o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

środa, 16 maja 2012

demotywatory RPrl


Nieuchronność wybuchu społecznego w Polsce

Wiele osób interesujących się życiem społecznym i politycznym czuje, że coś nastąpi. Pojawia się przeświadczenie o bliskim końcu degrengolady politycznej niszczącej Polskę. Czy intuicja znajduje obiektywne potwierdzenie w procesach politycznych i społecznych oraz zjawiskach socjologicznych i psychologicznych?
II Wojna Światowa spowodowała gigantyczne straty demograficzne. Pokój wyzwolił optymizm i nadzieję na lepsze czasy. Szczęście zaowocowało na poły instynktownym wzrostem urodzeń. Zaczęło się rodzić nowe pokolenie. Pokolenie baby boom.
Urodzenia w Polsce (tysiące)
Urodzenia (tysiące)
W Polsce proces ten rozpoczął się tuż po zakończeniu wojny, a swoją kulminację osiągnął w latach 1950-1958. Rok w rok rodziło się ponad 750 tys. Polaków ze szczytem 794 tys. w 1955 r. Dzieci wówczas urodzone osiągnęły pełnoletniość (18 lat) w latach 1968-1976. Te z nich, które studiowały skończyły kształcenie (wiek 24 lat) w latach 1974-1982. Generalnie pokolenie baby boom zakładało rodziny mniej więcej od 1968 do 1982 r.
Młodość. Idealizm. Romantyzm. Sprzeciw wobec porządku „starych”. Brak zobowiązań rodzinnych. Brak zobowiązań finansowych np. kredyty na zakup mieszkań. A jednocześnie poszukiwanie pierwszej pracy, poszukiwanie mieszkania, poczucie wykorzystywania, niskie zarobki, niedopuszczanie do awansów. Wielkie aspiracje i marzenia zderzające się z twardą finansową rzeczywistością i dyskryminacją. To zaczyn fermentu.
Socjologicznym symbolem jest, że rocznik 1955 (szczyt baby boom) dominował w Polsce pod względem liczebnym w 1980 r. Na piramidzie według wieku Polaków dla 1980 r. doskonale widać dominację liczebną pokolenia baby boom.
Piramida według wieku 1980 r.
Demograficzna fala osób w wieku 18-35 lat przewyższała pokolenie swoich rodziców (roczniki mniej więcej 1920-1940) o ok. 50 %, a dziadków (roczniki 1895-1915) o ok. 100 %. Masa. To ich rękoma przeprowadzono rewolucję Solidarności. Ferment wywołał wybuch w masie.
Ferment plus masa równa się wybuch to prawo uniwersalne. Dokładnie te same podstawy, to samo pokolenie realizowało rewolucję studencką 1968 r. na zachodzie. Rewolucja obyczajowa, lewicowość, uwiedzenie komunizmem, przejmowanie rządu dusz. Nie ma przypadku. Jest demografia i socjologia.
Piramida z 1980 r. dostarcza jeszcze jednej ciekawej obserwacji. Coś działo się u jej podstaw. Pojawiło się relatywnie dużo kilkuletnich dzieci. Pokolenie baby boom zaczęło płodzić swoje dzieci. Od 1973 r. do 1987 r. rodziło się rocznie ponad 600 tys. dzieci ze szczytem 724 tys. w 1983 r. Dzieci z tego wyżu demograficznego osiągnęły pełnoletniość mniej więcej w latach 1991-2005. Kończą kształcenie wyższe w latach 1997-2011 (pierwszy kierunek). Warte podkreślenia jest to, że aż ok. 50 % tego pokolenia zdobywa wyższe wykształcenie. I zderza się z twardą rzeczywistością.Bezrobocie wśród absolwentów jest najwyższe i nadal rośnie.
Piramida wieku dla 2010 r. nie pozostawia wątpliwości. Właśnie teraz w Polsce liczebnie dominuje radykalizujące się pokolenie w wieku ok. 18-40 lat. Dłużej kształcące się. Później zakładające rodziny i później mające pierwsze dzieci.
Piramida według wieku 2010 r.
Politycy w Polsce zrobili wszystko aby powstały warunki do wybuchu. Bezrobocie wśród młodych. Traktowanie ich per noga - won za granicę na zmywaki, na pola, na budowy. Nabranie na niskie stopy procentowe i umacniającą się złotówkę w celu pozaciągania kredytów hipotecznych. Krytyczna sytuacja finansów publicznych, która detonuje kryzys zadłużeniowy – osłabienie złotówki i wzrost stóp procentowych (pozapisywana w umowach małymi literkami zmienność stóp procentowych). Pułapka zadłużenia.

Strachy na lachy? Polska już nie jeden taki kryzys przechodziła. Na początku lat 80-tych XX wieku dwukrotny wzrost stóp procentowych na zachodzie rozłożył skredytowaną w zagranicznych bankach wysiłkiem Edwarda Gierka gospodarkę. Obecnie różnica jest taka, że kryzys zadłużeniowy odczuje nie tylko abstrakcyjne państwo, ale każdy z indywidualnych kredytobiorców na własnej skórze. Namiastkę tego przeżyli kredytobiorcy za Leszka Balcerowicza (nota bene już zakładającego ostrogi aby ponowni wbić je w ciało Polaków). A może ze strachu, który jest już wyczuwalny w wypowiedzi Waldemara Pawlaka nie będą podnosić stóp? To też przerabialiśmy. Polacy nie wybaczą galopującej inflacji i rosnącej ceny chleba i mięsa.
Jest ferment. Jest masa. Będzie wybuch. A może to tylko przypadek, co najwyżej teoria? Popatrzmy na Afrykę 2011 r. Główną rolę w zamieszkach odegrali wściekli i dominujący liczebnie w społeczeństwie młodzi. Gdy zobaczyli swoją masę poczuli siłę. Nic ich nie mogło zatrzymać. Nawet zagrożenie życia.
Nie dziwmy się zatem pielgrzymce Donalda Tuska do Izraela i Ziemi Świętej. Tylko wymodlony pod Ścianą Płaczu cud może uratować skórę premiera i polityków z jego pokolenia. Tylko skórę i aż skórę. Ich kariera na naszych oczach definitywnie kończy się.
Nieuchronnie nadchodzi nowe.
"Nasz naród jak lawa
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi”
Adam Mickiewicz, Dziady, Część III
24.02.2011

Sprawa reżyser Ewy


(  )
Ja czytalem na polskim necie, co sie działo
portret użytkownika Gucio
6
z filmem Pani Stankiewicz "Nie opuszczaj mnie" zrobionym w 2009 r, a wiec przed 10 IV 2010. Po dokumencie zrobionym przez nia i Pospieszalskiego, "Solidarni 2010", Gutek, dystrybutor filmu "Nie opuszczaj mnie" wycofal sie z kolportacji filmu w kinach. a Olbrychski, ktory gral w tym filmie glowna role, dokonal slowem, ten sam czyn na niej, co ten cham Niesiolowski, tylko z ta roznica, ze Olbryski swiadomie zamknal jej tym kariere w filmie. Nawet nie wiem, czy ten film dostal sie do kin czy nie.
Polscy artysci (i nie tylko), aby zrobic kariere maja wybor, albo:
1 lizesz d...pe wladzy,
2 jedziesz po Kaczynskim i PiS-ie,
3 jedziesz po kosciele katolickim
4 robisz sobie jaja z patriotyzmu
5 kpisz z prawicy
jesli zaliczysz 4 z 5 masz szanse na koryto. Ewa Stankiewicz zdecydowanie nie jest propagandzistka obozu wladzy i nie zalicza nawet jednego z pieciu i placi za to cene, ale mam nadzieje, ze moze to sie kiedys odwroci. Szacunek moj dla takich ludzi jak Ona.


Prawdziwy dramat Ewy Stankiewicz

Żyjemy w kraju, który zabija, a co najmniej usiłuje zlinczować każdą indywidualność, każdy talent, każdą wybitną osobowość. Kto się nie daje prowadzić na łańcuchu, dostaje kajdany, krępuje mu się ruchy, goni do zony. Żyjemy w kraju, który winduje miernotę, tandetę, konformizm, sztampę, pospolitość. Przykłady dla tej złożonej tezy są wyraziste. Weźmy dowolny artykuł, dowolny felieton, obojętnie czyjego autorstwa, byle autor był przedstawicielem głównego nurtu. Konia z rzędem, połową królestwa i księżniczką temu, kto potrafi po stylu odróżnić tekst napisany przez: Lisa, Paradowską, Passenta, Żakowskiego, Maziarskiego, Kuźniara. Potrafi ktoś? Sam nie czuję się na siłach nie zaryzykowałbym 10 złotych, gdyby mi zaproponowano zakład. Z drugiej strony, tej całkiem z boku, potrafię bez trudu wskazać kilka mocnych piór, które się rozpoznaje po znaku firmowym, potrafię wskazać kilku twórców rozpoznawalnych po warsztacie, ale nie zrobię tego, żeby znów nie zaczynać jatki na to samo kopyto. Zaproponuję coś innego, mianowicie taki zabieg, który mnie sporo zdrowia kosztuje, bo wielu autorów jednocześnie uważam za indywidualności i za wasali władzy, bądź ideologicznych najemników. Tak czy siak i co by nie sadzić o Wojciechu Młynarskim, to jego styl rozpoznawał i usiłował naśladować drobny pijaczek pod rękę z ambitnym poetą. Oglądając filmy jednego i drugiego Kondratiuka, nie sposób pomylić braci z kimkolwiek innym, podobnie rzecz się ma z Bareją, czy nawet Piwowskim. Czytając Mrożka, bez dwóch zdań czyta się Mrożka. Śmiejąc się ze skeczów Laskowika nikt nie rozpozna „poczucia humoru” Wojewódzkiego-Majewskiego i tak dalej. Z tej niewinnej wyliczanki można wysnuć jeden generalny wniosek, który przynajmniej mnie się rzuca w oczy. Wniosek jest taki, że w PRL, włażenie w dupę władzy, płynięcie z nurtem, nie dawało żadnej gwarancji kariery na wysokim artystycznym, czy też autorskim szczeblu. Pupila komuchów, śp. Holoubka nie sposób porównać ze współczesnym Szycem, bo trzeba by porównywać kogel-mogel z sufletem. Takim samym efektem skończyłoby się zestawienie Edyty Wojtczak z Hanną Lis, czy profesora Zina z profesorem Krzemińskim.

Kiedyś wchodzenie w dupę, było warunkiem wstępnym, natomiast dalej trzeba było coś potrafić, w dodatku coś więcej niż potrafią wszyscy. Dziś proporcje i kolejność się odwraca, byle Szyc zostanie Holoubkiem, byle Majewski Laskowikiem i każdy Lis Mrożkiem. Wszystko zależy od języka, który służy jako mięsień, jako łopata do torowania sobie ścieżki kariery, a nie jako wyraz talentu. Swego czasu wielką karierę robiła dokumentalistka, która nazywała się Maria Zmarz-Koczanowicz. Naprawdę niezła w swoim fachu, może nawet coś więcej niż niezła i chociaż kojarzona jest z moim ukochanym środowiskiem z Czerskiej, w tym ściśle z Torańską, talentu jej odmawiać nie chcę. Sam nie wiem, czy ta moja wielkoduszność nie jest przypadkiem egocentryzmem? Wydaje mi się, że jednak jest, ponieważ bardziej niż na Marii Zmarz-Koczanowicz zależy mi na tym, żeby w najmniejszym stopniu nie być kojarzonym ze współczesnymi gwiazdami, które rozpoznaję tylko po natężeniu brązu na językach. Z jednej strony wystarczy machać ogonkiem i liczyć na gnat do ogryzienia, z drugiej strony równie łatwo się odróżnić od miernoty, zachowując człowieczeństwo i porzucając pieskie życie. Sęk w tym, że taka postawa, nie daje żadnej innej satysfakcji, trzeba się zadowolić utrzymaniem człowieczeństwa.

Pisząc ten tekst, mało dbałem o żelazny układ „standardu dziennikarskiego”: teza, dowód, puenta, bo od początku do końca miałem przed oczami Ewę Stankiewicz, dokumentalistkę jakiej dawno w Polsce nie mieliśmy. Ona jest tezą, dowodem i puentą. Jej film: „Trzech kumpli”, to był styl, który decyduje o indywidualności, takich filmów nie robi ktoś podobny do wszystkich. Stankiewicz pokazała nie tylko swój niesamowity talent, ale ubrała kontrowersyjną treść w taką formę, że zamknęła usta największą krytykom, wręcz ich ośmieszyła, samym dziełem, nie komentarzem autorskim. No i co z tego? Co się stało z tą wybitną osobowością, z tą nieprzeciętną dokumentalistką, z tą wyrazistą autorką? Dziś Ewa Stankiewicz biega z kamerą po sejmowych korytarzach, co już jest wyznacznikiem realiów w jakich żyjemy, ale niestety żyjemy w znacznie gorszych realiach, niż ten wyznacznik. Stankiewicz skończyła jako reporterka niszowej gazety i walczy o możliwość godnego wykonywania zajęcia, które jest profanacją jej talentu. Mogła pójść drogą miernot, pierwszy krok już wykonała, wszak to TVN wyemitował jej film w ramach bratobójczej walki z Czerską, ale poszła swoją drogą i zapłaciła za indywidualność najwyższa dla artysty cenę, została jako autorka eksterminowana. Chore realia naszych czasów nie polegają tylko na tym, że jeden może lżyć, a drugi musi zaciskać zęby, to jest tylko dodatkowy bonus. Patologia polega na tym, że jeden dostaje ptasie mleczko za tandetę, a drugi by zachować swój indywidualny talent musi walczyć o życie. Dramatem Ewy Stankiewicz, który jednocześnie obrazuje poziom degrengolady w „państwie polskim” wcale nie jest fakt, że rzucił się na nią socjopata Niesiołowski, po czym brązowe jęzory przedstawiły Stankiewicz jako napastnika, prowokatora i paparazzi. Dramat tkwi w tym, że Stankiewicz ze swoim talentem, ze swoimi umiejętnościami, w ogóle się w tej sytuacji znalazła, jak reporterka niszowej gazety i obiekt niewybrednych ataków ze strony tandetnych luminarzy medialnych.

5.67
Twoja ocena: Brak Średnia ocena: 5.7 (6 głosy/głosów)
16.05.2012 - 0:08 | dodał: