o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

środa, 15 grudnia 2021

STRAJK pod ziemią - kopalnia PIAST 14-28XII81

 

antryj.pl

Podziemny strajk w kopalni Piast - grudzień 1981 - historia Górnego Śląska

Matteo Montanari, @italinux.com

Podziemny strajk w kopalni Piast - grudzień 1981 - historia

Trudno wyobrazić sobie bardziej przygnębiającą wieczerzę wigilijną. Nie było tradycyjnych dwunastu potraw, na jedną osobę przypadał mały kawałek ryby oraz cukierek popijany wodą z systemu przeciwpożarowego. Znalazł się jednak opłatek i ustawiona na gumowym przenośniku choinka przybrana światełkami przez kopalnianych elektryków. Choć przygotowania do wieczerzy trwały od samego rana - wtedy to robotnicy zaczęli zbijać z desek prowizoryczne stoły - nikt nie wypatrywał pierwszej gwiazdki – wszystko działo się 650 metrów pod ziemią – w kopalni „Piast”.


Kopalnia „Piast” miała młodą załogę, sama też do starych zaliczać się nie mogła: pierwszą tonę węgla uzyskano tu pod koniec 1975 roku. Jak sto innych polskich zakładów wydobywczych działała w oparach absurdu gospodarki socjalistycznej. Z jednej strony partia naciskała na coraz większe wydobycie osiągane za cenę licznych, często śmiertelnych wypadków, górników zmuszano do pracy w soboty i niedzielę. Druga ręka władzy podawała marchewkę w postaci górniczych sklepów, trzynastych i czternastych pensji, mieszkań oraz okazywanego poprzez medialną propagandę szacunku. Po co było to wszystko – nie wiadomo. Wiadomo jednak, że koszt wydobycia jednej tony węgla na „Piaście” w 1976 roku wynosił 1079 złotych podczas gdy w handlu obowiązywała cena 338 złotych.


Udział kopalni w protestach przed stanem wojennym również nie wyróżniał się na tle innych zakładów wydobywczych. Strajk z 1980 roku – podobnie jak w większości śląskich kopalń – rozpoczął się tu 2 września, liczba członków „Solidarności” szybko przekroczyła połowę 7-tysięcznej załogi. Co dziwne – dyrekcja, struktury PZPR i „Solidarność” - mimo oczywistych różnic światopoglądowych – potrafiły się na „Piaście” dogadywać. Zaznający później przed komunistycznym sądem dyrektor kopalni przyznał, że przed wprowadzeniem stanu wojennego współpraca z „Solidarnością” układała się dobrze. Protesty w 1981 roku były tu krótsze i na ogół mniej widowiskowe niż w innych kopalniach. Typowy był też początek protestu po 13 grudnia 1981 – tak jak w wielu śląskich zakładach pracy pierwszą iskrę wywołało zatrzymanie związkowych liderów. Szefowie „Solidarności” KWK „Piast” po wprowadzeniu stanu wojennego udali się na rozmowę do dyrektora, zostali jednak zatrzymani przez milicjantów i przewiezieni na komendę MO w Tychach. Tam przewodniczący związku - Wiesław Zawadzki podpisał zobowiązanie, iż podporządkuje się przepisom stanu wojennego, zaś jego zastępca - Eugeniusz Szelągowski odmówił parafowania lojalki. Szelągowskiego natychmiast internowano, podobnie jak wcześniej jego kolegę - Stanisława Dziwaka - szefa "Solidarności" Przedsiębiorstwa Robót Górniczych z Mysłowic. Postać Stanisława Dziwaka istotna jest o tyle, że w „Piaście” pracowała spora grupa robotników mysłowickiego PRG: pierwszym postulatem protestujących stało się więc uwolnienie Szelągowskiego oraz Dziwaka.

Atmosferę potęgował nowy, wprowadzony przez stan wojenny status kopalni – stała się ona zmilitaryzowanym zakładem pracy. Krążyły pogłoski, iż oznacza to obowiązek pracy przez siedem dni w tygodniu. 14 grudnia na masówce w cechowni „Piasta” wygwizdano dyrektora usiłującego przemawiać do górników, następnego dnia rozpoczął się podziemny protest. Ponieważ do zmiany, która nie opuściła kopalni dołączyła zmiana następna, pod ziemią znalazło się niemal tysiąc osób. Do kolegów z poziomu 650 – po ryzykownym przejściu po drabinach - dołączyli górnicy z poziomu 500. Kiedy dotarła kolejna zmiana liczba strajkujących przekroczyła 2000. Nic nie wskazywało, że protest szybko się skończy. Dyrekcja „Piasta” wysłała więc delegację pięciu działaczy „Solidarności” (w jej składzie był nadsztygar Zbigniew Bogacz – członek Krajowej Komisji Koordynacyjnej Sekcji Górnictwa) z misją namówienia protestujących do opuszczenia kopalni. Po kilku godzinach dyskusji związkowcy postanowili przyłączyć się do strajku i pozostali pod ziemią. Bogacz miał w wydarzeniach tych podwójny udział: po pierwsze – wziął na siebie odpowiedzialność za techniczną ochronę zakładu w czasie protestu. To pod jego nadzorem zabezpieczano wyrobiska i odwadniano chodniki. Zadanie to wykonane zostało bezbłędnie: już następnego dnia po zakończeniu akcji protestacyjnej prowadzono w „Piaście” normalne wydobycie. Kiedy na początku trzeciej dekady grudnia na inspekcję zjechał przedstawiciel Okręgowego Urzędu Górniczego zastał zakład w tak dobrym stanie, że mógł jedynie wystawić pozytywną ocenę utrzymania wyrobisk. Po drugie – Właśnie Zbigniewowi Bogaczowi postawiono później przed sądem zarzut kierowania strajkiem.

Póki inne śląskie kopalnie protestowały, na temat „Piasta” komunistyczna władza nie mówiła wcale – pierwszy raz Dziennik Telewizyjny o podziemnym proteście poinformował dopiero 21 grudnia. Oficjalna propaganda lansowała tezę, iż niewielka grupa skrajnych działaczy „Solidarności” przetrzymuje pod ziemią setki górników wbrew ich woli. W notatkach wewnętrznych PZPR pojawiały się słowa „terroryści” i „terroryzowani”. Działania na miejscu były mniej zawoalowane – pozwalano żonom górników rozmawiać ze strajkującymi telefonicznie, by namawiały ich do wyjazdu spod ziemi. Gdzieś mimochodem padały słowa o możliwości zalania kopalni razem ludźmi lub użyciu gazu paraliżującego. Później próbowano stopniowo odcinać górników od świata zewnętrznego: nie pozwalając na doładowanie akumulatorów lamp, blokując dostawy żywności. Póki możliwość taka istniała, rodziny i lokalna społeczność dbały, by protestującym nie zabrakło najpotrzebniejszych artykułów. Jedzenie wkładano po prostu do windy i opuszczano na poziom 650. Pomocą protestującej kopalni zajmowało się ponad 300 osób. Zbigniew Bogacz podkreślał później, iż strajk był dobrowolny i wielu górników, którzy z najróżniejszych przyczyn odstępowali od protestu umożliwiano wyjazd na powierzchnię. Ich liczba na koniec akcji była zresztą o połowę mniejsza niż na początku.

Z zewnątrz dochodziły dramatyczne wieści: 16 grudnia milicja i wojsko zaatakowały kopalnię „Wujek” - ze śmiertelnym skutkiem dla dziewięciu górników. 23 grudnia spacyfikowano strajk w hucie „Katowice”, dzień później zakończyli podziemny protest koledzy z kopalni „Ziemowit”. Wigilia Bożego Narodzenia była na „Piaście” dniem szczególnym z wielu powodów. Kiedy nad Śląskiem zabłysła pierwsza gwiazda, załoga kopalni była już ostatnią enklawą protestu w Polsce. Tego samego dnia, w towarzystwie kilku księży przybył na poziom 650 biskup Janusz Zimniak. Komunistyczne władze liczyły, iż wpłynie on na górników; wcześniej duchownemu przestawiono propagandową koncepcję mówiącą o terrorystach zmuszających do pozostania pod ziemią górników. Kapłan naiwny nie był i – po wysłuchaniu relacji strajkujących, którzy potwierdzili wersję o dobrowolności protestu – pozostawił decyzję o kontynuowaniu strajku kwestii ich sumienia. Biskup Zimniak udzielił górnikom absolucji generalnej – odpustu zupełnego w procedurze takiej, jaką stosuje się wobec żołnierzy na polu bitwy.


Akcja strajkowa zakończyła się po 14 dniach – 28 grudnia. Około godziny 14 dobiegły końca negocjacje z komisarzem wojskowym Bronisławem Zieleckim i dyrektorem Czesławem Gelnerem. Wszystkim strajkującym zagwarantowano bezpieczeństwo. Ostatni kurs wind wywożących górników na powierzchnię zakończył się bezpiecznie o godzinie 21.20. Powrót do domu bezpieczny jednak nie był. Wielu pracowników „Piasta” zatrzymywano, przewożono do siedzib Milicji Obywatelskiej, gdzie byli bici i przesłuchiwani; niemal natychmiast internowano jedenaście osób. Wkrótce doszło do procesu sądowego i siedmiu innych działaczy „Solidarności” znalazło się na ławie oskarżonych. Tysiąc osób zwolniono dyscyplinarnie z pracy i choć później pozwolono im wrócić na „Piasta”, zatrudnieni zostali na znacznie gorszych warunkach. Wiosną następnego roku zapadły wyroki uniewinniające domniemanych organizatorów strajku. Historycy piszą, iż materiał dowodowy był zbierany niechlujnie i nawet przed komunistycznym sądem nie przedstawiał wielkiej wartości. Nie zmienia to jednak faktu, iż represje wielu osób nie ominęły. Uniewinnionego Zbigniewa Bogacza natychmiast internowano. Do skazania Bogacza doszło dopiero w 1985 roku, kiedy za działalność w podziemnej „Solidarności” dostał wyrok 1,5 roku pozbawienia wolności.


Kiedy w czasie podziemnego strajku na „Piaście” jeden z nadsztygarów, członek partii, przekonywał górników, by przerwali protest ponieważ jest stan wojenny, pewien górnik odparł, iż stan wojenny obowiązuje tam, na górze. W kopalni zaś jest inne państwo. Czas pokazał, że na to inne, wolne państwo trzeba było poczekać jeszcze osiem lat.

sobota, 27 listopada 2021

BEST OF SZARPANKI Z ŻYCIEM 😀 TRIBUTE by

.
 

______________________________________________________

Twórca kanału Szarpanki z Życiem z szczerym wystąpieniem dla widzów. Opowiada o tym, że założył kanał po tym jak jego kolega popełnił samobójstwo przez dziewczynę ( )
 

wtorek, 2 listopada 2021

niedziela, 26 września 2021

Płonąca stodoła. O Jedwabnem na spokojnie - Artur Janicki

 

.
Zamieszczam ten cytat, ktory kiedys znalazlem dotyczacy jedwabnego i Zydow. Cytat: ''Sprawa jest doskonale znana - dlatego powtarzanie po żydzie oszczerstw tym bardziej mnie denerwuje,
Nauczcie się prostej rzeczy - fakty !! a nie żydowski jad stanowi o tym co się stało ! Żydzi wymordowali tysiące Polaków dlatego szukają choćby cienia do odwrócenia uwagi od ich zbrodni - więc wymyślili Jedwabne a ich żydowscy przedstawiciele tacy jak Kwaśniewski czy Kaczyński temu hołdowali.
Jest taka książka o ktorej zaden Zyd nie chce pamietac:" Michael Maik." A w niej bardzo ciekawy opis mordu w Jedwabnem. Na marginesie powiem, ze autor jest Żydem. "Refugees from Jedwabne and Radzilow arrived in Sokoly, who were miraculously saved from death. They were first-hand witnesses to all the terrors of hell and felt the heat of hell on their flesh. With the help of local farmers, the Germans gathered the Jews of these places, with the rabbi and leaders of the community at the front, in the market square."
Uchodźcy z Jedwabnego i Radziłowa przyjechał do Sokoły , którzy cudem uratowany od śmierci. Byli świadkami pierwszej ręki do wszystkich okropności piekła i czuł żar piekła na swoim ciele. Z pomocą miejscowych rolników , Niemcy zgromadzili Żydów z tych miejsc , z rabinem i przywódcami społeczności na froncie , na Rynku. Czarno na białym: Niemcy zebrali Żydów na rynku miasteczka.
A podobno Gross spędził ostatnie dwa miesiące "szperajac" po Yad Vashem, ale jakos tej ksiazki to nie znalazl. Szkoda... 
  Badania IPN przerwano jednak na prośbę rabinów, gdy na miejscu zbrodni znaleziono niemieckie kule. Istnieją także źródła żydowskie dotyczące masakry w Jedwabnem, które Gross pomija, jak choćby pamiętniki Harolda Zissmana „The Warriors” (Wojownicy), czy „Deliverance: The Diary of Michael Maik, a True Story” autorstwa Michaela Maika. Zissman potwierdza, że to w rzeczywistości Niemcy, nie Polacy, byli głównymi sprawcami mordu Żydów w Jedwabnem: „Później kilkoro Żydów, którzy uciekli z Jedwabnego do Derechina, powiedziało nam, że gdy Niemcy weszli do ich miasta po raz pierwszy, zagonili wszystkich Żydów do stodoły i ją podpalili. Wszystkich, którzy się próbowali wydostać, wystrzelano z karabinów maszynowych”  
Troche nie do konca wiernie po polsku przetlumaczone ale mysle, ze kazdy zrozumie. Petycja do podpisania odnosnie ekshumacji w Jedwabnem czeka. Jesli zalezy wam na zdyskredytowaniu tych, ktorzy od lat oczerniaja Polske w oczach swiata oraz tych, ktorzy nauczaja w Izraelu dzieci w szkolach, ze Polacy byli tacy sami lub gorsi od Niemcow, petycja czeka. Wystarczy tylko podpisac i przeslac na podany adres. 
Samo gadanie i pisanie niezadowolonych komentarzy nic nie da. Nic nie zmieni. Licza sie czyny. 

poniedziałek, 13 września 2021

Losy złota Polski w 1939

W 1939 r. polskie złoto ewakuowano przez Łuck i Dubno. Co o tym wiemy?   SEE

. (  )  Rajchmanowi udało się z Tarnopola nawiązać kontakt z kolumną z Zamościa i wydać jej odpowiednie rozkazy. Wymarsz z Mikuliniec nastąpił 11 września o 18.30. Na konwój czekała trudna przeprawa przez Dniestr z powodu stanu mostów, które mogłyby nie wytrzymać ciężaru samochodów. Problemem pozostawało też znalezienie miejsca postoju pod Horodenką, ponieważ w okolicy nie było lasu.

12 września kolumna dotarła na stację kolejową w Śniatynie. Następnego dnia wieczorem, jak podaje Sławomir Cenckiewicz, mimo nalotów Luftwaffe, dołączyły do niej tzw. transporty: brzeski, siedlecki i zamojski. 13 września ok. 75 ton złota przeładowano do 10 wagonów kolejowych.

«Po odprawieniu transportu złota uporządkowane kolumny samochodowe skierowałem w stronę Tarnopola do dyspozycji szefa Administracji Armii» – czytamy w liście Henryka Floyar-Rajchmana do prezesa Banku Polskiego Władysława Byrki informującym o wywiezieniu złota z kraju.

(  ) 

Polskie złoto już pod opieką płk Matuszewskiego zostało przewiezione do portu w Konstancy, skąd przetransportowano je przez Turcję i Syrię do Libanu. Następnie popłynęło do francuskiego Tulonu, a po agresji Niemiec na Francję dotarło do Anglii.

Złoto pozostawione w Dubnie, jeszcze przed agresją Armii Czerwonej na wschodnie województwa, również wywieziono do Rumunii: jedna tona została sprzedana, a pozostałe trzy złożono w skarbcu Narodowego Banku. Ta część złota przetrwała w Rumunii całą wojnę, a po wojnie została sprowadzona do Polski.

Wśród ciekawostek związanych z ewakuacją złota wspomnieć należy m.in. udział w tej akcji lekkoatletki Haliny Konopackiej, mistrzyni olimpijskiej w rzucie dyskiem, najsłynniejszej polskiej sportsmenki okresu międzywojennego, prywatnie żony płk. Ignacego Matuszewskiego. Od 9 września prowadziła ona z Łucka do Śniatynia jeden z samochodów z kruszcem, pomagała także w przeładunkach na poszczególnych przystankach ewakuacyjnego szlaku. Interesujący jest także fakt, że ojcem chrzestnym Ignacego Matuszewskiego był pochodzący z Wołynia Bolesław Prus.

Z publikacji Sławomira Cenckiewicza dowiadujemy się, że misja mjr. Floyar-Rajchmana nie zakończyła się w Śniatynie. Następnie otrzymał on rozkaz przejęcia kontroli nad transportem złota, srebra i innych kosztowności (m.in. rękopisów, szabel i drogocennych eksponatów z tzw. Muzeum Belwederskiego) Funduszu Obrony Narodowej, który był w drodze z Tarnopola do Horodenki. 16 września 1939 r. Rajchman wyjechał do Horodenki z zadaniem wyekspediowania skarbów FON za granicę. Odnalazł złożoną z trzech ciężarówek kolumnę FON. Przed zajęciem Horodenki przez bolszewików wyprowadził transport do Kut, a następnie do Czerniowiec położonych wówczas na terenie Rumunii.

Natalia DENYSIUK

czwartek, 9 września 2021

LESZEK ŻEBROWSKI - Stanisław Mikołajczyk: prosowiecki poputczik

W II RP był już "kimś", w związku z tym, gdy w 1939 r. znalazł się w Paryżu a następnie w Londynie mógł pełnić bardzo eksponowane funkcje w instytucjach Polskiego Państwa na Wychodźstwie. W 1943 r., po śmierci gen. Władysława Sikorskiego, został premierem rządu.

Był to najbardziej krytyczny dla Polski czas, gdy już było pewne, że to Sowieci a nie Alianci zajmą Polskę. Polaryzowały się orientacje polityczne, na:

- niepodległościową (niezłomną),
- oportunistyczną i
- zdradziecką.

Mikołajczyk znalazł się wraz ze swym ugrupowaniem chłopskim na pozycjach oportunistycznych, jak się okazało - legalizujących okupację sowiecką. Nic nie ugrał, ale pozwolił aliantom zachodnim umyć ręce od sprawy polskiej.

Podczas tzw. "wyborów" w 1947 r. komuniści rozbijali te dołowe struktury Polskiego Stronnictwo Ludowego (PSL), które uznali za wrogie. Ok. dwustu działaczy straciło życie, inni trafiali do więzień. Mikołajczyk przy pomocy Amerykanów (a być może nie tylko) zdołał uciec na Zachód, kilku innym działaczom też to się udało. Ale PSL został zniszczony, spacyfikowany i pod nazwą "Zjednoczone Stronnictwo Ludowe" przeszedł całkowicie na pozycje prokomunistyczne.

Na emigracji (początkowo w Londynie, następnie w USA) Mikołajczyk nie odegrał już żadnej roli. Odsunęli się od niego nawet najbliżsi współpracownicy. Nie darowali mu tego, że sprowadził potężny ruch ludowy na manowce polityczne i faktycznie go unicestwił.

*  *  *  *



sobota, 14 sierpnia 2021

ZARAZA #3rp. Resortowe dzieci w Mediach

 

Resortowe dzieci Media tom 1  

W zamierzeniu książka była pierwszą publikacją w serii wydawniczej pt. Resortowe dzieci, która miała „na celu pokazanie powiązań elit medialnych, biznesowych, politycznych i naukowych III RP ze strukturami PRL-u”. Pierwsza publikacja z tej serii podejmuje próbę ukazania biografii wybranych ludzi mediów okresu PRL i III Rzeczypospolitej (dziennikarzy, producentów telewizyjnych, reżyserów itd.) oraz ich rodziców i rodziny rozpoczynających działalność w okresie PRL. Równolegle autorzy przedstawiają, jak – ich zdaniem – wyglądał proces powstawania prywatnych stacji telewizyjnych (TVN, Polsat) i czasopism („Polityka”, „Gazeta Wyborcza”). Twórcy książki uważają, że kariery opisanych w nich dziennikarzy, pracowników mediów nie byłyby możliwe bez rodzinnych koneksji z opisywanymi tytułowymi resortami. Opisywane osoby to zdaniem autorów w większości ludzie, którzy karierę w mass mediach zaczynali w tzw. Polsce Ludowej, gdy ich rodzice pełnili wysokie funkcje w tytułowych resortach i komun

LINK  https://issuu.com/mediapatriotyczne/docs/resortowe-dzieci-media-tom-1

środa, 11 sierpnia 2021

Protest w Katowicach 07.08.2021

 

.

https://www.youtube.com/watch?v=eeV4Vdb7m-0

_____________________--

A N K H

A samoloty z jedenastego września wyparowały od pożaru. Paszporty zamachowców nie wyparowały i grzecznie czekały na śledczych. Ludzie przestali chorować na grypę bo noszą maski. Na wirusa chorują bo nie noszą masek. Klimat się ochładza, bo się ociepla. Murzyni w USA napadają na resztę ponieważ biali są rasistami. Szczepionki działają bo liczba "chorych" rośnie. Elektrownie atomowe to czysta energia, bo F u k u s h i m a zabija całą planetę i zmienia drastycznie pogodę i warunki na całym globie. Czy czegoś nie rozumiesz, no powiedz, czy coś Ci tu nie pasuje?

 

wtorek, 3 sierpnia 2021

"Schwytałam sadystkę z Auschwitz" - Lekcja prawdziwej historii

 

.

Gdy zimą 1944 r. wojska sowieckie były już blisko niemieckiego obozu koncentracyjnego „Auschwitz-Birkenau” w okupowanym Oświęcimiu, przyśpieszono eksterminację żydów, a pozostałych więźniów naziści zaczęli wywozić w głąb III Rzeszy, aby tam dalej pracowali w niemieckich fabrykach na rzecz ostatecznego zwycięstwa. Walentyna Ignaszewska po dwóch latach pobytu w obozie koncentracyjnym była gotowa jechać dosłownie gdziekolwiek, byle tylko wyrwać się z piekła, jakie Niemcy zgotowali osadzonym pod Oświęcimiem. Chodziły również słuchy, że przed nadejściem Rosjan obóz zostanie wysadzony, a więźniowie rozstrzelani, dlatego na ochotnika zgłosiła się do transportów, które od lata 1944 r. przewoziły przymusowych robotników do obozów rozlokowanych na południu Niemiec. Po kilku dniach transportu w otwartym, towarowym wagonie, o kromce chleba i bez ubikacji Walentyna trafiła do Drezna, gdzie nakazano jej pracę w fabryce Zeiss-Ikon. Produkowano tam elementy uzbrojenia dla Kriegsmarine, dlatego zakład był stale bombardowany. Więźniów potrzebowano jednak w produkcji, dlatego strażnicy pilnowali, by wszyscy zdążyli przed nalotem zejść do schronów. Był to również czas, kiedy już nawet Niemcy głodowali, więc łatwo sobie zobrazować jakie racje żywnościowe dostawali robotnicy przymusowi. Podawano np. zupę z igliwia i szyszek, albo wywar z pędraków. W lutym 1945 r. alianci dokonali nalotu na Drezno, który niemal zrównał miasto z ziemią. Wywołał też pożogę ognia, która zniszczyła to, co ocalało w bombardowaniu. Nasza bohaterka cudem przeżyła, a pracy już nie było. Zaczęło się odliczanie do śmierci lub wyzwolenia. W kwietniu 1945 r. wiadome już było, że niemiecka wojna totalna została totalnie przegrana, dlatego miejscowa komendantura SS zarządziła ewakuację obozu we Flossenburgu, w którym wcześniej osadzono robotników przymusowych m.in. z fabryki Zeiss-Ikon. W „marszach śmierci”, jak później nazywano wyprowadzenie stamtąd więźniów, znalazła się również nasza bohaterka. Polegały one na przeprowadzeniu ludzi kilometrami bezdroży, bez jedzenia i wody. Do uciekinierów po prostu strzelano, z tą różnicą, że teraz strażnikami byli głównie starcy i dzieci pod komendą kilku SS-manów. Mimo ryzyka, 23-letnia wówczas Walentyna Ignaszewska oraz jej dwie, nieco starsze koleżanki, zdecydowały się zbiec. Zrobiły to rozważnie, korzystając z chwili rozgardiaszu, powoli oddaliły się w gęstwinę lasu, gdzie trudno było je dostrzec. Pościgu nie było. Pozostał natomiast śmiertelny wróg, jakim wciąż był głód. Kobiety obawiały się jednak wyjść na szlak, gdzie ktoś mógł je rozpoznać zwłaszcza, że nadal miały na sobie odzienie jeńców. Niemieccy wojskowi uprzedzali miejscową ludność przed takimi przypadkami mówiąc, że w tych ubraniach poruszają się zbrodniarze ze wschodu, którzy odbywali karę na terenie III Rzeszy i są szczególnie niebezpieczni. Wkrótce do Polek los miał się jednak uśmiechnąć. Ponadto nasza bohaterka trafiła też na jedną z najkrwawszych SS-manek z „Auschwitz”, słynną aufseherin Dreschler, tym razem zupełnie bezbronną i zdaną na łaskę byłej więźniarki. Jak kończy się ta niezwykła opowieść, dowiecie się w ostatnim odcinku trzyczęściowej serii zrealizowanej w ramach cyklu: „Lekcja prawdziwej historii”, do zobaczenia w YouTube na kanale eMisja.Tv

środa, 30 czerwca 2021

30.VI.1943 Z d r a d a - Wydanie Niemcom gen. Grota

 

WALDEMAR GRABOWSKI, BEP IPN WARSZAWA

KALKSTEIN I KACZOROWSKA W ŚWIETLE AKT UB 

http://niniwa22.cba.pl/kalkstein_i_kaczorowska.htm

Wydanie Grota

30 czerwca 1943 r. przy ul. Spiskiej 14 został aresztowany gen. Stefan Rowecki, komendant AK. Według powojennych zeznań Kalksteina miał go wydać Eugeniusz Świerczewski, który telefonicznie zawiadomił gestapo o jego miejscu pobytu. W trakcie przesłuchania 23 grudnia 1953 r. Kalkstein przyznał się natomiast do udziału w rozpracowaniu "w sprawie Grota-Roweckiego". Sprawie tej było poświęcone całe przesłuchanie 30 stycznia 1954 r., prowadzone przez por. Eugeniusza Witczaka:

"Pytanie: Skąd gestapo uzyskało pierwsze informacje o Grocie-Roweckim?

Odpowiedź: Skąd gestapo uzyskało pierwsze informacje o Grocie-Roweckim, tego dokładnie nie wiem. Merten posiadał przedwojenną fotografię Roweckiego w mundurze i twierdził, że gestapo krakowskie oraz radomskie lub kieleckie posiadają możliwości rozpracowania i aresztowania Grota. Szczegółów nie podawał. Wiem, że gestapo warszawskie posiadało kilka fotografii Roweckiego, wiedziało, że prócz pseudonimu »Grot« używa jeszcze ps. »Rakoń«, lecz kto informacje te dostarczył, tego nie wiem.

Pytanie: Kto umożliwił aresztowanie Grota-Roweckiego?

Odpowiedź: Aresztowanie Grota-Roweckiego umożliwił szwagier mój Świerczewski Eugeniusz, agent gestapo, który wskazał dom na ul. Spiskiej, do którego wszedł Grot-Rowecki i w domu tym został zatrzymany. Było to w końcu czerwca 1943 r.

Pytanie: Skąd Świerczewski znał Roweckiego?

Odpowiedź: Świerczewski znał się z Roweckim od 1920 r., tj. od czasu, gdy służyli w armii gen. Szeptyckiego na wschodzie. Świerczewski w tej armii był oficerem kulturalno-oświatowym, a Rowecki był oficerem Oddz[iału] II. Do 1939 r. obaj przebywali w Warszawie, z tym że Świerczewski wyszedł z wojska i pracował jako dziennikarz oraz był generalnym sekretarzem TKKT [Towarzystwo Krzewienia Kultury Teatralnej], a Rowecki służył nadal, ostatnio jako dowódca KOP-u [Korpusu Obrony Pogranicza].

Pytanie: W jakich okolicznościach Świerczewski został agentem gestapo?

Odpowiedź: W początkach listopada 1942 r. zostałem zwolniony z Pawiaka po podpisaniu zobowiązania o współpracy z gestapo. Funkcjonariusz Merten, który mnie werbował, znał miejsce pobytu w tym czasie Świerczewskiego i wiedział, że pracował on w mojej grupie w ZWZ, lecz nie aresztował go, ponieważ liczył, że Świerczewski może być cennym agentem. Otrzymawszy od Mertena adres Świerczewskiego w miejscowości podwarszawskiej, skontaktowałem się z nim i razem zamieszkaliśmy w Warszawie na ul. Dobrej, numeru nie pamiętam, u znajomej Blanki Kaczorowskiej, nazywanej Stasia - nazwiska nie pamiętam. Prostuję, najpierw przez dwa tygodnie odnajmowaliśmy pokój w pobliżu pl. Narutowicza, nazwy ulicy nie pamiętam. W pokoju tym nastąpiło spotkanie Mertena ze Świerczewskim w listopadzie 1942 roku i w czasie tego spotkania w mojej obecności Świerczewski został zwerbowany do współpracy. W zamian za współpracę Merten obiecał przyspieszyć zwolnienie z Pawiaka mej siostry - żony Świerczewskiego - i rodziców. Od pierwszej chwili zadaniem Świerczewskiego, jak również i moim, było uzyskanie dojścia do Grota-Roweckiego. W tym czasie Świerczewski był pracownikiem BIP-u, o czym Merten wiedział - prostuję, z BIP-em związał się nieco później, gdzieś w początkach 1943 r.

Pytanie: Jak Świerczewski ustalił Roweckiego i jaki był przebieg aresztowania?

Odpowiedź: W końcu czerwca 1943 r. Świerczewski po wyjściu z domu z rana spotkał Roweckiego na Solcu i zaczął prowadzić za nim obserwacje. Tramwajami dojechał za Roweckim do pl. Narutowicza i tam Rowecki skręcił w jedną z ulic, o ile pamiętam, w ulicę Spiską, i zatrzymał się w jednym z domów. Świerczewski wówczas telefonicznie z pl. Narutowicza powiadomił gestapo, które w kilka minut później obstawiło dom i przy udziale Świerczewskiego rozpoczęło przeprowadzać rewizję. Grot w tym domu miał swój lokal konspiracyjny, w mieszkaniu zameldowanym na jego fałszywe nazwisko lub na kogoś innego, i tam go gestapo zastało. Po stwierdzeniu przez Świerczewskiego, że [to] jest faktycznie Grot, został zabrany na al. Szucha, a po kilku dniach przewieziono go samolotem do Berlina.

Pytanie: Kto przesłuchiwał Grota i co Grot zeznał?

Odpowiedź: Jak przypominam sobie, Grot na al. Szucha przebywał dwie doby. W tym czasie przesłuchiwali go kierownicy gestapo, a więc [dr Ludwig] Hahn *[L. Hahn, szef gestapo, sądzony w Hamburgu w 1972 r.], [Walter] Stamm *[6 V 1944 r. miała miejsce nieudana próba zamachu na W. Stamma przeprowadzona przez żołnierzy AK z oddziału "Pegaz". W akcji tej zginęło ośmiu żołnierzy AK wraz z dowódcą Kazimierzem Kardasiem "Orkanem" - W. Bartoszewski, 1859 dni Warszawy, wyd. II, Kraków 1984, s. 572.], [Alfred] Spilker *[SS-Hauptsturmführer A. Spilker, szef Sonderkommando IV AS.] i wiem, że w przesłuchaniach tych brał udział Merten, co później sam mi opowiadał. Wiem od Mertena, że Rowecki składał zeznania i z zeznań tych kierownicy gestapo byli zadowoleni. Jakie szczegóły podawał, tego mi Merten nie powiedział. W jakiś czas później Merten pokazał Świerczewskiemu fotografię Grota w towarzystwie wyższych oficerów niemieckich przy stole, w elegancko umeblowanym pokoju. Miało to znaczyć, że Grot jest specjalnie traktowany. Później już wiadomości o Grocie nie miałem. Jeśli chodzi o Świerczewskiego, to jesienią 1943 lub na wiosnę 1944 r. został zlikwidowany przez jakąś organizację. Szczegółów nie znam". 

CAŁOŚĆ  http://niniwa22.cba.pl/kalkstein_i_kaczorowska.htm

środa, 16 czerwca 2021

#POpolsza po #massacreSMOLENSK'

 


140 subskrybentów
SUBSKRYBUJESZ
"Ostatnie słowa w filmie "Obcy" to zerwanie z frazesami o jedności narodowej - mało kto ma odwagę stwierdzić to wprost. Rakowski bije tym po oczach." Jakub Maciejewski, wpolityce.pl Film stawia gorzką i trudną do przełknięcia diagnozę, dotyczącą kondycji części polskiego społeczeństwa. Diagnozę, o której boimy się mówić głośno, a której realne efekty widzimy coraz częściej w życiu publicznym. Film tworzą cytaty z materiałów video, wywiadów, artykułów, zdjęć oraz produkcji filmowych, które powstały po 10 kwietnia 2010 roku. Niektóre są znane opinii publicznej, inne kompletnie zapomniane lub przemilczane. Celem filmu jest przypomnienie i unieśmiertelnienie tych szokujących obrazów. Dzięki zebraniu wielu rozproszonych źródeł w jedną całość, widz ma szansę zobaczyć w pigułce postawy, decyzje i zachowania bohatera zbiorowego niniejszego dokumentu. Owym bohaterem są politycy, urzędnicy, osoby życia publicznego, dziennikarze, naukowcy, celebryci i w końcu zwykli ludzie, którzy stanęli po stronie lekceważenia, ośmieszania, wyszydzania i marginalizowania Tragedii Smoleńskiej, powielania kłamstw i oszczerstw na jej temat oraz zrzeczenia się jakiejkolwiek odpowiedzialności za samą Tragedię i jej konsekwencje. Z ekranu przebija serwilistyczna, uniżona postawa najwyższych polityków i urzędników ówczesnej Polski wobec Rosji połączona z butą, arogancją i cynizmem wykorzystywanymi do celowych działań wewnątrz kraju. Widzimy jak na dłoni kłamstwa, mataczenia, zaniechania i kapitulację. Widzimy zdrajców, tchórzy, kłamców, oszczerców, bluźnierców, konformistów, barbarzyńców, łotrów, błaznów i ogłupiały motłoch. I zadajemy sobie pytanie: czy ja stoję lub stałem kiedykolwiek po ich stronie? Film nie jest dziełem skończonym. Odszukanie i zebranie w całość wypowiedzi i zachowań wszystkich kluczowych postaci tej wciąż trwającej Tragedii to ogromna praca, znacznie przekraczająca możliwości jednego człowieka, poświęcającego tej sprawie swój czas wolny. Film może być inspiracją dla tych, którzy chcieliby się tego ważnego i potrzebnego Polsce dzieła podjąć.


wtorek, 18 maja 2021

Pastor Artur Pawłowski - Na Żywo - 16/05/2021

 

 

Andy,proszę podłóż napisy angielskie pod ten materiał...trzeba to upublicznić... W grudniu1981,dzień po wprowadzeniu stanu wojennego w PRL, zostalem aresztowany na terenie Huty Katowice po ataku ZOMO na budynek Wydziału Systemów Kompleksowego Sterowania wraz z 33 współpracownikami...I przewieziony do aresztu na komendę MO w Sosnowcu...też był beton, otwarte okno przy temp. -14°C, nie było sedesu i światło przez całą noc...tak spędziłem 3 dni... Andy trzeba zabezpieczyć ten materiał na przyszłe czasy, zorganizować się prawnie i gromadzic wszelkie fakty...wersja angielska tego wywiadu jest konieczna jeszcze przed początkiem procesu...należy podać czas i miejsce rozprawy... Konieczne wydaje się stworzenie jurysdykcji Państwa Podziemnego i poprzez karanie sprawców spróbować przywrócić stan normalnosci...Niemcy i Bolszewicy poczuli respekt... 1.5% zorganizowanej opozycji jest w stanie zmienić układ polityczny kraju...lub nawet świata...

 

ANDY CHOINSKI

Artur Pawłowski, pastor kościoła Street Church w Calgary 08/05/21 został aresztowany za nieprzestrzeganie obostrzeń sanitarnych i organizowanie nielegalnych zgromadzeń, tak poinformowała policja w Calgary w oficjalnym oświadczeniu w kanadyjskiej prowincji Alberta. Pastor Artur połączy się z nami, aby opowiedzieć o swoich doświadczeniach w wiezieniu i o tym jaki będzie jego następny krok w bitwie z systemem. =============================================================================== by pomóc pastorowi w walce z systemem, możecie wysłać e-przelew na adres art@streetchurch.ca. Możecie skorzystać z PayPal na jego stronie internetowej https://www.streetchurch.ca/news/dona... lub możecie przesłać darowiznę na adres - Street Church 1740 25 a ST SW Calgary Alberta Canada T3C1J9 ================================================================================ Strona internetowa pastora Artura: https://www.streetchurch.ca email: art@streetchurch.ca Kanały YouTube: https://www.youtube.com/c/Evangelismi... https://www.youtube.com/channel/UCppn...


 

wtorek, 27 kwietnia 2021

-uśmiecham się do tych którym służę Choć z całej duszy nienawidzę ich

  


Nie lubię

Utwór: Jacek Kaczmarski

Tekst

Nie lubię gdy mi mówią po imieniu
Gdy w zdaniu jest co drugie słowo brat
Nie lubię gdy mnie klepią po ramieniu
Z uśmiechem wykrzykując kopę lat
Nie lubię gdy czytają moje listy
Przez ramię odczytując treść ich kart
Nie lubię tych co myślą że na wszystko
Najlepszy jest cios w pochylony kark

Nie znoszę gdy do czegoś ktoś mnie zmusza
Nie znoszę gdy na litość brać mnie chce
Nie znoszę gdy z butami lezą w duszę
Tym bardziej gdy mi napluć w nią starają się
Nie znoszę much co żywią się krwią świeżą
Nie znoszę psów co szarpią mięsa strzęp
Nie znoszę tych co tępo w siebie wierzą
Gdy nawet już ich dławi własny pęd

Nie cierpię poczucia bezradności
Z jakim zaszczute zwierzę patrzy w lufy strzelb
Nie cierpię zbiegów złych okoliczności
Co pojawiają się gdy ktoś osiąga cel
Nie cierpię więc nie wyjaśnionych przyczyn
Nie cierpię niepowetowanych strat
Nie cierpię liczyć nie spełnionych życzeń
Nim mi ostatnie uprzejmy spełni kat

Ja nienawidzę gdy przerwie mi rozmowę
W słuchawce suchy metaliczny szczęk
Ja nienawidzę strzałów w tył głowy
Do salw w powietrze czuję tylko wstręt

Ja nienawidzę siebie kiedy tchórzę
Gdy wytłumaczeń dla łajdactw szukam swych
Kiedy uśmiecham się do tych którym służę
Choć z całej duszy nienawidzę ich


/ tekst  z  W.WYSOCKIEGO

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Jakim agentem był #bolek

Laudetur Iesus Christus
 

Jakim agentem był Lech Wałęsa?
– Żadnym. Agent to brzmi dumnie.
Agent, nawet ten najbardziej szkodliwy i nienawistny, ma jakiś motyw, cel, etos i obraca się na jakimś poziomie intelektualnym. A nie są to atrybuty, które  można by przypisać Wałęsie.
aaaa

+

Dogmat dwóch kłamstw

Obecna afera Kiszczakowa zawiera w sobie dwa kłamstwa – dogmaty, które massmedia usiłują zaszczepić w umysłach Polaków:

– Wałęsa jako prezydent był politykiem prawym i pożytecznym Polsce, a jego dokonania są heroizmami „ojca narodu” i nie mogą być kwestionowane.

– To „dobro”, którym jest obecna „rzeczpospolita”, zawdzięczamy właśnie Wałęsie, a sytuacja polityczno-cywilizacyjna obecnej Polski – wywalczona heroicznie  przez Wałęsę – jest czymś pożądanym i właściwym. I tego też nie wolno nikomu kwestionować.

Jedno kłamstwo jest fundamentem drugiego, całość zaś jest świętym dogmatem tego dosłownego szataństwa rozsiadłego we wszystkich władzach RP, IPN ´nie  i mediach.

Tego dogmatu ruszyć nikomu nie wolno, a to niemal pod karą śmierci. To dosłownie w przypadku Wałęsy!

Jeżeli „Prezydent-Wałęsa” nie potrafi się skutecznie oderwać od „Bolka – Wałęsy”, to będzie zabity. Bo „Prezydent Wałęsa” jest nietykalny dla nikogo – nawet dla  samego Wałęsy! A nie chodzi o „Prezydenta” ale o zbrodnicze skutki jego „prezydentury”. Zbrodnicze skutki, które mają być nie tylko przemilczane, ale  traktowane jako cnoty, skarby ludzkości, prezydentura Wałęsy to czarodziejski klucz do lepszej Polski – to dogmat.

To na Wałęsie jako pierwszym będzie wykonany wyrok śmierci z powodu niebezpieczeństwa złamania tego dogmatu dwóch kłamstw. Obecna cukrzyca Wałęsy  będzie formalnym powodem powikłań, które doprowadzą Wałęsę do zgonu. Tą śmiercią zamknie się wszelki krytyczne dociekania o stanie Polski i jej skutkach,  wynikających z tamtego i tego okresu. Cisza nad trumną Wałęsy będzie rozpostarta na obowiązkową ciszę na całość kłamstw.  Bo w obecnym społeczeństwie  obowiązuje prawo niemówienia źle o zmarłych, tzn. osoby publiczne są mylone z prywatnymi. Rodzina Wałęsy zachowa synekury, ubecy swoje renty, żydzi do  spółki z Niemcami będą rozkradać resztki majątku i pracować przy instalacjach swoich kolonii w Polsce, a dogmat dwóch kłamstw będzie błyszczał blaskiem  świetności i nikt nie odważy się go pokalać.

+

Widzimy wyraźnie, jak w związku z publikacjami Kiszczakowej, występuje niebezpieczne zjawisko manipulacji społecznej: przy okazji mów i zarzutów przeciw  Wałęsie Bolkowi pojawia sie nowy wysyp apologetów Wałęsy demokraty, lidera, którzy bezkrwawo obalił totalitaryzm i dał nam wolność.

Brednie takie wygadują nie tylko miernoty najbliższego kręgu Wałęsy okresu Solidarności: Wujec, Bujak, Frasyniuk, a co naturalne, bo broniąc Wałęsy bronią  się przed zawartością własnych teczek.

 Ale nie chodzi tu o tych żałosnych bohaterów-UB`owców,  KOR ´owców i inne szumowiny, ale dotyczy klasy „badaczy” naszych dziejów: różnych profesorów,  gdzie oprócz odchodzących do lamusa profesorów paczkowskich, pojawia się już nowa generacja intelektualistów, Dudek, Żaryn, Cenckiewicz (ten ostatni to  kłamca smoleński – list Walentynowicz) – młodzi – a to, co najgorsze.

Ci młodzi badacze są najgroźniejsi i to nie tylko ze względu na wiek, ale i na system, bo to nowa generacja już nie oszustów politycznych, wychowanych w  okresie późnego Gierka, ale nowa klasa systemowego zła, która ma zabezpieczyć przyszłość ideologiczną obecnego układu zniewolenia Polski. Ta nowa  antypolska „nomenklatura 2016”, która ma utrwalić już nie prymitywne kłamstwa wymuszone przez SB, ale ma dokonać czegoś bardziej skomplikowanego,  perspektywicznego – ostatecznie niszczącego nas jako naród. Mają oni stworzyć grunt ideologiczno-historyczny dający zaplecze „faktów historycznych” pod  budowę nowego społeczeństwa.

Ta młoda generacja historyków – ideologów opłacanych synekurami IPN, zwolenników PIS, konserwatystów etc., ma za zadanie dokonane takich zakłamań  historycznych, dzięki którym Polacy będą bardziej podatni na subwersję z Polaków czy nawet Lechitów na nową jakość społeczeństw nowego bytu-czasu.

Zauważmy prosty mechanizm medialno-ideologiczny– nadmieniony na wstępie: przejścia od Wałęsy – Bolka do Wałęsy – zbawcy.

Wszyscy badacze historii i krytycy polityczni różnej maści, rugający Wałęsę za Bolka, odżegnują się od jakiejkolwiek krytyki Wałęsy jako prezydenta.

Ich pochwała Wałęsy – Prezydenta wydaje się być niezbywalnym kanonem narzuconym przez masonerię w Warszawie i ze wszystkich ust padają słowa:  noblista, prezydent, ten, który obalił mur berliński, wyprowadził wojska rosyjskie z Polski, twórca wielkiego zwycięstwa, bez którego nie mielibyśmy tego, co  mamy,  etc., etc.

Widać wyraźnie, jak ci piewcy Wałęsy drugiego lepszego etapu są prowadzeni na smyczy przez nowych-starych panów nowego porządku w Polsce i jak  przystało na zdyscyplinowanych pachołków gorliwe wypluwają z siebie te słowa zaklęć-prawd.

Aż trudno oprzeć się myśli, że ten nowy Wałęsa nietykalny jest zbudowany na konstrukcji myślowej użytej do budowy kościoła posoborowego. Gdzie Sobór  oddzielił grubą kreską „zły” kościół poprzedni od „dobrego” posoborowego, którego nie wolno krytykować, a nawet krytycznie myśleć o nim. I z Wałęsą jest  podobnie: stary Wałęsa jest oddzielony grubą kreską do nowego Wałęsy, który już jest nietykalny, tak podobnie jak wszytko to, co jest stworzone z nowym  porządkiem z nowym kościołem posoborowym.

A przecież jest zupełnie odwrotnie; to ten stary Wałęsa był szkodliwy, ale dość ludzki i można go jakoś zrozumieć, ale już ten drugi Wałęsa prezydent to osoba –  symbol wszelkiego zła, które spadło na nasz Naród i on Wałęsa ma być przeklęty na wieki, bo zło, które przez niego przeszło na Polskę, nie będzie nigdy  wybaczone. Bo nikt nie ma władzy wybaczania w cudzym imieniu, w imieniu pokrzywdzonych.  A krzywdy sąstraszne:

Naród stojący na skraju przepaści wymarcia, zniszczone państwo oddane w jasyr żydom i Prusakom, sprzedane całe miasta i ludzie, 10% społeczeństwa  wypchnięte z własnego kraju na tułaczkę,  pozostali w Polsce wystawieni jako mięso armatnie NATO pod topór rakiet Putina, oczywista perspektywa rozbiorów  w najgorszej wersji – instalacja w obecnej państwowości judeopolonii z nowym osadnictwem żydów z Izraela w  Polsce.

Tak klakierzy, jak i sam Wałęsa, podkreślają niezbywalne walory bojownika Wałęsy, którzy zmienił bieg historii. A przecież to brednie.

Bo historia, wydarzenia są jak rzeka, której jednostka nie jest w stanie odwrócić, co najwyżej może być ona porwana przez silny nurt i popłynąć z jej biegiem. I  tak przecież było z Wałęsą, który był małym, podłym człowiekiem o znikomym wykształceniu i niskim statusie społecznym, prostackiej pazerności  i jako taki  żadnej rzeki historii nie był w stanie ani zatrzymać, ani zmienić jej biegu.

Nie o Wałęsie jednak chcemy tu napisać, ani nawet o tych niebezpiecznych, ale podobnych Wałęsie nikczemnych klakierach – profesorach, ale chcielibyśmy  nakreślić te „solidarnościowe” wydarzenia, które tak dramatycznie rozegrały się na naszych oczach i zniszczyły naszą Ojczyznę, a jej Naród wypędziły na  obczyznę.

Powstanie i upadek Solidarności.

Powstanie i upadek Solidarności trzeba koniecznie ukazać w szerszej perspektywie nurtu historycznego, a to z dwóch powodów:

– Nie można zrozumieć wydarzeń „solidarnościowych” bez szerszego tła, a ramy tego tła powinny rozpościerać się od okresu Rewolucji Październikowej po  dzień dzisiejszy, bo w wydarzeniu upadku Polski jest obecne śmiertelne już zagrożenie związane z bolszewizmem i jego skutkami po dzień dzisiejszy.

– Historia współczesna jest bardzo zakłamana i młodzi ludzie, niebędący świadkami tamtych wydarzeń, nie znając faktów, nie mogą zrozumieć też i prawdy,  a  jako tacy są łatwo manipulowani przez antypolskie media, jak prawie każde słowo, które rozchodzi się po Polsce.

+

Rewolucja bolszewicka w Rosji w 1917 roku była wielkim projektem rabunkowym żydów skierowanym głównie na Rosję, jako siedliska religio – cywilizacyjnego  oporu wobec żydostwa. Kościół Katolicki już tysiąc lat po Chrystusie zaczął popadać w żydowskie zniewolenie, którego kulminacja jest zapowiadana przez  okropności władzy Bergoglio. Kościół schizmatycki ortodoksyjny zaś zachował dla siebie nauki pierwszych wieków chrześcijaństwa i w jego społeczeństwach  brzmiały odwieczne słowa św. Chryzostoma czy św. Atanazego – a katolikom zakazane. A są to słowa żydom tak straszne, że gdyby je powtórzyć w obecnej  „synagodze soborowej”, to trzeba liczyć się i z karami kościelnymi, i z najazdem policji, a i z żydowskim napadem na ulicy lub bombą pod samochodem.

Na taką to Rosję i na takiego to Cara, na Naszego Króla – tak, żydzi zamordowali Króla Naszego Królestwa!https://pl.wikipedia.org/wiki/Kr %C3%B3lestwo_Polskie_(kongresowe)  – żydzi całego świata zachodniego napadli, Cara zamordowali, a Rosję rzucili na kolana.

Ten projekt – bo to tak nazywali postronni handlarze amerykańscy kupujący na giełdzie  w USA zrabowane dobra Rosji – toczył się dobrze przez pierwszy okres  bolszewizmu. Nawet wielki głód nie był wstanie odebrać bolszewikom władzy nad Rosją, bo „Zachód” wolał handlować – kupować zrabowane dobra – aniżeli  moralizować.

Ta obecna klęska komunizmu nie jest żadną klęską czy upadkiem „imperium zła”, które padło pod ciosami Wałęsy, ale była kontrolowaną likwidacją na własne  życzenie komunizmu, według własnych planów, ale rękami takich Wałęsów – to w Polsce, a w Rosji np. rękami Sołżenicynów, który to Sołżenicyn też był  agentem, ale jednakże o wyższym poziomie i intelektualnym, i moralnym, ale agentem KGB był – co bezdyskusyjne.

Upadek komunizmu odbył się na życzenie żydowskie, a to z prostego powodu: po okresie początkowej prosperity żydobolszewizmu w Rosji, władza żydów  zaczęła ulegać systematycznemu osłabieniu pod wpływem rosyjskiego żywiołu narodowego. Proces ten jest uosabiany z Józefem Stalinem, który był nikim  innym, jak bolszewickim Wałęsą, a który w przeciwieństwie do Lecha Wałęsy potrafił swoją ojczyznę nie zniszczyć, ale unieść z upadku i żydowskiego  zagrożenia, czyli uczynił dokładnie coś przeciwnego do tego, co dokonał Wałęsa, który użyczył swojej osoby – nazwiska symbolu – aby Polskę zniszczyć i oddać  w ręce żydów.

Stalin, jako gojska miernota wśród żydowskich bandytów w żydowskobolszwieckiej wierchuszce (prawie 100 % żydów),  został nominowany na następcę  Lenina, a to jako zupełne zero moralne nie stanowiące zagrożenia dla władzy żydowskiej. Żydzi walcząc między sobą o władzę, a i stosując się do zaleceń  talmudu, postanowili  – kompromisem – oddać władzę bandycie Stalinowi, który jako sutener burdeli kaukaskich, a i fizyczny inwalida, nie mógł stanowić dla  nich żadnego zagrożenia.

Pomylili się srodze!  Historycy są zgodni: to Stalin umniejszył władzę żydowską w Rosji i zbudował potęgę tego kraju jako największą w historii i gdyby nie  skrytobójcza śmierć, oczyściłby Rosję z żydów, bo tak planował.  To mu się nie udało, ale straty, jakie żydzi ponieśli skutkiem jego władzy tak umocniły władzę  Rosjan w ZSRR, że sprytniejszym było doprowadzić do upadku imperium sowieckiego jako całości, aniżeli patrzeć na to, jak całe żydostwo traci w Rosji  sowieckiej swe wpływy i spełnienie marzeń o  rewolucji bolszewickiej w świecie, a właściwe światowego terroru żydowskiego, wspartego na bolszewickich  bagnetach– pali się na panewce.

Jak pomyślano, tak zrobiono, po śmierci Stalina – faktycznie po śmierci Berii, którego zastrzelił marszałek Żukow – hasłem do likwidacji imperium stało się tzw.  przemówienie Chruszczowa w KC KPZPR, gdzie Chruszczow miał wyliczyć zbrodnie „Stalina” i podjąć kroki przeciw powtórzeniu się tego okresu „błędów i  wypaczeń”. Były to wczesne lata pięćdziesiąte i to wtedy właśnie rozpoczęto proces demontażu komunizmu i rozbiórki „muru berlińskiego”, połączenia Niemiec  czy prywatyzacji naszych stoczni, hut czy szpitali albo PGR `ów, a może nawet i stworzono Owsiaka, bo Lenin wiedział, jak zła muzyka łatwo może zniszczyć  społeczeństwo.

To żydzi, a nie Wałęsa dokonali tych „heroizmów”:

– wyzwolenia i demokratyzacji życia, i wolności słowa, i nie w latach 80-tych, ale trzydzieści lat wcześniej, i nie w Polsce, w stoczni w Gdańsku, ale w ZSRR i na  Kremlu, ale tu to już do spółki żydami w USA i W. Brytanii.

Komunizm w ZSRR i krajach satelickich miał swoją inercję i nie można go było ogłosić jako do likwidacji , ot tak sobie, ale trzeba było wykreować ruchy  polityczne, które ten komunizm obalą za pomocą mas ludowych: i robotniczych, i innych.  Oczywiście komunizm musiał się „bronić”, aby nie wzbudzać  żadnych podejrzeń ze strony tzw. betonu i stąd te represje wobec wszelkich myśliciel i  dziwadeł politycznych niszczonych i mordowanych, a dzięki temu to było  nie tylko uwiarygodnione, ale i unicestwiano ewentualne elementy niebezpieczne, jako tako podobne to tego nieszczęsnego Stalina. Wojna chamów i żydów w  PZPR, to właśnie nic innego, jak realizacja planu likwidacji komunizmu, który mógł powstać już w latach 30-tych. Figurą personalną , która w Polsce dała  sygnał do likwidacji komunizmu, był żydowski święty, marksista Leszek Kołakowski (Kołakowski żydem nie był).

+

To na tym tle procesu samolikwidacji komunizmu trzeba widzieć powstanie „Solidarności”, a nie w „zwycięstwach” Wałęsy.  A i wydarzania „Solidarności” nie  pojawiły się przypadkowo: zostały sprowokowane przez SB. Był to ciąg wydarzeń-rozruchów robotniczych: 1956, 1968 (prowokacja marcowa żydów na UW),  1970 – wydarzenia na wybrzeżu, 1976 – Radom oraz 1978 – wybór Wojtyły na papieża.

Podkład pod obecny upadek dało dojście do władzy Gierka, który obalił w 1970 Gomułkę, a to pod pretekstem wydarzeń w Trójmieście, które to wydarzenie z  wielką ilością ofiar w Trójmieście i w Szczecinie było narzędziem do obalenia Gomułki.

Gomułka rządził bardzo długo w Polsce i był niewątpliwie najuczciwszym polskim powojennym politykiem i to do dnia dzisiejszego. Przedwojenny komunista z  wykształceniem 7 klas szkoły podstawionej, ożeniony później z żydówką (jako swoistą legitymacją partyjną), doszedł do władzy w 1956 roku, a wcześniej  możliwe, że otarł się o śmierć ze strony żydowskich towarzyszy, którzy chcieli go oskarżyć i rozstrzelać. Brutalna likwidacja Berii i łapanki marszałka Żukowa  wymierzone w żydów w Moskwie wywołały przerażenie wśród tych nadwiślańskich ludożerców, którzy szybko zaczęli się liberalizować albo uciekać do Izraela.  Gomułka uratował nie tylko głowę, ale i stał się nadzieją Polaków na poprawę bytu i ratunek Polski. To on uratował Polskę przed kolektywizacją wsi i obecna  sytuacja w rolnictwie – nawet wobec szkodliwości Brukseli –  jest skutkiem politycznym tamtych decyzji Gomułki. Choć nadzieje na poprawę bytu politycznego  Polaków okazały się płonne już po dwóch latach panowania Gomułki, to i tak PRL Gomułki –  „tow. Wiesława” był przykładem dobrobytu, stabilności i  praworządności.

Gomułka był człowiek twardym i jego osobista skromność była ością w gardle żydów, którym on wszystko ukrócił, choć było błędem to, że nie potrafił wyrzucić  ich z Polski. Sam mieszkał w prostych dwóch pokojach z kuchnią i jadał salceson, a nie szynkę. Przy takim towarzyszu, patrzącym wszystkim na ręce, trudno  było żyć.

O ile obowiązywała tzw. „wiodąca rola partii” i niepartyjni byli jaskrawo dyskryminowani, to jednak pospolita niesprawiedliwość społeczna w Polsce za jego  czasów nie miała miejsca. Każdy bezpartyjny, a nawet zwykły wikary mógł pójść na skargę, nie do sądu, ale jakiegoś tam sekretarza czy komitetu i poskarżyć się  na oczywiste krzywdy. Biada była sędziemu, prokuratorowi  czy towarzyszowi partyjnemu, któremu ktoś wytknął palcem przestępstwo nieuczciwości społecznej  lub osobistej.

Za Gomułki nikt nie spał na śmietniku, w szkołach był porządek, po ulicach ludzie chodzili bez strachu. Wszyscy mieli małe pensje, ale dzieci miały śniadania w  szkołach z gorącym mlekiem i bułkami z kiełbasą. Komunikacja była b. tania, a na urlopy wyjeżdżali praktycznie wszyscy.  Była to Polska siermiężna, szarobura  z obrazami towarzysza pierwszego sekretarza na każdym kroku – ale nawet taka nie była tak wulgarna i męcząca ja ta obecna, narzucająca nam coś znacznie  gorszego niż tamto spojrzenie towarzysza Wiesława.

Gomułka musiał być obalony, bo stał na przeszkodzie żydowskiej hydry, która po śmiertelnym przerażeniu z lat pięćdziesiątych zaczęła się buntować na nowo.  Marzec 1968 był żydowskim wyprzedzającym samouderzeniem żydów w swe własne środowiska żydowskie, ale tylko po to, aby odwrócić uwagę od żydów w  aparacie władzy, którzy faktycznie nie zostali ruszeni. Żydzi, którzy wyjechali, zostali uplasowani na Zachodzie – w Polonii – jako Polacy i dokonali totalnej  destrukcji w ośrodkach kultury emigracyjnej i na polonijnym przywództwie, które już wtedy było wysoce podstarzałe i nie wygenerowało nowych pokoleń, a  żydzi zajęli ich miejsca. W Polsce ci dyskryminowani „wewnętrzni uciekinierzy” znaleźli swe schronienia w instytucja kościelnych czy katolickich, które za  komuny były bardzo bogate i możne, i było gdzie się kryć, a dostało się konfitury na bułkę z masłem. Michnik, który ukończył sobie studia na KUL w Lublinie,  był takim przykładem.

Na upadek Gomułki w 1970 roku miał wpływ nacisk żydów z zachodu, a nie strajki w stoczniach. Żydzi w Polsce nie mogli się pogodzić z tym, że Gomułka  ukrócił im budowanie w Polsce judeopolonii czy apartheidu. To Gomułka wprowadził tzw. punkty za pochodzenie społeczne dla kandydatów na studia. Chodziło  o to, że Polacy byli dyskryminowani w dostępie do szkół wyższych, które to miejsca studenckie były zdominowane przez chmary młodzieży żydowskiej,  osadzonej głównie w dużych miastach i chodzącej do faktycznie elitarnych szkół średnich i podstawowych. Punkty za pochodzenie były taką próbą oddania  Polakom Polski, a naturalnie ze szkodą dla planów żydowskich – było to nie do wybaczenia. Gomułka nakazał weryfikację podręczników, a nawet encyklopedii i  wtedy wyszło na jaw, że żydzi są wyeksponowani jako ofiary drugiej wojny światowej, a Polacy przemilczani, a wtedy kłamstwa te zostały usunięte.

Za Gomułki podlegały ochronie prawnej polskość, Polacy, godła narodowe. Marsze pederastów czy mniejszości narodowych nie były możliwe. Procesje Bożego  Ciała odbywały w pokoju i spokoju, było faktycznie niezapomnianie święto pochodów ulicznych, których pięknej atmosfery nikt nie wymaże z pamięci.

Ekonomia PRL Gomułki była wręcz książkowa, nie było żadnych długów i Polska pracowała nad systemem, który zapewni jej samodzielne przeżycie i rozwój.  Kiedy Gomułka zastał obalony przez Gierka, dług Polski wahał się na poziomie 100 – 200 milionów USD, czyli miał charakter poziomu clearingów w wymianie  handlowej. Upadek Gomułki był przygotowywany na długo przed grudniem i od lata odbywała się w radio totalna propaganda klęski gospodarczej. Radio i prasa  podawały alarmujące wieści o problemach z produkcją i dostawami żywności. Zamach w Gdańsku miał swoich planistów w Warszawie i innej stolicy, a na  Wybrzeżu  były tylko marionetki i ew. ślepe ofiary tej atmosfery terroru . A to w takim stopniu, że helikoptery wojskowe latały nocą nad domami na peryferiach  miasta i strzelały na ślepo z karabinów maszynowych po dachach domów. Tam Lechy Wałęsy były potrzebne jedynie do reprezentacji gniewu ludu, który to głos  będzie podjęty przez nowego pierwszego sekretarza – odnowiciela, aby odnawiać socjalizm na życzenie ludu.

Takim „odnowicielem” był Gierek, który chyba oprócz Jaruzelskiego i Kociołka był jednym z głównych zamachowców przeciw Gomułce. Inspiracja musiała  pochodzić z moskiewskich kręgów żydowskich, bo zaraz po dojściu do władzy Gierek poluzował żydom i zaczął pożyczać pieniądze w zachodnich bankach i są  podejrzenia, że część tej „twardej waluty” szła do Moskwy.

Gierek natychmiast zaczął pożyczać na Zachodzie, ale nie były to tylko pożyczki twardej waluty na dowolne cele, ale kredyt pod określone technologie. Było to  niekorzystne, a nawet głupie. Oznaczało to, że PRL kupił np. nową fabrykę traktorów URSUS (Ferguson) o wielkości i stopniu komplikacji przekraczającej  zdolności logistyczne i technologiczne samego sprzedawcy, tj. Fergusona, bo Ferguson był dużo mniejszą fabryką niż Ursus i dużo mniej kompleksową – bo  Ferguson dużą część podzespołów kupował u kooperantów, a sam nie miał know-how w zakresie tego, co sprzedał Polsce. Skutkiem czego Polska – Ursus-  miał  problem z uruchomieniem tej produkcji. Tak było z Fiat-em, Hutą Katowice czy Berliet-em. Co najgorsze, w ramach tego zakupu know-how Polska kupowała  nie tyle know – how, ile gotowy wyrób (np. fabrykę), która wytworzona pracą żywą robotnika na Zachodzie była 10 krotnie droższa, niż gdyby taką samą  wybudować w Polsce przez polskich robotników. A to wszystko było w zasadzie zbędne, bo polska miała swoich własnych zdolnych inżynierów i robotników, i  mogła sama budować własne samochody, autobusy czy huty, a jedno co było potrzebne, to podkupienie jedynie fragmentów technologii wytwarzania lub  podobnych elementów, a nie trzeba było kupować całości. Inwestycje te – tak kupione – były około 10 razy droższe, niż robione własnymi rękami i  niekoniecznie lepsze, niż gdyby były polskie własne.

Gierek był megalomanem – Ślązakiem i traktował Polaków jako leni i idiotów, z czym się nie krył, a do tej szowinistycznej pogardy podłączył główny element:  strach partii przed utratą wpływów w kadrze przemysłowej. Komuniści woleli płacić kapitalistom na Zachodzie bajońskie sumy za kwiatek do kożucha, aby tylko  nie pozwolić własnej kadrze technicznej na samoorganizację przy produkcji np. siekier czy ołówków, bo taka samoorganizacja była zawsze utratą kontroli ub- owców na ludem pracującym i groziła kontrrewolucją. Zresztą temu celowi służyło niewolnicze stosowanie technologii „podarowanych” nam z ZSRR.

Te lekkomyślne (albo celowe – dla spowodowania zadłużenia) kredyty i chybione priorytety sprawiły, że robotnik polski w swoim trudzie musiał płacić  robotnikowi na Zachodzie za jego pracę, która była 10 krotnie droższa niż jego własna. Na skutki nie trzeba było długo czekać. W 1976 – zaraz po  dramatycznych podwyżkach cen żywności, powstały rozruchy w Radomiu. A Radom dał okazję do wylansowani ruchu KOR, o potem zmienionej nazwie KSS  KOR.

Charakter wydarzeń w Radomiu – rozpatrywany w aspekcie obalenia Gomułki i przyjęcia polityki ekonomicznej całkowicie sprzecznej z erą lat 1956-1970, gdzie  ten okres był w Polsce trudny, ale dawał bezpieczny rozwój i kraju, i społeczeństwa – wskazywał na to, że pomawianie Gierka o agenturalność wobec lichwy czy  marionetkowość ma swe poważne uzasadnienie.

W tej hipotezie podejrzeń Gierek był sabotażystą Polski, którego najpierw pchnięto do zlikwidowania Gomułki, a potem wpuszczono w pułapkę zadłużenia kraju,  gdzie kredyty poszły i na konsumpcję prostą, i na mocno nieefektywne projekty, które szybko sprawiły, że Polska miał kłopoty ze spłatami. Wyglądało to wręcz  jako wyłom w linii państw socjalistycznych, które broniły się przed lichawą na zachodzie i nie brały zatrutych kredytów. Dodać należy, że lata 70-te były po  słynnym „naftowym szoku” latami inflacyjnymi na zachodzie i zaciągane tam kredyty dawały wraz z rosnącą inflacją stale rosnące odsetki, powodując pułapkę  zadłużenia i załamanie oficjalnego kursu wymiany wraz z hiperinflacją złotego, wywołaną celowo pod koniec lat 80-tych, z perspektywą prowadzenia operacji  finansowych stowarzyszonych z zaplanowaną na lata 90-te „transformacją ustroju”.

Podejrzenia te uległy wzmocnieniu kiedy przyjrzymy się okolicznościom powstania KOR oraz tolerancji SB wobec jego członków.

Jakakolwiek działalność polityczna niezależna była w Polsce zakazana, a to do tego stopnia, że nawet harcerstwo podlegało kontroli służb. A tu KOR, który  żywiołowo i brutalnie nawet wystąpił przeciw aparatowi SB, nie spotkał się z jakąkolwiek kontrakcją władz PRL.

Wystraszonemu społeczeństwu wytłumaczono – szeptaną propagandą – że tow. Gierek tak musi, bo inaczej będzie trudniej wynegocjować korzystniejsze  warunki spłat tych chybionych kredytów. Co tylko potęguje podejrzenia odnośnie intencji Gierka o to, że o ile KOR otrzymał immunitet, to reszta społeczeństwa  była traktowana równie surowo i podejrzliwie jak dotychczas (a jak surowo i drobiazgowo widać po opublikowanych dzisiaj w IPN teczkach TW Bolka). A  można nawet powiedzieć, że było gorzej, bo aparat inwigilacji uległ ogromnej wręcz rozbudowie. Było to więc nic innego, jak selektywne formowanie opozycji  przez PZPR – taka konkluzja jest czymś więcej niż hipotezą, bo jest wiele faktów mówiących o skrytobójstwach na szeregowych Polakach, a KOR ´owcom włos  z głowy nie spadał. Do tego – co możliwe – terroru wojny psychologicznej przeciw społeczeństwu mogły należeć: wysadzenie Rotundy w powietrze, podpalenie  Domu handlowego Smyk czy pożar na moście na Wiśle.

Można zatem zaryzykować tezę, że formowanie okrągłego stołu w Magdalence 1989 ma swoje korzenie w Radomiu (KSS KOR) w 1976,  czyli 15 lat wcześniej.  Specyficzny zaś rasowy skład KOR`owcow – żydzi w dużej większości – kompatybilny rasowo z emigracją 1968 daje wyobrażenie o skali żydowskiego  planowania w Polsce.

Daje na asumpt do konkluzji, że był to proces dalekosiężny: marzec 1968, obalenie Gomułki i sabotaż ekonomiczny Gierka, kreacja KOR na jakąś grupę  opozycyjno-siłową – był to jeden ciąg planowania sterowny przez jakiś ośrodek władzy, znajdujący się tak w Polsce, jak i za granicą, ale zauważalnie spójny –  spójny rasowo i ideowo czy pod względem realizowanych planów.

W KOR siedzieli tacy prominenci – widoczni obecnie na scenie politycznej –  jak np. Macierewicz czy Naimski. A jakieś  80% członków tej organizacji było  żydami, zaś gdyby tak pogrzebać głębiej w metrykach, to może faktycznie wszyscy mieli jedno pochodzenie rasowe.

KOR 1976 był niczym innym, jak kontynuacją tradycji żydowskich organizacji bojowych w Polsce okresu międzywojennego. Byli to osobnicy zahartowani w  boju: oni sami, lub pochodzący  z takich rodzin i środowisk, a ich ryzyko strat nie było jednak wielkie, bo podlegali rygorystycznej ochronie – ochronie ze strony  SB.

SB pilnowało dokładnie, aby KOR nie miał kłopotów z żadną konkurencją i mógł zachować monopolistyczne stanowisko opozycji. A to do tego stopnia, że  wszyscy współpracownicy KOR, którzy mieli niewłaściwe pochodzenie albo nie byli agentami SB, z czasem podlegali likwidacji przez skrytobójstwa.

Tak było dosłownie i ktokolwiek pracował w opozycji w latach 1970 – 1980, a został namierzony w okolicy KOR, był albo żydem, albo agentem SB, bardzo  często funkcyjnym prowokatorem. Ci, którzy byli Polakami i nie donosili do SB, byli skrytobójczo mordowani.

Okres tamten cechował się np. w środowiskach studenckich – akademiki – nadzwyczajnie dużą frekwencją zgonów w niewyjaśnionych okolicznościach:  wypadnięcia z okna, wypadniecie z pociągu, potrącenia przez nieznanych sprawców, śmiertelne pobicia w bramie lub zapicia się na śmierć. Rodziny zabitych  mieszkające na prowincji nie były w stanie wyświetlić okoliczności śmierci, a orzeczenia w świadectwa zgonu nie dały podstaw do skutecznego doszukiwania się  prawdy. Ta armia cichych bohaterów naszej walki o Polskę: ofiar skrytobójstw SB może być przerażająco wielka.

Ktoś, kto mówi, że dany TW zrezygnował ze współpracy i został skreślony z listy, lub inny aktywista był ujawnionym opozycjonistą w jakimś ruch studenckim  lub robotniczym, ale nie współpracował z SB, jest durniem lub oszustem. Bo faktycznie osób takich prawie nie było, a to poza oczywistymi skrajnymi wyjątkami,  które zawsze mogą się znaleźć. O przypadkach takich trzeba mówić wyraźnie w kategoriach curiosum, bo inaczej szerzy się kłamstwa.

Ci opozycjoniści – kolaboranci SB – nie byli również ludźmi wolnymi w swojej działalności, taką płacili cenę.  Podpisanie listy TW dawało różne przywileje,  dobra stanowiska, paszport do wyjazdów na wyjątkowo opłacalne roboty – fuchy – na Zachodzie. Student, który wyjechał do Niemiec lub Szwecji na 2 miesiące  roboty, wracał z pieniędzmi, za które mógł kupić sobie małego fiata czy jakieś tańsze mieszkanie. Ale ludzie ci już nigdy nie byli wolni i żadnej „gry” z SB-kami  nie mogli podjąć. Jeden ksiądz zwerbowany na TW opowiadał, że jego oficer prowadzący nakazywał mu  szczegółowy plan pracy, a nawet przyszedł z tematem  pracy doktorskiej, którą ten ksiądz ma napisać, a co temu SB-owi było potrzebne, bo za 5-10 lat zwolni się jedno biskupstwo, które jest zaklepane dla tego księdza  TW, ale najpierw trzeba zrobić doktorat z teologii.  Ksiądz ten został uplasowany w środowisku innych księży i członków hierarchii, którzy oprócz tego, że  wszyscy byli TW, to na dodatek – wg postrzeń tego księdza – należeli do jakiejś innej tajnej organizacji, którego to charakteru ten ksiądz nie mógł zrozumieć. Ale  jak przypuszczał, był to specjalny związek masoński dla kleru. Ta sytuacja tego księdza, całkowicie wiarygodna, ukazuje zatrważającą skrupulatność SB w  okresie Gierka, gdzie wszystko i wszyscy byli nie tylko śledzeni, ale i sterowani niemal w najmniejszym szczególe.

Sytuacja z dominacją żydowską w opozycji w Polsce pogorszyła się znacznie na niekorzyść Polaków w roku 1978, kiedy papieżem został Wojtyła. Polacy ulegli  wówczas poczuciu fałszywego bezpieczeństwa i łatwiej się odsłaniali w swych upodobaniach czy aktywnościach, a to głównie polegało na wzajemnej wymianie  „trefnej” literatury, jak autorstwa Sołżenicyna lub podobnych „dysydentów”.

Trzeba podkreślić, że okres stuprocentowego filosemityzmu wśród polskiej miękkiej – kanapowej – opozycji, który już dobiega końca, rozpoczął się w Polsce w  1968 r. i trwał nieprzerwanie do okresu „Solidarności”, kiedy to „Solidarnościowcy” ze zdumnieniem zobaczyli to, że ich towarzysze walki, koledzy ze studiów,  nagle zaczęli ujawniać podwójne standardy i budować żydowskie szańce w środku polskiego społeczeństwa. Wtedy nastąpiło przebudzenie i to dość gwałtowne,  ale było dalekie od powszechnego, jakie zaczynamy widzieć teraz.

Jest to wart podkreślenia, bo studenci okresu Gomułki (68) – Gierka nawet jak wiedzieli, że koledzy są żydami, to nigdy nie robili jakiejkolwiek różnicy w  traktowaniu żydów odrębnie do Polaków.

+

Kiedy rozpoczęły się strajki na Wybrzeżu, które dały powstanie Solidarności, to KOR był już organizacją okrzepłą o ustalonej renomie, tak krajowej, jak i  zagranicznej. Nie było jednak tak, że KOR był tam widoczny. KOR trzymał się w cieniu, a to za sprawą Prymasa Wyszyńskiego, który filosemitą nie był. KOR- owcy pojawili się w Gdańsku jako experci i nazewnictwo KOR-owskie było bardzo mocno wytłumione. Nie spali jednak: w Regionie Mazowsze od pierwszych  godzin królował Bujak, a obok niego liczni tajniacy z Rakowickiej , którzy uwijali się jak w ukropie przy dystrybucji ulotek wszelkiego typu. Było to rzucające się  w oczy, bo materiały drukowane pokątnie, bardzo trudno dostępne w tamtej Polsce, w Mazowszu poniewierały się w ogromnych ilościach i co chwila  przynoszono nowe z nowymi wiadomościami, bo Internetu przecież nie było. Dawało to nam dużo do myślenia.

 Krzysztof Cierpisz

CDN
ELYTA
ELYTA

Za: http://www.gazetawarszawska.com/pugnae/3337-jakim-agentem-byl-lech-walesa

Data publikacji: 22.02.2016