o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

środa, 26 września 2012

O Wojnie 1939 * Ślązacy

73 Pułk Piechoty odznaka TS.[Katowice] Na starej fotografii

Postprzez bebok » Pią Sie 31, 2012 7:49 pm
Kopanie rowów przeciwlotniczych na placu Andrzeja w Katowicach, 08.1939
Zoom in (real dimensions: 800 x 585)Image
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/89936/h:291/



Żołnierze 73 pp na strzelnicy w Kochłowicach, przed 1939 - czyli zapewne na Załęskiej Hałdzie
Zoom in (real dimensions: 1013 x 730)Image
http://odkrywca.pl/73-pp,634572.html

bebok
Mobilizacja w 73 Pułku Piechoty w Katowicach, 08.1939
Zoom in (real dimensions: 800 x 515)Image
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/hist ... 19493.html

Mobilizowano nie tylko do wojska.
To fragment życiorysu pisanego kilka lat po wojnie.

Zoom in (real dimensions: 800 x 160)Image

Czy wyjazd w dniu wybuchu wojny eszelonu z maszynami,materiałami do wojskowej produkcji oraz rodzin z dziećmi "zmobilizowanych" fachowców mial sens?
Dojechali tylko pod Miechów.Tam dwa niemieckie samoloty lecące na wschód zbombardowały tory. A kiedy wracały,ostrzelały leżących w polu ludzi.
 
APPENDIX.
Pułki Śląskie w wojnie obronnej 1939 roku

3. Pułk  Ułanów Śląskich

Pułk odtworzony został w listopadzie 1918 roku z dawnego 3 pułku ułanów płk Zygmunta Łempickiego z I Korpusu Polskiego (d-ca: gen. Józef Dowbór-Muśnicki) w Rosji. Odtworzony w Warszawie 3 pułk ułanów nosił nieoficjalne miano „Dzieci Warszawy”, która to nazwa nigdy nie została pułkowi oficjalnie nadana. Od roku 1922 pułk stacjonował na Śląsku, a jego garnizonem były Tarnowskie Góry (3 szwadron na stałe detaszowany był do Pszczyny). Pułk był organiczną jednostką Krakowskiej Brygady kawalerii (d-ca: gen. bryg. Zygmunt Piasecki), która desygnowana została do składu bojowego Armii „Kraków” (d-ca: gen. bryg. Antoni Szylling). Mobilizacje zarządzono na dzień 24.08.1939, a 28.08.1939 pułk wymaszerował z Tarnowskich Gór i przez Świerklaniec udał się do nakazanego rejonu przesłony granicznej: Kalety-Koszęcin-Cieszowa. Dowódcą pułku był płk Czesław Chmielewski. Pułk ten od 1 do 20.09.1939 walczył od Kalet poprzez Wożniki, Pradła, Lelów, Nowy Korczyn, Tarnogród po Tomaszów Lubelski, gdzie walczył do całkowitego rozbicia.

3. pułk strzelców podhalańskich

Rodowód swój wywodził z ziemi włoskiej, gdzie powstały jego związki, które następnie przewiezione do Francji weszły w skład „Błękitnej Armii” gen. Józefa Hallera. Kolejno nosił on numer 14 pułku strzelców polskich, a po powrocie do kraju 151 pułku strzelców kresowych. Walcząc następnie w Brygadzie, a potem w Dywizji Górskiej gen. bryg. Andrzeja Galicy otrzymał w roku 1920 nazwę pułku strzelców podhalańskich. Po zakończeniu wojny w latach 1919-1920 pułkowi wyznaczono jako garnizon miasta Bielsko i Białą, jedynie III batalion detaszowany był kolejno do Warszawy, Cieszyna, Krakowa i wreszcie do Bogumina.
Pułk (d-ca: ppłk. Julian Czubryt) był organiczną jednostką 21 DP Górskiej (d-ca: gen. bryg. Józef Kustroń), wchodząc w skład Armii „Kraków” a podporządkowanej Grupie Operacyjnej „Bielsko” (d-ca: gen. bryg. Mieczysław Boruta-Spiechowicz). Pułki tej dywizji zmobilizowano już częściowo w marcu 1939 roku, uzupełniono je do pełnych stanów mobilizacyjnych do dnia 28.08.1939. Do dnia 1.09.1939 pułk stał na linii Dziedzice -Bielsko. II batalion jako Oddział Wydzielony „Bogumin” przebył nad granicę staczając pierwsze walki w odwrocie. Szlak pułku wiódł przez Wadowice, Bochnie, Biskupice, Szczucin, Ulów, Zielone. Ostatnie walki miały miejsce w dniu 21.09 w Narolu.

4. pułk strzelców podhalańskich

Rodowód swój pułk wywodził z „Błękitnej Armii” gen. Józefa Hallera, gdzie jako 19 pułk strzelców pieszych wchłonął ochotników z Francji, Włoch i obu Ameryk. Po powrocie do Polski jako 143 pułk strzelców kresowych został w 1920 roku włączony do Dywizji Górskiej gen. bryg. Andrzeja Galicy i ostatecznie przemianowany na 4 pułk strzelców podhalańskich. Po zakończeniu wojny pułk przybył do swojego stałego miasta garnizonowego, które wyznaczono mu w Cieszynie. Pułk ( d-ca: ppłk dypl. Bronisław Warzybok) był organicznym związkiem 21 DP Górskiej (d-ca: gen. Bryg. Józef Kustroń), wchodząc w skład Armii „Kraków” a podporządkowanej Grupie Operacyjnej „Bielsko” (d-ca: gen. bryg. Mieczysława Boruta-Spiechowicz). W bitwie granicznej miał zapewniać osłonę odcinka nadgranicznego: Bogumin-Cieszyn-Mosty, wysuwając czaty na Zaolzie i Beskidy - po Istebą.
Od dnia 1.09.1939 walczył z nieprzyjacielem wycofując się przez Bielsko, Bochnię, Radłów, Oleszczyce i Tomaszów Lubelski, gdzie skapitulował w dniu 20.09.1939.

11. pułk piechoty



Pułk wywodzi swój początek od związków ochotniczych, które organizowane były wśród ludności Zagłębia Dąbrowskiego, członków POW i byłych legionistów Polskich Sił Zbrojnych. W dniu 25 maja 1919 roku pułk wyszedł ze swojego garnizonu na granicę górnośląską, następnie służył jako odwód frontu południowo-wschodniego (na Śląsku Cieszyńskim). Na początku lutego 1920 roku został przerzucony na wschód do walk z Sowietami. Tam przeszedł swój chrzest bojowy i uczestniczył w walkach do czasu zawarcia rozejmu we wrześniu 1920 roku. Po reorganizacji i powrocie do Będzina otrzymuje zadanie zajęcia po trzecim powstaniu śląskim polskiej części Górnego Śląska i strzeżenia granicy polskiej w okolicy Tarnowskich Gór (26 czerwca 1922 roku). Przez cały okres międzywojenny pułk pełnił służbę na pograniczu polsko-niemieckim oraz uczestniczył w życiu społecznym tego miasta. II batalion pułku był detaszowany do Szczakowej. Mobilizację osłonową zarządzono w dniu 24 sierpnia 1939 roku, a po 30 sierpnia mobilizację ostateczną. Pułk był organicznym związkiem 23 Górnośląskiej Dywizji Piechoty, która wchodziła w skład Grupy Operacyjnej „Śląsk” Armii „Kraków” i był węzłem obrony północnego skrzydła tej grupy. Dowódca pułku płk dypl. Henryk Gorgoń był jednocześnie dowódcą Oddziału Wydzielonego „Tarnowskie Góry”, w skład którego prócz oddziałów pułku wchodziły także liczne oddziały wsparcia. W czasie kampanii wrześniowej pułk walczył na szlaku: Tarnowskie Góry, Chrzanów, Nowy Korczyn, Osiek, Krasnobród i Tomaszów Lubelski, gdzie w dniu 20 września przerwał walkę na rozkaz. Wielu oficerom i żołnierza udało się uniknąć niewoli. Brali oni później udział w wysiłku zbrojnym sił polskich na Zachodzie oraz w walce onspiracyjnej Armii Krajowej.

23. pułk artylerii lekkiej

Wywodził swą tradycję z byłego 214 ochotniczego pułku artylerii wielkopolskiej. Po wojnie w 1920 roku pułk stacjonował początkowo w Biedrusku, a potem w Krotoszynie, gdzie został przemianowany na 23 pułk artylerii polowej. W czerwcu 1922 wziął udział w obejmowaniu Górnego Śląska i przeszedł na stały pobyt do Będzina z jednym dywizjonem w Żorach. Pułk (d-ca: ppłk. Władysław Ryłko) zmobilizowano w dniu 22.08.1939. Był on organicznym związkiem 23 Górnośląskiej DP (d-ca: płk. dypl. Władysław Powierza) i wchodził w skład Grupy Operacyjnej „Śląsk” (d-ca: gen. bryg. Jan Jagmin-Sadowski) Armii „Kraków”. Prócz własnych 3 dywizjonów mobilizował IV dywizjon forteczny. Od 1 września walczył wspierając pozycje obronne od Tarnowskich Gór przez Obszar Warowny „Śląsk” po Mikołów-Wyry. Następnie wycofywał się przez Trzebinie, Kraków, Ksany Osiek po Tomaszów Lubelski, gdzie został ostatecznie rozbity.

65. pułk artylerii lekkiej rezerwowy

Przewidziany w planie mobilizacyjnym dla 55 DP rez. (d-ca: płk Stanisław Kalabiński) 65 pułk artylerii lekkiej rezerwowy formowany był w sierpniu 1939 przez dywizjony armat 75mm w dwóch różnych garnizonach: w Bielsku i w Będzinie. Wkrótce jednak III dywizjon oddano dla nowo utworzonej 1 Brygady Górskiej KOP, ale w zamian pułk otrzymał 64 dywizjon artylerii lekkiej kpt. Leżniciego, zmobilizowany przez 7 pułk artylerii lekkiej w Częstochowie. 64 dal stał się II dywizjonem pułku. Pułk (d-ca: ppłk. Józef Krautwald d'Annau) od 1 września odbył szlak bojowy od Mikołowa przez Kraków, Proszowice, Stopnice, Osiek, Biłgoraj po Ulów, gdzie skapitulował w dniu 20.09.1939.

73. pułk piechoty

Historia katowickiego 73 Pułku Piechoty zaczyna się w okresie powstania wielkopolskiego. Wtedy utworzono tzw. kompanię bukowską, która wzięła udział w walkach powstańczych w styczniu 1919 roku. Wiosną 1919 roku kompanie powróciły do swoich garnizonów, a na ich bazie utworzono bataliony. Bataliony te były wysyłane na front wielkopolski. W dniu 2 października 1919 roku powołano do życia I Pułk Rezerwowy pod dowództwem kpt Kazimierza Zenktelera. W dniu 26 stycznia 1920 roku nazwę pułku zmieniono na 155 Pułk Piechoty Wielkopolskiej W maju 1920 roku pułk został przerzucony na wschód i brał udział w walkach z Sowietami. W sierpniu 1920 roku brał udział także w bitwie warszawskiej. W dniu 25 sierpnia 1920 roku pułk skończył działania bojowe i we wrześniu powrócił do Wielkopolski. W grudniu 1920 roku nastąpiło przemianowanie VII Brygady na 23 Dywizję Piechoty, a następnie w marcu 1921 pułk zmienił nazwę na 73 Pułk Piechoty. W 1921 roku od stycznia do lipca stacjonował w Kępnie, zaś od czerwca 1922 roku przebywał w Katowicach. Należy dodać, że I batalion pułku stacjonował w Oświęcimiu. W dniu wybuchu II wojny światowej 73pp zajął pozycje między Tychami a Mikołowem. Następnie pod rozkazami swego ostatniego dowódcy ppłk. Piotra Sosialuka stoczył zacięte walki pod Wyrami i Gostynią. W dniu 4 września wspierany siłami 23 pal z Będzina odparł natarcie nieprzyjaciela w Alwernii. Następnego dnia dotarł pod Kraków i zajął pozycje obronne. Wkrótce jednak otrzymał rozkaz wycofywania się na wschód. W dniu 9 września stoczył potyczkę pod Pacanowem. W następnych dniach osłaniał przeprawę 23 Dywizji Piechoty. W dniu 14 września batalion przekroczył San. Następnie działał w kilku zgrupowaniach: II batalion walczył na przedmieściach Biłgoraja, zaś pozostałe pododdziały pułku stoczyły bitwę pod Banachami. W dniu 19 września pułk wykonał natarcie na Szarowolę. Tego samego dnia po krwawej walce zdobył Las Dąbrowa. Następnie w dniu 20 września pułk rozpoczął natarcie na Tomaszów Lubelski, walkę z nieprzyjacielem przerwała jednak kapitulacja ogłoszona przez dowództwo armii.

74. górnośląski pułk piechoty

Nazwa pułku została mu nadana w marcu 1921 roku. Miejscem stacjonowania pułku po walkach w 1919-20 roku był Lubliniec. Był on organicznym związkiem 7 DP (d-ca: gen. bryg. Janusz Gąsiorowski), która miała walczyć na północnej flance Armii „Kraków”. Jako nadgraniczny pułk mobilizował się już wiosną, choć oficjalną mobilizację alarmową rozpoczął w dniu 25.08.39. W dniu 1 września pułk (d-ca: płk. Wacław Wilniewczyc) walczył na pozycji obronnej wokół Lublińca, a następnie wycofał się przez Częstochowę, gdzie wraz z dywizją został rozbity w dniu 3.09.1939 roku w rejonie Złotego Potoku. Resztki pułku przebiły się i walczyły pod Ciepielowem, gdzie około 300 żołnierzy zostało rozstrzelanych przez Wehrmacht.

75. Pułk Piechoty

Zalążkiem jednostki była pierwsza grupa ochotników, która w dniu 12 grudnia 1918 roku przekroczyła granicę między Bańgowem a Czeladzią, zgłaszając się do punktu zbornego, który mieścił się na terenie kopalni „Saturn”. W dniu 4 lutego 1919 roku w Częstochowie sformowany został Batalion Strzelców Nr 7. W kwietniu tego roku na bazie batalionu zorganizowany został Bytomski Pułk Strzelców. W dniu 10 marca 1920 roku oddział przemianowany został na 167 Pułk Piechoty i włączony w skład VII Brygady Rezerwowej. W 1921 roku jednostka przemianowana została po raz ostatni na 75 Pułk Piechoty i podporządkowana dowódcy nowo powstałej 23 Górnośląskiej Dywizji Piechoty. Dowództwo pułku i II batalion stacjonowało w garnizonie Chorzów, I batalion w Rybniku, a III batalion w Wielkich Hajdukach. W czasie wojny polsko-bolszewickiej pułk został włączony do wielkopolskiej armii rezerwowej i wysłany na odcinek poleski. Rozkazem Ministra Spraw Wojskowych zmieniona została nazwa pułku na „75 Pułk Piechoty”. W dniu 22 czerwca 1922 roku, gdy Wojsko Polskie uroczyście obejmowało wyznaczone tereny Górnego Śląska, na czele piechoty polskiej wkraczał I batalion 75 Pułku Piechoty. Był on uważany za „najbardziej śląski” z racji jego rodowodu. Oficerowie pochodzący ze Śląska czynili starania, aby dostać się do tego właśnie pułku.W czasie wojny obronnej 1939 roku wchodził w skład 23 Górnośląskiej Dywizji Piechoty walczącej w ramach Armii „Kraków”. Ostatnim dowódcą pułku był płk dypl. Stanisław Habowski. Brał udział w w starciach pod Rybnikiem, Kobiórem, Wyrami, Żwakowem, Baranowem, Krasnobrodem i Tomaszowem Lubelskim, gdzie skapitulował w dniu 20.09.1939.

201. pułk piechoty rezerwowy

Pułk zmobilizowany został w dniu 24.09.1939 z powołanych pod broń oddziałów Górnośląskiej Brygady Obrony Narodowej (d-ca: płk. Józef Giza). Dowództwo pułku i oddziały pułkowe mobilizował 73pp w Katowicach. Pułk ten mobilizował również dwa bataliony ON „Katowice” i „ Sosnowiec”. Batalion ON „Zawiercie” mobilizowały 11pp i 23 pal. Pułk (d-ca: ppłk Władysław Adamczyk) był związkiem organicznym 55 Dywizji Piechoty rezerwowej (d-ca: płk Stanisław Kalabiński) wchodzącej w skład Grupy Operacyjnej „Śląsk” (d-ca: gen. bryg. Jan Jagmin-Sadowski) Armii „Kraków”. Pułk swymi batalionami obsadzał odcinek mikołowski, gdzie walczył w dniach 1-2 września 1939 roku, a następnie wycofywał się przez Chełmek, Kraków, Stopnice, Osiek, Ulów po Lubaczów, gdzie został rozbity w dniu 25.09.1939.

202. pułk piechoty rezerwowy

Pułk został zmobilizowany w dniu 24 sierpnia 1939 roku z powołanych już pod broń oddziałów Śląsko-Cieszyńskiej Półbrygady ON (d-ca: płk dypl. Jan Gabryś, potem ppłk Zbigniew Piwnicki). Początkowo przewidziany był jako związek organiczny 55 DP rez. Odesłany jednak został do 21 DP Górskiej (d-ca: gen. bryg. Józef Kustroń), należącej do Grupy Operacyjnej „Bielsko” (d-ca: gen. bryg. Mieczysława Boruta-Spiechowicz). Dowództwo pułku i 50 bat. ON „Bielsko” mobilizował 3psp, natomiast 4psp mobilizował 57 batalion ON „Cieszyn I”, a następnie 58 batalion ON „Cieszyn II”. Pułk walczył na szlaku Skoczów, Bielsko, Wadowice, Bochnia, Biskupice, Dzików Stary, gdzie został rozbity w dniu 16.09.1939.

203. pułk piechoty rezerwowy

Pułk został zmobilizowany w dniu 24 sierpnia 1939 roku z powołanych pod broń oddziałów Górnośląskiej Brygady Obrony Narodowej (d-ca: płk. Józef Giza). Dowództwo pułku i oddziały pułkowe mobilizował II batalion 11pp z Szczakowej. Tenże pułk mobilizował też batalion ON „Tarnowskie Góry”. Batalion „Rybnik” mobilizował I batalion 75pp zaś bat. ON „Oświęcim” mobilizował ośrodek zapasowy 73pp w Oświęcimiu. Pułk (d-ca: ppłk Albin Rogalski) był związkiem organicznym 55 Dywizji Piechoty rezerwowej (d-ca: płk Stanisław Kalabiński) wchodzącej w skład Grupy Operacyjnej „Śląsk” (d-ca: gen. bryg. Jan Jagmin-Sadowski) Armii „Kraków”. W dniu 1.09.1939 roku walczył od Tarnowskich Gór, Rybnika, Żor po Kobiór. Częściowo zniszczony w czasie walk na Śląsku i pod Alwernią walczył jeszcze 56 bat. ON „Tarnowskie Góry” pod Stopnicą i Tomaszowem Lubelskim, gdzie skapitulował wraz z Armią „Kraków”.

204. pułk piechoty rezerwowy

Wobec przekazania 202 pp rez. do składu 21 DP Górskiej zaszła nagła konieczność sformowania dodatkowego, trzeciego pułku dla 55 DP rez.. Wciąż występujące nadwyżki rezerwistów oraz postawa młodzieży w wieku przedpoborowym zgłaszającej się ochotniczo do formacji Obrony Narodowej sprawiła, że już w lecie 1939 podjęto decyzję o zorganizowaniu Dąbrowskiej Półbrygady ON (d-ca: ppłk Wiktor Eichler), z czasem rozwiniętej w 204pp rez. Dowództwo półbrygady (potem pułku) i oddziały pułkowe formowano w Maczkach, zaś pluton ppanc. w Strzemieszycach. Powstały bataliony ON „Dąbrowa Górnicza”, „Chrzanów”, „Olkusz”. Pułk jednak ze względu na braki kadrowe, braki wyposażenia i uzbrojenia stanowił siłę batalionu. Pułk walczył od Krakowa na szlaku odwrotu przez Osiek, Biłgoraj, Tomaszów Lubelski, Narol gdzie w dniu 22.09.1939 roku został rozwiązany.

Grupa Forteczna Obszaru Warownego „Śląsk”

Wraz z rozbudową fortyfikacji polskich na Górnym Śląsku wzrastało zapotrzebowanie na osadzenie ich wyspecjalizowanymi jednostkami wojskowymi. We wszystkich pułkach 23 Górnośląskiej DP (d-ca: płk dypl. Władysław Powierza) a więc 11pp, 73pp i 75pp utworzono czwarte bataliony specjalne karabinów maszynowych. Bataliony te nominalnie, dla ukrycia ich faktycznego przeznaczenia, należały do pułków, których numeracje nosiły. W istocie tworzyły one zakonspirowaną Grupę Forteczną, którą podporządkowano dowódcy Obszaru Warownego „Śląsk” płk Wacławowi Klaczyńskiemu. Dodatkowo dla potrzeb Grupy Fortecznej sformowano batalion ON „Chorzów”, który przygotował kompanie strzeleckie dla poszczególnych batalionów fortecznych. 11pp dodatkowo utworzył 6 komp. specjalną ckm „Niezdara” dla odcinka Tąpkowice”, natomiast dla potrzeb odcinka „Mikołów” zorganizowano nowy batalion fortecznych „Mikołów” z kadr i załóg batalionów fortecznych KOP ze wschodu. Grupie przydzielono również specjalnie zorganizowany IV dywizjon artylerii. W dniach 1-2 września grupa działała na linii fortyfikacji walcząc z licznymi atakami dywersantów i rozpoznaniem Wehrmachtu. Po wycofaniu się od dnia 3.09.1939 grupa przeformowała się i walczyła pod Proszowicami, Osiekiem, Zwierzyńcem, Biłgorajem, Maziłami i Tomaszowem Lubelskim, gdzie została ostatecznie rozbita w dniu 20.09.1939.

Tekst: Piotr Skupień
Na podstawie: Przemsza Zieliński J., Pułki śląskie w wojnie polsko-niemieckiej 1939 roku, Sosnowiec 1991
 * * *
PS
Krótka lekcja historii
(  )
Do dziś nie wiadomo, jak nazywali się obrońcy wieży spadochronowej. Nie wiadomo, ilu ich było, w jaki sposób zginęli. Nie wiadomo, gdzie zostali pochowani. W ogóle nie wiadomo, ile było ofiar katowickiego września. Pozostały szczątkowe relacje, z których nie da się jeszcze ułożyć całości. Pewnie już nigdy nie da się jej ułożyć.

Dr Mieczysław Grabowski, pełniący we wrześniu funkcję kierownika szpitala miejskiego na Raciborskiej, zeznał przed Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich: "Stwierdziłem, że w kostnicy znajdowało się około 15-20 zwłok umundurowanych harcerzy i harcerek. Mogło być około ośmiu dziewcząt. Zauważyłem charakterystyczny postrzał u wszystkich, w głowę u nasady czoła. Następnie przywieziono około 30 zwłok (a mogło być więcej) powstańców śląskich w mundurach. (...) Zwłoki harcerzy zostały wywiezione, jak mi mówiono, na cmentarz w Ligocie i złożone we wspólnej mogile. Tak samo wywieziono zwłoki powstańców, które miano pochować na tym samym cmentarzu".
Doktor zeznał również, że wśród przywożonych codziennie do kostnicy byli harcerze i harcerki w wieku od 11 do 14 lat. Paweł Szyszka opisał komisji, że tylko jednego dnia w kostnicy na Francuskiej widział 108 ciał zabitych powstańców i harcerzy. Janina Koczy zeznała, że pod koniec pierwszej dekady września 1939 r. widziała na panewnickim cmentarzu, jak z wozów zrzucono do dwóch dołów około 200 ciał.
Będący na pogrzebie znajomego Rafał Wieczorek zeznał, że stał się świadkiem wrzucenia do wspólnej mogiły na cmentarzu panewnickim około 80 zwłok. Kiedy dwa miesiące później mieszkańcy usypali tam mogiłę i zapalili świeczki, Niemcy wyrównali teren i poprowadzili tamtędy aleję.
Dziś na panewnickim cmentarzu pełnią wartę harcerze. Udało się ustalić przynajmniej część nazwisk poległych we Wrześniu. W 1994 r. powołano Komitet Pamięci Powstańców i Harcerzy Śląskich. Na apel ówczesnego przewodniczącego rady miejskiej, Franciszka Kotulskiego, zgłosili się członkowie rodzin, których bliscy zginęli w Katowicach. Ale wiele spraw pozostało tajemnicą.
Kiedy na Śląsku wybudowano część Drogowej Trasy Średnicowej, nadano jej imię Nikodema i Józefa Renców. Na odcinku między Katowicami i Chorzowem, bo Rencowie byli z Chorzowa, a we wrześniu 1939 r. bronili Katowic. Ojciec dowodził batalionem, w którym był jego syn harcerz. Obaj zostali rozstrzelani 4 września 1939 r. na katowickim Rynku. Znaleźli się i w książce Gołby, i w filmie "Ptaki ptakom". A w 2000 r. przy średnicówce stanął hipermarket Auchan. I zaczął się reklamować jako Auchan przy ul. Reńców. Błąd popełnił jeden z urzędników w katowickim magistracie, wysyłając do firmy adres z "ń" zamiast "n". Wybuchła awantura, bo koszty zmiany adresu na dokumentach i reklamach Auchan obliczył na kilka tysięcy złotych.
Kiedy Tadeusz Czylok przeszedł na emeryturę, zaoferował swoje usługi komendantowi chorągwi w Katowicach. Tak został przewodniczącym nieistniejącej komisji historycznej. Zaczął wszystko organizować od początku, zbierać dokumenty, wreszcie pisać. - To było jak układanie mozaiki z drobnych fragmencików - wspomina. Powstały książki: "Tak nadeszła hekatomba. Katowicki wrzesień 1939 roku", potem "Z ich krwi i męczeństwa nasza wolność. Katowiccy harcerze lat wojny", wreszcie "Harcerska Lilijka na Górnym Śląsku (początki)".
Swojemu następcy zostawił dwie wielkie szafy pełne dokumentów. Mówi: - Wie pan, ja mam już 81 lat. Już nie zdążę napisać kilku monografii. Ale mam przygotowane życiorysy tych, którzy zakładali harcerstwo na Górnym Śląsku. Tylko skąd wziąć pieniądze na wydanie? Komenda hufca nie ma, próżno szukać sponsorów, a ile ja mogę dołożyć...
Pokazuje wycinek z lokalnej gazety sprzed kilku dni. - Piszą o dwóch symbolach od początku związanych z Katowicami, o dwóch wieżach spadochronowych w parku Kościuszki, jednej drewnianej, drugiej żelaznej. Przecież nie było żadnej drewnianej wieży spadochronowej. To była wieża triangulacyjna. Z kolei ta druga to nie ta sprzed wojny, tylko nowa, o 15 m niższa. To pomnik. Jeszcze człowiek żyje, a już mataczą. Jaka będzie ta nasza historia?

Zaraz po wojnie abp Bolesław Kominek napisał do Kazimierza Gołby, że podczas okupacji wskazywano mu jako mogiłę obrońców wieży spadochronowej miejsce na cmentarzu przy ul. Sienkiewicza w Katowicach. Chodził tam się modlić. W 1969 r. Józef Szymiczek, śląski powstaniec i żołnierz Armii Krajowej, napisał list, w którym domagał się od Związku Bojowników o Wolność i Demokrację odbudowy "zdewastowanego grobu dziesięciu powstańców i czterech harcerek". Dziś na cmentarnym murze wisi tablica informująca o miejscu pochówku ofiar katowickiego września z kilkoma nazwiskami. Ale nie ma żadnych oficjalnych dokumentów, że w tym miejscu spoczywają powstańcy i harcerze, wśród których byli obrońcy wieży spadochronowej. Nie ma ich również w dokumentacji parafialnej. Zresztą dziś w miejscu, w którym mieli ponoć zostać pochowani harcerze i harcerki z wieży spadochronowej, stoi mały barak. I murowany śmietnik.

Mirosław Nowak

poniedziałek, 24 września 2012

Popolsza, vel " Grecja " * Od mitów - do Prawdy

ZAMIAST WSTĘPU.

Ile możesz w Polsce zarobić nie płacąc podatku?

Dodano: 2012-09-24
Jeżeli weźmiemy, hipotetyczne małżeństwo, które bardzo dobrze zarabia. Każdy zarabia 4000 zł miesięcznie, mają więc miesięczny  dochód 8000 zł. Miesięcznie zapłacą razem podatek 1347 zł. Czy jest to dużo? W Anglii, gdzie coraz więcej Polaków wyjeżdża, i zostaje na stałe zapłacili by podatek w wysokości 195 zł. Różnica  wynosi 1152 zł/m-c. Ile wynosi przez rok, dwa lata, dziesięć lat?
Zastanówmy się nad innym przykładem. Polak ma dochody w wysokości 500, 68 zł miesięcznie. Jest to granica minimum egzystencji. Definicja minimum egzystencji-„ jest to koszyk dóbr niezbędnych do podtrzymania funkcji życiowych. Konsumpcja niższa prowadzi do wyniszczenia i utraty życia”. Co robi państwo, Polska, politycy zarządzający tym krajem w takiej sytuacji? Zabierają takiemu biedakowi 43,76 zł podatku dochodowego, zostaje mu teraz  456,92, czyli poniżej progu minimum egzystencji. Zapłacił podatek  i co, ma umrzeć?
* * *

Untitled from davidoski on Vimeo.

jutro: bantustan tusklandia,

- dziś Grecja: 10 mitów na temat państwa i kryzysu





Autor: Nikos Makludzis

Przez długi czas kryzys, z jakim zmaga się Europa, a o którym sama mówi od niedawna, że jest on systemowy, był ukazywany jako symptom porażki jednego państwa: Grecji. Zamiast leczyć owo najsłabsze ogniwo łańcucha, strefa euro wolała brać je za źródło kłopotów.
W ostatnich kilku latach królował ograniczony punkt widzenia, zbudowany na kilku mitach, których nie tylko nie podważono, ale na szkodę Grecji i strefy euro, wprowadzono do dyskursu publicznego. Obecny moment jest w naszym odczuciu stosowną chwilą na wymienienie kilku z nich:

1. Grecja nigdy nie powinna była wejść do strefy euro – posługiwała się fałszywą statystyką.
Ludzie często popełniają błąd i scalają te dwa zagadnienia w jedno. Tak, to prawda, że Grecja – tak samo jak kilka innych państw – nie powinna była wstępować do strefy euro, a przynajmniej nie w danym momencie. W naszym przypadku, Grecja pozornie wypełniła warunki konwergencji, jeśli idzie o dane dotyczące długu i deficytu publicznego, jednak nie należało jej dopuścić do strefy euro ze względu na panujące w kraju warunki ekonomiczne. Problemy Grecji, o których żadna ze stron nie mówiła, takie jak niewydolna administracja publiczna czy słaba baza produkcyjna oznaczały, że od początku Grecja była na straconej pozycji. Należało raczej przeprowadzić głęboką transformację systemu, której „nieśmiali” politycy nie chcieli nawet spróbować. W efekcie, w ubiegłym dziesięcioleciu grecka gospodarka na każde jedno wyprodukowane euro – importowała trzy. Ten aspekt nie ma jednak nic wspólnego z kwestią fałszowania statystyk, tymczasem komentatorzy i dziennikarze lubują się od jakiegoś czasu w opisywaniu historii o tym, jak Grecja przekłamała swą drogę do euro.
Nieporozumienie wynika z faktu, że rząd Nowej Demokracji, który objął władzę w marcu 2004 r., zdecydował o przeprowadzeniu audytu finansów publicznych. W wyniku tegoż okazało się, że deficyt budżetowy kraju przekracza trzyprocentowy limit PKB, co stanowi naruszenie jednego z warunków, jakie muszą spełnić członkowie euro. Różnica wynikała jednak ze wprowadzonej przez konserwatywny rząd zmiany sposobu księgowania wydatków zbrojeniowych: wcześniej wydatki księgowano według momentu dostawy towaru, po zmianie – według daty zamówienia. Obnażyło to słabość systemu opartego na statystykach, których używa strefa euro: zamiast stworzyć uniwersalny system analiz, Europa pozwoliła by statystyki były podatne na manipulacje polityczne (dotyczy to wielu krajów, nie tylko Grecji). Unia przestrzega obecnie zasady dostawy, zgodnie z którą, kiedy 1999 r. Grecja wstępowała do Unii Monetarnej, spełniała kryteria konwergencji. Z kolei zgodnie z danymi Komisji Europejskiej, kilka innych krajów, w tym Francja i Hiszpania miały deficyt przeraczający 3%. Można uznać, że nie ma to w tej chwili większego znaczenia, jednak opieranie się na omawianym micie wzmagało wśród komentatorów i przeciętnych Europejczyków wrażenie, że Grecja powinna odpowiadać za grzech, którego nie popełniła. Stwierdzenie prawdy powinno być pierwszym krokiem na drodze do odbudowy zaufania.

2. Grecja przez lata marnowała europejskie fundusze
Prawdą jest, że Grecja nie wykorzystała Funduszu Spójności i innej pomocy unijnej w najlepszy sposób, w jaki mogła. Pieniądze te powinny były ożywić grecką gospodarkę, uczynić ją bardziej konkurencyjną i wygenerować miejsca pracy. Zamiast tego, zbyt wiele funduszy zostało zmarnotrawionych, np. na subsydia rolnicze, choć Grecja nie jest jedynym krajem, który to robił. Nie można jednak mówić, że pieniądze – generalnie – zmarnowała. Trzeba też pamiętać, że nie były one też aż tak duże, jak wielu ludzi sądzi. W ciągu trzydziestu lat członkostwa w struturach europejskich Grecja otrzymała 78 miliardów euro z Unii. Oprócz tego otrzymała także wsparcie z Europejskiego Banku Inwestycyjnego na finansowanie kluczowych projektów, takich jak budowa międzynarodowego portu lotniczego w Atenach, czy stołecznego metra. Jest to tylko przykład przedsięwzięć, które wykorzystując unijne pieniądze, od lat 80. modernizowały grecką infrastrukturę. Należy pamiętać, że ze względu na swoje ukształtowanie i położenie geograficzne, Grecja musi inwestować w niezwykle rozbudowaną – jak na mały kraj – infrastrukturę, np. w porty i lotniska na wyspach.
Należy też podkreślić, że przed wprowadzeniem euro fundusze strukturalne dostarczały do Grecji obcą walutę, za którą kupowano dobra z importu – głównie z Europy, a wiele firm zaangażowanych w rozbudowę infrastruktury było firmami europejskimi. W skrócie – duża pula pieniędzy przekazanych Grecji wróciła do europejskich kieszeni.

3. Grecy wydawali pieniądze w sposób nieodpowiedzialny i tak zaciągneli ogromne długi
Poruszając się we mgle kryzysu ludzie często mylą dług prywatny i państwowy. W przypadku Grecji, oskarżanie jej obywateli o nieodpowiedzialne gospodarowanie pieniędzmi jest być może najbardziej niesprawiedliwym argumentem, jaki można wysunąć. Prawdą jest, że w ostatnim dziesięcioleciu w Grecji królowały tanie kredyty napędzające boom konsumpcyjny, ale to zaszkodziło raczej greckiej, a nie europejskiej gospodarce. Wzrost popytu na dobra importowane zagroził producji krajowej i sprawił, że zbyt wiele waluty wypływało z Grecji. Nie sprawił on jednak, że Grecy – jako jednostki – zaczęli posiadać nieproporcjonalnie dużo w proporcji do przedstawicieli innych narodów.
Co więcej, Grecja ma jeden z najniższych w Unii współczynników zadłużenia gospodarstw domowych w stosunku do ich dochodów. W 2009 r. greckie gospodarstwo było zadłużone na 40% – brytyjskie na 122%, hiszpańskie – na 130%, a holenderskie na 240%. Widać wyraźnie, że teza o rozrzutności Greków jest przesadzona.

4. Grecy nie pracują wystarczająco ciężko
W ostatnich dwóch latach pojawiło się mnóstwo komentarzy na temat systemu i etyki pracy Greków, które opierały się głónie na stereotypach kulturowych czy pochodzenia. Podkreślano, że Grecy pracują za mało, stale wymykają się na sjestę i biorą długie urlopy. Zazwyczaj podaje się przy tym nieśmiertelny przykład wyspiarza-właściciela tawerny, czy urzędników wymykających się na papierosa.
Jest to równie sprawiedliwe, jak wyciąganie wniosków na temat kultury Brytyjczyków i Holendrów na podstawie zachowania nastolatków spędzających wakacje w greckich kurortach. Nie trzeba wyciągać wniosków opartych na takiej „obserwacji uczestniczącej” – dysponujemy odpowiednimi danymi. Eurostat wyraźnie wykazuje, że spośród mieszkańców strefy euro to Grecy pracują najdłużej. Ostatnie dane informują, że w 2010 r. tygodniowo Grek spędził w pracy średnio 40,9 godziny – średnia dla strefy euro wynosi 36,6 godziny. Nawet uprzywilejowani zazwyczaj urzędnicy państwowi pracują po 40 godzin po wydłużeniu ich czasu pracy o 30 minut. Dane OECD wykazują również, że w minionej dekadzie także i produktywność w Grecji nie różniła się od średniej europejskiej, a w niektórych przypadkach była wyższa niż w innych krajach eurolandu, w tym w Niemczech.
Statystyki nie pokazują z kolei, jaką przeszkodą dla swoich rodaków są ci Grecy, którzy nie pracują efektywnie. Na przykład, nie informują one, ile czasu musi poświęcić biznesmen lub pracownik firmy na robotę papierkową. A wszystko dzięki niebywale rozbudowanej, w porównaniu z innymi krajami strefy euro, administracji publicznej. Problemem kraju nie są zatem leniwi mieszkańcy, ale brak rozwiązania problemu nadmiernej i nieefektywnej biurokracji.

5. Grecy idą na emeryturę już po pięćdziesiątce
Do ubiegłego roku obowiązywało prawo stanowiące, że Grek, który przepracował pełne 35 lat mógł udać się na pełnopłatną emeryturę, (chyba, że chciał to zrobić przed ukończeniem 60. r.ż. – wtedy musiał przepracować lat 37). Od tej zasady obowiązywały pewne wyjątki w sektorze publicznym i w wojsku. Podobne zasady funkcjonują i w innych krajach europejskich. Średni wiek przechodzenia na emeryturę wynosił w Grecji (kiedy prawo jeszcze obowiązywało) 61,4. Dla porównania – w Niemczech były to 62 lata. Prawo to jednak zniesiono i od 2012 roku Grecy będą musieli pracować do ukończenia 65 roku życia, a wysokość emerytury będzie uzależniona nie od wysokości ostatniej płacy, ale od średniej wysokości wypłat. Są to zasady ostrzejsze niż chociażby w Wielkiej Brytanii.

6. Unikanie podatków jest w Grecji szeroko rozpowszechnione
Grecja ma poważny problem z pobieraniem podatków, jest jednak przesadą twierdzenie, jakoby znaczący odsetek populacji płacenia unikał. Według ostatnich danych Ministerstwa Finansów, około 900 tysięcy Greków zalega z płatnościami na rzecz państwa. Suma opiewa na 41,1 miliarda euro, z czego 85% jest „zasługą” pięciu procent oszustów: 14 700 jednostek, organizacji i firm jest winnych skarbowi państwa 37 miliardów euro, każde z nich po ponad 150 tysięcy. Poważne unikanie płatności jest problemem stosunkowo małej liczby osób i firm, które korzystały przez lata z opieszałości państwa. Nie oznacza to, że unikanie podatków na mniejszą skalę nie istnieje – IKA (odpowiednik polskiego ZUS-u – przyp.red.) szacuje, że 10% firm nie odprowadza obowiązkowej sładki ubezpieczeniowej. Z drugiej jednak strony, około połowa pracowników jest zatrudniona na zasadach, które wymagają opodatkowania dochodów u źródła. Nie mogą oni więc uniknąć płacenia, a wrzucanie ich do jednego worka z oszustami jest niesprawiedliwe.
Jednym z ostatnich czynników, które należy wziąć pod uwagę w dyskusji o unikaniu podatków, jest struktura zatrudnienia w kraju: w odróżnieniu od większości krajów eurolandu, ponad połowa Greków pracuje w niewielkich firmach (poniżej 9 osób) lub jest samozatrudniona. W Niemczech tacy obywatele stanowią mniej niż 20%. Jest to informacja o tyle istotna, że wszędzie na świecie istnieje bezpośrednia korelacja pomiędzy tym typem zatrudnienia, a szarą strefą, ponieważ władzom trudniej jest to kontrolować. W ostatnich kilku miesiącach wprowadzono w Grecji nowe rozwiązania, które mają ograniczyć skalę problemu – m.in. system elektroniczny automatycznie nadzorujący wszystkie dane o podatnikach.

7. Grecja za dużo wydaje na sektor publiczny
Kluczowe jest tu sformułowanie: „za dużo” – nikt nie wie, ile to jest. W latach 90. Greccy naukowcy dokonali na zlecenie rządu analizy zapotrzebowania kraju na urzędniów państwowych. Wyników nigdy nie opublikowano, ani nie wyciągnięto z nich wniosków. Pozostało jednak wrażenie, że państwo zatrudnia zbyt wiele osób i wydaje na nie za dużo.
Jeśli idzie o personel pańśtwowy, proces redukcji etatów już rozpoczęto. Sektor publiczny opuściło 150 tysięcy pracowników kontraktowych i emerytów, a w ciągu następnych kilku miesięcy ponad 30 tysięcy urzędnikow zostanie przekierowanych do rezerwy. Bez wątpienia pracę straci jeszcze więcej osób, ponieważ państwa po prostu nie stać na ich utrzymanie. Gdyby jednak porównać wydatki kraju na sektor publiczny z wydatkami innych państw członkowskich, jest to mniej niż w Wielkiej Brytanii, Danii, Austrii i Francji (sięga on tam nawet 52,8% PKB. W Grecji, wg danych Heritage Foundation oraz Wall Street Journal, w 2011 r. było to 46,8% PKB). Statystyki nie pokazują jednak, co podatnicy otrzymują w zamian za pieniądze wpompowane w sektor publiczny, a to jest prawdziwym problemem Grecji. Zbyt wiele funduszy się bowiem marnontrawi na spełnianie politycznych obietnic i zachcianek (tu m.in.: lukratywne posady i kontrakty państwowe), a zbyt mało na edukację, infrastrukturę, inwestycje w biznes, który mógłby przynieść krajowi wzrost gospodarczy, prace i podstawę rozwoju w przyszłości. Marnotrawstwo oznacza, że Grecy nie są beneficjentami systemu zabezpieczeń społecznych, jaki normalnie kojarzony jest z przeznaczaniem wysokich sum na sektor publiczny. Wydatki na cele socjalne są w Grecji niższe o kilka punktów procentowych niż w Niemczech i Włoszech, a Grecy tracący pracę nie mogą liczyć na sensowne wsparcie państwa: w większości przypadków przez rok będą otrzymywać po 500 euro miesięcznie i na tym cała pomoc się skończy.

8. Grecja nie wcieliła w życie warunków umowy pożyczkowej (memorandum) UE-MFW
Kiedy w maju 2010 podpisywano umowę pożyczkową, obwarowana ona była szeregiem warunków, z których część nie została wypełniona z winy opóźnień rządu, systemu sądownictwa i administracji publicznej. Chodzi tu głównie o liberalizację dostępu do pewnych zawodów oraz o zmniejszenie liczby zatrudnionych w sektorze publicznym.
Stan administracji publiczne powinien być jasny dla wszystkich – jeśli urzędnicy są niewyszkoleni, nie podlegają nadzorowi, kluczowym departamentom brakuje know-how, ministrowie skaczą sobie do gardeł ze względów przynależności partyjnej, a nie poglądów na daną sprawę, to jaką możemy mieć nadzieję na poprawę sytuacji? Takie same wnioski płyną z ostatniego raportu OECD. Należy zatem położyć nacisk na pomoc krajowi w wykorzenieniu tej patologii, a nie na naprawie finansów publicznych.
Co gorsza, plany na wyjście z kryzysu podejmowano w oparciu o prognozy sytuacji ekonomicznej w najbliższych miesiącach. Prognozy te, tak jak i przewidywania Troiki co do rozwoju sytuacji kryzysowej, były błędne. Na przykład, zakładano że Grecja przekroczy planowany deficyt budżetowy o 1% PKB, ale pod warunkiem, że gospodarka przyspieszy o 3,8%. Tymczasem, skurczy się ona w tym roku o ok. 5,5%. Wskazuje to na kolejny fakt, że program drastycznych cięć – jakich nie było widać nigdzie w Europie od kilkudziesięciu lat – nie przynosi oczekiwanych efektów, ale raczej pogarsza recesję.
Grecja i jej rząd podpisały umowę, więc muszą przyjąć na siebie więszość winy za nieefektywność programu. Nie znosi to jednak współodpowiedzialności Unii Europejskiej i – zwłaszcza! – MFW, który ma doświadczenie we wprowadzaniu podobnych rozwiązań w innych krajach. Program przeznaczony dla Grecji nie był dostosowany do celu. Przez ostatnie dwa lata wmawiano Grecji, że jest ona przypadkiem wyjątkowym, a mimo to UE i MFW zdawały się wprowadzać mix rozwiązań przeznaczonych dla innych państw. Rozwiązania te nie przystawały do greckich problemów. Bo przecież – jeśli przypadek ten był tak wyjątowy, to wymagał i wyjątkowych rozwiązań.

9. Pieniądze europejskich podatników są marnowane na pomoc dla Grecji
Język, jakiego używa się w odniesieniu do umowy opiewającej na 110 miliardów euro („pomoc”, „wsparcie finansowe”) sprawia wrażenie, że do Aten wysłano z innych państw eurolandu pudła ze znakiem czerwonego krzyża na wierzchu. W rzeczywistości, partnerzy ze strefy euro nie dają Grecji pieniędzy – oni je pożyczają.
Umowa z 2011 r. stwierdza, że pożyczka będzie rozsądnie oprocentowana (3,5%), a okres spłaty przedłużony zostanie o 10 lat. W jej wyniku, lekko licząc, Francja i Niemcy zarobiły po 300 milionów euro za pierwsze 12 miesięcy. Dla budżetów obydwu tych krajów suma ta może nie być znacząca. Dla Grecji jest istotna: pierwszy rok kredytu kosztuje Grecję 1,3 miliarda euro.
Co więcej, szacuje się, że jedynie 1/5 przekazanych pieniędzy zostaje przeznaczone na pokrycie wydatków publicznych (świadczeń i wypłat). Niektórzy analitycy wykazują, że do 60% pomocy finansowej opuści Grecję – jako spłata zobowiązań. Innymi słowy, podmioty finansujące zarobią na tej inwestycji, a większość pieniędzy wróci do europejskich banków.

10. Powrót do drachmy byłby najlepszym rozwiązaniem
Wielu ekonomistów i komentatorów sugerowało, że wyjście Grecji ze strefy euro byłoby najbardziej skutecznym sposobem na walkę z kryzysem. Niektórzy wysunęli nawet przekonujący argument, że kraj odzyskałby wówczas konkurencyjność. Faktem jest, że w momencie wstępowania do strefy euro drachma była przewartościowana, i zaszkodziło to konkurencyjności gospodarki. W równym stopniu Grecji zaszodził jednak brak reformy administracyjnej, czy reform dynamizujących gospodarkę – jeszcze na wiele lat przed włączeniem kraju do strefy.
Większość zagranicznych analityków nie zauważa, że powrót do drachmy unicestwiłby impuls, jeśli nie przymus polityczny do przeprowadzenia reform. Politycy mogliby raczej spokojnie powrócić do sterów i dalej prowadzić politykę prywaty. Ponadto, istnieje wiele ekonomicznych konsekwencji opuszczenia strefy euro, takich jak potencjalny upadek systemu bankowego i rynku nieruchomości, deprecjacja nowej drachmy i problemy z importem podstawowych produktów. Te aspekty są zazwyczaj pomijane przez zewnętrznych analityków, ponieważ nie muszą oni brać pod uwagę wpływu decyzji na codzienne życie obywateli kraju. Grecy nie powinni mieć jednak wątpliwości, że – odkładając teorie ekonomiczne na bok – powrót do drachmy byłby katastrofalny dla ich portfeli.

Opowieść ku przestrodze
Nie jest moim zamiarem stwierdzenie, że w Grecji nie ma problemów. Jest ich mnóstwo. Były niegdyś niewielkie, ale lata opieszałości społecznej i „nieśmiałości” polityków sprawiły, że zakorzeniły się one na dobre. Nawet teraz istnieją pewne elementy systemu polityczno-ekonomicznego, które za wszelką cenę chcą zachować status quo i uniknąć zmian umożliwiających krajowi rozwój i budowę gospodarki, która nie opierałaby się na tanim kredycie zagranicznym, imporcie i wydatkach na konsumpcję.
Dlaczego piszę o tym teraz? Ponieważ przez większą część minionych dwóch lat mity greckie pochłonęły zbyt wielu decydentów eurolandu: politycy, biurokraci, ekonomiści, bankierzy, a nawet zwykli obywatele znaleźli sobie kurtynę, za którą mogli się schować. Łatwa odpowiedź na pytania o kryzys obejmowała obarczenie winą Grecji.
Przez dwa lata, mimo że euro zmierzało ku przepaści, skupiano się na oszczędnościach, stabilizacji cen i rynków, a nie poświęcano uwagi wewnętrznej słabości strukturalnej euro: dużym deficytom rachunków bieżących peryferyjnych krajów, czy brakowi instytucji nadzorujących wspólną walutę. Dopiero kiedy kryzys zapukał do drzwi pozostałych państw, decydenci zaczynają się skupiać na prawdziwych przyczynach sytuacji i jej potencjalnych konsekwencjach.
Przypadek Grecji powinien być potraktowany jako opowieść ku przestrodze. Było wiele wyjaśnień tego, w jaki sposób kryzys uderzył, i dlaczego najpierw w Grecję. Przywódcy strefy euro woleli je ignorować. Woleli wierzyć w mity.

Tekst: ekathimerini.com, tłum. i red. O.D.