o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

niedziela, 20 stycznia 2013

Frajersko.Bezstresowo. D o n i k ą d

ZAMIAST  WSTĘPU.

8 mld dolarów od Polski dla MFW

red. Adam Michalak | 2012-04-19 

Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego podziękowała wczoraj Polsce za przyznanie 8 miliardów dolarów "kredytu" (ponad 25 mld złotych) na cele statutowe funduszu.
"Gorąco dziękuję polskim władzom za decyzję w sprawie dofinansowania Międzynarodowego Funduszu Walutowego" - oświadczyła szefowa funduszu Christine Lagarde.

LICZNIK 

Od 1.01.2013 r. państwo "polskie" wydało następującą ilość pieniędzy podatników:  41 269 835 302 zł

WYJAŚNIENIE

********************************************************

Wychowanie bezstresowe

 

Kultura
Obrazek z podróży pociągiem. Znajomy siedział w kolejowej wagonetce i przez chwilę był w niej sam. Ale że nic, co przyjemne, nie trwa wiecznie, na następnej stacji wtarabaniła się do przedziału rodzina w składzie dwóch ludzi opozycyjnej płci oraz trzech małolatów żujących gumę. Po krótkiej szermierce słownej na wyboisty temat umieszczenia walizek i kto powinien to zrobić, towarzystwo umościło się na kanapach i zapanował złowieszczy spokój trwający aż do końca ich podróży.

Facet podobny do głowy rodziny zanurzył nos w gazecie sportowej, kobieta wyglądająca na matkę trójki brzdąców zaczęła wyciągać z pindli i odzierać ze skorupek jaja na twardo, a na koniec wetknęła każdej latorośli po jednym prosto w rozdziawioną w japę. Tak dokarmione pisklęta wydobyły ze swoich kieszeni trzy wypasione komórki oraz trzy tombakowe empetrójki i na niewidoczną komendę migiem jęły stukać, cykać i wysyłać w eter esemesy, kiwać się do taktu i - wdzięcznie grzdukając - dławić resztkami wspomnień po jajcach.

Znajomy powiedział mi, że przez całą drogę podziwiał ten rodzinny spektakl i nie mógł wykaraskać się ze zdumienia na widok odbywającej się przed nim pantomimy. Cała piątka zajęta była wyłącznie sobą i nikogo z nich nie interesowało, co dzieje się obok; tato międlił wzrokiem jakąś tabelę z wynikami futbolowych rozgrywek, mamcia tkwiła w plotkarskich bombach bliżej nieokreślonego czytadełka, milusińscy oddawali się atrakcjom wirtualnych czynności, a żadne z tych indywiduów ani razu nie spojrzało w okno, nie zapytało, co to się tak za nim przesuwa, jakie to miasto, jezioro czy góra.
*
Jaki jest sens zastanawiania się nad obecną, pedagogiczną mizerią? Szukania powodów zła? Sens jest ogromny, a problem polega na tym, że nasi postkulturalni władcy żadnego zła, żadnej mizerii, w obecnym wychowaniu - nie widzą. Na tym, że nie dostrzegają przymusu dokonania zmian. Zmian, czyli powrotu do niegdysiejszej normalności.

Są dwie „techniki” wychowywania: pierwsza nazywa się normalna, druga - bezstresowa. Wychowanie bezstresowe powinno nazywać się wychowaniem dla świętego spokoju; winno mówić się o nim, że jest fikcyjnym wychowywaniem bez barier. Bez barier, czyli - bez wspólnej rozmowy z dzieckiem, kontaktu z nim, bez ustalenia granic, czego mu nie wolno, a co musi. Winno więc nosić miano wychowywania luzackiego, gdyż nie wzbrania niczego, a pozwala na wszystko. Stosowane jest dla naszej leniwej wygody, dla naszego komfortu. Pełne arbitralnych postanowień, jednostronnych uzgodnień i braku wspólnych kryteriów. Braku zasad. Jednoznacznych określeń prawideł gry.

Wychowanie, kształtowanie charakterów naszych dzieci, to gra. Nie w to, kto kogo pokona, lecz w to, czy uczeń przewyższy mistrza. Nie jesteśmy dla naszych dzieci - przewodnikami po życiu; prawdziwe partnerstwo nie sprowadza się do potakiwania, do zgody na dziecięcą wizję świata.
Prawdziwe partnerstwo sprowadza się do tłumaczenia, wyjaśniania, interpretowania dziecku złożoności życia. A także - uczenia szacunku, akceptacji i tolerancji dla światopoglądowej odmienności.

Tyle teoria. W praktyce, jesteśmy dla nich, albo dostawcami frajdy, albo - nie znoszącymi sprzeciwu nauczycielami strachu, hipokryzji i alienacji, bo przyszło nam się zająć hodowlą swoich, lub cudzych dzieci, przekazywaniem nauki o samotnym przebywaniu w nierzeczywistości. Dla świętego spokoju nie reagujemy.
Zadowalamy się życiem pozornym. Osobnym trwaniem. Wzajemnym schodzeniem sobie z drogi. Ojciec ma swoje kłopoty, córka, lub syn - też. „Stary” ma na kłopoty - gazetę, piwo i worek treningowy w postaci oblubienicy, synek, czy córka siedzą w komputerowych grach. Siedzą i milczą. Nie ma między nimi więzi, sympatii, jakiegokolwiek zrozumienia. Jest za to nasilająca się obojętność, agresja i naiwne pytanie: dlaczego mam kumpli, a nie mam przyjaciół?
Jak pokolenie naszych rodziców, zauroczone bezstresowym wychowywaniem, jak poczciwa zgraja naszych „wychowawców”, która uwzięła się być dla nas PARTNERAMI, kumplami spod śmietnika, totumfackimi niemal, a nie przewodnikami po zawiłościach życia, tak i my robimy ze swoimi pociechami to samo. Pozwalamy im na każdy kaprys, a postępujemy tak mówiąc sobie: niech ma lepiej, niż ja, niech mi wkręci nos w imadło, bo inaczej wyrośnie na seryjnego pedofila.
*

Przyczyn obecnego stanu należy poszukiwać w nas. To znaczy - w szkole, w rodzicach, w nieistniejącym domu rodzinnym, w brakujących więziach międzypokoleniowych rodzin. Nauczyciel, ojciec, matka, pokolenie starszych, są to teraz pedagogicznie chwiejne, niewykwalifikowane kpy zajęte jojczeniem na sprokurowany przez siebie świat. Na świat pełen nienawiści, podejrzliwości, agresji. Na świat traktowany jako wrogie człowiekowi otoczenie. Otoczenie, od którego TRZEBA się izolować.
To my jesteśmy odpowiedzialni za młodzież. Za jej etyczny obraz. To my nie kształcimy w niej zasad tolerancji wobec bliźniego, miłości do ludzi, nie dbamy o uczenie jej współżycia z resztą społeczeństwa, wrażliwości, zrozumienia i szacunku dla innych, optymizmu i zaufania, otwartości i alergii na piękno. To my fabrykujemy buble, odpady i duchowe cyborgi zaszczepiając w nowym pokoleniu nasz sceptycyzm i nasze fobie.
W myśl powiedzenia, że po nas choćby potop, wszystkim wszystko zwisa; dzisiejszy nauczyciel nie zajmuje się uczniami, bo uczeń, to tylko dodatek do pensji, a rodzice nie zaprzątają sobie głowy problemami syna, czy córki. Szkoła zwala winę na dom, dom na szkołę, a dzieciak lata po ulicy i szuka frajera do zglanowania.
**************************************************

piątek, 18 stycznia 2013

Łowcy śledczych skór


bezprawie.pl

Polska to kraj bezprawia

Kleks i sanki, czyli slang śledczych

26 lutego 2012
Prokuratorzy posługują się w swoim gronie językiem, który dla zwykłych ludzi byłby szokujący. Część określeń funkcjonuje w całej Polsce, inne tylko lokalnie. To jednak może być mylące. „Chwila nieuwagi i jesteś na Ciupagi” nie pochodzi z Podhala, lecz z Warszawy. Na ulicy Ciupagi na warszawskiej Białołęce mieści się areszt śledczy. Z tych samych powodów w Krakowie na areszt mówi się Monte – od ulicy Montelupich. Osoby zatrzymane i aresztowane prokuratorzy określają mianem jeńców. Decyzja aresztowa najczęściej określana jest mianem sanek i nie ma nic wspólnego ze sportami zimowymi, lecz z określaniem sankcja. Posiedzenie sądu, na którym zapada postanowienie o areszcie, określane jest jako kwaterunek.
Typy denatów
Morderstwa to niewielki odsetek spraw, jakimi zajmują się śledczy. Jednak to właśnie one doczekały się największej liczby słów w prokuratorskim slangu. Ubój gospodarczy to określenie morderstwa dokonanego siekierą, tasakiem lub może w ramach kłótni rodzinnej na wsi. Żyrandol to wisielec, termin pochodzi od haku na lampę, z którego najczęściej korzystają samobójcy. Wodnik szuwarek to z kolei określenie topielca. Mianem kleksa śledczy określają z kolei denatów, którzy spadli bądź skoczyli z wysokości. Określenie to związane jest z plamą krwi na miejscu zdarzenia.
Denaci w Warszawie trafiają na Oczki, gdzie mieści się Zakład Medycyny Sądowej. Na określenie medyków sądowych i patologów używanych jest kilka określeń – zimni chirurdzy, krajoczy oraz lekarze ostatniego kontaktu. Mianem podrobów określa się organy oraz tkanki pobrane do dalszych badań.
Rodzaje przestępców
Przestępcy zwani przez prokuratorów klientami lub smykami, dzielą się na wiele typów. Najniżej w hierarchii stoi grupa określana – znęty alimenty, czyli osoby znęcające się nad rodziną unikające płacenia alimentów. Podobnie traktowani są cykliści i kolarze, czyli pijani rowerzyści. Bezet to pospolity przestępca – bez zawodu, bez majątku, bezrobotny, bez dochodów. Czekista to gatunek wymierający, niemający nic wspólnego z sowiecką bezpieką. Chodzi o osobę podrabiającą czeki. Kokon to sprawa dotycząca osoby nieletniej, czyli nielata. Koksem nazywa się z kolei sprawy z kodeksu karnego skarbowego. Osoba, wobec której skierowano akt oskarżenia, to obżałowany.
Z kim pracują procki?
Sami prokuratorzy o sobie mówią procki lub ściganci, a miejsce, w którym pracują, określają mianem firmy. Przedstawiciele organów ścigania dzielą się na wiele kategorii. Krawężnik to policjant patrolujący ulice pieszo, komisariusz to policjant z komisariatu. Cebosie to funkcjonariusze CBŚ. Ten skrót prokuratorzy rozwiązują jako Centralna Beczka Śmiechu. ABC to używany przez prokuratorów akronim skrótu CBA. Miśki lub kominiarze to określenie antyterrorystów. Wiele określeń używanych przez ścigantów związanych jest z sądem. Klepki to proste sprawy, tylko do klepnięcia przez sąd. Akta takich spraw, które są najczęściej bardzo cienkie, określa się zwykle mianem naleśników lub okładek.
Prokurator na sali sądowej występuje w todze, czyli habicie, szmacie lub sukience. W zależności ilu sędziów bierze udział w sprawie, mówi się o singlu (pojedynczy sędzia) lub tramwaju (skład wieloosobowy). Adwokaci nie cieszą się najwidoczniej dużą sympatią prokuratorów, skoro określają ich mianem najmimordów. Najniżej stoją ci, którzy łapią klientów na korytarzach sądowych. Określa ich się korytarzowcami. Adwokaci według prokuratorów nie wygłaszają mów obrończych, lecz płaczą lub międlą.
Podobnie sympatią nie cieszą się ławnicy określani jako wazony, paprotki, mapety lub spacze.
Jeśli prokurator zapyta kolegę: ile krzyknąłeś, to pytanie dotyczy wymiaru kary, jakiej przed sądem zażądał. Jeśli prokurator mówi o becepie jako przyczynie odmowy wszczęcia śledztwa, chodzi mu o skrót bcp – brak cech przestępstwa (w obecnym kodeksie to brak znamion czynu zabronionego).
W firmie
Wiele określeń dotyczy pracy w prokuraturze. Prokuratorzy funkcyjni najbardziej nie lubią dyżurów, na których przyjmują skargi od poszkodowanych. Ponieważ często pojawiają się na nich osoby niezrównoważone, dyżur taki określany jest mianem dnia świra. Śledczy tzw. pierwszoliniowi, którzy prowadzą postępowania, nie przepadają za kolegami z wydziałów organizacyjnych i sądowych. Praca w tych wydziałach uważana jest za zsyłkę.
Młody prokurator, który zaczyna pracę w prokuraturze rejonowej, nazywany jest enkotłukiem, bo zazwyczaj tłucze enki – sprawy, w których nie wykryto sprawców. Prokuratorzy, którym śledztwo się nie udaje, dostają tzw. wytyki zwane również patykami, czyli pismo, w którym zwierzchnik wytyka mu błędy.
Określenie bękart oznacza z kolei prokuratora funkcyjnego mianowanego w czasach, gdy ministrem sprawiedliwości był Aleksander Bentkowski.
Sprawa jest na tyle poważna, że na jednym z forów internetowych powstał nawet słownik prokuratorsko-polski. Dzięki niemu można uniknąć pomyłek. ?
Rzeczpospolita 
ANEKS.
Wojciech Sumliński - "Kto naprawdę go zabił"