WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
niedziela, 9 września 2012
11.pal., Stanisławów * Sztandar n i e o d n a l e z i o n y
11 Karpacki Pułk Artylerii Lekkiej
11 Karpacki Pułk Artylerii Lekkiej | |
Odznaka pamiątkowa | |
Historia | |
Państwo | Polska |
Sformowanie | 1 października 1921 |
Rozformowanie | 21 września 1939 |
Nazwa wyróżniająca | Karpacki |
Tradycje | |
Święto | 2 czerwca |
Nadanie sztandaru | 22 listopada 1938 |
Dowódcy | |
Pierwszy | ppłk Stanisław Sopotnicki |
Ostatni | ppłk Czesław Obtułowicz |
Działania zbrojne | |
kampania wrześniowa | |
Organizacja | |
Dyslokacja | Stanisławów |
Podporządkowanie | 6 Grupa Artylerii, 11 Dywizja Piechoty |
Rodzaj wojsk | artyleria |
Rodzaj sił zbrojnych | Wojska Lądowe |
Spis treści |
Formowanie i służba pokojowa
11 Pułk Artylerii Polowej (11 pap) sformowany został 1 października 1921 w garnizonie Stanisławów z połączenia III dywizjonu 5 Pułku Artylerii Polowej stacjonującego wówczas w Kamionce Strumiłowej i II dywizjonu 12 Pułku Artylerii Polowej stacjonującego w Gajach Wielkich koło Tarnopola. Dowództwo pułku zorganizowane zostało na bazie dowództwa XI Brygady Artylerii. Obydwa dywizjony brały udział w wojnie polsko-ukraińskiej i polsko-bolszewickiej. Po utworzeniu jednostki III/5 pap przemianowany został na I dywizjon, a II/12 pap – II dywizjon.III dywizjon 5 Lwowskiego Pułku Artylerii Polowej powstał w czerwcu 1919 (m.p. Kamionka Strumiłowska). Dywizjon trzybateryjny, baterie czterodziałowe bez jaszczy, 7 bateria miała austriackie polówki 80 mm. , 8 bateria rosyjskie trzycalówki 76,2 mm., a 9 austriackie haubice100 mm. W trakcie działań wojennych baterie były stopniowo przezbrajane w armaty francuskie 75 mm.
II dywizjon 12 Kresowego Pułku Artylerii Polowej (m.p. Gaje Wielkie k. Tarnowa). Dywizjon trzybateryjny, baterie czterodziałowe wyposażone w armaty francuskie 75 mm. Przybył do Polski w lipcu 1919 r. wraz z 6 Dywizją „Błękitnej Armii” gen. Hallera. Oba dywizjony zapisały się chwalebnie w czasie działań wojennych 1920 r. III dywizjon zakończył swój szlak bojowy pod Chmielnikiem, a II dywizjon pod Zbarażem.
11 pap zajmował koszary przy ulicy Bilińskiego oraz baraki przy ulicy Zosina Wola. W skład każdego z dywizjonów wchodziły trzy baterie, a każda z nich uzbrojona była w cztery 75 mm armaty. 3 grudnia 1921 przystąpiono do formowania III dywizjonu. Utworzono dowództwo dywizjonu, a I i II dywizjony wydzieliły ze swego składu po jednej baterii. Po przeprowadzonej reorganizacji pułk liczył trzy dywizjony po dwie baterie (2, 3, 5, 6, 7, i 8). W 1922 I dywizjon dyslokowany został do Kołomyi.
Pułk obchodził swoje święto 2 czerwca na pamiątkę zwycięskiego boju 6 baterii II dywizjonu pod Obodówką.
11 pap był organiczną jednostką artylerii 11 Karpackiej Dywizji Piechoty. Od 1928 pod względem kontroli stanu wyszkolenia oraz w czasie szkoły ognia podlegał także dowódcy 6 Grupy Artylerii we Lwowie.
1 stycznia 1931 jednostka przemianowana została na 11 Pułk Artylerii Lekkiej[1].
W 1934 pułk otrzymał nazwę wyróżniającą "Karpacki" oraz prawo noszenia piór cietrzewia na czapkach i znaczek na patkach. Przysięgę składano na działo, od 1938 na sztandar.
26 sierpnia 1935 Minister Spraw Wojskowych koszarom pułku przy ulicy Bilińskiego nadał nazwę Koszary im. Generała Józefa Bema[2].
Jedna z baterii pułku brała udział w akcji na Zaolziu. Ostatnią honorową baterią pułku była 5 bateria.
22 listopada 1938, we Lwowie, gen. dyw. Tadeusz Kasprzycki wręczył dowódcy pułku sztandar ufundowany przez społeczeństwo województwa stanisławowskiego[3]. Tego samego dnia oddział otrzymał buńczuk.
Działania w kampanii wrześniowej
W kampanii wrześniowej pułk wziął udział w składzie 11 Karpackiej Dywizji Piechoty w Armii "Karpaty".Pułk w wyniku spóźnionej mobilizacji i bombardowań lotniczych transportu dopiero 3 września częścią sił znalazł się w rejonie koncentracji i wziął udział w walkach o Bochnię i Brzesko. W dniach 7–8 września bronił rejonu Brzostek–Kołaczyce, następnie w rejonie Barycza w dniach 9–10 września toczył zacięte walki. 13 września walczył w rejonie Krzywczy nad Sanem, aby 14 września wkroczyć do Przemyśla.
W nocy z 15 na 16 września pułk wziął udział w natarciu na Janów, aby następnie toczyć walki obronne w lasach janowskich. 18 września pod Lelechówką przebił się przez pierścień okrążenia wojsk niemieckich, po czym 19–20 września prowadził ciężkie walki pod Brzuchowicami i Hołoskiem.
21 września 1939 roku resztki 11 Karpackiego Pułku Artylerii Lekkiej skapitulowały przed wojskami radzieckimi.
29 sierpnia o godzinie 18.00 pułk otrzymał rozkaz mobilizacji, który po pół godzinie został odwołany. Następnego dnia w południe nadszedł drugi rozkaz mobilizacyjny, wyznaczający termin mobilizacji na dzień 31 VIII 1939. W pierwszym rzucie dotarły z 3/4 września w rejon Brzeska celem zabezpieczenia wyładunku pododdziałów 11 DP I/53 pp z 7 baterią, I/48 pp z 1 baterią i II/49 pp z 2 baterią. Zostały one przechwycone rozkazem dowództwa Armii "Kraków". Pozostałe baterie wyładowywały się w następnych dniach w rejonie Bochni. 9 września pod Baryczą do macierzystego pułku dołączyła tylko 7 bateria (wraz z dowództwem I dywizjonu). Do pułku nie dołączyła zbombardowana w transportach kolejowych 9 bateria. Tak więc pułk wchodził do działań bojowych z sześcioma bateriami – 3,4,5,6,7 i 8, dzieląc swój szlak bojowy z 11 KDP.
9 IX – Barycz, marsz na Dubiecko
11/12 IX – Bircza, Dubice, rozkaz marszu na Przemyśl
13 IX – marsz na Przemyśl, bój pod Łętownią
13/14 – wkroczenie do Przemyśla,marsz na Sądową Wisznię
15 IX – osiągnięcie rejonu Sądowej Wiszni, rozkaz o dalszej akcji na Lasy Janowskie
15/16 IX – rozbicie w nocnym natarciu w rejonie Mużyłowic pułku SS Germania
17 IX – walki w Lasach Janowskich, rozkaz przebijania na Lwów
18 IX – ciężkie walki pod Lelechówką, osiągniecie Brzuchowic, reorganizacja pułku
19 IX – natarcie na Hołosko z zamiarem wejścia do Lwowa otoczonego przez Niemców
19/20 IX – nocne natarcie na Hołosko.
20 IX – ostatnie próby przedarcia się do Lwowa. Około godziny 18.00 rozkaz zniszczenia sprzętu i przedostawania się do Lwowa na własną rękę. 11 Karpacki Pułk Artylerii Lekkiej był najwaleczniejszym z walecznych pułków artylerii w Kampanii Wrześniowej. Nawet u przeciwników z 7 DP (bawarskiej) i 1 DG zdobył podziw i uznanie za swój niezłomny duch bojowy i męstwo. 11 KPAL już po wojnie jako jeden z nielicznych otrzymał Order Virtuti Militari.
1 bateria – włączona do Armii „Kraków”, w GO „Boruta”. Wspierała ofiarnie 6 DP. Brała udział w I bitwie pod Tomaszowem Lubelskim. Kapitulowała wraz z całym zgrupowaniem 20 IX.
2 bateria – włączona do Armii „Kraków”, w GO „Boruta”. W pierwszych dniach września zaginął d-ca ppor. Walczak. Dowództwo objął jego zastępca por. rez. inż. Michał Witowski. 18 IX rozbita w bitwie pod Ulowem. Resztki kapitulują wraz ze zgrupowaniem 20 IX pod Tomaszowem Lubelskim.
3 bateria – po koncentracji w rejonie Bochni włączona do III dywizjonu.W trakcie działań utraciła dwa działony. Dwa pozostałe po reorganizacji pułku w Brzuchowicach włączono do 5 baterii.
4 bateria – 14 IX pozostawiona w Przemyślu dla wzmocnienia obrony. Kontuzjowany zostaje d-ca kpt. Dębiński (zm. w szpitalu w Przemyślu). Wieczorem dwa działony dołączyły do 5 baterii. Pozostałe dwa działony dołączyły również do 5 baterii w Brzuchowicach, gdzie 4 bateria została odtworzona. Dowódcą został por. Schodowski Józef. Po utracie 20 IX jednego działonu i śmierci por. Schodowskiego pozostałe trzy działony wcielono ponownie do 5 baterii.
5 bateria – ostatnia honorowa bateria pułku, w boju od początku działań skutecznie wspiera działania piechoty. M.in. wieczorem 17 IX artylerzyści baterii biorą udział w brawurowym natarciu na bagnety na niemiecki batalion zagradzający drogę do Brzuchowic. Bateria zniszczyła sześć czołgów npla i zestrzeliła jeden samolot. Zasadniczy skład baterii nie zmieniał się. Dołączały do niej działony z innych rozbitych i zagubionych baterii pułku. Na przykład 20 IX pod Hołoskiem bateria posiadała dziewięć dział (cztery własne, trzy z czwartej baterii i dwa z trzeciej. D-ca baterii kpt. Korabiowski został odznaczony VM.
6 bateria – od początku działań w boju. 19 IX w straży przedniej podczas próby marszu na Lwów. W tym dniu poległ jej d-ca kpt. Pietrzak. Dowodzenie baterią obejmuje ppor. Kowalewski Franciszek, wkrótce ciężko ranny.
7 bateria – traci jeden działon 17 IX w Lasach Janowskich. Ranny d-ca kpt. Hałaniewicz dostaje się do niewoli. Dowództwo obejmuje ppor. rez. Łastowski Marian. Po reorganizacji pułku w Brzuchowicach do baterii włączono działon z rozbitej 8 baterii.
8 bateria – 18 IX podczas samotnego marszu na Brzuchowice została zaskoczona w zasadzce pod Łoziną i rozbita przez piechotę nieprzyjaciela. Traci trzy działony. Ocalały działon włączono do 7 baterii.
9 bateria – nie dołączyła do pułku. Weszła w skład Grupy „Jarosław” ppłk Wójcika Jana. Została rozbita przez czołgi niemieckie 11.IX w rejonie Jarosławia.
Ze zgrupowania resztek pułku w Brzuchowicach i po boju o Hołosko część artylerzystów trafiła do niewoli niemieckiej, część została ogarnięta przez sowietów (odnalezieni na listach katyńskich). Niektórzy po licznych perypetiach przedostali się na Zachód, gdzie kontynuowali walkę z Niemcami. M.in. ppłk Obtułowicz dowodził 6 PAL-em w II Korpusie, a kpt. Korabiowski w 1940 roku dowodził 4 baterią Warszawskiego Pułku Artylerii Lekkiej w 2 DSP we Francji.
Żołnierze pułku
Obsada personalna pułku w latach 1921-1939:Dowódcy pułku:
- ppłk Stanisław Sopotnicki – 1924
- ppłk dypl. Jagielski Rudolf – 1932
- płk Gruiński Władysław
- ppłk Czesław Obtułowicz – 1939
- ppłk dypl. Czesław Szystowski
- ppłk art. Jan Bokszczanin (1928)
- ppłk dypl. Stefan Czerwiński
- ppłk dypl. Zdzisław Adamczyk (1932)
- ppłk dypl. Andrzej Czerwiński (od 1 I 1935)
- ppłk dypl. Włodzimierz Onacewicz
- ppłk Czesław Obtułowicz
- mjr Mikołaj Alikow
- mjr Wacław Zielonka
- mjr Michał Romanowski
- kpt. Józef Bauman
- mjr Władysław Bednarski
- mjr Kazimierz Lorenz
- mjr Paweł Bole
- mjr Kazimierz Lorenz
- mjr Tadeusz Graff
- mjr Stanisław Ostapowicz
- mjr Henryk Grużewski
- kpt. Stanisław Stańkowski
- mjr Tadeusz Ostrowicz
- kpt. Władysław Tryszczyło
- Dowództwo
- dowódca – ppłk Czesław Obtułowicz
- adiutant – kpt. Stanisław Stańkowski
- oficer mobilizacyjny – kpt. Leonard Małaszyński
- dowódca plutonu topograficznego – por. Marian Worwa
- oficer łączności – ppor. Józef Schodowski
- oficer zwiadu – ppor. Janusz Wodziński
- oficer zwiadu – ppor. Tadeusz Wizmur
- I dywizjon (12 armat 75 mm.) – mjr Michał Romanowski
- 1 bateria – kpt. Kazimierz Siekierski
- 2 bateria – ppor. Eugeniusz Walczak
- 3 bateria – por. Edward Makowski
- II dywizjon (12 armat 75 mm) – mjr Kazimierz Lorenz
- 4 bateria – kpt. Józef Dębiński (Dembiński ?)
- 5 bateria – kpt. Józef Jan Korabiowski
- 6 bateria – kpt. Jan Pietrzak
- III dywizjon (12 haubic 100 mm.) – mjr Tadeusz Ostrowicz
- 7 bateria – kpt. Sergiusz Hałaniewicz
- 8 bateria – kpt. Tadeusz Bommer
- 9 bateria – kpt. SAdam zpilczyński
- dowódca Oddziału Zbierania Nadwyżek – kpt. Jan Kwaśnica
- por. Antoni Makowski (przy 48 pp)
- por. Władysław Bieliński (przy 49 pp)
- por. Adolf Wośko (przy 53 pp)
- Czesław Pietrzak Jan, VM, kpt sł. st. art., d-ca 6/11 pal + 19 IX 39 Hołosko
- Józef Stanisław Schodowski, VM, ppor.sł. st. art., of. łącz. 11 pal, potem d-ca 4/11 pal + 20 IX 39 Hołosko.
- Józef Dębiński, kpt. sł. st. art., d-ca 4/11 pal, kontuzjowany + IX 39 w szpitalu w Przemyślu.
- Antoni Franciszek Makowski, por. sł. st. art.,of 11 pal, d-ca plut. art. 48 pp + 13 IX 39 Krzywcza.
- Kazimierz Władysław Lorenz, VM, mjr sł. st. art., d-ca II/11 pal + 21 IX 39 Stawki pod Lwowem, zamordowany przez NKWD
- Rudolf Jagielski, ppłk dypl. st. sp. art., były d-ca 11 pal + 1940 Starobielsk, Charków
- Zdzisław Adamczyk, ppłk dypl. st. sp. art., były z-ca d-cy 11 palu + 1940 Starobielsk, Charków
- Jan Kwaśnica, kpt. sł. st. art. z I/11 pal, d-ca OZ + 1940 Starobielsk, Charków
- Kazimierz Jan Siekierski, kpt. sł. st. art., d-ca 1/11 pal + 1940 Starobielsk, Charków
- Edward Makowski (brat Antoniego), por sł. st. art., d-ca 3/11 pal + 1940 Starobielsk, Charków
- Paweł Stanisław Fernezy, por.sł. st. st. art., of. łącz. sztab AD 11 KDP + 1940 Kozielsk,Katyń
|
|
|
Przypisy
- ↑ Dz. Rozk. M.S.Wojsk. z 31 grudnia 1930, Nr 36 poz. 473.
- ↑ Dziennik Rozkazów M.S.Wojsk. Nr 1 z 26.06.1935 r. poz. 5.
- ↑ Nadanie
sztandaru i zatwierdzenie jego wzoru ujęte zostało w Dzienniku Rozkazów
M.S.Wojsk. z 1937, Nr 16, poz. 202. We wrześniu 1939 sztandar zakopano w okolicach Brzuchowic.
Do dziś nie został odnaleziony.
czwartek, 6 września 2012
wata RPrl * analiza
Szukacie pomysłu na zarobek?
To
zainwestujcie w sprzęt do robienia cukrowej waty, a nie jakieś
wydumane “biznesy” Internetowe, które nigdy grosza nie przyniosą.
Zatrudniacie potem “murzyna” i jazda z nim na różne spędy rodzinne,
sportowe, jarmarki, odpusty itp. srusty.
Takie stanowisko zarobi dla Was 300 zł na godzinę – dniówka imprezowa to będzie z 3 tys. zeta. Jeden dzień i średnia pensja w kieszeni.
Takie stanowisko zarobi dla Was 300 zł na godzinę – dniówka imprezowa to będzie z 3 tys. zeta. Jeden dzień i średnia pensja w kieszeni.
A jak ruszycie interes z 10 wózkami to
już… cho… cho…cho… cho… zarobicie 30 tys. , czyli tyle ile przeciętny
gostek przy politycznym korycie dostaje od jednego stołeczka (a ma ich
wiele).
8 Responses to Szukacie pomysłu na zarobek?
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Mądry z Ciebie chłopak, ale z tym tekstem to palnąłeś bzdurę taką jak zagorzały komuch albo jakiś kretyn-dziennikarz.
Kręcenie waty to faktycznie dobre zajęcie dla tych, którzy mają z czego dokładać do interesu. Podobnie jak większość kapitalistycznych businessów, waciarstwo nie przynosi zysku, albo jakieś nędzne ochłapy.
A podane przez Ciebie kwoty to po prostu non-science fiction. Jak chodzi o ewentualny zarobek, to – jak już tutaj pisałem – nie da się czegoś takiego wyliczyć zanim nie upłynie dość czasu od zakończenia działalności. Zarobek to jest przychód minus koszty czyli jedno równanie z dwiema niewiadomymi.
Te Twoje kwoty to tak jak w radiu Erewań. Otóż 300 pln, ale nie w ciągu godziny lecz przez cały dzień i tylko w teorii. I nie zarobku lecz utargu. Albo nawet straty.
Zanim palniesz kolejną bzdurę, to zrób sobie oszacowanie czasowe. Jedna wata kosztuje 2-5 pln zależnie od lokalizacji. Zrobienie jednej waty zajmuje 2-3 minuty zależnie od pogody (w wilgotny dzień czyli każdy letni wata nie wychodzi).
Daje to wydajność 20-30 wat na godzinę czyli największy możliwy UTARG wyniesie 150 pln na godzinę. Ale tylko w teorii. W praktyce nie znajdziesz takiego miejsca aby non-stop była kolejka za watą. W dobry dzień, na dobrej imprezie sprzedasz 100-150 wat.
Policz sobie koszt materiałów – kilo cukru to góra 30 wat, gaz, prąd, benzynę, itp. No i koszt najważniejszy – haracz dla organizatora imprezy – ostatnio chcą już powyżej 150 pln za to, że pozwolą ci tam handlować. A dobrych imprez nie ma więcej jak kilka w roku.
Jeżeli jeszcze zatrudnisz ludzi, to strata gwarantowana. Znam wielu waciarzy – wszyscy robią to jako hobby, bo mają z czego dokładać. Dla niektórych jest to przykrywka dla nielegalnych interesów.
Może Cię to zdziwić, dlaczego ludzie robią coś do czego dokładają. Ale taka już jest natura ludzka. Niektórych robienie takiego stratnego businessu wciąga niczym hazard. Nic na to nie poradzisz. A tak w ogóle, to większość ludzi wcale nie potrafi liczyć. Jeżeli mają inne źródła dochodu, to potrafią dokładać latami nawet o tym nie wiedząc.
Pozdrowienia,
ROMAN WŁOS
(kandydat na prezydenta RP 2015,
dumny, bo od zawsze BEZPARTYJNY)
Może i trafił na dobrą imprezę – bo z dziećmi – ale tak czy siak utarg miał taki jak pisałem.
Przy 2 zł za sztukę to faktycznie już cieniutko.
A koszty materiałów to raczej grosze – ile idzie cukru na taki wacik? Łyżeczka czy jeszcze mniej? Gazu też niewiele.
A że to teoria – oczywiście. Nie sądzę jednak by Ci co to robią dokładali do tego. Pensję dobrą na pewno sobie zarabiają.
Ty te Twoje kwoty bierzesz z Twojej wyobraźni. Pomyśl jaką palnąłeś bzdurę z tymi 300 pln na godzinę zarobku.
Po pierwsze, jak już wiele razy mówiłem, nie istnieje takie pojęcie jak zarobek w przypadku jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Nawet pracownik najemny nie zna swojego ostatecznego zarobku.
Zresztą sam o tym pisałeś twierdząc, że businessy nie mają zarobku lecz tylko CHWILOWĄ nadwyżkę przychodów nad kosztami. Ja bym do tego dodał – KOSZTAMI do danej chwili.
Wiele kosztów wychodzi dopiero po długim czasie. Chociażby koszt eksploatacji samochodu czy jakiejkolwiek maszyny, np. do waty cukrowej.
Po drugie, nawet gdy wata jest po 5 pln, i nawet gdyby jakiś wybitny talent sprzedawał watę z szybkością 60 sztuk na godzinę, to wychodzi mu UTARG 300 pln za godzinę.
Pokaż Mi takie miejsce, gdzie przez 10 godzin NON-STOP daje się sprzedać 60 wat na godzinę. Nie mówię już o takim facecie, który przeżyje taką sprzedaż. A i tak miałby 3,000 pln UTARGU. Zarobek to UTARG minus KOSZTY, które nie są zna co najmniej do momentu zaprzestania działalności, a nawet wiele lat po zaprzestaniu.
A cukru schodzi całkiem dużo – od 3-5 dag na jedną watę. Do tego patyczki – robi je niewiele firm – m. in taki pan gdzieś w Istebnej czy może w Wiśle.
Znam temat waty cukrowej i wierz Mi, że nikt nie jest w stanie się z tego utrzymać. Niektórym udaje się dorobić coś do pensji lub renty czy emerytury. I to tylko gdzieś od maja do września. Potem gleba.
Idąc Twoim tokiem rozumowania, można doradzić każdemu tak – inwestujcie w hamburgery. Półfabrykaty kupuje się za grosze, a gotowe sprzedaje po 5 pln. Kiedy sprzedasz 1,000 na dzień, to masz “zarobek” 5,000 na dzień.
Zresztą dobry Mc Donald’s robi dużo większe utargi. Z tym, że pamiętaj, że można mieć utarg równy miliard dziennie, a i tak ponosić straty.
Gawiedź i inne tępaki tego nie pojmują.
Pozdrowienia,
ROMAN WŁOS
I ja to słowo użyłem potocznie, przecież nie będę pisać, że: jak ktoś szuka pomysłów na przychody…
Co do kosztów materiałów to będę się upierał, że są symboliczne bo wychodzi mi, że gaz kosztuje 20 złotych za 10 godzin pracy, 200 patyczków to 15 zł ( 7,5 gr /szt) , cukier to niecałe 5 zł za kilogram.
Koszty surowców na wacik (nawet przy 5 gramach na wacik) wychodzą mi w okolicach 0,5 złotego.
Oczywiście kwestią dyskusyjną są tu przychody – jeśli w większości przypadków jest tak jak mówisz to cienizna.
Dolicz do tego koszt dojazdu samochodem – jest on teraz ZAWROTNY. Do tego najważniejszy koszt to haracz dla organizatora imprezy. Osobiście poznałem takich durniów, którzy płacili 1,200 plnów za wstęp na imprezę, gdzie zrobili 800 plnów utargu.
Jeżeli do tego doliczysz 1,000 plnów ZUS, to jest to faktycznie świetny business dla tych co mają z czego dokładać do interesu.
Ale w każdym businessie najważniejsi są pacjenci. Wierz Mi, że dobry dzień dla waciarza to 100-150 wat. Ale takich dni będzie nie więcej niż 20-30 w roku.
Pozdrowienia,
ROMAN WŁOS
p.s. Ciekawe dlaczego waciarze nie stoją na każdym rogu, jeżeli twierdzisz, że to dobry interes???
p.p.s. Na dużą watę potrzeba około 5 dag, a nie 5 g cukru, jak napisałeś. Cukier to najmniejszy koszt. Chociaż i tak gdzieś jedna trzecia idzie na straty – oblepia maszynkę.
I jeszcze jedna rzecz. Powiedz Mi na co komu przychód, jeżeli ponosi przy tym straty???
Chyba, że jest się socjalistyczną firmą typu General Motors lub prezesem jakiejś spółki akcyjnej czyli socjalistycznej. Wtedy frajerzy płacą za twoje straty, a ty pławisz się w bogactwie.
ROMAN WŁOS
PS.
Czym się będzie różnic bankructwo Polski od bankructwa Grecji.
Bankructwo Polski będzie zaś kosztowało nędzę nas Polaków i TYLKO nas. Żadni zagraniczni wierzyciele na tym nic stracą. Nie będzie też żadnych dobroczyńców. Skąd to wiem?
Tego NIE DA SIĘ JUŻ POŻYCZYĆ w żaden sposób. Nawet jeśli zmieni się koniunktura na świecie. Jedynym sposobem, żeby dalej finansować absurdalnie wysokie emerytury przez 30-40 lat młodym byłym policjantom, prokuratorom, górnikom i innym srolnikom jest sprawienie, żeby ich wartość odpowiadała wartości bułki chleba.
Zgadzacie się w tym ze mną czy nie?
I ja nawet mogę powiedzieć kiedy to się stanie – w ciągu najbliższych kilku lat, nawet nie kilkunastu. Stawiałbym, że za 3 lata pod koniec niesławnych już wówczas rządów Tuska, a NA PEWNO przed wprowadzeniem w Polsce euro. Ciągle jest tylko pytanie czy stanie się ukazem z dnia na dzień – dewaluującym złotówkę do przysłowiowego zera – czy też rozpętaniem hiperinflacji.
I znowu – jeśli ktoś nie czuje jak złotówka traci na wartości to przypomnę, że 17 lat temu – w styczniu 1995 r. – płaciłem pracownikom minimalną pensję 260 zł i to ludziom starczało na życie. Co dziś znaczy 170 złotych gdy minimalna pensja to 1500 zł. Prawie 6 razy więcej? Tak się zdewaluowała złotówka w okresie gdy ponoć nie było hiperinflacji. Pomyślcie jak się zdewaluuje w czasach gdy Władzom będzie na tym zależeć.
( ) Premier Viktor Orban odrzucił ewentualność skorzystania przez jego kraj z linii kredytowej w wysokości 15 mld dolarów na warunkach Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
„Kolejnej rundy negocjacji we wrześniu nie będzie. Węgierska gospodarka wychodzi na prostą i nie zamierzamy korygować naszego budżetu na 2013 rok. Nie spełnimy wygórowanych żądań MFW, ponieważ warunki udostępnienia linii kredytowej uderzyłyby w węgierskie społeczeństwo” – oświadczył Orban.
„Lista żądań MFW jest długa i nie jest zgodna z interesami naszego narodu. Nie zamierzamy przeprowadzać głębokich cięć budżetowych, zwłaszcza w szkolnictwie, opiece zdrowotnej i transporcie publicznym. Nie będziemy zmniejszać zasiłków rodzinnych, podwyższać podatku dochodowego i podatku od nieruchomości, zmniejszać emerytur, zwiększać wieku emerytalnego. Nikt nie będzie nam dyktował, co i kiedy mamy prywatyzować” – zaznaczył premier. "Nie mamy czego się obawiać. Linia kredytowa miała być tylko ewentualnym zabezpieczeniem na wypadek pogłębienia się unijnego kryzysu" – zapewnił.
Pamiętacie, jak Tusk z Rostowskim cieszyli się, że Fundusz udzielił nam kolejnego już podczas ich rządów kredytu, zapewne na podobnych warunkach? Oni obaj nie będą go spłacać.
Węgrzy ocknęli się wcześniej i dziś możemy im tylko pozazdrościć. Tam nie straszy się społeczeństwa światowym kryzysem, co jest tak naprawdę zasłoną dla nieporadnych rządów.
My na razie poruszamy się jeszcze w przeciwnym kierunku i wysłuchujemy ciągle opowieści o strasznym Kaczorze i dobrym premierze Tusku, któremu Europa tak chętnie pożycza pieniądze i udziela rad.
SEE