WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
piątek, 25 maja 2012
nieEUszanowani.pl * soc'szczęście wsi S o c e
DjFunkyKoval - Dług publiczny przez Tomek303pl
WSTĘP.
Soce. Cała wieś b ę d z i e zabytkiem
Dodano: 18 maja 2012, 10:00 Autor: Urszula Ludwiczak, Urszula.Ludwiczak@mediaregionalne.pl, tel. 85 748 74 61
Nam to już wszystko jedno - komentują wpis do rejestru najstarsi mieszkańcy Soców. - Ale martwią się
ci młodzi, co chcą inwestować. (fot. Andrzej Zgiet)
ci młodzi, co chcą inwestować. (fot. Andrzej Zgiet)
To pierwszy taki przypadek od 20 lat. Wieś Soce w gminie Narew została wpisana do rejestru zabytków. Chroniony będzie przede wszystkim unikalny układ miejscowości. Nie pomogły sprzeciwy większości mieszkańców Soców. Podlaski WojewódzkiKonserwator Zabytków podjął z urzędu decyzję, że miejscowość trzeba chronić i wpisał wioskę do rejestru zabytków. Mieszkańcy mogą się jeszcze odwoływać, ale czy ich głos będzie wzięty pod uwagę przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego, nie wiadomo. Polsat Interwencja Archiwum
Koniec sielanki. Wieś zabytkiem
Lokalni urzędnicy zakłócili sielskie życie mieszkańców wsi Soce na Podlasiu. Miejscowość jest tak stara, że konserwator chce ją wpisać do rejestru zabytków. Ludzie protestują. Nie wiedza, czy będą mogli nadal uprawiać ziemię, używać ciężkiego sprzętu rolniczego i czy do wymiany sztachety w płocie potrzebna będzie zgoda urzędnika.
- Ludzie przeżyli pierwszą wojnę światową, okupację sowiecką, niemiecką, przeżyli jakoś komunizm, a teraz demokracja nas wykończy – mówi jeden z mieszkańców wsi Soce.
W zgodzie z naturą i rytmem zmieniających się pór roku - tak mieszkańcy wsi Soce na Podlasiu żyli od pokoleń. Naturalny rytm miejscowości zakłóciła wiadomość z października ubiegłego roku. O tym, że wioska ma być wpisana do rejestru zabytków.
- Nie wiemy, co mamy dalej robić, jak dalej żyć na wiosce. Nie wiem, co będzie, chaos – mówi Irena Rajewska, mieszkanka wsi Soce.
- To mi wcale się nie podoba. Czy jakaś sztacheta, czy co, to ja będę musiał jechać i prosić o zgodę? Toż to chory pomysł jakiś – dodaje Anatol Grygoruk, mieszkaniec wsi Soce.
Emocje są tym większe, że o planach konserwatora mieszkańcy dowiedzieli się z … oficjalnego urzędowego obwieszczenia. Od października ubiegłego roku zorganizowano tylko jedno spotkanie z mieszkańcami. Teraz plotka goni plotkę.
- Tyle lat ludzie mieszkali w wiosce, można było jeździć traktorami i krowy ganiać, czym kto chciał. A teraz ani krów, ani kurek, ani traktorami jeździć po wiosce. To jak mają ludzie żyć na wiosce? Po co ta wioska? – zastanawia się Irena Rajewska, mieszkanka wsi.
- Spotkanie z mieszkańcami było burzliwe, denerwowali się, nie dali sobie nic wytłumaczyć, nawet obrażano mnie – opowiada Zofia Cybulko, zastępca Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Białymstoku.
- Nikt z nas, także ja jako sołtys sprawujący pierwszą kadencję, nie znał procedur . Zdobywając informację opierałam się na pobliskiej Trześciance. Osoba zmieniająca płot poinformowała mnie dokładnie, jak wygląda procedura wystąpienia do konserwatora, że to trwa miesiąc i że żadnych problemów nie było – mówi Lidia Długołęcka, sołtys wsi Soce.
Konserwator zabytków uspokaja. Rolnicy będą mogli nadal uprawiać ziemię, wypasać krowy i używać maszyn rolniczych, bo konserwator ma chronić jedynie historyczną zabudowę i układ miejscowości. Pozwolenia będą potrzebne na przebudowę domu czy zagrody. Nie będą - na proste prace, takie jak remont płotu.
- Proszę zapytać mieszkańców wsi Trześcianka, czy się czują jak w skansenie. Od 1983 lub 1984 roku mieszkają we wsi zabytkowej. Czy się czują jak w skansenie? Proszę zapytać – mówi Zofia Cybulko, zastępca Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Białymstoku.
- Wycięcie każdego drzewa wymaga decyzji konserwatora zabytków, czyli pozwolenia na wycięcie. Mamy przykład drzewa, o których wycięcie walczę już od zeszłego lata – mówi Joanna Szafrańska, radna gminy Narew i mieszkanka zabytkowej Trześcianki.
Jeżeli Soce znajdą się w rejestrze zabytków, pozwolenie na przebudowę domu czy zagrody, a także wycięcie drzewa będzie kosztowało ponad sto złotych. Nie licząc czasu poświęconego na dojazdy do gminy po kopie map i do Białegostoku po pozwolenie konserwatora.*
* skrót materiału
Reporterka: Marta Terlikowskakowska@polsat.com.pl
SOCE
Wieś Soce jest to dawna - Wwieś starostwa bielskiego. Nazwa wsi wiąże się z pewnym podaniem. Otóż, kiedy w te strony przybyli pierwsi osadnicy, napotkali tu niewielkie źródełko, sączącą się z ziemi wodę. Założoną w tym miejscu osadę nazwali Soce – od socenia, czyli sączenia. Jest to miejscowość położona w zachodniej części Gminy Narew; zamieszkuje ją sporo, bo ponad 110 osób. W Socach, podobnie jak w pozostałych wsiach Gminy większość mieszkańców trudni się rolnictwem.Pierwsza wzmianka o tej miejscowości pochodzi z roku 1560, kiedy wieś należała do wójtostwa Trościanickiego. Po wybuchu I Wojny Światowej i z powodu zbliżającego się frontu niemieckiego, mieszkańcy Soc, podobnie jak większości wsi podlaskich, zostali zmuszeni do ewakuacji w głąb Rosji. Po powrocie w 1919 roku zastali swą wieś zrujnowaną, nie mieli gdzie mieszkać, cierpieli z powodu głodu. II Wojna Światowa nie dotknęła ich tak bardzo. Część mieszkańców wcielono do armii, innych przydzielono do robót przymusowych w Niemczech. Tych, którzy pozostali zastraszano, że wieś zostanie zbombardowana, co okazało się na szczęście tylko pogróżkami.Interesujące jest rozplanowanie przestrzenne Soc. Dwie równoległe ulice biegnące wzdłuż rzeczki Rudnia tworzą tzw. „nawsie”, z których jedna nosi nazwę Mokrany, gdzie znajduje się godna zobaczenia kapliczka z początku XX wieku; druga zaś, położona nieco wyżej część wsi, to tzw. Suchlany – tu znajduje się budynek mleczarni.Przy każdym wyjeździe ze wsi stoją stare krzyże wotywne z intencjami o uzdrowienie wsi, pochodzące z 1895 roku. Jeden z nich jest niestarannie wykonany, niedokończony. Z krzyżami tymi wiąże się legenda przekazywana z pokolenia na pokolenie. Głosi ona, iż pod koniec XIX wieku Soce nawiedziła straszna epidemia, która przyczyniła się do śmierci wielu mieszkańców wsi. W krytycznym momencie na oddalonym o cztery kilometry cmentarzu parafialnym w Puchłach zaczęło brakować miejsca do pochówków. Ludzie zmuszeni byli grzebać swoich bliskich w pobliskim lesie. Miejsce to znajduje się przy drodze z Soc do Trześcianki i nazywane jest przez miejscową ludność „szczotka”. Jeszcze 40 lat temu odkopywano tam szczątki ludzkie. Głęboko wierzący ludzie gorliwie modlili się do Boga prosząc Go o pomoc. Pewnego dnia zdarzył się cud, albowiem jednemu z mieszkańców przyśnił się sen, w którym usłyszał głos nakazujący, aby mężczyźni w ciągu doby sporządzili cztery kamienne krzyże i postawili je w każdym krańcu wsi; kobiety zaś miały połączyć te pomniki uprzędzoną własnoręcznie długą nicią. Mieszkańcy uczynili to, co nakazywał im tajemniczy głos. Stał się cud - chorzy zostali uzdrowieni a epidemia opuściła wieś. Jeden z krzyży nie został ukończony, gdyż chłopom zabrakło czasu. W takim stanie ów krzyż przetrwał do dnia dzisiejszego. Krzyże są pięknie rzeźbione, na każdym zaś zachowały się ręcznie wykute intencje do świętych: św. Proroka Eliasza, św. Antoniego Peczorskiego i Matki Bożej. Na każdym krzyżu wyryta jest też identyczna data.Naprzeciwko jednego z krzyży wotywnych, przy wyjeździe z Soc do Trześcianki stoi jeszcze jeden, dużo mniejszy, stary krzyż. Krąży opowieść, iż przy tym krzyżu w czasie II Wojny Światowej pochowano radzieckiego żołnierza, który zginął tu śmiercią tragiczną.Soce należą do parafii w Puchłach i jak większość podlaskich wsi mają swojego niebiańskiego patrona – Świętego Proroka Eliasza. W dniu jego pamięci (2 sierpnia) mieszkańcy wznoszą modlitwy do proroka i tradycyjnie, co roku obchodzą wieś z procesją. Obrzęd rozpoczyna się od nabożeństwa w tutejszej cerkiewce, niezwykle uroczej ze względu na swoją prostotę. Wewnątrz kapliczki jest niemniej interesująco. Znajduje się tu niewielki, prosty ikonostas, który podobnie jak cała cerkiewka, został wykonany przez mieszkańców wsi. Po zakończeniu mszy mężczyźni wynoszą z kaplicy chorągwie i krzyż, a kobiety ikonę Świętego. Rozpoczyna się procesja wokół świątyni, która następnie podąża na wieś. Obchód rozpoczyna się od Suchlan. Mieszkańcy otwierają bramy swoich posesji i przed każdą z nich stawiają przykryty białym obrusem stół, na którym umieszczają chleb, sól, świeczkę. Rodzina staje na kolana a batiuszka modli się o zdrowie domowników kropiąc ich wodą święconą. Tak samo postępuje przy kolejnych gospodarstwach. Obchód kończy się na Mokranach w kapliczce.WSoce to niezwykle urocza i wyjątkowa wieś, w której „czas się zatrzymał”. Prawie wszystkie zabudowania, domy, budynki gospodarcze są drewniane. Uwagę przyciąga ich niezwykłe zdobnictwo, piękna ornamentyka niespotykana w innych regionach kraju. Wieś Soce, obok Puchłów i Trześcianki, należy do Krainy Otwartych Okiennic.Wieś Soce jest bez wątpienia miejscowością godną odwiedzenia. Oprócz niezwykle interesującej architektury zaletą wsi jest spokój, cisza, bliskość natury oraz pogodni, gościnni ludzie, którzy każdego przybysza przyjmą z otwartymi ramionami.
.
nasza Historia : K r e s y
Ludobójstwo w oparach kłamstwa – Jan Niewiński
Aktualizacja: 2012-05-19 8:32 pm
Kresy to słowo-symbol, mityczny i magiczny. To nie tylko terytorium.
Kresy to słowo-klucz do dziejowej skarbnicy dziedzictwa kulturowego
Rzeczypospolitej Polskiej. Na Kresach ścierały się interesy różnych państw i
narodów, Wschodu i Zachodu. To wrzący tygiel i koegzystencja ras, kultur i
religii. W ciągłym zagrożeniu i walce kształtowały się u mieszkańców tych ziem
patriotyzm, honor i godność narodu.
Kresy dały naszej ojczyźnie królów, sławnych wodzów i mężów stanu, poetów, pisarzy, uczonych – twórców kultury o światowej sławie. Wielu bohaterów narodowych, a także błogosławionych i świętych. Na Kresach rodziła się i kształtowała demokracja i koegzystowało społeczeństwo obywatelskie. W krótkim ujęciu tematu nie sposób wymienić wszystkich skarbów dziedzictwa kulturowego. To tylko refleksja nad złożonością naszej trudnej i chlubnej historii. A jak się ma do tego działalność pseudo polityków i mediów, wymazujących z pamięci narodu Kresy, bez których jakże uboższą byłaby nasza historia?
Dzięki Opatrzności Bożej dożyłem sędziwego wieku (rocznik 1920). Przeżyłem
wiele momentów grozy i dlatego pragnę przestrzec młodsze pokolenia przed
zagrożeniami ze strony odrodzonych i dynamicznie się rozwijających wokół nas sił
nacjonalistycznych szowinistów typu faszystowskiego. Na własne oczy widziałem
zagładę Polaków, Żydów, Rosjan, Czechów, Cyganów i innych mniejszości
narodowych, a także uczciwych Ukraińców, którzy ginęli z rąk rozwścieczonych
nienawistnymi ideologiami Sowietów, Niemców i ukraińskich szowinistów spod znaku
OUN-UPA.
A dzisiaj jestem świadkiem zupełnie niepojętej sytuacji. Oto najbardziej zdegenerowani moralnie mordercy z czasów ostatniej wojny są określani mianem bohaterów. Niektórzy polscy politycy bratają się z pogrobowcami Bandery i Szuchewycza, a Stany Zjednoczone, ponoć światowy bastion demokracji, sprzyjał i sprzyja honorowaniu ukraińskich morderców, wsławionych wyjątkowym, sadystycznym okrucieństwem wobec dzieci, kobiet i starców różnych narodów, w tym i własnego.
Dwie okupacje, trzy ludobójstwa
Zdziesiątkowani mieszkańcy Kresów Wschodnich II RP przeżyli dwie okupacje, sowiecką i niemiecką, oraz trzy ludobójstwa: sowieckie, niemieckie i najokrutniejsze w naszych dziejach – ukraińskich szowinistów. W tym czasie Polacy byli poddawani różnym represjom i prześladowaniom, więzieniom i zsyłkom na Sybir oraz byli mordowani. Ludobójstwo banderowskie na ludności polskiej Wołynia i Małopolski Wschodniej z różnym nasileniem trwało od września 1939 aż do 1947 roku, kiedy to operacja Wisła położyła kres morderstwom również na obszarach południowo-wschodnich powojennej Polski, już pozbawionej przecież, decyzją zwycięskich mocarstw (Jałta), dawnych kresowych ziem, do których rościli pretensje ukraińscy pomocnicy III Rzeszy.
Zaczęli już we wrześniu 1939 r.
W napaści Niemiec na Polskę uczestniczył legion ukraiński pod dowództwem pułkownika Suszki. Już od początku września bojówki ukraińskich nacjonalistów OUN dokonywały mordów na pojedynczych żołnierzach i atakowały nawet małe pododdziały Wojska Polskiego. Dokonywali oni także zabójstw funkcjonariuszy państwowych oraz uchodźców z Polski Zachodniej i Centralnej, zawsze przy tym zagrabiając ich mienie.
Od 1 września 1939 zarówno nacjonaliści, jak i komuniści ukraińscy oraz komuniści żydowscy tłumnie i owacyjnie witali wkraczające oddziały armii sowieckiej i funkcjonariuszy NKWD. Budowano bramy triumfalne, witano przybyszów chlebem i solą. Wszyscy ci zwolennicy sowieckiej władzy byli odświętnie ubrani, nacjonaliści ukraińscy przyozdobieni opaskami i kokardami niebiesko-żółtymi, a komuniści ukraińscy i żydowscy – opaskami i kokardami czerwonymi. Panowała powszechna, antypolska i anty-burżuazyjna euforia. Organizowano wspólne wiece powitalne oraz zabawy taneczne. Po tym spontaniczno-ideologicznym powitaniu nowej władzy aktywiści obu grup ukraińskich i żydowskiej rozpoczęli wydawanie w ręce NKWD funkcjonariuszy państwowych II RP, oficerów wojska polskiego i policjantów oraz zamożniejszych Polaków. Wskazywanie adresów, tropienie i wydawanie inteligencji polskiej trwało nieprzerwanie do 22 czerwca 1941, tj. do czasu ataku Niemiec na Związek Sowiecki. Ponieważ sowieci nie stosowali kryteriów narodowościowych, a jedynie klasowe, prześladowania dotknęły również bogatych Żydów.
Sojusznicy III Rzeszy
W latach sojuszu Niemiec i Rosji Sowieckiej (1939-1941) nacjonaliści ukraińscy, pomimo usiłowań, nie znaleźli poparcia u nowych władz. Sowieci nie byli zainteresowani podtrzymywaniem jakichkolwiek nacjonalizmów, bo głosili hasła internacjonalistyczne. W chwili wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej nacjonaliści ukraińscy z radością złączyli swój los z III Rzeszą. W ataku na Rosję Sowiecką brały udział ukraińskie bataliony SS Nachtigal i Roland. W pierwszych dniach agresji uczestniczyły one w mordowaniu polskich profesorów oraz w pogromach Żydów. Szowiniści ukraińscy postępowali w 1941 roku podobnie jak po wkroczeniu Sowietów we wrześniu 1939. Obok tropienia i likwidowaniu resztek polskiej inteligencji takie same działania podejmowali w stosunku do Żydów. W czasie zamykania Żydów w gettach całą akcję pod kierunkiem Niemców wykonywała policja ukraińska w służbie niemieckiej.
Likwidacja ludności getta w Katerburgu
Jako świadek likwidacji gett w 1942 r. w miasteczku Katerburg i w powiatowym Krzemieńcu, pragnę ukazać przebieg zagłady Żydów na Kresach.
Getto w Katerburgu w przeddzień likwidacji otoczono szczelnym pierścieniem ukraińskich policjantów. Całością kierował niemiecki oficer. Następnego dnia (10 sierpnia) z rana do getta weszła kilkudziesięcioosobowa grupa policjantów ukraińskich i kilku żandarmów niemieckich. Wyprowadzano grupy Żydów liczące około 50 osób. Były to całe rodziny, obciążone podręcznym bagażem (przeważnie tobołki w kocach lub prześcieradłach niesione na plecach).
W odstępach czasowych prowadzono ich na zagładę do rozległego wyrobiska po żwirowni, około 1,5 kilometra w kierunku wsi Podhajce. Na dnie wyrobiska były już przygotowane długie i głębokie doły. Doprowadzonych na miejsce stracenia ustawiano w szeregi i kazano rozbierać się do naga. Tobołki i garderobę dość dokładnie przeszukiwali policjanci ukraińscy pod nadzorem Niemców.
Nagie szeregi śmiertelnie strwożonych podprowadzano na skraj dołów śmierci. Po obu krańcach owych dołów i w odległości kilkunastu metrów od nich były ustawione dwa karabiny maszynowe obsługiwane przez policjantów ukraińskich. Na komendę, ciągłymi seriami prowadzonymi od krańców do środka z obu stron jednocześnie, koszono szeregi ofiar jeden po drugim. W czasie serii wiele osób wskakiwało do dołów trzymając się za ręce lub byli wciągani tam żywcem. Każdą warstwę trupów, rannych i jeszcze żyjących posypywano wapnem. Po zasypaniu dołów ziemia jeszcze przez jakiś czas się ruszała.
W czasie trwania tych dantejskich scen, w tyle i nieco z boku siedział na fotelu niemiecki oficer, obok niego stało dwóch podoficerów niemieckich z automatami, na stole przed nim były kufle z piwem, a oficer, z nogą założoną na nogę, palił fajkę i spokojnie popijał piwo oraz na zimno, metodycznie, nadzorował wykonanie zadania. Prawdziwie godny następca niemieckiej, prusko-krzyżackiej „kultury podbojów”, która w ciągu wieków za główny cel stawiała sobie unicestwianie i zniewalanie innych ludów i narodów.
Likwidacja getta w Krzemieńcu
W Krzemieńcu było podobnie, tylko w większej skali i z komplikacjami, bowiem już w pierwszym dniu likwidacji getta (16 sierpnia 1942 r.) wybuchł pożar, a że była tam zwarta zabudowa drewniana, ogień bardzo szybko ogarnął znaczną część getta. Oprawcy nie zdołali opanować paniki mieszkańców i ogólnego zamieszania. W kilku miejscach zrozpaczeni ludzie przerwali okalające teren drewniane ogrodzenie. Wiele rodzin rozproszyło się w mieście i w lesistej okolicy. Dużo osób spłonęło żywcem lub udusiło się dymem. Ponad dwa tygodnie trwało wyciąganie żywych i martwych z piwnic i z różnych kryjówek. A uciekinierów z getta wyłapywano jeszcze przez kilka miesięcy.
Na miejsce straceń, za Dubieńską Rogatką, schwytanych pędzono demonstracyjnie środkiem jezdni, pod bronią gotową do strzału. W czasie przemarszu nieszczęśników obowiązywało zatrzymanie ruchu ulicznego, zaś przechodnie mieli obowiązek ustawiania się tyłem do jezdni. Całą tę akcję wyłapywania i likwidacji Żydów samodzielnie, już bez udziału Niemców, wykonywała policja ukraińska w służbie niemieckiej.
„Śmierć Lachom i Moskalom”
„Śmierć, śmierć żydokomunie, Lachom i Moskalom śmierć!”. Te hasła ukraińskich szowinistów skandowano na wiecach i w propagandowych marszach. Wypisywano je na ścianach budynków, słupach i tablicach ogłoszeniowych. Działo się to od czerwca 1941 r. w czasie okupacji niemieckiej, ale od „pomarańczowej rewolucji” trwa do dziś, szczególnie na terenie obecnej Zachodniej Ukrainy. Nie przeszkadzało to „władzom polskim” w umacnianiu z post banderowcami „strategicznego partnerstwa”. Wszystkie rządy i prezydenci, od Lecha Wałęsy przez Aleksandra Kwaśniewskiego aż do Bronisława Komorowskiego, nie przyjmowały do wiadomości faktu, że Służba Bezpeky OUN-UPA wymordowała około 80 tysięcy uczciwych Ukraińców, którzy odmawiali udziału w zbrodni ludobójstwa lub udzielali pomocy i schronienia mordowanym polskim sąsiadom. Ponadto szowiniści zlikwidowali tysiące mieszanych małżeństw polsko-ukraińskich.
Powojenna polityka zachodnich demokracji, w szczególności USA, spowodowała, że w czasie „zimnej wojny” rosło zapotrzebowanie na doświadczonych terrorystów i bezwzględnych zbrodniarzy bez żadnych skrupułów. Do tej roli przydatni byli właśnie banderowcy, mylnekowcy, byli policjanci w służbie niemieckiej, członkowie dywizji SS-Galizien oraz – najokrutniejsi z okrutnych – członkowie banderowskiej Służby Bezpeky z jej szefem, krwawym katem Mykoła Łebedem. Wszyscy oni uniknęli kary, natomiast na kilku kontynentach ufundowano im już setki pomników, obelisków i tablic sławiących heroizm tzw. UPA. Również w Polsce jest takich miejsc około 200. Należy odnotować fakt, że pierwsze pomniki głównych ludobójców odsłonięto: w Buffalo Szuchewycza w 1968 r., i w Nowym Jorku Bandery w 1983 r. (za prezydentury, bezkrytycznie podziwianego przez wielu Polaków, Ronalda Reagana), a osławiony okrutnik M. Łebed pełnił wysokie funkcje w służbach specjalnych USA do chwili odejścia na emeryturę. Obecnie, pod nadal istniejącym ochronnym parasolem służb specjalnych Zachodu, faszystowska OUN działa i od nowa pisze swoją zakłamaną historię drugiej wojny światowej oraz zatruwa młode pokolenia Ukraińców nienawiścią do Polaków, Rosjan, Żydów i innych. Na zamówienie ukraińskich szowinistów swoistą ekwilibrystykę historyczną przemilczania i naginania faktów do z góry założonych tez wykonują dość skutecznie historycy ukraińscy – ideowi pogrobowcy Bandery i, niestety, „przebierańcy” udający polskich historyków.
70. rocznica
W miesiącach letnich 2012 r. przypada 70. rocznica zagłady Żydów kresowych. W 2013 r. przypada 70. rocznica banderowskiego ludobójstwa na Kresach. Polskie środowiska kresowe obchodzą uroczystości rocznicowe w zależności od dat mordów w danej miejscowości. Uroczystości centralne organizowane są w dniu 11 lipca, bowiem w tym dniu w 1943 r. nastąpiło jego apogeum. W ciągu lipca w ponad 520 miejscowościach zgładzono około 11 000 osób, od niemowląt po starców, tylko dlatego, że byli Polakami.
Z tego względu Komitet Organizacyjny Obchodów 70. Rocznicy Banderowskiego Ludobójstwa na Kresach Wschodnich III RP postanowił zorganizować uroczystości upamiętniające zagładę ludności żydowskiej zamieszkałej na Kresach w dniu 20 maja 2012 r. w Warszawie. Będzie to zarazem uroczysta inauguracja obchodów centralnych i lokalnych trwających do lipca 2013 roku.
Szowiniści ukraińscy, przy pomocy Niemców, zgotowali zagładę Polaków i Żydów na Kresach II RP. Polacy i Żydzi mają obowiązek o tym pamiętać i przeciwdziałać odradzaniu się nacjonalizmu (szowinizmu) na Ukrainie, w Polsce i w innych krajach. Banderowska zaraza, zasiana na Ukrainie przez patologicznego ideologa nienawiści i przemocy Dmytra Doncowa w latach 30-tych XX w., musi spotkać się ze zdecydowanym sprzeciwem i przeciwdziałaniem tak władz polskich, jak i ukraińskich. W imię wspólnej przyszłości mamy moralny obowiązek potępić działalność ukraińskich nacjonalistów oraz uznać formacje OUN i tzw. UPA za organizacje zbrodnicze.
Jan Niewiński
Autor jest Przewodniczącym Kresowego Ruchu Patriotycznego
[Myśl Polska] Nr 21-22 (20-27.05.2012)
http://www.bibula.com/?p=56932
Kresy dały naszej ojczyźnie królów, sławnych wodzów i mężów stanu, poetów, pisarzy, uczonych – twórców kultury o światowej sławie. Wielu bohaterów narodowych, a także błogosławionych i świętych. Na Kresach rodziła się i kształtowała demokracja i koegzystowało społeczeństwo obywatelskie. W krótkim ujęciu tematu nie sposób wymienić wszystkich skarbów dziedzictwa kulturowego. To tylko refleksja nad złożonością naszej trudnej i chlubnej historii. A jak się ma do tego działalność pseudo polityków i mediów, wymazujących z pamięci narodu Kresy, bez których jakże uboższą byłaby nasza historia?
Na zdjęciu: pożar getta w Krzemieńcu
(fot. H. Hermanowicz) |
A dzisiaj jestem świadkiem zupełnie niepojętej sytuacji. Oto najbardziej zdegenerowani moralnie mordercy z czasów ostatniej wojny są określani mianem bohaterów. Niektórzy polscy politycy bratają się z pogrobowcami Bandery i Szuchewycza, a Stany Zjednoczone, ponoć światowy bastion demokracji, sprzyjał i sprzyja honorowaniu ukraińskich morderców, wsławionych wyjątkowym, sadystycznym okrucieństwem wobec dzieci, kobiet i starców różnych narodów, w tym i własnego.
Dwie okupacje, trzy ludobójstwa
Zdziesiątkowani mieszkańcy Kresów Wschodnich II RP przeżyli dwie okupacje, sowiecką i niemiecką, oraz trzy ludobójstwa: sowieckie, niemieckie i najokrutniejsze w naszych dziejach – ukraińskich szowinistów. W tym czasie Polacy byli poddawani różnym represjom i prześladowaniom, więzieniom i zsyłkom na Sybir oraz byli mordowani. Ludobójstwo banderowskie na ludności polskiej Wołynia i Małopolski Wschodniej z różnym nasileniem trwało od września 1939 aż do 1947 roku, kiedy to operacja Wisła położyła kres morderstwom również na obszarach południowo-wschodnich powojennej Polski, już pozbawionej przecież, decyzją zwycięskich mocarstw (Jałta), dawnych kresowych ziem, do których rościli pretensje ukraińscy pomocnicy III Rzeszy.
Zaczęli już we wrześniu 1939 r.
W napaści Niemiec na Polskę uczestniczył legion ukraiński pod dowództwem pułkownika Suszki. Już od początku września bojówki ukraińskich nacjonalistów OUN dokonywały mordów na pojedynczych żołnierzach i atakowały nawet małe pododdziały Wojska Polskiego. Dokonywali oni także zabójstw funkcjonariuszy państwowych oraz uchodźców z Polski Zachodniej i Centralnej, zawsze przy tym zagrabiając ich mienie.
Od 1 września 1939 zarówno nacjonaliści, jak i komuniści ukraińscy oraz komuniści żydowscy tłumnie i owacyjnie witali wkraczające oddziały armii sowieckiej i funkcjonariuszy NKWD. Budowano bramy triumfalne, witano przybyszów chlebem i solą. Wszyscy ci zwolennicy sowieckiej władzy byli odświętnie ubrani, nacjonaliści ukraińscy przyozdobieni opaskami i kokardami niebiesko-żółtymi, a komuniści ukraińscy i żydowscy – opaskami i kokardami czerwonymi. Panowała powszechna, antypolska i anty-burżuazyjna euforia. Organizowano wspólne wiece powitalne oraz zabawy taneczne. Po tym spontaniczno-ideologicznym powitaniu nowej władzy aktywiści obu grup ukraińskich i żydowskiej rozpoczęli wydawanie w ręce NKWD funkcjonariuszy państwowych II RP, oficerów wojska polskiego i policjantów oraz zamożniejszych Polaków. Wskazywanie adresów, tropienie i wydawanie inteligencji polskiej trwało nieprzerwanie do 22 czerwca 1941, tj. do czasu ataku Niemiec na Związek Sowiecki. Ponieważ sowieci nie stosowali kryteriów narodowościowych, a jedynie klasowe, prześladowania dotknęły również bogatych Żydów.
Sojusznicy III Rzeszy
W latach sojuszu Niemiec i Rosji Sowieckiej (1939-1941) nacjonaliści ukraińscy, pomimo usiłowań, nie znaleźli poparcia u nowych władz. Sowieci nie byli zainteresowani podtrzymywaniem jakichkolwiek nacjonalizmów, bo głosili hasła internacjonalistyczne. W chwili wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej nacjonaliści ukraińscy z radością złączyli swój los z III Rzeszą. W ataku na Rosję Sowiecką brały udział ukraińskie bataliony SS Nachtigal i Roland. W pierwszych dniach agresji uczestniczyły one w mordowaniu polskich profesorów oraz w pogromach Żydów. Szowiniści ukraińscy postępowali w 1941 roku podobnie jak po wkroczeniu Sowietów we wrześniu 1939. Obok tropienia i likwidowaniu resztek polskiej inteligencji takie same działania podejmowali w stosunku do Żydów. W czasie zamykania Żydów w gettach całą akcję pod kierunkiem Niemców wykonywała policja ukraińska w służbie niemieckiej.
Likwidacja ludności getta w Katerburgu
Jako świadek likwidacji gett w 1942 r. w miasteczku Katerburg i w powiatowym Krzemieńcu, pragnę ukazać przebieg zagłady Żydów na Kresach.
Getto w Katerburgu w przeddzień likwidacji otoczono szczelnym pierścieniem ukraińskich policjantów. Całością kierował niemiecki oficer. Następnego dnia (10 sierpnia) z rana do getta weszła kilkudziesięcioosobowa grupa policjantów ukraińskich i kilku żandarmów niemieckich. Wyprowadzano grupy Żydów liczące około 50 osób. Były to całe rodziny, obciążone podręcznym bagażem (przeważnie tobołki w kocach lub prześcieradłach niesione na plecach).
W odstępach czasowych prowadzono ich na zagładę do rozległego wyrobiska po żwirowni, około 1,5 kilometra w kierunku wsi Podhajce. Na dnie wyrobiska były już przygotowane długie i głębokie doły. Doprowadzonych na miejsce stracenia ustawiano w szeregi i kazano rozbierać się do naga. Tobołki i garderobę dość dokładnie przeszukiwali policjanci ukraińscy pod nadzorem Niemców.
Nagie szeregi śmiertelnie strwożonych podprowadzano na skraj dołów śmierci. Po obu krańcach owych dołów i w odległości kilkunastu metrów od nich były ustawione dwa karabiny maszynowe obsługiwane przez policjantów ukraińskich. Na komendę, ciągłymi seriami prowadzonymi od krańców do środka z obu stron jednocześnie, koszono szeregi ofiar jeden po drugim. W czasie serii wiele osób wskakiwało do dołów trzymając się za ręce lub byli wciągani tam żywcem. Każdą warstwę trupów, rannych i jeszcze żyjących posypywano wapnem. Po zasypaniu dołów ziemia jeszcze przez jakiś czas się ruszała.
W czasie trwania tych dantejskich scen, w tyle i nieco z boku siedział na fotelu niemiecki oficer, obok niego stało dwóch podoficerów niemieckich z automatami, na stole przed nim były kufle z piwem, a oficer, z nogą założoną na nogę, palił fajkę i spokojnie popijał piwo oraz na zimno, metodycznie, nadzorował wykonanie zadania. Prawdziwie godny następca niemieckiej, prusko-krzyżackiej „kultury podbojów”, która w ciągu wieków za główny cel stawiała sobie unicestwianie i zniewalanie innych ludów i narodów.
Likwidacja getta w Krzemieńcu
W Krzemieńcu było podobnie, tylko w większej skali i z komplikacjami, bowiem już w pierwszym dniu likwidacji getta (16 sierpnia 1942 r.) wybuchł pożar, a że była tam zwarta zabudowa drewniana, ogień bardzo szybko ogarnął znaczną część getta. Oprawcy nie zdołali opanować paniki mieszkańców i ogólnego zamieszania. W kilku miejscach zrozpaczeni ludzie przerwali okalające teren drewniane ogrodzenie. Wiele rodzin rozproszyło się w mieście i w lesistej okolicy. Dużo osób spłonęło żywcem lub udusiło się dymem. Ponad dwa tygodnie trwało wyciąganie żywych i martwych z piwnic i z różnych kryjówek. A uciekinierów z getta wyłapywano jeszcze przez kilka miesięcy.
Na miejsce straceń, za Dubieńską Rogatką, schwytanych pędzono demonstracyjnie środkiem jezdni, pod bronią gotową do strzału. W czasie przemarszu nieszczęśników obowiązywało zatrzymanie ruchu ulicznego, zaś przechodnie mieli obowiązek ustawiania się tyłem do jezdni. Całą tę akcję wyłapywania i likwidacji Żydów samodzielnie, już bez udziału Niemców, wykonywała policja ukraińska w służbie niemieckiej.
„Śmierć Lachom i Moskalom”
„Śmierć, śmierć żydokomunie, Lachom i Moskalom śmierć!”. Te hasła ukraińskich szowinistów skandowano na wiecach i w propagandowych marszach. Wypisywano je na ścianach budynków, słupach i tablicach ogłoszeniowych. Działo się to od czerwca 1941 r. w czasie okupacji niemieckiej, ale od „pomarańczowej rewolucji” trwa do dziś, szczególnie na terenie obecnej Zachodniej Ukrainy. Nie przeszkadzało to „władzom polskim” w umacnianiu z post banderowcami „strategicznego partnerstwa”. Wszystkie rządy i prezydenci, od Lecha Wałęsy przez Aleksandra Kwaśniewskiego aż do Bronisława Komorowskiego, nie przyjmowały do wiadomości faktu, że Służba Bezpeky OUN-UPA wymordowała około 80 tysięcy uczciwych Ukraińców, którzy odmawiali udziału w zbrodni ludobójstwa lub udzielali pomocy i schronienia mordowanym polskim sąsiadom. Ponadto szowiniści zlikwidowali tysiące mieszanych małżeństw polsko-ukraińskich.
Powojenna polityka zachodnich demokracji, w szczególności USA, spowodowała, że w czasie „zimnej wojny” rosło zapotrzebowanie na doświadczonych terrorystów i bezwzględnych zbrodniarzy bez żadnych skrupułów. Do tej roli przydatni byli właśnie banderowcy, mylnekowcy, byli policjanci w służbie niemieckiej, członkowie dywizji SS-Galizien oraz – najokrutniejsi z okrutnych – członkowie banderowskiej Służby Bezpeky z jej szefem, krwawym katem Mykoła Łebedem. Wszyscy oni uniknęli kary, natomiast na kilku kontynentach ufundowano im już setki pomników, obelisków i tablic sławiących heroizm tzw. UPA. Również w Polsce jest takich miejsc około 200. Należy odnotować fakt, że pierwsze pomniki głównych ludobójców odsłonięto: w Buffalo Szuchewycza w 1968 r., i w Nowym Jorku Bandery w 1983 r. (za prezydentury, bezkrytycznie podziwianego przez wielu Polaków, Ronalda Reagana), a osławiony okrutnik M. Łebed pełnił wysokie funkcje w służbach specjalnych USA do chwili odejścia na emeryturę. Obecnie, pod nadal istniejącym ochronnym parasolem służb specjalnych Zachodu, faszystowska OUN działa i od nowa pisze swoją zakłamaną historię drugiej wojny światowej oraz zatruwa młode pokolenia Ukraińców nienawiścią do Polaków, Rosjan, Żydów i innych. Na zamówienie ukraińskich szowinistów swoistą ekwilibrystykę historyczną przemilczania i naginania faktów do z góry założonych tez wykonują dość skutecznie historycy ukraińscy – ideowi pogrobowcy Bandery i, niestety, „przebierańcy” udający polskich historyków.
70. rocznica
W miesiącach letnich 2012 r. przypada 70. rocznica zagłady Żydów kresowych. W 2013 r. przypada 70. rocznica banderowskiego ludobójstwa na Kresach. Polskie środowiska kresowe obchodzą uroczystości rocznicowe w zależności od dat mordów w danej miejscowości. Uroczystości centralne organizowane są w dniu 11 lipca, bowiem w tym dniu w 1943 r. nastąpiło jego apogeum. W ciągu lipca w ponad 520 miejscowościach zgładzono około 11 000 osób, od niemowląt po starców, tylko dlatego, że byli Polakami.
Z tego względu Komitet Organizacyjny Obchodów 70. Rocznicy Banderowskiego Ludobójstwa na Kresach Wschodnich III RP postanowił zorganizować uroczystości upamiętniające zagładę ludności żydowskiej zamieszkałej na Kresach w dniu 20 maja 2012 r. w Warszawie. Będzie to zarazem uroczysta inauguracja obchodów centralnych i lokalnych trwających do lipca 2013 roku.
Szowiniści ukraińscy, przy pomocy Niemców, zgotowali zagładę Polaków i Żydów na Kresach II RP. Polacy i Żydzi mają obowiązek o tym pamiętać i przeciwdziałać odradzaniu się nacjonalizmu (szowinizmu) na Ukrainie, w Polsce i w innych krajach. Banderowska zaraza, zasiana na Ukrainie przez patologicznego ideologa nienawiści i przemocy Dmytra Doncowa w latach 30-tych XX w., musi spotkać się ze zdecydowanym sprzeciwem i przeciwdziałaniem tak władz polskich, jak i ukraińskich. W imię wspólnej przyszłości mamy moralny obowiązek potępić działalność ukraińskich nacjonalistów oraz uznać formacje OUN i tzw. UPA za organizacje zbrodnicze.
Jan Niewiński
Autor jest Przewodniczącym Kresowego Ruchu Patriotycznego
[Myśl Polska] Nr 21-22 (20-27.05.2012)
http://www.bibula.com/?p=56932
- 05-22-2012 -- “Polacy brali udział w ludobójstwie Ukraińców w XX wieku”
- 02-28-2012 -- Rocznica mordu w Hucie Pieniackiej
- 02-22-2012 -- Rocznica mordu w Berezowicy Małej
- 02-22-2012 -- Wołyńskie Westerplatte – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
- 02-18-2012 -- Powstanie film o ludobójstwie na Wołyniu
- 02-4-2012 -- Przybijali do ścian gwoździami
- 11-7-2011 -- Męczennicy Kresów
- 10-8-2011 -- Poczet kresowych męczenników
- 09-6-2011 -- Ukraińcy o rzezi wołyńskiej: “Moją babkę zamordowali Polacy”
- 08-9-2011 -- Mord w Czarnym Lesie – ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Czytaj również:
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)


