WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
sobota, 30 października 2010
"( ) w innych diecezjach jest podobnie."
Ja chciałbym wiedzieć, czy w "Gazecie Wyborczej" i innych mediach są jacyś TW, czy nie |
Autor Aldona Zaorska |
Czwartek, 28. 10. 2010 15:39 |
Z ks. Tadeuszem Isakowiczem - Zaleskim rozmawiała Aldona Zaorska "Gazeta Wyborcza "- potrafi bardzo brutalnie zaatakować ludzi, mających inne zdanie, ale w momencie, kiedy sama zostanie skrytykowana - natychmiast pozywa krytyka do sądu. To jest taka metoda Kalego - jak ktoś Kalemu ukraść krowę, to jest zły uczynek, jak Kali komuś ukraść krowę - dobry. Przyjaciel ks. Popiełuszki, ks. Stanisław Małkowski powiedział w wywiadzie dla Warszawskiej Gazety, że w Smoleńsku doszło do zamachu, że był on aktem agresji wymierzonym w Polskę i Polaków a stał się możliwy dzięki współpracy trzech czynników – rosyjskiego, polskiego i zachodniego i przyzwolenie tego ostatniego. To bardzo śmiała teza, nawet jeśli przez przyzwolenie Zachodu rozumieć tylko zgodę Unii na agresywną politykę Putina, nakierowaną na odbudowanie mocarstwowej pozycji Rosji i jej dominacji w regionie. Czy jest Ksiądz skłonny zgodzić się z tą teorią? Jako duchowny nie mam odpowiedniej wiedzy, aby wypowiedzieć się na ten temat. Nie mogę więc tej teorii ani potwierdzić, ani jej zaprzeczyć. Natomiast jako bulwersujące oceniam dwa fakty, którym nie sposób zaprzeczyć, niezależnie od tego, czy w Smoleńsku rzeczywiście doszło do zamachu, czy nie. Sprawa pierwsza to niesłychane, podkreślam – niesłychane wprost ustępstwa strony polskiej wobec Rosji przy wyjaśnianiu tej sprawy. Drugą kwestią są ewidentne matactwa Rosji przy śledztwie. Nie wiem, czy Rosjanie doprowadzili do rozbicia samolotu, czy nie, ale widać jest wyraźnie, że przy śledztwie po prostu mataczą w sposób bezczelny. I zadziwiające dla mnie jest, że władze polskie na to pozwalają. Te dwie spawy oceniam jednoznacznie negatywnie. Hierarchia Kościoła, oględnie rzecz ujmując, zajęła dość niejednolite stanowisko wobec obecności Krzyża pod Pałacem Prezydenckim. W paru innych kwestiach również. Czy zdaniem Księdza, wpływ na tak zróżnicowane postawy, ma fakt, że w Kościele wciąż nie doszło do lustracji? Tak. Oczywiście, że tak. Brak lustracji odbija się teraz wręcz czkawką w Kościele. Dotyczy to przede wszystkim skandalicznych, świadomie to podkreślam – skandalicznych wypowiedzi arcybiskupa Życińskiego. Pełniąc posługę biskupa, powinien wypowiadać się jako biskup a nie politykier w sutannie. Zwłaszcza, że ani on, ani nikt z Kościoła nie wyjaśnił, co działo się w czasie PRL-u, a przecież ksiądz biskup Życiński był zarejestrowany jako „TW Filozof.” W tej sytuacji ks. biskup Życiński powinien powstrzymać się od wypowiedzi. Tymczasem zachowuje się, nie jak biskup, tylko jak redaktor „Gazety Wyborczej.” Jako skandaliczne oceniam również wypowiedzi biskupa Pieronka. Szokujące jest, że Kościół ma w nich przeciwników lustracji i zgadza się właśnie na eksponowanie stanowisk tych dwóch ludzi. Rozbieżności w stanowisku Kościoła wynikają też z faktu, iż polski Episkopat jest ogromnie podzielony – nie ma w nim jasnych kryteriów, które wyznaczałby kierunek działań. Za swoją obecność pod Krzyżem, ks. Małkowski otrzymał od Kurii ostrzeżenie o możliwości suspensy. Czy myśli Ksiądz, że może to być wynik wpływów władzy świeckiej w Kurii, czy może jest to efekt połączenia tego wpływu i obecności w Kurii jakiegoś dawnego TW? Do dnia dzisiejszego problem lustracji nie został rozwiązany. Dochodzi do sytuacji wręcz kuriozalnych – ludzie z przeszłością pracują w strukturach Kościoła, zajmując nieraz bardzo wysokie stanowiska i piastując wysokie godności. Problemy z takimi ludźmi, z ich wystąpieniami i działaniami będą powracały. Znam sytuację księdza Małkowskiego i oceniam ją wręcz jako tragikomiczną. Jest tragiczna, bo przecież dwadzieścia pięć lat temu tego człowieka straszyło SB, teraz w wolnej Polsce za swoją działalność znowu jest szykanowany. Można więc powiedzieć, że w jego osobistej sytuacji niewiele się zmieniło. I jest ona też w pewnym sensie komiczna, gdyż ksiądz Małkowski został potraktowany jak mały chłopiec, na którego się krzyczy i którego się straszy. Biskup nie powinien tak postępować z kapłanem – powinien go najpierw wezwać i wysłuchać, co ma do powiedzenia, a potem bronić przed atakami, w tym przypadku niewątpliwie niesłusznymi. Bo, moim zdaniem, prawda jest po stronie księdza Małkowskiego. A wpływy władzy świeckiej? Ja nie wiem, jak to wygląda w Warszawie, ale widzę co dzieje się w Kurii Krakowskiej – jest to po prostu sojusz Kurii z Platformą Obywatelską, coś, co ja nazywam sojuszem ołtarza z tronem. A tego typu sojusze zawsze przynosiły Kościołowi szkodę. W Kurii Krakowskiej jego przejawem jest duży wpływ braci Dariusza i Ireneusza Rasiów na kardynała Dziwisza. Jeden z braci jest sekretarzem w Kurii, drugi jest aktywnym członkiem krakowskich struktur PO. W efekcie krakowską Kurią rządzą bracia Raś, a kardynał Dziwisz nie przeciwstawia się temu. Przecież zgoda na rozsyłanie słynnego już listu PO do księży z archidiecezji krakowskiej jest czymś niesłychanie oburzającym. Kardynał Wyszyński nigdy by na coś takiego nie pozwolił. A rozwiązanie jest proste – władze krakowskiego Kościoła powinny odsunąć Rasiów, bo efekt jest taki, że to oni rządzą w archidiecezji krakowskiej. Wiem, że i w innych diecezjach jest podobnie. To bardzo zła sytuacja, która przynosi Kościołowi w Polsce tylko szkody. Myślę, że Kardynał Wyszyński, mówiąc dosadnie – walnąłby pięścią w stół i natychmiast przerwał ten proceder. Czy zdaniem Księdza to właśnie brak lustracji powoduje obecne problemy w polskim Kościele? I na ile do zatrzymania tej lustracji przyczynia się brak lustracji władzy świeckiej? Brak lustracji mści się na Kościele nieustannie. Miedzy innymi to właśnie dzięki jej zablokowaniu teraz okazuje się, że np. pełnomocnikiem parafii i zakonów jest Marek P. – były esbek. Jego przeszłość była znana Kurii w Krakowie już kilka lat temu, sam zresztą zwracałem na nią uwagę. Z tą wiedzą nic nie zrobiono. Dziś, gdy człowiek ten został aresztowany za pospolite oszustwo, Kuria ogłasza, że się od niego odcina. Tyle, że teraz jest już na takie ogłoszenia za późno. Po prostu mogą zostać odebrane jako niewiarygodne. Podobnie było w Gdańsku ze sprawą wydawnictwa Stella Maris. I w paru innych sprawach. Efekt jest taki, że przez takie sprawy cierpią zwykli księża, którzy w swoich parafiach starają się zrobić coś dobrego dla lokalnych społeczności i są naprawdę uczciwymi, pracującymi z pełnym poświęceniem kapłanami. Najgorsze natomiast jest to, że jeśli ktoś zwraca uwagę, że pewne sytuacje nie powinny mieć miejsca, jest natychmiast atakowany. Szokujące jest, że atakowani są nie ludzie, którzy mają coś na sumieniu, ale ci, którzy zwracają uwagę na problem. Niestety odznaczają się w tym także media, czego przykładem może być postępowanie „Gazety Wyborczej” – potrafi bardzo brutalnie zaatakować ludzi, mających inne zdanie, ale w momencie, kiedy sama zostanie skrytykowana – natychmiast pozywa krytyka do sądu. To jest taka metoda Kalego – jak ktoś Kalemu ukraść krowę, to jest zły uczynek, jak Kali komuś ukraść krowę – dobry. I z przykrością należy stwierdzić, że nie tylko ten tytuł prasowy tę metodę stosuje. A zatem lustracja powinna objąć media? Zdaniem Księdza trzeba ujawnić, kto kim był a kim jest? Pytanie to moim zadaniem najlepiej ilustruje przykład Maleszki. Znałem go z lat mojej działalności w opozycji. Ufałem mu tak samo, jak inni jego przyjaciele. Po roku 89 Lesław Maleszka, pracujący w „Gazecie Wyborczej”, publikujący tam swoje artykuły, był jednym z największych przeciwników lustracji i publicznie wielokrotnie dawał temu wyraz. Potem okazało się, że był TW. Ja, a myślę, że nie tylko ja, chciałbym wiedzieć, czy w „Gazecie Wyborczej” i innych mediach są jacyś TW, czy nie. Uważam, że mam prawo to wiedzieć. Chcę wiedzieć, czy ludzie którzy pracują w mediach, którzy mają taki, czy inny wpływ na kształtowanie opinii publicznej, mają za sobą agenturalną przeszłość. To samo dotyczy zresztą tzw. „autorytetów.”, których przykładem może być Andrzej Szczypiorski czy Ryszard Kapuściński – obaj kreowani na autorytety, obaj z zaskakującą przeszłością. I szokujące dla mnie jest, że nie było protestów przeciwko czynieniu z takich ludzi wzorców, a były protesty przeciwko publikacji książek, ujawniających prawdę o ich przeszłości. Podobnie było zresztą w przypadku Lecha Wałęsy – potępiono nie jego, a autorów książek o nim, którzy odważyli się ujawnić całemu narodowi niechlubną przeszłość pana prezydenta. W ten sposób doszło do kolejnej kuriozalnej sytuacji – oto Polska, która w Europie jest kreowana na lidera wolności, w rzeczywistości tłamsi możliwość wypowiadania się o tzw. „autorytetach moralnych.” (świadomie mówię o nich w cudzysłowie). W ostatnich tygodniach bardzo mocno akcentowane jest dążenie „społeczeństwa” do rozdziału państwa i Kościoła. Między innymi do tego celu wykorzystano konflikt wokół Krzyża, czy przykrą sprawę Komisji Majątkowej. Czy zdaniem Księdza rzeczywiście tak jest, czy raczej społeczeństwo nie jest tym zainteresowane, a wmawianie mu takich dążeń jest jednym z tematów zastępczych ? I na tę kwestię składa się kilka czynników. Niestety przyznać trzeba, że Kościół wciąż popełnia błędy, dając do ręki broń swoim przeciwnikom. Nie wyciąga wniosków z błędów, czego najlepszym przykładem jest casus Marka P. Tym samym działa na swoją szkodę. Inna rzecz, że istotnie można zaobserwować ostre tendencje antykościelne. Gdyby Episkopat zajął się poważnymi sprawami, te tendencje można byłoby zmniejszyć. Gdyby Kościół w Polsce był bardziej skonsolidowany i miał mocnych biskupów, to sprawy, nad którymi dziś media rozwodzą się tygodniami, dosłownie „przeleciałby jak meteoryt.” Niestety, dziś w polskim Kościele nie ma tak mocnych osobowości, jak kardynał Wyszyński czy kardynał Wojtyła. Nic więc dziwnego, że skoro biskupi są między sobą skłóceni, ten sam problem pojawia się wśród osób świeckich. Efekt jest taki, że wewnątrz Episkopatu trwają jakieś niesnaski, a do mediów wychodzą biskupi Życiński, czy Pieronek. Sytuację tę wykorzystuje lewica, która będzie atakowała Kościół. Jest to po prostu efekt polityki biskupów, uciekających od badania przeszłości, od swojej historii i wcielania przez nich w życie doktryny, którą można określić, jako – „po pierwsze święty spokój.” Czy można zaradzić coś na problemy polskiego Kościoła? Po raz kolejny stwierdzić należy, że jeśli teraz nie odbędzie się lustracja, to Kościół sam napyta sobie biedy, bo prędzej czy później, ta sprawa przy jakieś okazji znowu wypłynie. Niestety przy obecnym prymasie nie ma na to żadnych szans. W ostatnich latach Kościołem w Polsce wstrząsało wiele sytuacji, godnych potępienia i żadnej z nich nie wyjaśniono – np. sprawy arcybiskupa Paetza czy biskupa Wielgusa. Może wśród młodszego pokolenia biskupów będą ludzie, którzy sobie z tym poradzą. Do niedawna było tak, że to Jan Paweł II miał rozwiązywać wszystkie problemy polskiego Kościoła. Teraz Jana Pawła II już nie ma i dlatego Kościół musi poradzić sobie sam. I powinien to uczynić. A ponieważ dotychczas Episkopat nie potrafi, czy też nie chciał, wielkie zadnie stoi przed młodymi kapłanami, którzy naturalną koleją rzeczy, przejmą ster Kościoła w Polsce. Obecna ekipa rządząca głosi hasło „tu i teraz”, zdecydowanie potępiając zwracanie uwagi na przeszłość. Lechowi Kaczyńskiemu zarzuca się nawet „politykę historyczną”, jako przejaw swoistego zacofania. Czy uważa Ksiądz, że prowadził on wyłącznie „politykę historyczną”? Ja nie będę ukrywał własnej opinii – Lech Kaczyński także popełniał błędy, czego przykładem może być jego polityka odnośnie Ukrainy. Moim zdaniem nie poświęcił np. wystarczająco dużo uwagi zbrodniom popełnionym na Polakach na kresach wschodnich, mam tu na myśli szczególnie ludobójstwo, którego dopuściła się UPA. Tymczasem Lech Kaczyński przyjaźnił się z Juszczenką, który gloryfikował UPA i jej twórców. Bardzo mocno gloryfikował też osobę Stefana Bandery, odpowiedzialnego za mordy popełnione na Polakach. Lech Kaczyński nie przeciwstawił się temu. Pomimo tego, Lech Kaczyński zrobił też wiele dobrego, a przecież zarówno za życia, jak i teraz był i jest krytykowany totalnie za wszystko, co oceniam jako bardzo niesprawiedliwe. Czy bieżące interesy i układy polityczne mogą usprawiedliwiać przemilczanie historycznych wydarzeń, do dziś bolesnych dla wielu ludzi? Przecież zbrodnie popełnione przez UPA są faktem. Ludzie na Wołyniu i Podolu ginęli, bo byli Polakami. Nieliczni żyjący jeszcze zbrodniarze, którzy brali udział w holokauście są sądzeni nawet dziś za ludobójstwo. Za ludobójstwo nie zostały jak dotąd uznane zbrodnie UPA. Czy zdaniem Księdza jest możliwe, że kiedykolwiek do tego dojdzie? Z przykrością należy stwierdzić, że w Polsce po 1989 roku można zaobserwować swoiste odcięcie się Polski od jej kresów wschodnich. Polakom wytyka się Jedwabne, ale nie mówi się o prawie 200 tys. Polaków bestialsko zamordowanych na Kresach – też spalonych żywcem w stodołach, zadźganych bagnetami, zabijanych w sposób wyjątkowo bestialski. Ci ludzie, ich krew, ich śmierć jest zapominana, albo uznana za mniej ważną, niż jakieś bieżące sprawy. Byłem niedawno na spotkaniu z pewnym znanym politykiem. Zapytałem go, dlaczego Polska nie jest w stanie powiedzieć prawdy o zbrodniach popełnionych przez UPA na kresach wschodnich. Usłyszałem wtedy – „my powiemy prawdę, ale najpierw niech się odbędzie EURO 2012.” A przecież, jak wówczas zauważyłem – po EURO 2012 będą miały miejsce inne zdarzenia i w efekcie zawsze na przeszkodzie do powiedzenia prawdy stanie jakieś „ale.” Myślę, że brakuje nam, mam tu na myśli Polskę, odwagi do powiedzenia o własnych krzywdach. Polscy politycy boją się krytyki. Smutne jest, że także między sobą nie potrafimy o tym mówić. Nawet w szkołach nie jest przedstawiany problem ludobójstwa na kresach. MEN nie chce edukacji na ten temat. Jest to strach przed podjęciem trudnych tematów. Wiem o tym, bo spotykam się z młodzieżą i od tych młodych ludzi słyszę, że nie uczono ich w szkołach o UPA. Paradoksalne, żeby nie powiedzieć – śmieszne jest, że w tej sytuacji o problemie UPA ma odwagę mówić na Ukrainie polityk, któremu zarzuca się orientację prorosyjską. A może powinno się tym zająć MSZ? Niestety, również polski MSZ nie pomaga w tej sytuacji. Radosław Sikorski prowadzi politykę tragiczną. Jego polityka jest wyłącznie proamerykańska, nastawił się tylko na dobre kontakty z USA i tylko na tym mu zależy. Machnął ręką na Polaków żyjących za Bugiem. Sam nie jest odważny, chodzi mu tylko o własną karierę. Jest bardzo słabym ministrem. I to także jest naszą bolączką. Co jest w tej chwili, zdaniem Księdza priorytetem, jeśli chodzi o polską politykę, Kościół i ich wzajemne stosunki? Myślę, że w Polsce – zarówno w Kościele, jak i w polityce jest jeszcze wiele do zrobienia. Trzeba się naprawdę zająć wieloma sprawami. Pomimo, że teoretycznie dawno odzyskaliśmy wolność, aby naprawdę z niej korzystać, musimy wyjaśnić przeszłość. Myślę, że właśnie o to walczyło wielu z nas. Przyjaciel ks. Popiełuszki, ks. Stanisław Małkowski powiedział w wywiadzie dla Warszawskiej Gazety, że w Smoleńsku doszło do zamachu, że był on aktem agresji wymierzonym w Polskę i Polaków a stał się możliwy dzięki współpracy trzech czynników – rosyjskiego, polskiego i zachodniego i przyzwolenie tego ostatniego. To bardzo śmiała teza, nawet jeśli przez przyzwolenie Zachodu rozumieć tylko zgodę Unii na agresywną politykę Putina, nakierowaną na odbudowanie mocarstwowej pozycji Rosji i jej dominacji w regionie. Czy jest Ksiądz skłonny zgodzić się z tą teorią? Jako duchowny nie mam odpowiedniej wiedzy, aby wypowiedzieć się na ten temat. Nie mogę więc tej teorii ani potwierdzić, ani jej zaprzeczyć. Natomiast jako bulwersujące oceniam dwa fakty, którym nie sposób zaprzeczyć, niezależnie od tego, czy w Smoleńsku rzeczywiście doszło do zamachu, czy nie. Sprawa pierwsza to niesłychane, podkreślam – niesłychane wprost ustępstwa strony polskiej wobec Rosji przy wyjaśnianiu tej sprawy. Drugą kwestią są ewidentne matactwa Rosji przy śledztwie. Nie wiem, czy Rosjanie doprowadzili do rozbicia samolotu, czy nie, ale widać jest wyraźnie, że przy śledztwie po prostu mataczą w sposób bezczelny. I zadziwiające dla mnie jest, że władze polskie na to pozwalają. Te dwie spawy oceniam jednoznacznie negatywnie. Hierarchia Kościoła, oględnie rzecz ujmując, zajęła dość niejednolite stanowisko wobec obecności Krzyża pod Pałacem Prezydenckim. W paru innych kwestiach również. Czy zdaniem Księdza, wpływ na tak zróżnicowane postawy, ma fakt, że w Kościele wciąż nie doszło do lustracji? Tak. Oczywiście, że tak. Brak lustracji odbija się teraz wręcz czkawką w Kościele. Dotyczy to przede wszystkim skandalicznych, świadomie to podkreślam – skandalicznych wypowiedzi arcybiskupa Życińskiego. Pełniąc posługę biskupa, powinien wypowiadać się jako biskup a nie politykier w sutannie. Zwłaszcza, że ani on, ani nikt z Kościoła nie wyjaśnił, co działo się w czasie PRL-u, a przecież ksiądz biskup Życiński był zarejestrowany jako „TW Filozof.” W tej sytuacji ks. biskup Życiński powinien powstrzymać się od wypowiedzi. Tymczasem zachowuje się, nie jak biskup, tylko jak redaktor „Gazety Wyborczej.” Jako skandaliczne oceniam również wypowiedzi biskupa Pieronka. Szokujące jest, że Kościół ma w nich przeciwników lustracji i zgadza się właśnie na eksponowanie stanowisk tych dwóch ludzi. Rozbieżności w stanowisku Kościoła wynikają też z faktu, iż polski Episkopat jest ogromnie podzielony – nie ma w nim jasnych kryteriów, które wyznaczałby kierunek działań. Za swoją obecność pod Krzyżem, ks. Małkowski otrzymał od Kurii ostrzeżenie o możliwości suspensy. Czy myśli Ksiądz, że może to być wynik wpływów władzy świeckiej w Kurii, czy może jest to efekt połączenia tego wpływu i obecności w Kurii jakiegoś dawnego TW? Do dnia dzisiejszego problem lustracji nie został rozwiązany. Dochodzi do sytuacji wręcz kuriozalnych – ludzie z przeszłością pracują w strukturach Kościoła, zajmując nieraz bardzo wysokie stanowiska i piastując wysokie godności. Problemy z takimi ludźmi, z ich wystąpieniami i działaniami będą powracały. Znam sytuację księdza Małkowskiego i oceniam ją wręcz jako tragikomiczną. Jest tragiczna, bo przecież dwadzieścia pięć lat temu tego człowieka straszyło SB, teraz w wolnej Polsce za swoją działalność znowu jest szykanowany. Można więc powiedzieć, że w jego osobistej sytuacji niewiele się zmieniło. I jest ona też w pewnym sensie komiczna, gdyż ksiądz Małkowski został potraktowany jak mały chłopiec, na którego się krzyczy i którego się straszy. Biskup nie powinien tak postępować z kapłanem – powinien go najpierw wezwać i wysłuchać, co ma do powiedzenia, a potem bronić przed atakami, w tym przypadku niewątpliwie niesłusznymi. Bo, moim zdaniem, prawda jest po stronie księdza Małkowskiego. A wpływy władzy świeckiej? Ja nie wiem, jak to wygląda w Warszawie, ale widzę co dzieje się w Kurii Krakowskiej – jest to po prostu sojusz Kurii z Platformą Obywatelską, coś, co ja nazywam sojuszem ołtarza z tronem. A tego typu sojusze zawsze przynosiły Kościołowi szkodę. W Kurii Krakowskiej jego przejawem jest duży wpływ braci Dariusza i Ireneusza Rasiów na kardynała Dziwisza. Jeden z braci jest sekretarzem w Kurii, drugi jest aktywnym członkiem krakowskich struktur PO. W efekcie krakowską Kurią rządzą bracia Raś, a kardynał Dziwisz nie przeciwstawia się temu. Przecież zgoda na rozsyłanie słynnego już listu PO do księży z archidiecezji krakowskiej jest czymś niesłychanie oburzającym. Kardynał Wyszyński nigdy by na coś takiego nie pozwolił. A rozwiązanie jest proste – władze krakowskiego Kościoła powinny odsunąć Rasiów, bo efekt jest taki, że to oni rządzą w archidiecezji krakowskiej. Wiem, że i w innych diecezjach jest podobnie. To bardzo zła sytuacja, która przynosi Kościołowi w Polsce tylko szkody. Myślę, że Kardynał Wyszyński, mówiąc dosadnie – walnąłby pięścią w stół i natychmiast przerwał ten proceder. Czy zdaniem Księdza to właśnie brak lustracji powoduje obecne problemy w polskim Kościele? I na ile do zatrzymania tej lustracji przyczynia się brak lustracji władzy świeckiej? Brak lustracji mści się na Kościele nieustannie. Miedzy innymi to właśnie dzięki jej zablokowaniu teraz okazuje się, że np. pełnomocnikiem parafii i zakonów jest Marek P. – były esbek. Jego przeszłość była znana Kurii w Krakowie już kilka lat temu, sam zresztą zwracałem na nią uwagę. Z tą wiedzą nic nie zrobiono. Dziś, gdy człowiek ten został aresztowany za pospolite oszustwo, Kuria ogłasza, że się od niego odcina. Tyle, że teraz jest już na takie ogłoszenia za późno. Po prostu mogą zostać odebrane jako niewiarygodne. Podobnie było w Gdańsku ze sprawą wydawnictwa Stella Maris. I w paru innych sprawach. Efekt jest taki, że przez takie sprawy cierpią zwykli księża, którzy w swoich parafiach starają się zrobić coś dobrego dla lokalnych społeczności i są naprawdę uczciwymi, pracującymi z pełnym poświęceniem kapłanami. Najgorsze natomiast jest to, że jeśli ktoś zwraca uwagę, że pewne sytuacje nie powinny mieć miejsca, jest natychmiast atakowany. Szokujące jest, że atakowani są nie ludzie, którzy mają coś na sumieniu, ale ci, którzy zwracają uwagę na problem. Niestety odznaczają się w tym także media, czego przykładem może być postępowanie „Gazety Wyborczej” – potrafi bardzo brutalnie zaatakować ludzi, mających inne zdanie, ale w momencie, kiedy sama zostanie skrytykowana – natychmiast pozywa krytyka do sądu. To jest taka metoda Kalego – jak ktoś Kalemu ukraść krowę, to jest zły uczynek, jak Kali komuś ukraść krowę – dobry. I z przykrością należy stwierdzić, że nie tylko ten tytuł prasowy tę metodę stosuje. A zatem lustracja powinna objąć media? Zdaniem Księdza trzeba ujawnić, kto kim był a kim jest? Pytanie to moim zadaniem najlepiej ilustruje przykład Maleszki. Znałem go z lat mojej działalności w opozycji. Ufałem mu tak samo, jak inni jego przyjaciele. Po roku 89 Lesław Maleszka, pracujący w „Gazecie Wyborczej”, publikujący tam swoje artykuły, był jednym z największych przeciwników lustracji i publicznie wielokrotnie dawał temu wyraz. Potem okazało się, że był TW. Ja, a myślę, że nie tylko ja, chciałbym wiedzieć, czy w „Gazecie Wyborczej” i innych mediach są jacyś TW, czy nie. Uważam, że mam prawo to wiedzieć. Chcę wiedzieć, czy ludzie którzy pracują w mediach, którzy mają taki, czy inny wpływ na kształtowanie opinii publicznej, mają za sobą agenturalną przeszłość. To samo dotyczy zresztą tzw. „autorytetów.”, których przykładem może być Andrzej Szczypiorski czy Ryszard Kapuściński – obaj kreowani na autorytety, obaj z zaskakującą przeszłością. I szokujące dla mnie jest, że nie było protestów przeciwko czynieniu z takich ludzi wzorców, a były protesty przeciwko publikacji książek, ujawniających prawdę o ich przeszłości. Podobnie było zresztą w przypadku Lecha Wałęsy – potępiono nie jego, a autorów książek o nim, którzy odważyli się ujawnić całemu narodowi niechlubną przeszłość pana prezydenta. W ten sposób doszło do kolejnej kuriozalnej sytuacji – oto Polska, która w Europie jest kreowana na lidera wolności, w rzeczywistości tłamsi możliwość wypowiadania się o tzw. „autorytetach moralnych.” (świadomie mówię o nich w cudzysłowie). W ostatnich tygodniach bardzo mocno akcentowane jest dążenie „społeczeństwa” do rozdziału państwa i Kościoła. Między innymi do tego celu wykorzystano konflikt wokół Krzyża, czy przykrą sprawę Komisji Majątkowej. Czy zdaniem Księdza rzeczywiście tak jest, czy raczej społeczeństwo nie jest tym zainteresowane, a wmawianie mu takich dążeń jest jednym z tematów zastępczych ? I na tę kwestię składa się kilka czynników. Niestety przyznać trzeba, że Kościół wciąż popełnia błędy, dając do ręki broń swoim przeciwnikom. Nie wyciąga wniosków z błędów, czego najlepszym przykładem jest casus Marka P. Tym samym działa na swoją szkodę. Inna rzecz, że istotnie można zaobserwować ostre tendencje antykościelne. Gdyby Episkopat zajął się poważnymi sprawami, te tendencje można byłoby zmniejszyć. Gdyby Kościół w Polsce był bardziej skonsolidowany i miał mocnych biskupów, to sprawy, nad którymi dziś media rozwodzą się tygodniami, dosłownie „przeleciałby jak meteoryt.” Niestety, dziś w polskim Kościele nie ma tak mocnych osobowości, jak kardynał Wyszyński czy kardynał Wojtyła. Nic więc dziwnego, że skoro biskupi są między sobą skłóceni, ten sam problem pojawia się wśród osób świeckich. Efekt jest taki, że wewnątrz Episkopatu trwają jakieś niesnaski, a do mediów wychodzą biskupi Życiński, czy Pieronek. Sytuację tę wykorzystuje lewica, która będzie atakowała Kościół. Jest to po prostu efekt polityki biskupów, uciekających od badania przeszłości, od swojej historii i wcielania przez nich w życie doktryny, którą można określić, jako – „po pierwsze święty spokój.” Czy można zaradzić coś na problemy polskiego Kościoła? Po raz kolejny stwierdzić należy, że jeśli teraz nie odbędzie się lustracja, to Kościół sam napyta sobie biedy, bo prędzej czy później, ta sprawa przy jakieś okazji znowu wypłynie. Niestety przy obecnym prymasie nie ma na to żadnych szans. W ostatnich latach Kościołem w Polsce wstrząsało wiele sytuacji, godnych potępienia i żadnej z nich nie wyjaśniono – np. sprawy arcybiskupa Paetza czy biskupa Wielgusa. Może wśród młodszego pokolenia biskupów będą ludzie, którzy sobie z tym poradzą. Do niedawna było tak, że to Jan Paweł II miał rozwiązywać wszystkie problemy polskiego Kościoła. Teraz Jana Pawła II już nie ma i dlatego Kościół musi poradzić sobie sam. I powinien to uczynić. A ponieważ dotychczas Episkopat nie potrafi, czy też nie chciał, wielkie zadnie stoi przed młodymi kapłanami, którzy naturalną koleją rzeczy, przejmą ster Kościoła w Polsce. Obecna ekipa rządząca głosi hasło „tu i teraz”, zdecydowanie potępiając zwracanie uwagi na przeszłość. Lechowi Kaczyńskiemu zarzuca się nawet „politykę historyczną”, jako przejaw swoistego zacofania. Czy uważa Ksiądz, że prowadził on wyłącznie „politykę historyczną”? Ja nie będę ukrywał własnej opinii – Lech Kaczyński także popełniał błędy, czego przykładem może być jego polityka odnośnie Ukrainy. Moim zdaniem nie poświęcił np. wystarczająco dużo uwagi zbrodniom popełnionym na Polakach na kresach wschodnich, mam tu na myśli szczególnie ludobójstwo, którego dopuściła się UPA. Tymczasem Lech Kaczyński przyjaźnił się z Juszczenką, który gloryfikował UPA i jej twórców. Bardzo mocno gloryfikował też osobę Stefana Bandery, odpowiedzialnego za mordy popełnione na Polakach. Lech Kaczyński nie przeciwstawił się temu. Pomimo tego, Lech Kaczyński zrobił też wiele dobrego, a przecież zarówno za życia, jak i teraz był i jest krytykowany totalnie za wszystko, co oceniam jako bardzo niesprawiedliwe. Czy bieżące interesy i układy polityczne mogą usprawiedliwiać przemilczanie historycznych wydarzeń, do dziś bolesnych dla wielu ludzi? Przecież zbrodnie popełnione przez UPA są faktem. Ludzie na Wołyniu i Podolu ginęli, bo byli Polakami. Nieliczni żyjący jeszcze zbrodniarze, którzy brali udział w holokauście są sądzeni nawet dziś za ludobójstwo. Za ludobójstwo nie zostały jak dotąd uznane zbrodnie UPA. Czy zdaniem Księdza jest możliwe, że kiedykolwiek do tego dojdzie? Z przykrością należy stwierdzić, że w Polsce po 1989 roku można zaobserwować swoiste odcięcie się Polski od jej kresów wschodnich. Polakom wytyka się Jedwabne, ale nie mówi się o prawie 200 tys. Polaków bestialsko zamordowanych na Kresach – też spalonych żywcem w stodołach, zadźganych bagnetami, zabijanych w sposób wyjątkowo bestialski. Ci ludzie, ich krew, ich śmierć jest zapominana, albo uznana za mniej ważną, niż jakieś bieżące sprawy. Byłem niedawno na spotkaniu z pewnym znanym politykiem. Zapytałem go, dlaczego Polska nie jest w stanie powiedzieć prawdy o zbrodniach popełnionych przez UPA na kresach wschodnich. Usłyszałem wtedy – „my powiemy prawdę, ale najpierw niech się odbędzie EURO 2012.” A przecież, jak wówczas zauważyłem – po EURO 2012 będą miały miejsce inne zdarzenia i w efekcie zawsze na przeszkodzie do powiedzenia prawdy stanie jakieś „ale.” Myślę, że brakuje nam, mam tu na myśli Polskę, odwagi do powiedzenia o własnych krzywdach. Polscy politycy boją się krytyki. Smutne jest, że także między sobą nie potrafimy o tym mówić. Nawet w szkołach nie jest przedstawiany problem ludobójstwa na kresach. MEN nie chce edukacji na ten temat. Jest to strach przed podjęciem trudnych tematów. Wiem o tym, bo spotykam się z młodzieżą i od tych młodych ludzi słyszę, że nie uczono ich w szkołach o UPA. Paradoksalne, żeby nie powiedzieć – śmieszne jest, że w tej sytuacji o problemie UPA ma odwagę mówić na Ukrainie polityk, któremu zarzuca się orientację prorosyjską. A może powinno się tym zająć MSZ? Niestety, również polski MSZ nie pomaga w tej sytuacji. Radosław Sikorski prowadzi politykę tragiczną. Jego polityka jest wyłącznie proamerykańska, nastawił się tylko na dobre kontakty z USA i tylko na tym mu zależy. Machnął ręką na Polaków żyjących za Bugiem. Sam nie jest odważny, chodzi mu tylko o własną karierę. Jest bardzo słabym ministrem. I to także jest naszą bolączką. Co jest w tej chwili, zdaniem Księdza priorytetem, jeśli chodzi o polską politykę, Kościół i ich wzajemne stosunki? Myślę, że w Polsce – zarówno w Kościele, jak i w polityce jest jeszcze wiele do zrobienia. Trzeba się naprawdę zająć wieloma sprawami. Pomimo, że teoretycznie dawno odzyskaliśmy wolność, aby naprawdę z niej korzystać, musimy wyjaśnić przeszłość. Myślę, że właśnie o to walczyło wielu z nas. |
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz