WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
niedziela, 1 lipca 2012
tonald D. * mgła
Czy jestem Brutusem ?
Donald Tusk, Kim jest?. Politykiem, człowiekiem zadaniowym czy osobą wypchniętą na piedestał przez kompletny przypadek ?.
Kim jest do jasnej cholery Ktoś, kto wzorując się na lekturze "Kariery Nikodema Dyzmy" w odróżnieniu od "pierwowzoru" dostaje w końcu tekę Prezesa Rady Ministrów i realizuje kiepską czy wręcz beznadziejną przyszłość temu krajowi. Prześledźmy zatem może kilka "dziur" w życiorysie obecnego "Premiera Partii Miłości", "Słonka Kaszub i Peru", totalnego lenia i zarazem nienasyconego pasją piłkarzyka., o czym zresztą przy innych historiach, swego czasu pisano tu:wyborcza.pl/1,75478,2902091.html
Najśmieśniejsza i zupełnie wyprana z prawdy, jest biografia zamieszczona w Wikipedii,. Ta wersja powielana jest w mnóstwach przypadków. W latach 1980-1981 pracował m.in. w Wydawnictwie Morskim oraz w grupie Lecha Bądkowskiego w tygodniku "Samorządność" . Po ogłoszeniu stanu wojennego dostał zakaz pracy w zakładach państwowych. W Wikipedii znajdujemy zatem taki wpis: - Za działalność opozycyjną został pozbawiony pracy w państwowej firmie. Przez 7 lat utrzymywał się z pracy fizycznej w założonej przezMacieja Płażyńskiegospółdzielni "Świetlik". pl.wikipedia.org/wiki/Donald_Tusk
Hmm, i tu zaczyna się pierwsza mała luka w życiorysie. Między 13 grudnia 1981 roku a wiosną 1983 kiedy założono SPUW "Świetlik" minęło co najmniej półtora roku. A gdzie zatem epizod zatrudnienia Donalda przez znanego w Gdańśku piekarza Pellowskiego ?, czy to taki osobisty dramat w Jego życiorysie był czy też jakieś rozdźwięki między obu Panami powstały i spowodowały że nie warte wspominania. Mało tego, Donald nie był też żadnym z założycieli Spółdzielni, więc i termin wiosny '83 Go nie dotyczy w żaden sposób. . Skąd zresztą wzięło się te 7 lat w "Świetliku" nie wiem ?. Pamiętam żeTusk wykonywał pierwszą fizyczną pracę na początku 1985 roku, bodaj w ECII w Gdańsku. Wynika zatem z tego, iż był przez dłuższy czas na fikcyjnym zatrudnieniu, co akurat nie było czymś wyjątkowym w SPUW. Innymi słowy,, używając terminologii spółdzielnianej, był zwyczajnym "łabędziem" co nie było akurat czymś chlubiącym. Zastanawiające jest także trwanie zatrudnienia w SPUW "Gdańsk" (taka nazwa obowiązywała od kwietnia1987) bowiem od końca roku '87 tylko i wyłącznie zasiadał w Radzie Nadzorczej Sp-nii czyli ponownie stał się "nierobem" tyle że tytularnym, jednocześnie stając się redaktorem naczelnym zakładowej gazetki czyli "Informatora Rady Nadzorczej".
Podczas kampani prezydenckiej w 2005 roku w klipie przygotowanym na potrzeby sztabu Tuska, usłyszymy i zobaczymy m.in. zdjęcie "Świetlikowców" w pracy. Przypomnę iż Wiesiu Kamiński zarzucił wówczas Donaldowi iż kłamliwie posłużył się zdjęciem na którym był Jego brat Zdzisław, nie zaś sam Tusk. Była to oczywista prawda, gdyż zdjęcie wykonano podczas prac zabezpieczających na Ratuszu Głównego Miasta Gdańska, gdzie Donalda nie było NA PEWNO.
Drugim kłamstwem użytym w tym klipie a tym bardziej przykrym, bo użytym tu przez córkę Katarzynę, jest stwierdzenie że - ... pamięta jak tatuś wychodził do pracy o 5 rano. Przypominam sobie jak podczas kampanii jesienią 2005 r., Maciek Płażyński był tym zdaniem poirytowany do żywego. Na czym polegało to kłamstwo !?, otóż w lutym 1987 roku kilkunastu spółdzielców wykonywało dokończenie prac konserwacyjnych w Elektrowni Jaworzno III. Mieszkaliśmy wówczas w hotelu sportowym w Sosnowcu przy sztucznym lodowisku. Aby dojechać do pracy, korzystaliśmy z autobusu zakładowego który jadąc z Sosnowca poprzez Mysłowice, docierał pod bramy elektrowni ok. 6 rano. O 6 rano!!!, zatem aby zdążyć na autobus wstawaliśmy kilkanaście minut po 4 rano aby się umyć, oporządzić, coś zjeść lub zrobić coś do jedzenia. Jako że zajmowaliśmy kilkanaście miejsc siedzących, w tym stałym od lat kursie, opiekujący się Nami z ramienia Jaworzno III p. Lipiński, kategorycznie po tygodniu takiego dojeżdżania zakazał korzystania z owego autobusu. Jak zatem widać, tydzień wstawania trochę wcześniej niż zwykle a ileż można umieścić w spocie reklamującym Siebie jako osobnika nieźle zapracowanego i do tego "porannego ptaszka".
Ale to nie wszystko w tym spocie. Córka Kasia wspomina że pamięta jak ojciec wychodził rano do pracy ... ???., hmm, to jest dopiero ciekawe, bo skoro ojciec był pracował najdalej w 1988 roku a często w delegacji ('87 luty - marzec Jaworzno III, '87 kwiecień - maj silos zbożowy w Kaliszu) to w jaki sposób Go widziała!!!, przychodząc na świat w 1987roku ???.
Wróćmy jeszcze na chwilę do zlecenia -Jaworzno III. Rok wcześniej zainicjowano tam prace polegające na malowaniu-konserwacji elementów podtrzymujących dach hali turbin. Ekipa Nasza, zamieszkiwała w hotelu robotniczym w dzielnicy Jaworzna, Szczakowej. Warunki bytowe jak to w tego typu obiektach były jakie były. Prace wówczas wykonywaliśmy albo wieczorem albo w nocy by nie utrudniać innym wykonywania swych prac. Same warunki pracy też były wyczerpujące, wysoka temperatura dochodząca w niektórych miejscach do 50 stopni oraz bezustanny hałas turbin i prądnic. Jak to bywa w takich wysuniętych placówkach, nudy, zmęczenie, stres, rozłokę wykorzystywało się na picie alkoholu. Wódka, piwo lało się dosłownie strumieniami i to niemal codziennie a kiedy z przyczyn techologicznych nie mogliśmy pójść do pracy wtedy dosłownie cały dzień. Pojawiła się też marihuana. Wedle relacji z ub. roku w "Newsweeku" oraz informującego o tym DT, tęże miał przywozić Mariusz Wilk co było prawdą o tyle że miał zawsze trochę "grassu" tylko że wyłącznie dla Siebie !!!. "Ganja" pojawiła się tylko dzieki zaopatrzeniu zaradnych kolegów z Malborka i Elbląga. Donald w owym czasie był niepijący !!!, o dziwo poszło o zakład między kilkoma uczestnikami (o sporą zresztą wódkę) o wstrzymanie się z piciem alkoholu pomiędzy Nowym Rokiem a Wielkanocą. Uczestnikami zakładu byli m.in. Donald Tusk, Marek Zająkała (v-ce prezes NIK), Jacek Kozłowski (wojewoda mazowiecki) i bodaj Ktoś jeszcze ale pewności nie mam i nie napiszę Kto. Otóż właśnie, My sączyliśmy czy jak Kto woli chlaliśmy wóde a biedny Donek ujarzmiony zakładem nie był w stanie Nam dorównać, odpowiednim pozimem wesołego nastroju czy wręcz euforii ale był to zgodny z zakładem środek (w końcu nie alkohol) i było wszystko jak należy. Trzeźwy a zarazem dobrze nastrojony. My piliśmy codzień a On ... wnioski sobie sami wysnujcie. Acha, zlecenie trwało gdzieś tak od połowy lutego do połowy kwietnia.
Po roku 1990 w życiorysie pojawiają się kolejne "dziury", gdzie są wzmianki że Tusk w owym czasie był z-cą rednacza w "Gazecie Gdańskiej" wydawanej za "szwedzkie" pieniądze ???. Czyżby kolejny powód do wstydu, że gazeta ta, nawet swego czasu gorąco reklamowana przez samego Michała Ogórka w TV , zwyczajnie zbankrutowała z powodu nieudolnośći redakcji. Gdzie jest w życiorysie kolejna znów wzmianka o tym iż zanim stał się posłem w Sejmie I Kadencjii z ramienia KLD był jednym z członków Komisji Likwidacyjnej RSW "Książka - Prasa - Ruch", tak tej samej komisji której "machlojki" tak szeroko opisuje R R-K przy okazji interesów życia PC i braci Kaczyńskich. Siedziba pełnomocnika Komisji Likwidacyjnej też była ciekawa bo mieściła się w "Domu Prasy" przy Targu Drzewnym w pomieszczeniach w których wcześniej istniała lokalny oddział GUKPiW. Może to stamtąd wziął się pomysł na kontrolę Internetu. Ciekawym też było i to że w tych pomieszczeniach znajdowała się pierwsza redakcja "Gazety Gdańskiej" zanim przeniesiono ją do budynku przy Gdyńskich Kosynierów 11 niedaleko stoczni. Tak naprawdę życiorys ten który znamy, rozpoczął się dopiero w roku 1991, zaś kariera w słynnym puczu w dniu 4 czerwca 1992 roku ptzy obaleniu rządu Olszewskiego.
Tak wiele lat wszak nie minęło a jak wiele już zdołano zamazać czy wręcz zatrzeć.
ANEKS.
Namówiłem Tuska, by skrócił życiorys
Rozmawiała Agnieszka Kublik
2005-09-06, ostatnia aktualizacja 2005-09-05 00:00
Rozmowa z Jackiem Protasiewiczem, szefem sztabu Donalda Tuska kandydata na prezydenta PO.
Agnieszka Kublik: Dostałam list od Donalda Tuska. Napisał go sam?
Jacek Protasiewicz: W istotnym stopniu. Przedstawił założenia, a nasi doradcy do spraw przekazu przygotowali kilka wersji. Marszałek wybrał jedną z nich.
Pytam o to, bo czegoś tu nie rozumiem.
- Czego?
Tego, czego tu nie ma. Chodzi mi o luki w następującym akapicie: "W wolnej Polsce gdańszczanie wybrali mnie posłem. W Sejmie zobaczyłem chore układy....
Jacek Protasiewicz: W istotnym stopniu. Przedstawił założenia, a nasi doradcy do spraw przekazu przygotowali kilka wersji. Marszałek wybrał jedną z nich.
- Czego?
Tego, czego tu nie ma. Chodzi mi o luki w następującym akapicie: "W wolnej Polsce gdańszczanie wybrali mnie posłem. W Sejmie zobaczyłem chore układy....
pozostało 83% treści.
sobota, 30 czerwca 2012
nielubiegazety2 * i m p r e s j a na czasie
PIĄTEK, 29 CZERWCA 2012 SEE
Freemana sobie oprawiajcie, albo Wencla... Póki jeszcze wolno
Możecie też oprawić Lisiewicza, lansowaną przez niego legendę polskich kiboli wraz z jego miłością i cały zespół Gazety Polskiej. A najlepiej oprawcie ich wszystkich razem.
Gdy zobaczyłem skandaliczną oprawę Boże chroń fanatyków wbiło mnie w fotel. Myślałem, że znajdę chociaż jeden głos zwracający uwagę na profanację Sprawdziłem i okazało się, że wręcz przeciwnie. Pełen entuzjazm. Bracia po szalu przyznali jej w sezonie 2010/2011 Oskara. Pozbawiona oryginalnego dźwięku stanowi chwytającą, mnie za głowę, końcówkę filmu - apoteozy braci po szalu. W przeglądzie opraw X-lecia (2000-2011) zajęła drugie miejsce. Pierwsze przypadło oprawie Witamy w piekle. Szkoda, że oprawa Nienawidzimy wszystkich nie zdążyła się załapać na konkurs. Z pewnością trafiłaby na pudło. I byłoby to najtrafniejsze pudło braci po szalu.
- Najlepsze oprawy jesieni: Wygrana "Boże chroń fanatyków"
- Plebiscyty
- Oprawa Legii najlepsza w sezonie 2010/11!
- 30 najlepszych opraw Legii
Legia - Den Haag 1:0. 10.10.2010. Fantastyczna oprawa na początku. Boże chroń fanatyków!
Legia Warszawa - Widzew Łódź 2002 - Witamy w piekle
Kolega Freeman, który chodzi ponoć bez stada, był uprzejmy napisać: Nie są priorytetem jakieś tam igrzyska mafii UEFA i jej polskiej rodziny o nazwie PZPN. Co oni nas obchodzą? Co nas obchodzi klubowy zespół PZPN, bo z pewnością nie jest to reprezentacja Polski?
Jakimi ścieżkami chodzi logika Freemana trudno dociec. Wcześniej, gdy on i ja dopingowaliśmy reprezentację, PZPN był przechowalnią działaczy partyjnych w osłonce bezpieczniacko-wojskowej a mecze drukowano aż furczało. Kolega Freeman nagle się obudził i stwierdził, że teraz to jest reprezentacja leśnych dziadów z PZPN. Otóż to nie jest nagłe przebudzenie. To po prostu zwykły syndrom kuczynizmu.
Przepraszam niezorientowanych w temacie, że nie naświetlam tła. Po prostu mi się nie chce. Kto ciekawy pozna je czytając mój blog.
O tym, że bracia po szalu z polski fuckują imprezę można się było dowiedzieć wcześnie. Zapowiadali to od dawna, nie tylko na jutubie.
Dojrzewające dzieci, dla których klub jest najważniejszy, że jest dla nich całym życiem można od biedy usprawiedliwić. Po dwudziestce to już jest dość dziwaczne, a w okolicach pięćdziesiątki nie do wyleczenia.
Tyle. Może jeszcze coś dorzucę. Zatem idź Freeman do zdjęcia. Będą Cię oprawiać.
Powyższy tekst był reakcją na zawarty w jednym z postów słodki bełkot TegoKtóryChadzaBez Stada czyly kol. Freemanahttp://blog-of-freeman.blogspot.com/2012/06/bracia-po-szalu-nie-dajcie-sie-wkrecic.html. Zajrzałem na chwilę do Naczelnego Kopytniaka Szatni24 i w trakcie dyskusji obiecałem, że odpowiem mu w formie postu. Tak zrobiłem. Z różnych względów postanowiłem go jeszcze nie wieszać na blogu. A że koniec Euro2012 za pasem, kobyłka na blogu.
Dorzucę jeszcze jedną uwagę. Wśród różnych przyczyn kiepskiego występu polskiej drużyny na Euro najbardziej rozbawiło mnie stwierdzenie, że przegraliśmy ponieważ nie było kibolskiej oprawy. No fakt. Oprawy nie było, a przecież gdyby była to pojutrze w Kijowie... ho, ho, ho. Prawda? No prawda, jak nie prawda, jak prawda.
Czy na pewno prawda? W najgłośniej oprawianych meczach reprezentacji Polski to estetyczne przeżycie na wiele się nie zdało. Piłkarzom. Oprawcom i owszem. Jednak prawda.
15.10.2008 r. Oprawa meczu Słowacja - Polska (2:1)
Oprawa meczu Litwa - Polska (2:0) 2011
Po prostu obłęd w stanie czystym. Najłatwiej to wykpić. Próbując choćby na podstawie tych wiekopomnych założeń znowelizować konstytucję, programy szkolne, czy Dekalog. Mnie wcale do śmiechu nie jest. Radosna twórczość na razie nieznanych akademików, jak po kursie uniwersytetu Humboldta czy Łomonosowa daje sporo do myślenia. Drodzy producenci tej ustawy informuję, iż możecie być pewni, że to przemyślę. Dlatego bardzo chciałbym wiedzieć, po nazwisku, kto wymyślił te brednie. Wcale nie z tego powodu, że ma wyjątkowo dobry towar.
Czy na pewno prawda? W najgłośniej oprawianych meczach reprezentacji Polski to estetyczne przeżycie na wiele się nie zdało. Piłkarzom. Oprawcom i owszem. Jednak prawda.
15.10.2008 r. Oprawa meczu Słowacja - Polska (2:1)
Oprawa meczu Litwa - Polska (2:0) 2011
Dobrze zrobiłem, że nie opublikowałem. Doskonale to komponuje się z tym co byłem przeczytałem założenia ustawy o szczególnym stosunku państwa do Piłki Nożnej zwanej dla niepoznaki ustawą o futbolu Proszbardz, ustawa nawet nie jest o piłce nożnej. Jacyś debilni światowcy wymodzili Ustawę o FUTBOLU.http://www.pis.org.pl/download.php?g=mmedia&f=zalozenia_ustawa_futbol.pdf
Od tego dopiero włos się na głowie jeży.
Od tego dopiero włos się na głowie jeży.
W rozdziale I powinny znaleźć się normy prawne stwierdzające, że piłka nożna ma status dyscypliny sportu o szczególnym znaczeniu społecznym (dyscyplina narodowa). Niezbędna wydaje się deklaracja ustawodawcy, że piłka nożna w związku ze swym statusem i znaczeniem społecznym, ekonomicznym i w dziedzinie promocji Polski na arenie międzynarodowej, podlega szczególnej trosce ze strony państwa, które przy pomocy swoich organów aktywizuje inne podmioty (w tym PZPN) do należytego wypełniania zadań w dziedzinie popularyzacji piłki nożnej, wsparcia tych podmiotów w ich działaniach oraz uczestniczenia w finansowaniu futbolu, w tym infrastruktury sportowej o statusie obiektów narodowych (stadiony, ośrodki szkoleniowo-treningowe, jednostki badawczo-rozwojowe, szkoły wyższe).
Postuluje się powołanie NCRF, którego elementami będą Akademia Futbolu (AF) o statusie szkoły wyższej, kształcąca kadrę menedżerską, trenerską, sędziów i obserwatorów piłkarskich oraz osoby odpowiedzialne za organizację i rozwój dyscypliny na szczeblu władz lokalnych (administracji rządowej i samorządowej) oraz w PZPN (bez względu na to jaką mu nadamy ostateczną nazwę), a także Instytut Badań nad Futbolem (IBF), jako jednostka badawcza zajmująca się opracowywaniem nowoczesnych metod szkoleniowych, badań nad rozwojem piłki nożnej, badań w dziedzinie medycyny piłki nożnej, psychologii sportu, etc. NCRF ma w założeniu być jednostką zbliżoną statusem do PAN, współfinansowaną przez państwo i PZPN.
Po prostu obłęd w stanie czystym. Najłatwiej to wykpić. Próbując choćby na podstawie tych wiekopomnych założeń znowelizować konstytucję, programy szkolne, czy Dekalog. Mnie wcale do śmiechu nie jest. Radosna twórczość na razie nieznanych akademików, jak po kursie uniwersytetu Humboldta czy Łomonosowa daje sporo do myślenia. Drodzy producenci tej ustawy informuję, iż możecie być pewni, że to przemyślę. Dlatego bardzo chciałbym wiedzieć, po nazwisku, kto wymyślił te brednie. Wcale nie z tego powodu, że ma wyjątkowo dobry towar.
Autor: nielubiegazety2
Subskrybuj:
Posty (Atom)