o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

czwartek, 17 maja 2012

P a m i ę ć * 1920






Dziś, dzień po Święcie Niepodległości miałem okazję zobaczyć słynny pomnik 28.PSK w Wólce Radzymińskiej. Pomnik znajduje się przy trasie na Nieporęt - jadąc od strony Warszawy widzimy go w pewnym momencie przy drodze. Został ufundowany przez Korpus Oficerski 28 pułku Strzelców Kaniowskich ku pamięci poległych w sierpniu 1920 roku kolegów (2 oficerów i 18 szeregowych)
Pomnik robi duże wrażenie, szczególnie potęgowane przez zniszczenia widoczne na nim - ślady postrzałów, uderzeń odłamków. To robi wrażenie. Dodatkowo miałem okazję go oglądać przybranego kwiatami, biało-czerwonymi flagami i zniczami.








_________________
"Ojczyzna to ziemia i groby,
Narody, tracąc pamięć, tracą życie."       TUTAJ



APPENDIX.

WYSZKÓW - RYBIENKO  LEŚNE.

Bolszewicy na polskiej plebanii

WTOREK, 22 GRUDZIEŃ 2009
Mało znane wspomnienia ks. Wiktora Mieczkowskiego z pobytu bolszewików w Wyszkowie wyda wkrótce Wyszkowski Ośrodek Kultury  „Hutnik”. Ukazanie się książki będzie ważnym akcentem 90. rocznicy wojny polsko–bolszewickiej 1920 r.
fot. archiwum
Uroczystość patriotyczno-religijna na wyszkowskim cmentarzu w drugą rocznicę Cudu nad Wisłą 15 sierpnia 1922 r. Po lewej ks. Wiktor Mieczkowski
Z Wyszkowem związany jest jeden z ważniejszych epizodów polsko–bolszewickiej batalii. To tu zatrzymali się członkowie sterowanego z Moskwy Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski, który miał objąć władzę w Polsce po zajęciu jej przez bolszewików. W jego skład wchodzili: Feliks Kon, Julian Marchlewski, Feliks Dzierżyński. Na starej plebanii przyjął ich proboszcz, ks. Wiktor Mieczkowski. Ich spotkanie było symbolem starcia dwóch ideologii: polskiego patriotyzmu i bolszewickiej wizji opanowania Europy. To wydarzenie stało się inspiracją dla pisarza Stefana Żeromskiego do napisania reportażu zatytułowanego „Na probostwie w Wyszkowie.” Ks. Mieczkowski z kolei spisał swoje wspomnienia w niewielkiej książeczce „Bolszewicy w polskiej plebanji” wydanej w 1921 r. Artykuł Żeromskiego doczekał się w latach 70. i 80. XX w. wielu przedruków w drugim obiegu. Inaczej było z tekstem ks. Mieczkowskiego, którego jedyne znane nam wznowienie pochodzi z 2007 r.
Książka z duszą
fot. archiwum
Zofia Karłowska (1903-1984)
Do dziś zachował się szczególny egzemplarz pierwszego wydania książki ks. Mieczkowskiego. Przetrwał on do naszych czasów dzięki rodowitym wyszkowiankom – Zofii Karłowskiej i jej chrześnicy Hannie Frąckiewicz. W chwili ukazania się „Bolszewików w polskiej plebanji” Zofia Karłowska miała 18 lat. Była świadkiem dziejącej się na jej oczach historii, której poświęciła swoje życie – na Uniwersytecie Warszawskim ukończyła historię oraz pedagogikę, z których się następnie doktoryzowała. Kształciła się także w Rzymie. Pracowała jako nauczycielka historii m.in. w Łowiczu, Ostrołęce i na Wołyniu. W czasach okupacji hitlerowskiej organizowała tajne nauczanie. Po II wojnie światowej uczyła w wyszkowskim liceum, po czym podjęła pracę w Mszczonowie. Została odznaczona Medalem Komisji Edukacji Narodowej. Po zakończeniu kariery zawodowej ponownie zamieszkała w Wyszkowie. Zmarła w 1984 r. Zofia Karłowska dbała o pamięć historyczną kolejnych pokoleń. Swojej chrześnicy Hannie Frąckiewicz przekazała rodzinne pamiątki. Wśród nich była książka ks. Mieczkowskiego. Dziś to prawdopodobnie jedyny zachowany w Wyszkowie oryginalny egzemplarz. Nie znajdziemy takiego w katalogach wielu polskich bibliotek m.in. Uniwersytetu Warszawskiego, Bibliotece Narodowej.
Plany wznowienia
Historia ta zainspirowała nas do włączenia się w nurt obchodów rocznicy Cudu nad Wisłą – chcemy wydać książkę ks. Mieczkowskiego po prawie 90 latach od jej pierwszego wydania w Wyszkowie. Publikacja, która ukaże się w przyszłym roku, będzie bazowała na wydaniu oryginalnym przekazanym przez Hannę Frąckiewicz. – Bardzo spodobał mi się pomysł wydania tej ksiązki – mówi Hanna Frąckiewicz. – Chciałabym, by dotarła ona do jak największej liczby wyszkowian. Reportaż Żeromskiego o wyszkowskiej plebanii jest dość popularny, a książkę ks. Mieczkowskiego zna nieliczne grono żyjących dziś wyszkowian. Cieszę się, że pomysł jej wydania powstał w 25. rocznicę śmierci mojej matki chrzestnej. Ideę poparł dyrektor Wyszkowskiego Ośrodka Kultury „Hutnik” Artur Laskowski, który uważa, że książka stanie się istotnym elementem wyszkowskich obchodów rocznicy Cudu nad Wisłą. – Wydawnictwo będzie wkładem w popularyzację wiedzy na temat naszej lokalnej historii, a związanej przecież z ważnym wydarzeniem dla całego kraju – podkreśla. – Książka księdza Mieczkowskiego jest naszym wspólnym dziedzictwem i warto, by zagościła w domach wyszkowian.
Marek Filipowicz, Justyna Pochmara
***
Wiktor Mieczkowski urodził się w 1856 r. w Tyszkach-Piotrowie koło Ostrołęki. W 1900 r. został proboszczem w Płońsku. Z Wyszkowem związał się w 1915 r., gdzie sprawował obowiązki kapłańskie także podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. Autor ksiązki „Bolszewicy w polskiej plebanji.” Z jego inicjatywy powstały pomniki w Rybienku Leśnym i na wyszkowskim cmentarzu upamiętniające obrońców walczących w wojnie polsko-bolszewickiej. Zmarł w 1935 r. Zgodnie ze swoim życzeniem został pochowany na cmentarzu parafialnym w pobliżu mogiły żołnierzy poległych w 1920 r. „Notatki z przeszłości, choćby i niewprawną ręką pisane, zawsze z ciekawością czytamy. Z nich bowiem dowiadujemy się o zwyczajach, o obyczajach ojców naszych, o ich przeżyciach w złej i dobrej doli, o walkach staczanych z wrogiem, słowem, o tem wszystkiem, co może dać historykowi obfity materiał do odtworzenia życia danej epoki.” (ks. Wiktor Mieczkowski, „Bolszewicy w polskiej plebanji” )  
20 lat temu przywrócono pomnik
fot. archiwum
W tym roku minęła 20. rocznica powrotu na historyczne miejsce w Rybienku Leśnym pomnika ku czci zamordowanych przez bolszewicką czerezwyczajkę, czyli tajną policję polityczną komunistycznej Rosji. Pomnik stanął w pierwszą rocznicę wydarzeń z sierpnia 1920 r., kiedy w Rybienku Leśnym bolszewicy zamordowali podporucznika Wojska Polskiego Antoniego Wołowskiego oraz sześć nieznanych osób. Po drugiej wojnie światowej, władze komunistyczne postanowiły usunąć monument.
fot. archiwum
W 1948 r. został zdemontowany − krzyż wyrzucono do starorzecza Bugu. By uniknąć likwidacji kamiennej części pomnika, mieszkańcy ukryli ją betonując przed wejściem do Urzędu Gminy w Somiance. Pomnik przywrócono na dawne miejsce dopiero w 1989 r. Dziś co roku odbywają się przy nim uroczystości patriotyczne. M.F. & J.P.
Kategoria: Wyszków znany i mniej znany 

rasiści.pl, g n ę b i c i e l e - n i e w i n n y c h mniejszości


WPROWADZENIE.
2006-07-12 21:55:00 Marek
"Żeby zrozumieć dlaczego Sobór został rozebrany, należy odwrócić sytuację: Co by było, gdyby Polacy przez 150 lat okupowali Rosję, dyskryminowali ludność rosyjską na tle narodowościowym, na siłę nawracali na katolicyzm, a na centralnym placu Piotrogrodu zbudowali gigantyczny kościół katolicki? Co by się stało po wyzwoleniu ?"
  ***********************
Jak burzono sobór św. Aleksandra Newskiego w II RP
Jurij Łabyncew, Łarisa Szczawinska
Późną jesienią ubiegłego roku u ścian soboru Aleksandra Newskiego w Sofii, największej prawosławnej świątyni nie tylko w Bułgarii, ale na całym bałkańskim półwyspie, odbyliśmy nieoczekiwaną rozmowę ze starszą kobietą, która od wielu lat oprowadzała zagraniczne wycieczki po centrum bułgarskiej stolicy. Zawsze ją zdumiewało, że niektórzy polscy turyści z niezwykłą uwagą słuchają opowieści o tym soborze, jego historii rozpoczynającej się w czasach kiedy rosyjscy żołnierze wyzwolili Bułgarów spod tureckiej okupacji. Szczególny stosunek bułgarskiego narodu do soboru Aleksandra Newskiego, jego wspaniałość, zniewalająca wszystkich cudzoziemców bez wyjątku, wszystko to jakby oddziaływało także na Polaków, ale w tym ich zainteresowaniu było coś niewytłumaczalnego, niemal tajemniczego.
   A przecież wyjaśnienie tej zagadki jest całkiem proste. Na początku XX wieku w centrum Warszawy także pojawił się prawosławny sobór Aleksandra Newskiego, w barbarzyński sposób zniszczony na mocy decyzji władz dopiero co odrodzonego państwa polskiego.
   Sobór Aleksandra Newskiego w Warszawie był niszczony powoli, planowo, przez kilka lat, od chwili gdy w czasie pierwszej wojny światowej Niemcy zajęli miasto. W niepodległej Polsce proces ten nabrał tempa i do 1926 roku po soborze nie zostało ani śladu.
 
     
   Sobór w całej okazałościCzy wszystko to można objaśnić i usprawiedliwić, jak uważa znany polski historyk Janusz Tazbir, występowaniem w określonych momentach historii pewnej nacjonalistycznej samoświadomości, tym bardziej że chodzi o zniszczenie chrześcijańskiej świątyni w chrześcijańskim państwie, nie tylko nie obciążonym wojującym ateizmem, jak miało to miejsce w ZSRR, ale i deklarującym swoje oddanie chrześcijańskim ideałom w specjalnych artykułach Konstytucji, podkreślającym je podpisaniem przez rząd niepodległej Polski specjalnej umowy, konkordatu, z Watykanem w 1925 roku. 
   Z ideą budowy prawosławnego katedralnego soboru w Warszawie wystąpił świeżo mianowany generał gubernator Hurko, bohater walk na Bałkanach. Pomysł ten, przedstawiony w specjalnej nocie carowi, uzyskał akceptację Aleksandra III
   Według Hurki wszystkie ówczesne prawosławne świątynie mogły pomieścić jedynie dziesiątą część prawosławnych mieszkańców miasta  (było ich wtedy około 43 tysięcy), co szczególnie rzuciło się w oczy nowemu generałowi gubernatorowi. Jego starania przyczyniły się do zebrania niezbędnych środków. Znaczną ich część stanowiły dobrowolne składki z całej Rosji. Ofiarodawcami byli przedstawiciele wszystkich warstw społecznych, począwszy od cara i jego rodziny. Ofiarowywano pieniądze, materiały budowlane, utensylia cerkiewne. 
   28 sierpnia 1893 roku został utworzony specjalny komitet do spraw budowy soboru z Hurką na czele i rozpisano konkurs na projekt świątyni. Za najlepszy uznano projekt znanego architektaLeontija Benoisa, zatwierdzony przez Aleksandra III 13 stycznia 1894 roku. 
   Latem tego samego roku rozpoczęto budowę najbardziej znaczącego obiektu kultu Warszawy - prawosławnego soboru św. Aleksandra Newskiego, który stał się apogeum - jak pisze współczesny polski historyk architektury Piotr Paszkiewicz - budownictwa sakralnego w polskiej stolicy, dodatkowo uwieńczonego 70-metrową dzwonnicą, odtąd najwyższym punktem  miasta. Wnętrze cerkwi przerobione na kościół garnizonowy
   Rok 1900 był ważnym etapem w historii świątyni. Jej budowa została ukończona i 9 listopada na  głównej kopule stanął czteroramienny krzyż. Tego samego roku została powołana specjalna komisja artystyczna do opracowania i zrealizowania projektu wystroju wnętrz soboru. Projekt, zaproponowany przez największego rosyjskiego specjalistę w dziedzinie cerkiewnej archeologii i historii chrześcijańskiej sztuki, prof. N. M. Pokrowskiego, został przyjęty przez komisję na początku 1900 roku i później zatwierdzony przez władze diecezjalne i guberniane. 
   Do prac włączono najlepszych artystów Rosji. Freski w części ołtarzowej i kierownictwo pracami powierzono Wiktorowi Wasniecowowi, ikony zostały napisane przez Gurianowa i wielu innych znanych ikonopisców. Przy wykończeniu cerkwi w ogromnych ilościach wykorzystano metale szlachetne i półszlachetne, uralskie kamienie szlachetne, różnego rodzaju marmury i granity. W Moskwie dla soboru odlano czternaście dzwonów, największy był piątym co do wielkości dzwonem w Rosji. Szczególnym upiększeniem nowej warszawskiej prawosławnej świątyni były ogromne mozaikowe kompozycje, które bez wątpienia także do dziś mogą być uważane za najlepsze w swoim rodzaju. Było ich szesnaście, wszystkich przedmiotów i dzieł o  wartości artystycznej około dziesięciu tysięcy - większość z nich osiągała poziom światowy. 
   20 maja 1912 roku sobór został wyświęcony - jego patronem został św. książę Aleksander Newski. sobór już pozbawiony krzyży
   - Wznosząc tę świątynię - powiedział arcybiskup warszawski i przywiślański Mikołaj - jego twórcy nie odczuwali wrogości wobec otaczających nas innowierców. Przemoc nie leży w naturze prawosławia. 
   Pierwsza wojna światowa doprowadziła do ewakuacji w 1915 roku rosyjskiej administracji i prawosławnych duchownych z Warszawy. Miasto zostało niebawem zajęte przez niemieckie wojska, których episkopat zamienił sobór Aleksandra Newskiego w garnizonowy kościół katolicki św. Henryka. 
   W końcu 1918 roku Polska stała się niepodległym państwem i już trzy miesiące później warszawski magistrat podjął decyzję o likwidacji w mieście większości prawosławnych świątyń, z wyjątkiem dwóch, istniejących do dziś - cmentarnej na Woli i parafialnej na Pradze. Faktycznie zadecydowano wówczas i o losie olbrzymiej cerkwi na Placu Saskim, którą polscy znawcy sztuki określili nawet jako małowartościową, a ponadto zajmującą zbyt wiele miejsca przy jego niewystarczającej ilości w Warszawie. Oficjalnych przyczyn okazało się zbyt wiele i chociaż wszystkie one dzisiaj wydają się nieistotne, wtedy można było wysuwać nawet taki argument, że sobór należy zburzyć po to, by zmienić tło, na jakim stanie pomnik księcia Józefa Poniatowskiego. 
   Oczywiście zaślepienie ogarnęło nie całe polskie społeczeństwo, w którym mniejszości narodowe stanowiły ponad jedną trzecią (prawosławnych było około czterech milionów). Rozległy się też głosy w obronie soboru. Nie były jednomyślne, a przyczyny ich pojawienia się niekiedy sprzeczne. Tym niemniej wszystkie osoby, do których należały, w tym także wybitnych polskich działaczy, takich jak np. pisarz Stefan Żeromski, uważały zniszczenie soboru za barbarzyńską akcję. Część zwolenników niedopuszczenia do zniszczenia soboru, występujących o jego zachowanie w niezmienionym stanie, zaczęto nazywać soborytami, tym samym jakby podkreślając ich niepatriotyczność. 
   Nie skorzystano także z propozycji pozostałych zwolenników zachowania soboru nawet w zmienionej formie - jako muzeum martyrologii polskiego narodu, o czym mówił Stefan Żeromski, archiwum, nawet garnizonowego kościoła. Kolejne etapy burzenia świątyni
   Z każdym rokiem proces zniszczenia cerkwi przybierał na sile. Próby jego zachowania okazywały się bezowocne. Nie pomogły nawet głośne protesty w polskim sejmie i senacie. 
   Oto np. co mówił w senacie latem 1924 roku prawosławny senator Bogdanowicz: -Wystarczy pójść na Plac Saski i popatrzeć na odarte kopuły na wpół zniszczonego soboru. Tylko nie mówcie panowie, że on musiał być zniszczony jako pomnik niewoli. Powiedziałbym, że dopóki on stoi, jest najlepszym pomnikiem dla przyszłych pokoleń, uczącym je, jak można szanować i strzec swojej ojczyzny, rozebrany będzie haniebnym pomnikiem nietolerancji i szowinizmu! Nie sposób nie zwrócić uwagi na to, że w tym soborze są wybitne dzieła sztuki, w które włożono wiele duchowych sił najlepszych synów sąsiedniego narodu - i ci, którzy tworzyli te dzieła sztuki, nie myśleli o żadnej polityce. Polski naród czuje to, a także poważne skutki takiego postępowania i już tworzy swoją legendę dotyczącą zniszczenia soboru... Ale naszych politykierów to w żaden sposób nie porusza. A przecież przyjeżdżają cudzoziemcy - Anglicy, Amerykanie - patrzą na to ze zdziwieniem, fotografują, a fotografie rozpowszechniają po całym świecie, naturalnie razem z opinią o polskiej kulturze i cywilizacji. 
   Pragnąc nadać kampanii niszczenia największej w międzywojennej Polsce prawosławnej świątyni naprawdę ogólnonarodowy, ogólnopaństwowy charakter, warszawski magistrat wydał specjalne "dostępne dla każdego bony, zagwarantowane wartością materiału otrzymanego w wyniku zburzenia soboru, żeby każdy Polak mógł uczestniczyć w tym dziele". Do ostatecznego zburzenia soboru magistrat  wykorzystał specjalne brygady, które dokończyły dzieła, wykorzystując taktykę małych wybuchów. Ich liczba, jak donosiła w tamtych latach warszawska prasa, sięgnęła niemal piętnastu tysięcy (!)... 
   Niewiele dzisiaj przypomina o soborze. Przede wszystkim milczy nasza pamięć. Te pojedyncze głosy, które kilkakrotnie rozlegały się w ostatnich latach i które najprawdopodobniej ma na uwadze Janusz Tazbir, nie liczą się. W wielu krajach znalazły się co prawda poszczególne elementy wystroju i wyposażenia soboru. Ale one milczą, tak jak milczy kamienny nagrobek Józefa Piłsudskiego na krakowskim Wawelu, w części wykonany z najcenniejszych materiałów ze zniszczonego prawosławnego soboru. "Zabrane soborowi" można zobaczyć też w innych miejscach, także w kościołach katolickich. Kolejne etapy burzenia świątyni
   Szczęśliwszy los spotkał kilka mozaikowych panneau z soboru, dokładniej jedynie ich części, przewiezionych wówczas do poleskiego miasta Baranowicze i zamocowanych na ścianach zbudowanej w 1931 roku prawosławnej świątyni Pokrowy Bogarodzicy. Była pośród nich także część mozaiki Koszelowa "Spas z budowniczymi", przedstawiającej             Benoisa trzymającego model soboru, a także nieduży fragment kompozycji Wasniecowa O Tiebie radujetsa, Błagodatnaja, wsiakaja twar
   Prawosławny katedralny sobór w Warszawie stał się niemal pierwszą w Europie w XX wieku chrześcijańską świątynią, startą z powierzchni ziemi na mocy decyzji władz. Nawet w ZSRR wysadzenie cerkwi Chrystusa Zbawiciela nastąpiło dopiero w 1931 roku. 
   W II Rzeczypospolitej, jak oficjalnie nazywała się międzywojenna Polska, niszczenie prawosławnych świątyń rozpoczęło się znacznie wcześniej. 
   W ciągu pierwszych dwóch lat niepodległości (1918-1920) likwidacją około czterystu prawosławnych świątyń i zburzeniem warszawskiego katedralnego soboru w całej Rzeczypospolitej rozpoczęto masowe niszczenie prawosławnych świętości. W wielu miastach wojewódzkich, w tym także tam gdzie prawosławni stanowili rdzenną ludność, zniszczono  prawosławne świątynie. Jednocześnie z warszawskim soborem w latach 1924-1925 został zniszczony ogromny sobór Podniesienia Krzyża Pańskiego na Placu Litewskim w Lublinie - pierwsza katedra biskupia św. patriarchy Tichona. 
   Podobne akcje trwały w II Rzeczypospolitej, osiągnąwszy swoje apogeum latem 1938 roku. Wtedy w czerwcu i lipcu na Chełmszczyźnie na żądanie katolickiej społeczności wojsko i policja zniszczyły około 150 wiejskich prawosławnych cerkwi. Wszystko to miało miejsce w miejscowościach zamieszkałych wyłącznie przez prawosławnych Ukraińców, żyjących tam od stuleci, ostatecznie wypędzonych ze swych ziem w pierwszych latach po drugiej wojnie światowej podczas pacyfikacyjnej Akcji Wisła. 
   tłumaczyła Ałła Matreńczyk 

APPENDIX.
Mniejszości? Ile was jest?
Michał Bołtryk

W 2011 roku w kraju popełniono dziewięćdziesiąt przestepstw na tle antysemityzmu, rasizmu i ksenofobii. Tak wynika z informacji dyrektor Danuty Głowackiej-Mazur z ministerstwa spraw wewnętrznych. 51 przestępstw dotyczyło mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce, w tym dziesięć z nich miało miejsce na Podlasiu. Dużo to czy mało? Każde przestępstwo to o jedno za dużo. Ale w roku 2010 było mniej – 78, z czego 45 dotyczyło mniejszości narodowych i etnicznych.  TUTAJ

O tym mówiono 21 marca 2012 roku w Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim w Białymstoku podczas wyjazdowego posiedzenia Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, którą kieruje poseł Miron Sycz z Platformy Obywatelskiej. Oprócz parlamentarzystów byli przedstawiciele ministerstwa spraw wewnętrznych oraz pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, minister Agnieszka Rajewicz.
Pani minister mówiła o programach szkolenia, radach konsultacyjnych, śledztwach:
– Nie unikniemy niechcianych wydarzeń, ale ważne jest, aby odpowiednio na nie reagować i ścigać przestępstwa. Niestety, z tym różnie bywa. Wydawane są niskie wyroki, a często sprawy są umarzane z powodu „niskiej szkodliwości czynów”. Współcześnie jest wiele przestępstw na tle rasowym, dokonywanych przy pomocy Internetu. Często w tych przypadkach wymiar sprawiedliwości jest bezsilny, bo serwery komputerowe, z których płyną nienawistnie treści, znajdują się poza Polską.
O źródłach agresji na tle różnic rasowych, etnicznych i narodowych mówił dr Lech Nijakowski, stały doradca Komisji. – Skąd się bierze tyle agresji u ludzi? Przyczyny nie są takie proste, jak się powszechnie uważa. Wiele zależy od liderów grup, do których przystępują ludzie. Powszechnie się uważa, że do subkultur wchodzą ludzie niewykształceni. A tak nie jest. Do organizacji rasistowskich przystępują także osoby wykształcone. Ważna dla nich jest ideologia. W niektórych przypadkach ofiarami agresji są te mniejszości, o których bardzo dużo się mówi w mediach. Te mniejszości najczęściej nikomu nie zagrażają. Ale padają ofiarą na zasadzie tzw. kozła ofiarnego. Źródła agresji, mało o tym się mówi, mogą wynikać także ze stanu debaty publicznej. Wielki wpływ na to mają media i politycy. Niestety, zauważył ekspert, edukacja nie wyeliminuje aktów agresji.
O przykładach „debaty publicznej” mówił w dyskusji Jan Syczewski, przewodniczący Białoruskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. – Im więcej debat na ten temat, tym więcej zdarzeń negatywnych. To wynika też z danych ministerstwa. Wydaje się, że zwalczamy skutki, a nie przyczyny. Ksenofobia, antysemityzm mają głębsze uwarunkowania. Zły przykład dają społeczeństwu elity. Do takich można zaliczyć odsłonięcie przez prezydenta pomnika „Ognia”, który zamordował wielu Słowaków i Żydów. Dla mniejszości był on mordercą. Zwróciłbym też uwagę na manifestacje pobożnych i zwyczajnych ludzi w obronie Telewizji Trwam. Czy hasła na transparentach typu „Tu jest Polska” nie przyczyniają się do powstawania agresji?
– Ważne jest – mówił Stanisław Stankiewicz, przedstawiciel mniejszości romskiej – wychowanie w rodzinie, ale także kształcenie młodych ludzi. Bardzo mało wiadomo jest o mniejszościach w Polsce. Czy instytucje powołane do ochrony praw mniejszości spełniają swoje zadania? Mam wątpliwości. Bo im więcej takich instytucji powstaje, tym więcej jest przykrych zdarzeń.
Przedstawiciele rządu, jak też ekspert komisji, mówili o sprawach i faktach oczywistych, jeśli chodzi o agresję na tle antysemityzmu, rasizmu i ksenofobii. Ale przedstawiciele Białorusinów, Litwinów, Muzułmanów i Rosjan mówili o innego rodzaju nietolerancji, a może czymś więcej, istniejącym w Białymstoku.
Mufti Tomasz Miśkiewicz, przedstawiciel Tatarów w Polsce: – Mówi się dużo o równym traktowaniu, edukacji, zwalczaniu nietolerancji. A czymże jest decyzja Agnieszki Romaszewskiej-Guzy, dyrektor oddziału TVP Białystok, o zdjęciu programów mniejszości narodowych? To jest telewizja publiczna, która ma misję kształcenia, wychowania. Na jej utrzymanie idą nasze podatki. Piszemy pisma do pani dyrektor. W odpowiedzi otrzymujemy pytania typu: „Kim jesteście? Ile was jest?”. Mieliśmy raz w miesiącu program Orient Podlaski. To było 5-7 minut. Koszt produkcji niski. Jakie oszczędności pozyskano, likwidując ten program? Materiały tam pokazywane były ważne nie tylko dla Tatarów, ale też dla innych. Likwidacja tej audycji przyczynia się właśnie do ksenofobii w społeczeństwie polskim. Apeluję, aby zająć się sprawą decyzji pani dyrektor Agnieszki Romaszewskiej.
Andrzej Romańczuk, przedstawiciel Stowarzyszenia Rosjan w Polsce: – Pani dyrektor Agnieszka Romaszewska pisze do nas i pyta: „Skąd się wzięliście w Polsce?”. Czy to nie podpada pod język nienawiści? Pani dyrektor likwiduje programy, bo widocznie wie lepiej, kto na Podlasiu jest mniejszością narodową. Pani Romaszewska w ogóle nie chce rozmawiać z mniejszościami. Kieruje telewizją publiczną, która ma obowiązki wynikające z ustawy, a ma kolonialne zapędy. Rezultat decyzji pani Romaszewskiej jest taki, że program „Rosyjski expres” jest robiony za pieniądze Rosji. Czy to jest normalne? Od lata 2011 roku w telewizji jest taka sytuacja – niektóre mniejszości są finansowane przez państwo polskie, niektóre przez inne państwa, a niektórzy nie mają nic.
Jan Wydra, przedstawiciel Litwinów: – Panorama Litewska także była zlikwidowana, ale potem ją przywrócono. Dziś mamy inny problem, audycji o Litwinach Litwini oglądać nie mogą. Program w Puńsku jest niewidzialny. Mówi się nam, że z chwilą cyfryzacji będziemy mogli ten program odbierać.
Eugeniusz Wappa, przewodniczący Związku Białorusinów, redaktor naczelny „Niwy”: – Przyzwolenie na likwidację programów mniejszości w telewizji to przyzwolenie na łamanie prawa. Na odbiorców są nakładane kary za niepłacenie abonamentu. Czy nie trzeba byłoby pomyśleć, w związku z decyzją o likwidacji tych programów, o niepłaceniu abonamentu. Będzie to obywatelskie nieposłuszeństwo.
Rzadko się zdarza, aby jedna osoba zjednoczyła różne mniejszości narodowe i osoby o różnych poglądach politycznych. Agnieszce Romaszewskiej, dyrektor oddziału TVP Białystok, to udało się nadzwyczajnie. A stało się to latem 2011 roku, gdy białostocki oddział telewizji zawiesił emisję programów telewizyjnych „Panorama Litewska”, „Podlaski Orient”, „Rosyjski Głos” i „My Romowie”.
Ciekawe, że pod koniec maja 2011 roku rada programowa TVP zorganizowała w Białymstoku konferencję o szumnej nazwie „Misja telewizji publicznej w społeczeństwie wielokulturowym na przykładzie TVP SA oddział w Białymstoku”. Wiele tam mówiło się o roli białostockiego ośrodka w nadawaniu programów o mniejszościach i dla mniejszości, a także o znaczeniu tych programów w zachowaniu tożsamości narodowej mieszkańców wielokulturowego Podlasia. Po kilku miesiącach „zachowanie tożsamości narodowej” pani dyrektor Romaszewska wyrzuciła do kosza, z powodu… trudności finansowych. W te trudności nikt z mniejszości do dziś nie wierzy. Oszczędność na programach mniejszościowych jest znikoma. Tymczasem, trzeba to powtarzać, ogromne pieniądze idą co roku na telewizję Biełsat. Dyrektorem tej telewizji jest także Agnieszka Romaszewska. Ten program Polska funduje Białorusi, aby tam budować demokrację. To inwestycja kosztowana. Na posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu prezes TVP Juliusz Braun tak mówił: – Pani dyrektor Romaszewska (...) ma pewien taki gest, jeśli chodzi o sprawy finansowe, ponieważ mówi: „Powiedziałam, że potrzebuję 25 mln zł. Co mnie obchodzi, że wpisaliście do budżetu 19 mln zł”. Chodzi o budżet Biełsatu.
Nadawanie programów telewizyjnych o i dla mniejszości narodowych gwarantuje Konstytucja RP, ale także inne akty prawne obowiązujące w RP: ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym, europejska konwencja ramowa o ochronie mniejszości narodowych i etnicznych, europejska karta języków regionalnych i mniejszościowych i ustawa o radiofonii i telewizji.
Ale widocznie to wszystko nie obowiązuje pani dyrektor białostockiego oddziału telewizji.