirosław Dymarski z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Czy był to tylko językowy lapsus generała? Jak wyglądały „obozy Sikorskiego”?
Sereza-Bereza i Wyspa Wężów
Preludium miało miejsce we Francji, późną jesienią 1939 r. Po kampanii wrześniowej emigracyjne władze Polski szukały winnych porażki. Dla ludzi Sikorskiego jasne było, że sanacyjnych polityków i wojskowych należy rozliczyć i trzymać z dala od rządów.
Dlatego utworzono ośrodek odosobnienia dla kilkudziesięciu „nieprawomyślnych” – we francuskim Cerizay. Zesłano ich tam bez wyroków sądowych. Warunki mieli jednak niezłe. Dostawali część uposażenia, mieszkali w hotelach i pensjonatach, nie mogli tylko opuszczać miasteczka. Ale i tak przeciwnicy Sikorskiego spolszczali Cerizay jako „Sereza”, nawiązując do Berezy Kartuskiej, w której sanacyjne władze gnębiły działaczy opozycji.
Po klęsce Francji polski rząd ewakuował się do Anglii. A za nim politycznie „podejrzani” z Cerizay. Najpierw umieszczono ich na stadionie Glasgow Rangers, potem w Douglas i Broughton. Znaleźli się tam wraz z oficerami bez przydziału z przyczyn czysto wojskowych – to był kolejny problem na głowie Sikorskiego, że w polskiej armii w Anglii stosunek oficerów do szeregowych wynosił wówczas 1:2,8. Nadmiar kadry oficerskiej sięgał aż 2500 osób.
Wśród bezczynnego wojska szerzyły się nałogi. Sikorski wydawał kolejne tajne rozkazy, w których winnym pijaństwa groził sądem wojennym. W końcu nałogowcy dołączyli do grona żołnierzy politycznie niewygodnych i tych z wojskowego punktu widzenia zbędnych. Wszyscy oni (plus oficerowie podejrzewani o skłonności homoseksualne i erotomanię) wylądowali 70 lat temu na szkockiej wyspie Bute, później zwanej „Wyspą Wężów”.
To tam, w miasteczku Rothesay, tajnym rozkazem z 11 sierpnia 1940 r. gen. Marian Kukiel (jako Dowódca Obozów i Oddziałów WP w Szkocji) utworzył „zgrupowanie oficerów nieprzydzielonych”. Kto się w nim znalazł? Np. były przedwojenny premier Marian Zyndram-Kościałkowski, dowódca Armii „Prusy” gen. Stefan Dąb-Biernacki, wojewoda śląski i przewodniczący ZHP Michał Grażyński i inni. Przez Wyspę Wężów przeszło w sumie około 1500 oficerów, w tym 20 generałów.
Samobójcze strzały
Wyspa była znanym kąpieliskiem, 45 km od Glasgow. Pozornie warunki były pierwszorzędne. Oficerowie mieszkali na kwaterach i dostawali żołd (choć zmniejszony). Wartowników ani drutów kolczastych nie było. Mieli tylko zakaz opuszczania wyspy, kontrolowano też ich korespondencję.
Bezczynność i poczucie krzywdy tworzyły toksyczną atmosferę. „Polityczni” nie pojmowali, dlaczego są osadzeni z „patologią”. Stefan Mękarski pisał w dzienniku: „Wegetujemy, wspaniale przeżywamy w luksusie najstraszliwszą wojnę w dziejach”. Rothesay nazwał „trupiarnią, z której ostatnio jednego oficera na tydzień wysyłają do szpitala wariatów”. Było też kilka samobójstw. Nie tylko wśród zesłanych, ale i tych, którzy dopiero mieli tam trafić.
Miejscowi Szkoci nie mogli zrozumieć, dlaczego Polacy grają w brydża, gdy ich koledzy z jednostek frontowych i żołnierze brytyjscy giną na wojnie. Władysław Dec w książce „Narwik i Falaise” wspomina: „– Czy wy jesteście podejrzani? – zapytała mnie pewna Szkotka z Glasgow, usiadłszy przy moim stoliku w kawiarni. – Mój ojciec mówił, że w Rothesay osadzeni są Polacy, którzy w Polsce... współpracowali z Niemcami”.
Czy był to tylko językowy lapsus generała? Jak wyglądały „obozy Sikorskiego”?
Sereza-Bereza i Wyspa Wężów
Preludium miało miejsce we Francji, późną jesienią 1939 r. Po kampanii wrześniowej emigracyjne władze Polski szukały winnych porażki. Dla ludzi Sikorskiego jasne było, że sanacyjnych polityków i wojskowych należy rozliczyć i trzymać z dala od rządów.
Dlatego utworzono ośrodek odosobnienia dla kilkudziesięciu „nieprawomyślnych” – we francuskim Cerizay. Zesłano ich tam bez wyroków sądowych. Warunki mieli jednak niezłe. Dostawali część uposażenia, mieszkali w hotelach i pensjonatach, nie mogli tylko opuszczać miasteczka. Ale i tak przeciwnicy Sikorskiego spolszczali Cerizay jako „Sereza”, nawiązując do Berezy Kartuskiej, w której sanacyjne władze gnębiły działaczy opozycji.
Po klęsce Francji polski rząd ewakuował się do Anglii. A za nim politycznie „podejrzani” z Cerizay. Najpierw umieszczono ich na stadionie Glasgow Rangers, potem w Douglas i Broughton. Znaleźli się tam wraz z oficerami bez przydziału z przyczyn czysto wojskowych – to był kolejny problem na głowie Sikorskiego, że w polskiej armii w Anglii stosunek oficerów do szeregowych wynosił wówczas 1:2,8. Nadmiar kadry oficerskiej sięgał aż 2500 osób.
Wśród bezczynnego wojska szerzyły się nałogi. Sikorski wydawał kolejne tajne rozkazy, w których winnym pijaństwa groził sądem wojennym. W końcu nałogowcy dołączyli do grona żołnierzy politycznie niewygodnych i tych z wojskowego punktu widzenia zbędnych. Wszyscy oni (plus oficerowie podejrzewani o skłonności homoseksualne i erotomanię) wylądowali 70 lat temu na szkockiej wyspie Bute, później zwanej „Wyspą Wężów”.
To tam, w miasteczku Rothesay, tajnym rozkazem z 11 sierpnia 1940 r. gen. Marian Kukiel (jako Dowódca Obozów i Oddziałów WP w Szkocji) utworzył „zgrupowanie oficerów nieprzydzielonych”. Kto się w nim znalazł? Np. były przedwojenny premier Marian Zyndram-Kościałkowski, dowódca Armii „Prusy” gen. Stefan Dąb-Biernacki, wojewoda śląski i przewodniczący ZHP Michał Grażyński i inni. Przez Wyspę Wężów przeszło w sumie około 1500 oficerów, w tym 20 generałów.
Samobójcze strzały
Wyspa była znanym kąpieliskiem, 45 km od Glasgow. Pozornie warunki były pierwszorzędne. Oficerowie mieszkali na kwaterach i dostawali żołd (choć zmniejszony). Wartowników ani drutów kolczastych nie było. Mieli tylko zakaz opuszczania wyspy, kontrolowano też ich korespondencję.
Bezczynność i poczucie krzywdy tworzyły toksyczną atmosferę. „Polityczni” nie pojmowali, dlaczego są osadzeni z „patologią”. Stefan Mękarski pisał w dzienniku: „Wegetujemy, wspaniale przeżywamy w luksusie najstraszliwszą wojnę w dziejach”. Rothesay nazwał „trupiarnią, z której ostatnio jednego oficera na tydzień wysyłają do szpitala wariatów”. Było też kilka samobójstw. Nie tylko wśród zesłanych, ale i tych, którzy dopiero mieli tam trafić.
Miejscowi Szkoci nie mogli zrozumieć, dlaczego Polacy grają w brydża, gdy ich koledzy z jednostek frontowych i żołnierze brytyjscy giną na wojnie. Władysław Dec w książce „Narwik i Falaise” wspomina: „– Czy wy jesteście podejrzani? – zapytała mnie pewna Szkotka z Glasgow, usiadłszy przy moim stoliku w kawiarni. – Mój ojciec mówił, że w Rothesay osadzeni są Polacy, którzy w Polsce... współpracowali z Niemcami”.
Subskrybuj:
Posty (Atom)