o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

czwartek, 13 maja 2010

1000 letnie Państwo * plucie na "suwerena"

MOTTO.
Lech Kaczyński był wielkim orędownikiem II Rzeczypospolitej. Nie ukrywał też fascynacji Józefem Piłsudskim. Teraz śmierć Prezydenta nabiera zaskakującego wymiaru. Odkrył go jeden z internautów.Od początku III Rzeczypospolitej, czyli wyborów 4 czerwca 1989 roku do tragicznej katastrofy prezydenckiego samolotu (10.04.2010) minęło dokładnie 7616 dni. Okazuje się, że ta tajemnicza liczba powtarza się jeszcze raz. 7616 dni to także okres od odzyskania przez Polskę niepodległości (11 listopada 1918 roku) do agresji Związku Radzieckiego 17 września 1939 roku..Za: eFakt.
maj 13, 2010 Loulou 1 Komentarz

Katastrofa smoleńska. Widziałem symulacje upadku samolotu z komentarzem jakiegoś ruskiego pilota. W symulacji pokazane było jak samolot idealnie ustawiony z wysuniętym podwoziem schodzi do lądowania… w lesie. Nagle piloci orientują się że to nie pas startowy lecz las i próbują poderwać maszynę, która w pewnym momencie była jedynie 2,5m od ziemi. Udało się podnieść samolot, lecz o katastrofie przesądziła gruba brzoza, którą Tupolew ściął lewym sprzydłem. Nastepnie samolot zapikował i dziobem przywalił niemal pionowo w ziemię rozlatując się na strzępy.
Jeśli maszyna leciała 2,5m od ziemii a udało się ją unieść tylko nieznacznie skoro uderzyła w pniaka (pokazywano to drzewo na zdjęciach) urywając skrzydło, jak mogła zapikować ryjem w ziemię niemal pionowo? Raczej sunęłaby po niej brzuchem, prawdaż? Skoro dobry pilot potrafi posadzić podobnej wielkości maszynę na rzece Hudson bez jednej ofiary śmiertelnej (czy tarcie na wodzie mniejsze jest?), to wyjebany pilot wojskowy Sojuszu Północnoatlantyckiego umiałby chyba w ostateczność jako-tako posadzić ten samolot w lesie? Czy Ferrari Zientarskiego po pocałunku z betonowym filarem przy 200km/h rozpadło się na strzępy? Czy drzewa w lesie amortyzują twardziej niż betonowy filar? A przecież śmiertelność w Ferrari wyniosła 50%! Jechali 100km/h wolniej, prawda, ale strefa zgniotu również była inna i zderzaka Łągiewki Ferrari chyba nie miało. Wyprostujcie, jeśli nadinterpretuję.

Katastrofa smoleńska odsłoniła w całej okazałości nicość IIIRP. Polska nie ma państwa i jeśli ktoś nie czytał bądź niedowierzał red.Pianie, naocznie może się o tym przekonać. Od kuchni obejrzeliśmy jak wyglądało przygotowanie wyjazdu i działania po katastrofie.
Żadnego planu awaryjnego, nieprzygotowane ani opcjonalne lotniska, ani kolumny BMWic, które powinny czekać na swojego prezydenta w 5 miejscach na wypadek, gdyby miał kaprys wylądować akurat tam a nie tu. Po jakiego grzyba co rusz jakaś kancelaria zamawia limuzyny w dziesiątkach, setkach sztuk, skoro prezydent w potrzebie nie ma nic w odwodzie? Kto do kurwy nędznej jeździ tymi brykami?!

Dwa samoloty Made in USSR – oto nasza flota powietrzna dla najważniejszych osób w państwie. Czy 20 lat od “upadku” komuny i 17 lat od wymarszu kałmuckiej sołdateski to zbyt krótki okres, aby zmienić maszyny na nieradzieckie? Nie zburzono Pałacu Stalina (zabytek kurwa, bumage zabytku ma!), nie zwymiotowano ruskiej agentury, nie zdelegalizowano partii komunistycznej zabierając cały majątek jawny i ukryty, nie zmieniono nawet samolotów…


Procedury. Jasne, doprecyzowane, przemyślane i aktualizowane zależnie od zmieniających się okoliczności procedury. Tak działa każda sprawna administracja, każda solidna służba publiczna. Tak działa zdrowe państwo! Czy mamy takie? Czy jakieś procedury przewidują zapakowanie zwierzchnika sił zbrojnych z całą swoją kancelarią, szefa BBNu oraz dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych do jednego samolotu, który leci do Rosji? Czy z procedur i dokumentacji oczywiście jawnej, obywatel IIIRP może po 10 minutach szperania na stronach z końcówką .gov dowiedzieć się kto odpowiada za logistykę tej wyprawy? Czy min.Klich ma coś do powiedzenia w tej sprawie? Czy min.Sikorski chciałby coś powiedzieć? A może prezes RM Donald Tusk chciałby w tej sprawie zabrać głos? Nie???
Biuro Ochrony Rządu. Słyszę, że nie odpowiadało za bezpieczeństwo prezydenta w Smoleńsku, nie opanowało lotniska przed przylotem, że to należało do gospodarza. Że co kurwa!?! Nie pamiętam co za debil to powiedział. Imbecyl najwyraźniej nie widział jak wygląda wizyta zagraniczna prezydenta USA bądź prezydenta/premiera Izraela. Secret Service/Mossad opanowuje teren w promieniu 10mil a do brzegu podpływa atomowy lotniskowiec z flotyllą osłaniającą. Ok, nie mamy lotniskowca, ale żeby kurwa prezydenta RP na wrogim terenie “ochraniał” OMON? Czy to jakiś żart jest czy kpina??
Ongiś przez rondo ONZ w Warszawie często przejeżdzała kolumna aut z VIPem na pokładzie, może wciąż tamtędy jeżdzą chłopcy, nie wiem. Wyglądało to tak: najpierw radiowóz na sygnale, policjanci przeganiający świecącymi lizakami auta z drogi, potem BMWica BOR, potem BMWica VIP, znów BMW BOR i na końcu drugi radiowóz. Ryk syren, dyskoteka, pokazówka jak w filmie o policjantach i złodziejach. U siebie szpan pełną gębą, w Smoleńsku “zabezpiecza gospodarz”.
Śledztwo. Czyste szyderstwo. Sobaki w TV i prasie zapewniają z kamiennymi twarzami, iż nie ma innej możliwości: muszą je prowadzić ruscy. Kiedy cywilny samolocik rozbije się na pokazach w Radomiu, śledztwo prowadzą ruscy. Kiedy rozbija się prezydencka maszyna pod Smoleńskiem – też. Taka karma?Niezupełnie. Dziennik Rzeczpospolita dotarł do umowy z początku lat 90tych, która również i taką ewentualność reguluje i okazuje się, że istniała możliwość powołania polsko-rosyjskiej komisji, dopuszczenia Polaków do całej ewidencji, protokołów, sekcji zwłok itd. Myślę jednak, że nikt z Ministerstwa Sprawiedliwość czy prokuratury wojskowej nawet nie zdawał sobie sprawy że taka możliwość jest! Pilnować wszystkiego? Może i coś kiedyś podpisano ale czy zapracowani urzędnicy mają po nocach przeczesywać archiwa dla sportu na wszelką ewentualność?! Nie wymagajmy zbyt wiele.Chyba że jakieś kurwy wiedziały i liczyły, że się nie wyda. Czy i takie coś mamy brać pod uwagę?

Klich. To jest fenomen. Trzeci garnitur Unii Demokratycznej w pełnej krasie. Taki typowy kur# inteligiencik made in PRL w nylonowych skarpetkach. Pan Bóg w chwilach wolnych od poważnych zajęć robił eksperymenty, zlał nicość z asekuranctwem i dyletanctwem, dodał kilka kropel podłości, dwa podmuchy powiedzenia “pokorne ciele…” i wyszedł Mu Klich, minister OBRONY NARODOWEJ… Typ oczywiście nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności. Takich ludzi odpowiedzialność nie obowiązuje.

Teraz strona duchowa. Po wypadku - min.Kopacz (kolejny egzemlarz) zapewniała, że teren jest tak przeszukany, że pała mięknie. Po kilku tygodniach okazało się, że na pobojowisku wala się nie tylko połowa aparatury samolotu ale i szczątki ciał, dokumenty, osobiste przedmioty. Na wieść o tym Bronisław Komorowski, Superintendent Polski, orzekł: it`s not a big deal.Nie dość, że doszło do tragedii, że dane nam było zobaczyć w superzoomie bylejakość państwa, że ruski wystrojony w odświętne gumiaki, stojąc w smoleńskim błocie z szyderczym uśmieszkiem, wyciąga do nas rękę “na zgodę”, to jeszcze Marszałek Sejmu i p.o. Prezydenta zdejmuje spodnie, wypina się nam w twarz i pierdzi.

Przez te wszystkie lata po `89 Michnik i szeroka gama michnikoidów zapewniali nas, że jojczenie prawicowych oszołomów to jedynie bicie piany. Nie ma zagrożeń o których mówią chorzy z nienawiści Macierewicze, Michalkiewicze i im podobni. Lustracja jest pieśnią przeszłości i nie ma wpływu na bieżącą sytuację, dekomunizacja to już zupełny anachronizm i zoologiczna nienawiść, patrzmy w przyszłość zamiast grzebać w przeszłości.
JAKIEJ KURWA PRZESZŁOŚCI!?! Przecież ruski przytulił nas w kilka dni!! Gdzie ta
jeb # świetlana przyszłość geopolityczna jest? Zwalił się samolot z elitą i generalicją a cały establishment jak mysz pod miotłą tak schowany, że Putin musiał Donka wyciągać za poły płaszcza i dla kurażu poklepywać po plecach! W kwietniu 2010 poczułem się jak w kronice filmowej z lat 50tych. Przeszłość, dobre sobie.

Wola polityczna. Musi się pojawić, by Polska stała się sprawnym państwem dumnych ludzi. Niebawem ruszymy z dziedzińca do lokali wyborczych. Pokażemy swój gniew.
++++++++++++++
http://www.wpisz24.pl/

środa, 12 maja 2010

Mąż Stanu , antyteza FDR

moja Simi Valley – Ronald Wilson Reagan (1911-2004)


Styczeń 2008 roku. Jadę na zachód „sto osiemnastką”. Szybko, aby zdążyć, by spędzić przynajmniej dwie godziny w miejscu, które od dawna chciałem odwiedzić. Kalifornijskie słońce chyli się ku zachodowi, trzeba opuścić osłonę przeciwsłoneczną. Szybciej, szybciej…

Zjazd z autostrady. Simi Valley, niepozorna mieścinka na północny zachód od Los Angeles, właściwie przedmieście molocha. Spokojny przejazd przez centrum, łagodny zakręt w prawo, potem lekko pod górę. Głos z nawigacji skrzeczy śmieszną polszczyzną: „za jedna mila skręć w prawo”.

***

O! To tu! Wąska dróżka ostro pod górę, z latarń zwieszają się proporce, na każdym portret kolejnego prezydenta, na rewersach następujące wersje „Stars and Stripes”. Parę zakrętów, wciąż ostro pod górę, niespotykane w Ameryce rondo, zjazd na parking. O tej porze już opustoszały, ledwie kilkanaście aut. Nieopodal niskie zabudowania w kolonialnym, hiszpańskim stylu. Szybki krok, bo czasu mało. Bramka, dziedziniec… i On, odlany z brązu, z nieodłącznym kapeluszem, uśmiechnięty. Kowboj.

Kasa, bilet. Kurtuazyjne pytanie recepcjonistki. Tak, przyjechałem z Polski - odpowiadam - gdyby nie On, prawdopodobnie nie mógłbym. Nieomalże truchtem wpadam do muzeum.

Pamiątki z dzieciństwa, młodości. Tampico, Ilinois. Mały pokoik nad sklepem. Jack, Nelle Reaganowie. Brat Neil, żartobliwie zwany „Moon”. Posada ratownika na kąpielisku nad Rock River w Dixon – 77 uratowanych istnień. Studia, Eureka College. Radio. Hollywood. Pierwsze filmy, wojna, początki działalności publicznej.

Walka z czerwoną zarazą pleniącą się w Hollywood, prezes Screen Actors Guild. „GE Theater”, potem słynne przemówienie wspierające kampanię Barry'ego Goldwatera. Gubernator Kalifornii. Sanacja stanowego budżetu. „Line item veto”, którego tak później było Mu brak gdy pracował w Gabinecie Owalnym. Kampania prezydencka. Beznadzieja Ameryki Cartera i nowa twarz. Twardziel z westernów. Sukces! Przy boku wierna Nancy, teraz Pierwsza Dama.

Strzały pod Hiltonem, szpital, półprzytomny mówi lekarzom „mam nadzieję, że jesteście Republikanami”. Nieprzeciętne poczucie humoru nie opuszcza Go nawet w dramatycznych okolicznościach.

Przemierzam muzeum. W pośpiechu, czas ucieka, z konieczności ciężko skupić się na poszczególnych eksponatach, szukam poloniców. Ściana na końcu dużego pomieszczenia – listy do Prezydenta ze zniewolonych krajów, w tym z Polski. Beznadzieja stanu wojennego, aresztowania, rodzinne tragedie – to wszystko w ich dramatycznej treści.

Zamazany już w pamięci, ale błyskawicznie odświeżony obraz – Gary Cooper, Solidarność, 4 czerwca. To ten plakat! Łza mimowolnie ścieka po policzku. Bez Pana by się to wszystko nie zdarzyło, Panie Prezydencie! Chwila zadumy, kolejne pomieszczenia, nagle wielka hala. Historia zimnej wojny na ścianach, wartownia przy murze berlińskim. Kukła enerdowca jak żywa.

Air Force One. Dumny 707 jakby wzbija się do kolejnego lotu. Na pokładzie Jego biurko. Sportowa kurtka na oparciu fotela, słoik ulubionych cukierków na blacie.

Gablota z odznaczeniami. W centralnym miejscu Order Orła Białego. Na ręce Nancy Reagan złożył go osobiście Prezydent Kaczyński. Wałęsa pewnie nie miał głowy ani czasu. Kwaśniewski też nie zaprzątał sobie tym myśli. Refleksja – panie Prezydencie, w takiej chwili jestem szczególnie dumny, że na Pana głosowałem.

Replika Gabinetu Owalnego, potem kolejne gabloty, tysiące przedmiotów przesłanych z całego świata. Zauważam piłkę futbolową ręcznie zdobioną herbem Wisły Kraków. Z wyrazami wdzięczności od mieszkańca ul. Bronowickiej. Wreszcie ostatni przystanek – prezydencka mównica z monitorem, na którym wyświetlane są fragmenty przemówień. „Mister Gorbachev, tear down this wall!”. Znów łzy wzruszenia, ukradkiem ocierane.

Księgarenka już była zamknięta. Wyszedłem z budynku: replika Ogrodu Różanego, fragment muru berlińskiego. W oddali niepozorna niska budowla, przed nią dwa drzewka. Podszedłem bliżej. Tak. Tu spoczywa Ronald Wilson Reagan. Nad niewielką kamienną płytą z Jego nazwiskiem pierścień czerwonego marmuru z dużym napisem:

I know in my heart that man is good. That what is right will always eventually triumph.

And there's purpose and worth to each and every life.

Dziękuję, Panie Prezydencie. Dziękuję za to, że mogę tu być, że mogę godnie żyć. Że mogę korzystać ze wszystkich swoich talentów i zbierać owoce swojej pracy. Dziękuję raz jeszcze, bo moje życie ma swój cel i wartość. Ludzie z natury są dobrzy. Dobro zwyciężyło. I zawsze w końcu zwyciężać będzie.

Ronald Wilson Reagan (1911-2004)

Świeć Panie nad Jego duszą.


Od tamtego czasu czterokrotnie odwiedziłem Bibliotekę Prezydencką Ronalda Reagana. Nie w pośpiechu, smakując wszystkie eksponaty, zwiedzając ekspozycje czasowe. Wywożę zawsze z księgarenki tonę książek, z niepokojem przechodząc później przez odprawę bagażową. Czy tym razem aby nadgorliwy przedstawiciel linii lotniczych nie naliczy opłaty za nadbagaż?

Czasu na zadumę przy grobie Ronalda Reagana też mam znacznie więcej. Jednak ta pierwsza wizyta była tą najważniejszą.

Do zobaczenia, Panie Prezydencie. W styczniu, jak zwykle.

www.reaganlibrary.com/
+++++++++++++++++++++

http://prof.maryan.salon24.pl/135375,moja-simi-valley-ronald-wilson-reagan-1911-2004