WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą OBROŃCY KRZYŻA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą OBROŃCY KRZYŻA. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 2 stycznia 2012
ks. * Stryczek * Krzyż * Polacy
- Mateusz.25.07.1968
- 2 dni temu zmieniony
oto kilka perełek:
„Niektórym się wydaje, że kiedy bronią krzyża na Krakowskim Przedmieściu to są męscy i odważni. Proszę mi wybaczyć, w Nowej Hucie w latach 60tych (…) to była prawdziwa walka i prawdziwe zagrożenie. Kiedy natomiast teraz widzę ludzi, którzy w imię chrześcijaństwa chcą się spełnić [?!] i na pasie ruchu drogowego stawiają krzyż [?!]i wydaje im się, że robią coś ważnego to ja tego nie rozumiem. W Ewangelii nie ma ani jednego zdania, że należy bronić krzyża. Tym bardziej, że krzyżem należy walczyć a tym bardziej krzyżem uderzać. Ponieważ krzyż oznacza, że przyjmuję ciosy, oznacza decyzję na cierpienia w imię Chrystusa.”
(...)
"„Przez całe lata słyszałem jakie to są media złe i jak źle mówią o Kościele. Ja od zawsze tłumaczyłem – to nie prawda, tylko my nie mamy nic interesującego do powiedzenia przez media. Od 2001 roku funkcjonuję w mediach – i da się! Tylko musiałem się zmienić i rozwinąć (…) mam być tym drzewem, które jest na tyle atrakcyjne i fajne, że ptaki powietrzne przylatują”"
(...)
"„Trzeba mocnych ludzi, sprawnych – w sercu Kościoła musza być sprawni ludzie. Nie potrzebujemy nieudaczników”"
(...)
ten Ksiądz to istny debeściak. jak na niego patrzę to nabywam kompleksów.
- Mateusz.25.07.1968
- 2 dni temu zmieniony
Tak mnie zaintrygował ten wykład, że aż pierwszy raz od niepamiętnych czasów napisałem bloga na Frondzie
http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/oblicza_meskosci_ks._stry
PS
A teraz na poważnie. Nie kwestionuję wartości tego co robi ks Stryczek. Przeciwnie – robi on wspaniałe rzeczy i bardzo mądrze wypowiada się o pomaganiu potrzebującym (żeby nie dawać jałmużny ale mobilizować do pracy itd.). Wiemy też, że jego działalność rzeczywiście odnosi finansowy i medialny sukces, co przecież jest bardzo OK. Słuchając jednak tej konferencji nie umiałem się oprzeć subiektywnemu wrażeniu, że jego ego urosło ostatnio do niebotycznych rozmiarów. To co mówił o obrońcach krzyża było po prostu głupie. Szkoda nawet to komentować bo na ten temat już chyba wszystko powiedziano w rozmaitych publikacjach oraz we wspaniałym dokumencie „Krzyż” Ewy Stankiewicz (polecam księdzu). Wiele mówił o potrzebie skuteczności, o tym, że nie wolno być nieudacznikiem w życiu. Ja się z tym oczywiście zgadzam ale dodałbym do tego coś jeszcze – trzeba sobie też umieć poradzić z sukcesem. Inaczej może on stać się przekleństwem dla człowieka. To szczególnie dedykuję księdzu Stryczkowi
http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/oblicza_meskosci_ks._stryczka,_czyli_o_obroncach_krzyza,_
nieudacznikach_i_atrakcyjnych_katolikach._32942
APPENDIX.
LIST CZYTELNIKA: Polaków i emigracji portret własny.
http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/oblicza_meskosci_ks._stry
PS
Oblicza męskości ks. Stryczka, czyli o obrońcach krzyża, nieudacznikach i atrakcyjnych katolikach.
kategoria: Aborcja Dodano: piątek, 30 grudnia 2011, 19:54Pod wpływem medialnej popularności ks Jacka Stryczka (tego od szlachetnej paczki) zainteresowałem się tą intrygującą postacią i postanowiłem poszukać jakiś jego wystąpień, wypowiedzi w internecie. Natknąłem się na konferencję dotyczącą męskości. Zacząłem słuchać i z każdą minutą byłem coraz bardziej zdumiony.
tutaj jest ten film
Ksiądz rozpoczął od wyrażenia pretensji wobec jakiegoś swojego wolontariusza, który kiedyś miał odmówić mu pomocy z powodu tego, że, jak się wyraził prelegent „musiał pomóc mamusi”. To oczywiście miało być zobrazowanie jego braku odpowiedzialności i męskiego podejścia do sprawy. Zrozumiałem więc, że „pomaganie mamusi” jest wyrazem braku męskości, pomaganie ks. Stryczkowi przeciwnie. Poczułem żal, że z powodu braku znajomości z tym księdzem nie poprosił mnie on do tej pory o żadną pomoc. Chętnie zostałbym jego wolontariuszem – wtedy dopiero poczułbym się mężczyzną. Mało tego – ksiądz zestawił ten przykład z historią męża, który opuścił swoją żonę („wyprowadził się do mamusi”) gdy ta zachorowała na raka. Och, oburzenie bierze
W następnym wątku ksiądz społecznik postanowił rozprawić się z „obrońcami krzyża”. Padły bardzo ostre słowa:
Może to głupie, ale przypomniało mi się, że jedną ze „szlachetnych paczek” sfinansował prezydent Komorowski. Był nawet taki ładny obrazek w mediach gdy Stryczek stoi przy Prezydencie w pałacu. A to właśnie Prezydent rozpętał wojnę o krzyż – czyż nie?, on też ostatecznie go usunął. To najwyraźniej w opinii księdza było bardzo męskie. Nie to co ci obrzydliwi obrońcy krzyża, którzy stali tam tylko dla własnego „spełnienia” – i dla własnego „spełnienia” „uderzali krzyżem” (kogo? – chyba palikotowców). Ależ oni mało męscy – awanturnicy. Za to męscy byli przeciwnicy krzyża – zarówno ci w mediach jak i ci z Krakowskiego – tak męsko opluwali i obsikiwali, wyśmiewali i robili z obrońców wariatów w mediach....
Nie wiem, czy tymi słowami ksiądz chciał sobie tę prezydencką paczkę załatwić ale życzliwość naszego najbardziej męskiego obywatela (który porównywał kobiety do kaszalotów, co najwyraźniej księdzu nie przeszkadza) sobie tym jak widać zaskarbił.
Dalej było już tylko lepiej
Można by streścić to tak – jestem fajny, jestem skuteczny, jestem atrakcyjny, jestem skazany na sukces, media mnie kochają – i dlatego słuchajcie mnie bo jesteście beznadziejni, faceci „bez jaj”. Ewangelia wymaga skuteczności – ot taka choćby przypowieść o talentach mówi o tym, że powinniśmy inwestować nasze pieniądze "na wolnym rynku” a nie trzymać na lokatach. I znów poczułem się taki mało męski – bo ja jak frajer jakiś haruję na etacie w firmie i utrzymuje rodzinę z pensji, która ledwo wystarcza na życie.
Kolejny przykład – media.
(Ostatnie zdanie to oczywiście nawiązanie do przypowieści o ziarnku gorczycy)
Acha – a więc podsumowując wypowiedź księdza debeściaka – media nie są niczemu winne, one wcale nie kształtują negatywnego obrazu Kościoła i Chrześcijaństwa - to raczej katolicy są beznadziejni a media po prostu tę beznadziejność rzetelnie pokazują. Co innego on – „atrakcyjny i fajny” i dlatego nie ma problemu z wizerunkiem medialnym. Szczególnie u boku męskiego prezydenta – Monika Olejnik aż pokłony bije z zachwytu nad takim nowoczesnym księdzem. Jeszcze tylko brakuje, żeby jakiś biskup nakazał mu milczenie – wtedy zachwyt osiągnie apogeum.
Męski więc nie jest nie ten kto walczy, ale ten kogo kochają media. A media w Polsce kochają tych którzy kochają Prezydenta i nienawidzą obrońców krzyża – wszystko się zgadza.
Cóż, nic dodać, nic ująć
Gdy pojawiły się pytania od publiczności słuchacz zapytał o kwestię porażki. Ksiądz trochę jakby zmienił ton i zaczął przyznawać się do słabości:
ooo, a więc jednak nie jest dzieckiem szczęścia, jednak posiada słabości – wow! To coś nowego (w tej konferencji). A więc Bóg też ma coś do zrobienia, Czyżby Bóg posługiwał się słabymi narzędziami? niemożliwe… nie no, tego bym się nie spodziewał po takim męskim debeściaku, o którym przez ostatnie pół godziny słuchałem, że mu wszystko wychodzi.
I dalej, po kolejnym dociekliwym pytaniu słuchacza.
Tutaj już się całkowicie zgubiłem. Myślałem już, że lewica (tak jak media) atakuje tylko beznadziejnych katolików, beznadziejnych księży, a więc sami są sobie winni…A tu nie, lewica jest zła. A więc teraz ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, parafrazując wypowiedź księdza Stryczka o wizerunku katolików w mediach: „wkurza mnie jak ks. Stryczek tak narzeka na antyklerykałów. Gdyby był bardziej fajny i atrakcyjny to by sami do niego przyszli”
tutaj jest ten film
Ksiądz rozpoczął od wyrażenia pretensji wobec jakiegoś swojego wolontariusza, który kiedyś miał odmówić mu pomocy z powodu tego, że, jak się wyraził prelegent „musiał pomóc mamusi”. To oczywiście miało być zobrazowanie jego braku odpowiedzialności i męskiego podejścia do sprawy. Zrozumiałem więc, że „pomaganie mamusi” jest wyrazem braku męskości, pomaganie ks. Stryczkowi przeciwnie. Poczułem żal, że z powodu braku znajomości z tym księdzem nie poprosił mnie on do tej pory o żadną pomoc. Chętnie zostałbym jego wolontariuszem – wtedy dopiero poczułbym się mężczyzną. Mało tego – ksiądz zestawił ten przykład z historią męża, który opuścił swoją żonę („wyprowadził się do mamusi”) gdy ta zachorowała na raka. Och, oburzenie bierze
W następnym wątku ksiądz społecznik postanowił rozprawić się z „obrońcami krzyża”. Padły bardzo ostre słowa:
„Niektórym się wydaje, że kiedy bronią krzyża na Krakowskim Przedmieściu to są męscy i odważni. Proszę mi wybaczyć, w Nowej Hucie w latach 60tych (…) to była prawdziwa walka i prawdziwe zagrożenie. Kiedy natomiast teraz widzę ludzi, którzy w imię chrześcijaństwa chcą się spełnić [?!] i na pasie ruchu drogowego stawiają krzyż [?!]i wydaje im się, że robią coś ważnego to ja tego nie rozumiem. W Ewangelii nie ma ani jednego zdania, że należy bronić krzyża. Tym bardziej, że krzyżem należy walczyć a tym bardziej krzyżem uderzać. Ponieważ krzyż oznacza, że przyjmuję ciosy, oznacza decyzję na cierpienia w imię Chrystusa.”
Może to głupie, ale przypomniało mi się, że jedną ze „szlachetnych paczek” sfinansował prezydent Komorowski. Był nawet taki ładny obrazek w mediach gdy Stryczek stoi przy Prezydencie w pałacu. A to właśnie Prezydent rozpętał wojnę o krzyż – czyż nie?, on też ostatecznie go usunął. To najwyraźniej w opinii księdza było bardzo męskie. Nie to co ci obrzydliwi obrońcy krzyża, którzy stali tam tylko dla własnego „spełnienia” – i dla własnego „spełnienia” „uderzali krzyżem” (kogo? – chyba palikotowców). Ależ oni mało męscy – awanturnicy. Za to męscy byli przeciwnicy krzyża – zarówno ci w mediach jak i ci z Krakowskiego – tak męsko opluwali i obsikiwali, wyśmiewali i robili z obrońców wariatów w mediach....
Nie wiem, czy tymi słowami ksiądz chciał sobie tę prezydencką paczkę załatwić ale życzliwość naszego najbardziej męskiego obywatela (który porównywał kobiety do kaszalotów, co najwyraźniej księdzu nie przeszkadza) sobie tym jak widać zaskarbił.
Dalej było już tylko lepiej
Można by streścić to tak – jestem fajny, jestem skuteczny, jestem atrakcyjny, jestem skazany na sukces, media mnie kochają – i dlatego słuchajcie mnie bo jesteście beznadziejni, faceci „bez jaj”. Ewangelia wymaga skuteczności – ot taka choćby przypowieść o talentach mówi o tym, że powinniśmy inwestować nasze pieniądze "na wolnym rynku” a nie trzymać na lokatach. I znów poczułem się taki mało męski – bo ja jak frajer jakiś haruję na etacie w firmie i utrzymuje rodzinę z pensji, która ledwo wystarcza na życie.
Kolejny przykład – media.
„Przez całe lata słyszałem jakie to są media złe i jak źle mówią o Kościele. Ja od zawsze tłumaczyłem – to nie prawda, tylko my nie mamy nic interesującego do powiedzenia przez media. Od 2001 roku funkcjonuję w mediach – i da się! Tylko musiałem się zmienić i rozwinąć (…) mam być tym drzewem, które jest na tyle atrakcyjne i fajne, że ptaki powietrzne przylatują”
(Ostatnie zdanie to oczywiście nawiązanie do przypowieści o ziarnku gorczycy)
Acha – a więc podsumowując wypowiedź księdza debeściaka – media nie są niczemu winne, one wcale nie kształtują negatywnego obrazu Kościoła i Chrześcijaństwa - to raczej katolicy są beznadziejni a media po prostu tę beznadziejność rzetelnie pokazują. Co innego on – „atrakcyjny i fajny” i dlatego nie ma problemu z wizerunkiem medialnym. Szczególnie u boku męskiego prezydenta – Monika Olejnik aż pokłony bije z zachwytu nad takim nowoczesnym księdzem. Jeszcze tylko brakuje, żeby jakiś biskup nakazał mu milczenie – wtedy zachwyt osiągnie apogeum.
Męski więc nie jest nie ten kto walczy, ale ten kogo kochają media. A media w Polsce kochają tych którzy kochają Prezydenta i nienawidzą obrońców krzyża – wszystko się zgadza.
„Trzeba mocnych ludzi, sprawnych – w sercu Kościoła musza być sprawni ludzie. Nie potrzebujemy nieudaczników”
Cóż, nic dodać, nic ująć
Gdy pojawiły się pytania od publiczności słuchacz zapytał o kwestię porażki. Ksiądz trochę jakby zmienił ton i zaczął przyznawać się do słabości:
„przez 10 lat istnienia Wiosny był kryzys. W końcu poszedłem na modlitwę i powiedziałem Panu Bogu, że ja już więcej nie umiem, że jeśli On chce to niech ta inicjatywa przetrwa”.
ooo, a więc jednak nie jest dzieckiem szczęścia, jednak posiada słabości – wow! To coś nowego (w tej konferencji). A więc Bóg też ma coś do zrobienia, Czyżby Bóg posługiwał się słabymi narzędziami? niemożliwe… nie no, tego bym się nie spodziewał po takim męskim debeściaku, o którym przez ostatnie pół godziny słuchałem, że mu wszystko wychodzi.
I dalej, po kolejnym dociekliwym pytaniu słuchacza.
„Wkurza mnie antyklerykalizm. Wkurza mnie, że lewica deklaruje wrażliwość społeczną i jednocześnie atakuje katolicyzm”
Tutaj już się całkowicie zgubiłem. Myślałem już, że lewica (tak jak media) atakuje tylko beznadziejnych katolików, beznadziejnych księży, a więc sami są sobie winni…A tu nie, lewica jest zła. A więc teraz ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, parafrazując wypowiedź księdza Stryczka o wizerunku katolików w mediach: „wkurza mnie jak ks. Stryczek tak narzeka na antyklerykałów. Gdyby był bardziej fajny i atrakcyjny to by sami do niego przyszli”
http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/oblicza_meskosci_ks._stryczka,_czyli_o_obroncach_krzyza,_
nieudacznikach_i_atrakcyjnych_katolikach._32942
APPENDIX.
LIST CZYTELNIKA: Polaków i emigracji portret własny.
czwartek, 29 grudnia 2011 16:47 |
Do redakcji „DL” doszedł kolejny list od czytelnika, coraz więcej Waszych maili zasługuje na publikację, co bardzo cieszy. Tym razem kibic mieszkający od 5 lat na emigracji opisuje jak ona wygląda w wydaniu polskim, a także porusza szerszy konspekt konsekwencji migracji jako takiej. Generalnie – ciężko się nie zgodzić. Wiem, że wielu dobrych chłopaków przebywa za chlebem na Wyspach, z drugiej strony samo zjawisko jest negatywne, bo kto chciałby u siebie zalew setek tysięcy obcych? No nikt… Zapraszam do lektury maila, z którego polecam wyciągnąć wnioski dotyczące tzw. integracji. Ł. Witam. Pisze do ciebie z nudów. Zostałem uziemiony na kilka tygodni w domu ze względu na kontuzję, której nabawiłem się podczas treningów. Mniejsza z tym. Z nudów tez czytałem twoją stronkę (zin?). W stosunku do Legii jestem w opozycji i o jej kibicach mam swoje własne niezbyt pochlebne zdanie, wynikające z autopsji. Natomiast do waszych ziomków z Sosnowca szacunek mam najwyższy, ale z jakiego powodu to niech pozostanie moją tajemnicą. Czytałem, że parę razy poruszyłeś problem emigracji, jako, że temat ten dotyczy mnie bezpośrednio chciałem podzielić się z Tobą paroma moimi uwagami. Przebywam w Irlandii już 5 lat. Czasu sporo tym bardziej, że pojechało się tam zarobić i wracać, ale życie jakie jest każdy wie. Nieważne, w każdym bądź razie moje spostrzeżenia, co do polskiej emigracji zarobkowej po roku 2004 są niezbyt sympatyczne i wypadają na niekorzyść, emigrantów oczywiście. Emigracja czy to białych, kolorowych przynosi dla danego kraju tylko i wyłącznie w dłuższej perspektywie klęskę. Nie będę pisał o czarnej emigracji, bo tutaj porażka i multikulturyzm poniósł swoją najwyższą porażkę. Co do białych na przykładzie Polaków. Emigranci dla danego konkretnego kraju są w dłuższej perspektywie obciążeniem. Wiesz jak wyglądała ta emigracja na początku. Przyjeżdżali Polacy, pracowali w danym kraju i wysyłali pieniądze do Polski, bo każdy coś miał do spłacenia, bo każdy miał coś do kupienia (przeważnie dom). To nie były setki… to były tysiące ludzi. Teraz sobie policz ile tych pieniędzy wypływa z danego kraju w stosunku do tego, co oni wydają na miejscu, nie tworzą nowych miejsc pracy, nie wydają tych pieniędzy na miejscu, bo oni nie mają ochoty tam zostać. Oni te pieniądze wysyłają do swoich stron rodzinnych, wspierając tamtejszą gospodarkę (to samo robią ze złotówkami Żydzi, Ukraińcy, Bułgarzy itp.). Rozumiesz? Jednym słowem - wypompowują pieniądze z jednego miejsca do drugiego. Czemu? Bo w perspektywie (jeszcze nie teraz, ale kiedyś) mają ochotę wrócić w rodzinne strony, z którymi są związani mentalnie. Jest naprawdę bardzo mało osób, które mają ochotę zostać tam na stałe, kupują domy, zapuszczają korzenie (najczęściej robią to polki (celowo z małej), dając byle jakiemu Irlandczykowi, próbując złapać „na dziecko” i ustawić się do końca życia. Niestety później okazuje się, że Irys miał wszystko na kredyt – dom, samochód i wakacje. No i problem. Jednak nie jest to aż taki duży odsetek jakby się wydawało. Multikulturyzm poniósł klęskę nie tylko w stosunku do kolorowych (wyjątkiem są żółci, ale oni się nie integrują, zostawiają swoją kulturę i tożsamość, jednak są cisi, mili i nie wchodzą nikomu w drogę), ale także białej ludności napływowej z Europy Wschodniej. Bo jak wytłumaczysz Irlandczykowi (pracodawcy), że dla ciebie najważniejszym świętem w roku jest Wigilia spędzona z rodziną, podczas gdy oni preferują pobyt w barze? Jak wytłumaczysz mu, że nienawidzisz komuny, że Polacy pomagali, a nie mordowali Żydów w czasie II Wojny Światowej? Jak można się z nimi integrować skoro nawet ich kuchnia opiera się na ziemniakach z chipsami na kanapkę jako daniem reprezentatywnym? Po prostu się nie da, my i oni mają inną mentalność. I pewnych rzeczy nie da się wytłumaczyć (podobnie jest z Niemcami, Anglikami, Francuzami). Zresztą 60% polaków nawet tego nie potrafi gdyż ich znajomość języka autochtonów kończy się na Hi. Skoro przyjechałeś do obcego kraju to pewne podstawowe zasady wysławiania się powinieneś opanować, no chyba, że ja jestem z tych niepoprawnych, co jak są u kogoś w gościach to się nie rozbijają i nie obrażają gospodarza, ale sami też obrażać się nie dadzą... Są rzeczy, które dla nas są, nie do pomyślenia, a do których oni nas przekonują jak np. wszelkie dewiacje (pedałki), nie dawanie dziecku własnego nazwiska, po to tylko, żeby dostać większe pieniądze od państwa (samotna matka), mieszkanie osobno, bo jak przyjdą i sprawdzą to zabiorą…. Państwo socjalne na zachodzie rozbija rodzinę jako elementarną jednostkę w życiu społeczeństwa. Rodzina jako taka ma zniknąć, już komuniści wiedzieli, że ich wszelkie reformy będą chybione jeśli nie zniszczą rodziny i wartości na niej opieranych. Dopiero jednostka w pełni wolna i niezależna nie bierze odpowiedzialności za życie rodzinne, dzieci - tylko zostawia tę sprawę państwu, które wychowa je według własnych norm. Dlatego preferuje się związki rozbite, osoby samotnie wychowujące dzieci i daje się im dotację, a kwoty są niebagatelne np. opłacone mieszkanie, w którym możesz mieszkać tylko ty i dzieci (nikt więcej). Dlatego mentalność ludzi z Europy Wschodniej, a w szczególności nas Polaków jest inna, bardziej prorodzinna, czego oni nie umieją zrozumieć, bo dla nich liczy się przede wszystkim kasa! Na temat pracy też nie chce mi się pisać, najpierw nasi zasuwają jak najszybciej, a później mają pretensje, że im normy podwyższają, ale oczywiście oni sami tego nie powiedzą, bo się boją… Oddzielny temat to polska patologia. To chyba jedyny pozytywny aspekt emigracji. Ponieważ na zachodzie są wyższe płace, zasiłki i benefity to takie osobniki opuszczają nasz kraj z pożytkiem dla nas, nie dla nich. Ale cóż - takie są koleje losu. Chcieli mieć multikulturyzm to mają w polskim wydaniu :-). Musze ci napisać, że odsetek taki ludzi jest znaczny (20%-30%). Na szczęście dla Polski oni nie zrobią nic dla kraju więc dobrze się stało, że ich w tym kraju nie ma. Podsumowując - duży odsetek emigrantów to po prostu ludzie którzy chcą jakoś żyć, nie z dnia na dzień, zapewnić rodzinie pewien poziom życia (ja i ty wiemy, że w życiu nie liczy się tylko kasa, ale niestety większość myśli inaczej), ale to są w szeroko rozumianym pojęciu patrioci, przywiązani do tego kraju, zachowujący swoją tradycję (co widać szczególnie po świętach i pełnych kościołach, w których odbywają się polskie msze) i którzy marzą o powrocie do kraju, czego odzwierciedleniem (szczególnie teraz w dobie kryzysu i coraz większej niechęci miejscowych do naszych rodaków) jest coraz szerzej płynący strumień pieniędzy (nawet osób, które do tej pory nie oszczędzały) do Polski. |
Subskrybuj:
Posty (Atom)