WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
poniedziałek, 28 maja 2012
Too Much Monkey Business
WSTĘP.
26 maja 2012
Gazeta Polska Codziennie
Piątego dnia rozmów w Jałcie 1945 było jasne, że Polska została stracona. Churchill próbował jeszcze ratować resztki dawnej mapy Europy. Chciał utrzymać Lwów w granicach Polski. Ale Roosevelt myślami był gdzie indziej. Niewiele życia mu zostało i ONZ miał być nieśmiertelnym świadectwem jego wielkości. Zbył prośby o Lwów, żeby samemu prosić Stalina o inny rozkład głosów w przyszłej radzie bezpieczeństwa. Bał się, że Kongres nie ratyfikuje traktatu dającego ZSRR wyraźną przewagę. Chodziło o dwa głosy. Tyle kosztował Lwów.
Niewielu już to pamięta. Ripostę doradców Baracka Obamy na przechwałki ministra Kownackiego też pewnie szybko zapomnimy. Ot, jeszcze jeden nierozsądny minister w kancelarii Lecha Kaczyńskiego chlapnął kilka słów za dużo o rzekomych gwarancjach amerykańskiego prezydenta elekta w sprawie tarczy antyrakietowej. Dało to polskim mediom okazję do kilku szyderstw z Kaczyńskiego, a ministrowi spraw zagranicznych szansę na jeszcze jedną szpilę. Radosław Sikorski ubolewał nad brakiem profesjonalizmu prezydenckich doradców i nad tym, że musiał się tłumaczyć w Waszyngtonie.
Wszystkim zrobiło się wstyd. I tak bardzo głupio, że nikt już nie zadał pytania, jak mamy rozumieć ripostę prezydenta elekta. Pal licho dyplomatyczny zgrzyt. Ważniejsze, że przywódca wolnego świata, nasz największy sojusznik kilka dni po ultimatum prezydenta Rosji i groźbie wycelowania w Polskę rakiet nuklearnych podaje w wątpliwość trwałość naszych dwustronnych umów obronnych. Nikt nie pisnął. Poszło gładko. Tak gładko, że tydzień później prezydent Francji Nicolas Sarkozy w obecności prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa zaapelował do Baracka Obamy, żeby – już oficjalnie – zrezygnował z tarczy. Polska przemilczała tę nagłą eskalację oświadczeń, zdając się na Amerykanów. Pytanie tylko – których? Busha czy Obamę?
Cichy głos protestu usłyszeliśmy z Pragi. Były prezydent Vaclav Havel dorzucił: "W 1938 roku Francja też chciała zaspokoić roszczenia Niemiec i pamiętamy, jak to się skończyło".
Zachodni przywódcy i doradcy Obamy zapewniają, że wszelkie analogie do Jałty czy oddawania Niemcom Sudetów są nieuprawnione. Kanclerz Niemiec Angela Merkel, która najmocniej parła do porozumienia z Rosją i wznowienia rozmów strategicznych, dodaje, że "Europa nigdy nie będzie się już kierować logiką z tamtej epoki".
No cóż, dobrze, że wszyscy przynajmniej wiemy, czym to pachnie. Wybitny brytyjski politolog i ekonomista prof. Robert Skidelsky nazywa dzisiejszą Rosję najbardziej rewizjonistyczną siłą współczesnego świata. Z tą opinią też nikt specjalnie nie dyskutuje.
Miedwiediew otwarcie mówi o konieczności zaprowadzenia nowego porządku europejskiego. Rosja znowu ma wizję, cel i – najwyraźniej – mapę dalszych działań. Po zachodniej stronie mamy mieszankę politycznego roztrzepania, gonitwy ambicji i lekceważenia przeciwnika. Nie istnieje coś takiego jak nowa europejska strategia wobec Rosji. Są tylko matryce postzimnowojennego postępowania.
Wsparcie dla członkostwa Rosji w WTO za obietnice demokratyzacji. Rozmowy handlowe za obietnice wycofania się z Gruzji. Europejski szczyt strategiczny za jasne zasady dostaw ropy i gazu. Rezygnacja z tarczy rakietowej za niestraszenie Polski i Czech.
Metoda kija i marchewki sprawdziła się w przypadku państw dawnego sowieckiego bloku. Za każdy krok w stronę zachodniej demokracji otrzymywaliśmy nagrody. Restrukturyzacja długów, szkolenia dla samorządów, kredyty inwestycyjne, szybka ścieżka do Światowej Organizacji Handlu. Po sukcesach Polski, Czech i Węgier przyszła kolej na Bułgarię, Rumunię, a z czasem przyjdzie na kraje dalszego Wschodu: Gruzję, Ukrainę, Azerbejdżan, Kazachstan.
Niby gra ta sama, ale jak z wyrywaniem psu kości.
26 maja 2012
Nienawistnicy
Reakcje na wyrok w sprawie Sawickiej
oraz na napaść Niesiołowskiego na red. Ewę Stankiewicz - potwierdziły to, co
większość z nas od dawna wiedziała. W Polsce istnieją dwa narody, a
różnią się między sobą na wielu poziomach: sympatiami i antypatiami
politycznymi, poglądami na państwo, stosunkiem do Ojczyzny. Do P r a w d y.
Różnią się także na poziomie najprostszego odbioru rzeczywistości.
Polska platformerska, przedstawiana np. przez TVN, nie tylko postrzega
świat inaczej niż Polska moherowo-konserwatywna, ale postrzega go z
punktu widzenia tej ostatniej wręcz - na opak. Różnią się także na poziomie najprostszego odbioru rzeczywistości.
Agresja politycznego
furiata na spokojną dziennikarkę zadającą zupełnie niekontrowersyjne
pytanie, to, wedle rzeczników Polski platformerskiej, prowokacja
ekstremistki przeciw politykowi, zaś w wersji bardziej stonowanej -
przejaw agresji obu stron. Ta wersja stonowana przypomina mi czasy
prezydenta Kaczyńskiego. Pisano o nim największe idiotyzmy, zawsze
stając po stronie tych, którzy go atakowali. Kiedy już w żadnym razie
nie dało się bronić przeciwników prezydenta, bo chamstwo było nadto
ewidentne - jak np. wtedy, gdy totumfacki Tuska odmówił Lechowi
Kaczyńskiemu samolotu do Brukseli - posługiwano się bezczelną symetrią:
"jedna strona jest warta drugiej" , albo - "cóż za upadek standardów po
obu stronach".
Wszystko to pokazuje, że ktokolwiek liczy, iż mimo wszystko jest szansa, byśmy w kraju się dogadali jak Polak z Polakiem, ten jest w błędzie. Nie może być żadnego dogadania się z ludźmi negującymi bezdyskusyjną wymowę zdarzeń. Dyskusja ma sens tylko wtedy, kiedy istnieje podstawowa zgoda co do faktów: że to Kowalski okradł Nowaka, a nie odwrotnie. Gdy ktoś, widząc, jak Kowalski wyciąga Nowakowi portfel z kieszeni, mówi, że Nowak jest złodziejem albo że obaj (Kowalski i Nowak) są złodziejami, to rozmowa negocjacyjna nie ma sensu.
Ślepa nienawiść
Narzuca się oczywiście pytanie, skąd wzięła się u tych ludzi podobna impotencja poznawcza. Pierwsza odpowiedź brzmiałaby, że są oni umysłowo upośledzeni. Odpowiedzi tej nie należy całkowicie odrzucać, w każdym razie w odniesieniu do niektórych przypadków, jakkolwiek trudno sobie wyobrazić, że stosuje się ona do wszystkich.
Wedle drugiej odpowiedzi, ludziom tym odbiór rzeczywistości zakłóca polityczna nienawiść. Szczerze i intensywnie nienawidzą oni Polski moherowo-konserwatywnej i temu swojemu uczuciu dawali wyraz już od roku 1989. Tak naprawdę to oni pierwsi sformułowali "tezę o dwóch Polskach" i uporczywie ją podtrzymywali. Polska konserwatywna jest dla nich groźna sama w sobie, przez sam fakt jej istnienia. Nie tylko groźna, lecz także ohydna, potworna i niewybaczalna. Dlatego ludzie ci są organicznie niezdolni do normalnego odbioru rzeczywistości i do uznania najbardziej elementarnych faktów.
Upadek ducha
Bronią Niesiołowskiego z powodów, które łatwo pojąć: doskonale oddaje on ich stan ducha. Niektórzy z nienawistników starają się swoje emocje ukrywać, inni nie potrafią dać im adekwatnego wyrazu, a jeszcze inni nie mają po temu okazji. Ale widząc Niesiołowskiego - wykrzywionego z wściekłości i rzucającego obelgi - identyfikują się z nim wewnętrznie, dostrzegając w jego słowach i gestach to, co sami odczuwają. Przeczytajcie wypowiedzi z ostatnich lat różnych polskich politycznych mędrców - od Jerzego Pilcha, Michała Głowińskiego, Andrzeja Wajdy, Krystiana Lupy i biskupa Pieronka po publicystów "GW" - a zobaczycie, jak w ich języku i emocjach odbija się twarz Stefana Niesiołowskiego. Bo to nie jest tak, że Niesiołowski, a także Kutz, Wałęsa czy facet z Biłgoraja to jakiś margines, peryferie polskiej polityki, nic nie znaczący folklor. Jeden z największych nienawistników, Bronisław Komorowski, został przecież prezydentem Rzeczypospolitej. We wszystkich tych wypadkach widzimy wierną kopię duszy zwolenników tamtej Polski, tych dobrze znanych z mediów i tych bezimiennych. Oni wszyscy tak myślą i tak czują. Ich dusza jest właśnie taka: przepełniona obsesyjną, wręcz ekstatyczną nienawiścią.
Kundlizm masowy
Dlatego kto mówi o konieczności demokratycznego kompromisu, ten nie wie, o czym mówi. Ci ludzie prędzej by Polskę podpalili, zdradzili, sprzedali czy ją porzucili, niż zgodziliby się na jakiś rodzaj zawieszenia broni, stabilizacji, zgody narodowej czy poszanowania reguł gry. Próbkę tego mieliśmy w wypadku Smoleńska. Oczywiście w postępowaniu ekipy Tuska i jej klakierów po katastrofie można dostrzec różne inne cechy - tchórzostwo, nieudolność, zakompleksienie, paraliż woli - ale, jak sądzę, podstawowa była właśnie nienawiść do tej drugiej Polski. Oni woleli upokorzyć się przed Rosjanami, znosić od nich impertynencje, składać kwiaty na grobach żołnierzy Armii Czerwonej, wielokrotnie kłamać, zacierać ślady, narażać się na hańbę i ocierać o zdradę, niż w jakikolwiek sposób, choćby symboliczny, dowartościować drugą Polskę uosabianą przez prezydenta Kaczyńskiego, czy po prostu oddać tej Polsce sprawiedliwość.
Można ich zachowanie zlekceważyć jako typowy polski kundlizm, o którym pisał kiedyś Wańkowicz. Ale gdy kundlizm staje się zjawiskiem masowym, przybiera formy ruchu politycznego i zamazuje dużej części społeczeństwa obraz świata, to traci cechy zwykłej osobowej małości. To jakiś rodzaj masowego destrukcyjnego szaleństwa. Nie wiem, jak to wszystko się skończy i jakie przygody czekają nas w najbliższych latach. Wiem tyle, że w Polsce jest ogromna rzesza ludzi gotowych bez względu na koszty do zamykania oczu na jej problemy, do degradowania jej struktur i instytucji, do osłabiania jej pozycji tylko po to, by dać upust swojej nienawiści do wroga wewnętrznego. Mieliśmy już w naszych dziejach sytuacje, gdy nienawiść do przeciwników prowadziła do całkowitego zakłamania rzeczywistości i nigdy to dla nas dobrze się nie kończyło.
Wszystko to pokazuje, że ktokolwiek liczy, iż mimo wszystko jest szansa, byśmy w kraju się dogadali jak Polak z Polakiem, ten jest w błędzie. Nie może być żadnego dogadania się z ludźmi negującymi bezdyskusyjną wymowę zdarzeń. Dyskusja ma sens tylko wtedy, kiedy istnieje podstawowa zgoda co do faktów: że to Kowalski okradł Nowaka, a nie odwrotnie. Gdy ktoś, widząc, jak Kowalski wyciąga Nowakowi portfel z kieszeni, mówi, że Nowak jest złodziejem albo że obaj (Kowalski i Nowak) są złodziejami, to rozmowa negocjacyjna nie ma sensu.
Ślepa nienawiść
Narzuca się oczywiście pytanie, skąd wzięła się u tych ludzi podobna impotencja poznawcza. Pierwsza odpowiedź brzmiałaby, że są oni umysłowo upośledzeni. Odpowiedzi tej nie należy całkowicie odrzucać, w każdym razie w odniesieniu do niektórych przypadków, jakkolwiek trudno sobie wyobrazić, że stosuje się ona do wszystkich.
Wedle drugiej odpowiedzi, ludziom tym odbiór rzeczywistości zakłóca polityczna nienawiść. Szczerze i intensywnie nienawidzą oni Polski moherowo-konserwatywnej i temu swojemu uczuciu dawali wyraz już od roku 1989. Tak naprawdę to oni pierwsi sformułowali "tezę o dwóch Polskach" i uporczywie ją podtrzymywali. Polska konserwatywna jest dla nich groźna sama w sobie, przez sam fakt jej istnienia. Nie tylko groźna, lecz także ohydna, potworna i niewybaczalna. Dlatego ludzie ci są organicznie niezdolni do normalnego odbioru rzeczywistości i do uznania najbardziej elementarnych faktów.
Upadek ducha
Bronią Niesiołowskiego z powodów, które łatwo pojąć: doskonale oddaje on ich stan ducha. Niektórzy z nienawistników starają się swoje emocje ukrywać, inni nie potrafią dać im adekwatnego wyrazu, a jeszcze inni nie mają po temu okazji. Ale widząc Niesiołowskiego - wykrzywionego z wściekłości i rzucającego obelgi - identyfikują się z nim wewnętrznie, dostrzegając w jego słowach i gestach to, co sami odczuwają. Przeczytajcie wypowiedzi z ostatnich lat różnych polskich politycznych mędrców - od Jerzego Pilcha, Michała Głowińskiego, Andrzeja Wajdy, Krystiana Lupy i biskupa Pieronka po publicystów "GW" - a zobaczycie, jak w ich języku i emocjach odbija się twarz Stefana Niesiołowskiego. Bo to nie jest tak, że Niesiołowski, a także Kutz, Wałęsa czy facet z Biłgoraja to jakiś margines, peryferie polskiej polityki, nic nie znaczący folklor. Jeden z największych nienawistników, Bronisław Komorowski, został przecież prezydentem Rzeczypospolitej. We wszystkich tych wypadkach widzimy wierną kopię duszy zwolenników tamtej Polski, tych dobrze znanych z mediów i tych bezimiennych. Oni wszyscy tak myślą i tak czują. Ich dusza jest właśnie taka: przepełniona obsesyjną, wręcz ekstatyczną nienawiścią.
Kundlizm masowy
Dlatego kto mówi o konieczności demokratycznego kompromisu, ten nie wie, o czym mówi. Ci ludzie prędzej by Polskę podpalili, zdradzili, sprzedali czy ją porzucili, niż zgodziliby się na jakiś rodzaj zawieszenia broni, stabilizacji, zgody narodowej czy poszanowania reguł gry. Próbkę tego mieliśmy w wypadku Smoleńska. Oczywiście w postępowaniu ekipy Tuska i jej klakierów po katastrofie można dostrzec różne inne cechy - tchórzostwo, nieudolność, zakompleksienie, paraliż woli - ale, jak sądzę, podstawowa była właśnie nienawiść do tej drugiej Polski. Oni woleli upokorzyć się przed Rosjanami, znosić od nich impertynencje, składać kwiaty na grobach żołnierzy Armii Czerwonej, wielokrotnie kłamać, zacierać ślady, narażać się na hańbę i ocierać o zdradę, niż w jakikolwiek sposób, choćby symboliczny, dowartościować drugą Polskę uosabianą przez prezydenta Kaczyńskiego, czy po prostu oddać tej Polsce sprawiedliwość.
Można ich zachowanie zlekceważyć jako typowy polski kundlizm, o którym pisał kiedyś Wańkowicz. Ale gdy kundlizm staje się zjawiskiem masowym, przybiera formy ruchu politycznego i zamazuje dużej części społeczeństwa obraz świata, to traci cechy zwykłej osobowej małości. To jakiś rodzaj masowego destrukcyjnego szaleństwa. Nie wiem, jak to wszystko się skończy i jakie przygody czekają nas w najbliższych latach. Wiem tyle, że w Polsce jest ogromna rzesza ludzi gotowych bez względu na koszty do zamykania oczu na jej problemy, do degradowania jej struktur i instytucji, do osłabiania jej pozycji tylko po to, by dać upust swojej nienawiści do wroga wewnętrznego. Mieliśmy już w naszych dziejach sytuacje, gdy nienawiść do przeciwników prowadziła do całkowitego zakłamania rzeczywistości i nigdy to dla nas dobrze się nie kończyło.
prof. Ryszard Legutko
26.05.2012r.Gazeta Polska Codziennie
Russia marks Victory Day with a military parade on Red Square in Moscow
Coraz więcej przyjaciół Rassiei
Tomasz Wróblewski
16-11-2008, ostatnia aktualizacja 17-11-2008 07:34
Jeszcze pół roku temu
wystąpienie Nicolasa Sarkozy'ego w Nicei, gdzie położył przed Rosją na
stole Gruzję i tarczę antyrakietową, byłoby niemożliwe
Skomentuj na blog.rp.plPiątego dnia rozmów w Jałcie 1945 było jasne, że Polska została stracona. Churchill próbował jeszcze ratować resztki dawnej mapy Europy. Chciał utrzymać Lwów w granicach Polski. Ale Roosevelt myślami był gdzie indziej. Niewiele życia mu zostało i ONZ miał być nieśmiertelnym świadectwem jego wielkości. Zbył prośby o Lwów, żeby samemu prosić Stalina o inny rozkład głosów w przyszłej radzie bezpieczeństwa. Bał się, że Kongres nie ratyfikuje traktatu dającego ZSRR wyraźną przewagę. Chodziło o dwa głosy. Tyle kosztował Lwów.
Niewielu już to pamięta. Ripostę doradców Baracka Obamy na przechwałki ministra Kownackiego też pewnie szybko zapomnimy. Ot, jeszcze jeden nierozsądny minister w kancelarii Lecha Kaczyńskiego chlapnął kilka słów za dużo o rzekomych gwarancjach amerykańskiego prezydenta elekta w sprawie tarczy antyrakietowej. Dało to polskim mediom okazję do kilku szyderstw z Kaczyńskiego, a ministrowi spraw zagranicznych szansę na jeszcze jedną szpilę. Radosław Sikorski ubolewał nad brakiem profesjonalizmu prezydenckich doradców i nad tym, że musiał się tłumaczyć w Waszyngtonie.
Wizja Rosji
Wszystkim zrobiło się wstyd. I tak bardzo głupio, że nikt już nie zadał pytania, jak mamy rozumieć ripostę prezydenta elekta. Pal licho dyplomatyczny zgrzyt. Ważniejsze, że przywódca wolnego świata, nasz największy sojusznik kilka dni po ultimatum prezydenta Rosji i groźbie wycelowania w Polskę rakiet nuklearnych podaje w wątpliwość trwałość naszych dwustronnych umów obronnych. Nikt nie pisnął. Poszło gładko. Tak gładko, że tydzień później prezydent Francji Nicolas Sarkozy w obecności prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa zaapelował do Baracka Obamy, żeby – już oficjalnie – zrezygnował z tarczy. Polska przemilczała tę nagłą eskalację oświadczeń, zdając się na Amerykanów. Pytanie tylko – których? Busha czy Obamę?
Cichy głos protestu usłyszeliśmy z Pragi. Były prezydent Vaclav Havel dorzucił: "W 1938 roku Francja też chciała zaspokoić roszczenia Niemiec i pamiętamy, jak to się skończyło".
Zachodni przywódcy i doradcy Obamy zapewniają, że wszelkie analogie do Jałty czy oddawania Niemcom Sudetów są nieuprawnione. Kanclerz Niemiec Angela Merkel, która najmocniej parła do porozumienia z Rosją i wznowienia rozmów strategicznych, dodaje, że "Europa nigdy nie będzie się już kierować logiką z tamtej epoki".
No cóż, dobrze, że wszyscy przynajmniej wiemy, czym to pachnie. Wybitny brytyjski politolog i ekonomista prof. Robert Skidelsky nazywa dzisiejszą Rosję najbardziej rewizjonistyczną siłą współczesnego świata. Z tą opinią też nikt specjalnie nie dyskutuje.
Miedwiediew otwarcie mówi o konieczności zaprowadzenia nowego porządku europejskiego. Rosja znowu ma wizję, cel i – najwyraźniej – mapę dalszych działań. Po zachodniej stronie mamy mieszankę politycznego roztrzepania, gonitwy ambicji i lekceważenia przeciwnika. Nie istnieje coś takiego jak nowa europejska strategia wobec Rosji. Są tylko matryce postzimnowojennego postępowania.
Wsparcie dla członkostwa Rosji w WTO za obietnice demokratyzacji. Rozmowy handlowe za obietnice wycofania się z Gruzji. Europejski szczyt strategiczny za jasne zasady dostaw ropy i gazu. Rezygnacja z tarczy rakietowej za niestraszenie Polski i Czech.
Metoda kija i marchewki sprawdziła się w przypadku państw dawnego sowieckiego bloku. Za każdy krok w stronę zachodniej demokracji otrzymywaliśmy nagrody. Restrukturyzacja długów, szkolenia dla samorządów, kredyty inwestycyjne, szybka ścieżka do Światowej Organizacji Handlu. Po sukcesach Polski, Czech i Węgier przyszła kolej na Bułgarię, Rumunię, a z czasem przyjdzie na kraje dalszego Wschodu: Gruzję, Ukrainę, Azerbejdżan, Kazachstan.
Niby gra ta sama, ale jak z wyrywaniem psu kości.
Władimir Putin w jednym z wywiadów dla włoskiej prasy powiedział wręcz, że gdzie jak gdzie, ale na Ukrainie Kreml nie widzi odrębnego narodu.
przePISy
Wielu
z nas liczyło w ostatnich wyborach na skuteczny kontratak z naszej oblężonej
przez TVN, GW, NIE i inne niedemokratyczne media twierdzy. Nasza mobilizacja
była przecież wielka, byliśmy wszyscy zdeterminowani aby pójść głosować,
wydawało się nam też, że wreszcie przekonaliśmy niektórych do głosowania
na PiS. W skrócie mówiąc ochotników nie brakowało, a serca rwały się do
walki. Niestety nasz problem polegał na tym, że nie mieliśmy armat.
Ciężkiej artyleri przeciwnika przeciwstawiliśmy lekkie sztucery
małego kalibru.
Zważywszy na przewagę przeciwnika, cudem jest, że udało się nam utrzymać
nasze pozycje podczas bitwy jaka rozstrzygnęła się 9 października.
Bitwy współczesnych wojen toczone są przy użyciu mediów.
Obóz post-peerelowski posiada wszystkie cieszące się popularnością wśród
polskiej widowni media: gazety, telewizje, portale internetowe. To potężna
artyleria. Trudno tu nawet zliczyć wszystkie tytuły prasowe, stacje telewizyjne
i portale, które agresywnie zwalczają opozycję i popierają obóz rządzący.
Ostatecznie zarówno partią rządzącą jaki i największymi mediami kierują
ludzie z tego samego obozu. Ponieważ
nie ma w Polsce demokratycznych mediów,
które w sposób obiektywny prowadziłyby dyskurs polityczny,
do zwycięstwa potrzebny jest duży prawicowy pakiet medialny
potrafiący przyciągnąć uwagę miłośnika "Tańca z gwiazdami",
"Twojego Stylu", "M jak miłość", Dody, i piłkarskiej
Ligi Mistrzów. Do zwycięstwa niepodległościowej opozycji nie wystarczy
jedna gazeta skoncentrowana na historycznej martyrologii i katolickie
stacje radiowe i telewizyjne.
Pakiet
medialny oznacza nie tylko stacje telewizyjne (piszę w liczbie mnogiej
nie przez przypadek), ale również gazety, czasopisma i strony internetowe.
Z optymizmem stwierdzić trzeba, że pewne koła dziennikarskie zdają sobie
sprawę z takiej potrzeby. Istnieją nieliczne tytuły prasowe i portale
internetowe jak Gazeta Polska, Niezależna, Niepoprawni, Wpolityce, i inne.
Załogi większości tych ośrodkow medialnych popełniają jednak
jeden zasadniczy błąd
uniemożliwiający osiągnięcie sukcesu na miarę (nie przymierzając) np.
Gazety Wyborczej. Jest nim treść oferowanego przekazu, stanowczo zbyt
mocno skoncentrowanego na martyrologii i historii. Mówienie i pisanie
o historii jest ważne i powinno być dużą częścią przekazu każdej prawicowej
rozgłośni, jednak 99% społeczeństwa nie jest w stanie znieść wysłuchiwania
o tragicznych wojnach i krwawych ofiarach przodków, przeplatanych artykułami
o aferach obecnej ekipy rządzącej, przez 24 godziny na dobę, bez ustanku.
A taki jest obecnie przekaz Gazety Polskiej, Niezależnej i Nowego Państwa.
Nagłówek Niezależnej "my informujemy - oni kłamią" jest na tyle
ostry, że wręcz uniemożliwiający przekonanie do swojego przekazu czytelników
nie będących wyborcami PiS. Jest zatem dużym błędem marketingowym, ograniczającym
zasięg portalu. Używając metafory, powiedzieć by można, że wbrew własnym
intencjom,
Rzeczpospolita i jej Racja Stanu przedstawiane są w prawicowych
mediach jako zapłakane, obrażone dziewczyny z rozczochranymi przez złych
chłopakow głowami. Nic dziwnego, że nie mogą sobie znaleźć męża.
Jeżeli polska racja stanu ma znaleźć sobie adoratora, a prawicowe tytuły
medialne mają zasadniczo zwiększyć widownie i stać się konkurencją dla
Gazety Wyborczej i TVN (a jest to jednym z warunków wygrania wyborów),
muszą zasadniczo zmienić proporcje oferowanych obecnie treści.
Dzięki dochodzeniu prawdy o katastrofie smoleńskiej Gazeta Polska ostatnio
wyraźnie zwiększyła nakład. Z czasem jednak zainteresowanie przeciętnego
Kowalskiego śmiercią prezydenta zacznie spadać. Jeżeli Gazeta Polska nie
urozmaici więc przekazu, zacznie powoli tracić czytelników, co jeszcze
bardziej utrudni prawicy zdobywanie głosów wyborczych.
Zakładając, lub prowadząc istniejący ośrodek medialny, który może skutecznie zwiększać swoją widownie, pamiętać trzeba, że przeciętny śmiertelnik potrzebuje się czasem zrelaksować i poczytać o nowinkach technicznych w najnowszym modelu BMW lub porsche (nawet jeżeli nigdy nie siądzie za kierownicą tych samochodów), o tym jakiego kremu używać na noc żeby wyglądać młodziej, jaka dieta pomaga ujędrnić piersi, jak ćwiczyć by mieć okrągłe pośladki i płaski brzuch, które tampony najlepiej służą kobiecej higienie, jaki jest nowy przepis na smaczną i zdrową sałatkę, oraz gdzie pojechać na wakacje, aby plaża była czysta, i można się było tanio napić smaczengo piwa. Nie ma żadnych przeciwskazań aby te informacje przeplatać artykułami o sytuacji geopolitycznej Polski i jej racji stanu, tak jak widzi to prawicowy, patriotyczny obóz.
Zakładając, lub prowadząc istniejący ośrodek medialny, który może skutecznie zwiększać swoją widownie, pamiętać trzeba, że przeciętny śmiertelnik potrzebuje się czasem zrelaksować i poczytać o nowinkach technicznych w najnowszym modelu BMW lub porsche (nawet jeżeli nigdy nie siądzie za kierownicą tych samochodów), o tym jakiego kremu używać na noc żeby wyglądać młodziej, jaka dieta pomaga ujędrnić piersi, jak ćwiczyć by mieć okrągłe pośladki i płaski brzuch, które tampony najlepiej służą kobiecej higienie, jaki jest nowy przepis na smaczną i zdrową sałatkę, oraz gdzie pojechać na wakacje, aby plaża była czysta, i można się było tanio napić smaczengo piwa. Nie ma żadnych przeciwskazań aby te informacje przeplatać artykułami o sytuacji geopolitycznej Polski i jej racji stanu, tak jak widzi to prawicowy, patriotyczny obóz.
Polski
patriotyzm musi być sprzedawany w dużo bardziej pociągającym opakowaniu,
a racja stanu powinna być ubrana w bardziej seksowną bieliznę, wtedy wielu
na pewno się nią zainteresuje. Ostatecznie Polska jest piękną dziewczyną
i nawet jeżeli ostatnio ktoś potargał jej ubranie, to warto skoncentorwać
się na pięknie i talentach tej dziewczyny, a nie tylko na wyrządzonych
jej krzywdach.
Tradycje polskie to nie tylko w powadze oddawany hołd przodkom, ale rownież
tradycje biesiadne. Przecież Polacy potrafią się kulturalnie bawić, śpiewać
i tańczyć. Nasz narodowy Polonez jest najlepszym przykładem pięknego tańca
łączącego dostojeństwo z radością i relaksem. Wykorzystajmy te aututy
aby zacząć
proces resocjalizacji społeczeństwa zatrutego człowiekiem sowieckim,
nastawionym na prymitywną rozrywkę w bolszewickim stylu Palikota.
Wbrew
opiniom jakie spotkałem na Niepoprawnych i Niezależnej,
stworzenie
odpowiednio zróżnicowanego pakietu medialnego nie jest zadaniem dla polityków
PiSu, ale wyzwaniem jakie podjąć powinni wyborcy o prawicowych i niepodległościowych
poglądach.
Zadaniem
polityków jest przygotować kampanię, a zadaniem mediów odpowiednio ją
nagłośnić.
Stosując militarną dialektyke powiedzieć można, że politycy powinni przygotować amunicję, zaś media odpowiedzialne są za dostarczenie armat. Tę specyfikę dobrze rozumie (niestety) obóz sowiecki. To nie Komorowski z Tuskiem założyli TVN, ale stało się dokładnie odwrotnie. Nie namawiam do skrajności jaką jest kreowanie polityków przez media, niemniej jednak oczekiwanie, że prezez PiS założy telewizję, to oczekawianie że jedna osoba jest w stanie wyczarować wszystko.
Stosując militarną dialektyke powiedzieć można, że politycy powinni przygotować amunicję, zaś media odpowiedzialne są za dostarczenie armat. Tę specyfikę dobrze rozumie (niestety) obóz sowiecki. To nie Komorowski z Tuskiem założyli TVN, ale stało się dokładnie odwrotnie. Nie namawiam do skrajności jaką jest kreowanie polityków przez media, niemniej jednak oczekiwanie, że prezez PiS założy telewizję, to oczekawianie że jedna osoba jest w stanie wyczarować wszystko.
Zadaniem dla zwolenników niepodległościowej opozycji jest więc poszukanie
sponsorów o właściwych poglądach i korzeniach, którzy chętni by byli zainwestować
w stworzenie prawicowych mediów. I to jest najtrudniejszy etap tej strategii,
która jednocześnie jest jedyną strategią jaka pozwoli w pokojowych warunkach
przejąć władzę.
Szukać
należy funduszów na prawicowe ośrodki medialne.
Myśle, że chętni się znajdą, zwłaszcza że z czasem medialny interes zacznie
przynosić coraz większe zyski. Dobrym pomysłem może być sięgnięcie do
zasobów Polonii amerykańskiej i kanadyjskiej zdecydowanie popierającej
PiS. Nieskażona bolszewizem, stosunkowo zamożna społeczność Polakow z
za ocenu może być tu nieocenionym zasobem, o którym nie możemy zapominać.
Kolejnym zadaniem jest zbieranie funduszy. Organizacje takie jak Niepoprawni,
są idealnym zalążkiem dużej platformy medialnej. Niepoprawni i inne ośrodki
mogłyby więć uruchomić system sprzedawania cegiełek, za które można by
zbudować prawicowe media. Darczyńcy, którzy zakupiliby cegiełki byli by
współudziałowacami takich rosnących w siłę mediów. Byłyby one potężną
artylerią potrzebną do zwycięstwa wyborczego.
Kaczyński - czy Iksiński?
12 pażdziernika 2011
12 pażdziernika 2011
Czy była by jakaś różnica w wynikach wyborów
gdyby prezesem PiSu był inny znany polityk PiS lub, dajmy na to, Bożydar
Iksiński? Nie, chyba że Bożydar Iksinski nie byłby patriotą, ale miejmy
nadzieję, że ktoś taki nigdy nie zostanie prezesem PiSu.
Prawicowi krytycy Jarosława Kaczyńskiego muszą zdać sobie
sprawę z tego, że Jarosław Kaczyński nie jest atakowany przez salon dlatego,
że jest niski i ma słabą dykcję oraz nie posiada prawa jazdy, ani własnej
rodziny (tej akurat nie ma większość lewackich krytyków Kaczyńskiego).Jest atakowany ponieważ sprzeciwia się uzależnianiu Polski od krajów ościennych. Wszelkie inne cechy prezesa PiSu nie mają dla nich tak na prawdę znaczenia. Jakikolwiek prezes PiSu, dokąd tylko PiS będzie miał program oparty na wartościach niepodległościowych, będzie niszczony przez obecne media i ludzi kontrolujących obecnie świadomość społeczną w Polsce. Będzie niszczony wszelkimi metodami, a więc oczernianiem w mediach poprzez przypisywanie nieistniejących wad, a w ostateczności jak "będzie trzeba", zginie w jakimś wypadku lub katastrofie, której winni nigdy się nie znajdą.
Dopiero jeżeli zgodzimy się z tezami zawartymi w powyższych dwóch akapitach, będziemy mogli przystąpić do dyskusji czy PiS powininen dokonać zmiany na stanowisku prezesa. Rozumiem emocje i rozczarowanie wynikami wyborów, nie mniej w emocjach działać nie przystoi. Jak uczą stratedzy sztuk walk wszelakich - nigdy nie atakuj w gniewie. Zmienianie przywódcy partii zaraz po wyborach było by dokładnie tym czego chcą nasi przeciwnicy - a więc wprowadzeniem chaosu i wysłaniem do wyborców sygnału że PiS sam juz zwątpił we własne kierownictwo i zaczął wewnętrzna wojnę na górze. Już widzę te nagłówki w Wyborczej z wielką radością i satysfakcją donoszące, że w PiSie się kłócą i w związku z tym partia zaraz przestanie istnieć. To by dopiero była radocha dla sowieckich aparatczyków! Czy chcemy im dać tę satysfakcję?
Czy oznacza to więc, że PiS nie powinien zmieniać lidera? Oczywiscie, że powinien, tylko jeszcze nie teraz. Zatem, kiedy najlepiej wybrać nowego prezesa?
Z punktu widzenia strategii wyborczej najlepiej zrobić to niewiele wcześniej przed rozpoczęciem następnej kampanii wyborczej. Wybranie nowego prezesa na kilka miesięcy przed rozpoczęciem kampanii daje potężne atuty. Pierwszy to zasygnalizowanie wyborcom, że PiS jest gotowy do zmian (następne wybory przebiegną w atmosferze potrzeby zmiany partii rządzącej, która za wiele zdążyła już zepsuć). Drugim jest zaprezentowanie nowego lidera, a więc nieco nowego wizerunku partii, pokazanie jej odświeżonej, pełnej energii i optymizmu twarzy. Ludzi przyciąga to co nowe. Wiedzą o tym specjaliści od marketingu krzycząc "nowość" na każdej ulotce sklepowej. Wreszcie, wybierając nowego lidera tuż przed kampanią wyborczą wprowadza się element zaskoczenia. Jeżeli tylko nowy lider będzie miał czas na przygotowanie swojej kampanii wyborczej, nomenklaturowe media bedą musiały wymyślic nową strategie niszczenia PiSu i jego lidera. Pojawi się wtedy szansa, że w krótkim okresie czasu nie wymyślą nic skutecznego.
Zatem poczekajmy aż opadną emocje, pokażmy jedność w okół naszego obecnego lidera, okażmy szacunek człowiekowi, który przez wiele lat zbierał na swoją głowę potężne ciosy każdego dnia. W niedługim czasie zaawansowany wiekiem lider na pewno będzie chciał przekazać buławę swojemu następcy i powinien przyjść na to czas przed następnymi wyborami. Obecny prezes osiągnie wtedy wiek 66 lat i wątpliwe aby miał siły na kolejną wyniszczającą walkę. A młodych, utalentowanych polityków podzielających wartości Kaczyńskiego w PiSie nie brakuje - już niebawem przyjdzie dla nich czas próby na fotelu kierowcy. A nie jest to łatwa jazda.
Bar
nie został wzięty!
10 pażdziernika 2011
10 pażdziernika 2011
Mimo
kilku lat oblężenia twierdza nie padła 9 października, kiedy to doszło
do bezpośredniej konfrontacji.
Wbrew temu co wykrzykują ze swoich krzykaczek nomenklaturowe media, zakończone
właśnie wybory parlamentarne to sukces PiSu. Pomimo trwającej od prawie
6 lat intensywnej nagonki medialnej i zmasowanej propagandy mającej na
celu obrzydzić spoleczeństwu opozycję, pomimo fizycznego wyeliminowania
elity opozycyjnej partii, zagłosował na nią prawie co trzeci Polak.
Co trzeci Polak oddał głos na partię przedstawianą w mediach jako "antysystemową,
ksenofobiczną, przestarzałą, faszystowską, prowadzącą do zguby Polski,
moherową, reprezentującą dewotki spod krzyża". Oznacza to, iż
co trzeci Polak wie, że powyższy opis opozycji jest medialnym kłamstem
mającym na celu utrzymanie się post-peerelowskiej nomenklatury przy władzy.
Świadczy to o zdolności do samodzielnego myślenia dużej części społeczeństwa,
która potrafi krytycznie analizować serwowaną jej medialną papkę i rozróżnić
co jest dla Polski dobre, a co godzi w jej rację stanu. Ta liczna grupa
jest potężnym zasobem niepodległościowej opozycji reprezentowanej przez
PiS, a zarazem bazą jaka daje realne nadzieje na odrodzenie Polski jako
państwa funkcjonującego z myślą o dobru polskich obywateli.
Dzięki oddaniu tej części społeczeństwa, twierdza została obroniona bez
szwanku, mury wytrzymały, obrońcy nie cofnęli się przed naporem przewagi
wroga, posiłkującego się zasobami z poza polskich granic. Po raz kolejny
obroniliśmy naszą Czestochowę, mimo że nie mieliśmy armat.
Pomimo, że nie udał się pisowskiemu obozowi konktratak, na który tak wielu
liczyło, olbrzymie znaczenie ma fakt, że straty współczesnych Konfederatow
Barskich sa minimalne. To bardzo dobra wiadomość i dla PiSu i dla jego
zwolenników. Ludzie, dla których wartości patriotyczne, niepodleglość
gospodarcza kraju i tradycje chrześcijańskie są sprawami najwyższej wagi
będą mieli w parlamencie 160 posów i tyle samo biur posleskich, a więc
ośrodków, w okół których będzie się mogła gromadzić opozycyjna myśl i
gdzie pielęgnować się będzie idee o Polsce naszych marzeń.
W jaki sposob przystapić do udanego kontrataku i wyjść z oblężonej twierdzy
do skutecznej ofensywy, napiszę w najbliższym wpisie.
Bryła
złota po bratersku
6 lipca 2011
6 lipca 2011
Pamiętacie
ten dowcip popularny w latach 80? Polak i Rosjanin, w ramach krzewienia
przyjaźni polsko-radzieckiej, wybrali się na wspólną wycieczkę. Podczas
wyprawy znaleźli wielką bryłę złota. Podekscytowani patrzą na swoje znalezisko.
Rosjanin pierwszy sugeruje: - To co, jak się dzielimy, po bratersku? A
na to Polak przytomnie odpowiada: - Nie, po połowie!
Po dwudziestu latach III RP, większość Polaków niestety
straciła tę zdroworozsądkową przytomność umysłu. Nie chce się już dzielić
(nawet swoją własnością) po połowie, woli po bratersku. Od prawie półtora
roku polska własność jaką jest rozbity samolot głowy państwa, a także
rejestratory lotu, oraz objęte tajemnicą państwową systemy komunikacyjne,
przetrzymywane są przez Rosjan. Przez cały ten czas mniejsza część Polaków
domaga się oddania swojej własności. Polskojęzyczne media i wytresowana
przez nie większa część Polaków okrzyknęła ich wariatami pełnymi nienawiści.
Domaga się dla chcących odzyskać swoją własność leczenia psychiatrycznego.
Oto do czego doszliśmy w III RP. Nie udało się ogłupić ludzi przed 1989,
udało się to zrobić trochę później.
Twarz
14 lutego 2011
14 lutego 2011
Czyja
to twarz jest na zdjęciu wybranym jako najlepsze w konkursie World Press
Photo? Wydaje się, że odpowiedź jest znana. To Bibi Aisha, która została
okaleczona przez męża. Gdy jednak poczytać więcej na ten temat, można
dowiedzieć się, że mąż, wspólnie z bratem, wykonał
wyrok sądu. A więc okaleczenie w majestacie prawa. Legalne okaleczenie.
I to jest
właśnie istota sprawy. Są kraje, w których takie okaleczenie jest legalne.
Jest nie tylko legalne, więcej - jest wymierzeniem sprawiedliwości. Ciekawe,
że europejscy dyżurni krytycy chrześcijaństwa, a katolicyzmu w szczególności,
jakoś nie wyrażają swojego oburzenia procederem legalności okaleczania
ludzi przez członków wspólnot religijnych innych niż chrześcijaństwo.
Dlaczego nie krytykują - z intensywnością podobną do tej jaką poświęcają
na zwalczanie "katolickiego ciemnogrodu" - religii, która legalizuje
takie koszmarne praktyki? Boja się, czy też wietrzą interes do zrobienia?Bez względu na motywacje milczących krytyków, patrząc na zdjęcie Bibi Aishy, trudno nie zastanawiać się nad przyszłością świata, w którym przyjdzie żyć naszym dzieciom i wnukom. Co będzie legalne za 20 lub 40 lat w Europie? Małżeństwa par homoseksualnych czy okaleczanie kobiet? To pierwsze już jest legalne w wielu krajach cywilizacji zachodniej. Ale prawdopodobnie, sądząc po demografii, przyjdzie czas na to drugie. Warto aby mieli to na uwadze ludzie odpowiedzialni za politykę imigracyjną krajów chrześcijańskich, oraz wyznaczający standardy dla nowoprzybyłych imigrantów. Warto również mieć na uwadze powyższe pytania wydając zezwolenia na budowanie świątyń i wspieranie grup etnicznych.
Wydaje się, że założyciele Unii Europejskiej zbyt wiele nie zaprzątali sobie głowy takimi "drobiazgami". Większość pomysłodawców UE chciała by widzieć ja jako twór odcięty od jakichkolwiek korzeni religijnych, w tym również chrześcijańskich, z których, nota bene, wszystko co europejskie wyrasta. Pomysłodawcy neutralności zapominają tylko, że nic nie wyznacza ludzkiej tożsamości tak mocno jak poglądy religijne (to dlatego religie tępił faszyzm i komunizm). Zapominają również, że przyroda nie znosi próżni. W miejsce chrześcijaństwa tępionego przez chrześcijan (to dopiero samookaleczenie!), przyjdzie więc inna religia. W wielu krajach już przyszła i jest to ta wyznawana przez męża kobiety na zdjęciu. I warto o tym pamiętać patrząc na jej twarz bez nosa i uszu.
Video-felieton i bajka
3 lutego 2011
Maszkaron zaprasza do obejrzenia doskonałego video-felietonu Jana Pietrzaka oraz lektury bajki o Rusałce Błotnej. Miłej zabawy!
Subskrybuj:
Posty (Atom)