WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
czwartek, 9 grudnia 2010
-novaja- Polsza * loty przerywane
http://rotmistrz.salon24.pl/
Ducatus Pomeraniae
„Naród, który nie wierzy w wielkość i nie chce ludzi wielkich, kończy się. Trzeba wierzyć w swą wielkość i pragnąć jej” - ks. Stefan Wyszyński ------------
"Z inteligencją komunistyczną trudno mi znaleźć nić porozumienia. Posługują się intelektem, aby rzeczy fałszować" - Zbigniew Herbert --------------
Gdzie nie ma mądrych starców, nie ma też dobrej młodzieży" - przysłowie kaukaskie
„Naród, który nie wierzy w wielkość i nie chce ludzi wielkich, kończy się. Trzeba wierzyć w swą wielkość i pragnąć jej” - ks. Stefan Wyszyński ------------
"Z inteligencją komunistyczną trudno mi znaleźć nić porozumienia. Posługują się intelektem, aby rzeczy fałszować" - Zbigniew Herbert --------------
Gdzie nie ma mądrych starców, nie ma też dobrej młodzieży" - przysłowie kaukaskie
Zbigniew Herbert
*****
*****
Smolensk 2010 - MOCKBA 1945
Zaopatrzyłem się wczoraj w książkę Piotra Kołakowskiego „Pretorianie Stalina. Sowieckie służby bezpieczeństwa i wywiadu na ziemiach polskich 1939 – 1945”. Przy wertowaniu w drodze do domu w oko wpadł mi jeden fragment. Mimo różnic, pewna analogia z katastrofą smoleńską nasuwa się sama. Choć niektórzy będą twierdzić, że to był „inne czasy”.
29 marca 1945 roku porwani przez NKWD przywódcy polskiego państwa podziemnego odlecieli do Moskwy. Na pokładzie samolotu znajdowali się: trzej ministrowie krajowi - Adam Bień, Antoni Pajdak, Stanisław Jasiakiewicz oraz Kazimierz Bagiński, Stanisław Mierzwa, Zbigniew Stypułkowski, Kazimierz Kobylański, Józef Chaciński, Franciszek Urbański, Eugeniusz Czarnowski, Stanisław Michałowski i Józef Stemler-Dąbski.
Podczas przelotu samolot musiał przymusowo lądować w okolicach Iwanowo-Wozniesieńska. Najprawdopodobniej Polacy mieli zginąć w katastrofie lotniczej i tylko sprawności pilota, niewtajemniczonego w zamiary NKGB, zawdzięczali życie. „Po kilku godzinach lotu – mgła, śnieg. Jeszcze po pewnym czasie z kabiny pilota wyszedł jeden z majorów i podszedł do stojącego nad leżącym Dąbskim kapitana: „Znajetie – Moskwa nas nie prynimajet”, po czym pilot machnął ręką i wrócił. Po pewnym czasie przyszedł znowu, wziął mapę lotnisk, patrzył na nią przez chwilę, potem zmiął i z wściekłością rzucił na ziemię. Wyszedł. Po pewnym czasie znów przyszedł zdenerwowany i powiedział stłumionym głosem do kapitana „Benzyny nie ma, lotniska nas nie przyjmują, koniec”. Wtedy kapitan odsunąwszy ze słowami „Adajti” majora który z nim rozmawiał – wszedł do kabiny, pilota odsunął energicznie, złapał za kierownicę i zaczął walić ku ziemi. I … bez kapotażu równo wylądował na polu w śniegach. Było to tak wspaniałe, że Polacy, którzy zrozumieli, że poświęcono także dla „politycznej” katastrofy również i 4 bolszewików, naprawdę szczerze bili lotnikowi brawo”*.
*Piotr Kołakowski, Pretorianie Stalina. Sowieckie służby bezpieczeństwa i wywiadu na ziemiach polskich 1939 – 1945. Warszawa 2010, str. 365
Adam Bień tak to wspominał:
Odlot z Okęcia nastąpił 29 marca 1945 r. O godzinie 10-tej przy pogodzie słonecznej i ciepłej. W miarę upływu czasu i lotu na wschód świat szarzeje, znikają zarysy ziemia o godzinie 14-tej mamy już pod sobą tylko biały całun chmur. Odległość Warszawa - Moskwa wynosi około 2 tysiące kilometrów, więc spodziewaliśmy się lądować o godzinie 14-tej. Kiedy minęła ta godzina, pytam majora, dlaczego nie lądujemy. Major odpowiada, że z powodu mgły Moskwa nie przyjmuje samolotów, a nasz skierowano na inne lotnisko. Na niskim już pułapie lecimy dalej na wschód, widzimy pod sobą nieznany kraj rosyjski, rozległe lasy, liczne rzeki, rzadkie osiedla. Płyną godziny 15-ta, 16-ta, 17-ta. O pełnym już zmroku samolot nasz gwałtownie obniża lot i jak wielki pocisk z łoskotem wbija się w głęboki śnieg jakiegoś nieprzejrzanego pustkowia, pozbawionego jakiejkolwiek sygnalizacji. Gwałtowny wstrząs, cisza. Drzwi kabiny załogi otwierają się z trzaskiem. Staje przed nami pilot - szczupły młodzian, ciemny kombinezon, chuda, ciemna twarz, ręce dygocą. Pilot krzyczy prawie, że paliwa miał już tylko na dwadzieścia minut lotu. W tej chwili olśniewa mnie myśl: - a może lądowanie samolotu w ogóle nie było zaplanowane, a pilot teraz dopiero zrozumiał ów fakt i wszystkie jego konsekwencje. Dlatego zareagował tak żywo i tak niezwykle w tutejszym stylu życia. Pilot wyskakuje z samolotu i znika. Za pilotem milczkiem wychodzą obaj oficerowie i znikają. Znikają już na zawsze. Wśród gęstniejącej ciemności i ciszy kilka godzin siedzimy w samolocie utopionym w śniegu. Nic się nie dzieje, nic nie rozumiemy. Przychodzi wreszcie oddział wojska. Zwykli żołnierze rosyjscy, w szarych szynelach, z karabinami, rozkazują opuścić samolot. Po kolei wyskakujemy w głęboki śnieg, jeden za drugim w ciasnym otoczeniu zbrojnych żołnierzy brniemy powoli do odległego, słabo oświetlonego budynku. Stajemy tu w mrocznym korytarzu i bacznie strzeżeni długo stoimy. Prócz żołnierzy nie widzimy nikogo. Na ich sygnał wychodzimy na jakiś plac, gdzie znowu czekają na nas czarne limuzyny. Wsiadamy. Drogą wyboistą, krętą i ciemną jedziemy wolno przez nędzne miasteczko tonące w mroku nocy, pełne topniejącego śniegu i wody. Wjeżdżamy wreszcie w rozległą bramę i stajemy na rozległym, bezludnym podwórzu ze wszech stron ogrodzonym. Wśród ciemności i ciszy siedzimy tu ponad godzinę. Ruszamy wreszcie znowu i po dłuższej jeździe dobijamy do jakiegoś jasno oświetlonego budynku. Anonimowe, milczące osobistości raczą nas tu chlebem, kiełbasą, cienkim czajem, papierosami, raczą nawet wódką, choć wódki nie pijemy. Jesteśmy głodni, jemy chleb z kiełbasą, pijemy czaj, pieniędzy nikt od nas nie żąda i my pieniędzy rosyjskich nie mamy. Opuszczamy stołówkę i tymiż samochodami przyjeżdżamy na dworzec kolejowy. W ciasnej asyście żołnierzy wychodzimy na peron. Na budynku stacyjnym czytam napis: Iwanowo-Wozniesieńsk. Nie dotarliśmy do gen. Iwanowa w polskim Radomiu. Dotarliśmy do miasta Iwanowo, 300 kilometrów od Moskwy. Czy ów zbieg imion własnych był przypadkowy, czy może był potrzebny jako argument w jakiejś zawiłej dialektyce przewidywanej w przyszłości? Nie wiem i nigdy zapewne nie będę tego wiedział. Tak samo jak nie wiem, czy lądowanie w Iwanowie było zaplanowane. Pewne jest, że nie było uzgodnione z pilotem, bo inaczej zbyt skąpy zapas paliwa i dramatyczna jego reakcja po lądowaniu byłyby niezrozumiałe. Jest raczej prawdopodobne, że pilotowi po minięciu Moskwy nie podano lotniska docelowego, a wskazano jedynie kierunek lotu. Dlatego od Moskwy leciał już na niskim pułapie, oczekując lada chwila rozkazu lądowania. Kiedy jednak znalazł się w zasięgu Iwanowa, a dalsze lotniska były już, być może, poza zasięgiem jego możliwości technicznych - brak paliwa i noc - wtedy dla ratowania ludzi, siebie i maszyny sam zdecydował i zaryzykował lądowanie w Iwanowie, na pustkowiu pokrytym głębokim śniegiem i do przyjęcia samolotu nie przygotowanym. Lądowanie w Iwanowie było zatem przypadkowe i wbrew woli nieznanych dysponentów lotu, których przerażający zamiar pilot teraz przejrzał. Dlatego po wylądowaniu trzęsły mu się ręce. Rozumiał, jakiego niebezpieczeństwa uniknął, ale rozumiał również, na jakie nowe niebezpieczeństwo się naraził przez to, że nie wykonał rozkazu.
http://jozwa22.republika.pl/14/okulicki.htm
ANEKS.
ANEKS.
Rozmieszczenie szczątków Tu-154 - jednak była eksplozja?
Rozmieszczenie szczątków Tu-154
Poniżej znajduje się uzupełniona, w stosunku do mojej poprzedniej notki, mapa rozmieszczenia szczątków Tu-154.
Lista zaznaczonych elementów (czerwone cyfry)
(1) prawy poziomy statecznik, (2) statecznik pionowy wraz z lewym poziomym, (3) prawy silnik, (4) poszycie tylnej części kadłuba, (5) tył kadłuba, (6) prawe skrzydło, (7) prawe podwozie, (8) lewe podwozie, (9) centralny silnik, (10) lewy silnik, (11) element kadłuba z oknami, wymiar 2x2 m
Elementy, których nie widać na zdjęciu satelitarnym
(12) element kadłuba, wymiar 7x2 m (zdjęcie)
(13) element kadłuba, wymiar podłużny ca 6 m, wymiar poprzeczny szacowany 2 m, (widoczny na filmie S.Wiśniewskiego - kadr z zaznaczonym obszarem)
(14) element kadłuba, wymiar podłużny ca 7 m, wymiar poprzeczny szacowany 3 m, (widoczny na jednym ze zdjęć ofiar, fragment z zaznaczonym obszarem)
(15) przednie podwozie (zdjęcie)
Charakterystyczne punkty orientacyjne (purpurowe cyfry)
(1) czarna skrzynka, (2) dwupienna brzoza, (3) pierwsze zachowane na terenie katastrofy drzewo, wisi na nim element kadłuba oznaczony numerem 12.
Dodatkowo :
- żółtymi liniami oznaczono obszar, gdzie nie zachowały się żadne zarośla ani drzewa,
- niebieskimi okręgami zaznaczono miejsca, gdzie występowały płomienie.
Jednak była eksplozja?
Rozmieszczenie elementów wraku, a zwłaszcza oznaczonych numerami 12,13,14 wskazuje na wystąpienie eksplozji. Spójrzmy najpierw na element 12. Jest on zawieszony na drzewie, pionowo, w kierunku przeciwnym do ruchu samolotu. Jego brzegi są wygięte w kierunku drzewa, jakby działała na nie siła od strony przeciwnej. Elementy 13 i 14 są przykryte częściami samolotu, leżą na nich ciała. Wyglądają jak wyprostowane, ich krzywizna nie jest zgodna z promieniem kadłuba.
Dodatkowe przesłanki:
- W obszarze zaznaczony żółtymi liniami nie zachowały się żadne zarośla ani drzewa, wszystkie są połamane i przygięte do ziemi, co wskazuje na ruch kompletnego, lub zachowanego w dużej części, kadłuba po tym tym obszarze.
- Na brzegach zaznaczonego obszaru znajdują się ścięte drzewa, z czego wynika oddziaływanie na nie skrzydeł samolotu, poziomo w stosunku podłoża (wskazał na to bloger h-Trzaska, kadr z filmu Wiśniewskiego)
- Ciała ofiar zgrupowane są na stosunkowo małym obszarze.
- Płomienie występują punktowo w dwóch miejscach, położonych niedaleko od siebie. Przyjmując, że eksplozja nastąpiła jakiś czas po upadku samolotu, można założyć, że w te miejsca wyciekło paliwo ze zbiorników umieszczonych w obu skrzydłach.
- Elementy związane z tylną częścią kadłuba mają duże wymiary, podczas gdy część samolotu od skrzydeł do dziobu rozbita jest na dużo mniejsze części.
Prawdopodobny przebieg katastrofy
Pokuszę się teraz o zrekonstruowanie przebiegu katastrofy, od pierwszego kontaktu Tu-154 z ziemią do chwili eksplozji, w oparciu o przedstawione wyżej przesłanki oraz rozkład elementów wraku.
Etapy dekompozycji samolotu.
Ruch po obszarze katastrofy.
wlk przyszłość p_o lszy III.* I ITI.
eurosoc dla bogatych.
W sobotę 27.11.2010 roku dziesiątki tysięcy Irlandczyków wyszło protestować w przenikliwym zimnie na ulicach Dublina. To był główny temat niedzielnego dnia na portalach BBC, Deutsche Welle i australijskiego ABC. Według organizatorów protestu, 150 tysięcy ludzi (policyjne szacunki mówią o 50 tysiącach) przemaszerowało pod Główną Pocztę – miejsca ogłoszenia niepodległości Irlandii prawie sto lat temu, w 1916 roku.
“Irlandia nie jest na sprzedaż, nie dla MFW” głosiły transparenty w odpowiedzi na “pożyczkową pomoc prawie 100 miliardów euro” zaoferowanej Irlandii przez UE i MFW. Pieniądze mają być spożytkowane na wspomożenie banków w Irlandii, które w zeszłym roku otrzymały już od rządu Irlandii 60 miliardów Euro. Banki owe są częścią europejskiego i światowego systemu bankowego, ktory to system bardziej niż obracaniem realnymi pieniędzmi zajmują się obracaniem pochodnymi –spekulacyjnymi fikcjami bez pokrycia.
Tych ostatnich jest znacznie więcej niż “realnego pieniądza” - roczny produkt światowy wynosi około 50 bilionów dolarów, a pochodnych jest ponad 600 bilionów. Wartość pochodnych, jak każdej fikcji, jest nieznana, ale zakładając, że jedna pochodna ma obciążenie jednego dolara to stosunek “realnego pieniądza” do pochodnych wynosi co najmniej 1:10, a każdy mieszkaniec tego globu, be względu na jego sytuację ekonomiczną, kolor skóry, wyznanie, zadeklarowany majątek i status, ma na karku 100 tys dolarów pochodnego długu.
W zamian za “pożyczkę” rząd Irlandii zobowiązał sie obniżyć płace, drastycznie zredukować etaty (co najmniej 25 tys miejsc pracy w budżetówce) i dramatycznie obniżyc wydatki. Nic dziwnego, że protestujący Irlandczycy mówią: “Nie jesteśmy po to by płacić za spekulantów”, “Dlaczego mamy płacić za banki? Euro i tak jest na wylocie.”
Skąd UE i MFW mają pieniądze na pożyczkę Irlandii? Odpowiedź jest banalnie prosta - Z drukarni.
Ani USA, główny płatnik MFW, ani sama UE nie mają realnych pieniędzy. Sytuacja USA zadłużonego po uszy w chińskich i japońskich bankach (wojna w Iraku i w Afganistanie była prowadzona za chińskie i japońskie pieniądze) jest tragiczna. Podobnie Europa. Według Eurostatu, wszystkie kraje Eurozone mają deficyt budżetowy (średnia wynosi 6,3%), a dług rządów Eurozone (wydatki w stosunku do przychodów rządów) to 79% ich produktu krajowego. Nie przeszkadza to MFW i UE w produkowaniu pustego pieniądza obniżającego wartoś euro i dolara.I oto chodzi. Słabsza waluta czyni produkty tańszymi. Gospodarka Niemiec opiera się na eksporcie. Podobnie gospodarka USA potrzebuje słabego dolara by wyjść z zapaści trwającej już prawie trzy lata.
Chociaż Hiszpania i Portugalia twierdzą stanowczo - to samo robiła Irlandia parę dni temu, że nie potrzebują wsparcia UE i MFW, ale rozbicie ich systemu bankowego wydaje się nieuniknione. Jeżeli Soros mógł sam jeden powalić kiedyś brytyjskiego funta, to szarańcza spekulantów poradzi sobie w tri miga z portugalskimi i hiszpańskimi bankami. O ile Portugalia ze swoją gospodarką stanowiącą 2% ekonomii Eurozone może spokojnie upaść i nikt tego poza zainteresowanymi nie zauważy (gospodarki Grecji i Irlandii stanowią odpowiednio 3 i 2% Eurozone), to Hiszpania stanowiąca 12% ekonomii Eurozone jest już poważnym problemem. Tym bardziej, że tam nożyce już poszły w ruch, kraj Don Kichota już cierpi na 20% bezrobocie, i nie za bardzo już jest tam co ciąć.
Ani portale Rzeczpospolitej, ani Polskiego Radia, TVP INFO czy Gazety Wyborczej nie odnotowały demonstracji w Dublinie, a przecież protestowało 1 do 3% mieszkańców Irlandii. To tak jakby zignorować przemarsz 400 tysięcy do miliona Polaków. Rzeczpospolita zamieściła jedynie krótką i niedokładną notkę o “szczegółach” “pożyczki”. Podobnie postąpiło TVP INFO używając wielce wymownego tytułu: Zielona Wyspa czeka na pomoc finansową. Gazeta Wyborcza jak zawsze pisała o rzeczach, które się nie wydarzyły;Trzeci bliźniak" wraca do PiS?, i martwiła się, że Pracownik litewskiego MSW neguje Holocaust .DlaPolskiego Radia Irlandia nie istnieje – ważniejszy dla radiowców jest problem związany ze spokojnym żywotem "nazistowskiego zbrodniarza". Rzeczpospolita oczywiście nie omieszkała poinformować o sprytnym Żydzie który wystrychnął na dudka Kolumbię.
Ż a d e n z polskich polityków wszelakiej maści nie skomentował protestów w Dublinie. A przecież są paralele z Polską. Premier Tusk obiecywał zamienić kraik nad Wisłą w drugą Irlandię. I pewnie ta jedna, jedyna obietnica mu się spełni. Szacuje się, że w przeciągu najbliższych 4 lat Irlandię opuści co najmniej 100 tysięcy młodych, wykształconych, i oczywiście bezrobotnych Irlandczyków.
http://jacekmichal.salon24.pl/254925,socjalizm-dla-bogatych
*******************
ANEKS.
*******************
ANEKS.
Superwizjer czy Superbajer? Tak czy owak coś się szykuje!
Nie obejrzałem wczorajszego Superwizjera choć początkowo miałem taki zamiar... Wystarczył mi trailer w którym tzw. naoczny świadek mówił, że podmuch silników rzucił nim o ziemię:
"oczyma wyobraźni" zobaczyłem wtedy "słynną brzozę" a wokół niej leżące na ziemi śmieci, których podmuch pracujących pełną mocą silników nie był w stanie ruszyć!
Info dla lemingów: jestem sobie w stanie wyobrazić, że śmieci zostały pod brzozą porzucone tuż po katastrofie lub zostały tam zniesione jako np. dary... wy lemingi kochane nie jesteście w stanie wyobrazić siły podmuchu pracujących pełną mocą silników odrzutowych:
"Stałem" kiedś ok. 250 m za kołującą tutką - wszystko wokół fruwało.
POdejrzewam, że wczorajszy Superwizjer był przenaczony nie tylko dla "młodych, wykształconych z dużych miast", ale był także swoistym "message in the bottle" wysłanym premieru Tusku..
Nasz prezydent (Miedwiedew) zapowiedział swojemu namiestnikowi (Bronkowi), że nie może być dwóch wersji tego samego wydarzenia!
Dzisiaj poinformowano, że Walter przekazuje władzę swojemu wspólnikowi Bruno Valsangiacomo...Oj coś się szykuje!
""Z okazji moich nadchodzących 74 urodzin, przypadających na początek stycznia 2011 i zgodnie z porozumieniem z listopada 2009 roku, przekazuję stanowisko prezydenta Grupy ITI mojemu partnerowi, przyjacielowi i współzałożycielowi Firmy - Bruno Valsangiacomo. Razem ze śp. Janem Wejchertem we trójkę sprawiliśmy, że przez ostatnie 20 lat Grupa ITI stała się wiodącą grupą w branży medialnej i rozrywkowej w Polsce..."
Subskrybuj:
Posty (Atom)