o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

czwartek, 6 września 2012

wata RPrl * analiza

Szukacie pomysłu na zarobek?

To zainwestujcie w sprzęt do robienia cukrowej waty,  a nie jakieś wydumane “biznesy”  Internetowe, które nigdy grosza nie przyniosą. Zatrudniacie potem “murzyna” i jazda  z nim na różne spędy rodzinne, sportowe, jarmarki, odpusty itp. srusty.
Takie stanowisko zarobi dla Was 300 zł na godzinę – dniówka imprezowa to będzie z 3 tys. zeta.   Jeden dzień i średnia pensja w kieszeni.
A jak ruszycie interes z 10 wózkami to już… cho… cho…cho… cho… zarobicie 30 tys. , czyli tyle ile przeciętny gostek przy politycznym korycie dostaje od jednego stołeczka (a ma ich wiele).

8 Responses to Szukacie pomysłu na zarobek?

  1. ROMAN WŁOS says:
    ARNOLDZIE,
    Mądry z Ciebie chłopak, ale z tym tekstem to palnąłeś bzdurę taką jak zagorzały komuch albo jakiś kretyn-dziennikarz.
    Kręcenie waty to faktycznie dobre zajęcie dla tych, którzy mają z czego dokładać do interesu. Podobnie jak większość kapitalistycznych businessów, waciarstwo nie przynosi zysku, albo jakieś nędzne ochłapy.
    A podane przez Ciebie kwoty to po prostu non-science fiction. Jak chodzi o ewentualny zarobek, to – jak już tutaj pisałem – nie da się czegoś takiego wyliczyć zanim nie upłynie dość czasu od zakończenia działalności. Zarobek to jest przychód minus koszty czyli jedno równanie z dwiema niewiadomymi.
    Te Twoje kwoty to tak jak w radiu Erewań. Otóż 300 pln, ale nie w ciągu godziny lecz przez cały dzień i tylko w teorii. I nie zarobku lecz utargu. Albo nawet straty.
    Zanim palniesz kolejną bzdurę, to zrób sobie oszacowanie czasowe. Jedna wata kosztuje 2-5 pln zależnie od lokalizacji. Zrobienie jednej waty zajmuje 2-3 minuty zależnie od pogody (w wilgotny dzień czyli każdy letni wata nie wychodzi).
    Daje to wydajność 20-30 wat na godzinę czyli największy możliwy UTARG wyniesie 150 pln na godzinę. Ale tylko w teorii. W praktyce nie znajdziesz takiego miejsca aby non-stop była kolejka za watą. W dobry dzień, na dobrej imprezie sprzedasz 100-150 wat.
    Policz sobie koszt materiałów – kilo cukru to góra 30 wat, gaz, prąd, benzynę, itp. No i koszt najważniejszy – haracz dla organizatora imprezy – ostatnio chcą już powyżej 150 pln za to, że pozwolą ci tam handlować. A dobrych imprez nie ma więcej jak kilka w roku.
    Jeżeli jeszcze zatrudnisz ludzi, to strata gwarantowana. Znam wielu waciarzy – wszyscy robią to jako hobby, bo mają z czego dokładać. Dla niektórych jest to przykrywka dla nielegalnych interesów.
    Może Cię to zdziwić, dlaczego ludzie robią coś do czego dokładają. Ale taka już jest natura ludzka. Niektórych robienie takiego stratnego businessu wciąga niczym hazard. Nic na to nie poradzisz. A tak w ogóle, to większość ludzi wcale nie potrafi liczyć. Jeżeli mają inne źródła dochodu, to potrafią dokładać latami nawet o tym nie wiedząc.
    Pozdrowienia,
    ROMAN WŁOS
    (kandydat na prezydenta RP 2015,
    dumny, bo od zawsze BEZPARTYJNY)
  2. Arek says:
    Wacik za 5 zł robił niecałą minutę a kolejka była przez cały czas – ani chwili przerwy.
    Może i trafił na dobrą imprezę – bo z dziećmi – ale tak czy siak utarg miał taki jak pisałem.
    Przy 2 zł za sztukę to faktycznie już cieniutko.
    A koszty materiałów to raczej grosze – ile idzie cukru na taki wacik? Łyżeczka czy jeszcze mniej? Gazu też niewiele.
    A że to teoria – oczywiście. Nie sądzę jednak by Ci co to robią dokładali do tego. Pensję dobrą na pewno sobie zarabiają.
  3. ROMAN WŁOS says:
    ARNOLDZIE,
    Ty te Twoje kwoty bierzesz z Twojej wyobraźni. Pomyśl jaką palnąłeś bzdurę z tymi 300 pln na godzinę zarobku.
    Po pierwsze, jak już wiele razy mówiłem, nie istnieje takie pojęcie jak zarobek w przypadku jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Nawet pracownik najemny nie zna swojego ostatecznego zarobku.
    Zresztą sam o tym pisałeś twierdząc, że businessy nie mają zarobku lecz tylko CHWILOWĄ nadwyżkę przychodów nad kosztami. Ja bym do tego dodał – KOSZTAMI do danej chwili.
    Wiele kosztów wychodzi dopiero po długim czasie. Chociażby koszt eksploatacji samochodu czy jakiejkolwiek maszyny, np. do waty cukrowej.
    Po drugie, nawet gdy wata jest po 5 pln, i nawet gdyby jakiś wybitny talent sprzedawał watę z szybkością 60 sztuk na godzinę, to wychodzi mu UTARG 300 pln za godzinę.
    Pokaż Mi takie miejsce, gdzie przez 10 godzin NON-STOP daje się sprzedać 60 wat na godzinę. Nie mówię już o takim facecie, który przeżyje taką sprzedaż. A i tak miałby 3,000 pln UTARGU. Zarobek to UTARG minus KOSZTY, które nie są zna co najmniej do momentu zaprzestania działalności, a nawet wiele lat po zaprzestaniu.
    A cukru schodzi całkiem dużo – od 3-5 dag na jedną watę. Do tego patyczki – robi je niewiele firm – m. in taki pan gdzieś w Istebnej czy może w Wiśle.
    Znam temat waty cukrowej i wierz Mi, że nikt nie jest w stanie się z tego utrzymać. Niektórym udaje się dorobić coś do pensji lub renty czy emerytury. I to tylko gdzieś od maja do września. Potem gleba.
    Idąc Twoim tokiem rozumowania, można doradzić każdemu tak – inwestujcie w hamburgery. Półfabrykaty kupuje się za grosze, a gotowe sprzedaje po 5 pln. Kiedy sprzedasz 1,000 na dzień, to masz “zarobek” 5,000 na dzień.
    Zresztą dobry Mc Donald’s robi dużo większe utargi. Z tym, że pamiętaj, że można mieć utarg równy miliard dziennie, a i tak ponosić straty.
    Gawiedź i inne tępaki tego nie pojmują.
    Pozdrowienia,
    ROMAN WŁOS
  4. Arek says:
    Zarobek w znaczeniu uzyskania pieniędzy (przychodu) z wykonanej pracy jak najbardziej istnieje, oczywiście nie jest tożsamy z zyskiem (urojonym) firmy.
    I ja to słowo użyłem potocznie, przecież nie będę pisać, że: jak ktoś szuka pomysłów na przychody…
    Co do kosztów materiałów to będę się upierał, że są symboliczne bo wychodzi mi, że gaz kosztuje 20 złotych za 10 godzin pracy, 200 patyczków to 15 zł ( 7,5 gr /szt) , cukier to niecałe 5 zł za kilogram.
    Koszty surowców na wacik (nawet przy 5 gramach na wacik) wychodzą mi w okolicach 0,5 złotego.
    Oczywiście kwestią dyskusyjną są tu przychody – jeśli w większości przypadków jest tak jak mówisz to cienizna.
  5. ROMAN WŁOS says:
    ARNOLDZIE,
    Dolicz do tego koszt dojazdu samochodem – jest on teraz ZAWROTNY. Do tego najważniejszy koszt to haracz dla organizatora imprezy. Osobiście poznałem takich durniów, którzy płacili 1,200 plnów za wstęp na imprezę, gdzie zrobili 800 plnów utargu.
    Jeżeli do tego doliczysz 1,000 plnów ZUS, to jest to faktycznie świetny business dla tych co mają z czego dokładać do interesu.
    Ale w każdym businessie najważniejsi są pacjenci. Wierz Mi, że dobry dzień dla waciarza to 100-150 wat. Ale takich dni będzie nie więcej niż 20-30 w roku.
    Pozdrowienia,
    ROMAN WŁOS
    p.s. Ciekawe dlaczego waciarze nie stoją na każdym rogu, jeżeli twierdzisz, że to dobry interes???
    p.p.s. Na dużą watę potrzeba około 5 dag, a nie 5 g cukru, jak napisałeś. Cukier to najmniejszy koszt. Chociaż i tak gdzieś jedna trzecia idzie na straty – oblepia maszynkę.
  6. ROMAN WŁOS says:
    ARNOLDZIE,
    I jeszcze jedna rzecz. Powiedz Mi na co komu przychód, jeżeli ponosi przy tym straty???
    Chyba, że jest się socjalistyczną firmą typu General Motors lub prezesem jakiejś spółki akcyjnej czyli socjalistycznej. Wtedy frajerzy płacą za twoje straty, a ty pławisz się w bogactwie.
    ROMAN WŁOS

    PS.

    Czym się będzie różnic bankructwo Polski od bankructwa Grecji.

    Za bankructwo Grecji zapłacili jej zagraniczni wierzyciele i  (potem) dobroczyńcy – w tym także my Polacy. Grecy choć strasznie wyją jaka to im się krzywda niby dzieje to tak naprawdę niewiele za to zapłacili, za to przez całe lata się paśli na cudzym.
    Bankructwo Polski będzie zaś kosztowało nędzę nas Polaków i TYLKO nas. Żadni zagraniczni wierzyciele na tym nic stracą. Nie będzie też żadnych dobroczyńców.  Skąd to wiem?
    Wystarczy pomyśleć i popatrzeć co się dzieje od kilku lat. Otóż  Władze zablokowały praktycznie kredyty w walutach. Dlaczego? W jednym celu – zmiany struktury polskiego zadłużenia. I to się udało – w tej chwili Polska ma wyższe rezerwy walutowe niż długi w walutach. Oznacza to, że dewaluacja złotówki będzie dla Władz nie tylko pozbawiona ryzyka – retorsji zza granicy – ale nawet: ZYSKOWNA.  Oczywiście zrujnuje ona kompletnie ludzi sprowadzając do zera ich oszczędności (wkłady bankowe, emerytury itp. itd.) , ale w najmniejszym stopniu nie dotknie wierzycieli zagranicznych. Oni swoje dostaną i pyszczyć nie będą ani podejmować jakichkolwiek kroków ratunkowych. Stracą tylko Polacy.
    A jeśli ktoś nadal łudzi się, że bankructwo Polski to strachy na lachy to lepiej niech pomyśli dobrze co się dzieje. Władzom nie udało się – i nie uda się – zlikwidować przywilejów emerytalnych a to one rozsadzają budżet: w ciągu ostatnich 20 lat kosztowały nas 700 mld złotych! – czyli prawie dokładnie tyle ile Polska ma długu – a w nadchodzących latach będą kosztowały jeszcze więcej.
    Tego NIE DA SIĘ JUŻ POŻYCZYĆ w żaden sposób. Nawet jeśli zmieni się koniunktura na świecie.  Jedynym sposobem, żeby dalej finansować absurdalnie wysokie emerytury przez 30-40 lat młodym byłym policjantom, prokuratorom, górnikom i innym srolnikom jest sprawienie, żeby ich wartość odpowiadała wartości bułki chleba.
    Zgadzacie się w tym ze mną czy nie?
    I ja nawet mogę powiedzieć kiedy to się stanie – w ciągu najbliższych kilku lat, nawet nie kilkunastu. Stawiałbym, że za 3 lata pod koniec niesławnych już wówczas rządów Tuska, a NA PEWNO przed wprowadzeniem w Polsce euro.  Ciągle jest tylko pytanie czy stanie się ukazem z dnia na dzień – dewaluującym złotówkę do przysłowiowego zera – czy też rozpętaniem hiperinflacji.
    I znowu – jeśli ktoś nie czuje jak złotówka traci na wartości to przypomnę, że 17 lat temu – w styczniu 1995 r. – płaciłem pracownikom minimalną pensję 260 zł i to ludziom starczało na życie. Co dziś znaczy 170 złotych gdy  minimalna pensja to 1500 zł.  Prawie 6 razy więcej? Tak się zdewaluowała złotówka w okresie gdy ponoć nie było hiperinflacji. Pomyślcie jak się zdewaluuje w czasach gdy Władzom będzie na tym zależeć.

    pps

    (  ) Premier Viktor Orban odrzucił ewentualność skorzystania przez jego kraj z linii kredytowej w wysokości 15 mld dolarów na warunkach Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
    Kolejnej rundy negocjacji we wrześniu nie będzie. Węgierska gospodarka wychodzi na prostą i nie zamierzamy korygować naszego budżetu na 2013 rok. Nie spełnimy wygórowanych żądań MFW, ponieważ warunki udostępnienia linii kredytowej uderzyłyby w węgierskie społeczeństwo” – oświadczył Orban.
    Lista żądań MFW jest długa i nie jest zgodna z interesami naszego narodu. Nie zamierzamy przeprowadzać głębokich cięć budżetowych, zwłaszcza w szkolnictwie, opiece zdrowotnej i transporcie publicznym. Nie będziemy zmniejszać zasiłków rodzinnych, podwyższać podatku dochodowego i podatku od nieruchomości, zmniejszać emerytur, zwiększać wieku emerytalnego. Nikt nie będzie nam dyktował, co i kiedy mamy prywatyzować” – zaznaczył premier. "Nie mamy czego się obawiać. Linia kredytowa miała być tylko ewentualnym zabezpieczeniem na wypadek pogłębienia się unijnego kryzysu" – zapewnił.

    Pamiętacie, jak Tusk z Rostowskim cieszyli się, że Fundusz udzielił nam kolejnego już podczas ich rządów kredytu, zapewne na podobnych warunkach? Oni obaj nie będą go spłacać.
    Węgrzy ocknęli się wcześniej i dziś możemy im tylko pozazdrościć. Tam nie straszy się społeczeństwa światowym kryzysem, co jest tak naprawdę zasłoną dla nieporadnych rządów.
     My na razie poruszamy się jeszcze w przeciwnym kierunku i wysłuchujemy ciągle opowieści o strasznym Kaczorze i dobrym premierze Tusku, któremu Europa tak chętnie pożycza pieniądze i udziela rad.
    SEE