WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
piątek, 17 września 2010
kościół w c e r k w i
17 Mgnień Jesieni
Wszystko się wali, zapada miękko, do wewnątrz.
Zieleń przechodzi w żółć, a ta krwią podbiega.
Bez huku, wrzasku, trzasku i płomieni.
Nikt nie usłyszy, nikt nie zauważy.
Każdego, kto wejdzie wyżej i zacznie krzyczeć, ściągną w dół współbracia, szepcząc mu do ucha - "No co Ty, daj spokój, im właśnie o to chodzi. Trzeba spokojnie i konstruktywnie, żeby nie drażnić tych, którzy może kiedyś pójdą razem z nami."
Polski Raj Ostrożności. Wzajemna kontrola ludzi dobrej woli i ćwierćrozumu pod dyktando treserów.
Czasem tylko obłok kurzu przesłoni horyzont i przez chwilę każdy, kto jeszcze ma ochotę patrzeć, poczuje się lepiej, bo nie będzie widać tego, co już poza granicą. Naszych, aktualnych możliwości.
Robactwo kłębiące się i rozbiegane wydepcze sobie nowe ścieżki, wygrzebie w próchnie nowe schronienia. Rozentuzjazmowane mnogością nowych możliwości i widowiskiem, w jakim przyszło mu brać udział.
I tylko na nas, jak zwykle tłoczących się tam, gdzie nie trzeba, znowu spadną najcięższe belki.
Jednak ci, którzy przetrwają..
16 września.. "Ulica nie jest miejscem dla modlitwy"
Dobrze byłoby, aby na przyszłoroczne uroczystości Bożego Ciała, na Krakowskie Przedmieście w Warszawie jak najwięcej osób przyniosło transparenty z tym właśnie sformułowaniem Nycza.
Żeby nie zapomniał.
Jak to we wrześniu 2010 r. akcję "sił porządkowych" przeciwko grupce modlących się w tym samym miejscu wspierał.
Różne grupy, błogosławiąc, słali w bój księża w historii Polski.
Doczekaliśmy się, po latach, biskupiej zachęty i wsparcia dla współczesnych zomowców.
Zruszczenie mentalne polskiej hierarchii kościelnej bije w oczy. Nie wszystkich, rzecz jasna, ale tych najbardziej prominentnych i przez media chołubionych.
Żadne europejskość i nowoczesność, ale właśnie zruszczenie. Abbas sovieticus.
W PRL wstyd było się przyznać, że chce się kooperować z państwem komunistycznym, ale jak to państwo jest formalnie demokratyczne? Znów się pojawia tęsknota za kościołem państwowym.
Bo nie strach wyłącznie gna tych durniów na zatracenie. Wielu z nich robi w tej chwili tak podłe rzeczy, że musieliby mieć w ubeckich papierach potwierdzone morderstwo, żeby nie widzieć wyjścia. Oni tego wyjścia po prostu nie mają ochoty szukać.
Kooperacja i uległość. Zaciszna nora dla wybranych księży, niezależna od ilości tych głupków w kościołach. Pieniądz, biznes, licytacja kościołów, albo zamiana na płatne muzea, zaś msze transmitowane wyłącznie w telewizji. Koniec z męczącymi procesjami, pielgrzymkami i całą tą ludową błazenadą. Przydrożnymi kapliczkami, krzyżykami na szyi i na ścianach.
W zamian - murem przy tronie.
I uśmiech na twarzy, jak Pan w dupę przyleje.
A bo to Cerkwi Moskiewskiej źle?
Nawet KGB ją chwali.
http://impertynator.blogspot.com/
Wszystko się wali, zapada miękko, do wewnątrz.
Zieleń przechodzi w żółć, a ta krwią podbiega.
Bez huku, wrzasku, trzasku i płomieni.
Nikt nie usłyszy, nikt nie zauważy.
Każdego, kto wejdzie wyżej i zacznie krzyczeć, ściągną w dół współbracia, szepcząc mu do ucha - "No co Ty, daj spokój, im właśnie o to chodzi. Trzeba spokojnie i konstruktywnie, żeby nie drażnić tych, którzy może kiedyś pójdą razem z nami."
Polski Raj Ostrożności. Wzajemna kontrola ludzi dobrej woli i ćwierćrozumu pod dyktando treserów.
Czasem tylko obłok kurzu przesłoni horyzont i przez chwilę każdy, kto jeszcze ma ochotę patrzeć, poczuje się lepiej, bo nie będzie widać tego, co już poza granicą. Naszych, aktualnych możliwości.
Robactwo kłębiące się i rozbiegane wydepcze sobie nowe ścieżki, wygrzebie w próchnie nowe schronienia. Rozentuzjazmowane mnogością nowych możliwości i widowiskiem, w jakim przyszło mu brać udział.
I tylko na nas, jak zwykle tłoczących się tam, gdzie nie trzeba, znowu spadną najcięższe belki.
Jednak ci, którzy przetrwają..
16 września.. "Ulica nie jest miejscem dla modlitwy"
Dobrze byłoby, aby na przyszłoroczne uroczystości Bożego Ciała, na Krakowskie Przedmieście w Warszawie jak najwięcej osób przyniosło transparenty z tym właśnie sformułowaniem Nycza.
Żeby nie zapomniał.
Jak to we wrześniu 2010 r. akcję "sił porządkowych" przeciwko grupce modlących się w tym samym miejscu wspierał.
Różne grupy, błogosławiąc, słali w bój księża w historii Polski.
Doczekaliśmy się, po latach, biskupiej zachęty i wsparcia dla współczesnych zomowców.
Zruszczenie mentalne polskiej hierarchii kościelnej bije w oczy. Nie wszystkich, rzecz jasna, ale tych najbardziej prominentnych i przez media chołubionych.
Żadne europejskość i nowoczesność, ale właśnie zruszczenie. Abbas sovieticus.
W PRL wstyd było się przyznać, że chce się kooperować z państwem komunistycznym, ale jak to państwo jest formalnie demokratyczne? Znów się pojawia tęsknota za kościołem państwowym.
Bo nie strach wyłącznie gna tych durniów na zatracenie. Wielu z nich robi w tej chwili tak podłe rzeczy, że musieliby mieć w ubeckich papierach potwierdzone morderstwo, żeby nie widzieć wyjścia. Oni tego wyjścia po prostu nie mają ochoty szukać.
Kooperacja i uległość. Zaciszna nora dla wybranych księży, niezależna od ilości tych głupków w kościołach. Pieniądz, biznes, licytacja kościołów, albo zamiana na płatne muzea, zaś msze transmitowane wyłącznie w telewizji. Koniec z męczącymi procesjami, pielgrzymkami i całą tą ludową błazenadą. Przydrożnymi kapliczkami, krzyżykami na szyi i na ścianach.
W zamian - murem przy tronie.
I uśmiech na twarzy, jak Pan w dupę przyleje.
A bo to Cerkwi Moskiewskiej źle?
Nawet KGB ją chwali.
http://impertynator.blogspot.com/
Pamięć Żołnierzom K.O.P., pamięć niedzieli 17.IX.1939
Generals from Poland
Orlik-Rückemann
Wilhelm, Brigadier-General
(1894 – 1986)
Kampania Wrześniowa na Polesiu i Wołyniu
17.IX.1939 - 1.X.1939
(...) byłem świadkiem i uczestnikiem walk Korpusu Ochrony Pogranicza /później będę pisał KOP/, które się zaczęły właśnie 17 września, a które doprowadziły oddziały KOP z samej granicy polsko-bolszewickiej aż na zachód od Bugu. W książkach wydanych w Kraju są bardzo krótkie wzmianki o walkach KOP, ale w formie narzucającej domysł, że KOP walczył z Niemcami. (...) To, że o tych walkach prawie nic się nie wie, umożliwia podtrzymywanie tezy reżimu, że bolszewicy przyszli we Wrześniu nam na pomoc.
Wspomnienie to napisałem na podstawie nie tylko pamięci, ale głównie na podstawie szczegółowych notatek, które spisałem w parę miesięcy po wydarzeniach. Wszystkie oceny sytuacji, wydarzeń i osób są osobistymi ocenami gen. W. Orlik-Rueckemanna, ostatniego dowódcy Korpusu Ochrony Pogranicza. [1]
Przed 17 września
We wrześniu 1939 r. byłem w składzie sztabu dowództwa KOP i brałem udział w jego czynnościach. Pod wpływem wypadków wojennych już w pierwszych dniach wojny dowodzenie oddziałami granicznymi z Warszawy stawało się iluzoryczne. Dowódca KOP zdecydował ewakuację dowództwa KOP z Warszawy do Pińska. (...)
Dowództwo KOP nie uzyskało żadnych decyzji co do użycia KOP - ani w Naczelnym Dowództwie, ani w Ministerstwie Spraw Wojskowych. Zatwierdzono tylko pisemnie spalenie akt mobilizacyjnych dowództwa KOP. (...)
17 września 1939
Dnia 17 września dowództwo KOP otrzymało w Dawidgródku o godzinie 5 rano pierwsze wiadomości z odcinków granicznych o agresywnym zachowaniu się bolszewików i o próbach przekroczenia granicy. Po stronie bolszewickiej oprócz oddziałów granicznych wystąpiły również wojska regularne. Dały się ustalić silne uderzenia piechoty i broni pancernej na północ i południe od Polesia. Dowództwo KOP wydało rozkazy szczegółowo ustalające sposób walki, organizację oraz zadania oddziałów. Dowództwo KOP zdawało sobie sprawę ze słabości własnych sił. Słabość ta wynikała z:
a/ nikłych stanów liczebnych KOP /przesunięcie odwodów dla utworzenia nowych oddziałów i przedłużenia naszych skrzydeł na południu do armii gen. Kazimierza Fabrycego/;
b/ słabego uzbrojenia, braku artylerii i działek przeciwpancernych;
c/ dużego procentu mniejszości narodowych;
d/ braku wyposażenia do działań ruchomych, braku taborów i kuchni polowych.
Dowództwo KOP nie rozporządzało dosłownie żadnymi polowymi środkami łączności. Już w pierwszym dniu wojny dowództwo KOP miało łączność tylko z brygadą “Polesie”, pułkiem “Sarny” i baonem “Kleck”. [2] (...)
Dzień 18 września
W godzinach rannych napór nieprzyjaciela nieco silniejszy. (...) pod wieczór znowu podjęcie działań. (...)
W terenie rosną nastroje pro-bolszewickie. Dowództwo KOP przejeżdżając z Dawidgródka do Stolina natknęło się w miejscowości Bereżno na bramę powitalną wystawioną przez ludność dla bolszewików w przekonaniu, że KOP już opuścił ten teren.
Dzień 19 września
Baon “Kleck” i baon “Ludwikowo” wycofują się przez lasy w kierunku na Łuniniec bez kontaktu z nieprzyjacielem. Baon “Sienkiewicze” cofa się pod silnym naporem około dwóch baonów piechoty z artylerią i czołgami na Łuniniec.
Baon “Dawidgródek” wycofuje się we wczesnych godzinach na Stolin pod naporem co najmniej baonu piechoty z czołgami. Pułk “Sarny” trzyma się mimo ciężkich walk. Stwierdzono /po stronie nieprzyjaciela/ około pułku piechoty z artylerią i czołgami, i małymi oddziałkami konnymi. (...)
Gen. Kleeberg nie ma wiadomości o Naczelnym Dowództwie. Brześć nad Bugiem padł, pod Kobryniem walczył płk Epler, Kowel w naszym ręku. Warszawa i Lwów bronią się. Gen. Kleeberg chce zebrać swoją grupę w rejonie Kamienia Koszyrskiego i 23 września ruszyć w kierunku południowym na Kowel, a następnie na Łuck. Dowódca KOP zgłasza swój akces. (...) Rozdzielenie obu grup powinno się skończyć w rejonie Kowla. (...)
Dzień 23 i 24 września
Zostały wydane rozkazy w nocy 22 na 23 września, zarządzające zmianę kierunku marszu grupy KOP z południowego /Czeremoszno-Kowel/ na zachodni /Kamień Koszyrski-Włodawa/. (...)
Bitwa pod Szackiem
Kolumna północna idąc bardzo złymi drogami osiąga rano 28 września lizjerę lasu pod miejscowością Mielniki. Kolumna południowa osiąga przed świtem 28 września swym czołem lizjerę lasu na wschód od miejscowości Szack. (...)
Miejscowość Szack jest zajęta przez piechotę i czołgi bolszewickie. Dowódca grupy KOP, wracając w nocy z lizjery lasu pod miejscowością Szack do miejscowości Borowo, spotyka gros oddziałów kolumny południowej i ppłka Sulika, któremu wydaje krótkie dyspozycje: “Będziemy się bić z bolszewikami. Ubezpieczyć las i zorganizować obronę przeciwpancerną”.
Walka rozpoczęła się około godziny 8-ej rano, 28 września. Kolumna czołgów bolszewickich została dopuszczona do lizjery lasu na 500 do 600 metrów i przyjęta celnym ogniem działek ppanc., a następnie dział 75 mm. Zanim zdążyła się rozwinąć i podejść do lasu, została w przeważnej części zniszczona.
Mjr Balcerzak, dowódca baonu, uderza swoim batalionem na miasto Szack. Natarcie to, wsparte ogniem naszej artylerii, rozwija się pomyślnie i po gwałtownej walce przed i w samej miejscowości opanowuje ją około godziny 12-ej, rozbijając i odrzucając na północ bolszewików. Był to zmotoryzowany oddział rozpoznawczy w składzie 8 czołgów /7-8 ton rosyjskiego Vickers`a/ i ponad jedna kompania strzelecka na samochodach. Nieprzyjaciel w popłochu wycofał się, pozostawiając poza czołgami jeszcze jeden czołg zaopatrzenia typu amfibia, 5 samochodów ciężarowych, 2 działka, parę ckm-ów i część swojej kancelarii, złożonej w jednym z domów. (...)
O godz. 13-ej dowódca grupy spotkał się w Szacku z ppłk. Sulikiem. W drodze z lasu do miejscowości widział palące się bolszewickie czołgi. (...)
Około godziny 14-ej z kierunku północnego zaznaczyło się już nowe działanie bolszewickie na miejscowość. (...)
Wśród papierów bolszewickich został znaleziony rozkaz dowództwa 52-ej dywizji strzeleckiej do działań w dniu 28 września. Dywizja ta działała z Kobrynia i miała za zadanie oczyszczenie terenu na wschód od rzeki Bug w szerokim pasie do wysokości miasta Włodawa. Analogiczną akcję oczyszczającą miały wykonać na zachód od Bugu inne wielkie jednostki. Grupa KOP, nazwana w tym rozkazie “bandą polskich oficerów” (...) miała być zlikwidowana w godzinach rannych dnia 28 września (...).
Wieczór 29-go i 30 września
(...) Grupa KOP liczy 30 września około 3.000 ludzi. (...) Przemarsz do miejscowości Wytyczno bez żadnych wypadków.
Przy przekraczaniu szosy Włodawa-Trawniki, tuż na zachód od miejscowości Wytyczno, między godziną 1-ą a 2-ą w nocy 1 października, szosą z południa uderza na czołowe oddziały nasze kolumna czołgów bolszewickich. Zostaje ona przyjęta ogniem działek ppanc. i polówek, i odrzucona, tracąc 4 czołgi. Pod osłoną rozwiniętego baonu przechodzi następny baon i zaczynają przechodzić tabory.
O świcie dnia 1 października wzdłuż szosy i na zachodnią część miejscowości Wytyczno naciera piechota bolszewicka z czołgami, wsparta ogniem paru baterii. W tym czasie koniec taborów przechodzi szosę i kryje się w lesie na zachód od szosy. Natarcie bolszewickie zostaje odrzucone, artyleria nasza na stanowiskach rozpoczyna swój ogień. Artyleria bolszewicka ostrzeliwuje silnie las Wólka Wytyczna.
Około godz. 9-ej (...) bateria 75 mm ma jeszcze około 60 pocisków, haubice 8 do 10 na baterię. Mamy już ciężkie straty. (...)
Między godz. 8 a 9 rano przez radio baon “Polesie” dostał rozkaz uderzenia (...) na skrzydło nieprzyjaciela. Rozkaz ten został odebrany, ale natarcie nie wyruszyło. (...) ppłk Dyszkiewicz i ppłk Jur próbowali poderwać batalion do natarcia, ale ruszyła z nimi tylko garstka żołnierzy. Poszczególne grupki żołnierzy koło domów w Wytycznem zaczęły się poddawać. W tym też czasie ppłk Sulik /dowódca pułku “Sarny”/ zameldował dowódcy grupy KOP, że obrona absolutnie do wieczora nie wytrzyma. Żołnierze są wyczerpani, brak amunicji, zredukowane stany oddziałów; obawia się, czy potrafi odeprzeć jeszcze jeden zdecydowany atak.
O godz. 10.30 dowódca grupy KOP zwołał na odprawę dowódców będących na miejscu: płk Bittner /zastępca dowódcy grupy/, ppłk Sulik /dowódca pułku “Sarny”/, mjr Czernik /dowódca artylerii/, mjr Gawroński /szef sztabu grupy/, mjr Marcinkiewicz /ze sztabu dowództwa grupy/. Wszyscy zgodnie ocenili, że obrona w każdej chwili może być przełamana; jesteśmy stale pod groźbą oskrzydlenia z zachodniego kierunku, któremu nic przeciwstawić już nie możemy; artyleria jest wykończona /pozostało dosłownie na obie baterie 20 pocisków razem/; walczymy z przewagą, żołnierz jest wyczerpany fizycznie i moralnie, znający ogólną katastrofalną sytuację kraju [3], w każdej chwili może się załamać; już to się stało z baonem “Polesie”.
Przed dowódcą grupy KOP stały trzy ewentualności do wyboru:
1. walka do ostateczności - musi skończyć się zagładą,
2. oderwać się od nieprzyjaciela i rozproszyć się - uratowanie żołnierzy,
3. kapitulować - poddać się.
Dowódca grupy KOP gen. Orlik-Rueckemann nie mogąc zwyciężyć, nie chciał kapitulować, ale chciał uratować żołnierzy. Byliśmy już na zachód od rzeki Bug, na terytorium etnograficznie polskim. O ile oderwanie się uda, rozproszonym żołnierzom nie grozi niewola.
O godzinie 11-ej, dnia 1 października, dowódca grupy KOP ogłosił swoją decyzję i wydał rozkazy. O godzinie 12-ej kończymy walkę i odrywamy się pod przykryciem lasu. (...)
Dowództwo grupy (...) dotarło do lasu na południe od miejscowości Parczew i tu około godz. 16-ej zebrało się około 30 oficerów ze sztabu grupy, z pułku “Sarny” i artylerzyści.
Przynieśli oni następujące wiadomości: przerwanie walki, osiągnięcie pierwszego odskoku i rozproszenie się zostało przeprowadzone pomyślnie. (...)
Dowódca KOP przedstawił zebranym, że mimo zakończenia przez nas otwartej walki orężnej w mundurze żołnierza polskiego nie wolno nam się wycofywać z walki. Walka ta musi być przez nas od tej chwili inaczej prowadzona. Musimy znowu przejść do konspiracji. (...)
Większości tych 30 oficerów udało się szczęśliwie dotrzeć do Warszawy (...).
Zestawienie działań bojowych grupy KOP od 17 IX do 1 X 1939
I. Marsze
Marszowy wysiłek grupy w ciągu 18 dni marszów /noc z 29/30 bez marszu/ wynosił od 380 do 447 km. Na jeden dzień marszu przeciętnie 32 km. Na 13 dni marszowych wypadało 6-7 marszów nocnych.
II. Walki
Oddziały KOP walczyły w czasie 15 dni działań w ciągu od 6 do 9 dni. Walczyły dwa do czterech dni nad granicą Państwa, stoczyły jedną potyczkę z dywersantami pod Ratnem i dwie bitwy /z Armią Czerwoną/ pod Szackiem i pod Wytycznem. W sumie oddziały grupy KOP walczyły nad granicą na odcinku około 300 km, zbierając się ze strażnic w kompanie i baony w walce; organizują grupę KOP w składzie około 8 baonów, 2 baterii i jednego szwadronu, i znad granicy przechodzą w walkach przez całe Polesie ze wschodu na zachód, przebijają się przez nieprzyjaciela do Bugu, niszcząc w tych walkach nieprzyjacielowi 17 czołgów i przynajmniej jeden samolot. (...)
gen. WILHELM
ORLIK-RUECKEMANN
Opracował Leopold Jerzewski [właśc.: Jerzy Łojek], Wydawnictwo GŁOS, Warszawa 1985, str. 20., I wydanie krajowe, projekt okładki: N. L. [właśc.: Marek Kopyt]
[1] tu i później autor pisze o sobie w trzeciej osobie liczbie pojedynczej. (red.)
[2] baon - skrót od batalion (red.)
[3] w całej relacji gen. W. Orlik-Rueckemanna jest to jedyna wzmianka o dostrzeganiu w tym momencie ogólnej beznadziejnej sytuacji Rzeczypospolitej; wydaje się, że dla motywacji działań tej grupy ogólne położenie obrony kraju długo nie miało istotnego znaczenia o charakterze demoralizującym (L. J.)
Subskrybuj:
Posty (Atom)