WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZGINĘLI ZA POLSKĘ. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZGINĘLI ZA POLSKĘ. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 29 czerwca 2009
- zabijająca Polaków RPrl. Krótki kurs.
- O Piotrze Skórzyńskim, R.i.P. -
Anna Zechenter: Powtarzał wielkie słowa
2009-06-29
Odebrał sobie życie rok temu.
Jego znajomi opublikowali wspomnienia, pisali o jego wrażliwości, tragicznym zderzeniu z rzeczywistością III Rzeczpospolitej, bezsilności wobec zła i o ostatnim liście, wyjaśniającym do pewnego stopnia jego decyzję: "Nie potrafię godzić się na znikczemnienie świata" - to były jego słowa.
A przecież Piotr Skórzyński nie godził się na podłość i zakłamanie, kryjące moralną i intelektualną pustkę. "Był trudnym partnerem - pisali o nim. – Nie znosił powierzchowności, mierziły go banał, pustosłowie, pozory". Nie umiał i nie chciał dobrze się sprzedawać.
Na świat przyszedł obdarzony talentem, lecz potencjał ten – nie znalazłszy żadnego ujścia - obrócił się w końcu przeciwko niemu: Piotr Skórzyński za dokładnie widział i za dużo rozumiał.
Kiedy z tego świata odchodził, był wypalony wewnątrz, odarty z wiary w sens własnego życia, wyczerpany latami bezskutecznej walki o przywrócenie prawdzie należnego jej miejsca, zmęczony codzienną gonitwą za groszem dla zapewnienia rodzinie jakiego takiego bytu, pozbawiony perspektyw na stałą pracę.
W latach 70. związany z KPN, potem z "Solidarnością", w stanie wojennym odsiedział pół roku w Białołęce. Później pracował w nielegalnym radiu "Solidarność", publikował dużo w podziemnej prasie, wydał pod własnym nazwiskiem powieść "Jeśli będziesz ptakiem".
Po 1989 roku chętnych do drukowania jego tekstów było niewielu. Gazety o podziemnym rodowodzie upadały w latach 90. jedna po drugiej - z wyjątkiem tej zakontraktowanej w Magdalence, wspieranej przez dużą grupę interesów - nie tylko politycznych - i równie dużą kasę. Metody partyjnych propagandzistów, budzące w czasach PRL-u wściekłość lub śmiech, stały się dla okrągłostołowych agitatorów z epoki przedpijarowskiej narzędziem paraliżowania i przeorywania umysłów Polaków. Co przytomniejsi obserwowali ten proces z niedowierzaniem, tacy jak Piotr Skórzyński - powoli umierali.
Po krótkim epizodzie pracy w "GW", skazany na niebyt przez Michnika ("Nie istniejesz i nigdy nie będziesz istniał"), nie dostał stałej pracy u przyjaciół. Który niezależny wydawca chciał ściągać na siebie gromy samozwańczych, ale uznawanych autorytetów w czasach, gdy redakcje świętowały każdy miesiąc przetrwania? Skórzyński przysparzałby pewnie kłopotów, walczyłby o prawdę i godność - także ze "swoimi", gdyby okazali się nie dość pryncypialni lub zbyt ustępliwi. A on nie umiał kłamać - taka była wrodzona wada jego charakteru. A także chroniczny brak "elastyczności", umiejętności "przystosowania się".
Tymczasem wciąż upominał się o niego PRL. W Polsce okrągłostołowej ludzie aparatu represji stanowili dla niego śmiertelne zagrożenie - bo jak inaczej nazwać podpalenie przez mściwego esbeka mieszkania-pracowni, gdzie ułożył sobie życie wraz z żoną rzeźbiarką i skąd obojgu udało się w porę uciec?
Pisma, które doczekały kresu różowo-czerwonego monopolu, zwiększyły nakłady; do telewizji zaczęto zapraszać dawnych nieobecnych. Ani zmiana nastrojów, ani zwycięstwo PiS - a więc środowiska bliskiego Skórzyńskiemu - nie poprawiły jego położenia. Z "trudnymi" ludźmi doskonale się rozmawia, ale pracować się nie da: są "nieżyciowi", gardzą "realiami", nie rozumieją rozlicznych "konieczności", nie uznają kompromisów.
Piotr Skórzyński doczekał się w 2002 roku publikacji przez niewielkie wydawnictwo analizy rozwoju ideologii lewicowej od 1789 roku, zatytułowanej "Na obraz i podobieństwo. Paradygmat materializmu". Pracował nad nią 12 lat - zapłacono mu kilkoma egzemplarzami. Druga książka, "Intelektualna historia zimnej wojny", monumentalne dzieło źródłowe i analityczne, nie ukazała się nigdy.
W polskiej kulturze pojawiło się po II wojnie światowej niewielu twórców tej miary: erudytów prawdziwych - niesalonowych; publicystów intelektualnie uczciwych, obojętnych na poklask; ludzi odważnych, nie tylko wśród swoich; eseistów wielkiej mądrości i wrażliwości.
Znajomi Piotra Skórzyńskiego pytali, kto za tę śmierć odpowiada. Czy odpowiedź zmieni coś w III Rzeczpospolitej?
Nieuleczalnie chory na Polskę, szedł wyprostowany ciemną doliną i zła się nie uląkł - miał mało czasu, musiał dać świadectwo.
Dziennik Polski, Kraków.
2009-06-29
Odebrał sobie życie rok temu.
Jego znajomi opublikowali wspomnienia, pisali o jego wrażliwości, tragicznym zderzeniu z rzeczywistością III Rzeczpospolitej, bezsilności wobec zła i o ostatnim liście, wyjaśniającym do pewnego stopnia jego decyzję: "Nie potrafię godzić się na znikczemnienie świata" - to były jego słowa.
A przecież Piotr Skórzyński nie godził się na podłość i zakłamanie, kryjące moralną i intelektualną pustkę. "Był trudnym partnerem - pisali o nim. – Nie znosił powierzchowności, mierziły go banał, pustosłowie, pozory". Nie umiał i nie chciał dobrze się sprzedawać.
Na świat przyszedł obdarzony talentem, lecz potencjał ten – nie znalazłszy żadnego ujścia - obrócił się w końcu przeciwko niemu: Piotr Skórzyński za dokładnie widział i za dużo rozumiał.
Kiedy z tego świata odchodził, był wypalony wewnątrz, odarty z wiary w sens własnego życia, wyczerpany latami bezskutecznej walki o przywrócenie prawdzie należnego jej miejsca, zmęczony codzienną gonitwą za groszem dla zapewnienia rodzinie jakiego takiego bytu, pozbawiony perspektyw na stałą pracę.
W latach 70. związany z KPN, potem z "Solidarnością", w stanie wojennym odsiedział pół roku w Białołęce. Później pracował w nielegalnym radiu "Solidarność", publikował dużo w podziemnej prasie, wydał pod własnym nazwiskiem powieść "Jeśli będziesz ptakiem".
Po 1989 roku chętnych do drukowania jego tekstów było niewielu. Gazety o podziemnym rodowodzie upadały w latach 90. jedna po drugiej - z wyjątkiem tej zakontraktowanej w Magdalence, wspieranej przez dużą grupę interesów - nie tylko politycznych - i równie dużą kasę. Metody partyjnych propagandzistów, budzące w czasach PRL-u wściekłość lub śmiech, stały się dla okrągłostołowych agitatorów z epoki przedpijarowskiej narzędziem paraliżowania i przeorywania umysłów Polaków. Co przytomniejsi obserwowali ten proces z niedowierzaniem, tacy jak Piotr Skórzyński - powoli umierali.
Po krótkim epizodzie pracy w "GW", skazany na niebyt przez Michnika ("Nie istniejesz i nigdy nie będziesz istniał"), nie dostał stałej pracy u przyjaciół. Który niezależny wydawca chciał ściągać na siebie gromy samozwańczych, ale uznawanych autorytetów w czasach, gdy redakcje świętowały każdy miesiąc przetrwania? Skórzyński przysparzałby pewnie kłopotów, walczyłby o prawdę i godność - także ze "swoimi", gdyby okazali się nie dość pryncypialni lub zbyt ustępliwi. A on nie umiał kłamać - taka była wrodzona wada jego charakteru. A także chroniczny brak "elastyczności", umiejętności "przystosowania się".
Tymczasem wciąż upominał się o niego PRL. W Polsce okrągłostołowej ludzie aparatu represji stanowili dla niego śmiertelne zagrożenie - bo jak inaczej nazwać podpalenie przez mściwego esbeka mieszkania-pracowni, gdzie ułożył sobie życie wraz z żoną rzeźbiarką i skąd obojgu udało się w porę uciec?
Pisma, które doczekały kresu różowo-czerwonego monopolu, zwiększyły nakłady; do telewizji zaczęto zapraszać dawnych nieobecnych. Ani zmiana nastrojów, ani zwycięstwo PiS - a więc środowiska bliskiego Skórzyńskiemu - nie poprawiły jego położenia. Z "trudnymi" ludźmi doskonale się rozmawia, ale pracować się nie da: są "nieżyciowi", gardzą "realiami", nie rozumieją rozlicznych "konieczności", nie uznają kompromisów.
Piotr Skórzyński doczekał się w 2002 roku publikacji przez niewielkie wydawnictwo analizy rozwoju ideologii lewicowej od 1789 roku, zatytułowanej "Na obraz i podobieństwo. Paradygmat materializmu". Pracował nad nią 12 lat - zapłacono mu kilkoma egzemplarzami. Druga książka, "Intelektualna historia zimnej wojny", monumentalne dzieło źródłowe i analityczne, nie ukazała się nigdy.
W polskiej kulturze pojawiło się po II wojnie światowej niewielu twórców tej miary: erudytów prawdziwych - niesalonowych; publicystów intelektualnie uczciwych, obojętnych na poklask; ludzi odważnych, nie tylko wśród swoich; eseistów wielkiej mądrości i wrażliwości.
Znajomi Piotra Skórzyńskiego pytali, kto za tę śmierć odpowiada. Czy odpowiedź zmieni coś w III Rzeczpospolitej?
Nieuleczalnie chory na Polskę, szedł wyprostowany ciemną doliną i zła się nie uląkł - miał mało czasu, musiał dać świadectwo.
Dziennik Polski, Kraków.
**********
Subskrybuj:
Posty (Atom)