WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
wtorek, 30 października 2012
Prawda i Zdrada
............
**************************************************
APPENDIX.
Jarosław Kaczyński: "Żądamy dymisji rządu Donalda Tuska. Stracił wszelkie, najmniejsze nawet moralne podstawy do tego, żeby sprawować władzę"
"W żadnym kraju demokratycznym, pół- czy ćwierć-demokratycznym, w żadnym kraju, który nie jest taką brutalną dyktaturą i to dyktaturą w istocie zewnętrzną, taki rząd nie może trwać".
**************************************************
Jak wstrzymać skrytobójcze mordy?
Posted by Włodek Kuliński - Wirtualna Polonia w dniu 2012-10-29
Jedynym ratunkiem może tu być tylko ujawnienie posiadanej wiedzy i nadanie jej szerokiego rozgłosu. Nie należy się przejmować przepisami o tajemnicy. Za jej wyjawienie kara śmierci nie grozi, a za dalsze milczenie – jak najbardziej.
@Amelka222 zadała godzinę temu zasadnicze pytanie: “Jak wspomóc pozostałych przy życiu (świadków 10.04.)? Jak ich ochronić?” Moja odpowiedź uwzględnia istnienie ABW w Polsce oraz Prokuratury. Oto ona:
“Jest tylko jeden sposób – natychmiastowy wyjazd z Polski. Bez obnoszenia się z tym po rodzinie, bez omawiania tego z kimkolwiek. Następnie wstawić na you tuba relację (nagranie video) z tego, co się wie. Opowiedzieć wszystko w najdrobniejszych szczegółach, każdy detal, opublikować każdy dokument do którego miało się dostęp. Propagować tego typu materiały poprzez internet. Ma być szum. Po pewnym czasie nikt nie będzie ich szukał. Zupa się wylała.
Jedyny warunek: Świadkowie musieliby zdać sobie sprawę z poziomu zagrożenia. Muszą też wiedzieć, że są pod stałą obserwacją, telefony mają na podsłuchu, mieszkania prawdopodobnie także. W ich otoczeniu – o ile cokolwiek istotnego o 10.04. wiedzą – są od dawna konfidenci. Możemy (blogerzy) im co najwyżej pomóc materialnie już po wyjeździe. W kraju docelowym powinni zgłosić się na Policję, postarać się o ochronę. (20:33)”
Mam wrażenie, że czas najwyższy, by pozostałym przy życiu świadkom zdarzeń z 10.04.2010 podpowiadać skuteczniejsze sposoby ochrony własnego życia, niż bierna obserwacja, co zrobi ABW pod wodzą Bondaryka. Czy kogoś innego z ekipy Tuska. serdecznie pozdrawiam
MAREKTOMASZ 29 3562 | 28.10.2012 21:04
Komentator ten ma świętą rację. Jedynym ratunkiem może tu być tylko ujawnienie posiadanej wiedzy i nadanie jej szerokiego rozgłosu. Nie należy się przejmować przepisami o tajemnicy. Za jej wyjawienie kara śmierci nie grozi, a za dalsze milczenie – jak najbardziej.
PROPOZYCJA ZE STRONY: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=7566&Itemid=100
APPENDIX.
[Rebelya ujawnia] Zeznania z dwóch przesłuchań Remigiusza Musia ws. Smoleńska
29.10.2012[Rebelya ujawnia] Zeznania z dwóch przesłuchań Remigiusza Musia ws. Smoleńska
Chorąży Muś twierdził, że kontrolerzy ze Smoleńska złamali przepisy. Mieli wydać załogom jaka, tupolewa i rosyjskiego iła komendy schodzenia na niedopuszczalną na smoleńskim lotnisku wysokość 50 m. Mówił też o wybuchach. Nie potrafił określić ich przyczyny.
Prokuratorzy zajmujący się badaniem katastrofy smoleńskiej już w 2010 roku zabezpieczyli nagrania z magnetofonu pokładowego Jaka, które mają zawierać zapis sprzecznych z przepisami komend. Nie przedstawili jednak dotychczas żadnych wyników badań tych nagrań. Czy po śmierci 42-letniego Musia coś się w tej sprawie zmieni?
Co technik z samolotu JAK-40 zeznał dwukrotnie w prokuraturze? Pierwszy raz był przesłuchiwany 10 kwietnia 2010 r. od 20. do 21.
„Zeznaję, że jestem żołnierzem zawodowym, od 1996 r. pełnię służbę w JW 2139 na stanowisku starszego technika pokładowego. W dniu dzisiejszym, tj. 10.04.2010 o godz. 5.25 wylecieliśmy samolotem JAK 40 nr 044 do Smoleńska. Na pokładzie, oprócz załogi przewoziliśmy 14 dziennikarzy, którzy udawali się na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej do Katynia. W czasie lotu od startu do lądowania, nie mieliśmy żadnych problemów technicznych. Lot przebiegał planowo. Przy podchodzeniu do lądowania warunki atmosferyczne były dość trudne, aczkolwiek zgodne z poziomem naszego wyszkolenia. Trudność lądowania polegała na tym, że panująca na lotnisku docelowym mgła ograniczała widoczność w przód do 1500 metrów oraz widoczność w dół do 100 metrów. Podchodząc do lądowania światła sygnalizujące początki pasa startowego, ich nazwa skrótowa APM widzieliśmy dużo wcześniej niż wyżej wskazane wartości. Światła te pomogły więc ukierunkować samolot w osi pasa startowego na odpowiedniej wysokości i odległości. Na wymienionych wyżej wartościach pas startowy widzieliśmy doskonale. Lądowanie odbyło się bez następstw. Po skołowaniu z pasa startowego zakołowaliśmy na miejsce postoju, wysadziliśmy pasażerów, odprawiliśmy się u służb granicznych i celnych i przystąpiliśmy do przygotowania samolotu do postoju. Nie mogliśmy dokończyć czynności z powodu tego, że władze lotniska zadecydowały o tym, że zatankują samolot po wylądowaniu naszego tupolewa. W związku z tym czekaliśmy na przylot. Nasz lot trwał 1 g. 15 min. W międzyczasie pogoda zaczęła się pogarszać do warunków w których już byśmy nie wylądowali i z zaciekawieniem oglądaliśmy dwa nieudane lądowania samolotu Ił 76 Federacji Rosyjskiej. Wówczas widoczność wahała się w granicach 400-800 metrów. Widoczności pionowej z ziemi nie byliśmy w stanie określić. Próby lądowania tego Iła miały miejsce około po 15 i 30 minutach od naszego wylądowania. Próby lądowania Iła oglądaliśmy z płyty lotniska, nasz samolot stał na drodze kołowania, do osi pasa startowego w odległości ok 80 metrów. Widziałem tego Iła, który po drugiej nieudanej próbie lądowania odleciał. Po kolejnych około 20 minutach z głośników naszej radiostacji usłyszeliśmy załogę naszego tupolewa zbliżającego się do rejonu lotniska. Pamiętam, że załoga prowadziła korespondencję z wieżą kontrolną, która kierowała ich aby znaleźli się na kursie odwrotnym do lądowania w celu wykonania zejścia do lądowania. Kontroler kazał zniżyć się im do wysokości 500 metrów i podał warunki pogodowe, z tego co pamiętam było to 4000 metrów na 400 metrów, kilkukrotnie dopytywał się czy zajęli wysokość 500 metrów. W końcu kpt. Protasiuk prostują, załoga odpowiedziała twierdząco. W momencie, kiedy załoga powinna wykonać zejście do lądowania, kontroler przekazał im informację o pogarszających się warunkach pogodowych 500 metrów na prawdopodobnie 80 metrów. Zapytał się ich czy na pewno chcą wykonać zejście do lądowania. Odpowiedzieli twierdząco, że wykonają warunkowo. Kontroler poinformował ich, aby byli przygotowani na odejście na drugi krąg z wysokości 50 metrów. W międzyczasie mój dowódca załogi przekazał dowódcy załogi tupolewa na tej samej częstotliwości, że naprawdę się pogarsza pogoda i raz widać na 300 a raz 500 metrów. Wyszliśmy z samolotu wypatrywać tupolewa. Pogoda, widoczność pogorszyła się ponownie. Wróciłem do samolotu i nadałem przez radiostację „Arek teraz widać już 200”, odpowiedział „Dzięki”. Wróciłem po tym przed samolot. Po kilku minutach usłyszeliśmy charakterystyczne gwiżdżące brzmienie silników tupolewa, typowe dla zmniejszanych obrotów przy zniżaniu. Nagle obroty wzrosły do maksymalnych, po dwóch sekundach uderzenie i trzy wybuchy i krótko trwający dźwięk zatrzymującego się jednego silnika a potem już cisza. Sytuacja nasza wyglądała tak, że nie wiedzieliśmy, czy możemy oddalać się od samolotu. Obserwowaliśmy tylko przejeżdżające obok nas pojazdy ratownicze. Po około 5 minutach nawiązałem łączność z wieżą zapytując „co z naszą tutką”, odpowiedział mi „żebym wysiadł z samolotu, bo oni stacjonują 50 metrów od samolotu którym przylecieliśmy.” Spotkaliśmy się z nim, drżący głosem odpowiedział nam, że tupolew spadł. Po około godzinie, kiedy nikt się nami nie interesował postanowiliśmy pójść na miejsce zdarzenia. Okazało się, że miejsce to nie jest oddalone 1500 metrów jak wcześniej nas informowano lecz 400-500 metrów od progu pasa i 50 metrów w lewo zgodnie z kierunkiem lądowania. Z samolotem TU 154 mieliśmy jedynie kontakt słuchowy, przez mgłę nie było go widać. Przed lądowaniem załoga tupolewa nie zgłaszała żadnych problemów technicznych. Nie mam pojęcia, nie wiem, jaka jest przyczyna tej katastrofy. To wszystko co mam do zeznania w tej sprawie.
Ponownie przesłuchany został 23 czerwca 2010 r. Podtrzymał swoje pierwsze zeznania. Mówił też, co załoga JAK-a zastała po przybyciu na miejsce katastrofy.
(….)
W końcowej fazie lotu kontroler zapytał się czy chcą lądować. Załoga odpowiedziała, że warunkowo podejdziemy. Kontroler wyraził zgodę na podejście. Ja nie słyszałem, aby kontroler zabronił im lądowania i odejście na zapasowe. Wydaje mi się, że kontroler powiedział TU-154M, że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie mniejszej niż 50 metrów. Po tym my wyszliśmy z JAK-a.
(…)
„Na miejsce katastrofy udaliśmy się po około 1 godzinie od jej zaistnienia. Kiedy przybyliśmy na miejsce, to pracowały już tam służby ratownicze. Ja widziałem dużo nagich ciał. Leżały one pomiędzy częściami samolotu. Jedno ciało ludzkie było całe. Pozostałe, to były części ludzkich ciał, ręce, nogi. Kiedy my tam byliśmy, to nikt się nimi nie interesował, tzn. nie przykrywał ich, nie zbierał. Byliśmy tam około 15 minut. W trakcie pobytu tam zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk, utworzonych przez służby znoszono części samolotu. Tych stanowisk było tam już wtedy kilka. Stanowiska te wyglądały w ten sposób, ze był to stolik, na nim dokumentacja, laptop itp. Przy stanowiskach znajdowali się ludzie.”
Oprac. M.M
poniedziałek, 29 października 2012
...ocalało, PO 23.VIII.39 ..
Czy Polska się obudzi?
Poniedziałek, 01 Październik 2012 12:01 Adam Jerzy Socha
Testem na wolność słowa w mediach rządowych i prorządowych były podawana przez nie liczby uczestników marszu „Obudź się Polsko!” Można rzec, iż tyle mają wolności, ilu uczestników się doliczyły. „Łże-publiczna” TVP Info w ogóle udawała, że żadnego marszu nie ma, a tym bardziej pikiety Ewy Stankiewicz pod jej siedzibą. Radio Zet podało autorytatywnie, że było 50 tysięcy. TVN24 nagle przestawił wajchę i pokazywał marsz, gdy jeszcze 11 Listopada widzowie tej stacji jedyne, co mogli zobaczyć z Marszu Niepodległości, to non stop pokazywany obraz płonącego wóz transmisyjnego. Byłem na marszu „Obudź się Polsko!” i takiej masy ludzi nie widziałem od czasu pielgrzymek papieskich.
Sądzę, ze byłoby i milion uczestników, gdyby nie coraz większa bieda. Świadczy o tym liczba chętnych, która zgłaszała się na wyjazd autokarami podstawionymi przez „Solidarność”. Z Olsztyna pojechały 3 takie autokary wynajęte przez związek, a chętnych było dużo więcej.
Pojechałem na Marsz „Obudź się Polsko!”, tak jak uczestniczyłem w dwóch poprzednich marszach w Olsztynie: z potrzeby serca i z poczucia obywatelskiego obowiązku, a także w interesie własnym, jako dziennikarz. Wszak głównym przesłaniem tych marszów było żądanie prawa do wolnych mediów i obrona Telewizji TRWAM, a więc do realizacji przez państwo konstytucyjnego prawa do wolności słowa (Art. 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji) oraz wolności mediów (Art. 14. Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu). Rząd łamie konstytucje w sposób ostentacyjny np. przywracając „Dziennik Telewizyjny”, który dla niepoznaki nazywa się nadal „Wiadomości”. W rządowym „DTV” np. nie podano informacji o pomyleniu ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, czyli jak za PRL: czego nie pokażemy, to nie istnieje (dlatego skandowałem podczas marszu własne hasło: „nie oglądaj „Wiadomości”, bo dostaniesz mdłości”).
Ale najdotkliwszy jest brak wolnych mediów na prowincji. Ciągle odbieram telefony i maile z prośbą o zajęcie się jakąś sprawą, o ujawnienie opinii publicznej jakiegoś bezprawia. Nie mam fizycznych możliwości zajęcia się każdym zgłaszanym problemem, więc pytam: a była pani/pan w mediach lokalnych (tu wymieniam po kolei tytuły i stacje). Byli, ale gdy redaktorzy słyszą nazwisko osoby, której dotyczy skarga, a z reguły są to osoby z partyjno-biznesowo-towarzyskiej grupy trzymającej władzę w Olsztynie i regionie, odmawiają, albo... odsyłają do mnie! Doszło do tego, że prezes jednej z firm zwrócił się do mnie o napisanie w „Debacie” na pewien temat, szczególnie ważny dla wszystkich mieszkańców miasta. Najpierw z tym samym zwrócił się do prezesa pewnej gazety regionalnej. Prezes w odpowiedzi przysłał mu ofertę, owszem, napiszą o tym, ale odpłatnie. W ofercie padła kwota, która prezesa firmy ścięła z nóg. Jednym słowem, możesz sobie kupić w tej gazecie, dowolny tekst na dowolny temat. Dzięki temu władza na prowincji pozbawiona kontroli mediów, czuje się bezkarna.
W swoim wystąpieniu na Placu Trzech Krzyży ojciec dr Tadeusz Rydzyk dużo miejsca poświęcił mediom. Powiedział m.in.:
„Potrzeba nam dobrej informacji, a więc potrzeba nam prawdy, nie tego mętnego nurtu i najemników, potrzeba nam dziennikarzy – sług prawdy (...) A dziennikarstwo jest jak kapłaństwo (…). Profesor Bogusław Wolniewicz powiedział, że ten marsz jest wielką próbą sił, bo na naszych oczach dokonuje się zamach na demokrację, czyli na ustrój ludzi wolnych, na obywateli, których chce się zmienić w poddanych; a w zamachu na demokrację pierwszym ruchem jest zdławienie wolności słowa, bo wolność słowa jest główną opoką demokracji, bez tej wolności wszelkie konstytucje są tylko papierkami”. (całe wystąpienie o. T. Rydzyka patrz w „TV Debata”).
Pojechałem na Marsz „Obudź się Polsko!”, tak jak uczestniczyłem w dwóch poprzednich marszach w Olsztynie: z potrzeby serca i z poczucia obywatelskiego obowiązku, a także w interesie własnym, jako dziennikarz. Wszak głównym przesłaniem tych marszów było żądanie prawa do wolnych mediów i obrona Telewizji TRWAM, a więc do realizacji przez państwo konstytucyjnego prawa do wolności słowa (Art. 54. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji) oraz wolności mediów (Art. 14. Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu). Rząd łamie konstytucje w sposób ostentacyjny np. przywracając „Dziennik Telewizyjny”, który dla niepoznaki nazywa się nadal „Wiadomości”. W rządowym „DTV” np. nie podano informacji o pomyleniu ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, czyli jak za PRL: czego nie pokażemy, to nie istnieje (dlatego skandowałem podczas marszu własne hasło: „nie oglądaj „Wiadomości”, bo dostaniesz mdłości”).
Ale najdotkliwszy jest brak wolnych mediów na prowincji. Ciągle odbieram telefony i maile z prośbą o zajęcie się jakąś sprawą, o ujawnienie opinii publicznej jakiegoś bezprawia. Nie mam fizycznych możliwości zajęcia się każdym zgłaszanym problemem, więc pytam: a była pani/pan w mediach lokalnych (tu wymieniam po kolei tytuły i stacje). Byli, ale gdy redaktorzy słyszą nazwisko osoby, której dotyczy skarga, a z reguły są to osoby z partyjno-biznesowo-towarzyskiej grupy trzymającej władzę w Olsztynie i regionie, odmawiają, albo... odsyłają do mnie! Doszło do tego, że prezes jednej z firm zwrócił się do mnie o napisanie w „Debacie” na pewien temat, szczególnie ważny dla wszystkich mieszkańców miasta. Najpierw z tym samym zwrócił się do prezesa pewnej gazety regionalnej. Prezes w odpowiedzi przysłał mu ofertę, owszem, napiszą o tym, ale odpłatnie. W ofercie padła kwota, która prezesa firmy ścięła z nóg. Jednym słowem, możesz sobie kupić w tej gazecie, dowolny tekst na dowolny temat. Dzięki temu władza na prowincji pozbawiona kontroli mediów, czuje się bezkarna.
W swoim wystąpieniu na Placu Trzech Krzyży ojciec dr Tadeusz Rydzyk dużo miejsca poświęcił mediom. Powiedział m.in.:
„Potrzeba nam dobrej informacji, a więc potrzeba nam prawdy, nie tego mętnego nurtu i najemników, potrzeba nam dziennikarzy – sług prawdy (...) A dziennikarstwo jest jak kapłaństwo (…). Profesor Bogusław Wolniewicz powiedział, że ten marsz jest wielką próbą sił, bo na naszych oczach dokonuje się zamach na demokrację, czyli na ustrój ludzi wolnych, na obywateli, których chce się zmienić w poddanych; a w zamachu na demokrację pierwszym ruchem jest zdławienie wolności słowa, bo wolność słowa jest główną opoką demokracji, bez tej wolności wszelkie konstytucje są tylko papierkami”. (całe wystąpienie o. T. Rydzyka patrz w „TV Debata”).
Nie kończąca się walka o wolność
Jadąc na marsz miałem wrażenie, że uczestniczę w pielgrzymce. W autokarze, gdy już wyjechaliśmy z Olsztyna, odśpiewaliśmy „Kiedy ranne stają zorze”, następnie modlitwa różańcowa i również przed wjazdem do Warszawy towarzyszyła nam modlitwa. Na krótkim postoju podczas jazdy, na który zatrzymało się wiele autokarów z Olsztyna, okazało się, że ten marsz chyba połączył prawie wszystkie nurty patriotyczne z Olsztyna, zobaczyłem zarówno liderów „S”, jak i PiS, Solidarnej Polski, stowarzyszenia Solidarni 2010. Sukces tego marszu pokazał, że jedna partia polityczna nie jest w stanie zmobilizować tylu ludzi, może to tylko uczynić ruch społeczny, tak jak w Sierpniu 1980 roku „Solidarność”, która nie była tylko związkiem zawodowym, ale właśnie ruchem społecznym, stąd 10 milionów ludzi poszło za tym sztandarem.
W autokarach pierwsza rzecz, która mnie uderzyła, to wiek uczestników. Prawie sami ludzie starsi i w średnim wieku, jak weteranka „S” Agata Sidor, uczestniczka w sierpniu 1981 roku strajku o prawdę i godność drukarza w OZGRafie, w stanie wojennym podjęła podziemną działalność kolporterską, została za to internowana.
- Trzydzieści lat temu zaczynałam walkę o wolne związki zawodowe, o wolną Polskę. Mija 30 lat i wracam do tego samego, jakby czas się cofnął. Jadę, żeby zaprzeczyć kłamstwom władzy, manipulacji na narodzie polskim, na młodzieży, którą odciąga się od Kościoła. W najczarniejszym scenariuszu się nie spodziewałam, że dzisiaj od nowa trzeba będzie walczyć o wolną Polskę – powiedział mi pani Agata.
Tyle wolności, ile własności
W tym miejscu chcę uprzedzić wpisy na forum ze stromy beneficjentów III RP i "polactwa" (okr. R. Ziemkiewicza), którzy będą drwić i pytać, „To Polska nie jest wolna? To w Polsce nie ma wolności?” Zapewne beneficjenci III RP mogą czuć się wolni, a polactwu wolność do życia nie jest potrzebna. Poczucie wolności zapewnia im stan konta bankowego i posiadane nieruchomości (o ile nie są zniewoleni przez uzależnienie od żądzy władzy, pieniędzy, od narkotyków, alkoholu, seksu...). Natomiast ogromna rzesza rodaków to nędzarze. Cytuję za „Gazeta Wyborczą” : „W Polsce 6,7 proc. ludzi żyje w skrajnym ubóstwie, niemal 17 proc. wydaje tylko połowę tego co przeciętny Polak. W Polsce największy zasięg biedy jest wśród dzieci - w 2010 r. było to 22,5 proc. Wskaźnik ten jest w Polsce o ponad 5 pkt procentowych wyższy niż średnio w UE. Różnice w zarobkach między poszczególnymi grupami społecznymi są bardzo duże. W rękach jednej piątej najbogatszych Polaków jest 41,6 proc. dochodów nas wszystkich”. Na ścianie wschodniej jest wiele takich miast, jak np. Kętrzyn, w których 70% mieszkańców pobiera zasiłki socjalne!
Jak przypomniał na Placu Trzech Krzyży o. Tadeusz Rydzyk: „Tyle wolności, ile własności”. Polacy w ogromnej większości zostali z własności wyzuci i dzisiaj tylko są metojkami w fabrykach i bankach należących do obcego kapitału. Ci, którzy mają pracę, drżą przed jej utratą i tak jak w PRL popadają w schizofrenię. To co naprawdę czują i myślą, mówią tylko najbardziej zaufanym z rodziny, ale w pracy, w miejscach publicznych milczą albo kłamią ankieterom. Rządzi strach. Na jak wielkie upokorzenia, za etat, jesteśmy w stanie się godzić, świadczy los urzędniczek molestowanych przez byłego prezydenta miasta, który na ofiary wybierał osoby samotnie utrzymujące rodzinę. Mobbing w zakładach pracy stał się zjawiskiem powszechnym, zwłaszcza szefowie z nadania partyjnego PO lub PSL zamieniają się w obozowych kapo.
Jeśli do tego dołożymy fasadowość demokracji, sprowadzenie posłów rządzących partii do automatów, do naciskania przycisków podczas głosowania, inwigilację obywateli na niespotykaną w całej UE skali, bezkarność mafii pruszkowskiej i surowość wymiaru sprawiedliwości wobec studenta kpiącego w Internecie z prezydenta B. Komorowskiego, zamiast wizyt o 6 rano, jak chciał Adam Michnik, mamy wizyty policjantów zakuwających niewinnych ludzi w kajdanki i zamykających na noc ”na dołku” (vide narzeczona Piotra Staruchowicza, za to, że nie usiadła na swoim miejscu podczas meczu), usłużnych sędziów, jak w PRL gotowych wydawać wyroki na telefon władzy. Jeżeli dołożymy do tego wasalny stosunek władzy wobec Rosji i Niemiec, jeśli to wszystko zbierze się razem, to samo nasuwa się pytanie, czy żyjemy w wolnej i niepodległej Polsce, czy w krainie Amber Gold? Czy można się więc dziwić tym „moherom” (określenie Donalda Tuska), temu „bydłu – (określenie Władysława Bartoszewskiego, która na starość zapomniał, co to przyzwoitość), tej „niedorżniętej watasze” (określenie Radka Sikorskiego), że śpiewa: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”?
Czy Polacy wymrą jak dinozaury?
Wróćmy do autokaru. Pani Agata Sidor zabrała na marsz bratanka, 20-letniego Piotra (Nie podaję nazwiska, żeby nie narażać tego młodego człowieka na szykany). Dlaczego ze swoją narzeczoną, w tak piękną, słoneczną sobotę nie został w domu, albo nie wziął udziału w Olsztynie w" marszu zombie", czyli żywych trupów (grupa młodych ludzi, przebranych za zmarłych spacerowała w sobotę 29 września po olsztyńskiej starówce, nie był to żaden happening polityczny, tylko taki ubaw młodych wykształconych z miasta średniej wielkości, którym się wydaje, że żyją na Zielonej Wyspie beztroski)?
- Nie podoba mi się życie w kraju, w którym nie ma wolnego słowa. Dla nas już jest za późno, ale chodzi o nasze dzieci, żeby miały przyszłość w kraju, żeby mogły się swobodnie wypowiadać, i oglądać, to co chcą, gdzie chcą, żeby nie było cenzury – powiedział mi, dlaczego jedzie na marsz „Obudź się Polsko!”, 20-letni Piotr.
Takich młodych ludzi, jak Piotr, była w autokarach garstka. To spostrzeżenie potwierdziło się podczas marszu. Portal www.wpolityce.pl zamieścił zdjęcia młodych uczestników Marszu, na dowód, że było dużo młodzieży. Ale to zaklinanie rzeczywistości. Stałem na trasie marszu prawie 3 godziny, zrobiłem mnóstwo zdjęć. Jeśli młodych ludzi było 10%, to dobrze.
Można powiedzieć, że skoro z Polski wyemigrowało 2 mln ludzi, głównie młodych, w tym 1,5 mln na stałe, to trudno, by przylecieli samolotami specjalnie na marsz. Tym bardziej, że setki tysięcy z nich już nie utożsamiają się z Polską. A pozostali w kraju albo popadli w apatię i tumiwisizm, albo bawią się i myślą, że ta zabawa będzie trwać wiecznie, jak młody człowiek z deskorolką pod pachą, którego spotkałem na ulicy odchodzącej w dół od Placu Trzech Krzyży, pustej, bo zamkniętej dla ruchu z powodu marszu. „Ale zajeb... - powiedział do mnie zachwycony – ale będzie jazda!”. Zapytałem go, czy wie co się dzieje obok, na Placu Trzech Krzyży? „A tak - odpowiedział spontanicznie. – Zjechała się banda pajaców z PiS i Telewizji Trwam”. I dorzucił, zanim zjechał w dół pusta ulicą: „Ale oni wkrótce wyginą”.
Na to właśnie liczą właściciele III RP, że Polacy wyginą jak dinozaury, a kraj nad Wisłą zaludnią „Europejczykami” i metojkami z Ukrainy i Białorusi. Wówczas nareszcie, po X wiekach, wróci nad Wisłę "normalność", bo "Polska to nienormalność" (Donald Tusk). „Dziś przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości” – ogłosił niedawno Janusz Palikot, a Aleksander Kwaśniewski, go uciszał, bo takich rzeczy nie wolno mówić Polakom na głos. Trzeba to wcielać w życie: wynaradawiać, prostytuować, ogłupiać, narkotyzować. By tak się nie stało, musi być wykonana wielka praca, żeby na następny marsz rodzice pojechali z dziećmi, a dziadkowie z wnukami.
"Co robić?"
Program tej pracy ujął w swoim wystąpieniu ojciec dr Tadeusz Rydzyk w czterech słowach: Informacja, Formacja, Organizacja i Akcja. Rozwinięcie tych haseł można było przeczytać z ulotek rozdawanych uczestnikom marszu. Na polu niezależnej od władzy informacji dużo zrobiono, zwłaszcza w Internecie powstały portale prowadzone przez patriotów. Teraz trwa walka o miejsce na multipleksie dla Telewizji TRWAM.
„FORMACJA – prowadzenie pozytywistycznej pracy u podstaw. Poszukiwanie źródeł wiedzy o tematyce patriotycznej i katolickiej oraz rozpowszechnianie tej wiedzy. Organizowanie odczytów, spotkań autorskich, projekcji filmów, promowanie wartościowej literatury i prasy, rozpowszechnianie wartościowych artykułów, literatury, filmów, przekazywanie odpowiedniej informacji, w tym internetowej. Modlitwa – przemienia duchowość człowieka i skupia ludzi wokół dobra. Modlitwa za ojczyznę, zarówno indywidualna jak też grupowa, czy nawet ogólnonarodowa zainspiruje nas do pozytywnych działań. Znane są świadectwa takich narodowych modlitw np. w Austrii, na Filipinach, w Kolumbii, a ostatnio na Węgrzech.
ORGANIZACJA – Organizujmy się w wokół dobra oraz w proteście przeciwko złu. Podejmujmy próby organizowania się w terenie (w bloku, osiedlu, w wiosce, zakładzie pracy czy w internecie). Wykorzystajmy już istniejące grupy zainteresowań o poglądach patriotycznych i katolickich zwiększając osobiste zaangażowanie. Próbujmy tworzyć kilkunastoosobowe grupy działające na zasadzie przyjaźni i zaufania. Należy wypracować indywidualny system informacji i powiadamiania wykorzystując pocztę (nawet własną), telefonię, internet.
AKCJA – Tworzymy ruch społeczny w celu poprawienia wyniku wyborczego. Działania należy rozpocząć już dzisiaj, ponieważ jest to zadanie trudne, wymagającego dużego zaangażowania wielu osób, które trzeba ciągle pozyskiwać w okresie kilku lat. Należy wyszukiwać w terenie ludzi zaangażowanych społecznie. Powinniśmy zacząć się poznawać, spotykać się, wymieniać poglądy, przekazywać sobie informacje, planować działania, rozpowszechniać prasę patriotyczną i katolicką wśród sąsiadów i przyjaciół. Istnieje potrzeba organizowania spotkań operacyjnych w mniejszym gronie i rozproszonych terytorialnie. W punkcie wyborczym 1000 osób nie głosuje. Wystarczy pozyskać 120 głosów aby zająć pierwsze miejsce na liście, a uzyskanie 400 głosów zapewnia pierwsze miejsce dla partii. Wystarczy pozyskać dodatkowo 200 osób aby wygrać wybory. Można się pogrupować obwodami wyborczymi, poznawać wyborców, przekonywać do głosowania, opracować i wdrożyć program „Wybory” oraz nadzorować wybory. Zadanie dla organizacji ruchu społecznego wymaga odgórnej polityki jednoczenia prawicy, oddolnych działań organizowania grup patriotycznych, oraz aktywizowania się istniejących organizacji społecznych”.
Adam Socha (text i zdjęcia)
Właśnie wysiedliśmy z autokaru i idziemy na Plac Trzech Krzyży
idziemy...
idziemy...
idziemy...
obrazki z Placu Trzech Krzyży (PTK)
obrazki z PTK
obrazek z PTK
w oczekiwaniu na marsz...
A jednak jest ktoś na prawo od PiS, baner "Gazety Warszawskiej"
A jednak jest ktoś na prawo od PiS, baner "Gazety Warszawskiej"
trasa marszu
trasa marszu
baner Solidarności Walczącej
wolne media wolna Polska
czoło pochodu
baner Solidarności Walczącej
Uważajcie, Tusk jest mściwy...
z trasy marszu
z trasy marszu: Media tylko dla rasistów (zdjęcia Figurskiego i Wojewódzkiego)
obrazek z marszu
idzie husaria PiS-u
obrazek z marszu
a to jeszcze obrazek z Placu TK
Tu w jednym szeregu Z. Ziobro i J.Kaczyński, ale jeszcze nie razem...
idzie Elbląg
obrazek z marszu
młodych ludzi było mało...
APPENDIX.
G ł o s II.
Adamus
Mirek - Czem się dzieje, że lud, co tyle ukochał ziemię swoją, który na jej ołtarzu złożył tyle ofiar i poświęceń (...)czem się dzieje,że naród taki przyszedł do upadku? K. Libelt O miłości ojczyzny
„…byle mienso było”, czyli Polska się nie obudzi.
Przypominamy stado baranów idące tam, gdzie wskażą nam towarzysze Kraśko, bez własnej oceny sytuacji, zdolności szukania innej drogi.
Żyjemy w Polsce, w której zorganizowanie Marszu Niepodległości jest przejawem nacjonalizmu i choroby umysłowej. Jego uczestników POlicja wespół z niemieckimi faszystami pałuje, nagrywa, zatrzymuje i aresztuje, bo wszak broni praworządności i spokoju obywatelskiego. Tymczasem w tej samej Polsce ruski mogą sobie spokojnie zrealizować marsz z okazji swojego święta niepodległości, mając zapewnioną ochronę POlicji i świetną osłonę medialną. Polacy, którzy sprzeciwili się temu marszowi zostali na podstawie nielegalnych podsłuchów aresztowani za nakłanianie do przemocy i propagowanie nienawiści. I wszystko jest w porządku. Polacy, nic się nie stało.
Media, w których przodują towarzysze Kraśko, przedstawiają rzeczywistość w sposób zupełnie nieprawdziwy i całkowicie przychylny dla peofilskiej władzy. Nieważne, że pomylono jakieś tam zwłoki z tragedii smoleńskiej, ważniejsze jest pokazanie jak źle żyje się bezdomnym psom lub w jakie wróżby wierzą ruscy. Po prostu jest pięknie, a Polaczki tylko ciągle wymyślają jakieś niestworzone spiski, zamachy, problemy. Żadna ważna z punktu widzenia interesów państwa informacja nie ma prawa się przebić, zawsze ma być zdezawuowana i szybko przykryta problemem przeciekającej budy dla psa.
Każda afera, czy to hazardowa, czy taśmowa, czy też Amber Gold jest pokazywana jako sprowokowana przez PiS albo w ogóle mająca swe korzenie, swój prapoczątek za rządów tej zamykającej wszystkich o 6 rano formacji.
Oczywiście zawisłe na sznurkach PO marionetki sędziów i prokuratorów robią rzetelnie wszystko, by nie ukarać i nie osądzić winnych. W razie jakichś wątpliwości mogąc zawsze ustalić werdykt, skład lub treść zarzutów z urzędnikami premiera albo nawet z nim samym.
Medialną ochronę PO ma zapewnioną, co nie zwalnia od myślenia odbiorców tych fałszywych informacji. Za komuny przecież było podobnie i ludzie jakoś nie uwierzyli w polukrowane wiadomości. Wyszukiwali wiarygodne źródła informacji, opierając się na zachodnich stacjach radiowych, własnych spostrzeżeniach i znajomych. Dzisiaj przecież jest o wiele łatwiej znaleźć różne możliwości zasięgania wiedzy, niż to było 30 np. lat temu. Nieocenionym ich źródłem jest internet. Trudno zatem fałszywe przekonanie większości społeczeństwa tłumaczyć tylko łżemediami i pracującymi w nich dziennikarzynami, ale należy także spojrzeć na umiejętność, a raczej jej brak, myślenia wśród Polaków. Przypominamy stado baranów idące tam, gdzie wskażą nam towarzysze Kraśko, bez własnej oceny sytuacji, zdolności szukania innej drogi.
W czasach komuny ostoją wolności, patriotyzmu był w Polsce Kościół. W nim znaleźć można było ucieczkę od czerwonej rzeczywistości, spotkać się z grupą ludzi podobnie myślących, wierzących w kres czasów sługusów sowieckich. Dzisiaj Kościół polski nawet nie potrafi stanąć w obronie krzyża opluwanego przez chamstwo spod znaku palikocizny, pedofilii i czerwonej zarazy. Dowodzący Kościołem TW w purpurach wybierają pojednanie z Cyrylami spod znaku KGB, mając za nic opinie wiernych. Wpisują się jako sojusznik tych, którzy samą władzę i związane z tym korzyści finansowe przedkładają nad Ojczyznę. Oczekują pojednania z naszym śmiertelnym wrogiem i myślą, że będziemy ruskich przepraszać za Katyń, że polscy oficerowie sami nie chcieli się zastrzelić, narażając tym samym na straty moralne i materialne naszych przyjaciół moskali. Polacy, nic się nie stało.
Co musi się jeszcze wydarzyć, skoro niczego nie zmienił nawet Smoleńsk? Było strasznie, ponuro, czarno, okropnie. Do dzisiaj przeraża bezkarność rządzących w tym wszystkim, czego nie zrobili wokół tej sprawy i co zrobili, by wszystko zmanipulować, sfałszować i maksymalnie zagmatwać. Aż wierzyć się nie chce, że katastrofę w której ginie Prezydent RP można tak ordynarnie, obrzydliwie po prostu olać i nie ponieść w związku z tym żadnych konsekwencji. Nie mają znaczenia ujawnione kłamstwa, zamiana ciał. Nic.
Znamienne są tu wypowiedzi b. Ludowego Żołnierza Polskiego i Milicjanta Obywatelskiego. Pierwszy powiedział, że przy takiej katastrofie takie pomyłki mogą się zdarzać. Normalka. I już. Nic nie zmieni tego debilnego przekonania. Drugi jeszcze gorzej na ten temat się wypowiedział, stwierdzając że najlepiej byłoby ich wszystkich pochować w jednym dole (sic!). Jakie tacy czerwoni idioci mają szczęście, że po 1989 r. nie zostali równo przysypani gaszonym wapnem albo chociaż pozbawieni finansowych profitów, żeby dziś walczyć o rewiry śmietnikowe.
Niestety, może nie aż tak drastycznie, ale podobnie myśli duża część tego b. narodu, skoro ciągle PO ma większość i wspólnie z zieloną k…..ą obrotową polskiej sceny politycznej może sobie rządzić. Okazuje się, że mamy chyba obecnie najgłupsze społeczeństwo w historii. I przypominają mi się tu słowa jednego mężczyzny z kolejki po mięso przed jeszcze wprowadzeniem stanu wojennego, który stwierdził: „Niechby już te ruskie weszły, byle mienso było”. I z takim narodem Polska ma się obudzić? Niestety, wątpię.
PS. http://www.sadistic.pl/lekcja-historii-wedlug-po-vt142300.htm
PS. http://www.sadistic.pl/lekcja-historii-wedlug-po-vt142300.htm
Lekcja historii według PO
84
Slonx @ 2012-10-03, 06:14
Oto fragment podręcznika do nauki historii, a raczej "historii", patrząc na zawartość tego czegoś.
Zdjęcie przedstawia 84 stronę książki (trudno to nazwać podręcznikiem) "Ciekawi Świata", zatwierdzonej przez minister edukacji narodowej, Krystynę Szumilas.
Czarno widzę przyszłość naszego narodu...
Zdjęcie przedstawia 84 stronę książki (trudno to nazwać podręcznikiem) "Ciekawi Świata", zatwierdzonej przez minister edukacji narodowej, Krystynę Szumilas.
Czarno widzę przyszłość naszego narodu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)