WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 11.11.11 SLEDZTWO. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 11.11.11 SLEDZTWO. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 15 listopada 2011
(Anty)faszyści. Śledztwo portalu Fronda.pl
ZAMIAST WSTĘPU.
Przez Europę ciągnie się fala protestów już od jakiegoś czasu. Od przeszło dwóch lat ludzie w Atenach, wychodzą wściekli na ulicę. Gdy rozbijali szyby w sklepach należących do międzynarodowych korporacji i fotografowali się w markowych ciuchach kosztujących po kilka tysięcy u nas przedstawiano ich jako zwykłych bandytów. Gdy kradli jedzenie ze sklepów też przedstawiano ich jako zwykłych bandytów. Gdy mówi się u nas o kryzysie w Grecji inteligenci siedzący przed telewizorami mówią, że Grecy sami sobie winni bo żyli ponad stan. Mówią tak o zwykłych Grekach, o takich samych ludziach jak Ty czy ja, w podobnej sytuacji ekonomicznej . Różnica tylko taka, że oni są Grekami, a my Polakami. Gdy słyszę takie komentarze o życiu ponad stan, które mówi polska babcia z 600 złotych renty o greckiej babci w tej samej sytuacji to mnie krew zalewa.
Inny przykład - kanlerz Niemiec Angela musiała się ugiąć pod naciskiem protestów publicznych i zmienić politykę energetyczną. Po katastrofie atomowej jaka zdarzyła się po trzęsieniu ziemii w Japonii we wszystkich miastach w Niemczech ludzie zaczęli wychodzić na ulicę i hałasować, bo nie chcą mieć w swoim otoczeniu niebezpiecznych elektrowni. Zmusiło to Merkel, która dotychczas była zwolennikiem atomu do całkowitego wycofania się z programu rozwoju energetyki atomowej i wyłączenia kilku istniejących atomówek. W Niemczech jest wystarczająca ilość ludzi takich jak Ty czy ja gotowych wyjść na ulicę i zablokować budowę każdej następnej.
Tu są zdjęcia z protestów. Obejrzyjcie je sobie, szczególnie ci co żywią szczególną niechęć do Niemców wskutek wydarzeń w Warszawie. Dziadkowie i młodzi ludzie, którzy tam są nie przebierają się w identyczne kurtki i kominiarki i nie latają po ulicach z pałkami.
www.spiegel.de/politik/deutschland/0,1518,720516,00.html
www.spiegel.de/fotostrecke/fotostrecke-59995-4.html
www.spiegel.de/fotostrecke/fotostrecke-59995-3.html
www.spiegel.de/fotostrecke/fotostrecke-59995.html
www.spiegel.de/fotostrecke/fotostrecke-58998.html
Zatem kim byli poprzebierańcy z Warszawy. Zobaczcie jeszcze raz filmik Nowego Ekranu.
spoleczenstwo.newsweek.pl/to-nie-my--antifa-o-zamieszkach,84455,1,1.html
O Niemcach wiadomo było, że przyjadą więc normalne, że musiała wiedzieć o tym policja już od granicy. Na filmiku widać jak zdążyli wyjść z knajpy, niektórzy z tych ludzi mają pałki, inni szczególnie te dziewczyny z plecakami biegnące na końcu nie wyglądają zbyt groźnie. Mają pałki ale nie jest ich aż tyle żeby byli w stanie rozwalić Warszawę. Widać że zdążyli wyjść i policja nie bije ich ale zagania ich z powrotem do knajpy. Między czternastą a piętnastą słyszałam w Trójce o tym, że banda anarchistów zabarykadowała się w Krytyce Politycznej, skąd zostali zabrani i zatrzymani przez policję. Zastanówcie się Ci co jeszcze zachowali trochę rozsądku i są w stanie myśleć. Przecież gdyby rzeczywiście coś im się stało i zostali rzeczywiście pobici i polała się krew ( co nietrudno sobie wyobrazić czytając niektóre komentarze na NE), to wybuchłby międzynarodowy skandal. Gdyby rzeczywiście dopadł ich tłum zgromadzony dookoła Korwina chcący "rozerwać czerwoną hołotę" myślę że mogliby być zabici i ranni. Gdy patrzę na zdjęcie stojących na blokadzie "Marszu Patriotów" zamaskowanych ludzi w identycznych czarnych kurtkach i czapkach to jakoś nie bardzo wygląda mi to na tą grupkę lewaków z Krytyki Politycznej.
poloniae.nowyekran.pl/post/37472,postulat-do-organizatorow-marszu-niepodleglosci
Poza tym jak oni zostali zagnani do Krytyki Politycznej to było jeszcze jasno. A rozróba była jak zaczęło robić się szaro. Jak mogli być w dwóch miejscach jednocześnie.
Poza tym jeśli grupa cywilów w kominiarkach i z pałkami stoi obok policji i policja nie reaguje to coś w tym musi być nie tak. Albo policja boi się zareagować bo grupa z pałkami jest zbyt duża (aż tyle "bojówek" Antify nie przyjechało do Warszawy, Niemców były podobno 2 autobusy), albo ci przebierańcy w kominiarkach z pałkami sami są z policji i policja nie ma się czego z ich strony obawiać. Zastanówcie się sami. Co by było gdyby 2 autobusy Niemców znalazły się rzeczywiście wśród tych uczestników Marszu Niepodległości ze skinnheadowską flagą
www.youtube.com/watch
http://www.youtube.com/watch?v=pLHJX3Een4M&feature=player_embedded
Jeśli chodzi o Niemców. Myślę, że zostali w całą sprawę wplątani, policja wykorzystała fakt, a teraz poszło że to oni zrobili całą rozróbę w Warszawie.
Spędziłam kilka lat na emigracji. To właśnie dzięki niemieckim antyfaszystom mogę wjechać na polskich blachach bez obawy do Niemiec. Mogę pracować i chodzić po ulicach bez obawy o własne życie. Dzięki niemieckim antyfaszystom nie boję się, że zaatakują mnie i nie skopią łysi naziole krzyczący "heil". Nazizm w jednym z jego dawnych centrów - Nadreni-Westfalii nie ma szans na ulicach. Zostało kilku pogrobowców chowających się po lesie przebierających w ssmańskie mundury i krzyczący "heil", ale muszą się na prawdę ukrywać bo pogoni ich każda babcia parasolem. Używanie nazistowskich symboli "swastyki" i "krzyża celtyckiego" który powiewał na jednej z flag pod Dmowskim po ciemku jest prawnie zakazane.
Nazizm narodził się u nich. Wiedzą doskonale jak powstaje. Ich dziadkowie byli zbrodniarzami, a ci którzy nie chcieli nimi zostać jako pierwsi zginęli w obozach koncentracyjnych, gdy nasi oficerowie nosili jeszcze wszystkie guziki na mundurze. Ci którzy chcieli przeżyć i uniknąć śmierci z rąk własnych rodaków musieli się nieźle nakombinować, żeby przetrwać czas gdy naziści panoszyli się po kraju.
Co mamy teraz? Na różnych portalach i w różnych stacjach od kilku tygodni pewna grupa osób rozpuszcza wieści o najeździe Niemców na Warszawę. Ludzie. Opanujcie się. Ilu było tych Niemców? I po co mieliby najeżdżać na Warszawę? Żeby w dwa autobusy ludzi odbić Polakom Polskę? Czy przypadkiem nie uczestniczymy w jednej wielkiej prowokacji medialnej? Czy ktoś widział ich twarze? Skąd wiadomo, że to prawdziwi lewaccy anarchiści a nie przebrana policja? Skąd wiadomo, że to na pewno Niemcy? Skąd wiadomo, czy może nie przyjechała jakaś grupka neonazistów - słyszałam, że podobno przyjechali ukraińscy narodowcy z UPA, robiący bohatera narodowego ze Stiepana Bandery. Dziękuję bardzo akurat tym z naszych "patriotów", którzy ich zaprosili. Moja prababka uciekała przed tym ukraińskim bohaterem narodowym i jego armią z dwójką dzieciaków na rękach, bo bohaterska armia paliła wsie za Bugiem, wyrzynała i gwałciła kobiety idzieci.
Co uzyskano przez te 3 tygodnie napuszczania jednych na drugich w mediach? To, że zjechała do Warszawy banda ludzi, cholera wie po co. Z jednej strony tłum z flagami gotowy "rozszarpać na strzępy czerwoną hołotę i Niemców", "bić żydów i pedałów co blokują marsz". Wśród nich mnóstwo zwykłych normalnych obywateli i patriotów, którzy wyszli z flagami i nie chcieli wcale nikogo rozszarpywać, ale automatycznie wplątali się w pochód. Wśród nich mnóstwo obywateli wściekłych na Tuska i na to co się dzieje. W absurdalny sposób, za pomocą prowokacji ich agresje ukierunkowano na "pedałów" i "lewaków" i "komunistów" blokujących pochód "prawdziwych patriotów" wśród których niewątpliwie byli i tacy i mogli się poczuć zniesmaczeni że ktoś blokuje trasę przejścia w Dzień Niepodległości. Ukierunkowanie agresji jednych na drugich. Nie chciałabym być zwykłym pedałem, który przyszedł z flagą pod Dmowskiego. To nie "pedały" i "lewacy" i "niemcy" i "kolorowi" z tego wiecu w Warszawie są prawdziwym zagrożeniem. Przecież kolorowych u nas prawie nie ma. Nikt nam nie zabiera Orzełka. Nikt nam nie zabrania katolicyzmu. Nie widzicie, że daliście się zrobić w trąbę. Tam po drugiej stronie wiecu nie było żadnych właścicieli zagranicznych koncernów, nie było tych bogaczy, którzy wykupili nasz kraj. Było za to też prawdopodobnie wielu ludzi, którym nie pasuje wcale to co jest i trochę pożytecznych idiotów po jednej i drugiej stronie i kilku celebrytów chcących się pokazać.
Poza tym nie brak dowodów na ewidentne prowokacje policji. Nie brak prowokacji medialnych.
Czy przypadkiem jest, że od ostatnich wyborów nie gada się w telewizorni przez kilka tygodni o niczym innym jak o "pedałach" i o krzyżu. Ludzie, którzy myślicie - wierzę że takich na NE nie brakuje - zastanówcie się czy to są rzeczywiste problemy tego kraju????? Czy to nie paranoja, że w obliczu rychłej próby wprowadzenia Euro zajmuje się głowy ludzi "lewakami" i "pedałami". W obliczu grożącego ataku USA i Izraela na Iran i mających u nas powstać baz wojskowych zajmuje się głowy ludziom "pedałami", "krzyżem" i teraz "najazdem Niemców".
Czy przypadkiem jest, że Bronek kombinuje co tu namącić w Konstytucji w razie jakby ludzie wyszli na ulicę w konkretnej sprawie a nie w sprawie orzełka ????????
Właśnie w radiowej Trójce poleciało kolejne "zaproszenie na zadymę" do Poznania, z okazji planowanego "Marszu Pedałów". I już zgłoszono kontr-marsz. Miasto wydało zezwolenia organizatorom marszów. Czy tym razem będą pogromy i zabici ???
ZAMIAST WSTĘPU II.
" Jak może być jednak inaczej gdy większość społeczeństwa przestała myśleć samodzielnie. Za cenę bycia cool i trendy , wyrzeczono się polskości na rzecz czegoś czego tak naprawdę nie ma - nawet nie wiem jak poprawnie to napisać , europejskość , bycia europejczykiem. ( w sensie jednego narodu).
W mojej wiosce w ŚWIĘTO ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI (celowo z dużych liter) była oprócz mojej, tylko jedna flaga. Facet z którym grywam w tenisa był bardzo zdziwiony ,że powiesiłem flagę ( pisowskie święto) . Na nic zdały się moje wywody na temat historii i tłumaczenie że to nie jest to żadne "pisowskie" święto. Miałem jeszcze kilka podobnych rozmów z sąsiadami . Ręce opadają.
Myślę sobie , że teraz najważniejszym moim zadaniem będzie praca organiczna nad wychowaniem mojej 9-cio letniej córeczki na samodzielnie i krytycznie myślącą osóbkę, która będzie przywiązana do tradycji i dla której Polska i polskość nie będą jakimś pustym słowem. Niestety już widzę , że będę musiał korygować to czego się uczy w szkole. Więc nie będzie to łatwe.
Zauważyłem , że przegrywamy walkę o ZNACZENIE SŁÓW. Np. marsz niepodległości - marsz faszystowski. Jesteśmy zbyt grzeczni , dobrze wychowani i wydaje nam się że druga strona też taka powinna być. Potem okazuje się że tak nie jest i co robimy , płaczemy w mankiet jaki ten świat jest niesprawiedliwy, a oni się z nas śmieją. Śmieją się i robią swoje , wygrywając to co jest do wygrania.
Ja już na tym portalu napisałem kiedyś , że policzka na pewno drugi raz nie nadstawię tylko odrąbię łeb . Tak trzeba, po prostu tak trzeba.
DUPA TO JEST DUPA a nie pupa zapamiętajcie to sobie.
Mój ulubiony cytat z "Małego księcia"
Jeśli pozwolisz, by robactwo się rozmnożyło - rodzą się prawa robactwa. I rodzą się piewcy, którzy będą je wysławiać. - Antoine de Saint-Exupéry.
ps. zacząłem szukać na składach złomu masztu . Postanowiłem , że flaga będzie na mojej posesji czymś tak naturalnym jak drzewa , które tam kilka lat wcześniej zasadziłem."
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/%28anty%29faszysci._sledztwo_portalu_fronda.pl_16620
Obowiązek
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę zmuszony do opublikowania tego artykułu. Żyłem w przekonaniu, że instytucje państwowe, których zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom wywiążą się ze swojej roli. Stało się zupełnie inaczej. Sprawa sochaczewska, którą wielokrotnie zajmowałem się na łamach portalu Fronda.pl, pokazuje, że w naszym państwie są równi i równiejsi. Do pociągu pełnego ludzi, w środku dnia wpada zgraja uzbrojonych chuliganów, którzy atakują kilku spokojnie jadących pasażerów. Zapewne, gdybym nie jechał wówczas z grupą lokalnych działaczy narodowych, sprawa byłaby jedną z wielu nieznanych. Natychmiast po fakcie wykonałem kilka telefonów, dzięki czemu sprawa poszła „w eter”. Było, minęło. Zszyte głowy, złamana kość ręki, potłuczenia, wstrząs mózgu – efekty działań w imię „tolerancji”. I to rażące poczucie bezkarności sprawców... Już następnego dnia bandyci chwalili się swoim wybrykiem, koloryzując zajście, ale jednocześnie obciążając samych siebie. Mainstreamowe media sprawę przedstawiły jako bójkę radykałów z nieznanymi sprawcami, w wyniku której ucierpiały trzy osoby. A osoby ze środowisk lewicowych (jak choćby Krystian Legierski), z niezwykłą pewnością siebie przekonywały, że to prowokacja. A policja? Przez cały okres trwania dochodzenia, nie chciałem zabierać głosu na ten temat. Teraz nie widzę innej możliwości. 11 listopada 2011, „z góry” przyszło zarządzenie o przeszukaniu poszkodowanych (sic!). Stróże prawa od początku doszukiwali się w sprawie drugiego dna, tzw. ustawki. Doszło nawet do tak absurdalnej sytuacji, że długowłosego nastolatka funkcjonariusze wypytywali z kim chciał się „nap…ć” (czytano również jego sms-y).
Dochodzenie, pomimo niezbitych dowodów (wpisy na forum, zachowane adresy IP, pozostawione ślady na miejscu zdarzenia) zostało umorzone. Nic nie przyniosło zażalenie. Gdy zapytałem o komentarz Dariusza Lorantego - wieloletniego pracownika operacyjnego Komendy Stołecznej Policji, który mógł sobie pozwolić na szczerość, bez mrugnięcia okiem odpowiedział, że sprawę po prostu „olano”. Jak przyznaje wspomniany nadkomisarz w stanie spoczynku, sam gorąco popiera ideę Marszu Niepodległości.
O działaniach policji poinformowałem na Portalu Poświęconym, informację przedrukowały Niezależna.pl i portal „Rzeczpospolitej”. Od tamtej pory miały miejsca dosyć dziwne, nieprzyjemne sytuacje z udziałem stróżów prawa. Jeszcze nigdy, w tak krótkim okresie, nie byłem tyle razy legitymowany przez funkcjonariuszy. Oczywiście można to uznać za przypadek, ale jak wytłumaczyć, że pewnego razu, dwóch policjantów po spisaniu mnie (do dziś nie wiem dlaczego), zaczęło mi grozić (?), że mogą przekazać uniwersytetowi, na którym studiuję, jakieś kompromitujące mnie informacje, gdybym zrobił „coś złego”. – A proszę mi powiedzieć co niby złego robię lub zrobiłem? – zapytałem. Wówczas policjant odpowiedział: - Teraz nic Pan nie robi, ale gdyby kiedyś Pan zrobił… Kilkadziesiąt minut później, zostałem spisany przez „tajniaków”, jeden z nich dokonał przeszukania i wziął „do wglądu” mój telefon komórkowy. Być może i w tym przypadku czytano sms-y (akurat dostałem wiadomość od pewnego parlamentarzysty). Pomijam już wulgarny język, jakim posługiwał się funkcjonariusz.
Sprawcy napadu z 11 listopada 2010 r. do dziś są bezkarni, choć personalia przynajmniej jednego z nich są dobrze znane. W czasie, gdy zajmowałem się wspomnianą tematyką, dwukrotnie byłem atakowany przez tzw. nieznanych sprawców. I tylko wyjątkowe szczęście sprawiło, że mogę dziś tu być i pisać. W jednym przypadku policja nie podjęła żadnych czynności (oprócz spisania mnie)!
W międzyczasie powstała burza wokół zatrzymania kibica Legii Warszawa „Starucha”, któremu przedstawiono zarzut rozboju, na skutek donosu „Koziołka” – osoby z którą kontaktował się jeden ze sprawców napadu 11 listopada, a którego danych policja nie kwapiła się ustalić (pojawiły się spekulacje, że „Koziołek” może być policyjnym informatorem). Pamiętam, że gdy kończyłem artykuł, przedstawiający wynik mojego śledztwa w tej sprawie, prawnik, którego się poradziłem, zapytał czy na pewno chcę to opublikować. Zapytałem skąd to pytanie. – Możesz mieć potem przechlapane na policji – odpowiedział.
Z czasem doszły podrabiane - pod moim nazwiskiem czy nickami moich znajomych - wpisy na forach internetowych, głuche telefony z nieznanych numerów (i to bynajmniej nie od operatora sieci) i wiele innych okoliczności, o których na razie nie chcę pisać. To być może przypadki, ale ich nawarstwienie się i to jeszcze w takim momencie wzbudziło mój niepokój.
Już wiedziałem, że muszę iść w otwarte karty…
Dziennikarz „Wyborczej” bojówkarzem?
Pamiętam, że gdy jakiś czas temu powiedziałem aktywnemu działaczowi narodowemu, że chociaż kibicuję wielu inicjatywom patriotycznym w których zresztą uczestniczyłem (jak na krewnego AK-owca, chłopaka z Północnego Mazowsza przystało), jako dziennikarz nie mogę afiliować się w jakiejkolwiek organizacji. Po prostu uważałem to za niezgodne z etyką zawodową, do której przestrzegania motywowało mnie posiadanie legitymacji Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Chłopak, lekko poirytowany moją postawą, odpowiedział: „Ale masz chłopie zmartwienia… Nie robisz przecież nic złego. Np. dziennikarz „Wyborczej” z Katowic lata nawet na akcje z Antifą i nikt nie robi mu z tego powodu przypału!” W tym momencie zamurowało mnie. Nawet nie dopytywałem o szczegóły. Pomyślałem, że to naciąganie pewnych faktów i nie drążyłem tematu. Moją ciekawość wzbudziło dopiero, całkiem przypadkowe, uzyskanie podobnej informacji od zupełnie innej osoby, która oprócz ustnego przekazu, dysponowała nagraniem i zdjęciem wspomnianego dziennikarza. Nie raz byłem celem ataków ze strony środowisk „antyfaszystowskich”, więc wiem jak rozpoznać aktywistę „Antify”. Zdjęcie wspomnianego fotoreportera, wzbudziło moje zaniepokojenie. Ten sam styl. Ale to tylko przypuszczenia. Moją uwagę przykuła natomiast naklejka na aparacie pracownika „Gazety Wyborczej”. Można było zauważyć na niej napis „Antifa”. Takimi materiałami organizacji bez oficjalnych struktur i hierarchii, dysponują tylko osoby zaangażowane w czynną działalność „antyfaszystowską”. Właśnie wtedy przypomniałem sobie słowa mojego znajomego: „Dziennikarz „GW” lata z Antifą”. Jak szalony, zacząłem wertować Internet: wszelkie fora i portale w poszukiwaniu jakichkolwiek pozostałych dowodów na przynależność Dawida Ch. do Antify (nazwisko fotoreportera „GW” pozostawiam do mojej wiadomości – przyp. AM). Na wszelkich witrynach, jak grzyby po deszczu, wyskoczyły posty z zamieszczonym zdjęciem fotoreportera, udowadniającym pogłoskę o jego działalności w organizacji o charakterze bojówkarskim. Równio szybko zaczęły znikać, bo sam zainteresowany zgłosił administracjom portali, że naruszają jego dobra osobiste. Pracownikom opiniotwórczych gazet się nie odmawia… Na koncie Dawida Ch. na Facebooku również można było znaleźć oznaczenia, wykorzystywane przez „antyfaszystów”, które wiele mówiły o jego osobie. Gdy powstał przysłowiowy „smród”, konto fotoreportera natychmiast zmieniło wygląd. Ponadto, fotoreporter w 2005 r. został zatrzymany przez policję. Dwóch "tajniaków" zgarnęło go na ul. Warszawskiej w Katowicach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że funkcjonariusze zadali mu pytania o jego plany, co do manifestacji antyglobalistów w Warszawie. O sprawie pisała kilka lat temu macierzysta redakcja Dawida Ch. Biorąc go oczywiście w obronę.
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, napisałem maila do katowickiej „Gazety Wyborczej” o następującej treści:
Szanowni Państwo!
Kilka miesięcy temu uzyskałem informację, że Państwa pracownik - fotoreporter Dawid Ch. [w mailu napisałem całe nazwisko - przyp. AM] jest aktywistą tzw. "Antify". Niedawno otrzymałem również dowody w tej sprawie.
Jak odnieślibyście się Państwo do zarzutu, że pracownik "Gazety Wyborczej" działa w organizacji bojówkarskiej?
Bardzo proszę o odpowiedź.
Pozdrawiam-
Aleksander Majewski
Wiadomość wysłałem 23 maja br. Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Dlatego kilka dni później, 1 czerwca br. wysłałem kolejnego maila do katowickiego oddziału „Gazety Wyborczej”:
Szanowni Państwo!
Z racji tego, że nie otrzymałem odpowiedzi na mój mail dotyczący Państwa pracownika p. Dawida Ch., pytam jeszcze raz: Czy to prawda, że fotoreporter "Gazety" jest członkiem skrajnie lewicowej bojówki "Antifa"? Czy brak odpowiedzi mam rozumieć jako unikanie niewygodnego tematu?
Bardzo proszę o odpowiedź.
Pozdrawiam-
Aleksander Majewski
Również nie uzyskałem odpowiedzi. Przeczącej, twierdzącej, wyśmiewającej moje pytanie. Zero odzewu. Gdyby otrzymał jakiekolwiek wyjaśnienia, pewnie nigdy nie opublikowałbym tego artykułu. Stało się jednak inaczej.
Co ciekawe, po moich mailach na które nie doczekałem się odpowiedzi, 2 czerwca br. znalazłem się na liście „Nazi Watch” na zamkniętym forum Antifaskins.bzzz.net… do którego pośrednio dotarłem przez strony komitetu blokującego Marsz Niepodległości! Na wspomnianym forum lewicowej bojówki znajduje się lista autentycznych i urojonych neonazistów do „sklepania”. Tym sposobem obok fotografii skinheadów znalazła się moja podobizna na tle flagi Unii Polityki Realnej (działałem w młodzieżówce tej partii przez kilka lat) z podpisem: „Aleksander Majewski – jeden z głównych działaczy toruńskiego ONR, o ile się nie mylę. Ma na swoim koncie wiele publikacji na przeróżnych portalach i na łamach różnych pism. Niby nikt konkretny, ale działa aktywnie na różnych płaszczyznach”. Na przyszłość, radziłbym autorowi postu znaleźć sobie lepszych informatorów. Jedyną organizacją do której należę jest bowiem Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy, choć przyznaję, że kiedyś pojawiałem się podczas uroczystości patriotycznych w otoczeniu lokalnych działaczy różnych organizacji prawicowych (również narodowych). Cel tej informacji jest oczywisty. Wskazać niewygodnego autora (w notce znalazł się również odnośnik do moich publikacji, obnażających działanie Antify), przedstawić go jako radykalnego aktywistę, aby stał się kolejnym celem pobicia. Traf chciał, że jeden z „kretów” na forum kojarzył mnie z publicystyki i umieścił na portalu Wykop.pl zrzut ekranu z wspomnianego forum, pokazujący, że celem antyfaszystów są już nie tylko skinheadzi o innym kolorze sznurówek, ale ludzie, którzy mówią „NIE” bandyckim praktykom. Wówczas wpis na forum został skasowany, ale pozostałem potencjalnym celem ataków ze strony „antyfaszystów”. Mój informator ze środowiska kibicowskiego, o którym piszę właśnie reportaż, na wieść o tym incydencie powiedział: „Z tymi ludźmi nie ma żartów. To już nie są przelewki. W takiej sytuacji będziesz musiał walczyć o życie.”. Wszystko było jasne.
Zastanawia mnie tylko data opublikowania moich namiarów na skrajnie lewicowej wersji „Red Watcha”. 2 czerwca, dokładnie po tym, jak po raz kolejny dopominałem się odpowiedzi ws. przynależności organizacyjnej Dawida Ch. od „Gazety Wyborczej”…
Gdy opisałem sytuację znajomemu dziennikarzowi, odpowiedział, że środowiska lewicowe mogą odeprzeć zarzut, że „Antifa” to po prostu lewicowa organizacja młodzieżowa. To tworzenie fałszywej symetrii. Gdyby Dawid Ch. należał do Stowarzyszenia Nigdy Więcej nie widziałbym w tym żadnego problemu (choć niejednokrotnie krytykowałem naciąganie faktów przez wspomnianą organizację). Żyjemy w demokracji i każdy ma prawo głosić swoje poglądy. Jeżeli fotoreporter „Gazety Wyborczej” ma tzw. antyfaszystowskie przekonania, może zapisać się właśnie do takiego stowarzyszenia. Tak samo jak osoby o poglądach patriotycznych mają prawo działać w legalnych organizacjach narodowych. Problemem jest natomiast to, że Dawid Ch. ma związki ze skrajnie lewicową organizacją bojówkarską, której odpowiednikiem po przeciwnej stronie nie jest wcale MW czy ONR, ale środowisko neonazistowskie spod znaku Blood & Honour/Combat 18.
W toku mojego wielomiesięcznego śledztwa, stworzyłem sobie „fałszywą tożsamość”, przeprowadziłem rozmowy in cognito, a przede wszystkim uzyskałem stały dostęp do zamkniętego forum dla „antyfaszystów” na którym, co jakiś czas, usuwane są „lewe konta”. Nieustanne wertowanie jego zawartości sprawiło, że zdobyłem materiały bezcenne dla tego artykułu, które w świetny sposób pokazują specyfikę środowiska „antyfaszystowskiego” i szokujące fakty na jego temat. Sprawiło mi to satysfakcję, bo wiele spraw, które opisałem czy to na łamach portalu Fronda.pl czy „Gazety Polskiej”, znalazło kolejne potwierdzenie w wypowiedziach aktywistów „Antify”.
„Antyfaszyzm” czyli „kastet na ryj”
W środowisku „antyfaszystowskim” uderzająca jest apologia agresji, wymierzona w ludzi o innych poglądach. Już same fascynacje aktywistów budzą niepokój: RAF, Che Guevara, angielscy chuligani, demolujący centrum Londynu. Zgodnie z „wersją oficjalną” aktywiści Antify chcą po prostu fizycznie wyeliminować zjawiska ksenofobii czy neonazizmu z przestrzeni publicznej. Tyle mówi wersja oficjalna. Natomiast w rozmowach prywatnych, również tych w cyberprzestrzeni, nikt nie kryje się z tym, że celem ataków może być każdy „prawak”. Sami „antyfaszyści” z niezwykłą pewnością siebie mówią, że są jeszcze zbyt delikatni, a starcia z „naziolami” to nie „turnieje rycerskie”. Nie widzą niczego złego w atakowaniu całymi bandami pojedynczych osób. Charakterystyczna dla tego środowiska jest łatwość znajdowania wroga, przypisania mu wszelkich najgorszych cech i wskazania jako celu napadów. Działa tu dokładnie ten sam mechanizm, co w przypadku środowisk neonazistowskich. Skoro już o tym mowa, łatwo zauważyć pewną wspólną linię między dwoma, przeciwstawnymi grupami. Jest nią pogarda dla policji, „konfidenctwa” i próby pokojowego załatwiania sporów. W przypadku neonazistów „obsrane” są młodzieżowe, „katolskie” organizacje narodowe i prawicowe partie, natomiast dla „antyfaszystów” „wydygane” Stowarzyszenie Nigdy Więcej i ugrupowania lewicowe (choć pojawił się w tych kręgach cień sympatii dla Ruchu Palikota).
Nie chodzi tu tylko o postawę wobec policji, ale również kwestie ideowe. Oba środowiska łączy zajadły antykapitalizm, negatywny stosunek do chrześcijaństwa i… antysemityzm! Nie krytykę państwa Izrael, ale nienawiść do Żydów. W przypadku „antyfaszystów” niechęć do tego narodu, zgodnie z modą panującą na zachodnioeuropejskich salonach, wypływa z konfliktu z Palestyńczykami (pozwalają sobie na śmiałe porównania Żydów do nazistów). Ci sami ludzie z wielkim szacunkiem wyrażają się o twórczości Jana T. Grossa, którego książki idealnie wkomponowały się w ich postrzeganie Polski jako obrzydliwego ciemnogrodu, gdzie prześladuje się mniejszości narodowe. Jednym słowem k***stanu, jak napisał pewien „antyfaszysta”.
Infiltrując środowiska Antify, zauważyłem również chęć licytowania się z naziolami na stosowane środki przemocy. Na zamkniętym forum, ulubieńcy „Gazety Wyborczej”, besztający wszystkich dookoła za sianie nienawiści i antysemityzm, stworzyli nawet specjalny wątek poświęcony atakom na przedstawicieli skrajnej prawicy. Często tych małoletnich, co troglodytom z Antify sprawia niebywałą radochę. I chociaż czasem pojawiają się posty w stylu „Nie pisz o tym na forum, to niebezpieczne”, wiele opisów czynów o charakterze przestępczym trafiło do Sieci. Nie chodzi tylko o akty agresji wobec wrogów politycznych (czy subkulturowych), ale również policji (jak choćby gratulacje za zniszczenie policyjnych samochodów!).
Jak widać, zarzut nienawiści, jaki często stosuje się wobec środowisk prawicowych, jest tylko przykrywką. Podobnie jak rzekomy idealizm wspaniałych „antyfaszystów”, którzy starają się dorobić ideologię do chuligańskich wybryków. Jako dowód można wymienić chociażby przymiarki (na kilka godzin po tragedii w Norwegii) do wykorzystania zbrodni Breivika jako argumentu przeciwko organizatorom Marszu Niepodległości. Podobnie w przypadku ohydnych napadów na węgierskich Romów, które „antyfaszyści” chcieli wykorzystać do okładania przeciwników zarzutem nietolerancji i ksenofobii. Jak na środowisko o charakterze idealistycznym, sporo tu kalkulacji i świadomego posługiwania się kłamstwem…
Podobnie w przypadku organizacji Blood & Honour, której Komitet 11 listopada używa jako straszaka na ludzi, którzy chcieliby wziąć udział w Marszu Niepodległości. Jak wiadomo, wspomniana organizacja ma zakaz brania udziału w manifestacjach czy to MW czy ONR, ale nie przeszkadza to przeciwnikom, aby ukazywać ją niemal jako współorganizatora imprezy. Osoby o poglądach neonazistowskich niewątpliwie istnieją. Zazwyczaj to pojedyncze przypadki czy drobne skupiska, które funkcjonują poza większymi organizacjami. Nie stanowią natomiast zwartej i jednolitej utajnionej struktury, jaką straszą krytycy Marszu Niepodległości. Mojej wiedzy nie czerpię jednak z zapewnień narodowców, ale od samych „antyfaszystów”, którzy powątpiewają w istnienie B&H w wersji, jaką przedstawia się w mediach. Jeden z moich informatorów z przeciwnej strony mówi, że choć zna NS-ów (narodowych socjalistów, neonazistów – przyp. red.), to żaden z nich nie identyfikuje się z "groteskowymi deklaracjami", znajdującymi się na stronie organizacji Blood & Honour.
Dlatego dziwi fakt, że środowisko „Gazety Wyborczej” zamiast zwalczać negatywne zjawiska z jednej , jak i drugiej strony, stara się zrobić z Bogu ducha winnych ludzi neonazistów, a jedną ze stron konfliktu wykreować na siłę, która przeciwstawia się fali terroru. Przymykanie oczu na stosowanie przemocy świadczy o bankructwie moralnym lewicowo-liberalnych kręgów. Postulat nieagresji w ich ustach wydaje się kpiną, podobnie jak załamywanie rąk nad „polskim antysemityzmem” przy jednoczesnym lansowaniu Adama Darskiego – nie wstydzącego się współpracy z popapranym neonazistą.
To tylko słowa. Poniżej zamieszczam zabezpieczone przeze mnie posty z zamkniętego forum "antyfaszystów", które zgromadziłem w ciągu kilku miesięcy. Ku przestrodze i zastanowieniu.
Załączniki:
1. 74768.jpg
2. 74769.jpg
3. 74771.jpg
4. 74772.jpg
5. 74773.jpg
6. 74774.jpg
7. 74775.jpg
8. 74776.jpg
9. 74778.jpg
10. 74779.jpg
11. 74780.jpg
12. 74781.jpg
13. 74782.jpg
14. 74783.jpg
15. 74784.jpg
16. 74785.jpg
ZAMIAST EPILOGU.
"Agencja ratingowa Moody’s podjęła decyzję o obniżeniu perspektywy ratingu polskiego sektora bankowego ze stabilnej na negatywną. Potem pojawiły się zwyczajowe komentarze narodowych regulatorów rynku finansowego i samych banków (ZBP) że była to decyzja niezasłużona. 15.11.2011"
Durnie daliście się napuścić na siebie nawzajem.
To jedyna refleksja, która przychodzi mi do głowy po wydarzeniach w Warszawie 11 listopada. Nie dajcie się sprowokować. Na prawdziwe demonstracje władze władze nie wydają zezwoleń bo nie leżą one w ich interesie.Przez Europę ciągnie się fala protestów już od jakiegoś czasu. Od przeszło dwóch lat ludzie w Atenach, wychodzą wściekli na ulicę. Gdy rozbijali szyby w sklepach należących do międzynarodowych korporacji i fotografowali się w markowych ciuchach kosztujących po kilka tysięcy u nas przedstawiano ich jako zwykłych bandytów. Gdy kradli jedzenie ze sklepów też przedstawiano ich jako zwykłych bandytów. Gdy mówi się u nas o kryzysie w Grecji inteligenci siedzący przed telewizorami mówią, że Grecy sami sobie winni bo żyli ponad stan. Mówią tak o zwykłych Grekach, o takich samych ludziach jak Ty czy ja, w podobnej sytuacji ekonomicznej . Różnica tylko taka, że oni są Grekami, a my Polakami. Gdy słyszę takie komentarze o życiu ponad stan, które mówi polska babcia z 600 złotych renty o greckiej babci w tej samej sytuacji to mnie krew zalewa.
Zaproponowali im (Grekom) cudowne ratujące pakiety kryzysowe, których w normalnej sytuacji nikt o zdrowych zmysłach by nie przyjął. W momencie gdy Papandreu chciał zrobić referendum i zapytać Greków czy sobie życzą cudownych ratunkowych pakietów, odezwały się w Polsce głosy specjalistów sprzed telewizorni i komentatorów internetowych w stylu "jak można pytać lud o zdanie w takich sprawach jak gospodarka". Ale zostawmy naszych specjalistów. Papandreu bardzo szybko wycofał się z pomysłu referendum i poddał się do dymisji. To jedyne co mógł zrobić, żeby zachować twarz przed greckim ludem. Myślę, że przekonanie go do zrezygnowania z pomysłów zorganizowania referendum nie musiało być wcale trudne. Mało ludzi nagle zginęło w wypadku samochodowym, albo popełniło samobójstwo w dziwnych okolicznościach...? A jasne jest, że Grecy zapytani w referendum żadnych cudownych pakietów antykryzysowych by nie przyjęli.
Grecja nie jest jedynym przykładem . W Niemczech w Stuttgarcie obywatelom miasta udało się zablokować miliardowy projekt przebudowy istniejącego dworca na wielkie centrum z galeriami handlowymi na terenie parku miejskiego, który miał iść pod zaoranie, w który to projekt przedstawiciele koncernów chciały wpompować 4 mld Euro. Od 2007 roku protesty odbywały się sporadycznie. Na przestrzeni od kwietnia do października 2010 codziennie. Na początku po kilka tysięcy ludzi, w lipcu i sierpniu kiedy przyjechały buldożery wyburzać stary dworzec co niektórzy z demonstrantów powspinali się na dach. Pod koniec w październiku przychodziło ok. 100 tys. ludzi. Ci co mieli więcej czasu koczowali z namiotami, bo było lato i sporo młodzieży miało wakacje, dziadkowie przychodzili codziennie, ludzie pracujący po pracy przychodzili na kilka godzin i codziennie przez kilka godzin krzyczeli i robili hałas. W październiku władzom puściły nerwy i padł rozkaz dla policji, żeby użyła armatek wodnych przeciwko ludności. Zrobiła się chryja bo poszkodowani byli emeryci i młodzież, jakiś dziadek od strumienia armatki stracił oko. W końcu władze zmiękły i wycofały się z projektu budowy.Inny przykład - kanlerz Niemiec Angela musiała się ugiąć pod naciskiem protestów publicznych i zmienić politykę energetyczną. Po katastrofie atomowej jaka zdarzyła się po trzęsieniu ziemii w Japonii we wszystkich miastach w Niemczech ludzie zaczęli wychodzić na ulicę i hałasować, bo nie chcą mieć w swoim otoczeniu niebezpiecznych elektrowni. Zmusiło to Merkel, która dotychczas była zwolennikiem atomu do całkowitego wycofania się z programu rozwoju energetyki atomowej i wyłączenia kilku istniejących atomówek. W Niemczech jest wystarczająca ilość ludzi takich jak Ty czy ja gotowych wyjść na ulicę i zablokować budowę każdej następnej.
Tu są zdjęcia z protestów. Obejrzyjcie je sobie, szczególnie ci co żywią szczególną niechęć do Niemców wskutek wydarzeń w Warszawie. Dziadkowie i młodzi ludzie, którzy tam są nie przebierają się w identyczne kurtki i kominiarki i nie latają po ulicach z pałkami.
www.spiegel.de/politik/deutschland/0,1518,720516,00.html
www.spiegel.de/fotostrecke/fotostrecke-59995-4.html
www.spiegel.de/fotostrecke/fotostrecke-59995-3.html
www.spiegel.de/fotostrecke/fotostrecke-59995.html
www.spiegel.de/fotostrecke/fotostrecke-58998.html
Zatem kim byli poprzebierańcy z Warszawy. Zobaczcie jeszcze raz filmik Nowego Ekranu.
spoleczenstwo.newsweek.pl/to-nie-my--antifa-o-zamieszkach,84455,1,1.html
O Niemcach wiadomo było, że przyjadą więc normalne, że musiała wiedzieć o tym policja już od granicy. Na filmiku widać jak zdążyli wyjść z knajpy, niektórzy z tych ludzi mają pałki, inni szczególnie te dziewczyny z plecakami biegnące na końcu nie wyglądają zbyt groźnie. Mają pałki ale nie jest ich aż tyle żeby byli w stanie rozwalić Warszawę. Widać że zdążyli wyjść i policja nie bije ich ale zagania ich z powrotem do knajpy. Między czternastą a piętnastą słyszałam w Trójce o tym, że banda anarchistów zabarykadowała się w Krytyce Politycznej, skąd zostali zabrani i zatrzymani przez policję. Zastanówcie się Ci co jeszcze zachowali trochę rozsądku i są w stanie myśleć. Przecież gdyby rzeczywiście coś im się stało i zostali rzeczywiście pobici i polała się krew ( co nietrudno sobie wyobrazić czytając niektóre komentarze na NE), to wybuchłby międzynarodowy skandal. Gdyby rzeczywiście dopadł ich tłum zgromadzony dookoła Korwina chcący "rozerwać czerwoną hołotę" myślę że mogliby być zabici i ranni. Gdy patrzę na zdjęcie stojących na blokadzie "Marszu Patriotów" zamaskowanych ludzi w identycznych czarnych kurtkach i czapkach to jakoś nie bardzo wygląda mi to na tą grupkę lewaków z Krytyki Politycznej.
poloniae.nowyekran.pl/post/37472,postulat-do-organizatorow-marszu-niepodleglosci
Poza tym jak oni zostali zagnani do Krytyki Politycznej to było jeszcze jasno. A rozróba była jak zaczęło robić się szaro. Jak mogli być w dwóch miejscach jednocześnie.
Poza tym jeśli grupa cywilów w kominiarkach i z pałkami stoi obok policji i policja nie reaguje to coś w tym musi być nie tak. Albo policja boi się zareagować bo grupa z pałkami jest zbyt duża (aż tyle "bojówek" Antify nie przyjechało do Warszawy, Niemców były podobno 2 autobusy), albo ci przebierańcy w kominiarkach z pałkami sami są z policji i policja nie ma się czego z ich strony obawiać. Zastanówcie się sami. Co by było gdyby 2 autobusy Niemców znalazły się rzeczywiście wśród tych uczestników Marszu Niepodległości ze skinnheadowską flagą
www.youtube.com/watch
http://www.youtube.com/watch?v=pLHJX3Een4M&feature=player_embedded
Jeśli chodzi o Niemców. Myślę, że zostali w całą sprawę wplątani, policja wykorzystała fakt, a teraz poszło że to oni zrobili całą rozróbę w Warszawie.
Spędziłam kilka lat na emigracji. To właśnie dzięki niemieckim antyfaszystom mogę wjechać na polskich blachach bez obawy do Niemiec. Mogę pracować i chodzić po ulicach bez obawy o własne życie. Dzięki niemieckim antyfaszystom nie boję się, że zaatakują mnie i nie skopią łysi naziole krzyczący "heil". Nazizm w jednym z jego dawnych centrów - Nadreni-Westfalii nie ma szans na ulicach. Zostało kilku pogrobowców chowających się po lesie przebierających w ssmańskie mundury i krzyczący "heil", ale muszą się na prawdę ukrywać bo pogoni ich każda babcia parasolem. Używanie nazistowskich symboli "swastyki" i "krzyża celtyckiego" który powiewał na jednej z flag pod Dmowskim po ciemku jest prawnie zakazane.
Nazizm narodził się u nich. Wiedzą doskonale jak powstaje. Ich dziadkowie byli zbrodniarzami, a ci którzy nie chcieli nimi zostać jako pierwsi zginęli w obozach koncentracyjnych, gdy nasi oficerowie nosili jeszcze wszystkie guziki na mundurze. Ci którzy chcieli przeżyć i uniknąć śmierci z rąk własnych rodaków musieli się nieźle nakombinować, żeby przetrwać czas gdy naziści panoszyli się po kraju.
Co mamy teraz? Na różnych portalach i w różnych stacjach od kilku tygodni pewna grupa osób rozpuszcza wieści o najeździe Niemców na Warszawę. Ludzie. Opanujcie się. Ilu było tych Niemców? I po co mieliby najeżdżać na Warszawę? Żeby w dwa autobusy ludzi odbić Polakom Polskę? Czy przypadkiem nie uczestniczymy w jednej wielkiej prowokacji medialnej? Czy ktoś widział ich twarze? Skąd wiadomo, że to prawdziwi lewaccy anarchiści a nie przebrana policja? Skąd wiadomo, że to na pewno Niemcy? Skąd wiadomo, czy może nie przyjechała jakaś grupka neonazistów - słyszałam, że podobno przyjechali ukraińscy narodowcy z UPA, robiący bohatera narodowego ze Stiepana Bandery. Dziękuję bardzo akurat tym z naszych "patriotów", którzy ich zaprosili. Moja prababka uciekała przed tym ukraińskim bohaterem narodowym i jego armią z dwójką dzieciaków na rękach, bo bohaterska armia paliła wsie za Bugiem, wyrzynała i gwałciła kobiety idzieci.
Co uzyskano przez te 3 tygodnie napuszczania jednych na drugich w mediach? To, że zjechała do Warszawy banda ludzi, cholera wie po co. Z jednej strony tłum z flagami gotowy "rozszarpać na strzępy czerwoną hołotę i Niemców", "bić żydów i pedałów co blokują marsz". Wśród nich mnóstwo zwykłych normalnych obywateli i patriotów, którzy wyszli z flagami i nie chcieli wcale nikogo rozszarpywać, ale automatycznie wplątali się w pochód. Wśród nich mnóstwo obywateli wściekłych na Tuska i na to co się dzieje. W absurdalny sposób, za pomocą prowokacji ich agresje ukierunkowano na "pedałów" i "lewaków" i "komunistów" blokujących pochód "prawdziwych patriotów" wśród których niewątpliwie byli i tacy i mogli się poczuć zniesmaczeni że ktoś blokuje trasę przejścia w Dzień Niepodległości. Ukierunkowanie agresji jednych na drugich. Nie chciałabym być zwykłym pedałem, który przyszedł z flagą pod Dmowskiego. To nie "pedały" i "lewacy" i "niemcy" i "kolorowi" z tego wiecu w Warszawie są prawdziwym zagrożeniem. Przecież kolorowych u nas prawie nie ma. Nikt nam nie zabiera Orzełka. Nikt nam nie zabrania katolicyzmu. Nie widzicie, że daliście się zrobić w trąbę. Tam po drugiej stronie wiecu nie było żadnych właścicieli zagranicznych koncernów, nie było tych bogaczy, którzy wykupili nasz kraj. Było za to też prawdopodobnie wielu ludzi, którym nie pasuje wcale to co jest i trochę pożytecznych idiotów po jednej i drugiej stronie i kilku celebrytów chcących się pokazać.
Poza tym nie brak dowodów na ewidentne prowokacje policji. Nie brak prowokacji medialnych.
Czy przypadkiem jest, że od ostatnich wyborów nie gada się w telewizorni przez kilka tygodni o niczym innym jak o "pedałach" i o krzyżu. Ludzie, którzy myślicie - wierzę że takich na NE nie brakuje - zastanówcie się czy to są rzeczywiste problemy tego kraju????? Czy to nie paranoja, że w obliczu rychłej próby wprowadzenia Euro zajmuje się głowy ludzi "lewakami" i "pedałami". W obliczu grożącego ataku USA i Izraela na Iran i mających u nas powstać baz wojskowych zajmuje się głowy ludziom "pedałami", "krzyżem" i teraz "najazdem Niemców".
Czy przypadkiem jest, że Bronek kombinuje co tu namącić w Konstytucji w razie jakby ludzie wyszli na ulicę w konkretnej sprawie a nie w sprawie orzełka ????????
Właśnie w radiowej Trójce poleciało kolejne "zaproszenie na zadymę" do Poznania, z okazji planowanego "Marszu Pedałów". I już zgłoszono kontr-marsz. Miasto wydało zezwolenia organizatorom marszów. Czy tym razem będą pogromy i zabici ???
Pamiętajcie - prawdziwe demonstracje w konkretnej sprawie nie potrzebują zezwoleń wydawanych organizatorom!!! Odwaga cywilna i postawa obywatelska nie jest wyprawą na mecz jednych z drugimi o "szabelkę" i "orzełka", ani o "wolność do bycia gejem i manifestowanie swojej różnorodności".
Na prawdziwe demonstracje zazwyczaj władze nie wydają zgody, bo te demonstracje nie leżą zazwyczaj w ich interesie!!!!!!!!
Ciekawe co stanie się w najbliższym czasie ze ze złotówką, albo jaką inną niespodziankę się nam przygotowuje.... ZAMIAST WSTĘPU II.
" Jak może być jednak inaczej gdy większość społeczeństwa przestała myśleć samodzielnie. Za cenę bycia cool i trendy , wyrzeczono się polskości na rzecz czegoś czego tak naprawdę nie ma - nawet nie wiem jak poprawnie to napisać , europejskość , bycia europejczykiem. ( w sensie jednego narodu).
W mojej wiosce w ŚWIĘTO ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI (celowo z dużych liter) była oprócz mojej, tylko jedna flaga. Facet z którym grywam w tenisa był bardzo zdziwiony ,że powiesiłem flagę ( pisowskie święto) . Na nic zdały się moje wywody na temat historii i tłumaczenie że to nie jest to żadne "pisowskie" święto. Miałem jeszcze kilka podobnych rozmów z sąsiadami . Ręce opadają.
Myślę sobie , że teraz najważniejszym moim zadaniem będzie praca organiczna nad wychowaniem mojej 9-cio letniej córeczki na samodzielnie i krytycznie myślącą osóbkę, która będzie przywiązana do tradycji i dla której Polska i polskość nie będą jakimś pustym słowem. Niestety już widzę , że będę musiał korygować to czego się uczy w szkole. Więc nie będzie to łatwe.
Zauważyłem , że przegrywamy walkę o ZNACZENIE SŁÓW. Np. marsz niepodległości - marsz faszystowski. Jesteśmy zbyt grzeczni , dobrze wychowani i wydaje nam się że druga strona też taka powinna być. Potem okazuje się że tak nie jest i co robimy , płaczemy w mankiet jaki ten świat jest niesprawiedliwy, a oni się z nas śmieją. Śmieją się i robią swoje , wygrywając to co jest do wygrania.
Ja już na tym portalu napisałem kiedyś , że policzka na pewno drugi raz nie nadstawię tylko odrąbię łeb . Tak trzeba, po prostu tak trzeba.
DUPA TO JEST DUPA a nie pupa zapamiętajcie to sobie.
Mój ulubiony cytat z "Małego księcia"
Jeśli pozwolisz, by robactwo się rozmnożyło - rodzą się prawa robactwa. I rodzą się piewcy, którzy będą je wysławiać. - Antoine de Saint-Exupéry.
ps. zacząłem szukać na składach złomu masztu . Postanowiłem , że flaga będzie na mojej posesji czymś tak naturalnym jak drzewa , które tam kilka lat wcześniej zasadziłem."
Przy obecnych nastrojach bez wywoływania "ogólnego niezadowolenia społecznego" nasz kochający rząd może sobie pozwolić na bardzo wiele. Gdyby przykładowo pozamykał dziennikarzy/opozycję, zebrałby oklaski za "walkę z faszyzmem" - ponieważ nie istnieje scenariusz w którym takie działanie mogło by doprowadzić do utraty władzy, można przyjąć że rząd mógłby to zrobić bezkarnie. Stan wojenny, konfiskaty majątków opozycjonistów, skazywanie ludzi bez procesów, masowe aresztowania - wszystko to może łatwo zyskać powszechną społeczną akceptację (walczymy z faszyzmem i ciemnogrodem!), a co najśmieszniejsze setki "pożytecznych idiotów" uznają że poziom demokracji w Polsce jest największy w dziejach (bo kaczor i faszyści siedzą!). Prawdę mówiąc w wykreowanym przez TVN/GW świecie nie ma takiego sukinsyństwa, na które rząd nie mógł by sobie pozwolić. Nie ma.
I nie ma czemu się dziwić - rząd, media, aparat urzędniczy, sądy (w tym konstytucyjny), służby specjalne (dawne i obecne), "wielki biznes", a także "starzy dobrzy sąsiedzi Polski" grają
zamiast obecnie w jednej drużynie. Nie ma obecnie żadnej siły która by choćby w dość odległej perspektywie miała szansę się tej "drużynie marzeń" przeciwstawić, nic też nie wskazuje na możliwość wewnętrznego podzielenia się grupy (tzn. podziały jak najbardziej istnieją, tyle że żaden z nich w najbliższej przyszłości nie ma szans zagrozić integralności grupy). Szach i mat.
zamiast obecnie w jednej drużynie. Nie ma obecnie żadnej siły która by choćby w dość odległej perspektywie miała szansę się tej "drużynie marzeń" przeciwstawić, nic też nie wskazuje na możliwość wewnętrznego podzielenia się grupy (tzn. podziały jak najbardziej istnieją, tyle że żaden z nich w najbliższej przyszłości nie ma szans zagrozić integralności grupy). Szach i mat.
W zasadzie wszelkie scenariusze poprawy sytuacji w kraju mają szansę na realizację dopiero wiele (kilka, może kilkanaście) lat po tym, jak już ten kraj od każdej możliwej strony wezmą diabli (bankructwo i wyprzedaż mienia narodowego i prywatnego, głód, skrajna bieda, gigantyczne bezrobocie, wielopokoleniowe długi). Dopiero wtedy propaganda osłabnie w starciu z beznadzieją szarej rzeczywistości, a "jaśnie nam panujący" może się wreszcie zaczną gryźć między sobą o okruchy ze stołu, których dla wszystkich już nie wystarczy.
Upadek i katastrofa są już nieuniknione, nic nie zatrzyma tej pędzącej w stronę przepaści lokomotywy z Orłem Białym (tymczasowo zamienionym na logo PZPN otoczone unijnymi gwiazdkami). Można jedynie starać się zminimalizować straty (choć te i tak będą ogromne) i zacząć układać plan wydostania się z przepaści (problem w tym, że najpierw trzeba będzie się znaleźć na samym jej dnie).
Arthanis ::: wt., 15.11.2011
Arthanis ::: wt., 15.11.2011
Bo nic nie wzrusza tak Zapada,jak szum frazesów o wolności.
Możesz pół świata zakuć w dyby,
strzelać w tył głowy, łamać kości,
ale bredź przy tym o Ludzkości,
o Lepszym Jutrze, Wielkim Świcie,
a wyjdziesz na tym znakomicie!
Wot Gitljer, kakoj to durak!
On się przechwalał zbrodnią swoją!
A mudriec to by zdiełał tak:
Nu szto, że gdzieś kancłagry stojat?
Nu szto, że dymjat' krematoria?
Taż w nich przetapia się istorija,
niewoli topią się okowy,
powstaje sprawiedliwszy świat,
rodzi się typ czeławieka nowy!
I szto, nie miałby wtedy on
gumannych w krąg apołogietaw,
co pieliby, kak on jest miłyj,
a kakij kapitalizm zgniłyj?
Wsadzać na czapku główkę trupią,
o, Bożeż moj, kak eto głupio!
Na czarne - "białe" mówić nada,
bo to przemawia do Zapada;
na knuty, kaźnie i tortury
że to gumanne manikiury!Nada ich przekonywać mudro,
że wojna - mir, że chlew to źródło,
że okupacja - wyzwolenie,
a będą cieszyć się szalenie!
A kiedy z wolna, po troszeczku
w tej dialektyce się wyćwiczą,
to moją staną się zdobyczą.
Panjał mienia, ty jołop Grieczko?
Możesz pół świata zakuć w dyby,
strzelać w tył głowy, łamać kości,
ale bredź przy tym o Ludzkości,
o Lepszym Jutrze, Wielkim Świcie,
a wyjdziesz na tym znakomicie!
Wot Gitljer, kakoj to durak!
On się przechwalał zbrodnią swoją!
A mudriec to by zdiełał tak:
Nu szto, że gdzieś kancłagry stojat?
Nu szto, że dymjat' krematoria?
Taż w nich przetapia się istorija,
niewoli topią się okowy,
powstaje sprawiedliwszy świat,
rodzi się typ czeławieka nowy!
I szto, nie miałby wtedy on
gumannych w krąg apołogietaw,
co pieliby, kak on jest miłyj,
a kakij kapitalizm zgniłyj?
Wsadzać na czapku główkę trupią,
o, Bożeż moj, kak eto głupio!
Na czarne - "białe" mówić nada,
bo to przemawia do Zapada;
na knuty, kaźnie i tortury
że to gumanne manikiury!Nada ich przekonywać mudro,
że wojna - mir, że chlew to źródło,
że okupacja - wyzwolenie,
a będą cieszyć się szalenie!
A kiedy z wolna, po troszeczku
w tej dialektyce się wyćwiczą,
to moją staną się zdobyczą.
Panjał mienia, ty jołop Grieczko?
(Anty)faszyści. Śledztwo portalu Fronda.pl
Dodane przez: Redakcja Fronda.pl Kategoria: Polska
Gdy zacząłem zajmować się tematyką skrajnej lewicy nie przypuszczałem, że moje życie nabierze nieco bardziej dramatycznego charakteru. Sprawa zeszłorocznego brutalnego pobicia pasażerów pociągu, jadących na Marsz Niepodległości to tylko jeden z wielu aktów przemocy ze strony tzw. „antyfaszystów”, tuszowanego przez odpowiednie organy i media. Wielomiesięczne śledztwo doprowadziło mnie do zatrważających rezultatów – pisze Aleksander Majewski.
Obowiązek
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę zmuszony do opublikowania tego artykułu. Żyłem w przekonaniu, że instytucje państwowe, których zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom wywiążą się ze swojej roli. Stało się zupełnie inaczej. Sprawa sochaczewska, którą wielokrotnie zajmowałem się na łamach portalu Fronda.pl, pokazuje, że w naszym państwie są równi i równiejsi. Do pociągu pełnego ludzi, w środku dnia wpada zgraja uzbrojonych chuliganów, którzy atakują kilku spokojnie jadących pasażerów. Zapewne, gdybym nie jechał wówczas z grupą lokalnych działaczy narodowych, sprawa byłaby jedną z wielu nieznanych. Natychmiast po fakcie wykonałem kilka telefonów, dzięki czemu sprawa poszła „w eter”. Było, minęło. Zszyte głowy, złamana kość ręki, potłuczenia, wstrząs mózgu – efekty działań w imię „tolerancji”. I to rażące poczucie bezkarności sprawców... Już następnego dnia bandyci chwalili się swoim wybrykiem, koloryzując zajście, ale jednocześnie obciążając samych siebie. Mainstreamowe media sprawę przedstawiły jako bójkę radykałów z nieznanymi sprawcami, w wyniku której ucierpiały trzy osoby. A osoby ze środowisk lewicowych (jak choćby Krystian Legierski), z niezwykłą pewnością siebie przekonywały, że to prowokacja. A policja? Przez cały okres trwania dochodzenia, nie chciałem zabierać głosu na ten temat. Teraz nie widzę innej możliwości. 11 listopada 2011, „z góry” przyszło zarządzenie o przeszukaniu poszkodowanych (sic!). Stróże prawa od początku doszukiwali się w sprawie drugiego dna, tzw. ustawki. Doszło nawet do tak absurdalnej sytuacji, że długowłosego nastolatka funkcjonariusze wypytywali z kim chciał się „nap…ć” (czytano również jego sms-y).
Dochodzenie, pomimo niezbitych dowodów (wpisy na forum, zachowane adresy IP, pozostawione ślady na miejscu zdarzenia) zostało umorzone. Nic nie przyniosło zażalenie. Gdy zapytałem o komentarz Dariusza Lorantego - wieloletniego pracownika operacyjnego Komendy Stołecznej Policji, który mógł sobie pozwolić na szczerość, bez mrugnięcia okiem odpowiedział, że sprawę po prostu „olano”. Jak przyznaje wspomniany nadkomisarz w stanie spoczynku, sam gorąco popiera ideę Marszu Niepodległości.
O działaniach policji poinformowałem na Portalu Poświęconym, informację przedrukowały Niezależna.pl i portal „Rzeczpospolitej”. Od tamtej pory miały miejsca dosyć dziwne, nieprzyjemne sytuacje z udziałem stróżów prawa. Jeszcze nigdy, w tak krótkim okresie, nie byłem tyle razy legitymowany przez funkcjonariuszy. Oczywiście można to uznać za przypadek, ale jak wytłumaczyć, że pewnego razu, dwóch policjantów po spisaniu mnie (do dziś nie wiem dlaczego), zaczęło mi grozić (?), że mogą przekazać uniwersytetowi, na którym studiuję, jakieś kompromitujące mnie informacje, gdybym zrobił „coś złego”. – A proszę mi powiedzieć co niby złego robię lub zrobiłem? – zapytałem. Wówczas policjant odpowiedział: - Teraz nic Pan nie robi, ale gdyby kiedyś Pan zrobił… Kilkadziesiąt minut później, zostałem spisany przez „tajniaków”, jeden z nich dokonał przeszukania i wziął „do wglądu” mój telefon komórkowy. Być może i w tym przypadku czytano sms-y (akurat dostałem wiadomość od pewnego parlamentarzysty). Pomijam już wulgarny język, jakim posługiwał się funkcjonariusz.
Sprawcy napadu z 11 listopada 2010 r. do dziś są bezkarni, choć personalia przynajmniej jednego z nich są dobrze znane. W czasie, gdy zajmowałem się wspomnianą tematyką, dwukrotnie byłem atakowany przez tzw. nieznanych sprawców. I tylko wyjątkowe szczęście sprawiło, że mogę dziś tu być i pisać. W jednym przypadku policja nie podjęła żadnych czynności (oprócz spisania mnie)!
W międzyczasie powstała burza wokół zatrzymania kibica Legii Warszawa „Starucha”, któremu przedstawiono zarzut rozboju, na skutek donosu „Koziołka” – osoby z którą kontaktował się jeden ze sprawców napadu 11 listopada, a którego danych policja nie kwapiła się ustalić (pojawiły się spekulacje, że „Koziołek” może być policyjnym informatorem). Pamiętam, że gdy kończyłem artykuł, przedstawiający wynik mojego śledztwa w tej sprawie, prawnik, którego się poradziłem, zapytał czy na pewno chcę to opublikować. Zapytałem skąd to pytanie. – Możesz mieć potem przechlapane na policji – odpowiedział.
Z czasem doszły podrabiane - pod moim nazwiskiem czy nickami moich znajomych - wpisy na forach internetowych, głuche telefony z nieznanych numerów (i to bynajmniej nie od operatora sieci) i wiele innych okoliczności, o których na razie nie chcę pisać. To być może przypadki, ale ich nawarstwienie się i to jeszcze w takim momencie wzbudziło mój niepokój.
Już wiedziałem, że muszę iść w otwarte karty…
Dziennikarz „Wyborczej” bojówkarzem?
Pamiętam, że gdy jakiś czas temu powiedziałem aktywnemu działaczowi narodowemu, że chociaż kibicuję wielu inicjatywom patriotycznym w których zresztą uczestniczyłem (jak na krewnego AK-owca, chłopaka z Północnego Mazowsza przystało), jako dziennikarz nie mogę afiliować się w jakiejkolwiek organizacji. Po prostu uważałem to za niezgodne z etyką zawodową, do której przestrzegania motywowało mnie posiadanie legitymacji Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Chłopak, lekko poirytowany moją postawą, odpowiedział: „Ale masz chłopie zmartwienia… Nie robisz przecież nic złego. Np. dziennikarz „Wyborczej” z Katowic lata nawet na akcje z Antifą i nikt nie robi mu z tego powodu przypału!” W tym momencie zamurowało mnie. Nawet nie dopytywałem o szczegóły. Pomyślałem, że to naciąganie pewnych faktów i nie drążyłem tematu. Moją ciekawość wzbudziło dopiero, całkiem przypadkowe, uzyskanie podobnej informacji od zupełnie innej osoby, która oprócz ustnego przekazu, dysponowała nagraniem i zdjęciem wspomnianego dziennikarza. Nie raz byłem celem ataków ze strony środowisk „antyfaszystowskich”, więc wiem jak rozpoznać aktywistę „Antify”. Zdjęcie wspomnianego fotoreportera, wzbudziło moje zaniepokojenie. Ten sam styl. Ale to tylko przypuszczenia. Moją uwagę przykuła natomiast naklejka na aparacie pracownika „Gazety Wyborczej”. Można było zauważyć na niej napis „Antifa”. Takimi materiałami organizacji bez oficjalnych struktur i hierarchii, dysponują tylko osoby zaangażowane w czynną działalność „antyfaszystowską”. Właśnie wtedy przypomniałem sobie słowa mojego znajomego: „Dziennikarz „GW” lata z Antifą”. Jak szalony, zacząłem wertować Internet: wszelkie fora i portale w poszukiwaniu jakichkolwiek pozostałych dowodów na przynależność Dawida Ch. do Antify (nazwisko fotoreportera „GW” pozostawiam do mojej wiadomości – przyp. AM). Na wszelkich witrynach, jak grzyby po deszczu, wyskoczyły posty z zamieszczonym zdjęciem fotoreportera, udowadniającym pogłoskę o jego działalności w organizacji o charakterze bojówkarskim. Równio szybko zaczęły znikać, bo sam zainteresowany zgłosił administracjom portali, że naruszają jego dobra osobiste. Pracownikom opiniotwórczych gazet się nie odmawia… Na koncie Dawida Ch. na Facebooku również można było znaleźć oznaczenia, wykorzystywane przez „antyfaszystów”, które wiele mówiły o jego osobie. Gdy powstał przysłowiowy „smród”, konto fotoreportera natychmiast zmieniło wygląd. Ponadto, fotoreporter w 2005 r. został zatrzymany przez policję. Dwóch "tajniaków" zgarnęło go na ul. Warszawskiej w Katowicach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że funkcjonariusze zadali mu pytania o jego plany, co do manifestacji antyglobalistów w Warszawie. O sprawie pisała kilka lat temu macierzysta redakcja Dawida Ch. Biorąc go oczywiście w obronę.
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, napisałem maila do katowickiej „Gazety Wyborczej” o następującej treści:
Szanowni Państwo!
Kilka miesięcy temu uzyskałem informację, że Państwa pracownik - fotoreporter Dawid Ch. [w mailu napisałem całe nazwisko - przyp. AM] jest aktywistą tzw. "Antify". Niedawno otrzymałem również dowody w tej sprawie.
Jak odnieślibyście się Państwo do zarzutu, że pracownik "Gazety Wyborczej" działa w organizacji bojówkarskiej?
Bardzo proszę o odpowiedź.
Pozdrawiam-
Aleksander Majewski
Wiadomość wysłałem 23 maja br. Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Dlatego kilka dni później, 1 czerwca br. wysłałem kolejnego maila do katowickiego oddziału „Gazety Wyborczej”:
Szanowni Państwo!
Z racji tego, że nie otrzymałem odpowiedzi na mój mail dotyczący Państwa pracownika p. Dawida Ch., pytam jeszcze raz: Czy to prawda, że fotoreporter "Gazety" jest członkiem skrajnie lewicowej bojówki "Antifa"? Czy brak odpowiedzi mam rozumieć jako unikanie niewygodnego tematu?
Bardzo proszę o odpowiedź.
Pozdrawiam-
Aleksander Majewski
Również nie uzyskałem odpowiedzi. Przeczącej, twierdzącej, wyśmiewającej moje pytanie. Zero odzewu. Gdyby otrzymał jakiekolwiek wyjaśnienia, pewnie nigdy nie opublikowałbym tego artykułu. Stało się jednak inaczej.
Co ciekawe, po moich mailach na które nie doczekałem się odpowiedzi, 2 czerwca br. znalazłem się na liście „Nazi Watch” na zamkniętym forum Antifaskins.bzzz.net… do którego pośrednio dotarłem przez strony komitetu blokującego Marsz Niepodległości! Na wspomnianym forum lewicowej bojówki znajduje się lista autentycznych i urojonych neonazistów do „sklepania”. Tym sposobem obok fotografii skinheadów znalazła się moja podobizna na tle flagi Unii Polityki Realnej (działałem w młodzieżówce tej partii przez kilka lat) z podpisem: „Aleksander Majewski – jeden z głównych działaczy toruńskiego ONR, o ile się nie mylę. Ma na swoim koncie wiele publikacji na przeróżnych portalach i na łamach różnych pism. Niby nikt konkretny, ale działa aktywnie na różnych płaszczyznach”. Na przyszłość, radziłbym autorowi postu znaleźć sobie lepszych informatorów. Jedyną organizacją do której należę jest bowiem Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy, choć przyznaję, że kiedyś pojawiałem się podczas uroczystości patriotycznych w otoczeniu lokalnych działaczy różnych organizacji prawicowych (również narodowych). Cel tej informacji jest oczywisty. Wskazać niewygodnego autora (w notce znalazł się również odnośnik do moich publikacji, obnażających działanie Antify), przedstawić go jako radykalnego aktywistę, aby stał się kolejnym celem pobicia. Traf chciał, że jeden z „kretów” na forum kojarzył mnie z publicystyki i umieścił na portalu Wykop.pl zrzut ekranu z wspomnianego forum, pokazujący, że celem antyfaszystów są już nie tylko skinheadzi o innym kolorze sznurówek, ale ludzie, którzy mówią „NIE” bandyckim praktykom. Wówczas wpis na forum został skasowany, ale pozostałem potencjalnym celem ataków ze strony „antyfaszystów”. Mój informator ze środowiska kibicowskiego, o którym piszę właśnie reportaż, na wieść o tym incydencie powiedział: „Z tymi ludźmi nie ma żartów. To już nie są przelewki. W takiej sytuacji będziesz musiał walczyć o życie.”. Wszystko było jasne.
Zastanawia mnie tylko data opublikowania moich namiarów na skrajnie lewicowej wersji „Red Watcha”. 2 czerwca, dokładnie po tym, jak po raz kolejny dopominałem się odpowiedzi ws. przynależności organizacyjnej Dawida Ch. od „Gazety Wyborczej”…
Gdy opisałem sytuację znajomemu dziennikarzowi, odpowiedział, że środowiska lewicowe mogą odeprzeć zarzut, że „Antifa” to po prostu lewicowa organizacja młodzieżowa. To tworzenie fałszywej symetrii. Gdyby Dawid Ch. należał do Stowarzyszenia Nigdy Więcej nie widziałbym w tym żadnego problemu (choć niejednokrotnie krytykowałem naciąganie faktów przez wspomnianą organizację). Żyjemy w demokracji i każdy ma prawo głosić swoje poglądy. Jeżeli fotoreporter „Gazety Wyborczej” ma tzw. antyfaszystowskie przekonania, może zapisać się właśnie do takiego stowarzyszenia. Tak samo jak osoby o poglądach patriotycznych mają prawo działać w legalnych organizacjach narodowych. Problemem jest natomiast to, że Dawid Ch. ma związki ze skrajnie lewicową organizacją bojówkarską, której odpowiednikiem po przeciwnej stronie nie jest wcale MW czy ONR, ale środowisko neonazistowskie spod znaku Blood & Honour/Combat 18.
W toku mojego wielomiesięcznego śledztwa, stworzyłem sobie „fałszywą tożsamość”, przeprowadziłem rozmowy in cognito, a przede wszystkim uzyskałem stały dostęp do zamkniętego forum dla „antyfaszystów” na którym, co jakiś czas, usuwane są „lewe konta”. Nieustanne wertowanie jego zawartości sprawiło, że zdobyłem materiały bezcenne dla tego artykułu, które w świetny sposób pokazują specyfikę środowiska „antyfaszystowskiego” i szokujące fakty na jego temat. Sprawiło mi to satysfakcję, bo wiele spraw, które opisałem czy to na łamach portalu Fronda.pl czy „Gazety Polskiej”, znalazło kolejne potwierdzenie w wypowiedziach aktywistów „Antify”.
„Antyfaszyzm” czyli „kastet na ryj”
W środowisku „antyfaszystowskim” uderzająca jest apologia agresji, wymierzona w ludzi o innych poglądach. Już same fascynacje aktywistów budzą niepokój: RAF, Che Guevara, angielscy chuligani, demolujący centrum Londynu. Zgodnie z „wersją oficjalną” aktywiści Antify chcą po prostu fizycznie wyeliminować zjawiska ksenofobii czy neonazizmu z przestrzeni publicznej. Tyle mówi wersja oficjalna. Natomiast w rozmowach prywatnych, również tych w cyberprzestrzeni, nikt nie kryje się z tym, że celem ataków może być każdy „prawak”. Sami „antyfaszyści” z niezwykłą pewnością siebie mówią, że są jeszcze zbyt delikatni, a starcia z „naziolami” to nie „turnieje rycerskie”. Nie widzą niczego złego w atakowaniu całymi bandami pojedynczych osób. Charakterystyczna dla tego środowiska jest łatwość znajdowania wroga, przypisania mu wszelkich najgorszych cech i wskazania jako celu napadów. Działa tu dokładnie ten sam mechanizm, co w przypadku środowisk neonazistowskich. Skoro już o tym mowa, łatwo zauważyć pewną wspólną linię między dwoma, przeciwstawnymi grupami. Jest nią pogarda dla policji, „konfidenctwa” i próby pokojowego załatwiania sporów. W przypadku neonazistów „obsrane” są młodzieżowe, „katolskie” organizacje narodowe i prawicowe partie, natomiast dla „antyfaszystów” „wydygane” Stowarzyszenie Nigdy Więcej i ugrupowania lewicowe (choć pojawił się w tych kręgach cień sympatii dla Ruchu Palikota).
Nie chodzi tu tylko o postawę wobec policji, ale również kwestie ideowe. Oba środowiska łączy zajadły antykapitalizm, negatywny stosunek do chrześcijaństwa i… antysemityzm! Nie krytykę państwa Izrael, ale nienawiść do Żydów. W przypadku „antyfaszystów” niechęć do tego narodu, zgodnie z modą panującą na zachodnioeuropejskich salonach, wypływa z konfliktu z Palestyńczykami (pozwalają sobie na śmiałe porównania Żydów do nazistów). Ci sami ludzie z wielkim szacunkiem wyrażają się o twórczości Jana T. Grossa, którego książki idealnie wkomponowały się w ich postrzeganie Polski jako obrzydliwego ciemnogrodu, gdzie prześladuje się mniejszości narodowe. Jednym słowem k***stanu, jak napisał pewien „antyfaszysta”.
Infiltrując środowiska Antify, zauważyłem również chęć licytowania się z naziolami na stosowane środki przemocy. Na zamkniętym forum, ulubieńcy „Gazety Wyborczej”, besztający wszystkich dookoła za sianie nienawiści i antysemityzm, stworzyli nawet specjalny wątek poświęcony atakom na przedstawicieli skrajnej prawicy. Często tych małoletnich, co troglodytom z Antify sprawia niebywałą radochę. I chociaż czasem pojawiają się posty w stylu „Nie pisz o tym na forum, to niebezpieczne”, wiele opisów czynów o charakterze przestępczym trafiło do Sieci. Nie chodzi tylko o akty agresji wobec wrogów politycznych (czy subkulturowych), ale również policji (jak choćby gratulacje za zniszczenie policyjnych samochodów!).
Jak widać, zarzut nienawiści, jaki często stosuje się wobec środowisk prawicowych, jest tylko przykrywką. Podobnie jak rzekomy idealizm wspaniałych „antyfaszystów”, którzy starają się dorobić ideologię do chuligańskich wybryków. Jako dowód można wymienić chociażby przymiarki (na kilka godzin po tragedii w Norwegii) do wykorzystania zbrodni Breivika jako argumentu przeciwko organizatorom Marszu Niepodległości. Podobnie w przypadku ohydnych napadów na węgierskich Romów, które „antyfaszyści” chcieli wykorzystać do okładania przeciwników zarzutem nietolerancji i ksenofobii. Jak na środowisko o charakterze idealistycznym, sporo tu kalkulacji i świadomego posługiwania się kłamstwem…
Podobnie w przypadku organizacji Blood & Honour, której Komitet 11 listopada używa jako straszaka na ludzi, którzy chcieliby wziąć udział w Marszu Niepodległości. Jak wiadomo, wspomniana organizacja ma zakaz brania udziału w manifestacjach czy to MW czy ONR, ale nie przeszkadza to przeciwnikom, aby ukazywać ją niemal jako współorganizatora imprezy. Osoby o poglądach neonazistowskich niewątpliwie istnieją. Zazwyczaj to pojedyncze przypadki czy drobne skupiska, które funkcjonują poza większymi organizacjami. Nie stanowią natomiast zwartej i jednolitej utajnionej struktury, jaką straszą krytycy Marszu Niepodległości. Mojej wiedzy nie czerpię jednak z zapewnień narodowców, ale od samych „antyfaszystów”, którzy powątpiewają w istnienie B&H w wersji, jaką przedstawia się w mediach. Jeden z moich informatorów z przeciwnej strony mówi, że choć zna NS-ów (narodowych socjalistów, neonazistów – przyp. red.), to żaden z nich nie identyfikuje się z "groteskowymi deklaracjami", znajdującymi się na stronie organizacji Blood & Honour.
Dlatego dziwi fakt, że środowisko „Gazety Wyborczej” zamiast zwalczać negatywne zjawiska z jednej , jak i drugiej strony, stara się zrobić z Bogu ducha winnych ludzi neonazistów, a jedną ze stron konfliktu wykreować na siłę, która przeciwstawia się fali terroru. Przymykanie oczu na stosowanie przemocy świadczy o bankructwie moralnym lewicowo-liberalnych kręgów. Postulat nieagresji w ich ustach wydaje się kpiną, podobnie jak załamywanie rąk nad „polskim antysemityzmem” przy jednoczesnym lansowaniu Adama Darskiego – nie wstydzącego się współpracy z popapranym neonazistą.
To tylko słowa. Poniżej zamieszczam zabezpieczone przeze mnie posty z zamkniętego forum "antyfaszystów", które zgromadziłem w ciągu kilku miesięcy. Ku przestrodze i zastanowieniu.
Aleksander Majewski
Załączniki:
1. 74768.jpg
2. 74769.jpg
3. 74771.jpg
4. 74772.jpg
5. 74773.jpg
6. 74774.jpg
7. 74775.jpg
8. 74776.jpg
9. 74778.jpg
10. 74779.jpg
11. 74780.jpg
12. 74781.jpg
13. 74782.jpg
14. 74783.jpg
15. 74784.jpg
16. 74785.jpg
ZAMIAST EPILOGU.
( ) Zwrócił on też naszą uwagę na ten samochód TVN stojący od nas ok 200 metrów, obok ogrodu Ujazdowskiego. Wskazywał, że to przedziwne. Nie stanął TVN przy pomniku Dmowskiego, nas nie filmował, ale ustawił się daleko od pomnika Dmowskiego jakby na coś TAM czekał, jakby wiedział że właśnie TAM będzie interesujące go zdarzenie warte tematu dnia.
Czyżby ktoś w TVN skalkulował, że warto było poświęcić jeden samochód żeby uzyskać temat dnia mogący zbulwersować pół Europy?
Obchody były w wielu grupach. Korwina nie było słychać chociaż wielu podbiegło tam gdzie podobno przemawiał. Ja prowadząc rower odszedłem z grupą poprzedzoną orkiestrą dętą idąca złożyć wieniec Piłsudskiemu.
TU BYŁEM SWIADKIEM. Dwie wielkie suki policyjne podczas przejścia wzdłuż Łazienek prowokowały nachalnie tę BARDZO SPOKOJNĄ GRUPĘ śpiewającą pieśni Legionowe. Prowokowali zagłuszając ją z policyjnych megafonów. Wspomniane dwie "suki" policyjne pomimo tego że wzdłuż ich drogi nie było nikogo chcącego zakłócić spokój hamowały przejście zatrzymując się co kilkanaście jej kroków metr dwa pięć przed niesionym na czele pochodu wieńcem.
W domu na prawie wszystkich programach zobaczyłem to, czego wokół siebie nie widziałem. Dzięki Bogu widziałem to, czego nie będący tam nie mogli zobaczyć. Jeszcze jedno. Starałem się policzyć zgromadzonych. Oszacowałem, że po dojściu pochodu w zasięgu wzroku miałem ok. 30 tysięcy ludzi. Spokojnych, wierzących, że za rok będzie nas jeszcze więcej. Organizatorzy powinni jednak zorganizować własną służbę porządkową otaczającą kordonem każdą grupę odizolowaną od innych grupę. Tak jak zorganizowano pamiętny pobyt Papieża na Placu Zwycięstwa w 1978.http://almanzor.salon24.pl/#
Zachęcam do przeczytania relacji mojego Przodka z 11.Listopada 1918
Subskrybuj:
Posty (Atom)