o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

sobota, 4 kwietnia 2009

dawny dawny GŁOS

I.




II.


ps.
POLAND LITHUANIA HISTORY. Krótki Kurs (w obrazach)
http://www.youtube.com/watch?v=0mP2R98M-zQ
POGRZEB KOMENDANTA.
http://www.youtube.com/watch?v=aSHAf53Qsec&feature=related
"Orlątko"

O mamo, otrzyj oczy,Z uśmiechem do mnie mów.
Ta krew, co z piersi broczy,
Ta krew, to za nasz Lwów.
Ja biłem się tak samo,
Jak starsi, mamo patrz.

Tylko mi Ciebie mamo,
Tylko mi Polski żal.
Tylko mi Ciebie mamo,
Tylko mi Polski żal.

Z prawdziwym karabinem,
U pierwszych stałem czat.
O, nie płacz za swym synem,
Co za Ojczyznę padł.
Z krwawą na piersiach plamą,
Odchodzę dumny w dal.

Czy jesteś mamo ze mną,
Nie słyszę Twoich słów.
W oczach mi jakoś ciemno,
Obroniliśmy Lwów!
Zostaniesz biedna sama,
Baczność! Za Lwów! Cel, pal!
PAMIĘCI Majora cc
W Polsce nastała jesień, drzewa smagane wiatrem zrzucają pożółkłe liście. Nie tak dawno jeszcze zielone i soczyste, dziś szare i stłamszone, szarpane podmuchami srogiego wichru, rzucane są o ziemię i wdeptywane w polskie, listopadowe błoto. Niczym nasze marzenia ...

Schyłek roku, to czas refleksji, zadumy i wspomnień. To czas częstszego wracania myślami do wszystkich, którzy odeszli, pora odwiedzania cmentarzy. Mogił ludzi bliskich, ale i tych, których nie znaliśmy, a którzy znaczą dla nas wiele. Co roku Polacy przystają przy grobach uczestników powstań, żołnierzy Armii Krajowej, obrońców Wiary i Tradycji. Miriady skrzących świateł na tysiącach polskich cmentarzy, w miejscach uświęconych krwią bohaterów, rozpraszają listopadowy mrok, są znakiem Pamięci.

Bo naród, który zatraca pamięć nie jest godzien trwania.

Polacy pamiętają ...

Urodziłem się w Gnieźnie, pierwszej stolicy Polski. W mieście, którego katedra jest dla mnie symbolem zaistnienia Polski w Europie chrześcijańskiej, w Europie odwołującej się z ufnością i pokorą do Boga. W zupełnie innej Europie ...

Kiedy powstawało, otaczała je zewsząd pierwotna puszcza, którą z czasem pokonał człowiek uprawnymi polami. Dookoła błyszczały dziesiątki rynnowych jezior lecz przez lata, zwłaszcza te ostatnie, trzebież lasów i rabunkowe łowiectwo wyniszczyły naturalne bogactwo tej ziemi. Choć nadal żyją tam niespotykane w innych regionach gatunki zwierząt, rybitwa popielata czy tamtejszy jeż. A nad głowami szumią sosny, olsze i dęby. I przetrwało Gniezno i lud wielkopolski, pomimo krwawych powstań i wojen. Pomimo tego, że w ostatniej wojnie Niemcy rozstrzelali tu tysiące ludzi, a ponad 10 000 wywieźli do tak zwanej Generalnej Guberni.

Lata wczesnego dzieciństwa spędziłem w Witkowie, niewielkiej miejscowości pod Gnieznem. W najpiękniejszym miejscu Wszechświata, w którym zatrzymał się czas, którego rynek wciąż zdobi ten sam śliczny kościół, wyznaczający rytm życia kolejnych pokoleń.

W wieku sześciu lat znalazłem się w Warszawie. Zamieszkałem wraz z rodzicami na Woli. Dzielnicy podobnie, jak wiele innych, okrutnie doświadczonej w latach ostatniej wojny przez okupanta. Z pewnością to wszystko, co wyniosłem z lat dziecięctwa i miejsce, w którym przyszło mi żyć, sprawiło, że historia stała się moją pasją. Tego, czego nie mogłem dowiedzieć się w szkole, dowiadywałem się od ojca. Urodzonego i wychowanego w Częstochowie, u podnóża Jasnej Góry. Później szukałem prawdy w opowiadaniach tych, którzy znali ją z autopsji i w książkach zdobywanych z wielkim trudem.


To wtedy urzekło mnie bohaterstwo i poświęcenie mieszkańców Warszawy w tragicznych dniach Powstania. Nie zagłębiałem się w owym czasie w przyczyny owego zrywu, jego tło i polityczne efekty. Pochłaniałem wiedzę o tych 63 dniach heroizmu z żarliwą zachłannością sycąc serce patriotyzmem ludzi, którzy zaledwie ćwierć wieku wcześniej ginęli za każdy kawałek muru, kamienicy, po raz kolejny zdobytą przecznicę, fabryczną halę czy skrawek cmentarza.

Wiedziałem, że tuż obok, na mojej Okopowej, Żytniej, Leszno, Chłodnej czy Młynarskiej umierali ludzie, częstokroć w moim wieku i młodsi, mogący wreszcie po latach upokorzeń przeciwstawić się złu, barbarzyństwu i germańskiej bucie. W walce nadal nierównej i skazanej przez politykę na przegraną, ale paradoksalnie wygraną dla wielu przez samą możność jej podjęcia. To tu, w miejscu, gdzie było podwórkowe boisko, nasz chłopięcy plac zabaw, tu gdzie był Plac Kercelego czy trochę dalej, pod murem żydowskiego cmentarza, umierali Żołnierze Polski Walczącej. Tu bronili honoru Polski żołnierze "Parasola", specjalnego oddziału Kedywu AK (Zgrupowania "Radosław"), młodzież z byłych Grup Szturmowych Szarych Szeregów. Latem 1944 roku było ich pięciuset, swe młode życie dla przyszłych pokoleń oddało 90 procent. Umierali na bruku tych ulic, które przemierzałem każdego dnia.

To w ów czas po raz pierwszy zetknąłem się z nazwiskiem ich dowódcy.

Adam Borys. Pseudonim "Pług".

Polak i Patriota. Cichociemny, we wrześniu 1939 dowodził baterią 55 pułku artylerii lekkiej, internowany na Węgrzech, uciekł do Francji, następnie do Wielkiej Brytanii. W nocy z 1 na 2 października 1942, jako kapitan, skoczył do Kraju (ekipa "Hammer" zrzucona pod Garwolinem), był zastępcą dowódcy oddziału dyspozycyjnego Kierownictwa Dywersji Armii Krajowej "Motor 30", a w latach 1943 - 44 dowodził oddziałem "Agat" (antygestapo), później "Pegaz" (przeciwgestapo). 1 lutego 1944 roku, dowodzony przez niego oddział "Pegaz 81", dokonał w Warszawie udanego zamachu na gen. Franza Kutscherę.

"Dyrektor", "Bryl", "Kar", "Pal", "Pług" - Adam Borys. Dowodził elitarnym batalionem "Parasol". Ciężko ranny w Powstaniu, z bezwładem ręki, trafił do niewoli niemieckiej, w 1945 roku powrócił do Polski i ponownie został uwięziony, tym razem przez wroga polskojęzycznego. Jesień życia spędził w spokojnej Wielkopolsce. Wielkim szacunkiem darzyli Go ludzie do końca, nie znając Jego przeszłości.

Do mojego Witkowa wracam często. Tam mieszka nadal moja rodzina, tam jestem kilka razy w roku, a zawsze staram się być w listopadzie, by zapalić znicze na grobach moich bliskich. Cmentarz witkowski jest piękny. Kiedyś nie lubiłem i nie rozumiałem tego określenia. Zżymałem się słysząc, jak starsi na ogół ludzie, nazywali jakikolwiek cmentarz ładnym. Dziś wiem, że cmentarze mają swoją urodę, że każdy jest inny, że nie są końcem Drogi, a jedynie przystankiem. I kiedy to się zrozumie, przestają przerażać, bo każdy grób i każdy krzyż jest cząstką Polski, kamieniem milowym naszej historii.

Wielkopolanie miłują Boga, rodzinę i porządek. Dlatego cmentarze wielkopolskie otaczane są czcią. Podobnie witkowski. Stare drzewa, w konarach których mieszkają kukułki, chronią go przed wiatrem, a groby są czyste i zadbane.

Tam właśnie, na witkowskim, starym cmentarzu, spoczywa Adam Borys. I zawsze, kiedy tam jestem, jestem u Niego. Przychodzę pochylić czoło przed bohaterem mojej Ojczyzny, zapalam znicz i modlę się o takich ludzi dla Polski.

Chciałbym bardzo, aby każdy Polak pochylił się choć raz na jakiś czas nad przeszłością naszego Kraju, nad Historią. I żeby młodzież nie ulegała nawoływaniom o konieczności "wyboru lepszego jutra", bez oglądania się wstecz.

Albowiem bez zrozumienia i poszanowania przeszłości nie ma przyszłości ...

Nie wszystko jednak jest stracone. Bo trwamy w wierze i nadziei ...

Jest taka znana komedia, nakręcona przez Stanisława Bareję, pod tytułem "Miś", w której pada najpiękniejsze, moim zdaniem, stwierdzenie o tradycji, o historii, o Polsce. Uważam, że cały film mógł powstać jako pretekst dla tej jednej, końcowej sekwencji, dla przekazania widzowi tego właśnie przesłania. Może dla niego powstał… . Osadzenie go w konwencji komedii uwydatniło jego trafność i mądrość w sposób doskonały.

Widzimy zbliżenie kobiety tulącej na mrozie niemowlę i śpiewającej z matczyną czułością kołysankę, której melodia przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, przeszywa serce wspomnieniem polskiej kolędy, "Lulejże, lulej ..." A w tle słyszymy wypowiedź prostego, starego człowieka, wozaka, przedstawiciela ludu, soli tej ziemi, który słysząc o daniu dziecku imienia Tradycja, reaguje słowami:

" Ona nie może się tak nazywać. Tradycja!

... no bo tradycją nazwać niczego nie możesz.
I nie możesz uchwałą specjalną zarządzić, ani jej ustanowić.
Kto inaczej sądzi, świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworze.
Tradycja, to dąb, który tysiąc lat rósł w górę ...
Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza !
Tradycja naszych dziejów jest warownym murem ...
To jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza.
To jest ludu śpiewanie, to jest Ojców mowa!
To jest nasza historia, której się nie zmieni ...
A to, co dookoła powstaje od nowa ..., to jest nasza codzienność, w której my żyjemy ...".

Brak komentarzy: