o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

niedziela, 20 maja 2012

... może ( ) o odwadze


Siostry zakonne większą mają odwagę od księży.  W  PO  POLSZY

Tagi:

Szyderczy śmiech, przekleństwa i publiczne upokorzenia. Z tym na co dzień spotykają się siostry zakonne. Mało tego, ostatnimi czasy takie zachowania przybierają na sile. Szczególnie w miastach.
Siostry dość niechętnie rozmawiają o takich wydarzeniach. Trudno się dziwić. Niejednokrotnie w trakcie opowieści płyną łzy.
Ociekałam śliną
To było w centrum Krakowa. Stałam na przystanku. Z tyłu podjechał autobus, słyszałam śmiechy, wyzwiska, ktoś krzyknął: „Który celniej?!” Nie reagowałam, co miałam zrobić? Zaraz odjechali. Wtedy podeszła do mnie jakaś pani: „Siostro, jest siostra cała popluta” – powiedziała. Odwróciłam głowę, próbując zbadać swój tył. To, co zobaczyłam było straszne. Cały welon i cały habit z tyłu ociekały śliną. Nie miałam pojęcia, co mam zrobić. Nikt mi nie pomógł, nikt nie zareagował. Bardzo płakałam. Jechałam taka do domu, przez całe miasto. W tramwaju wszyscy się na mnie patrzyli. To było ogromne upokorzenie.

Zrzucił mi welon

Byłam w sklepie. Kucnęłam, by obejrzeć coś na dolnej półce. Przechodziła grupka młodych chłopców. I nagle jeden z nich podbiegł do mnie i z wielką agresją zrzucił mi welon. Wszyscy zaczęli się śmiać i uciekli. A ja? Podniosłam go i założyłam z powrotem. Czułam się okropnie. To było jak obnażenie mojej godności, mojej kobiecości.

Pingwiny, wynocha!

Tłok na przystanku. Kiedy przyjechał autobus wszyscy zaczęli się pchać, a na dodatek nie otwarła się jedna połowa drzwi. Wtem jakiś pan stanął przy drzwiach i krzyknął, że panie wchodzą pierwsze. I weszły. Ja, jako ostatnia pani, stawiałam już krok na schodku, kiedy ten sam człowiek chwycił mnie z tyłu za habit i wypchnął, mówiąc, że pingwiny, mają się stąd wynieść. Do autobusu wsiadłam jako ostatnia. Próbowałam się jakoś trzymać, modliłam się za niego. W końcu jednak nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Było mi tak strasznie przykro! A najgorsze, że nikt nie odezwał się nawet słowem.

Wy lenie i nieroby

Zabrałam samotną, starszą panią na wycieczkę do miejsc w  K r a k o w i e, w których się wychowała. Tak bardzo się cieszyła. Na koniec poszłyśmy do jednej z galerii na zakupy i lody. Stałyśmy w kolejce, a ja trzymałam kilka toreb z zakupami. Nagle odezwała się jakaś kobieta: „Ty zakonnico! Za nasze pieniądze sobie robisz prezenty! Wy jesteście lenie, nieroby, wszystko za nasze pieniądze!” – krzyczała. Wszyscy to słyszeli i wszyscy wiedzieli, że to o mnie. Ja zaniemówiłam. Ona miała w oczach wielką nienawiść. Nie wiedziałam, co robić. To był środek dnia i centrum miasta, a czułam się zupełnie sama.

Być znakiem sprzeciwu

Siostry zakonne, poprzez strój, odznaczają się w każdym otoczeniu. – Problem chyba rzeczywiście tkwi w habicie – mówi jedna z rozmówczyń. – Jesteśmy znakiem sprzeciwu wobec świata. Żyjemy tak, jak rzekomo dziś żyć się nie da: w czystości i ubóstwie. Ktoś, kto nie jest w zgodzie ze sobą i swoimi przekonaniami staje się wobec nas agresywny. – Może chodzi także o to – dodaje inna z sióstr – że w mediach mówi się głośno o jednostkach, które coś zawalają, a potem ludzie myślą, że wszystkie takie jesteśmy.
Czy to jednak usprawiedliwia obcesowe i grubiańskie zaczepki? W świecie, w którym trąbi się o prawach człowieka i toczy procesy za naruszenie godności, można spokojnie patrzeć na grupę wyrostków plujących na zakonnicę. Można nie reagować, gdy agresywnie podważa się godność kobiety tylko dlatego, że jest w habicie. I można spokojnie przeczytać ten artykuł.
A co na to siostry? – Czujemy się podobne do Jezusa. On też był poniżany. I modlimy się za tych wszystkich ludzi. O przemianę ich serca – mówią.
-------------------------------------------------------------------------------------------

Może siostrom warto jak i księżom podczas wyjścia z murów klasztoru  ubierać się po świecku?

APPENDIX.

Klarcia 

19.05.2012 10:53

"W świecie, w którym trąbi się o prawach człowieka i toczy procesy za naruszenie godności, można spokojnie patrzeć na grupę wyrostków plujących na zakonnicę. Można nie reagować, gdy agresywnie podważa się godność kobiety tylko dlatego, że jest w habicie."
1. W Polsce nastąpiło totalne zdziczenie obyczajów, nie tylko zakonnice są atakowane i nie tylko im nikt nie pospieszy z pomocą.
Przypomnę tutaj o przypadku, gdy w biały dzień, w obecności wielu osób zamordowano policjanta - nikt nie zareagował, ludzie się po prostu boją bandytów.
2. Zastanawiam się, jak to jest, że w Niemczech możemy czuć się w miejscach publicznych bezpiecznie? W razie napadu - rzadko, ale bywają - policja przyjedzie w ciągu kilku minut, bo ktoś zawsze ją wezwie.
Byłam świadkiem awantury w tramwaju - jacyś nie Niemcy, chyba muzułmanie straszliwie na siebie krzyczeli, jeden wyjął nóż. Klarcia krzyknęła do motorniczego żeby zatrzymał tramwaj i zablokował drzwi, a następnie sięgnęła po komórkę i zadzwoniła na policję - w ciągu niecałych 2 min. podjechał samochód z ochroną tramwajów, a za następne 3 min. była już policja. Gościu w międzyczasie nóż schował i obaj siedzieli cichutko jak trusie.
Policja zabrała ich ze sobą i pojechaliśmy dalej.
Nie było do tej pory sytuacji, żeby zakonnica spotkała się z wulgarnym zachowaniem, wręcz przeciwnie, habit budzi zaufanie i w razie potrzeby każdy - również muzułmanie - przyjdzie jej z pomocą.

piątek, 18 maja 2012

euro im."berlinki"


Euro2012 czas zacząć

Z związku ze zbliżającymi się mistrzostwami Europy w piłce nożnej Euro2012 mnożą się  narzekania że wszystko jest źle i że impreza nie ma żadnych pozytywnych stron. Niektórzy nawet stracili głowę do tego stopnia że w przeddzień imprezy nawołują do popełnienia grupowego finansowego harakiri w postaci bojkotu Ukrainy, w końcu partnera we wspólnym biznesie.
Długo by się rozwodzić czy mądrze było wybierać sobie takiego akurat partnera z którym się potem poszło do łóżka. Skoro jednak raz już się w nim jest to trzeba zmysły postradać aby strzelać sobie w stopę rozważając bojkot wspólnej imprezy. Jest rzeczą zrozumiałą że nie skazani jeszcze aferzyści i aferzystki wszystkich krajów łączą się w obronie jednej z nich już prawomocnie skazanej, ale biznes jest biznesem i  mamy w nim sporą stawkę. Nawet jak biznes okaże się klapą, w co zresztą trudno wątpić, to każde ograniczenie tej straty jest również cenne. Ci którzy podnoszą sponsorowany z zagranicy jazgot o bojkocie w przededniu otwarcia imprezy najwyraźniej nie rozumieją że każdy cień rzucony na Ukrainę teraz oznacza jedynie odstraszenie większych rzesz płacących kibiców od całej imprezy i w rezultacie własną stratę ekonomiczną,   nie mówiąc już o stracie wizerunku. Nie ma natomiast żadnych przeciw wskazań„ aby międzynarodówka nie skazanych jeszcze aferzystów swój bojkot Ukrainy  rozpoczęła zaraz po finale w Kijowie.
Nie można też zbytnio narzekać że dla Polski Euro2012 nie ma żadnych pozytywnych stron, bo przecież tak nie jest. Niewątpliwie pozytywną stroną jest na przykład ukazanie czarno na białym kiepskiej jakości państwa i jego niedowładu organizacyjnego. Jest to cenne ponieważ często umyka to z pola widzenia pod naporem rządowej propagandy sukcesu, nie gorszej niż gierkowska. Mimo wszystkiego za – od nieograniczonych środków z EU na autostrady i koleje po świetny pretekst do ich wydania w postaci organizacji wielkiej paneuropejskiej imprezy – państwo nie potrafiło zmobilizować się i zrobić choć jedną porządną autostradę od granicy do stolicy. Nie gotowy kluczowy odcinek między Łodzią a Warszawą jest po prostu smutnym świadectwem stanu państwa którego nie stać nie tylko na symboliczne chociaż wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych, ale które w dodatku nagradza za to grabarczyków  polskich autostrad fuchami w sejmie.
Narzekanie na budowę stadionów na Euro2012, każdy o stopniu użyteczności równej piramidom egipskim,  i przekręty z tym związane,  można sobie darować. O to w końcu chodziło od początku, to było wkalkulowane,  poza tym stało się, było, minęło. Po rozegraniu trzech słynnych meczów stadion narodowy ponownie popadnie w ruinę i dopiero powracający tam po 10 latach handlarze nadadzą mu dawnego życia i dawnego biznesowego wigoru. Przechrzczą go też pewnie z tej okazji z powrotem na stadion Dziesięciolecia…
O ile jednak budowa stadionów była rodzajem koniecznej opłaty na organizację imprezy o tyle sama impreza miała być pretekstem i katalizatorem do gruntownego unowocześnienia i rozwoju infrastruktury komunikacyjnej kraju. Na definitywne dobicie tym samym do Europy i  na stworzenie czegoś co pozostanie. To nie zawsze jest celem takich imprez.  Najczęściej bywa nim  po prostu zarabianie na istniejącej infrastrukturze i szeroko pojęta promocja kraju. Tak było w  łącznie organizowanych mistrzostwach Euro2000 (Holandia i Belgia) czy Euro2008 (Szwajcaria i Austria),  z okazji których nie  była konieczna budowa ani jednego kilometra dodatkowej autostrady. No ale z tych czy innych przyczyn byliśmy w lesie i oto nadarzyła się szansa. Tymczasem za miesiąc z hakiem będzie już po imprezie i po szansie,   i dalej będziemy w lesie. To czego nie zrobiono w euforii przed imprezą i przy pełnej kasie zrobić w kacu po-imprezowej recesji, przy pustej kasie i przy zaciskaniu pasa będzie znacznie trudniej.
Tutaj klapa jest szczególnie widoczna i nic tego nie zmieni. Tak cię opisują jak cię widzą. A tak cię widzą jak do ciebie wjeżdżają. Wjeżdżając objazdami po kartofliskach a nie nową, lśniącą autostradą od A do B, szanse są małe aby pierwsze wrażenie było pozytywne. Zamiast meczów Euro2012 rozrzuconych po całym kraju i planów autostradowych ponad zdolności organizacyjne państwa prawdopodobnie rozsądniejszy był plan mniej ambitny ale za to wykonalny. Skupienie się mianowicie na tych miastach które były już połączone nitką autostrady między sobą bądź które w planie absolutnego minimum mogły z rozsądną pewnością zostać połączone. W końcu rozgrywki grupowe zorganizowane są parami miast między którymi przepływ kibiców jest znaczny. Niech Ukraina stara się o własne autostrady na Euro2012, i nic nam do tego. Ale niech przynajmniej do naszych miast będzie można dojechać prosto, wygodnie i w odpowiednim standardzie, nowiutką i równą jak stół autostradą, z szykownym gościńcem czy knajpą od czasu do czasu. Jak cię widzą tak cię piszą… Na wszelki wypadek nie od rzeczy byłoby też rozgrywki zaplanować w miastach dostępnych z sieci autostrad niemieckich: Szczecin, Wrocław, Katowice, Kraków. Że Szczecin nie łączy się z resztą autostradą? Cóż, jak go panowie Tusk z Grabarczykiem nie potrafili połączyć to przynajmniej jest jeszcze wariant awaryjny przez Berlin i Drezno… ;-).
Na listę miast organizatorów nie weszłaby w takim układzie stolica, wprawdzie coraz bardziej światowa i z niezłym lotniskiem ale ciągle zbyt trudna do dostania się z granicy przyzwoitą autostradą. Nie dostałoby też piłkarskiej fuchy leżące na autostradowych peryferiach miasto „prezydenta z Gdańska”, którego jedyną szansą na przyzwoitą autostradę do stolicy pozostaje chyba tylko restytucja berlinki… ;-)