o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą HENRYK PAJĄK. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą HENRYK PAJĄK. Pokaż wszystkie posty

sobota, 15 października 2011

na spotkanie nowym dnom

W analizach ryzyka poszczególnych krajów ważnym czynnikiem jest zadłużenie wobec nierezydentów (zwanych potocznie zagranicą). Należy badać łączne zadłużenie sektora publicznego i prywatnego, ponieważ jak nauczyliśmy się na przykładzie USA, Irlandii i kilku innych krajów zadłużenie prywatne może szybko zostać przekształcone na publiczne, gdy trzeba ratować zadłużone po uszy banki.W zeszłym miesiącu pojawił się raport McKinsey Global Institute (mają bardzo dobre raporty, polecam) na temat globalnych rynków finansowych, jest do przeczytania w repozytorium na moim blogu. Poniżej jeden bardzo ciekawy wykres z tego raportu, który pokazuje, że w wartościach absolutnych Polska jest 10 najbardziej zadłużonym krajem świata!  http://rybinski.salon24.pl/

MGI_world_debtors


http://suwerennosc.blogspot.com/2011/05/spotkanie-z-henrykiem-pajakiem-w-odzi.html

APPENDIX.

9.X.  http://www.nicek.info/2011/10/11/powyborcze-dygresje/ 


Powyborcze dygresje

Trochę się nie odzywałem, bo pojechałem sobie do Wyrusa na wieczorek wyborczy i tak nam zeszło prawie do 7 rano. Później, człowieku, wsiądź w auto, przebij się przez tę „Polskę w budowie”, odeśpij, wytrzeźwiej. Szarpanina.
Z Wyrusem, tak na marginesie, to jest straszna kicha, bo zamiast się spić na smutno i te całe wybory roztrząsać, tośmy się chichrali do rana. Straszny człowiek :D
I morda, że tak powiem, litrowa.
No, ale do remu.
Najpierw wyniki.
Zdziwiło mnie wysokie zwycięstwo PO. Dalej sprawę rozwinę, tutaj tylko zaznaczę, że szacowałem tę grupę wyborców na ok 15% uprawnionych, czyli ok 30% przy frekwencji ok. 50%. Jak sobie dojdziecie do opisu tego elektoratu, to zobaczycie, że to jest w pewien sposób szczęście w tym całym nieszczęściu. Że aż tylu.
Wynik PiSu mam za katastrofalny. Nad samą kampanią popastwię się później. Najwazniejsze jednak jest coś innego- kompletnie do dupy mobilizacja elektoratu. A ta mobilizacja wynikała wprost z samej kampanii i przyjętego na nią założenia.
Rozczarował mnie Palikot.
Szacowałem go na jakieś 18-20%. Naprawdę. Po prostu ze zdumieniem zauważyłem, że olbrzymia ilość ludzi zaczęła deklarować (jakies 3 tygodnie przed wyborami), że będzie głosować na tego chama z Biłgoraja. Te 18-20% wydawało mi się prawdopodobne o tyle, że przy frekwencji rzędu połowy uprawnionych do głosowania, wynik Palikota (o którym myślałem), to ok 10% wszystkich głosujących. I to by się zgadzało. Tyle, mniej więcej, w kazdej społeczności jest tego absolutnego marginesu: żuli, przestępców, pojebów, dziwadeł- słowem całej tej odrazającej czerni, która przebiera nóżkami z niecierpliwości każdorazowo, gdy poczuje chamski zew i dostrzeże szansę na to, by móc się w swym chamstwie trochę rozkręcić. I to naprawdę nie jest nic szczególnego ani u nas, ani pod żadną inną szerokością geograficzną. Po prostu w innych krajach, nieprzeżartych agenturą i postbolszewickimi złogami, polityka stara się tę czerń trzymać raczej pod butem, zamiast dowartościować ją i pozwolić rozdokazywać.
Tu warto to jeszcze raz podkreślić. Partia Palikota, to nie jest żadna wspólnota idei, żadna wspólnota interesów. To jest czerń. To jest sam ludzki gnój. Smród zdegenerowanych mózgów, zawiść, zwierzęca nienawiść do wszystkiego, co nie jest ugnojone. I zwykła głupota. Z palikotowania wyborcy biłgorajskiego chama nie będą mieli nic. Za to sporo może zostać popsute i ten właśnie widok- psucia, niszczenia, ugnojenia, to jest to, co ten elektorat postrzega jako bonus. Tu mechanizm jest prosty- ktoś, kto głosuje na takie dziwadła, jak to coś na zdjęciu, sam musi być równie brudny i odpychający. Dla takich istot świadomość, że są obok nich ludzie czyści jest po prostu nie do zniesienia. Stąd chlapią na wszystkie strony swoimi szambotokiem w nadziei, że ekskrementy przykleją się do tych czystych i już tacy czyści być przestaną, a wtedy własny brud wyborców Palikota nie będzie aż tak widoczny.
Tej hołoty, jak napisałem, w kazdym społeczeństwie jest jakieś 10%, z wahnięciem w jedną i drugą stronę. Po tej całej komunie w walonkach, śmierdzącej cebulą, Rosją i łbami wędzonych śledzi i po panamichnikowej, 20 letniej obróbce, czyli intensywnej hodowli hołoty, wydawało mi się, że tego ludzkiego ścieku będzie więcej.
Z drugiej strony i tak jakoś nie mogę uwierzyć, że aż tylu z tych chamów zdecydowało się na kamingałt. Jakoś się do tej pory swojego chamstwa wstydzili, jakoś się z nim starali kryć.
Więc dobra wiadomość jest taka, że w Polsce tego bydła jest tylko ok 5% wszystkich uprawnionych do głosowania.
Druga dobra wiadomość jest taka, że wszystkie te pojeby, cudaki i dziwolągi będą teraz zebrane pod jednym sztandarem i dopieszczająca ich dotąd postkomunistyczna lewica z SLD nie będzie im teraz udzielać swojego „inteligenckiego” i „modernistycznego” sznytu utykając te wszystkie ludzkie kurioza między- co prawda wybitnymi skurwysynami, ale- prawdziwymi politykami z jakąś tam jednak ogładą. Mamy więc partię hołoty i jej reprezentantów w Sejmie. Ot, takich choćby, jak ten ze zdjęcia- kastrat, przebieraniec. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jaki trzeba mieć ściek zamiast mózgu, by takie coś wybrać na posła, zamiast litościwie uśpić gdzieś u weterynarza.
Przy okazji trochę nam się rozjaśniła sprawa z korwinistami, którzy- jak się okazało- sporą grupą wsparli Palikota. Tak, ta najprawdziwsza z prawdziwych und jedyna prawica uznała, że wsparcie lewackiej jaczejki, to jest najlepszy pomysł na wybory.
Są tacy ludzie, z tytułami nawet, którzy ten fenomen sobie i ludzkości tłumaczą w ten sposób, że to wszystko przypomina z grubsza końską podkowę. Ta „oś” prawica vs. lewica i wychodzi im, że ugrupowania skrajne z obu stron mają do siebie najbliżej, a to już nam rodzi konkretne implikacje. Od razu sprawę sobie wyjaśnijmy, że jajogłowi od podkowy to niekompetentni durnie. Mówiąc w skrócie gadają Michnikiem, czyli funkcjonują w obrębie pojęć wykutych w postoświeceniowym syfie aksjologicznym. Tedy im wychodzi, że wytatułowane w symbole Peruna łyse, narodowo- socjalistyczne pały, to skrajna prawica. I wtedy ta cała gadka o podkowie zaczyna nabierać sensu. No ale tak samo nabiera sensu wszystko co gada taki Michnik, jeśli się zrobi idiotyczne założenie, że on mówi prawdę. Zgoda?
Więc jak to wszystko sobie weźmiemy pod uwagę, to chyba jasnym się staje, że korwiniści to nie żadna prawica, tylko najczystszej wody lewizna i tak jak między Polską Partią Niedorżniętych Feministycznych Pasztetów, a Wszecheuropejską Sektą Wyznawców Efektu Cieplarnianego i Kultu Cargo- transfery są bezbolesne i odbywają się wręcz w radosnych podskokach, tak między Korwinem a Palikotem takie transfery są równie naturalne. Po prostu korwinista jest już tak rozumny, że aż nie czuje, że pewnych ludzi się po prostu nie tyka, a jeśli już, to wyłacznie po to by strzelić w pysk.
Cieszy mnie bardzo wynik SLD. Cieszy, choć to taktycznie wynik zły. I jest to wynik taki, jaki podejrzewałem że będzie. A dlaczego cieszy? Ano dlatego, że Napieralski Grzegorz, człowiek o aparycji handlarza używanymi podpaskami, ostatecznie położył szanse postkomuchów na drenowanie elektoratu młodego. Za chwilę dostanie kopa w dupę i do władzy w SLD wrócą stare komuchy, co jest po prostu wiadomością świetną.
Cieszy mnie również i do przewidzenia była porażka tych wszystkich kanap- od PJNu, po Korwina. Śmierć tych inicjatyw i porażka liderów powinna pomóc w konsolidacji prawej strony sceny politycznej. Przy okazji robi się teraz autentyczne miejsce po prawej na nową formację, która by ten elektorat mogła zagospodarować, scalić i być naprawdę prawym skrzydłem PiSu, potencjalnym koalicjantem w przyszłości, a to daje znowu PiSowi możliwość wyjścia bardziej na środek.
PSL- wiadomo.
Przyjmujemy, roboczo, że do żadnego wałka wyborczego nie doszło, a w każdym razie nie na skalę na tyle dużą, by to miało zaważyć na ogólnym wyniku. Przyjmujemy więc, że wybory faktycznie odzwierciedlają preferencje wyborców. Zarówno tych, którzy do urn nie poszli, jak i tych, którzy poszli.
Najpierw jednak kilka słów o kampanii PO.
To była po prostu bardzo dobra kampania. Naprawdę. I to niezależnie od tego, jak w tym wszystkim znalazły się media, czego doskonałym exemplum jest taki Gugała- w nim, jak w soczewce, widać jak te nasze media działają i jaki stręczą nam matrix.
Ktoś powie- ale co ty, Nicpoń, gadasz? Przecież kampania PO była żenująca, Tusk chodził w obstawie i po wtopie z paprykarzem żaden przypadkowy obywatel nie zbliżył się do niego nawet na odległość karabinowego strzału. Wygadywał głupoty, ordynarnie kłamał i szczuł itd. etc, itp.
Zgoda, ale kto o tym niby wie? Poza tymi kilkunastoma/kilkudziesięcioma blogerami i ich czytelnikami (przy czym to są ci sami czytelnicy, którzy po prostu chodzą z bloga na blog, po ulubionych- więc to wcale nie jest taka znowu jakaś wielka grupa). Proszę się postawić na miejscu- nawet nie jakiegoś kompletnego durnia i ignoranta, jak nasz salonowy kolega eumenes, czy inny jakiś taki- intelektualnie sprawny inaczej- tzw. zwykłego ludzia. Taki zwykły ludź wstaje rano, zapieprza do roboty, po drodze dostanie homilię radiową wygłoszoną przez jednego z tych żakowskich, czy innych lisów, w pracy albo odcięty jest od info całkowicie (czyli radiowa pasza informacyjna zalega w mózgu do wieczora), albo ma okazję zrobić sobie prasówkę. A na tę składają się kolejne michniki, czy tam kto. Nawet jak sobie sięgnie po „prawicową” RzeczPiSpolitą (tak jest własnie nazywana przez tych, którzy mówią na nas Wolacy z Wolski), to poza absolutnymi wyjątkami trafiają tam na jakieś totalne bzdety. Tu trzeba to sobie wyraźnie powiedzieć- poziom bredni w tzw. „prawicowej” prasie jest po prostu oszałamiający. Nawet nie porównuję tego do Gazownika, bo wiadomo, że tam jest po prostu intelektualna latryna i to taka obesrana po lamperie. Natomiast od prasy prawicowej oczekiwalibyśmy tego, by zwyczajnie przybliżała ludziom rzeczywistość i pomagała im ją zrozumieć. Tak jeśli chodzi o procesy globalne, jak i o mikroskalę. No a prosze mi powiedzieć, w jaki niby sposób wypełnia tę misję taka Rzepa? Z tym wiecznym lamentem nad jajami obolałymi od siedzenia okrakiem na płocie? Z tym żenującym hamletyzowaniem? Z nudnym jak flaki z olejem Wildsteinem? Z ulewającym frustracje Ziemkiewiczem? Z pseudoanalizami róznych tam Lisickich, czy Warzechów? Noż dajcie spokój. I, oczywiście, dla równowagi, ci wszyscy bełkoczący Kuczyńscy, Sadurscy itp. ętelektualna żulia.
Czego się niby dowiaduje i cóż niby rozumie ze świata taki obywatel, który sobie Rzepę poczyta? Ano właśnie.
Jeszcze gorzej jest, jak sobie obywatel sięgnie po Gazetę Polską, a już najgorzej jak sobie sięgnie po tę Codzienną.
Żeby nie było- ja kupuję i rozdaję, bo trzeba. Tyle że chyba jasnym jest, że to raczej z musu niż z sympatii?
Gazeta Polska jest po prostu nudna niemożliwie. Ja już nie mówię o sobie, że dla mnie tam w niej żadne nowości, bo zanim oni to sobie wydrukują, to ja już to wszystko wcześniej wiem i nie mam powodu, by czytać. Wyobraźmy sobie jednak, że jesteśmy w głowie takiego zwykłego ludzia. No i co mamy? Jaki niby powód ma taki zwykły ludź, by po GaPola sięgnąć? Albo po tę Codzienną? Ja takiego powodu nie widzę. To jest wyłacznie nakręcanie już przekonanych, konsolidacja jakiejś części w miarę świadomego politycznie elektoratu, ale żadna konkwista, żadne łowy!
Jeśli ktoś myślał, że przyciągnie w ten sposób kogoś nowego, to się po prostu mylił. Podobnie się ma sprawa z tymi tam „Uważam Rze”, czy portalikami typu wpolityce.pl.
One nie łowią, one nie przekonują, one w żaden sposób nie formują- to są po prostu hamburgery mózgowe dla wyborcy prawicowego. Tak samo jak Wprost, Polityka itp. są hamburgerem mózgowym dla wyborcy lewicowego/lewackiego. Ludzie, którzy czytają Wyborczą, czy Politykę nie szukają treści, które by ich mogły wprawić w dysonans poznawczy. Ba! Oni takich treści wręcz unikają, a przed suflowaną im z naszej strony prawdą robią uniki. Człowiek nie jest bowiem lewakiem/prawicowcem dlatego, że sobie usiadł, obczytał się, nasiąkł wiedzą, wszystko ładnie przemyślał i wyszło mu, jak wyszło. Jednym tak, innym siak. To jest formowane na poziomie znacznie głebszym niż ętelektualista amator. To jest powielanie wzorców nabytych w dzieciństwie, to jest też czysta biologia i hormony. Po prostu jedni są tacy, że jak im ktoś furka to instynktownie przywalą, a drudzy są tacy, że nawet kopani będą marzyć o tym, by negocjować.
Jeśli więc ktoś pędzi żywot leminga, to naprawdę nie dlatego, że ktoś mu czegoś nie powiedział, ale dlatego, że nasza dostatnia rzeczywistość umożliwia mu życie w radosnym matrixie i jemu taki matrix po prostu odpowiada. I tak jest skonstruowany psychicznie, że po prostu niezdolny jest do ogarniania czegoś więcej, niż ta właśnie radosna ułuda, którą nazywa życiem. Więc choćby się taki leming wywrócił o materialny dowód na zamach w Smoleńsku, to i tak nie uwierzy. Po prostu.
A nie uwierzy, bo to za sobą pociąga pewne konsekwencja. Takie mianowicie, że świat jest naprawdę. A prawdziwy świat, z perspektywy leminga, jest po prostu straszny. Nawet nie dlatego, że prawdziwym świecie giną ludzie, bo na to akurat leming jest uodporniony codzienną medialną papką, która trupów dostarcza mu skolko ugodno. Prawdziwy świat jest straszny dlatego, że nie da się być wobec niego obojętnym i trzeba zająć nie tylko jakieś stanowisko, ale i podjąć działania z tym związane. A przecież nie po to leming jest sobie lemingiem, żeby nagle zacząć zajmować stanowiska i brać się do działania, prawda?
No to nam wyszła fest dygresja.
Wracajmy do naszego statystycznego ludzia.
Zostawiliśmy go w sytuacji, w której albo jest nasiąknięty od rana tym, co mu zapakowali z radio do mózgu i w tym stanie dociera do końca szychty, albo ma dodatkowy bonus od życia i dane mu jest dopompować się bzdetem i/lub propagandą i/lub bełkotem. W tym stanie nasz uczciwy, pracujący obywatel wraca sobie do domu. Złechany jest jak koń po łesternie, bo wiadomo, że „miłość” kosztuje i Partia Matuszka srodze sobie za nią liczy. Obywatel zasiada sobie do jakiegoś obiadku, klepnie żonę w tyłek, ta zalotnie zatrzepocze rzęsami, poczochra płowe główki swoich dziatek, podpyta i przychodzi czas na to, żeby zobaczyć, co tam w świecie. A tam, zaprzyjaźnione media, podsuwają obywatelowi przed oczy profesjonalnie zmontowany matrix. Z którego nic nie wynika. A jak już wynika, to tyle, że wspólnym wysiłkiem „milionów Polaków”, nasza ludowa ojczyzna wznosi się z gruzów po kaczyzmie, zaś sam Kaczor, wraz z dyszącymi żądzą mordu moherowymi komandami o czarnych podniebieniach, knuje spiski, obraża ludzi, wygaduje coś na Niemców- a przecież wiadomo, że robią najlepsze samochody, a jak proszek do prania kupisz na placu niemiecki, to „ho ho, panie, to jest jakość! A jak pachnie!”. A później nasz statystyczny porzadny obywatel idzie spać. Czasami wcześniej puknie żonę. Ale nie za często.
I tak to z grubsza wygląda.
No i ciężko mieć pretensje do takiego obywatela, bo i jak i o co?
I pod tego właśnie obywatela, powtórzę to jeszcze raz, dla pewności- bardzo porządnego, przykładnego ojca, ciężko pracującego na sukces swój i swojej rodziny, miłego i sympatycznego, żyjącego na w miarę przyzwoitym poziomie- pod niego właśnie skrojona była kampania PO i to skrojona została świetnie.
Ktoś może powiedzieć, że przecież obiektywnie to to i tamto i bez wsparcia mediów itd.
No ale o co chodzi? Ktoś z nas jeszcze nie wie, jak w tej układance znajdują się media? Przecież to jest fakt. A skoro jest znany nam, to chyba chłopcom od ryżego też, czy nie?
A jeśli tak, to czy kogoś to w ogóle dziwi, że ten fakt został świetnie wykorzystany przez PO? Mnie wcale.
Ta kampania PO przede wszystkim nie wzbudzała w porządnym obywatelu żadnego oporu wewnętrznego, a to już jest coś. Nie wzbudzała, bo ogólnie rzecz biorąc była prawdziwa. Przecież płemieł, w rozpiętej pod szyją koszuli i omalże zakasanymi rękawami, wyraźnie powiedział, że święci nie są, że nie wszystko idzie jak trzeba, ale za to Polska jest w budowie i tyle się buduje, że od Kazimierza Wielkiego tyle nie wybudowano. I to jest prawda, to widać na pierwszy rzut oka i taki obywatel, którego wyżej przedstawiłem, właśnie to widzi.
Widzi, jak wszystko jest w diabły rozkopane i rozryte. Ale skoro jest rozkopane, to prędzej czy później się skończy, tak? To uciążliwe, ale za to jak będzie fajnie!
Do obywatela docierają jakieś strzępki informacji, że nie wszystko jest jak ma być, że gdzieś tam ktoś coś ukręcił, że gdzieś termin niedotrzymany, że ktoś tam coś nie do końca dobrze zrobił, ale za to płemieł jest uczciwy, a nie kłamie że wszystko jest świetnie.  I to jest normalna sprawa, bo jak się dużo robi, to ma prawo nie iść do końca tak, jak to sobie człowiek zaplanuje. Obywatel to przecież wie, bo żyje w Polsce.
No a w kontrze do tych budujących informacji pokazywani są jacyś szaleńcy z twarzami wykrzywionymi w dziwne grymasy, gdzieś tam jakiś Rydzyk, mówią ludzie, że klechy się za bardzo mieszają, jakiś Macierewicz opowiada historie tak fantastyczne, że uwierzyć w nie, teraz, w tej sympatycznej Polsce w budowie, w XXI wieku, to czysty obłęd. Po prostu „nie daj Boże, żeby się okazało, że oni mają rację!”.
Do tego słyszy obywatel, jak to wszędzie kryzys, ludzie na ulicach, tylko u nas, może trochę gorzej, ale jednak do przodu, wszyscy nam gratulują, jak to dobrze sobie radzimy, jak to suchą nogą po morzu nędzy europejskiej stąpamy, a tu trudne czasy przed nami ponoć, więc raczej stawiać trzeba na ludzi, którzy potrafili nas dotąd ochronić przed kryzysem, stworzyć nam warunki do spłacania naszych rat, niż na jakichś świrów od smoleńskiej mgły i helu, opowiadających rzeczy, których nie rozumiemy.
40% dla PO to już jest mniej niż to, co było, ale oznacza, że ok 20% dorosłych Polaków powodzi się całkiem nieźle, a odbywający się na naszych oczach upadek wirtualnego świata nie jest jeszcze przez nich odczuwalny w stopniu dotkliwym.
I pod te właśnie 20% (zawierające, oprócz ciężko pracujących ludzi także jakąś ilość zwykłych durniów, oszukanych kobiet, złodziei, tę naszą urzędniczą narośl, oraz rodzin i przyjaciół działaczy PO zainteresowanych kręceniem lodów), PO skroiła swoją kampanię i to skroiła ją perfekcyjnie.
I dlatego wygrała.
Bo była po prostu najlepsza.
Przykrość, nie?
A pod kogo była skrojona kampania PiSu? Ano pod nas, pod tych, którzy i tak byśmy poszli na nich zagłosować. Nawet gdyby żadnej, ale to żadnej kampanii nie zrobiono.
Po prostu tyle Jarek bierze w ciemno, bez ruszenia palcem w bucie.
I dlatego PiS przegrał.
Zrozumiałe jest, że PiS nie wyjmie ani SLD, ani Palikotowi, może kapkę PSLowi. Przez akcję Kowala i Kluzikowej stracono 2% z hakiem (nie pora tu teraz rozpisywać się o partii „Ptak Jest Niewyraźny”). Po pierwszych ruchach PO było widać, pod kogo oni kroją swoje działania (o czym uprzejmie donosiłem „do góry”) i od razu było wiadomo, że tu nic nie przewędruje. Jedynym rozwiązaniem było wyjście na tych, którzy do wyborów nie chodzą. I zaproponować im coś, co by sprawiło, że uwierzyliby w możliwość prawdziwej zmiany. To zaś wymaga radykalizacji postulatów i postaw. Dokładnie na takiej samej zasadzie, na jakiej zupełnie inną wagę ma twarde, „robociarskie” „żądamy chleba!”, a zupełnie inną „inteligenckie” „poproszę pieczywko”. To chyba oczywiste, tak?
Tu drobna glossa- radykalizacja postulatów i postaw, to w żadnym razie jakaś roszczeniowość w stylu lewicowym. Tzn. taka może być, jasne, ale my tu sobie rozmawiamy jednak o partii prawicowej.
Tego nie zrobiono.
Tego nie zrobiono do tego stopnia, że prawie milion naszych wyborców został w domach. Tych samych wyborców, którzy głosowali na Kaczyńskiego w zeszłym roku.
Zróbmy skok w przyszłość o 4 lata, do następnych wyborów. Zakładamy bowiem czarny scenariusz, że PZPO rządzić będzie całą kadencję, na co się trzeba nastawiać, o ile nie wydarzy się jakaś spektakularna katastrofa wywracająca Polakom miski. Wygląda na to, że wystarczy skroić przekaz pod 20% uprawnionych, by móc być politycznym liderem i rozdawać nie tylko karty, ale i wygrane „przetargi”. A to nam implikuje, w świetle nadciągającego kryzysu, kształt przyszłej kampanii PO. Ten nasz statystyczny, ciężko pracujący obywatel albo przesunie się w smugę cienia, czyli do grupy niegłosujących, albo stanie się wyborcą kolejnej ostatniej nadziei czerwonych wykreowanej przez media, ale PO swoje 20% uprawnionych ugra. Bo ugrac musi. W jaki sposób to zrobi? Ano, to dosyć proste, skroi swoją kampanię pod wszystkich tych, którzy są beneficjentami niewolniczego systemu panującego w Polsce. Czyli pod urzędników, policję i służby, nauczycieli itp i ich rodziny. Wszystkich tych, którzy wiszą na państwowym cycu, a którym się będzie wydawać, że w czasach trudnych, wymagających od ludu najwyższych poświęceń, tylko państwowy etat zapewni im bezproblemową spłatę rat.
Do tego, wraz z pauperyzującym się gwałtownie społeczeństwem, wzrośnie ilość hołoty, czyli ludzi, którzy albo nigdy nie mieli, albo wyzbyli się zasad. Więc te realne 5% Palikota może złapać średnią światową, czyli 10%. Co prawda Palikot ani nikomu naprawdę nie zabierze, ani nikomu nic nie dołoży, ale sam udział w seansach nienawiści, sama nadzieja na to, że będzie można zabrać np. klechom (co w umysłach tych pojebów oznacza rozwiązanie polskich problemów), zapewne będzie wystarczająca.
Wariant węgierski sam się więc nie zrobi.
O błędach samej kampanii PiSu możemy sobie pogadać w komentarzach, a może się napisze o tym jakiś tekścior? Nie wiem.
Ta sytuacja, co chyba jasne, otwiera całkiem sporo możliwości wszystkim nam, którzy się polityką nie tylko interesujemy, ale i mamy ochotę podziałać. Bo to oznacza, że w PiSie musi dojść do sporych zmian strukturalnych.
Co chyba zrozumiałe nie napiszę tutaj, jak to powinno wyglądać i jakie z tego wnioski wyciągnąć na przyszłość, aby faktycznie zrobić w Polsce wariant węgierski. Różni funkcjonariusze jednak czytają tego blogaska i byłoby po prostu nieroztropne opowiadać wrogowi o tym, w jaki sposób planuje się mu zrobić kęsim.