WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
czwartek, 9 października 2008
LEGIA.
Legia Cudzoziemska
Francuska Legia Cudzoziemska, powołana do życia dekretem króla Ludwika Filipa z 8 marca 1831 roku, jest najstarszą z nowożytnych i największą najemną armią świata. Niegdyś 50-tysięczna, obecnie liczy niewiele ponad 9 tysięcy legionistów, podoficerów i oficerów. Szczyci się tym, że składa się z samych ochotników. Jej regimenty stacjonują w wielu zapalnych punktach globu. Stoją na straży francuskich tajemnic poligonu atomowego na Atolu Mururoa, strzegą kosmodromu Arian w sercu dżungli Gujany Francuskiej, patrolują pustynne obszary Dżibuti, Afryki Centralnej i Czadu, rozbijając szlaki przerzutowe broni, która płynie nieprzerwanie do Libii od początku panowania pułkownika Kadafiego. Dzisiejsza Legia Cudzoziemska, zwana również francuskim pitbullem, to spadochroniarze, czołgiści, piechota zmotoryzowana, saperzy i płetwonurkowie.
***
"Wielki Murzyn drze się na nas jak opętany. Wbity w oliwkowy mundur z zielono - czerwonymi epoletami, okulbaczony białym kepi i obwieszony medalami jak ruski generał, wygląda jak kara za moje grzechy. Do cholery, przecież nie wiem o co mu chodzi, nie znam wystarczająco dobrze francuskiego. Silnym pchnięciem ustawia mnie w szeregu czekających pod murem ochotników. Kopniakiem rozsypuje zawartość mojego plecaka. Bez pozwolenia wychodzę z szeregu i staram się oficjalnie, przy użyciu kilku fucków, zaprotestować po angielsku, gdy nagle coś nadlatuje z zawrotną prędkością i grzmoci mnie w twarz. Gdy oprzytomniałem, poczułem w ustach słodki smak krwi, usłyszałem śmiech i wesołe powitanie: Bienvenue dans la Legion Etrangere, con! (Witamy w Legii Cudzoziemskiej, głąbie!)".
***
"Przyszliście tu po to, by zginąć - a ja jestem tu po to, aby wysłać was tam, gdzie możecie zginąć" - tymi oto słowami witał niegdyś w Sidi-bel-Abbes w Algierii nowo przybyłych rekrutów słynny generał Rollet, uważany za ojca nowoczesnej Francuskiej Legii Cudzoziemskiej. A przybywali tu ludzie z całej Europy: nędzarze, typy spod ciemnej gwiazdy, poszukiwacze mocnych wrażeń. W początkach formowania batalionów łączono legionistów w kompanie narodowościowe. Polacy z Polakami, Prusacy z Prusakami, Belgowie z... itd. Jednak szybko zrezygnowano z tej koncepcji, gdyż często dochodziło do krwawych konfliktów pomiędzy zwaśnionymi nacjami. Po jednej z pijatyk w koszarach doszło do regularnej bitwy Helwetów z Prusakami. Po tym zajściu wymieszano legionistów pomiędzy sobą, wprowadzono surowe kary za burdy (z cielesnymi włącznie), a obowiązującym wszystkich językiem stał się język francuski. I tak zostało do dzisiaj.
***
Podnoszenie morale żołnierzy zawsze było ambicją "góry". "Nasze tradycje i lojalność są twoją siłą" - te słowa wpajane są legionistom przy każdej okazji. "- Stary, te wszystkie brednie o braterstwie, wierności, lojalności, wspólnej rodzinie... to bzdury! Tutaj, w Kodeksie Honorowym Legionisty masz napisane hasła o braterstwie i posłuszeństwie. Na pamięć każą to młodym wykuć, żeby nawet przez sen o tym myśleli, a tak naprawdę to regulamin działa tylko w jedną stronę. W dół tylko działa! - wspomina Krzysiek z Gryfina, kapral 2. Regimentu Spadochroniarzy Cudzoziemskich. - Sierżant może cię z gównem zmieszać, bo skurwiel szybko zapomniał, jak sam dostawał w dupę. O oficerach nie wspomnę. Zwykłego żołnierza mają za nic".
***
Tradycja ostatnich prawdziwych wojowników, oparta na teutońskim micie super mężczyzny i historii rzymskich legionów, odgrywa ważną rolę w życiu legionistów. Symbole regimentów, relikwie, skrwawione sztandary, barwy, nazwiska poległych kute złotymi literami w marmurze, pieśni, toasty, wspólne posiłki, niczym w starej dobrej rodzinie mają spajać tych, którzy być może już niebawem złożą swe życie w obronie niezrozumiałych i obcych im politycznie ideałów Francji. Najświętszą relikwią legionistów jest drewniana proteza dłoni kapitana Danjou poległego 30 kwietnia 1863 roku w obronie meksykańskiej hacjendy Camerone. Przez szesnaście godzin 62 legionistów odpierało ataki 2000 kawalerzystów. Nie skorzystali z ponawianej propozycji poddania się. Po zakończeniu bitwy przy życiu pozostało tylko czterech, którym pozwolono zabrać ciała swoich poległych kolegów. Dzień ten został uznany oficjalnym świętem Legii Cudzoziemskiej.
***
"Unitarka"
W 4. Regimencie Cudzoziemskim, w malowniczo położonej miejscowości Castelnaudary, szkolenie rekruta (u nas zwane unitarka) trwa 16 tygodni. Nowoczesny, doskonale wyposażony ośrodek szkoleniowo-treningowy na ponad cztery miesiące staje się twardą szkołą życia dla adeptów najemniczego rzemiosła. Przez pierwszy miesiąc "engage volontaire" (nowo zaangażowani) nie noszą białego kepi i nie mają prawa nazywać siebie legionistami. Przebywają na odizolowanej od świata farmie, zagubionej gdzieś w Czarnych Górach, gdzie poznają tajniki wojennego życia. Uczą się podstaw języka francuskiego, taktyki walki, sposobów przetrwania i - co najistotniejsze - współżycia w wielonarodowej grupie. Instruktorzy przywiązują dużą wagę do sprawności i wytrzymałości psycho - fizycznej rekrutów. Długodystansowe biegi terenowe, brak snu, ciągły stres, ograniczone racje żywnościowe, walka wręcz i wielodobowe marsze w pełnym rynsztunku bojowym są stałymi elementami treningu. Po miesiącu morderczego szkolenia rekruci mogą po raz pierwszy założyć wymarzone białe kepi - symbol wielkiej rodziny międzynarodowych wojowników.
"Z psiej miski"
"- Najgorsze na farmie były ciągły głód i przenikliwe zimno. Kiedy widziałem, jak naszym jedzeniem karmiono pilnujące nas psy, czułem fizyczny ból. Nocą, podczas warty, wybierałem im resztki z misek. A kradzież resztek kaprale karali biciem. Kurwa, jak ja wtedy nienawidziłem tych bydlaków! - wspomina Piotr, były spadochroniarz, uczestnik walk w Somalii. - Pewnego razu nasz popieprzony szef zarządził w środku nocy alarm przeciwpożarowy. Lał deszcz i było zimno jak diabli. Kazali nam wynieść wszystko na dziedziniec i poustawiać tak, jak w salach. Łóżka, materace, taborety. W szafkach rzeczy miały być poukładane "carre" - w kostkę 30 na 30 centymetrów. Lało coraz bardziej, a my w samych gaciach. Było mi tak zimno, że nie mogłem normalnie ustać - Piotr bierze głęboki wdech. - Co dalej? Przyszedł szef, nawet nie spojrzał na oddział i kazał wszystko wnieść do środka. Rozpłakałem się, do kurwy nędzy, jak dziecko!" Czteromiesięczny kurs rekrucki kończy się przydziałem do regimentu bojowego. Dziesięciu najlepszych trafia do elitarnego, owianego sławą "Top Gun" Armee Francaise - 2. Regimentu Spadochroniarzy Cudzoziemskich, stacjonującego w Calvi na Korsyce, lub do szkoły podoficerskiej działającej przy 4. Regimencie.
***
Krwawe walki o utrzymanie panowania Francji nad Saharą miała zakończyć decyzja gen. de Gaulle'a o wycofaniu wojsk kolonialnych z Algierii. Jednak grupa oficerów z Tajnej Organizacji Wojskowej - OAS - sprzeciwiła się tej decyzji. Zbuntowały się również cudzoziemskie bataliony spadochronowe, które nie miały dokąd wracać. "- Białe kepi to dla nas relikwia, której nikomu skalać nie wolno i za którą jesteśmy gotowi oddać życie - mówi Darek, sierżant 1. Regimentu Kawalerii Cudzoziemskiej. Baretki na mundurze świadczą o przebytym bojowym szlaku. - Generał de Gaulle to świnia i zdrajca, tak jak wszyscy politycy. Pozwolili żółtkom wymordować chłopców w Indochinach, spieprzyli sprawę Kanału Sueskiego, a potem oddali Algierię. Ja nie służę Francji - służę Legii i moim towarzyszom broni, a ciągły trening i poświęcenie w boju jest moim obowiązkiem. Jestem w Legii od dziesięciu lat i nie mam zamiaru tego stanu zmieniać. Brałem udział w wojnie przeciw Saddamowi, byłem ranny w Somalii, osłaniałem politycznych handlarzy w Sarajewie i ganiałem za czarnymi w Rwandzie. Jeszcze piątka do odwojowania i emeryturka. Do Polski? Moją ojczyzną jest Legia!"
***
"Spójrz na świat inaczej..." - plakaty propagandowe rozwieszone na dworcach kolejowych zachęcają do wstępowania w szeregi Legii. Przygoda, pieniądze, awantura i podróże - to najczęściej podawane przez ochotników powody zaciągu. Dla Rumunów i Rosjan to niepowtarzalna szansa zarobienia dużej, jak na ich warunki, gotówki. Dla Anglika wojaczka to sposób na życie. Polacy to ewenement i prawdziwy paradoks. Najczęściej w białych kepi można spotkać tych, którzy uciekają przed... służbą wojskową w kraju, pragną przeżyć wojenną przygodę, szukają schronienia przed prawem, lub łakną męskiej, mocnej przyjaźni.
***
Do Legii może zaciągnąć się każdy zdrowy mężczyzna w wieku 18-40 lat. Bez względu na kolor skóry, wyznanie, narodowość i poglądy polityczne. Przez sito wstępnej selekcji przeciskają się drobni złodzieje i chuligani. Legia przymyka na to oczy. Natychmiast po przekroczeniu bramy punktu werbunkowego dane rekrutów wraz z odciskami ich palców trafiają do centralnego komputera Interpolu i są weryfikowane z listami poszukiwanych. Bez szans są ci, którzy chcą uniknąć kary za przestępstwa kryminalne lub poszukiwani są listami gończymi. Przed bramą 1. Regimentu Cudzoziemskiego 24 godziny na dobę czuwa policyjny patrol uzbrojonych "kominiarzy", czekając na sygnał o ujawnieniu poszukiwanego przestępcy.
Francuska Legia Cudzoziemska, powołana do życia dekretem króla Ludwika Filipa z 8 marca 1831 roku, jest najstarszą z nowożytnych i największą najemną armią świata. Niegdyś 50-tysięczna, obecnie liczy niewiele ponad 9 tysięcy legionistów, podoficerów i oficerów. Szczyci się tym, że składa się z samych ochotników. Jej regimenty stacjonują w wielu zapalnych punktach globu. Stoją na straży francuskich tajemnic poligonu atomowego na Atolu Mururoa, strzegą kosmodromu Arian w sercu dżungli Gujany Francuskiej, patrolują pustynne obszary Dżibuti, Afryki Centralnej i Czadu, rozbijając szlaki przerzutowe broni, która płynie nieprzerwanie do Libii od początku panowania pułkownika Kadafiego. Dzisiejsza Legia Cudzoziemska, zwana również francuskim pitbullem, to spadochroniarze, czołgiści, piechota zmotoryzowana, saperzy i płetwonurkowie.
***
"Wielki Murzyn drze się na nas jak opętany. Wbity w oliwkowy mundur z zielono - czerwonymi epoletami, okulbaczony białym kepi i obwieszony medalami jak ruski generał, wygląda jak kara za moje grzechy. Do cholery, przecież nie wiem o co mu chodzi, nie znam wystarczająco dobrze francuskiego. Silnym pchnięciem ustawia mnie w szeregu czekających pod murem ochotników. Kopniakiem rozsypuje zawartość mojego plecaka. Bez pozwolenia wychodzę z szeregu i staram się oficjalnie, przy użyciu kilku fucków, zaprotestować po angielsku, gdy nagle coś nadlatuje z zawrotną prędkością i grzmoci mnie w twarz. Gdy oprzytomniałem, poczułem w ustach słodki smak krwi, usłyszałem śmiech i wesołe powitanie: Bienvenue dans la Legion Etrangere, con! (Witamy w Legii Cudzoziemskiej, głąbie!)".
***
"Przyszliście tu po to, by zginąć - a ja jestem tu po to, aby wysłać was tam, gdzie możecie zginąć" - tymi oto słowami witał niegdyś w Sidi-bel-Abbes w Algierii nowo przybyłych rekrutów słynny generał Rollet, uważany za ojca nowoczesnej Francuskiej Legii Cudzoziemskiej. A przybywali tu ludzie z całej Europy: nędzarze, typy spod ciemnej gwiazdy, poszukiwacze mocnych wrażeń. W początkach formowania batalionów łączono legionistów w kompanie narodowościowe. Polacy z Polakami, Prusacy z Prusakami, Belgowie z... itd. Jednak szybko zrezygnowano z tej koncepcji, gdyż często dochodziło do krwawych konfliktów pomiędzy zwaśnionymi nacjami. Po jednej z pijatyk w koszarach doszło do regularnej bitwy Helwetów z Prusakami. Po tym zajściu wymieszano legionistów pomiędzy sobą, wprowadzono surowe kary za burdy (z cielesnymi włącznie), a obowiązującym wszystkich językiem stał się język francuski. I tak zostało do dzisiaj.
***
Podnoszenie morale żołnierzy zawsze było ambicją "góry". "Nasze tradycje i lojalność są twoją siłą" - te słowa wpajane są legionistom przy każdej okazji. "- Stary, te wszystkie brednie o braterstwie, wierności, lojalności, wspólnej rodzinie... to bzdury! Tutaj, w Kodeksie Honorowym Legionisty masz napisane hasła o braterstwie i posłuszeństwie. Na pamięć każą to młodym wykuć, żeby nawet przez sen o tym myśleli, a tak naprawdę to regulamin działa tylko w jedną stronę. W dół tylko działa! - wspomina Krzysiek z Gryfina, kapral 2. Regimentu Spadochroniarzy Cudzoziemskich. - Sierżant może cię z gównem zmieszać, bo skurwiel szybko zapomniał, jak sam dostawał w dupę. O oficerach nie wspomnę. Zwykłego żołnierza mają za nic".
***
Tradycja ostatnich prawdziwych wojowników, oparta na teutońskim micie super mężczyzny i historii rzymskich legionów, odgrywa ważną rolę w życiu legionistów. Symbole regimentów, relikwie, skrwawione sztandary, barwy, nazwiska poległych kute złotymi literami w marmurze, pieśni, toasty, wspólne posiłki, niczym w starej dobrej rodzinie mają spajać tych, którzy być może już niebawem złożą swe życie w obronie niezrozumiałych i obcych im politycznie ideałów Francji. Najświętszą relikwią legionistów jest drewniana proteza dłoni kapitana Danjou poległego 30 kwietnia 1863 roku w obronie meksykańskiej hacjendy Camerone. Przez szesnaście godzin 62 legionistów odpierało ataki 2000 kawalerzystów. Nie skorzystali z ponawianej propozycji poddania się. Po zakończeniu bitwy przy życiu pozostało tylko czterech, którym pozwolono zabrać ciała swoich poległych kolegów. Dzień ten został uznany oficjalnym świętem Legii Cudzoziemskiej.
***
"Unitarka"
W 4. Regimencie Cudzoziemskim, w malowniczo położonej miejscowości Castelnaudary, szkolenie rekruta (u nas zwane unitarka) trwa 16 tygodni. Nowoczesny, doskonale wyposażony ośrodek szkoleniowo-treningowy na ponad cztery miesiące staje się twardą szkołą życia dla adeptów najemniczego rzemiosła. Przez pierwszy miesiąc "engage volontaire" (nowo zaangażowani) nie noszą białego kepi i nie mają prawa nazywać siebie legionistami. Przebywają na odizolowanej od świata farmie, zagubionej gdzieś w Czarnych Górach, gdzie poznają tajniki wojennego życia. Uczą się podstaw języka francuskiego, taktyki walki, sposobów przetrwania i - co najistotniejsze - współżycia w wielonarodowej grupie. Instruktorzy przywiązują dużą wagę do sprawności i wytrzymałości psycho - fizycznej rekrutów. Długodystansowe biegi terenowe, brak snu, ciągły stres, ograniczone racje żywnościowe, walka wręcz i wielodobowe marsze w pełnym rynsztunku bojowym są stałymi elementami treningu. Po miesiącu morderczego szkolenia rekruci mogą po raz pierwszy założyć wymarzone białe kepi - symbol wielkiej rodziny międzynarodowych wojowników.
"Z psiej miski"
"- Najgorsze na farmie były ciągły głód i przenikliwe zimno. Kiedy widziałem, jak naszym jedzeniem karmiono pilnujące nas psy, czułem fizyczny ból. Nocą, podczas warty, wybierałem im resztki z misek. A kradzież resztek kaprale karali biciem. Kurwa, jak ja wtedy nienawidziłem tych bydlaków! - wspomina Piotr, były spadochroniarz, uczestnik walk w Somalii. - Pewnego razu nasz popieprzony szef zarządził w środku nocy alarm przeciwpożarowy. Lał deszcz i było zimno jak diabli. Kazali nam wynieść wszystko na dziedziniec i poustawiać tak, jak w salach. Łóżka, materace, taborety. W szafkach rzeczy miały być poukładane "carre" - w kostkę 30 na 30 centymetrów. Lało coraz bardziej, a my w samych gaciach. Było mi tak zimno, że nie mogłem normalnie ustać - Piotr bierze głęboki wdech. - Co dalej? Przyszedł szef, nawet nie spojrzał na oddział i kazał wszystko wnieść do środka. Rozpłakałem się, do kurwy nędzy, jak dziecko!" Czteromiesięczny kurs rekrucki kończy się przydziałem do regimentu bojowego. Dziesięciu najlepszych trafia do elitarnego, owianego sławą "Top Gun" Armee Francaise - 2. Regimentu Spadochroniarzy Cudzoziemskich, stacjonującego w Calvi na Korsyce, lub do szkoły podoficerskiej działającej przy 4. Regimencie.
***
Krwawe walki o utrzymanie panowania Francji nad Saharą miała zakończyć decyzja gen. de Gaulle'a o wycofaniu wojsk kolonialnych z Algierii. Jednak grupa oficerów z Tajnej Organizacji Wojskowej - OAS - sprzeciwiła się tej decyzji. Zbuntowały się również cudzoziemskie bataliony spadochronowe, które nie miały dokąd wracać. "- Białe kepi to dla nas relikwia, której nikomu skalać nie wolno i za którą jesteśmy gotowi oddać życie - mówi Darek, sierżant 1. Regimentu Kawalerii Cudzoziemskiej. Baretki na mundurze świadczą o przebytym bojowym szlaku. - Generał de Gaulle to świnia i zdrajca, tak jak wszyscy politycy. Pozwolili żółtkom wymordować chłopców w Indochinach, spieprzyli sprawę Kanału Sueskiego, a potem oddali Algierię. Ja nie służę Francji - służę Legii i moim towarzyszom broni, a ciągły trening i poświęcenie w boju jest moim obowiązkiem. Jestem w Legii od dziesięciu lat i nie mam zamiaru tego stanu zmieniać. Brałem udział w wojnie przeciw Saddamowi, byłem ranny w Somalii, osłaniałem politycznych handlarzy w Sarajewie i ganiałem za czarnymi w Rwandzie. Jeszcze piątka do odwojowania i emeryturka. Do Polski? Moją ojczyzną jest Legia!"
***
"Spójrz na świat inaczej..." - plakaty propagandowe rozwieszone na dworcach kolejowych zachęcają do wstępowania w szeregi Legii. Przygoda, pieniądze, awantura i podróże - to najczęściej podawane przez ochotników powody zaciągu. Dla Rumunów i Rosjan to niepowtarzalna szansa zarobienia dużej, jak na ich warunki, gotówki. Dla Anglika wojaczka to sposób na życie. Polacy to ewenement i prawdziwy paradoks. Najczęściej w białych kepi można spotkać tych, którzy uciekają przed... służbą wojskową w kraju, pragną przeżyć wojenną przygodę, szukają schronienia przed prawem, lub łakną męskiej, mocnej przyjaźni.
***
Do Legii może zaciągnąć się każdy zdrowy mężczyzna w wieku 18-40 lat. Bez względu na kolor skóry, wyznanie, narodowość i poglądy polityczne. Przez sito wstępnej selekcji przeciskają się drobni złodzieje i chuligani. Legia przymyka na to oczy. Natychmiast po przekroczeniu bramy punktu werbunkowego dane rekrutów wraz z odciskami ich palców trafiają do centralnego komputera Interpolu i są weryfikowane z listami poszukiwanych. Bez szans są ci, którzy chcą uniknąć kary za przestępstwa kryminalne lub poszukiwani są listami gończymi. Przed bramą 1. Regimentu Cudzoziemskiego 24 godziny na dobę czuwa policyjny patrol uzbrojonych "kominiarzy", czekając na sygnał o ujawnieniu poszukiwanego przestępcy.
***
Dzisiejsza Legia przekształca się zgodnie z nowoczesną doktryną "Armee 2000". Od pewnego czasu pozbywa się tzw. niesubordynowanego elementu. Coraz rzadziej słyszy się o szalonych wyczynach, ucieczkach czy pijackich eskapadach szukających mocnych wrażeń awanturników spod znaku białego kepi. Legia zmienia się i dlatego coraz mniej w jej szeregach ludzi zaciągających się dla przygody, a coraz więcej młodych mężczyzn chcących robić karierę w nowoczesnej armii lub widzących szansę na inne, być może lepsze i dostatniejsze życie. Prawdziwi profesjonaliści. A Legia, jak każda dobra matka, dba o swoich najwierniejszych synów. Po odsłużeniu piętnastu lat mogą przejść na emeryturę. Ci, którzy nie mają gdzie się podziać, znajdują swoje miejsce w Domu Spokojnej Starości Legionistów w Pouloubie. W malowniczo położonym wśród winnic pałacu bohaterowie trójkolorowego sztandaru mogą w spokoju doczekać końca swych dni.
"Z zimną krwią"
"Oni nigdy się nie skarżą, że czas umierać. Nie czekają na nich żniwa, domy, płaczące matki czy rodzące żony. Walczą bez emocji i nienawiści do wroga. Nie mają uprzedzeń politycznych i nie walczą za sprawę ani w obronie swojego domu, co czyni z nich doskonałe narzędzia walki w rękach ich dowódców. Walczą za pieniądze, ale nie dla nich samych, walczą dla swoich przyjaciół, w imię wspólnego losu i dla przygody. Walczą, bo kochają ciągłe ryzyko, które podnosząc poziom adrenaliny, pozwala im czuć się najlepszymi z najlepszych żołnierzy świata. To poczucie bycia wojenną elitą. Żaden dowódca nie mógłby marzyć o lepszym materiale na żołnierza" - tak w wywiadzie dla CNN i AFP po zakończeniu działań wojennych w Kuwejcie i Iraku powiedział o legionistach gen. Schwarzkopf, głównodowodzący operacją "Pustynna Burza". Chyba miał rację.
NASI W LEGII
Polacy to procentowo najliczniejsza po Francuzach grupa najemnych żołnierzy, zwanych również beret verte (od noszonych zielonych beretów przysługujących tylko bojowej elicie). Nie są lubiani przez francuskich przełożonych,jednak ceni się ich za wyniki osiągane w sporcie i niezmienny zapał do wszelkich bojowych akcji. Niechęć oficerów (odwzajemniona!) wynika z obaw przed alkoholową niesubordynacją i słowiańską pijacką fantazją. Ostatnio ten wizerunek znacznie się poprawił, jednak do dziś opowiada się o licznych wyczynach niektórych naszych ziomków.To byli twardzi faceci, których nie sposób było złamać. Nienawidzili oficerów, a kadra nienawidziła ich. Bali się ich jak zarazy.
----------------------------
Źródło:
Artykuł z własnych notatek na podstawie informacji z prasy.
"Z zimną krwią"
"Oni nigdy się nie skarżą, że czas umierać. Nie czekają na nich żniwa, domy, płaczące matki czy rodzące żony. Walczą bez emocji i nienawiści do wroga. Nie mają uprzedzeń politycznych i nie walczą za sprawę ani w obronie swojego domu, co czyni z nich doskonałe narzędzia walki w rękach ich dowódców. Walczą za pieniądze, ale nie dla nich samych, walczą dla swoich przyjaciół, w imię wspólnego losu i dla przygody. Walczą, bo kochają ciągłe ryzyko, które podnosząc poziom adrenaliny, pozwala im czuć się najlepszymi z najlepszych żołnierzy świata. To poczucie bycia wojenną elitą. Żaden dowódca nie mógłby marzyć o lepszym materiale na żołnierza" - tak w wywiadzie dla CNN i AFP po zakończeniu działań wojennych w Kuwejcie i Iraku powiedział o legionistach gen. Schwarzkopf, głównodowodzący operacją "Pustynna Burza". Chyba miał rację.
NASI W LEGII
Polacy to procentowo najliczniejsza po Francuzach grupa najemnych żołnierzy, zwanych również beret verte (od noszonych zielonych beretów przysługujących tylko bojowej elicie). Nie są lubiani przez francuskich przełożonych,jednak ceni się ich za wyniki osiągane w sporcie i niezmienny zapał do wszelkich bojowych akcji. Niechęć oficerów (odwzajemniona!) wynika z obaw przed alkoholową niesubordynacją i słowiańską pijacką fantazją. Ostatnio ten wizerunek znacznie się poprawił, jednak do dziś opowiada się o licznych wyczynach niektórych naszych ziomków.To byli twardzi faceci, których nie sposób było złamać. Nienawidzili oficerów, a kadra nienawidziła ich. Bali się ich jak zarazy.
----------------------------
Źródło:
Artykuł z własnych notatek na podstawie informacji z prasy.
wtorek, 7 października 2008
... cysterny Soviet Army *)
'NKVD', 1936. ... ( )
1. Ks. Michał Sopoćko.
Wśród legend naszego seminarium wymienię księdza Michała, spowiednika siostry Faustyny. Jego proces beatyfikacji rozpoczął się na stulecie urodzin w 1988 roku. Nasi profesorowie Paprocki i Pankiewicz byli obecni przy ekshumacji zwlok. To był temat wielu kleryckich rozmów. Slyszałem kiedys, ze nasi klerycy napisali 20 prac magisterskich dotyczących życia i prac księdza Michała.
Pisali o księdzu Michale również Profesorowie. Są liczne artykuly ks. prof. Strzeleckiego, który był jego studentem. Kleryk Stankiewicz zwany "dziadkiem" często pomagał dawnemu Rektorowi, którego zastalo nasze pokolenie jako starca - ojcu Paszkiewiczowi, przy zbieraniu wspomnień o księdzu Michale. Tuż przed jego śmiercia wyszła broszurka. Podobną książeczkę wydał ksiądz prof. Ciereszko nasz ojciec duchowny i opiekun seminarium naukowego apologetów, które przejął po ks. Pankiewiczu.
Ks. Pankiewicz wspominał jak wśród zajęć fizycznych wprowadzil "treningi z pałkami". Ks. Lewicki kontynuowal tradycje wykładów z rosyjskiego, które rozpoczął ks. Michał. Ponoć troszeczkę seplenil. Żyl sobie skromnie na ulicy Poleskiej, pisząc broszurki o Bożym Miłosierdziu.
Sporo kolegów podśmiewało się z jego mozolnej pracy. Dzis jednak szyderców nie ma. Dwie sprawy przypisuje się Słudze Bożeu. Ocalenie w 1988 roku od broni chemicznej, jaką z NRD na Białoruś tranzytem przez Białystok wywoziła w cysternach Czerwona Armia. Siedem wagonow się wykoleiło, naprzeciw domku ojca Michala. Mogło zginąć pół miliona ludzi w promieniu 50 km. Ocalelismy wszyscy.
Druga, o ktorej wiem z opowiesci - to temat związany z naszym Seminarium. Nie wiodło się pewnemu klerykowi w nauce i po którymś z egzaminow podjął probę samobójczą. Karetka zabrala go do szpitala i pierwszy werdykt był, że nie żyje. Klerycy ponoć prosili wstawiennictwa ojca Michała na wieczornej adoracji. Wkrótce potem "zmarły" się ocknął. Do seminarium nie wrócił, ale ponoć ma się dobrze.
1. Ks. Michał Sopoćko.
Wśród legend naszego seminarium wymienię księdza Michała, spowiednika siostry Faustyny. Jego proces beatyfikacji rozpoczął się na stulecie urodzin w 1988 roku. Nasi profesorowie Paprocki i Pankiewicz byli obecni przy ekshumacji zwlok. To był temat wielu kleryckich rozmów. Slyszałem kiedys, ze nasi klerycy napisali 20 prac magisterskich dotyczących życia i prac księdza Michała.
Pisali o księdzu Michale również Profesorowie. Są liczne artykuly ks. prof. Strzeleckiego, który był jego studentem. Kleryk Stankiewicz zwany "dziadkiem" często pomagał dawnemu Rektorowi, którego zastalo nasze pokolenie jako starca - ojcu Paszkiewiczowi, przy zbieraniu wspomnień o księdzu Michale. Tuż przed jego śmiercia wyszła broszurka. Podobną książeczkę wydał ksiądz prof. Ciereszko nasz ojciec duchowny i opiekun seminarium naukowego apologetów, które przejął po ks. Pankiewiczu.
Ks. Pankiewicz wspominał jak wśród zajęć fizycznych wprowadzil "treningi z pałkami". Ks. Lewicki kontynuowal tradycje wykładów z rosyjskiego, które rozpoczął ks. Michał. Ponoć troszeczkę seplenil. Żyl sobie skromnie na ulicy Poleskiej, pisząc broszurki o Bożym Miłosierdziu.
Sporo kolegów podśmiewało się z jego mozolnej pracy. Dzis jednak szyderców nie ma. Dwie sprawy przypisuje się Słudze Bożeu. Ocalenie w 1988 roku od broni chemicznej, jaką z NRD na Białoruś tranzytem przez Białystok wywoziła w cysternach Czerwona Armia. Siedem wagonow się wykoleiło, naprzeciw domku ojca Michala. Mogło zginąć pół miliona ludzi w promieniu 50 km. Ocalelismy wszyscy.
Druga, o ktorej wiem z opowiesci - to temat związany z naszym Seminarium. Nie wiodło się pewnemu klerykowi w nauce i po którymś z egzaminow podjął probę samobójczą. Karetka zabrala go do szpitala i pierwszy werdykt był, że nie żyje. Klerycy ponoć prosili wstawiennictwa ojca Michała na wieczornej adoracji. Wkrótce potem "zmarły" się ocknął. Do seminarium nie wrócił, ale ponoć ma się dobrze.
( ) ...
---------------------------------
Dziennik człowieka znikąd
Tomik I. HADES
Tomik I. HADES
Wspomnienia z Ojczyzny-Kujawy, Śląsk, Podlasie
Ojczyzna część I - rodzinna
Ojczyzna część II - szkolna
Ojczyzna część III - studencka
Ojczyzna część IV - kościelna
Alma Mater - I - profesura
Alma Mater - II - alumni
Moja mama karmelitka
Mój tata poeta
Moje rodzeństwo
Urodzeni w Kościele
Ojczyzna część I - rodzinna
Ojczyzna część II - szkolna
Ojczyzna część III - studencka
Ojczyzna część IV - kościelna
Alma Mater - I - profesura
Alma Mater - II - alumni
Moja mama karmelitka
Mój tata poeta
Moje rodzeństwo
Urodzeni w Kościele
***
Misjonarz, ks. Jarosław Wiśniewski, ze wspomnień, na portalu -
Subskrybuj:
Posty (Atom)