WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
sobota, 13 sierpnia 2011
N a r o d y * t c h ó r z y
METAL SMOLEŃSKI O/O/O/O/
ZE stopu metalu; gotyku; rocka tożsamościowego i antykomunistycznego i cyberpunku zrodził się metal smoleński = radykalny młot naszej generacjii na mafijny reżim czerwonych much okupujących ziemie Lechitow o/o/o/ Wystarczy jeno dopisać muzykę o/o/o/ Stopniowo będziem dopisywać następne texty miażdżące to robactwo o/
……………
SIEĆ O/O/O/O/ZNOW ZŁAPALI CIEBIE W SIEĆ
ABYŚ NIE WYPLĄTAŁ SIĘ
ZNOW MAJĄ ZABRAĆ CI WOLNOŚĆ
BYŚ NIE WYDOSTAŁ SIĘ
I POMYŚLAŁ ŻEŚ JEST ŚMIEĆ
ZNOW ZAMIERZAJĄ WEPCHNĄĆ W SIDŁA
PRZYKUĆ LEJCAMI DO SIODŁA
USIDLIĆ W JARZMIE
UZIEMIĆ I USADZIĆ
BYŚ SIĘ NIE WYPLĄTAŁ
UDŁAWIŁ SWĄ SZYJĘ POD POWROZEM
I DLATEGO TNIJ PO KABLACH
TAM GDZIE NAJMNIEJ OCZEKUJĄ
WEŹ ICH GŁODEM
AŻ NIE ZAGŁODZISZ
WSZYSTKIE WRZODY WYKITUJĄ O/O/O/
…………….
RURA !!!!!!!!!!!!!!!
RURA NIESIE ZE SOBĄ GAAAAAAAAZ!!!!!
PO TO ABY UPODLIĆ NAS JESZCZE NIERAZ
PRZETNIJ JĄ NA POŁ!!!!!!
TAK ABY ROZPĘKŁA SIĘ W POŁ!!!!!
ODETNIJ IM PALIWO
POKRZYŻUJ ICH BŁĘKITNE ŻNIWO
NIECH WYMROZI TE ROBACTWO
NIE BĘDĄ MIELI NA GAAAAAAAZ!!!!!!!
NIECH SWEM ŚCIERWEM ŁĄKI UŻYŹNIĄ
TO DLA CIEBIE OJCZYZNO !!!!!!!!
…………..
TA TWOJA POCHODNIA O/O/O/
NIESIESZ JĄ W NOCY POPRZEZ ŚWIAT
NIECH ROZBŁYSZCZY W MROKU O POŁNOCY
PODPALISZ JĄ ROZPALONĄ MOCĄ SWĄ
ROZNIEŚ JEJ BLASK W NAJDALSZY KĄT
NIECH SPŁONIE CAŁY ŚWIAT PLUGAWY
…………………….
PĘK ŻELIWNYCH KAJDAN O/O/O/O/O/O/
ZA ŻELAZNĄ KRATĄ
W ŻELIWNYCH KAJDANACH
TWOJE DŁOŃE TKWIĄ
ZA ŻELAZNĄ KRATĄ
W MROCZNEJ KATOWNII
ZA ŻELAZNĄ KRATĄ
TAM GDZIE NIE DOCIERA
SŁOŃCA ZŁOTY PROMIEŃ
ZA ŻELAZNĄ KRATĄ
ZNOW NA TORTURY WLOKĄ CIĘ
ZA ŻELAZNĄ KRATĄ
GDZIE SIEŃ KORYTARZA
ŚWIATŁO LICHYCH LAMP
SPOWIJA CIEŃ
ZA ŻELAZNĄ KRATĄ
CZUJESZ SIĘ JAK W KLATCE
ZA ŻELAZNĄ KRATĄ
NIBY ZBITY PIES
ZA ŻELAZNĄ KRATĄ
LECZ\ TWOJA MYŚL
NADAL WOLNA JEST
ZA ŻELAZNĄ KRATĄ
WSIĄKA W ŚCIANĘ
TWOJA KREW O/O/O/O/O/
…………………
ZDRADZONY O ŚWICIE O/O/O/
JESTEM ZDRADZONY O ŚWICIE
I TAKO WŁAŚNIE SIĘ CZUJĘ
WIEZIONY NA LAWECIE
W SOWIECKIEJ TRUMNIE
Z POŁAMANYM SKRZYDŁEM
WTRĄCONY W NIEBYT
STRĄCONY W OTCHŁAŃ
CZERWONEJ WYSPY
MIAŁO BYĆ LEPIEJ
NO WIĘC CZEMUŻ JEST GORZEJ
WMAWIALI I OSZUKIWALI
W ŻYCIU SŁOWA PRAWDY NIE POWIADALI
CZAS BYŚMY RACHUNKI ROWNALI
WSZYSTKICH ICH CO DO JEDNEGO
DO NOGI POWYBIJALI O/O/O/O/
………………………
MOGIŁA O/O/O/O/O/
KROK PODKUTYCH BUTOW
O ULICZNY DUDNI BRUK
WIEDZIE NAS PRZED SIEBIE
TAK DALEKO JAK
NIE SIĘGA NASZ WZROK
ZACIĘTE TRWA MILCZENIE
JEDNE WYRAŻAJĄCE PRAGNIENIE
DOTRZEĆ JAK NAJSZYBCIEJ
GDZIE ZA ZŁAMANYM PŁOTEM
STRZELISTYCH KRZYŻY
WYROSŁA KNIEJA
ZNAJDZIESZ SWE UKOJENIE
NAD OŻYWCZYM RZĘDEM
MIGOCĄCYCH ŚWIEC
ZAPALONYCH NA WZGORZU
DLA BOHATEROW POLEGŁYCH
PO TO ABY JESZCZE LEPIEJ
DO VALHALLI MOGLI BIEC
ŚWIADOMOŚĆ NARODOWA
NA TEM CMENTARZU WSPOMNIEŃ
KROK PO KROKU WYKLUWA SIĘ
UKRYTA W GŁĘBII TYSIĄCA SERC
ZIEMIA I GROBY OTO TWOJA OJCZYZNA
Z KAŻDEM NOWYM ŁYKIEM PAMIĘCI
WRACA NARODOM ŻYCIE
………………….
OSTATNI LOT TUPOLEWA O/O/O/O/
PREZYDENT KACZYŃSKI
POLECIAŁ ODWIEDZIĆ
GROBY KATYŃSKIE
I WIELU KOMBATANTOW
BYŁO NA POKŁADZIE
DOBOROWA ZAŁOGA
WALECZNYCH WOJOWNIKOW
JUŻ MY WAS UGOŚCIM
NA ZIEMII NIEGOŚCINEJ
RECHOTALI ZE SWEJ WIEŻY
OPADŁ DYM; OPADŁA MGŁA
ZATARTO WSZELKI ŚLAD
MOŻNA BYŁO WNOSIĆ
PRZEGNIŁY FUNDAMENT
NA LAWINIE KŁAMSTW
‘POJEDNANIE’ NA RUMOWISKU
TRAGIKOMICZNIE PREZENTUJE SIĘ
SĄ JESZCZE TACY NAWET DZIŚ
KTORZY PODPIERAJĄ ZA WSZELKĄ CENĘ
TĘ PODUPADAJĄCĄ RUDERĘ
SPŁOWIAŁY MUR
WYBLAKŁY GMACH
LECZ ZMARLI ZE SWYCH GROBOW
NIE MOGĄ PRZESTAĆ SIĘ ŚMIAĆ
………………………..http://www.bocian.ugu.pl/metal-smolenski-oooo/
* * *
Naród tchórzy
Autor: Jeffrey R. Snyder (przetłumaczył Maciej Miąsik)
Naród tchórzy
Nation of Cowards
Autor: Jeffrey R. Snyder (przetłumaczył Maciej Miąsik)
Jest to tłumaczenie eseju, który został opublikowany drukiem w roku 1993, a potem na, nieistniejącej już, stronie www autora. Tłumaczenie i publikacja za zezwoleniem autora. Oryginał rozpowszechniany jest na wielu stronach.
" Nie sposób odnieść się do problemu szerzącej się przestępczości bez poruszenia kwestii moralnej odpowiedzialności potencjalnych ofiar. Przestępczość szerzy się, gdyż przestrzegający prawa, każdy z nas, akceptuje ją, usprawiedliwia ją, zezwala na nią, poddaje się jej. Pozwalamy i zachęcamy do niej, ponieważ nie bronimy się, natychmiast, tam i w tamtej chwili, gdy przestępstwo ma miejsce. Przestępczość szerzy się, nie dlatego że mamy za mało więzień, że prokuratorzy i sędziowie są za pobłażliwi, że policja jest paraliżowana absurdalnymi procedurami. Defekt tkwi tu, w naszym charakterze. Jesteśmy narodem tchórzy i unikaczy. "
A jednocześnie, gdy ludzie zachęcani są do rozwijania swojej indywidualności i bezcennego poczucia własnej wartości, media i wysoko postawieni stróże prawa ciągle zalecają, aby w przypadku konfrontacji ze śmiertelnym zagrożeniem nie opierać się, ale po prostu dać atakującemu to, czego się domaga. Jeśli rozmowa schodzi na przestępstwo gwałtu, daje się zauważyć pewną konsternację i dyskusja szybko przechodzi na temat, jak to kobieta może zmienić swoje zachowanie, aby zminimalizować ryzyko gwałtu i jak rozmaite, często śmieszne, niegroźnie bronie może przy sobie nosić – gwizdek, klucze, gaz pieprzowy lub, co przyprawia o dreszcze każdego gwałciciela, telefon komórkowy.
Jak to jest możliwe? Jak osoba, która tak wysoko ceni sama siebie, może akceptować poniżenie w kryminalnej napaści? Jak ktoś, kto wierzy, że esencja jego godności leży w stanowczości, może pasywnie zgodzić się na przymusowe pozbawienie się owej stanowczości. Jak może, bez słowa, z pełną godnością i opanowaniem, po prostu oddać swoje rzeczy?
Założeniem jest oczywiście, że nie ma tutaj sprzeczności. Rada, by nie stawiać oporu podczas napaści i po prosto oddać rzeczy zasadza się na stwierdzeniu, że czyjeś życie jest bezcenne, i że żadna własność nie jest go warta. Odłóżmy na bok, na moment, niepojęte założenie, że bandyta, który posuwa się do użycia śmiercionośnej przemocy powinien być traktowany, jak gdyby działał według jakiejś nowej społecznej umowy: „nie skrzywdzę cię ani zabiję, jeśli dasz mi to, czego chcę”. Całe lata feministki harowały, aby nauczyć ludzi, że w gwałcie nie chodzi o seks, ale o dominację, poniżenie i kontrolę. Najwyraźniej ktoś musi poinformować media i wysoko postawionych stróżów prawa, że w porwaniach, włamaniach, i napadach nie chodzi o własność.
Przestępstwo to nie tylko kompletne odcięcie się od społecznej umowy, ale także rekwizycja wolności i osoby ofiary. Jeśli godność jednostki opiera się na fakcie, że jest ona swoim własnym agentem, który podejmuje akcje w oparciu o swoją wolę, w swobodnej wymianie z innymi, to przestępstwo zawsze narusza godność ofiary. Jest faktycznie aktem zniewolenia.
Twój portfel, twoja torebka, czy samochód może nie być wart twego życia, ale twoja godność jest. I jeśli nie jest warta, aby o nią walczyć, trudno uznać, że istnieje.
Dar życia
Choć ciężko pojąć to współczesnym, kiedyś powszechnie wierzono, że życie to dar od Boga, że nie bronić go, gdy było zagrożone, to akt pogardy dla tego daru, akt tchórzostwa i zaniedbania obowiązku wobec społeczności. Kazanie wygłoszone w Filadelfii w 1747 roku jednoznacznie zrównuje zaniechanie samoobrony z samobójstwem:„Ten, kto daje, by jego życie zostało mu odebrane przez tego, który nie ma władzy w takim celu, gdy mógł był zachować je dając odpór, dopuszcza się Winy samobójstwa, gdyż Bóg nakazał mu przedłużać życie, a sama Natura uczy każdą istotę jak się bronić.”„Tchórzostwo” i „szacunek dla siebie” w większości znikły z publicznych debat. W ich miejsce zaoferowano nam „poczucie własnej wartości”, jako źródło sukcesu i zastępstwo godności. „Szacunek dla siebie” zakłada, że ktoś uznaje standardy i ocenia swoją wartość poprzez stopień podporządkowania się do nich. „Poczucie własnej wartości” po prostu oznacza, że ktoś czuje się dobrze w stosunku do siebie samego. „Godność” odnosiła się kiedyś do opanowana i hartu ducha, którymi charakteryzowała się osoba w obliczu zmiennych kolei losu i grubiańskiego zachowania się innych. Teraz, oceniając to po regułach wypowiadania się obowiązujących w campusach, godność wymaga, abyśmy nigdy nie usłyszeli zniechęcających nas słów, oraz aby inni byli zmuszani do właściwego zachowania się, najwyraźniej na bazie założenia, że nie jesteśmy w stanie zapobiec własnej degradacji, jeśli będziemy wystawieni na poniżające zachowania innych. To są znaki wskazujące słabość naszego charakteru i pustkę naszych dusz.
Nie sposób odnieść się do problemu szerzącej się przestępczości bez poruszenia kwestii moralnej odpowiedzialności potencjalnych ofiar. Przestępczość szerzy się, gdyż przestrzegający prawa, każdy z nas, akceptuje ją, usprawiedliwia ją, zezwala na nią, poddaje się jej. Pozwalamy i zachęcamy do niej, ponieważ nie bronimy się, natychmiast, tam i w tamtej chwili, gdy przestępstwo ma miejsce. Przestępczość szerzy się, nie dlatego że mamy za mało więzień, że prokuratorzy i sędziowie są za pobłażliwi, że policja jest paraliżowana absurdalnymi procedurami. Defekt tkwi tu, w naszym charakterze. Jesteśmy narodem tchórzy i unikaczy.
Czujesz się szczęśliwcem?
Jak dotąd, jeśli chodzi o odstraszanie swoją obecnością, są w tym bardzo, bardzo dobrzy. Kryminaliści piekielnie się starają, aby nie popełnić przestępstwa w ich obecności. Niestety, następstwem tego jest fakt, że możesz spokojnie założyć się o swoje życie (i robisz to), że nie będzie ich w chwili, w której rzeczywiście będziesz ich potrzebował.
Jeśli kiedykolwiek staniesz się ofiarą napadu, rabunku, czy gwałtu, zauważysz, że bardzo trudno wezwać policję, gdy przestępstwo jest w toku, nawet posiadając przenośny telefon komórkowy. Tak czy inaczej, możesz być zainteresowany, by dowiedzieć się jak długo zajmuje im dotarcie na miejsce zbrodni. Statystki Departamentu Sprawiedliwości z 1991 pokazują, że w przypadku wszystkich przestępstw z użyciem przemocy, tylko 28 procent telefonów jest odbieranych w ciągu pięciu minut. Pomysł, że ochrona jest usługą, po którą można zadzwonić i zostanie szybko dostarczona, jest wyszydzany przez posiadaczy broni, którzy uwielbiają cytować takie wyzwanie: „Zadzwoń po policję, zadzwoń po karetkę, i zamów pizzę. Zobacz, kto przyjedzie pierwszy.” (w domyśle - pizza)
Wielu ludzi radzi sobie z problemem przestępstw przekonując samych siebie, że mieszkają, pracują i poruszają się w specjalnej strefie „wolnej od przestępczości”. Niezmiennie reagują szokiem oraz bolesnym rozczarowaniem, gdy odkrywają, że bandyci nie uznają reguł i nie respektują takich wymyślonych granic. Jeśli jednak rozumiesz, że przestępstwo może mieć miejsce gdziekolwiek i o dowolnej porze, i jeśli rozumiesz, że możesz zostać okaleczony lub śmiertelnie raniony w ciągu paru sekund, możesz zechcieć rozważyć kwestię, czy chcesz złożyć odpowiedzialność za ochronę własnego życia w obce ręce.
Władza i odpowiedzialność
Czy wierzysz, że nie wolno ci bronić siebie, gdyż policja ma lepsze kwalifikacje do chronienia cię, gdyż oni wiedzą, co robią, a ty jesteś totalnym amatorem? Pomijając, że to jest równoważne wierze, że tylko pianiści koncertowi mogą grać na fortepianie i jedynie zawodowi sportowcy mogą uprawiać sporty. Jakie dokładnie są te specjalne talenty posiadane jedynie przez policjantów, a niedostępne nam, zwykłym śmiertelnikom?
Ten, kto wyżej ceni sobie własne życie i poważnie traktuje odpowiedzialność w stosunku do własnej rodziny i społeczności, zdobędzie i będzie udoskonalał środki odparcia ataku, i będzie kontratakował, gdy on sam lub ktoś, kogo kocha, zostanie zagrożony śmiercią, czy ciężkim kalectwem. Nigdy nie zadowoli się wyłącznym poleganiem na innych w kwestii własnego bezpieczeństwa, ani nie będzie myślał, że zrobił wszystko, co możliwe, jedynie znając swoją okolicę i unikając niebezpieczeństwa. Nie ma co owijać w bawełnę: będzie uzbrojony, będzie wyszkolony w użyciu swej broni, i będzie się bronił, zagrożony śmiertelną przemocą.
Na szczęście istnieje broń umożliwiająca ochronę życia i wolności, którą praktycznie może utrzymać prawie każdy – pistolet. Mały i wystarczające lekki, aby nosić go zwyczajowo, śmiertelnie skuteczny, ale w przeciwieństwie do noża czy miecza, niewymagający wyjątkowych umiejętności czy siły, to naprawdę „wielki wyrównywacz”. Wymagający jedynie koordynacji ręki i oka, oraz odrobiny zdolności opanowania się w stresie, może być efektywnie używany przez starszych i słabych przeciwko młodym i silnym, przez jednego przeciw wielu.
Pistolet to jedyna broń, która samotnej kobiecie-biegaczce dałaby szansę wzięcia góry nad gangiem bandytów chcących ją zgwałcić, nauczycielce szansę ochrony dzieci na przerwie przez szaleńcem chcącym je zmasakrować, rodzinie turystów czekających na stacji metra dałby środek do obrony przed gangiem nastolatków uzbrojonych w noże i brzytwy.
Ale skoro żyjemy w społeczeństwie, które w większości zabrania noszenia broni, zostaliśmy wciągnięci w ogień Wielkiej Amerykańskiej Wojny z Pistoletem. Ograniczenie dostępu do broni to jedno z najbardziej znanych pól bitewnych w obecnych wojnach kulturowych. Jest ono szczególne ze względu na brak przekonania, z jakim nasi konserwatywni liderzy i mędrcy – nasza „konserwatywna elita” – walczy, i jak oddaje przewagę moralną liberalnym zwolennikom ograniczania dostępu do broni. Dla Willama F. Buckley’a czy Patricka Buchanana to nie jest temat do pisania w ogóle, czy pisania z wielkim zaangażowaniem. Jako car narkotykowy, William Bennet doradził prezydentowi Bushowi, aby zakazał „broni szturmowych”. Georgie Will zostanie zapamiętany za rekomendację zniesienia Drugiej Poprawki (dotyczącej prawa do posiadania broni), a Jack Kemp za faworyzowanie zakazu posiadania samopowtarzalnej „broni szturmowej”. Wojna o prawo do posiadania broni jest toczona głównie przez zwykłych ludzi. Przekonania zarówno liberalnych, jak i konserwatywnych elit w rzeczywistości wspomagają kryminalistom siać zniszczenie w naszym społeczeństwie.
Sprzedaż prewencji
Racjonalnie oceniając, wszystkie propozycje kontroli dostępu do broni są naciągane. Na przykład Ustawa Brady’ego nie zapobiegłaby zakupowi broni, z której Jon Hinckley strzelał do prezydenta Reagana; Hickey kupił broń pięć miesięcy przed atakiem, jego dane medyczne nie mogłyby zostać wykorzystane jako podstawa do odmowy sprzedaży pistoletu, gdyż dane medyczne nie są danymi publicznymi przechowywanymi przez policję. Podobnie wymagany w Kalifornii okres oczekiwania i sprawdzenie rejestrów nie powstrzymałyby Patricka Purdy’ego przed kupnem „strzelby szturmowej” i pistoletów użytych w masakrze dzieci w czasie przerwy na boisku szkolnym w Stockton; fakt karalności za przestępstwa, który mógłby być podstawą do wstrzymania sprzedaży nie istniał, gdyż wcześniejsze akty pogwałcenia przez Purdy’ego prawa kontrolującego dostęp do broni zostały, za przyznanie się do winy, przekwalifikowane z przestępstw na wykroczenia.W połowie lat sześćdziesiątych miała miejsce państwowa akcja reklamowa, której odbiorcą byli posiadacze samochodów, dotycząca zapobieganiu kradzieżom aut. Celem reklamy było skłonienie właścicieli samochodów, aby nie zostawiali kluczyków w swoich maszynach. Przekaz był następujący „Nie pomagaj dobrym chłopcom w zejściu na złą drogę”. Wynikało z tego, że zostawiając swoje kluczyki w swoim samochodzie, normalny, przestrzegający prawa właściciel przyczyniał się do występków nieletnich, którzy nie będąc kuszonymi poza wszelkie granice, zostaliby „dobrymi.” W tamtych czasach ludzie mieli wciąż sporo wyczucia, kto jest odpowiedzialny za czyje zachowanie. Reklama rozgniewała sporą część populacji i szybko jej zaniechano.
Niemal wszystkie propozycje ograniczenia dostępu do broni proponowane przez Handgun Control, Inc. (HCI) i im podobnych zawierają podobną filozofię. Opierają się na wierze, że to amerykańscy, przestrzegający prawa posiadacze broni są źródłem problemu. Swym zdeprawowanym pociągiem do broni palnej, tworzą społeczeństwo skąpane w morzu broni, tym samym pomagając dobrym chłopcom zmieniać się w złych, a złym w jeszcze gorszych. To przekładanie moralnej winy za brutalne przestępstwa na barki przestrzegających prawa, a tym samym odpuszczanie kryminalistom ich win, w naturalny sposób rozwściecza posiadaczy broni.
Archiwa HCI i innych organizacji proponujących ograniczenie dostępu do broni wypełnione są propozycjami ograniczania dostępności samopowtarzalnej i innej broni palnej dla przestrzegających prawa obywateli, ale są jałowo puste, jeśli chodzi o propozycje łapania i karania bandytów. Byłoby śmiechu warte spodziewać się, że propozycje HCI lub dowolne propozycje ograniczania dostępu do broni, w znaczący sposób okiełznają przestępczość. Według statystyk Departamentu Sprawiedliwości i Biura ds. Alkoholu, Tytoniu i Broni Palnej (ATF) całe 90% przestępstw dokonywanych przez posługujących się przemocą przestępców dokonuje się bez użycia pistoletów, a 93% z pistoletów posiadanych przez takich przestępców nie została nabyta w drodze legalnego zakupu, czy transakcji sprzedaży objętych większością praw regulujących dostęp do broni. Co więcej, ilość przestępców jest znikoma w porównaniu z ilością broni w Ameryce – ocenianej przez ATF na 200 milionów, z czego jedna trzecia to pistolety. Wobec takiego obfitego źródła, zawsze będzie wystarczająco dużo broni dla tych, którzy będą chcieli użyć jej w niecnych celach, niezależnie jak szczelne będą prawne ograniczenia, czy jak drakońskie kary za jej zdobycie czy użycie. Nie, propozycje ograniczenia dostępu do broni HCI i innych organizacji nie mają naprawdę celu w kontrolowaniu dostępu do broni. Chodzi o coś innego.
Tyrania elity
Ograniczenie dostępu do broni to moralna krucjata przeciwko ciemnym, barbarzyńskim obywatelom. Dowodzi tego nie tylko nieefektywność kontroli w dostępie do broni w zapobieganiu przestępstwom, ale także fakt, że kontrole te koncentrują się na ograniczaniu działań przestrzegających prawa, zamiast na łapaniu i karaniu winnych, oraz odraza, z jaką zwolennicy kontroli dostępu do broni pałają do posiadaczy broni i ich narzędzia – NRA (National Rifle Association). Posiadacze broni są zwyczajowo przedstawiani jako niewykształceni, paranoiczni wieśniacy, zafascynowani w i skłonni do przemocy, czyli dokładnie taki typ osoby, która jest przeciwnikiem liberalnych programów politycznych, i która powinna stać się obiektem moralnej i społecznej „re-edukacji” według liberalnej polityki społecznej. Typowym przykładem takiej bigoterii jest znana charakterystyka posiadaczy broni, przedstawiona przez gubernatora stanu Nowy York Mario Cuomo, jako „myśliwych, którzy piją piwo, nie głosują, kłamią swoim żonom mówiąc, gdzie byli cały weekend.” Podobnymi złośliwościami zalewa się NRA, która nazywana jest „najlepszym przyjacielem sprzedawców narkotyków," wyśmiewana na obrazkach satyrycznych jako domagająca się prawa noszenia przez dzieci broni do szkoły i generalnie optująca za nadanym przez Boga prawem do rozwalania każdego na życzenie.Ten stereotyp jest oczywiście fałszywy. Kryminolog i prawnik konstytucyjny Don B. Kates, Jr. i była działacz HCI Dr. Patricia Harris zauważają, że „badania konsekwentnie wykazują, że przeciętny posiadacz broni jest lepiej wykształcony i posiada lepszy zawód, niż człowiek jej nie posiadający. Dalsze badania wykazuję, że posiadacze broni w mniejszym stopniu aprobują brutalność policji, brutalność wobec inaczej myślących, itp.”
Konserwatyści muszą zrozumieć, że antypatia, którą liberałowie czują do posiadaczy broni w głównej mierze wywodzi się z ich etatystycznego utopizmu. Ten umysłowy nawyk nigdzie nie był zbadany lepiej niż w „Państwie” Platona. Platon argumentuje, że idealnie sprawiedliwe społeczeństwo to takie, w którym nieuzbrojeni ludzie cnotliwie zajmując się własnymi sprawami, wykonując przydzielone im funkcje, w czasie, gdy rząd królów-filozofów, będąc ponad prawem i strzeżony przez uzbrojonych gwardzistów, niekwestionowany w swej lojalności do państwa, konstruuje, wdraża i udoskonala stworzone w ten sposób społeczeństwo, wspierany i zachęcany przez mity, które jednocześnie ukrywają i usprawiedliwiają tę totalitarną manipulację.
Rozbrojone życie
Gdy felietonista Carl Rowan nawołuje do kontroli dostępu do broni i używa pistoletu w obronie własnego domu, gdy gubernator stanu Maryland Donald Schaefer rok po roku chce wprowadzenia zakazu posiadania samopowtarzalnych „broni szturmowych”, których jedynym celem, jak się nam wmawia, jest zabijanie ludzi, sam jest eskortowany przez policję państwową wyposażoną w samopowtarzalne pistolety 9mm z magazynkami o dużej pojemności, to nie mamy tu do czynienia ze zwykłą hipokryzją. Tak działa umysłowy nawyk wytworzony u wszystkich nadrzędnych istot, które wzięły na swoje barki straszliwy ciężar cywilizowania mas, i które rozumieją, podobnie jak nasz Kongres, że prawo jest dla innych.Liberalna elita wie, że są królami-filozofami. Oni wiedzą, że ludziom po prostu nie można zaufać; że są niezdolni do sprawiedliwego i słusznego samostanowienia; że zostawione samemu sobie, ich społeczeństwo będzie rasistowskie, seksistowskie, homofobiczne i niesprawiedliwe – a liberalna elita wie jak takie rzeczy naprawiać. Pomogą nam żyć dobrym i sprawiedliwym życiem, nawet jeśli będą musieli nas okłamywać i zmuszać nas do tego. I nienawidzą tych, którzy stają im na drodze.
Prywatne posiadanie broni palnej ochładza ten utopijny zapał. Posiadać broń palną to stwierdzać, że wolność i swoboda to nie dary od państwa. To rezerwowanie sobie ostatecznej decyzji, czy państwo narusza wolność i swobodę, to pozostawanie w gotowości do obrony tej wolności z czymś więcej niż samymi słowami, to pozostawanie poza zasięgiem totalitarnych zapędów państwa.
Doświadczenie Florydy
Elitarny brak zaufania do ludzi, który jest podstawą ruchu na rzecz kontroli dostępu do broni, pięknie ilustruje kampania HCI przeciwko prawu do noszenia ukrytej broni na Florydzie. Do 1987 prawo do wydawania pozwoleń na noszenie ukrytej broni było regulowane na poziomie hrabstw. Prawo było niejasne, i w rezultacie, było obiektem sprzecznych interpretacji i politycznych manipulacji. Pozwolenia wydawano głównie pracownikom ochrony oraz nielicznym uprzywilejowanym z politycznymi koneksjami. Pozwolenia były ważne jedynie w hrabstwie, w którym zostały wydane.Ale w 1987 roku Floryda uchwaliła jednolite prawo do noszenia ukrytej broni, które nakazuje władzom hrabstwa wydawanie pozwolenie każdemu, kto spełni określone obiektywne kryteria. Prawo wymaga, aby pozwolenie zostało wydane każdemu starającemu się, który jest mieszkańcem, ma przynajmniej 21 lat, żadnej kryminalnej przeszłości, nie miał przypadków nadużywania alkoholu i narkotyków, nie przechodził choroby umysłowej, i przedstawi dowód pomyślnego ukończenia kursu bezpiecznego obchodzenia się z bronią organizowanego przez NRA czy innego, konkurującego instruktora. Petent musi zostawić odciski palców, których władze użyją do sprawdzenia rejestrów. Zezwolenie lub odmowa musi być wydana w ciągu 90 dni, jest ważne w całym stanie i trzeba go odnawiać co 3 lata, co zapewnia władzy regularny sposób oceniania, czy udzielenie pozwolenie jest wciąż zasadne.
HCI i media z prawdziwą pasją sprzeciwiały się uchwaleniu tego prawa. Prawo to, mówili, będzie powodowało, że obywatele będą strzelać do siebie nawzajem podczas codziennych sporów dotyczących przekraczania terenu, niegrzecznego zachowania, czy innych afrontów. Uknuto terminy „Floryda, the Gunshine State” i „Dodge City East” sugerujące, że stan i ci, którzy popierają uchwalenie tego prawa, zachęcają jednostki, aby działały jak sędzia, ława przysięgłych i kat w społeczeństwie rodem z „Życzenia Śmierci”.
Żadna inna kampania HCI nie demonstruje jaśniej elitarnych wierzeń będących kanwą kampanii mającej na celu wykorzenienie prawa do posiadania broni. Biorąc pod uwagę wymagania stawiane posiadaczom pozwoleń, tylko HCI i media mogły wierzyć, że typowi, przestrzegający prawa obywatele są wrzącymi kotłami zabójczego szału, gotowymi zabijać w odwecie za dowolny afront, chętnymi do odnajdywania i natychmiastowego rozstrzeliwania łamiących prawo. Tylko brak natychmiastowego dostępu do broni powstrzymywał ich i zapobiegał rozlewowi krwi na ulicach. Są tak mentalnie i moralnie wybrakowani, że pomyliliby pozwolenie na noszenie broni do samoobrony z państwowo sankcjonowaną licencją do zabijania na życzenie.
Czy te gwałtowne przewidywania spełniły się? Mimo że Miami i hrabstwo Dade ma poważne problemy z handlem narkotykami, współczynnik zabójstw na Florydzie spadł po uchwaleniu tego prawa, podobnie jak w Oregonie, po przyjęciu tam podobnej legislacji. Ponadto, istnieje kilka udokumentowanych przypadków, gdzie świeżo upieczeni posiadacze pozwoleń użyli własnej broni w samoobronie. Dane z Departamentu Stanu Florydy pokazują, że od zapoczątkowania programu w 1987 do czerwca 1993 wydano 160823 pozwolenia i tylko 530, czyli 0,33% starających się otrzymało odmowę z powodu niespełnienia wymogów, co wskazuje, że prawo jest korzystne dla tych, dla których miało być korzystne – przestrzegających prawa. Tylko 16 pozwoleń, mniej niż jedna setna procenta, zostało cofniętych na skutek popełnienia przestępstwa z bronią po wydaniu zezwolenia.
Legislacja florydzka była używana jako wzór podobnych legislacji przyjętych w Oregonie, Idaho, Motanie i Mississippi. Dodatkowo, siedem innych stanów (Maine, Północna i Południowa Dakota, Utah, Waszyngton, Zachodnia Wirginia i, z wyjątkiem miast powyżej miliona mieszkańców, Pensylwania) zapewnia, że pozwolenia na noszenie ukrytej broni musi być wydane przestrzegającym prawa obywatelom, którzy spełnią różne obiektywne warunki. I w końcu, żadnych pozwoleń nie wymaga się w stanie Vermont. Tak więc, w sumie jest 13 stanów, w których przestrzegający prawa obywatele, którzy chcą nosić broń do obrony, mogą to robić. Choć chyba nikt nie zebrał statystyk ze wszystkich tych jurysdykcji, z pewnością istnieje dostatecznie pokaźna baza danych dla tych, którzy chcieliby poznać prawdę o byciu godnym zaufania, przestrzegającym prawa obywatelem noszącym broń.
Inne dowody sugerują, że uzbrojeni obywatele są bardzo odpowiedzialni w użyciu broni w samoobronie. Kryminolog Gary Kleck ze Uniwersytetu Stanowego Floryda, przy pomocy ankiet i innych źródeł, oszacował, że uzbrojeni obywatele bronią siebie i swojej własności przeciwko kryminalistom około miliona razy rocznie. W 98% tych przypadków obywatel jedynie wyjmuje broń lub oddaje strzał ostrzegawczy. Tylko w 2% przypadków obywatele strzelają do napastników. Broniąc siebie posiadaną bronią, uzbrojeni obywatele zabijają 2000 do 3000 kryminalistów corocznie, trzykrotnie więcej niż zabija policja. Obejmujące cały kraj badanie Katesa, prawnika konstytucyjnego i kryminologa, stwierdziło, że tylko w 2% strzałów oddanych przez cywili niewinna osoba została uznana za przestępcę. Jednak podobny „współczynnik błędu” dla policji wynosi 11%, ponad pięć razy więcej.
Jest po prostu niemożliwym połączyć powyższe liczby i doświadczenie Florydy z poglądem, że uczciwi, przestrzegający prawa posiadacze broni są niemalże psychopatami, szukającymi powodu, aby kogoś zastrzelić, paranoikami chętnymi do odnajdywania i natychmiastowego rozstrzeliwania przestępców, czy też niekompetentnymi głupcami niezdolnymi do oceny, kiedy należy użyć śmiertelnej siły w obronie własnego życia. Ale po zastanowieniu się, takie rezultaty nie powinny być zaskoczeniem. Gwałt, napad, próba morderstwa to nie są typowe działania pełne subtelności i dwuznaczności, wymagające do spostrzeżenia specjalnych zdolności obserwacji i książkowej wiedzy. Gdy mężczyzna wyciąga nóż do kobiety i mówi „idziesz ze mną”, jej ocena, że właśnie popełnione zostaje przestępstwo, nie będzie raczej błędna. Mała jest szansa na to, że postrzeli niewłaściwą osobę. To policja, z powodu, że rzadko jest na miejscu zbrodni, gdy się ona dzieje, częściej znajduje się w warunkach, gdzie wina i niewinność nie jest jasno oddzielone, w których prawdopobieństwo błędu jest większe.
Broń i wolność
Klasyczna filozofia republikańska od dawna zauważa krytyczny związek pomiędzy wolnością osobistą a posiadaniem broni przez ludzi, którzy będą gotowi zrobić z niej użytek. Polityczni teoretycy, tak różni, jak Niccolo Machiavelli, Sir Thomas More, James Harrigton, Algernon Sidney, John Locke i Jean-Jacques Rousseau, dzielili wspólny pogląd, że posiadanie broni jest istotne dla przeciwstawiania się tyranii, i że poddanie się rozbrojeniu przez własny rząd jest równoznaczne ze zniewoleniem przez niego. Posiadanie przez ludzi broni jest ostateczną gwarancją, że rząd rządzi jedynie za przyzwoleniem rządzonych. Jak wykazał Kates, Druga Poprawka jest w równym stopniu produktem tej filozofii, jak i doświadczeń amerykańskiej wojny o niepodległość. Mimo to, nasza konserwatywna elita porzuciła ten aspekt teorii republikańskiej. Chociaż konserwatywni mędrcy uznają i wykorzystują posiadaczy broni jako sprzymierzeńców na innych arenach, ich walka o prawo do posiadania broni jest złudna. Problemem nie jest etatystyczny utopizm, chociaż powszechnie wiadomo, że liberałowie nie są osamotnieni w przekonaniu, że państwo jest zdolne do rozwiązywania społecznych problemów. Problem raczej tkwi w pewnych kulturowych cechach dzielonych przez konserwatywne i liberalne elity.Jedną z tych cech jest mnożąca się wiara w potęgę słowa. Porażka naszej konserwatywnej elity w obronie Drugiej Poprawki ma swoje źródło w znacznym stopniu w przecenianiu mocy praw określonych w Pierwszej Poprawce (dotyczącej wolności słowa), oraz ogólne niedocenianie działania. W nawoływaniu do zniesienia Drugiej Poprawki pojawia się założenie, że Pierwsza Poprawka jest wystarczająca dla zabezpieczenia wolności. Wiara, że wolność zostanie zachowana, jak długo ludzie będą mogli wyrażać swoje poglądy; że nie żadna tyrania i nadużycie nie przetrwają opisane w prasie; że prawdę należy ujawniać, by zawstydzać winnych. Ludzie będą działać, a prawda uczyni nas i zachowa wolnymi.
Historia nie jest pobłażliwa dla tego przekonania, wspierając raczej poglądy Hobbesa, Machiavellego i innych teoretyków republikańskich, że tylko ludzi skłonni bronić samych siebie mogą uchronić swoje swobody. Jakkolwiek kusząca i uspokajająca może być wiara, że istnienie masowej komunikacji elektronicznej na zawsze zmieniło równowagę pomiędzy siłą państwa i jego poddanych, to wiara ta nie została przetestowana przez czas, a dotychczasowa historia epoki masowej komunikacji nie jest specjalnie zachęcająca. Aparat, radio i gazeta to zwykłe narzędzia, i jak broń, mogą być użyte dla dobra lub zła. Hitler, było nie było, był zręcznym mówcą, używał radia z bardzo dobrym efektem, dobrze znany jest też jako pionier wykorzystania propagandowych możliwości oferowanych przez film. No i, oczywiście, były Brunatne Koszule, które wiedziały, jak siać zamęt pośród intelektualistów.
Uprzejme społeczeństwo
Poza rozkochaniem w mocy słowa, nasza konserwatywna elita dzieli z liberałami przekonanie, że społeczeństwo uzbrojone jest po prostu niecywilizowane i niepostępowe, że masowe posiadanie broni to plama naszej cywilizacji. To kojarzenie rozbrajania jednostek z cywilizowanym zachowaniem jest jednym z większych niezbadanych wierzeń naszych czasów.Jeśli poczytasz angielskiej literatury od szesnastego do dziewiętnastego wieku, odkryjesz liczne odnośniki do faktu, że dżentelmen, szczególnie w nocy, czy podróżując, uzbrajał się w miecz albo pistolet, na okoliczność spotkania z rabusiem albo innym napastnikiem. To nie wydawało się szokować dam, które mu towarzyszyły. Co prawda nie było wtedy policji, ale już wcześnie odnieśliśmy się do poglądu, czy obecność policji zwalnia ludzi z konieczności dbania o własne bezpieczeństwo, a już na pewno istnienie policji nie pozwala stwierdzić, że przestępczość została zredukowana do nieistotnego poziomu.
W żaden sposób nie jest jasne, dlaczego „cywilizowanym” jest zezwalanie na stanie się łatwą ofiarą przestępczej brutalności, oraz pozwalanie przestępcom na swobodne czynienie zła. Być może społeczeństwo, w którym przestępstwo jest tak rzadkie, że nikt nie musi nosić broni, jest „cywilizowanie”, ale społeczeństwo, które piętnuje noszenie broni przez przestrzegających prawa – ponieważ bardziej nie ufa swoim obywatelom niż boi się gwałcicieli, rabusiów i morderców – z pewnością nie może domagać się takiego określenia. Być może pogląd, że samoobrona przy użyciu śmiertelnej siły jest „niecywilizowana”, wywodzi się z poglądu, że każda przemoc jest zła, albo z poglądu, że każdy człowiek posiada taką wrodzoną wartość, że nie wolno zabijać w każdym przypadku. W takim wypadku z tych poglądów wynika, że życie ludzkie nie jest warte ochrony. Zamiast być „cywilizowaną”, wiara, że odpowiedź przemocą na przemoc i zabijanie są zawsze niesłuszna, jest zaproszeniem do szerzenia barbarzyństwa. Taka wiara jest głośnym i jasnym ogłoszeniem, że ci, którzy nie respektują życia i własności innych będą rządzić nad tymi, którzy to robią.
Tak naprawdę ten, kto wierzy, że błędem jest, by bronić się przez kryminalną przemocą, wykazuje się pogardą dla boskiego daru życia (albo w nowoczesnym języku – nie ceni się właściwie), nie dorasta do odpowiedzialności wobec swojej rodziny i społeczności, i ogłasza się słabym moralnie i umysłowo, gdyż nie ufa, że będzie zachowywał się odpowiedzialnie. Tak naprawdę państwo, które pozbawia przestrzegających prawa obywateli środków do efektywnej samoobrony, nie jest cywilizowanym, ale barbarzyńskim, stając się wspólnikiem morderców, gwałcicieli i bandytów, obnażając swoją totalitarną naturę poprzez milczące potwierdzenie, że niezorganizowany, przypadkowy zamęt tworzony przez kryminalistów jest znacznie mniejszym zagrożeniem niż mężczyźni i kobiety, którzy wierzą, że są wolni i niezależni i tak też działają.
Podczas gdy zwolennicy kontroli dostępu do broni oraz zwolennicy grzeczniejszego i łagodniejszego społeczeństwa nieprzerwanie potępiają nasze „uzbrojone społeczeństwo”, to naprawdę nie żyjemy w uzbrojonym społeczeństwie. Żyjemy w społeczeństwie, w którym brutalni przestępcy i państwowi agenci notorycznie noszą broń, w którym wielu przestrzegających prawa obywateli posiada broń, ale nie może jej nosić. Statystyki Departamentu Stanu wskazują, że 87% wszystkich brutalnych przestępstw ma miejsce poza domem. W gruncie rzeczy, choć dziesiątki milionów posiada broń palną, jesteśmy nieuzbrojonym społeczeństwem.
Odzyskać noc
Jasne jest, że policja i sądy nie dokonują znaczącego przełomu w działalności przestępczej. Gdy liberałowie domagają się nowych programów na rzecz biedy, edukacji, czy leczenia uzależnień, konserwatyści biorą bardziej bezpośredni kurs. George Will postuluje znaczne zwiększenie liczebności policji i przejście w kierunku „policji na bazie społeczności.” W tym samym czasie NRA i wielu liderów konserwatywnych domaga się ustanowienia prawa, które od najbardziej brutalnych przestępców będzie wymagać odsiedzenia przynajmniej 85% wyroku i zamknie recydywistów na zawsze za kratkami.Nasze społeczeństwo mocno cierpi z powodu poglądu, że tylko oficjalne działania są legalne, i że państwo jest źródłem ziemskiego zbawienia. Recepty na problem brutalnych przestępstw zarówno liberałów jak i konserwatystów cierpią z powodu szkoły myślenia typu „nie moja działka” dotyczącej odpowiedzialności przestrzegających prawa, oraz z powodu przeceniania możliwości państwa w kwestii zapewnienia moralnych punktów zakotwiczenia. Tak długo, jak przestrzegający prawa obywatele będą zakładać, że nie mają osobistego obowiązku walki z przestępczością, to konserwatywne i liberalne programy nie będą poruszać tego tematu.
Sądząc po licznych artykułach w czasopismach o broni dotyczących noszenia ukrytej broni, rosnącej liczbie produktów reklamowanych w tym celu, oraz zwiększenia się ilości podań o pozwolenie na noszenie ukrytej broni w stanach, które mają prawo obowiązujące do ich wydawania, coraz więcej ludzi, wliczając zwiększającą się liczbę kobiet, nosi broń do samoobrony. Wciąż jednak jest wiele stanów, w którym wydawanie pozwoleń jest nieobowiązkowe, i gdzie urzędnicy policyjni rutynowo ich odmawiają, mnóstwo ludzi zostaje zmuszonych do trudnego wyboru pomiędzy ochroną życia, a przestrzeganiem prawa. Część z nich odebrała ciężką lekcję, albo stając się ofiarami przestępstwa, albo mając przyjaciela czy kogoś kochanego, kto został zgwałcony, obrabowany czy zamordowany, że brutalne przestępstwo może przydarzyć się każdemu, gdziekolwiek i kiedykolwiek, i że w zbrodni nie chodzi o seks czy własność, ale o życie, wolność i godność.
Przepisy, które ograniczają możliwość noszenia ukrytej broni uczciwym, przestrzegającym prawa obywatelom rodzą wyłącznie utratę szacunku dla prawa. Jak to dobrze wiedzieli Ojcowie Założyciele, rząd, który nie ufa swoim uczciwym, przestrzegającym prawa, płacącym podatki obywatelom, aby dać im narzędzia do samoobrony, sam nie jest wart zaufania. Prawa odbierające broń obywatelom ogłaszają, że to rząd jest panem, a nie sługą ludu. I prawo federalne podobne do regulacji Florydy – znoszące wszystkie sprzeczne stanowe i lokalne regulacje, uznające, że noszenie broni palnej przez przestrzegających prawa obywateli jest przywilejem i immunitetem obywateli – jest konieczne, by poprawić oburzające działania urzędników stanowych i lokalnych działających na podstawie nieobowiązkowych systemów wydawania pozwoleń.
Czego z pewnością nam nie potrzeba, to więcej kontroli nad posiadaniem broni. Ci, którzy domagają się zniesienia Drugiej Poprawki, abyśmy naprawdę mogli kontrolować posiadanie broni palnej, zdradzają poważne niezrozumienie Karty Praw (pierwsze dziesięć poprawek). Karta Praw nie nadaje ludziom praw, a jej zniesienie nie nada rządowi uprawnień obecnie zabronionych. Karta Praw to lista fundamentalnych, niezbywalnych praw, którymi Stwórca obdarzył ludzi, która definiuje, co znaczy być ludźmi wolnymi i niezależnymi, jakie prawa muszą istnieć, by zapewnić, że rząd rządzi jedynie za przyzwoleniem ludu.
Raz nawet zostało to zrozumiane przez Sąd Najwyższy. W sprawie US kontra Cruikshank (1876), w pierwszej sprawie, w której Sąd miał okazję interpretować Drugą Poprawkę, stwierdził, że prawo potwierdzone przez Drugą Poprawkę „nie jest prawem nadanym przez konstytucję. Ani też w swoim istnieniu w żaden sposób nie jest od niej zależne.” Zniesienie Drugiej Poprawki nie uczyni broni palnej bardziej nielegalną, niż wyeliminowanie zapisu o uczciwym procesie z Piątej poprawki nie uprawni rządu do więzienia i zabijania ludzi według własnego uznania. Rząd, który zlikwiduje dowolną część Karty Praw, za zgodą, lub bez, większości, zawsze będzie działał bezprawnie, stanie się tyranią i straci moralne prawo do rządzenia.
Takie jest bezkompromisowe rozumienie zawarte w ostrzeżeniu, że amerykańscy posiadacze broni nie pójdą łagodnie w tę utopijną noc: „Będziesz miał mój pistolet, gdy wydrzesz go z moich zimnych, martwych rąk.” Choć liberałowie biorą to stwierdzenie za dowód zacofanej, brutalnej natury posiadaczy broni, my, posiadacze broni, mamy nadzieję, że liberałowie przejawiają równie silny sentyment dotyczący ich maszyn drukarskich, edytorów tekstów i kamer telewizyjnych. Republika zależy od żarliwego poświęcenia się dla wszystkich naszych fundamentalnych praw.
Tekst przetłumaczony i opublikowany za zgodą autora, który posiada do niego prawa autorskie.
piątek, 12 sierpnia 2011
tuś Tuś independent story
I gdzie tu do ludzi z tą obronnością?
Nasz Neue GG Judeopolen Cipistan po raz kolejny zdało trudny egzamin(c). 20 lat na zagwarantowanie sobie wszystkiego tego, co do funkcjonowania potrzebuje suwerenne panstwo, które były dane nam jak manna z nieba - przefrymarczono na postpolitykę, głupie gierki polityczne jak i, oczywiście, na kręcenie lodów.
Jeżeli Wołodia to gitowy garus, to kimże jest Tuś?
http://the-real-mustrum.blogspot.com/
I oczywiście nie mówię tu o "transformacji", "wielkim sukcesie" euklidesowego mebla, "odzyskaniu wolności" czy innych politpoprawnych bzdetach, którymi karmi się zdekapitowane przez IIWŚ i wyposzczone latami PRLu pospólstwo. Wszyscy doskonale zdajemy sobie (lub powinniśmy) sprawę, że to akurat czysta propaganda sukcesu mająca przykryć nieudolne państwo zbudowane na potrzeby postkomuszej oligarchii, która dogadała się z koncesjonowaną opozycją i podzieliła to co było do podzielenia między siebie a nią. A reszta lokalnych Irokezów? To Polska B, motłoch i biomasa na wykorzystanie powyższych. Takie bydło, by zacytować OMC Profesora. Ot, tacy nieudacznicy, którzy nie potrafili sobie poradzić w nowych realiach.
Jednak te 20 lat można było, trzeba było, wykorzystać inaczej. Można było zbudować podwaliny prawdziwego państwa. Nie dlatego, że skurwieni bądź lemingi by do tego dążyły, ale dlatego, że było 20 lat względnego spokoju, jak w zasadzie nigdy w historii. Sowiecja pękła jak gliniana kukła uderzona młotkiem. Rozpadł się sojuz, targany przez swą wewnętrzną ekonomiczną niewydolność, presję ekonomiczno-militarną ze strony USA (rok 1978, R. Reagan zapytany jaką widzi strategię na dalsze prowadzenie zimnej wojny odparł "It's simple. We win, they lose."). Wyrwały się z Sojuza państwa i państewka dążące do niepodległości. Od strony Adolflandzkiej, Bundesrepublika wchłonęła DDR i przez 10 lat borykała się z wchłonięciem 17 milionów (20% łącznego społeczeństwa), ludzi nieprzystosowanych do normalnego funkcjonowania, ubogich, niezatrudnionych i w dużej mierze niezatrudnialnych z ziemią wyniszczoną przez 40 lat gospodarowania przez kolesi Honeckera. Pierwsza połowa lat 90 (a tak naprawdę ich całość) również była czasem mocno stresującym dla ekonomii azjatyckich, szczególnie Chin, Japonii i Tajwanu. o. Ponadto, postzimnowojenna potęga USA również ulegała atrofii, a za to, co Clinton zrobił amerykańskim specsłużbom to go Amerykańce powinny obwiesić.
Ani Reich ani Sojuz nie były nam w stanie do roku 2006 zagrozić militarnie. Po prostu Bundeswehra ulegała, i dalej ulega atrofii. Zapadnięta Armia Czerwona i Sowiecka ekonomia pod kuratelą siłowików Wowy Drogowca bardzo powoli się w tym czasie podnosiły z gleby.
Słowem, mieliśmy 20. No, niech będzie: 16 lat na zbudowanie państwa. Wystarczyło tylko działać, a mieliśmy (prawie) wszystko: populację, przemysł, knowhow, surowce naturalne... Zabrakło w sumie tylko i aż woli działania, ale o tym dalej.
I w sumie w tym leży cały tragikomizm sytuacji. Wbrew opluwaniu istoty i istotności Najjaśniejszej przez obłędną sektę z Czerskiej i Walterową fabrykę wodogłowia, Polska jest (niestety) ogromnie ważnym rejonem. Jesteśmy jedyną całkowicie otwartą drogą na przemarsz Drang nach Osten czy Lenino-Berlino, zależnie w którą stronę ktoś maszeruje. Tylko przez nasze terytorium czołgi jednych mają dostęp do stolic drugich. Polska rzeczywiście na jej nieszczęście (choć wcale tak nie musi być) jest łącznikiem Zachodu i Wschodu. I jako jeden, jedyny potrzebny dowód na to stwierdzenie wystarcza mi poziom obcej agentury działającej na naszym terenie i jej inflitracji naszych władz. Teren nieistotny byłby (może) kolonią jednego .
Tak więc rzekło się: żyjemy w prawdopodobnie najbardziej zagenturyzowanej części Europy poza może Szwajcarią. Działają tu razwiedki co najmniej Rosji, Reichu, Izraela, USA, prawdopodobnie Chin i innych państw. Nie móżna też zapomnieć o "rodzimych" WSIokach i innej swołoczy na usługach czyichśtam. Wszystkie te interesy ścierają się w Polsce, na różnych poziomach władzy i biznesu, i kontrolują duże lub większościowe połacie Polski. Tylko czy to wystarczy by przyblokować rozwój państwa? Czy to wystarczy by skutecznie zablokować wybicie 40-milionowego narodu a powierzchnię? Jak widać tak, ale śmiem twierdzić, że nie dlatego, iż to rzeczywiście tak działa. Raczej jest tak tylko dlatego, że ogół społeczeństwa jest do tego stopnia wykastrowany i odmóżdżony, że nie przychodzi mu nawet do głowy bunt albo się on po prostu boi. Krótko mówiąc, zabrakło woli.
Agentury, z racji swojej działalności są mniejszościami. Mogą oczywiście być bardzo wpływowe, w końcu to ich raison d'étre, ale z powodów strategicznych i taktycznych muszą być małe. Ścieranie się interesów różnych agentur powoduje, że tracą kontrolę nad różnymi agenciakami. I właśnie w tym upatruję szansę dla Polski, a raczej upatrywałbym, gdyby była wola działania. Ale, że jej nie było w czasach dogodnych do działania, to nie spodziewam się nagłego jej przypływu teraz, gdy czasy są o wiele bardziej interesujące.
Siłą rzeczy, wpływ agentury działa poprzez często abstrakcyjne mechanizmy promes i aluzji, czy to nagrody lub kary, czy to łapówki bądź szantażu (a często obydwu naraz), itp. Ponieważ oficjalnie agentura nie istnieje, to jej legalne działania muszą mieć jakieś drugie dno, a reszta jej działań jest całkowicie nielegalna, i musi tym samym być tajna. Najgorszą rzeczą, jaka może się przytrafić agenturze jest weryfikowalne upublicznienie jej działania. Równa się to spaleniu ujawnionej działalności, a być może na zasadzie konflagracji również innych jej działań.
Oczywiście ujawnienie tego typu spraw rzadko kiedy uchodzi ujawniającemu na sucho, casus Litwinienki w przypadku zdrady czy np. ujawnienia przeciwnej agentury przez "spalonych". Jednak te działania odwetowe możliwe są tylko wtedy, kiedy właściciel agentury jest prężnie działającym państwem z doskonałą kontrolą nad własną agenturą. W przeciwnym razie agentury odcięte od rodzimego cyca i rózgi przekształcają się w quasi- lub par excellence mafijne układy działające na własny rachunek. A nawet jeżeli nie, to ich rodzime państwa nie są w stanie ich w żaden znaczący sposób ich wspomagać. I był właśnie taki okres, lata '90 i wczesne 2000. Państwa zewnętrzne nie były w stanie znacząco interweniować, a agentury działały u nas w izolacji.
Ludzie przez nie uwikłani mogli się wybić na wolność, co oczywiście wiązałoby się z jakimś tam ryzykiem osobistym, ale nie przesadzajmy, duża ilość zwalniających się ze smyczy agenciaków i pożytecznych idiotów skutecznie sparaliżowałaby jakiekolwiek szerzej zakrojone działania odwetowe, chociażby przez strach przed dalszym ujawnieniem.
A jednak zabrakło woli, tej odrobiny odwagi, tej iskry Bożej wszelakim skundlonym członiom elity. Woleli pozostać na smyczy. Wniosek taki, że albo istnieją na nich haki tak mocne, że jakikolwiek sprzeciw po prostu nie jest ludzko (?) możliwy, albo są oni tak mizernymi ścierwojadami, że zadowala ich rola żuczków toczących mizerne gnojowe kulki z kupy ich mocodawców. Całkowity brak woli.
Ale agentura i jej służący degeneraci to nie wszystko. Nawet ich rzesze to jednak nie większość Narodu. Śmiem twierdzić, że duża część społeczeństwa ma to wszystko gdzieś, i wcale nie przez kolejny telewizor na raty czy wakacje w Egipcie, czy kolejną różową golarkę do części intymnych. Nie, te 45+ procent ogółu, które nie głosowało w ostatnich wyborach to po prostu ludzie ogarnięci całkowitą apatią i marazmem, codzienną gonitwą za chlebem. Na ich samodzielne poderwanie się do czegokolwiek po prostu nie ma co liczyć. Ich trzeba poderwać egzogennie.
Co więc jest dalszą przyczyną zmarnowania ostatnich dwóch dekad? Krótko mówiąc: my. Ta część społeczeństwa ogólnie określona jako "prawica" i "patriotyczna lewica" (Drogie kolibry: tak, ona też istnieje!!). Brak woli, brak chęci działania, wychylenia się poza szereg, wygodnictwo w kłóceniu się na wlasnych kanapach politycznych, brak odwagi zaryzykowania. Tak, to w dużej mierze nasza wina. W naszej nieudaczności daliśmy się ograć. Owszem druga strona niby miała wszystkie atuty, ale na dużą skalę jednak nie była w stanie wiele wyegzekwować (chociaż na małą skalę owszem, vide śp. M. Falzmann, W. Pańko i inni). Na ogólnokrajowe czy regionalne rozwiązania siłowe też by ich wtedy nie było stać, chociażby ze strachu przed reperkusjami użycia masowej siły (i strachu przed nielojalnością wobec siebie owej siły). I przyparte do muru by się nawzajem agenciaki zagryzły. Wystarczyłoby wola konkretnego działania od nas, a następnie od skundlonych jeden jedyny przebłysk odwagi, właśnie w tej kolejności.
A teraz? Nie wiem czy ten stracony czas jest do nadrobienia. Osobiście w to bardzo wątpię. W sytuacji geopolitycznej "the shoe has dropped, and we're waiting for the other one", by sparafrazować Pratchett'a, a i materiał już nie ten.
Addendum:
Powyższy tekst został zainspirowany przez "Watsonowe" notki Triariusa. Miał być osobnym wpisem, ale jakoś mi się dziwnie powiązał z powyższym, tak więc go tu zamieściłem.
W "Dolinie Nicości" Bronisława Wildsteina jest wątek byłego opozycjonisty, byłego kolegi Returna, który się podczas przesłuchań nie złamał i został skazany na pobyt w celi z garującymi gitowcami ("elementem społecznie zbliżonym" vel. wyborcami Jamajki), i w końcu został złamany przez owych gitowców, którzy zrobili go ich cwelem i zabawką. I ten człowiek, onegdaj dusza towarzystwa, bawidamek i niezły kozak, pozostał złamanym wrakiem nie nadającycm się do życia w społeczeństwie, brzydzącym się samym sobą, i bojącym się ujawnienia prawdy o swoim upadku.
Podobno była to częsta taktyka stosowana przez władze demoludów do łamania niepokornych, jak chociażby opisał Sołżenicyn w "Archipelagu" o knajakach "pilnujących" transporty politycznych na Sybir, niszczących zeków na każdym etapie.
To samo, acz nie fizycznie, zrobił Wowa Drogowiec Tusiowi Cudotwórcy w sprawie Smoleńska. Tuś został politycznie przecwelony i poniżony (najpierw uwikłanie - to hak, potem blady strach, pokaz siły i przytulanki bitego dziecka) by zagwarantować jego dalszą współpracę. To samo robią bandyci z dziewczynami zmuszonymi do prostytucji, są one bite, poniżane i gwałcone tak by złamać w nich chęć buntu.
Jego ostatnią szansą na uwolnienie się była odmowa zaproszenia na 07.04.2010, i przylot z Prezydentem 10.04. Oczywiście to tylko hipotetyczna możliwość, bo Wowie "polscy" "politycy" nie odmawiają, ale jednak była. I zauważcie koronkowe rozegranie sprawy, każda kolejna rozgrywka przeciw Kaczyńskiemu przed tą ostatnią była coraz to trudniejsza do przerwania i wybrnięcia z twarzą z korzyścią dla Polski na niekorzyść dla Wowy.
Jednak jakiekolwiek haki mogły istnieć na Tusia i piłkarzyków przed Smoleńskiem, są one niczym w porównaniu z byciem akcesorium do tragedii - i nie ważne czy był to zamach na "przeczołganie Kaczora", który przedobrzono, czy z góry zamierzono finał terminalny.
W pierwszym wariancie Tuś nadstawia dupy za rosyjski burdel i polski w nim udział, w drugim dał się wciągnąć w udział w masowym morderstwie. Trzymają go za "short and curlies", i on dobrze o tym wie. Robi oczywiście srogie bądź zatroskane miny, zależnie od tego co mu który tam mistyfikiewicz podpowie, ale na zawsze już będzie razwiedzką gumową lalą. I tym samym, ktokolwiek jeszcze brał go na świecie na serio, dawno już przestał... niezależnie od tego co pisze prasa czy jakie nagrody się mu wręcza.
W pierwszym wariancie Tuś nadstawia dupy za rosyjski burdel i polski w nim udział, w drugim dał się wciągnąć w udział w masowym morderstwie. Trzymają go za "short and curlies", i on dobrze o tym wie. Robi oczywiście srogie bądź zatroskane miny, zależnie od tego co mu który tam mistyfikiewicz podpowie, ale na zawsze już będzie razwiedzką gumową lalą. I tym samym, ktokolwiek jeszcze brał go na świecie na serio, dawno już przestał... niezależnie od tego co pisze prasa czy jakie nagrody się mu wręcza.
Wąsy Stalina, łysina Lenina
Subskrybuj:
Posty (Atom)