WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
niedziela, 31 lipca 2011
gdzieś w Rzplitej, w lipcu 2011
W Grzechyni bez zmian
Dzieckonmp, 27/07/2011Był wczesny ranek, kiedy po Grzechyni rozeszła się wieść o suspensie księdza Piotra Natanka. O decyzji Metropolity Krakowskiego gospodarz tego miejsca dowiedział się telefonicznie, od zaprzyjaźnionego księdza, który z kolei przeczytał informację zamieszczoną w Internecie.Zawiniła gorliwość gospodarza Grzechyni - nie złe uczynki. Tak przynajmniej twierdzą księża - przyjaciele księdza Piotra Natanka i inne osoby przebywające w Grzechyni. Kiedy zapytasz ich o zdanie na temat ostatnich wydarzeń, jedni powiedzą, że "księdza Piotra niszczy się za to, że jest autentyczny w tym co robi i w sposób bezkompromisowy mówi prawdę". - "Zadecydowała postawa Metropolity, który podlegał licznym naciskom, by coś zrobić z niepokornym kapłanem" - zripostują inni. Jedni i drudzy już zgodnie dodadzą, że tak naprawdę decyzja księdza Piotra Natanka o wypowiedzeniu posłuszeństwa swojemu biskupowi ma swoje określenie w psychologii: altruistyczna, to znaczy dla dobra innych.
Musicie od siebie wymagać
Grzechynia - mała miejscowość nieopodal Makowa Podhalańskiego. Kręte, górskie dróżki prowadzą do pustelni "Niepokalanów". O tym, że jest to miejsce poświęcone Bogu i umiłowaniu polskości świadczą widoczne z daleka znaki - liczne kapliczki, pomniki, ikony z tajemnicami różańcowymi, oraz olbrzymia biało-czerwona flaga zawieszona na drewnianej baszcie.
Sama pustelnia, to miejsce niezwykłe. Najpierw jest brama. Potem trawiasty dziedziniec z miejscem na grill, boisko do siatkówki i znów brama. Dalej liczne dwupiętrowe drewniane budynki uwieńczone basztami, opatrzone czerwonymi napisami na białym tle, odwołującymi się ku historii Polski, wartościom patriotycznym i umiłowaniu Boga. Widać, że tu kocha się i Boga i Ojczyznę. Ludzie, których tu przyjeżdżają też są niezwykli, bo - normalni. Przyjeżdżają z Polski i całego świata, bogaci i biedni, prości oraz intelektualiści, mieszkający na wsiach i w wielkich metropoliach. Wystarczy kilka godzin, by spotkać profesora jednego z uniwersytetów, bardzo znanego dziennikarza, grupę osób z Francji i z Austrii, pielgrzymkę z Kanady. I tak jest niemal każdego dnia. Przyjeżdżają z Włoch, Stanów Zjednoczonych.
Myliłby się więc ten, kto by zaklasyfikował działalność księdza Piotra Natanka, twórcę owej pustelni, jedynie do wąskiego grona "moherowych babć", czy rolników. Przybywających tutaj i wspierających księdza nie da się zamknąć w jakimkolwiek getcie. Kapłani z różnych stron świata, rodziny z maluchami, mnóstwo dzieci. Do tego liczne grupy młodzieży. Te ostatnie mogą zaskakiwać, bo po tak nagłośnionych w Internecie wypowiedziach (sprowadzonych jedynie do tekstów o paznokciach i żelu na włosach) mogłoby się wydawać, że młodzi ludzie winni omijać Grzechynię szerokim łukiem. A nie omijają - (jeszcze jeden argument dla tzw. nowoczesnych socjologów i pedagogów którym wydaje się, że młodzież jest szczęśliwa, jeśli może zakolczykować się od stóp do głów, wytatuować oraz ubrać, jak tylko jej to przyjdzie do głowy).
- Stawiając mocne wymagania młodym, na przekór modom i poprawnościom, ksiądz Piotr jest wiernym uczniem tego, który wzywał na Westerplatte w 1987 roku: "musicie od siebie wymagać, nawet jeżeli inni od was nie wymagają" - mówi krótko opiekun jednej z grup. Mała kaplica (pozwolenie na tabernakulum dał swego czasu sam Kardynał Stanisław Dziwisz, który był w Grzechyni i gorąco chwalił duszpasterskie zaangażowanie gospodarza) pęka w szwach. Przed wejściem plakat z wizerunkiem Jezusa, przedstawiający dwie grupy ludzi: modlących się w strojach bardziej pasujących do plaży niż do świątyni oraz ubranych w strój świąteczny. Plakat opatrzony jest napisem: "Przyjacielu, czyż nie zasługuję na szacunek?" Mieszkańcy, dzieci, młodzież i liczni goście z całego świata znają odpowiedź na to pytanie. Wszyscy, wszystko jedno starsi panowie czy młodzi chłopcy, odmawiając tradycyjne modlitwy (w oczekiwaniu na Mszę Świętą) ubrani są w eleganckie spodnie, takież koszule (przeważnie białe), obowiązkowe krawaty. Podobnie kobiety - żadnych spodni, wyłącznie suknie i długie spódnice. Po tak powszechnym widoku t - shirtów w świątyniach to musi wywierać wrażenie. Wrażenie wywiera także sama Msza. Nie trwa krótko, jak w zwyczajnych parafiach, przeciwnie - trzy, a nawet cztery godziny. Kazanie jest wielowątkowe, z dygresjami, cytatami. Części stałe liturgii przeplatane są specjalnym komentarzem, dłuższą chwilą adoracji, pieśnią. Na koniec Mszy długa procesja. O dziwo - nikt jednak nie wzdycha, nie marudzi, że długo. Słuchają. Śpiewają. Modlą się.
Natankowe rycerstwo Chrystusa
Po co ci ludzie tu przyjeżdżają? Czemu nie zostaną w swoich świątyniach? Czego nie daje im Kościół tam, gdzie żyją, że coś każe im gnać do tej podhalańskiej wioski? Czym przyciąga kapłan, tak wyszydzony przez media, atakowany przez duchownych i obłożony karami kościelnymi przez długoletniego sekretarza polskiego papieża? Licznie przybywający tu duchowni prawie bez wyjątku nie chcą się wypowiadać, co w obliczu decyzji Arcybiskupa Stanisława Dziwisza wydaje się zrozumiałe. (" Proszę pana, czy to coś zmieni? Czy odwróci od księdza Piotra suspensę ?") "Prawie", bo na wypowiedź daje się namówić jeden z księży. Prosi o anonimowość.- Co można powiedzieć o wspaniałym człowieku i księdzu, który właśnie wypowiedział posłuszeństwo swojemu przełożonemu? Że był świetnym kapłanem, że wszystko, co czynił, czynił dla Boga, Ojczyzny i innych ludzi nie myśląc o sobie ale zgrzeszył, bo nie potrafił sobie poradzić z niesprawiedliwością i zakłamaniem? Ludzie nie powinni księdza Piotra ostro osądzać, bo to dobry człowiek i kapłan, którego jedyną winą była gorliwość - tłumaczy. - Dziś brakuje ludzi, którzy jak ksiądz Piotr, wierząc w prawdę, mają odwagę ją mówić i nią żyć. Wielu katolików poszukując swej tożsamości powraca do tradycji - łacińskiej mszy, kultu świętych, sakramentaliów. Wielu (także - o dziwo - młodych) odmawia litanie, nosi różaniec, modli się nowennami, czy koronkami. Wielu szuka przewodników duchowych, którzy umieją jasno rozgraniczyć dobro i zło zaplątane w dzisiejszym świecie. Wielu czeka, aby ktoś pokazał im jak mają się zaangażować w obronie najważniejszych dla nich wartości. Skądś przecież bierze się te kilka tysięcy osób tworzących Natankowe Rycerstwo Chrystusa Króla, których charakterystycznym emblematem są czerwone płaszcze z orłem i twarzą Jezusa! Nie ma już chyba uroczystości, na której by ich nie było - nawet na pogrzebie abpa Życińskiego nie zabrakło przedstawicieli Rycerstwa. To nie są fanatycy, czy szaleńcy - to ludzie, którzy zapragnęli radykalnie i na serio dać siebie w walce, poprzez modlitwę i świadectwo. Skądś biorą się ci, którzy obiecują, że będą do Komunii św. przystępować wyłącznie na kolanach, jak ich przodkowie. Czynią to, aby dać innym katolikom czytelny sygnał - tu jest świętość, którą mam prawo uczcić. Skądś przyjeżdżają te dzieci, które rodzice w zaufaniu powierzają księdzu Natankowi na czas turnusów wakacyjnych. Czemu nie otrzymują wsparcia od swych pasterzy? Owszem, można odnieść wrażenie, że ksiądz Natanek świadomie i niejako na zimno przesadził z wieloma swoimi tezami, i do przesady wyakcentował pewne znaki czy gesty. Jak z polskich kościołów coraz bardziej znika poczucie sacrum, tak jego połowa kaplica jest obwieszona obrazami świętych. Jak powszechnie na Zachodzie przyjmuje się komunię do ręki, tak u niego trzeba iść metr na kolanach, aby przystąpić do tego sakramentu. Jak powszechnie księża odprawiają Mszę "sprawnie", czyli byle szybciej, tak on poniżej półtorej godziny nie zejdzie w dzień powszedni. Jak duchowni niemalże wstydzą się pokropień wodą święconą, czy używania kadzidła, tak u niego stoją baniaki z egzorcyzmowaną wodą, solą i oliwą. Że wygląda to momentami przaśnie i śmiesznie? A nie żałośniej wygląda katolicki ksiądz, który twierdzi, że nie będzie używał wody święconej, bo ktoś z pokropionych się obrazi? Natankowa przesada jest odpowiedzią na wkradający się do Kościoła i serca współczesnego człowieka olbrzymi brak czytelności i klarowności. Na powszechne, katolickie, odcięcie się od własnych korzeni, czemu próbuje przeciwdziałać obecny papież. Na zachowania tych duszpasterzy, którym łatwiej znaleźć wspólny język z wyznawcami odłamów chrześcijaństwa, czy nawet innych religii, aniżeli z braćmi należącymi do tego samego Kościoła. Na słowa hierarchów, którzy kompletnie zatracili tak charakterystyczną dla wielkich polskiego Kościoła umiejętność czytania w duszach ludzkich. Ludowa pobożność, którą wspiera ks. Natanek, była przecież naszą siłą, tak umiejętnie wykorzystaną przez Prymasa Tysiąclecia i Papieża Polaka. Dziś się z niej kpi i odkłada do lamusa historii. A przecież to nie tylko sztandary, feretrony i obrazy - to potężna moc zdolna poruszyć ludzkie serca ku zmianom! W sobie i dookoła siebie. Ksiądz Piotr Natanek wypowiedział posłuszeństwo swemu ordynariuszowi. Trudno powiedzieć, że jest to najbardziej roztropne wyjście z tej sytuacji. Ale trudno także powiedzieć, że roztropnie postąpił Kardynał Dziwisz (za którego ksiądz Natanek obiecał modlitwę i post), tak naprawdę nie podając przyczyn swej suwerennej decyzji. Papier jest cierpliwy i wszystko zniesie, a oskarżenie o szerzenie nauki wypaczającej przesłanie Kościoła może oznaczać wszystko. Jeśli nie będzie więcej świeckich, kapłanów, biskupów traktujących serio swoją wiarę i nie obawiających się wyznawać ją publicznie, w zgodzie z tradycją Kościoła i Narodu oraz dążących za wszelką cenę do prawdy - będzie więcej suspens, dekretów, nieposłuszeństw i rozdarć. I nie chodzi tu o straszenie kogokolwiek, lecz logiczną konsekwencję. Brak dóbr jakie potrzebują dusze ludzkie jest wystarczającym powodem. A przecież dobro dusz jest najważniejszym prawem Kościoła.
Na pytanie, czy o księdzu Natanku trzeba mówić wyłącznie w czasie przeszłym? - ksiądz zastanawia się tylko przez chwilę. - Z pewnością nie - odpowiada krótko.
Co widzą hierarchowie?
Długie lata ks. Piotr Natanek był głównie historykiem. Doktorat i habilitację zrobił na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Szlify naukowe zdobywał pod kierunkiem słynnego polskiego historyka ks. prof. Jerzego Myszora. Nie dał się jednak zamknąć w haśle "ksiądz profesor". Mimo wykładów na kilku uczelniach, zajęć z klerykami, prowadzenia seminarium naukowego znajdował czas na duszpasterstwo. Grupy modlitewne, Oaza, letnie turnusy dla dzieci i młodzieży w Grzechyni, publikacje, liczne rekolekcje. Nawet nieprzychylni ks. Piotrowi mówią, że gorliwości nie można mu odmówić.
Pierwszy moment, w którym ksiądz zaczął jeszcze radykalniej pojmować swoje powołanie wiązał się z wykładem monograficznym, jaki prowadził dla swoich studentów. Temat - Mowa Boga do Kościoła w XIX wieku. Mówił o wizjach św. Jana Bosko, o objawieniach św. Małgorzaty Alacoque, o Cudownym Medaliku. Zaczął także czytać pisma świątobliwych osób żyjących w czasach nam bliższych - Kundusi Siwiec, Zofii Nosko, Wandy Malczewskiej. Z grozą odkrywał jak wiele z zapowiadanych przez nie wydarzeń spełniło się w ciągu XX wieku. Pojawiały się pierwsze pytania. Wszystko nabrało tempa od współpracy z kościelną komisją przygotowująca proces beatyfikacyjny Rozalii Celakówny, krakowskiej służącej i pielęgniarki, współczesnej św. Siostrze Faustynie. Objawienia te są podstawą dla polskiego ruchu domagającego się uznania Chrystusa jako Króla Polski. Zapoznawszy się z pismami kandydatki na ołtarze, ksiądz Piotr zaczął głosić obecne w jej zapiskach treści, stając się jednym z filarów ruchu intronizacyjnego. Zobaczył, że Polska jest na krawędzi duchowej i moralnej, bo nie chce zgodzić się na prawa Chrystusa Króla. Że ta zgoda na działanie Boga, która miałaby przenikać życie społeczne i osobiste chrześcijańskiego skądinąd narodu nie jest nikomu na rękę - ani politykom, ani hierarchom, ani zwykłym wiernym, przygaszonym wszechobecnym konsumpcjonizmem i letniością swych duszpasterzy.
Gdy w 2007 roku, ksiądz Natanek wygłosił rekolekcje na temat intronizacji do grupy polskich parlamentarzystów, kuria krakowska zareagowała natychmiast. Upomnieniem kanonicznym. Rzekomo za upolitycznienie objawień Celakówny. Ale przecież wiara musi prowadzić do świadectwa w przestrzeni publicznej, także politycznej. Ksiądz Natanek nie owija w bawełnę. Góralski temperament, charyzma i krytycyzm do post-nowoczesności, także tej kościelnej, sprawiają, że jego słowa (mimo przejęzyczeń, naleciałości gwary, szybkiego formułowania myśli, swoistych związków frazeologicznych) porażają autentyzmem. W sytuacji, w której ludzie Kościoła zrywają z tradycyjnym nauczaniem, a dawne formy katolickiej pobożności są obśmiewane nawet przez wysokich rangą duchownych (przypomina się pewien arcybiskup, który całkiem niedawno zastanawiał się publicznie, czemu młodzi ludzie chodzą na łacińskie Msze, skoro trwają dwa razy dłużej niż te posoborowe), grzechyńska kaplica staje się enklawą duchową i miejscem, w którym można usłyszeć parę słów mocnej prawdy. Owszem, często wydaje się, że ksiądz Natanek staje na granicy kiczu, dewocji, czy fideizmu. Niektórzy, za kurią krakowską, powiedzą że ową granicę dawno przekroczył. Ale czyż pewnych granic nie przekraczają tacy kapłani, jak bp Tadeusz Pieronek, czy dowcipkujący o pomniku Chrystusa Króla z prezydenckim doradcą (czy będę się smażył w piekle, bo nie mówię o tym na kolanach? To będzie nas dwóch, jakoś sobie poradzimy - uśmiech) w TVN 24 ksiądz Kazimierz Sowa? Czy granic nie przekracza O. Jacek Prusak, jezuita, gdy publicznie opowiada się za szkolną seks-edukacją, lub nazywa obrońców krzyża z Krakowskiego Przedmieścia "opętanymi"? Czy ktoś wyciąga z ich wypowiedzi wnioski o charakterze prawym?
- Tak, jak młodzież w głębi siebie, nie chcąc potakiwaczy i ulepszaczy życia, szuka ludzi, którzy chcą stawiać wymagania, tak polscy katolicy potrzebują kapłanów, którzy nie będą celebrytami, nie ulegną modom, nie odwrócą się od tradycji, nie wykpią ludowej pobożności i mają odwagę mówić prawdę nawet - a może przede wszystkim - wielkim tego świata. Ta potrzeba umysłów i serc ludzkich jest faktem. Czy widzą ja hierarchowie? - pyta retorycznie ksiądz Piotr Natanek.
Z Grzechynii - Wojciech Sumliński, ksiądz GJ
źródło
APPENDIX.
http://www.skrzypczak.blog.interia.pl/?yearID=2011&monthID=6&dayID=0
13 czerwca 2011,
Klęska polskiej armii
Co oznacza słowo klęska dla wojskowego? To, czego żaden z nich nigdy by nie chciał doświadczyć. Wystarczy poczytać kilka książek z historii wojskowości.Tymczasem klęska nie jest obca naszemu Ministerstwu Obrony Narodowej.
Co to jest profesjonalizacja? Zagadka. To, co mówi MON, różni się od tego, co mówi i myśli wojsko. Odpowiedzi monowskich tub to przejaw służalczości, pozbawionej merytoryki, tworzonej z pominięciem opinii wojska. Bo kto ją bada? Za PRL często badano nastroje w armii, teraz nie ma takiego zwyczaju, gdyż decydenci uwierzyli w swoją nieomylność. A to ślepa uliczka…
I całe szczęście (w nieszczęściu). Bo następcy, można mieć nadzieję, wymiotą to towarzystwo, pomni tej „profesjonalnej” klęski.
Nie wyliczam wszystkich przegranych bitew. To zostawiam historykom. Natomiast warto zauważyć, skąd bierze się rzesza „młodych emerytów wojskowych”. To popularne hasło przy knuciu w sprawie emerytur mundurowych.
Odpowiedz jest prosta. Z rzekomej profesjonalizacji. Z likwidacji wielu jednostek. Z ciągłej restrukturyzacji. Z ciągłego procesu obniżania etatów, z ciągłego poniewierania kadrą pomiędzy odległymi garnizonami. Z ciągłego braku stabilności. Z ciągłego braku poczucia bezpieczeństwa dla rodzin. Z ciągłego braku poczucia troski o żołnierza. Młodzi ludzie widzą, co robi się z kontraktowymi, więc stracili zaufanie do MON.
Ktoś nad tym panuje? Na pewno nie szef Departamentu Kadr MON. Zatem kto? Ma on na imię Chaos. Choć ów urodził się w Sztabie Generalnym WP już w 2001 roku. Dlaczego? Przecież tzw. ustawa pragmatyczna „uleczyła wszystkie bolączki” armii - w opinii SG WP. To wymaga odrębnego badania. Są autorzy (winni), znani z nazwiska. A co ciekawe, wtedy byli decydentami ci, którzy o profesjonalizacji wyrażali się jak najgorzej. Chociażby gen. Cz. P. - jej pierwszy wówczas wróg. Reszta, w tym i ja, milczeliśmy. Dotkliwa klęska...
Dla nas wojskowych, byłych też, ważna jest zdolność bojowa polskich jednostek. A ta, poprzez dokonania „profesjonalizacji”, rysuje się w jak najczarniejszych kolorach. Po prostu, WP nie ma takiej zdolności. Bo średnio wykształcony oficer lub podoficer wie, że działonowego czołgu PT-91 nie wyszkoli się w ramach NSR. A obsługę wozu dowodzenia? Na to trzeba co najmniej roku intensywnego szkolenia w wymaganych tzw. ogniem reżimach i szkoleniach w centrach. Kto o tym pamięta? Wiem kto. Ci, którzy przeżyli letnie i zimowe poligony. Nie za biurkiem, ale w polu. Jedząc posiłek z żołnierskiego kotła, z menażki, nie z porcelany.
Młodzi żołnierze odchodzą z armii, mimo że nie uzyskali praw emerytalnych. Bo armia ich zlekceważyła. Za sprawą wojskowych polityków stają się przeciwnikami wojska.
Armia, choć kochana przez naród, jest niszczona za sprawą polityków-pacyfistów, nienawidzących wszystkiego, co kojarzy się z mundurem. Czy to działanie zamierzone? Teraz wiem, że tak..Gen. W. Skrzypczak
POpolsza, w lipcu 2010
"Chocholi taniec.
środa, 14 lipca 2010 9:25 http://bezogrodek.bloog.pl/id,6178870,title,Chocholi-taniec,index.html?ticaid=6cc21Bzowski zwołuje Kneset na 20 lipca godzina 14. 30 w Urzędzie Gminy.
Biedni posłańcy muszą się pocić nawet w wakacje. Spokój zaklóciła im konieczność
zaopiniowania uchwały Knesetu powiatowego dotycząca zmiany okręgow wyborczych .
Dotąd gminy Pcim, Lubień i Tokarnia stanowiły jeden okręg z 5- cioma mandatami,
teraz [ po zmianie] okręg stanowić mają tylko gminy Pcim i Tokarnia z 4 mandatami.
Przy okazji posłańcy podejmą parę innych uchwał wynikających z bieżącej pracy.
Zmiana okręgów spowoduje popsucie szyków ewentualnym kandydatom na posłańców
powiatowych zamierzających startować w jesiennych wyborach. Znów wybory i znów emocje.
Tym razem lokalne. I pomyśleć, że za rok wybory parlamentarne.
4 -ro mandatowy okręg Pcim- Tokarnia może być ciekawym doświadczeniem.
Lubień ma stanowić okręg z Wiśniową i Raciechowicami, też 4 mandaty.
Expcimianin przeżył wybory i jubileusz małżeństwa świętuje. Tak trzeba.
Polityka[ czytaj sprawy publiczne] nie może nam przesłonić spraw prywatnych.
I dobrze jak umiemy to pogodzić. Szczególnie wakacje , okres urlopowy powinny nastrajać prorodzinnie.
Ja też ze swoją Nelly odbyłem pielgrzymkę na Jasną Górę [ jeszcze przed wyborami ]
i Bozia wysłuchał przynajmniej jednej z naszych intencji.
Teraz Nelly z trójką najmłodszych synów praży się na plażach Bałtyku, a ja zatrzymany
sprawami zawodowymi w domu, mam czas na bloga kuknąć i dobytku przypilnować.
Wczoraj podobnie, jak Ex 24- lecie ślubu ,"oblewałem" kolejnego magistra w rodzinie.
Syn Olgierd obronił pracę magisterską w AGH. Mimo propozycji pozostania na uczelni
wybrał dalsze studia w Paryżu. Od 1 września jako stypendysta rządu francuskiego
rozpocznie roczne studia z zakresu energii nuklearnej na Uniwersite Paris- Sud zgodnie
z kierunkiem studiów i tematem pracy magisterskiej[ o reaktorach jądrowych ogólnie mówiąc].
Studia o tyle ciekawe, że w II semestrze będzie miał szereg praktyk, a francuska energetyka
jądrowa stoi na wysokim poziomie. Teraz doskonali angielski, bo to w tym języku będą wykłady.
Wybaczcie nieskromność, ale skoro Ex o ślubie, to..
I niech to będzie zachętą dla młodych czytelników , a także radościa dla tych ,
co przyczyniali się do naszej transformacji ustrojowej i mogą być zadowoleni z III RP.
Skończmy z IV. Zresztą sam PREZES rzekomo z tego hasła zrezygnował.
A Ziobro wzorem mego syna winien uczyc się angielskiego i pracować w Brukseli dla Polski,
a nie wywoływac kolejnych burd, tym razem o krzyż. Kiedy ten chocholi taniec
[ katastrofa smolenska , krzyż pod Pałacem, mistyka siana przez polityków PiS-u ,
Radio Maryja, Solidarnych 2010, propisowskich publicystów etc.] się skończy. Wydaje się,
że po przegranych przez PiS wyborach prezydenckich wybucha z nowym natężeniem
[ wypowiedzi Brudzińskiego , list Ziobry, wywiady Kaczyńskiego].
Boże , kiedy Ci ludzie w drodze do władzy, przestaną grać na najniższych instynktach.
Kto przetnie ten chocholi taniec?. Jakżeś to jest paskudne ,nieuczciwe i szkodliwe dla Polski,
która ponoć miała być najważniejsza. Środek lata , a kolejna kampania trwa.
A katastrofę smoleńską trzeba wyjaśnić dokładnie ze szczegółami. Każdy polski obywatel ma prawo
poznać prawdę, bo zginął tam m. in. polski PREZYDENT.
Mniej słońca życzę. Mniej nie znaczy wcale.
Biedni posłańcy muszą się pocić nawet w wakacje. Spokój zaklóciła im konieczność
zaopiniowania uchwały Knesetu powiatowego dotycząca zmiany okręgow wyborczych .
Dotąd gminy Pcim, Lubień i Tokarnia stanowiły jeden okręg z 5- cioma mandatami,
teraz [ po zmianie] okręg stanowić mają tylko gminy Pcim i Tokarnia z 4 mandatami.
Przy okazji posłańcy podejmą parę innych uchwał wynikających z bieżącej pracy.
Zmiana okręgów spowoduje popsucie szyków ewentualnym kandydatom na posłańców
powiatowych zamierzających startować w jesiennych wyborach. Znów wybory i znów emocje.
Tym razem lokalne. I pomyśleć, że za rok wybory parlamentarne.
4 -ro mandatowy okręg Pcim- Tokarnia może być ciekawym doświadczeniem.
Lubień ma stanowić okręg z Wiśniową i Raciechowicami, też 4 mandaty.
Expcimianin przeżył wybory i jubileusz małżeństwa świętuje. Tak trzeba.
Polityka[ czytaj sprawy publiczne] nie może nam przesłonić spraw prywatnych.
I dobrze jak umiemy to pogodzić. Szczególnie wakacje , okres urlopowy powinny nastrajać prorodzinnie.
Ja też ze swoją Nelly odbyłem pielgrzymkę na Jasną Górę [ jeszcze przed wyborami ]
i Bozia wysłuchał przynajmniej jednej z naszych intencji.
Teraz Nelly z trójką najmłodszych synów praży się na plażach Bałtyku, a ja zatrzymany
sprawami zawodowymi w domu, mam czas na bloga kuknąć i dobytku przypilnować.
Wczoraj podobnie, jak Ex 24- lecie ślubu ,"oblewałem" kolejnego magistra w rodzinie.
Syn Olgierd obronił pracę magisterską w AGH. Mimo propozycji pozostania na uczelni
wybrał dalsze studia w Paryżu. Od 1 września jako stypendysta rządu francuskiego
rozpocznie roczne studia z zakresu energii nuklearnej na Uniwersite Paris- Sud zgodnie
z kierunkiem studiów i tematem pracy magisterskiej[ o reaktorach jądrowych ogólnie mówiąc].
Studia o tyle ciekawe, że w II semestrze będzie miał szereg praktyk, a francuska energetyka
jądrowa stoi na wysokim poziomie. Teraz doskonali angielski, bo to w tym języku będą wykłady.
Wybaczcie nieskromność, ale skoro Ex o ślubie, to..
I niech to będzie zachętą dla młodych czytelników , a także radościa dla tych ,
co przyczyniali się do naszej transformacji ustrojowej i mogą być zadowoleni z III RP.
Skończmy z IV. Zresztą sam PREZES rzekomo z tego hasła zrezygnował.
A Ziobro wzorem mego syna winien uczyc się angielskiego i pracować w Brukseli dla Polski,
a nie wywoływac kolejnych burd, tym razem o krzyż. Kiedy ten chocholi taniec
[ katastrofa smolenska , krzyż pod Pałacem, mistyka siana przez polityków PiS-u ,
Radio Maryja, Solidarnych 2010, propisowskich publicystów etc.] się skończy. Wydaje się,
że po przegranych przez PiS wyborach prezydenckich wybucha z nowym natężeniem
[ wypowiedzi Brudzińskiego , list Ziobry, wywiady Kaczyńskiego].
Boże , kiedy Ci ludzie w drodze do władzy, przestaną grać na najniższych instynktach.
Kto przetnie ten chocholi taniec?. Jakżeś to jest paskudne ,nieuczciwe i szkodliwe dla Polski,
która ponoć miała być najważniejsza. Środek lata , a kolejna kampania trwa.
A katastrofę smoleńską trzeba wyjaśnić dokładnie ze szczegółami. Każdy polski obywatel ma prawo
poznać prawdę, bo zginął tam m. in. polski PREZYDENT.
Mniej słońca życzę. Mniej nie znaczy wcale.
Trackback: http://bloog.pl/id,6178870,trackback
Komentarze do wpisu
Skocz do komentarzy- dodano: 21 lipca 2010 14:24 Idź do Tereni ona Cie pocieszy.autor Leo
- dodano: 16 lipca 2010 23:02 No i robi się w gminie gorąco uffffff...oj robi. Marek poradź!autor daniel
- dodano: 16 lipca 2010 9:09 A mnie żona opuściła, co mam robić. Poradźcie!!!!!!!autor daniel
- dodano: 16 lipca 2010 8:50 Z miłości do żony Cimci Rimci Cim zrezygnował ze stanowiska sekretarza..i tak się zdarza, złośliwi mówią , że raczej z miłości do PiS-u, bo jako sekretarz nie mógł należeć, a teraz może...może z kandydowania do powiatu też zrezygnuje...Pajka się ucieszy. Koledzy rządzą , może przebierać....tylko w Leaderze mocno tkwi...a wygląd i postawa taka , jaką opisała Joanna od Aniołów..choć do 4o- stki jeszcze trochę.autor cynik
- dodano: 15 lipca 2010 23:21 To napisz swoje nazwisko !!!Pajacu.autor nowyblog: duży_Polak
- dodano: 15 lipca 2010 21:07 Udzielę korpetycji - z reakcji jądrowych- dla znudzonych małżeństw .autor Społecznik
- dodano: 15 lipca 2010 17:52 mnie nikt nie chce co mam zrobić?Panie andrzeju poprosze o korepetycjeautor mariola
- dodano: 15 lipca 2010 16:52 GRATULUJĘ SYNA, JEST SIĘ Z CZEGO CIESZYĆ.autor DORA
- dodano: 15 lipca 2010 16:18 KOLEJNY OPENNHEIMER.Była Hiroszima teroz bedzie Pcimautor EISTEIN
- dodano: 15 lipca 2010 16:12 jak wychowac-jak uczyc- jak zyc w zgodzie-i czy wolno klapsa dac.panie Andrzeju jak pan wychowal swoje dziadki,jaka metode Pan obral-czy rzeczywiscie przedstawia Pan ten sam obraz wychowania ktory jest w ustawie anty klapsowej.Pozdrowienia dla rodzinkiautor Klaps
- dodano: 15 lipca 2010 10:17 Co mam zrobic...nie mam dzieci a chce miec -a zonę wiecznie boli głowa.Pomozcieautor Jan
- dodano: 15 lipca 2010 10:12 A propo wychowania-skoro padają tu prywtno-rodzinne wynaturzenia- to może i blog powinien zmienić swą formułę.Polityka w waszym wykonaniu-co jest oczywiście powszechne -jest nudna. A najgorsze jest to, gdy wszyscy mądralińscy przekrzykują się w swoich pseudo-politycznych racjach.Proponuję by pisać o swych problemach rodzinnych. Radzić sie- tak wielu tu zacnych komentatorów. Na tym poletku może więcej okażą rozumu i życiowego polotu.A zatem-Mam 32 lata. Zamężna od 10 lat. Mój mąż -z potęzną nadwagą- 40 -latek, miłościk piłki nożnej i piwa. W wolnych chwilach pracuje na utrzymanie rodziny. I co zauważyłam jeszcze- jest tak mądry jak Ci wszyscy, którzy uprawiją tu swą propagandę. Oczywiście najmądrzejszy gdy w oczy nie patrzy -Najmądrzejszy tylko przy mnie. A jak co do czego- to Gall Anonim......Jak mniemam wszyscy jesteście tak jak on więc i macie doświadczenia ze Swymi żonami-stąd moje pytanie- jak długo jeszcze wytrzymam?.Ps Pozazdrościc Synaautor Joanna od Aniołów
- dodano: 15 lipca 2010 10:00 A ja wczoraj pokłóciłem się z żoną.Jak to zwykle bywa o pierdołę.Awantura była straszna ale dzięki Bogu mój Syn rozładował napięcie mówiąc- mam poprawkę z matury-cicho-muszę się uczyć....Ach Panie Andrzeju jakże zazdroszcze Panu Olgierda!autor Ojciec
- dodano: 15 lipca 2010 9:27 ZIOBRO DO ROBOTY, CZEMU BABKI W ŁUPOLANDZIE TAKIEGO LESERA WYBRAŁY , DRUGI POSEŁ JABŁKO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Tym razem bezkonkurencyjnie wygrał europoseł PO Jacek Saryusz-Wolski, który dwa lata temu zajął drugie miejsce. Zdaniem jury jest uniwersalny - równie dobrze zajmuje się polityką zagraniczną, jak i energetyczną, oraz doświadczony - od ponad 40 lat zajmuje się Unią Europejską, najpierw naukowo, potem jako negocjator, wreszcie jako eurodeputowany. Nie mniej istotne są jego cechy charakteru - pisze "Rzeczpospolita". Nie wszyscy go lubią, ale wszyscy się z nim liczą. Na jego widok znany niemiecki polityk Elmar Brok mówi "der Polnisch tank". To wyraz najwyższego uznania w ustach doświadczonego eurodeputowanego. Drugie miejsce zajęła była komisarz unijna Danuta Hübner, która startowała z list PO. Trzeci jest Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie PiS. Zwycięzców trudno uznać za typowych działaczy partyjnych. To raczej specjaliści od polityki międzynarodowej, którzy zostali wystawieni w wyborach przez partie - czytamy w "Rzeczpospolitej". Na dalszych miejscach znaleźli się Sidonia Jędrzejewska (PO), Jan Olbrycht (PO) i Konrad Szymański (PiS). Osoby znane z polityki krajowej znajdują się na końcu zestawienia. Ostatnie miejsca zajęli Michał Kamiński i Adam Bielan z PiS, Sławomir Nitras z PO oraz Zbigniew Ziobro, Tadeusz Cymański, Jacek Kurski (wszyscy PiS).autor oburzony
- dodano: 14 lipca 2010 16:05 Co może społeczeństwu zaproponować PIS po przegranych wyborach? NIC!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I dlatego szuka tematów ,które mogą podzielić nasze społeczeństwo bardziej bo jest jeszcze dobrze a ma być jak w Irlandii . Mamy zacząć skakać sobie do gardeł tylko po to aby przegrany Kłamczyński zbierał następnych fanatyków do walki z tymi ,którzy mają inne zdanie niż on i jego giermkowie. I tu jest w tym postępowaniu potwierdzenie tego co mówiło wiele osób ( ja też jestem tego zdania) ,że Kłamczyński na czas wyborów przybrał maskę barana ( bo to nie owieczka -nie ta płeć) i wielu mu uwierzyło . Teraz oprócz Wawelu chciałby zawładnąć Krakowskim Przedmieściem . Ciszej nad tą trumną apelował PIS przy dyskusji na temat miejsca pochówku Prezydenta a teraz sam rozpoczyna głupią wojnę. Kaczyński-Kłamca zaprzeczał ,że to on nie decydował o miejscu pochówku i znowu kłamstwo !!!!!!!!!!! A oto dowody - linki do stron Prezydenta RP: http://www.prezydent.pl/aktualnosci/katastrofa-samolotu/art,27,jacek-sasin-decyzja-o-miejscu-pochowku-nalezy-do-rodziny.html http://www.prezydent.pl/aktualnosci/katastrofa-samolotu/art,34,pogrzeb-pary-prezydenckiej.html I KOMU WIERZYĆ ? KŁAMCZYŃSKIEMU CZY KARD. DZIWISZOWI? Nie dajmy się zwariować. Czy w kraju nie może być trochę spokojniej? Czy zawsze ma trwać wojna polsko-polska? bo tak sobie ubzdurał największy przegrany tego kraju. Komu jest potrzebny Kaczyński? Nikomu. Poza mediami. Nikt nie potrzebuje przegranego faceta, który od wielu lat wykazuje nieudolność polityczną na poziomie równym bynajmniej nie talentom politycznym, nie inteligencji, nie wiedzy a zwyczajnej, prymitywnej, tępej agresji i awanturnictwa. Tylko dziennikarze potrzebują by „coś się działo”, potrzebują emocji, furii, spektaklów nienawiści, tryskającej z oczu wściekłości, słów zjadliwych a kłamliwych wywrzskiwanych lub cedzonych z mściwą satysfakcją. Potrzebują klauna, który rozrusza im publikę. Kaczyński doskonale się do takiej roli nadaje. Ze swoim nadęciem i zadęciem, komicznym poczuciem własnej wyjątkowości, której poza nim nikt nie zauważa, nawet jego najwierniejsi totumfaccy. Z tym prześmiesznym noszeniem samego siebie na rękach w przekonaniu, że niesie skarb największy.autor Mały_Polak "
Subskrybuj:
Posty (Atom)