o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

piątek, 6 sierpnia 2010

PODŁOLAND ELDORADO.


Monte Huta Story

WSTĘP.

hazard i torba pieniędzy

Mirosław Sekuła, który właśnie został szefem komisji śledczej mającej zbadać, czy przy tworzeniu ustaw o grach losowych doszło do korupcji, sam na sobie doświadczył prób przekupstwa. Z propozycjami łapówek w zamian za „załatwienie sprawy” spotkał się już w latach 90. jako wiceprezydent Zabrza. Twierdzi, że tego rodzaju oferty były nieskuteczne.

Mirosław Sekuła

Mirosław Sekuła (fot. PAP)


Ale nie zmienia to faktu, że ani razu nie złożył zawiadomienia o próbie korumpowania funkcjonariusza państwa. Podobnie zachował się w 2000 roku, będąc szefem komisji finansów, która pracowała nad projektem ustawy o grach losowych. Gdy przybył do niego przedstawiciel lobby hazardowego i otworzył torbę wypchaną pieniędzmi, Sekuła – zamiast narobić rabanu – udał, że niczego nie widzi.

Komisja śledcza ds. afery hazardowej, na której czele stoi poseł Mirosław Sekuła, ma badać wypadki z lat 2003–2009. Jednak okoliczności zdarzenia, do jakiego doszło w czasie prac nad nowelizacją ustawy o grach hazardowych w 2000 r., nakazują zadać pytanie, czy Sekuła może przewodniczyć komisji.

Nie rewiduję interesantów, czyli brak dowodu

Cofnijmy się do roku 2000. Mirosław Sekuła, wtedy poseł AWS, był już przewodniczącym komisji finansów publicznych, która zajmowała się nowelizacją ustawy hazardowej. Właśnie wówczas do jego biura poselskiego w Zabrzu przyszedł interesant w sprawie ustawy. To, co się wówczas wydarzyło, Sekuła opowiedział mi podczas wywiadu w 2005 r.

– Interesant przedstawił się jako jeden z przedstawicieli grupy, która prowadzi kasyna i wykorzystuje automaty do gier losowych – mówił Sekuła. – W czasie rozmowy, podczas której przekonywał mnie do swoich rozwiązań, postawił na krześle obok torbę. Była to torba podobna do tych, jakich dawniej używali lekarze. Miała całkowicie rozsunięty zamek, była szeroko otwarta. Mogłem w niej widzieć paczki pieniędzy. Takie zachowanie uważałem za oburzające. Wydawało mi się wręcz, że jest to próba jakiejś prowokacji. Być może miało to na celu stworzenie takiej sytuacji, która w przyszłości miałaby służyć wywieraniu nacisków na mnie, jakichś szantaży – oceniał, twierdząc, iż najlepszym wyjściem było udawanie, że nie zauważył, co wypełnia torbę. – Dlatego, pomimo że widziałem pieniądze, nie odezwałem się na ten temat ani słowem. Po zakończeniu rozmowy ten pan wziął torbę i poszedł – relacjonował Sekuła.

Ówczesny poseł AWS nie wezwał policji, nie powiadomił także UOP ani organów ścigania. Później nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego. – Sam kontekst sytuacyjny jeszcze nie jest dowodem, że mężczyzna chciał mi wręczyć łapówkę. Torba z paczkami pieniędzy nie jest dowodem korupcji. Nie rewiduję osób przychodzących z torbami do mojego biura poselskiego, każdy może w nich przynieść pieniądze – tłumaczył.

Dziś w rozmowie z „GP” (cały wywiad z 16.11.2009 – poniżej) Sekuła nie pamięta, jak nazywał się mężczyzna, który go odwiedził w zabrzańskim biurze. Nie pamięta torby wypchanej paczkami pieniędzy. W trakcie rozmowy próbuje zaprzeczać, by takie zdarzenie w ogóle miało miejsce – do czasu, gdy dowiaduje się, że wciąż istnieje nagranie z jego opowieścią sprzed kilku lat.

Ponieważ personalia lobbysty nie są obecnie znane, czy można wykluczać, że komisja nie natknie się na niego podczas swojego śledztwa? I czy na wszelki wypadek nie należy brać pod uwagę, że poseł Sekuła sam może pewnego dnia zostać świadkiem komisji?
http://media.wp.pl/kat,1022941,wid,11692782,wiadomosc.html?ticaid=1aa7e

**************** ++++++++++++++++++++++
Mało znane dzieje Sekuły, ciekawe czy inni nabywcy huty też by mieli umorzone długi. Torba pieniędzy jaką mu przyniesiono kilka lat temu pewnie nie była przypadkiem tylko była za mała. Cytat:
Huta Zabrze
ul. Mikulczycka 13, 41-800 Zabrze - Poland

Wywrotnica wagonowa Wywrotnica wagonowa back



Kupić, podzielić, sprzedać, zarobić
17.06.2002, TS
Czy zmniejszając długi huty wiedzieli, że trafi ona w ręce prywatnego przedsiębiorcy
Kupić, podzielić, sprzedać, zarobić.



Teren Huty Zabrze to teraz uporządkowane gruzowisko...

FOT. RAFAŁ KLIMKIEWICZ

TOMASZ SZYMBORSKI

Podupadającą Hutę Zabrze dwóch przedsiębiorców kupiło kilka lat temu za 750 tys. złotych. Sprzedając należące do niej kamienice, budynki i działki pod budowę stacji benzynowych oraz supermarketu zarobili do dziś
k i l k a s e t razy więcej.

Nie ma wątpliwości, udał im się interes życia. Ale towarzyszyły temu wydarzenia, które do dzisiaj pozostają niewyjaśnione.


Na początku była huta

W Zabrzu ponad sto lat temu najpierw powstała huta, a wokół niej z biegiem lat miasto. Dlatego tereny huty to niemal ścisłe centrum Zabrza.

Kiedyś huta zajmowała 60 hektarów oraz 13 hektarów hal i magazynów, teraz pozostały tylko dwie hale: odlewnia i obróbka maszyn.

Od kiedy huta przeszła w prywatne ręce Leszka Kulawika, niewiele z niej pozostało. Niewielu też z tych, którzy tu pracowali, ma pracę. Teren Huty Zabrze to teraz uporządkowane gruzowisko. Rozebrano kilkanaście hal i magazynów. Firmy rozbiórkowe w zamian za złom rozbierały konstrukcję po konstrukcji.

- Wyburzyliśmy kilkanaście hal i budynków, bo huta miała ich za dużo i były niepotrzebne. Place po nich sprzedaliśmy i powstanie tu na pewno największy w Polsce supermarket Geant - opowiada Kulawik, oprowadzając po terenie i pokazując poszczególne działki. Ostrzega, żeby nie pisać, że Huta Zabrze upadła, bo produkcja ciągle jest - w dwóch halach.

- Wzdłuż murów tego budynku będzie przebiegała granica pomiędzy hipermarketem a hutą. Tak jak mury klasztoru na Jasnej Górze oddzielają go od miasta - porównuje Kulawik.

Odniesienie do Częstochowy było zapewne celowe, bo Leszek Kulawik jest przedsiębiorcą z tego miasta. - Robiłem już wiele rzeczy w życiu - odpowiada na pytanie, czym się zajmował zanim został właścicielem Huty Zabrze. Mówi, że jest z zawodu historykiem.

Kiedy historyk ma dość historii

Kulawik w 1994 roku razem ze wspólnikami zarejestrował w Sądzie Gospodarczym w Częstochowie z kapitałem zakładowym 20 tys. złotych spółkę Alu-Met. Spółka kupiła od NFI za 180 tys. zł 58 proc. akcji zadłużonych na 15 mln zł Zakładów Górniczo-Hutniczych "Sabinów". W maju 1996 r. Alu-Met podwyższył kapitał zakładowy o 6,5 tys. zł, zmieniając jednocześnie nazwę na Ally sp. z o.o.

W 1995 roku Kulawik przyjechał do Zabrza, a rok później w grudniu 1996 r. wraz ze swoim wspólnikiem Andrzejem Golańskim w imieniu spółki Ally podpisał z IV Narodowym Funduszem Inwestycyjnym Progress umowę o kupnie 33 proc. akcji Huty Zabrze. Kupili także jej akcje od innych NFI. Te transakcje dały Kulawikowi i Golańskiemu ponad 52 proc. akcji huty.

- Tanio kupiłem, to była okazja. Wtedy i teraz można wziąć gazetę, przeczytać ogłoszenia o wystawianych na sprzedaż zakładach i je kupić. Za 750 tys. zł dostałem hutę wraz z zadłużeniem, które sięgało niemal 70 mln zł - mówi Kulawik.

Te długi huty to były głównie niezapłacone gminie Zabrze podatki od nieruchomości, składki ZUS, zaległe rozliczenia z fiskusem. Wydawało się, że huta z takim zadłużeniem nie jest atrakcyjnym zakładem dla kupca. Jednak w ciągu kilku dni przed sprzedażą huty Kulawikowi, jej długi jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmalały. Około 20 mln złotych ze swych wierzytelności umorzył ZUS i Urząd Skarbowy. Gmina Zabrze zrezygnowała z 8 mln zł podatków, jakie huta powinna zapłacić miastu.

Cudowne zniknięcie długu

Jak wynika z dokumentów, do których dotarła teraz "Rz", w grudniu 1996 roku odbyło się spotkanie w celu podpisania ugody z największymi wierzycielami Huty Zabrze SA. Wzięli w nim udział m.in. Jan Buczkowski - wiceprezes NFI Progress, naczelnik Urzędu Skarbowego w Zabrzu, zastępca dyrektora ZUS w tym mieście oraz Roman Urbańczyk, prezydent Zabrza i Mirosław Sekuła, jego zastępca (obecnie prezes Najwyższej Izby Kontroli). To Sekuła, jako wiceprezydent Zabrza (a później poseł AWS) podpisał umowę redukującą długi huty. - Został wystawiony na pierwszy strzał. Urbańczyk, jako stary wyjadacz, wyjechał nagle gdzieś służbowo - twierdzi osoba zorientowana w lokalnych układach władzy w Zabrzu.

W czasie spotkania Buczkowski przedstawił Kulawika i Golańskiego jako doradców IV NFI. Potwierdza to Urbańczyk.

- Proszę mnie jednak nie pytać, jak to się stało, że Kulawik został właścicielem huty. Na spotkaniach w hucie przedstawiał się i był przedstawiany jako doradca NFI. Potem dowiedzieliśmy się, że jest właścicielem huty - mówi prezydent Zabrza. Nie wspomina jednak, iż zgodził się na oddłużenie huty bez żadnych warunków na piśmie! - Nie chciałem jako prezydent miasta być grabarzem huty. Nikt nie wiedział, że w ciągu kilkunastu dni huta szybko zmieni właściciela - wyjaśnia Urbańczyk.

Nie chce mówić, dlaczego gmina umarzając wierzytelności nie stała się udziałowcem huty (było to przed jej sprzedażą) lub nie zapewniła sobie części zysku z wyprzedaży jej majątku. - Nie wierzę, że Zarząd Miasta umarzając hucie długi nie wiedział, że nie umarza ich hucie, należącej do NFI, ale prywatnej spółce. Takich prezentów nie robi się za darmo. A jeśli tak było, to albo jest to przestępstwo, albo głupota - uważa jeden z radnych, przeciwnik prezydenta miasta.

- Decyzja o oddłużeniu Huty Zabrze była bardzo dobrą decyzją, bo zapobiegła jej upadłości - mówi dziś Mirosław Sekuła. - Dzięki temu nie nastąpiło gwałtowne zmniejszenie liczby miejsc pracy w Zabrzu. Zarząd miasta zredukował zadłużenie o ok. 3,5 mln zł, w zamian za to uzyskując od huty nieruchomości o wartości wielokrotnie wyższej. Przekształcenia Huty Zabrze były dokonywane przez NFI i w tym procesie zarząd miasta nie brał udziału. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że huta spłaciła wszystkie pozostałe należności miastu i do dziś zatrudnia pracowników.

Byłemu wiceprezydentowi Zabrza nie dopisuje jednak pamięć. W czasie restrukturyzacji huty przez Kulawika pracę straciło ponad tysiąc osób. Gmina otrzymała co prawda kilka nieruchomości, jednak dopiero ponad rok po tym, jak oddłużyła Hutę Zabrze.

Przekazane obiekty były w fatalnym stanie technicznym i wymagały przeprowadzenia kosztownych remontów i adaptacji. W aktach rejestrowych Huty Zabrze nie ma też śladu przeprowadzonej wyceny przekazanych gminie nieruchomości. Jest natomiast informacja, że Urząd Miasta zredukował w 1996 r. zadłużenie z 8 mln 253 tys. 535,64 zł do kwoty 851 026 zł.

- Nawiasem mówiąc jedna z tych nieruchomości, o które "wzbogaciło się" miasto, do tej pory stoi niezagospodarowana - potwierdza jeden z naszych rozmówców.

Sprzedam w centrum miasta

Dotarliśmy do dokumentów, które wskazują, że Kulawik był w tamtym czasie doradcą w NFI Progress. On jednak zaprzecza.

- Nigdy nie byłem zatrudniony w NFI, a hutę przejąłem z jej pozostałymi długami - mówi Kulawik.

Przygotowując się do tej transakcji, zapewne wiedział, że część długów huty zostanie umorzona oraz jaka jest wartość majątku huty. Jako doradca miał dostęp do dokumentów, znał finanse huty. Pozostałe zadłużenie Kulawik postanowił spłacić w bardzo prosty sposób - przez wyprzedaż majątku. Atrakcyjne działki kupiły koncerny paliwowe - na jednej powstała stacja benzynowa BP, na drugiej DEA (obecnie Shell). Największą, bo ponad 10-hektarową działkę za 3,6 mln dolarów, kupiła spółka Domy Towarowe Cassino SA pod budowę hipermarketu. Zabytkowy budynek, tuż przy bramie wjazdowej na teren huty, kupił Bank Zachodni. Kilkadziesiąt mieszkań wraz z lokatorami kupił Leszek Klin, biznesmen z Warszawy. Lokalni przedsiębiorcy otrzymali od huty oferty kupna po atrakcyjnej cenie kamienic w centrum miasta.

- Za te nieruchomości dostaliśmy ponad 7 mln dolarów - przyznaje Kulawik. Kupienie mieszkań z lokatorami przez Klina doprowadziło do powstania Komitetu Obrony Mieszkańców.

- Nie zaproponowano nam prawa pierwokupu naszych mieszkań, tylko sprzedano jak jakąś rzecz - przypomina Elżbieta Adach, przewodnicząca Komitetu.

W wywiadzie, którego Urbańczyk udzielił w ubiegłym roku dwutygodnikowi "Nasze Zabrze SamorządoweŇ znalazł się ciekawy fragment: "Restrukturyzacja huty w wykonaniu pana Kulawika to dla miasta trzy poważne problemy: mnóstwo bezrobotnych, sprzedane mieszkania i utrata kontroli przez gminę nad ogromnym terenem w samym środku miastaŇ - podsumowuje prezydent Zabrza efekty udziału gminy w transakcji.

Ekolodzy nie chcą hipermarketu

Najwięcej kontrowersji w Zabrzu wywołała sprzedaż przez hutę za 3,6 mln dolarów dziesięciohektarowej działki, na której ma powstać hipermarket Geant. Najgłośniej przeciwko tej inwestycji protestują zabrzańscy kupcy i ekolodzy. Część obszaru wokół huty to strefa ekologiczna. - Protestujemy przeciwko budowie hipermarketu na tym terenie i naruszeniu ekostrefy - mówi Krzysztof Dziadak, szef zabrzańskich ekologów. Protestują także kupcy.

- Jesteśmy przeciwni łamaniu lokalnego prawa przez władze miasta i właściciela Huty Zabrze. Jak powstanie hipermarket, to do ponad tysiąca ludzi zwolnionych z pracy przez Kulawika w ramach restrukturyzacji huty, dojdzie drugie tyle miejscowych przedsiębiorców, którzy będą musieli zlikwidować interes - tłumaczy Wiesław Szostak, prezes Zabrzańskiego Klubu Inicjatyw Społeczno-Gospodarczych. Niektórzy z naszych rozmówców twierdzą wręcz, że Kulawik traktuje hutę jak "wydmuszkęŇ - sprzedaje, co się da, i transferuje majątek do innych spółek.

W regionalnych gazetach znów pojawiły się ogłoszenia o sprzedaży przez Hutę Zabrze SA kolejnych nieruchomości. -
http://new-arch.rp.pl/art...ac_zarobic.html_________________

W gdyńskim kasynie można było jednorazowo obstawić na ruletce maksymalnie milion starych złotych. – Żeby wygrać tak dużą sumę, trzeba byłoby wygrać z rzędu 138 gier. I to przy założeniu, że za każdym razem obstawia się maksymalną stawkę i za każdym razem "rozbija bank" – zeznał szef kasyna.
A JEDNAK PISKORSKIEMU SIĘ UDAŁO WYGRAC PRAWIE 5 MILIARDÓW http://www.rp.pl/artykul/...bil_bank__.html
a Tusk przez kilkanaście lat skutecznie dbał o to by Piskorskiemu nie stała się "krzywda"



http://www.ivrp.pl/viewtopic.php?t=5566

( nad )narodowy ( soc )totalitaryzm










Niemiecki zbrodniarz Adolf Hitler stał się współczesną ikoną zła. Do tego stopnia, że zagospodarował wszystkie negatywne emocje współczesnych Europejczyków, nie pozostawiając należnego miejsca w panteonie zbrodniarzy dla komunistów. Oczywiście zrobiono tak celowo aby dobre samopoczucie europejskich i światowych komunistów nigdy ich nie opuszczało. Dlatego pisanie o komunizmie i powstającym na naszych oczach neokomunizmie to syzyfowa praca. Zastępy „młodych, wykształconych i z dużych miast” nie dostrzegają problemu w odradzającym się (czy kiedykolwiek upadło?) kagiebowskim imperium na Wschodzie i rekonstruowanym Układzie Warszawskim. Dlatego aby wytłumaczyć im grozę sytuacji w jakiej znajduje się nasza ojczyzna, trzeba odwołać się właśnie do nazistowskiej ikony zła (nie będę mieszał w głowach „młodym” i pisał o narodowym socjalizmie – za dużo definicji do zapamiętania a jesteśmy już po maturach). Oczywiście i takie odwołania nie gwarantują sukcesu, wszak „partia się nigdy nie myli” a to co za chwilę przeczytają to „stek pisowskich bredni”, ale trzeba próbować. Może da się przekonać chociaż jednego „młodego”?

Kierowana przez Adolfa Hitlera partia, nosząca skrót NSDAP, zdobyła władzę w Niemczech na drodze demokratycznych, legalnych wyborów. Jej program po prostu spodobał się sporej części Niemców. Podobały im się także uliczne rozróby jakie organizowali bojówkarze tej partii, zgrupowani w organizacji noszącej skrót SA, podczas których tarmosili za uszy i dawali prztyczki w nos swym oponentom politycznym. Wielu Niemców zaczytywało się w wydawanych przez NSDAP gazetkach, w których wyjaśniano im kto jest odpowiedzialny za całe zło świata, w tym za kryzys ekonomiczny jaki akurat miał miejsce oraz co należy z tymi odpowiedzialnymi za to zło zrobić, aby Niemcy na powrót stały się czymś w rodzaju „zielonej wyspy” na tle przeżywających kryzys zgniłych reżymów. Oczywiście na początku nie pisano o zastosowaniu wobec tych złych osób komór gazowych, tylko zadowalano się publicznym wytarmoszeniem ich za uszy i daniem prztyczka w nos. Niemniej jednak zastosowanie a g r e s j i wobec „złych”, odpowiedzialnych za całe zło świata, podobało się wielu Niemcom, dlatego właśnie oddali swój głos na sympatycznego pana z wąsikiem i jego ferajnę.

Parę słów o szefie zwycięskiej drużyny. Swoją karierę polityczną zaczynał jako agent Reichswehry, czyli niemieckiej armii, oddelegowany do szpiclowania monachijskich partyjek radykalnych, jakich wysyp notowano po upadku cesarstwa. Do jednej z takich partyjek się zapisał i nawet, jako zdolny mówca, zrobił błyskawiczną karierę. Otoczył się tam byłymi żołnierzami, którzy po demobilizacji nie mieli co z sobą robić i marzyli o zdobyciu władzy nad krajem. Z nich właśnie rekrutowało się SA. Po latach jednak Hitler odwdzięczył się Reichswerze, czyli swoim mocodawcom z tamtejszego WSI,
i kazał powyrzynać aspirujących do roli nowych przywódców narodowej armii szefów SA. Resztę społeczeństwa też wziął za mordę, co było o tyle łatwe, że spora część była zadowolona z jego rządów a ci, którym władza nazistów mniej się podobała byli przekonywani w specjalnych ośrodkach odosobnienia do polubienia czy wręcz pokochania wodza. „Milcząca większość” niemieckiego społeczeństwa jak zwykle się nie wychylała, czekała na to co będzie. Tak doczekała roku 1945 i kompletnej dewastacji swojego kraju.

Właściwie mógłbym zakończyć na tym ten tekst, wszak domyślni czytelnicy już wiedzą o co mi chodzi i potrafią dopowiedzieć sobie resztę sami. Ale nie zapominajmy o tym, że piszę ten „pisowski paszkwil” dla „młodych, wykształconych”, którzy dzisiaj, gdyby mogli, z radością pozdrawialiby rzymskim salutem swego premiera, podnoszącego im, wbrew wyborczym obietnicom podatki. A zatem musimy przejść do łopatologii.

Rządząca Polską partia ma dziś zdobytą w demokratycznych, legalnych wyborach władzę absolutną. Swoich oponentów politycznych zepchnęła do getta z napisem „nieodpowiedzialne oszołomy, odpowiadające za kryzys a nawet całe zło świata”. Nawet jeśli ktoś nie jest członkiem nie lubianej przez obóz władzy partii Prawo i Sprawiedliwość, to i tak został zepchnięty wraz z innymi do owego getta i żadne tłumaczenia nic nie pomogą. O tym kto jest Żydem decyduję ja!” wykrzykiwał swego czasu pomocnik Hitlera marszałek Goering. „O tym kto jest zaplutym pisowcem decydujemy my!” - bełkoczą dziś prominenci rządowej propagandy.

Partia Hitlera miała swych propagandzistów, na czele z Józefem Goebbelsem. Obóz władzy w Polsce też ma swych szturmowców dezinformacji – na czele z biłgorajczykiem, prawdziwym „Der Stürmerem” III RP. Ba! Jak przypomniał 4 sierpnia br. w sejmie poseł Girzyński, w szeregach PO zasiadają też tuby antyżydowskiej propagandy z czasów pamiętnego marca 1968 r. Kandydata na urząd prezydenta tej partii poparł też gen. Wojciech Jaruzelski, który po marcu „odżydzał” Ludowe Wojsko Polskie, pchane następnie przez niego na front walki z własnym społeczeństwem. Do grona sympatyków tej opcji zaliczyć też można niektórych biskupów, w tym jednego, który pół roku temu powiadomił świat o żydowskim spisku i złej imperialistycznej polityce państwa Izrael. Tego samego kandydata poza gen Jaruzelskim, popierało grono „zdemobilizowanych” przez złego Kaczora funkcjonariuszy Wojskowych Służb Informacyjnych, z którymi kiedyś…ten tego…no, znał się. Kraj nasz jest przed kolejną odsłoną kryzysu, tylko czekać kiedy władza będzie szukała kozłów ofiarnych…Wprawdzie Żydów już niewielu, ale pisowców dużo…

Ale nie to wszystko jest najgorsze i napawające lękiem. Najbardziej przerażające są zastępy owych „młodych, z dużych miast”, którzy przypominają mi właśnie te tłumy hajlujące swemu Fürherowi podczas Parteitagów. Cokolwiek powie wódz – ma rację! Kto nie z nami – ten przeciw nam! „Zapakować resztę pisowców do drugiego Tupolewa i wysłać do Smoleńska” – to cytat z pewnego oglądacza „Szkła Kontaktowego”, który podzielił się swymi refleksjami z resztą POlaków za pośrednictwem tego, jakże wyszukanego intelektualnie programu, nadawanego przez „zaprzyjaźnioną telewizję”. Ta eskalacja niechęci czy wręcz
n i e n a w i ś c i wobec ludzi krytykujących rząd PO nie jest rzeczą przypadkową. Do czego doprowadzi?

Przesadzam? Wypisuje brednie? Otóż nie, drodzy „młodzi z dużych miast”! Przykładem zaplanowanej akcji mającej na celu dyskredytację „pisowców” i nakręcenie przeciw nim „oświeconej” reszty społeczeństwa jest sprawa Krzyża przed pałacem. Gdyby nowo wybrany prezydent chciał naprawdę zakończyć spór, zwany przez niektórych „wojną polsko – polską (powinno się raczej pisać POlsko – polską) i zbudować zgodę – wyciągnąłby rękę do swych oponentów i powiedział: „Krzyż zostanie tak długo jak długo będzie na to zapotrzebowanie ze strony społeczeństwa”. „Spotkajmy się przy tym krzyżu”. Tymczasem dla nowo wybranego prezydenta priorytetem było właśnie usunięcie tego krzyża (w propagandzie: przestawienie go w godne miejsce) – nie kryzys finansów i jego rozwiązanie, nie emerytury, podwyżki, ale właśnie usunięcie krzyża sprzed jego nowego miejsca pracy i wypoczynku.

Awantura wokół krzyża, sprowokowana celowo przez rządzących z PO, też nasuwa mi podobieństwa do działań rządzących Niemcami nazistów z NSDAP. To oni właśnie po zajęciu Polski, w rocznicę kryształowej nocy z 9 na 10 listopada 1939 r., rozpoczęli na Pomorzu akcję niszczenia przydrożnych krzyży i figurek.

A zatem „młodzi, z dużych miast” oraz Wy, którzy stanowicie w kraju niegłosującą „milczącą większość”! Wołam do Was! Nie wpędzajcie nas wszystkich na drogę do zniewolenia! Nie podoba Wam się PiS? W porządku, w następnych wyborach zagłosujcie i wybierzcie kogoś innego, choćby Dana Browna polskiej prawicy – Janusza Korwin Mikkego. Ale nie skazujcie nas na władzę absolutną Mira, Zbycha, Rycha, Janusza Palikota i Iwony Śledzińskiej - Katarasińskiej! Nie idźcie tą drogą!

Łukasz Kołak
http://www.wolnapolska.pl/index.php/iii-rp-czy-iii-rzesza.html



David Icke o tragedii w Smoleńsku i Haitihttp://davidicke.pl