Podatek katastralny odnosi się do jakiejś hipotetycznej wartości, jakby
przedmiot miałby być sprzedany teraz, a przecież nie ma sprzedaży czegokolwiek
bez określenia czasu sprzedaży, bo jeśli ma to nastąpić w odległej przyszłości,
to należałoby od tej przyszłej wartości odjąć przyszłe płatności podatku
katastralnego i od uzyskanego wyniku obliczyć wartość PV, czyli obecną wartość
przyszłych przychodów.
Nie muszę chyba udowadniać, że inną wartość ma 1000 zł dziś, a inną np. za 40
lat. Łatwo mogłoby się okazać, że w przeliczeniu na dzisiejsze wartości te 1000
zł za 40 lat nie byłoby warte nawet 100 dzisiejszych złotych. O co chodzi w tej
manipulacji i rzekomym obiektywizmie podstawy do naliczenia tego podatku? Od
razu narzucają się dwa powody. Pierwszy to ten, że nieudolne rządy narobiły
długów, a teraz trzeba z czegoś te długi wraz z odsetkami (lichwą) spłacić.
Drugi powód ma źródło w bandytyzmie. Skoro osoba mało zarabiająca ma
atrakcyjną nieruchomość w centrum, nie chce się jej pozbyć za bezcen, to trzeba
ją do tego przymusić podatkiem katastralnym. Jeśli mało zarabiasz, to mieszkaj w
slumsach. Co kogo obchodzą twoje tytuły naukowe. Kiedyś łupiło się ludzi za
pomocą maczugi (lub innej broni), a teraz łupi się w białym kołnierzyku za
pomocą maczugi prawa.
W bieżącym artykule poruszę tabu polskiej polityki
- podatek katastralny. Na temat aktualnego stanu zaawansowania prac nad
wprowadzeniem tego podatku mamy więcej pytań, niż odpowiedzi. Ilekroć w mediach
pojawia się przeciek na ten temat, tylekroć zapada głęboka cisza. Ponoć Polska
zobowiązała się w traktacie akcesyjnym do UE, że wprowadzi ten podatek do 2012r.
Piszę "ponoć", bo nie mam czasu zajmować się lekturą tego dokumentu. Wszystkie
znaki na niebie i na ziemi wskazują jednakże, że trwają intensywne prace nad tym
podatkiem, ale są one najściślej strzeżoną tajemnicą, tabu. To wszystko nie
przeszkadza, by ten temat dogłębnie przeanalizować.
Celem bolszewickiej Rosji była tzw. "urawniłowka", czyli
wszyscy posiadają mniej więcej to samo i nikt poprzez pokolenia nie staje się
bogatszy. Kapitalizm również wytworzył mechanizm, który w pewnym stopniu spełnia
funkcję "urawniłowki", czyli tzw. podatek katastralny.
Podatek
katastralny zapobiega koncentracji kapitału, a mówiąc bardziej zrozumiale, czyni
obywateli biedakami we wszystkich pokoleniach, uniemożliwia ludziom bogacenie
się poprzez dorobek kolejnych pokoleń. Obywatelowi biedakowi władza może zawsze
coś obiecać przy okazji kolejnych wyborów, a obywatel zamożny może być nie
zainteresowany obietnicami władzy, a to już "skandal".
Podatek katastralny faktycznie ma służyć do spłaty długów rządu, a nie
społecznościom lokalnym. W opinii Ś.P.
dra Krzysztofa
Dzierżawskiego, nie da się znaleźć jakiejkolwiek dobrej strony podatku
katastralnego. Jest za to pełen wad. Można wręcz powiedzieć, że składa się
wyłącznie z wad, relacjonuje "PB" konkluzję eksperta Centrum im. Adama Smitha.
"Nie sądzę, aby ktokolwiek inny ucieszył się z podatku katastralnego, niż
wierzyciele Polski". Podatek ten jest planowany jako źródło nowych dochodów w
celu spłacania zaciąganych przez NBP i MF zobowiązań dłużnych np. wykupu
obligacji. Podatek katastralny jest podatkiem lokalnym, więc MF może sięgnąć doń
pośrednio, czyli zmniejszyć subwencje dla gmin, powiatów i województw, a
zrekompensować im starty nowym podatkiem.
Nie jest też prawdą, że podstawą naliczania tego podatku
jest
rynkowa wartość nieruchomości, bo np.
mieszkanie służące zaspokojeniu potrzeb
bytowych, w naszym klimacie, jeśli ma być sprzedane, to w to miejsce za te
pieniądze jest odkupywane inne. Poza tym, każdy towar ma określony moment jego
zbycia, a jaki jest moment zbycia 40-letniego
mieszkania w bloku, który wg założeń
konstrukcyjnych miał stać 60 lat, a właściciel chce go sprzedać za kolejne 40
lat? Jaka będzie cena takiego mieszkania za 40 lat? A co z płaconym w
międzyczasie podatkiem katastralnym? Podałem przypadek skrajny, ale podstawowe
pytanie dotyczy kwestii podstawowej: Czy mieszkanie nie przeznaczone do
sprzedaży jest towarem, czy tylko ewentualnie, kiedyś może nim być? Jaka kiedyś
będzie cena i czy należy od niej odjąć przyszłe podatki katastralne płacone w
międzyczasie? Jeśli ma być obliczona cena mieszkania, jako towaru sprzedanego w
przyszłości, to jaka jest jego obecna wartość (PV) i jakiego wskaźnika
dyskontowego użyć? Obiektywne odpowiedzi nie istnieją.
Podatek katastralny ma być niedokuczliwy dla obywateli.
Przypomnę podobne obietnice z okresu wprowadzania VAT, który rzekomo miały
płacić firmy. Skończyło się na tym, że VAT został wliczony w cenę finalnego
produktu, za który płacimy my konsumenci.
Przedstawię
parę fragmentów z długiego artykułu (
http://zaprasza.net/a.php?PHPSESSID=lhssalesty&article_id=30738&PHPSESSID=lhssalesty).
Artykuł jest oparty na jednej z wersji projektu w sprawie katastru, czyli stawka
1% (ja z kolei spotkałem się ze stawką 2%). To wszystko na razie projekty, ale
UE chce, by taki podatek w Polsce wprowadzić do 2012r., a tak przynajmniej
kiedyś czytałem.
Ceny mieszkań w Berlinie, Wiedniu i Lizbonie niższe, niż w
Warszawie. Tak więc droższe nieruchomości w Polsce, obłożone identyczną
stawką podatku katastralnego, jak na Zachodzie sprawią, że zapłacony podatek w
odniesieniu do polskich zarobków będzie wielokrotnie wyższy (jako % zarobków).
Wielu Polaków w ten sposób będzie wygnanych ze swych domostw w Polsce, a w
szczególności z tych bardziej atrakcyjnych, bądź położonych w bardziej
atrakcyjnej okolicy. "Zarabiasz mało, to mieszkaj w dzielnicy slumsów" –
faktyczny skutek proponowanego podatku.
Przykład: emerytka na warszawskiej Białołęce ma dom z 1000-metrową działką.
Nieruchomość jest położona przy trasie dojazdowej do Warszawy. Jedynym dochodem
starszej pani jest
emerytura w wysokości 1000 zł. Cena rynkowa
działki to przynajmniej 700 zł/mkw., dom o powierzchni 120 mkw. wart jest ok.
200 tys. zł. Za podatek katastralny emerytka musiałaby płacić 9 tys. zł rocznie!
Pani Elżbieta mieszka w tym domu od 60 lat. Według prognoz UE przyszła
przeciętna realna emerytura w Polsce spadnie aż o 44% w stosunku do dzisiejszych
(obecnie przeciętnie jest to 1500 zł). Pod linkiem jest o spadku przeciętnej
emerytury o 44%, co w połączeniu z podatkiem katastralnym oznacza błyskawiczną
eksterminację Polaków, a dla wymienionej w przykładzie emerytki oznacza to
eksmisję do slumsów.
Kolejny przykład (przy 1 proc. podatku bez żadnych ulg): 35-metrowe
mieszkanie warte 250 tys. zł w
Krakowie. W tym wypadku trzeba by zapłacić 2 500 zł. A
według obecnych stawek? 19,6 zł. (stawka za 1 mkw. w Krakowie to 0,56 zł). Jak
widać, nawet właściciele małych mieszkań mogą dużo stracić. Gdyby wprowadzono
podatek katastralny, Skarb Państwa by się "obłowił", a 80 proc. Polaków nie
byłoby stać na jego zapłacenie. Nagle okazałoby się, że mamy w Polsce bardzo
dużo bezdomnych. Tak więc 80% obywateli może potencjalnie zostać bezdomnymi.
Czy my Polacy jesteśmy bezbronni wobec perspektywy podatku katastralnego?
Przed wyborami należy spytać partie i polityków o ich stanowisko w sprawie tego
podatku. Do tego należy wyeliminować partie, które wprost łamią swe obietnice
wyborcze. Dla przykładu PO w wyborach z 2007r. obiecało, że "będzie
dziedziczenie OFE oraz tzw. emerytury małżeńskie". Następnie, wkrótce po
wyborach do Sejmu trafił projekt ustawy sprzeczny z tą obietnicą, który
następnie został uchwalony 21.11.2008r. Obietnice takiej partii mogą być równie
niewiarygodne, więc nie ma co ryzykować.