WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
sobota, 13 sierpnia 2016
PL w EU. Bilans 2016
Jun 7 2016
Tomasz Cukiernik o niekorzystnym bilansie 11 lat członkostwa Polski w UE.
„…składka, która od wejścia
Polski do UE do końca 2015 r. wyniosła około 160 mld zł, nie jest jedynym
kosztem, jaki ponosi nasz kraj w związku z członkostwem. Do tego dochodzą koszty
związane z nakładanymi przez Brukselę coraz to bardziej bzdurnymi regulacjami, a
także koszty dotyczące pozyskiwania unijnych dotacji: niepotrzebne wydatki na
gigantyczną liczbę biurokratów (w urzędach zajmujących się rozdzielaniem unijnej
„pomocy”, w urzędach, najczęściej samorządowych, które biorą dotacje, oraz u
beneficjentów prywatnych), którzy zarabiają znacznie więcej niż średnia w
gospodarce, prefinansowanie i współfinansowanie funduszy przez budżet oraz
beneficjentów, koszty przygotowania wniosków o dotacje (także tych odrzuconych),
obligatoryjne kredyty związane z inwestycjami współfinansowanymi z unijnych
dotacji. Do tego dochodzi również tworzenie korupcjogennego styku na linii
państwo–sektor prywatny. Wymienione koszty mają znaczny wpływ na wzrost
polskiego długu publicznego. To wszystko powoduje, że patrząc na stronę
finansową, Polska traci na byciu członkiem Unii Europejskiej.
…Oczywiście to kłamstwo, że wszystko to
„sfinansowano ze środków UE”. Jeśli już, to współfinansowano. Dodajmy do tego co
najmniej trzy uwagi. Po pierwsze, nie „ze środków UE”, tylko z pieniędzy
zabranych pod państwowym przymusem unijnym podatnikom. Proszę zauważyć, że Unia
nie ma fabryk ani nie jest właścicielem firm usługowych, więc nie zarabia
pieniędzy, a wszystko, co ma i rozdaje, musiała komuś najpierw zabrać. Po
drugie, to tylko jedna strona medalu. W dużej mierze są to inwestycje na
kredyt, czyli z pieniędzy, których samorządy czy firmy nie mają, a skoro nas na
to nie stać, to nie powinniśmy inwestować ponad nasze możliwości.
Lepiej zainwestować mniej, z oszczędności, ale z głową i sensownie, nie
zadłużając przyszłych pokoleń. Tym bardziej że inwestycje, o których Pan mówi,
nie przyniosą zysków w przyszłości, to są inwestycje
konsumpcyjne…
…To, czy rozwijalibyśmy się szybciej poza
Unią, to sprawa bardziej tego, kto rządziłby Polską, a nie faktu członkostwa lub
jego braku w Unii. Gdyby Polska nie była w Unii, to trzeba by przyjąć jakąś inną
strategię rozwoju. Optymalnym rozwiązaniem byłoby przyjęcie modelu
szwajcarskiego, o czym pisałem swego czasu w miesięczniku „Opcja na Prawo”.
Będąca członkiem EFTA Szwajcaria, która ma z Brukselą podpisane osobne umowy,
nie musi przyjmować unijnych regulacji – np. sama ustala wysokość akcyzy na
paliwa i VAT może mieć na poziomie 2,5 proc. i 8 proc. zamiast minimalnych
unijnych stawek 5 i 15 proc. Nie płaci składek członkowskich, nie utrzymuje
unijnej biurokracji, nie musi starać się o żadne bezsensowne i szkodliwe
dotacje. Ma własną mocną walutę (nikt jej nie zmusza, by przyjęła euro, na co
zgodziła się Polska, przystępując do UE) i zdrowe finanse publiczne. Z drugiej
strony szwajcarska gospodarka korzysta na wolnym handlu, swobodnym przepływie
ludzi (układ z Schengen) i kapitałów z UE i może też podpisywać umowy
wolnohandlowe z krajami trzecimi. Poza tym jeśli spojrzy się na twarde
dane statystyczne, to człowiek przestaje być już takim optymistą odnośnie do
wzrostu gospodarczego Polski „dzięki Unii”. Otóż jak napisałem w mojej książce,
w latach 2004–2013 średnioroczny wzrost gospodarczy Polski wyniósł niecałe 4
proc., podczas gdy w dekadzie poprzedzającej wstąpienie naszego kraju do UE –
sięgnął 4,6 proc. Co ciekawe, poza Unią także szybciej wzrastał polski eksport i
import. W latach 1995–2004 wartość handlu zagranicznego po
uwzględnieniu inflacji wzrosła o 130 proc., podczas gdy w latach 2004–2013 – o
zaledwie 69 proc. Warto dodać, że wszystkie dotacje z UE w ciągu 10 lat wyniosły
zaledwie niecałe 3 proc. PKB Polski.
Niestety dane statystyczne twardo
wskazują, że kiedy Polska była poza Unią Europejską, płace w naszym kraju
wzrastały aż dwa razy szybciej. Otóż zgodnie z danymi GUSu, w latach
1995–2004 średnie wynagrodzenie brutto w Polsce po uwzględnieniu inflacji
(realnie) zwiększyło się aż o 56 proc., podczas gdy w latach 2004–2014, kiedy
Polska była już członkiem Unii, wzrosło zaledwie o 26 proc. Ale jeszcze
gorzej, jeśli spojrzymy na siłę nabywczą niektórych produktów. W 2004 r. za
średnią pensję netto można było kupić 1358 m3 gazu ziemnego wraz z
przesyłem, a w 2014 r. już tylko 1022 m3, co oznacza spadek o 25
proc. (UE nie pomogła Polsce w walce z Rosją o niższe ceny tego
surowca). W roku przystąpienia do UE za średnią płacę krajową Polak
mógł kupić 558 l oleju napędowego, a w 2014 r. – tylko 499 l tego paliwa (UE
wymusiła wzrost akcyzy). W 2004 r. za średnie wynagrodzenie netto można było
nabyć 1200 bochenków chleba, 1200 l mleka, 112 kg żółtego sera lub 142 kg
wołowiny, a w roku 2014 już tylko 680 bochenków, 850 l mleka, 82 kg żółtego sera
lub 94 kg wołowiny. Jeśli chodzi o papierosy, to w 2004 r. za średnią pensję
netto można było kupić 340 paczek, a w zeszłym – 209.
…Nigdy nie będzie dobrze, jeśli o
inwestycjach będzie decydował urzędnik, który się na nich nie zna i za nic nie
odpowiada. Dlatego dotacje idą na obiekty, które potem trzeba utrzymywać
(stadiony, filharmonie, opery, aquaparki, muzea), na fotoradary, na niepotrzebne
szkolenia, które zniszczyły całkowicie rynek szkoleń, czy na lekcje gender w
przedszkolach. Mimo wzrostu wartości bezpośrednich inwestycji zagranicznych w
Polsce w ciągu 10 lat członkostwa spadł udział przemysłu w wytwarzaniu polskiego
PKB z około 22 proc. do zaledwie 18 proc. To unijne regulacje –
bezpośrednio lub pośrednio – w znacznym stopniu są odpowiedzialne za likwidację
polskiego górnictwa, hutnictwa, rybołówstwa, stoczni, cementowni czy
cukrowni…
…przy większości dotacji istnieje konieczność
brania kredytu, nawet jeśli beneficjent go nie potrzebuje. W efekcie
brania unijnych dotacji łączne zadłużenie polskich samorządów na koniec 2014 r.
przekroczyło 72,1 mld zł, co oznacza, że w ciągu 10 lat wzrosło aż o 290 proc.!
Coraz więcej samorządów posiłkuje się nawet bardzo niekorzystnymi chwilówkami
(może to dotyczyć nawet 300 gmin!), inne czeka wkrótce bankructwo. Na
przykład zadłużenie gminy Ostrowice w województwie zachodniopomorskim jest trzy
razy większe od jej rocznych dochodów! Kto spłaci te kredyty wraz z
gigantycznymi odsetkami?
…Unijne regulacje wraz z dotacjami to
odmiana centralnego sterowania gospodarką. To ingerencja w rynek, która go
zniekształca, narusza jego równowagę i powoduje nieuczciwą konkurencję. W
efekcie podmioty działające na rynku są mniej wydajne, niż gdyby istniała
wolność w tym zakresie. Ponadto z powodu regulacji wszystko jest znacznie
droższe, niż byłoby bez tych regulacji. I nie chodzi tu tylko o akcyzę od paliw
czy papierosów, która bardzo wywindowała ceny tych produktów. Czy ktoś
pamięta, że jeszcze w 2004 r. paczka papierosów kosztowała średnio 4,6 zł, a
litr benzyny bezołowiowej 3,2 zł? Cena metra mieszkania wzrosła o 65 proc. W
wyniku prowadzenia absurdalnej wspólnej polityki rolnej znacznie wzrosły ceny
mleka, cukru i innych produktów spożywczych. Bez uwzględniania inflacji od 2004
r. ceny chleba wzrosły o 200 proc., wołowiny aż o 164 proc., ziemniaków o 114
proc., a niektórych ryb o ponad 200 proc. Dotacje wymuszają państwowe
planowanie i inwestycje jak za PRLu. Ponadto zachęcają do różnego rodzaju
patologii na styku polityki i gospodarki. A to praca, a nie dotacje,
buduje dobrobyt i myślę, że uprawnione jest twierdzenie, iż z powodu
konieczności wchłaniania unijnych dotacji rozwijamy się wolniej, niż gdyby ich
nie było!…” (Tomasz Cukiernik)
podobne: 10 lat Polski w UE: nowa polska emigracja. „Święto Szklanych
Paciorków” (Ziemkiewicza) oraz „Unijna dekada” (cynik9) oraz: Eurokołchoz i nierealny „program pomocowy” dla Grecji
(prywatyzacja majątku), oraz ostrzeżenia, których nikt nie słucha czyli…
politycy sobie a ekonomia sobie. Kryzys (nie)do przewidzenia? i to: Eurokołchoz: UE nie ma oferty dla wschodnich sąsiadów. Za unijne
fundusze płacimy dwa razy. Kwoty mleczne uwolnione (rolnicy boją się o spadek
cen). a także: Eurokołchoz: Islandia nie chce do UE. Wyjście Grecji ze strefy
euro byłoby katastrofą (dla UE). Francja i zaostrzenie przepisów z Schengen
(terroryzm tylko pretekstem?) i jeszcze: 113% frekwencji czyli unijne absurdy wybrane oraz źle wydane
pieniądze. Bankrutujący „raj” Szwecji kontra raj podatkowy na Krymie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz