Статья в польской газете Rzeczpospolita о том, что на обломках Ту-154 Леха Качиньского якобы были найдены следы тротила, вызвала политическое цунами, заявил президент Польши Бронислав Коморовский.
«Если получается, что одна статья, опирающаяся на ошибочные данные, о чем уже заявила редакция, вызвала политическое цунами, навлекла волны политической агрессии, далеко идущих обвинений в убийствах, необходимо остановиться, пока не пересечены границы безответственности за слова, которые вредят всем нам», – заявил Коморовский, передает
«Интерфакс».
Как сообщала газета ВЗГЛЯД,
утром во вторник одна из ведущих газет страны Rzeczpospolita написала, что польские эксперты нашли на обломках Ту-154, разбившегося в 2010 году под Смоленском, следы тротила и нитроглицерина. Речь шла об обнаружении остатков этих веществ на не менее чем 30 обломках, включая пассажирские кресла.Польские прокуроры поспешили выразить претензии российской стороне. По их словам, результаты проведенной ранее экспертизы «не отвечали процедурным требованиям». Польские эксперты настояли на новом выезде в Смоленск. Эту просьбу они мотивировали тем, что у предыдущей группы поляков в распоряжении было лишь небольшое число химических проб – недостаточное для того, чтобы полностью исключить присутствие взрывчатых веществ на месте трагедии.
Позднее стало известно, что эксперты провели осмотр обломков,
следов тротила им найти не удалось. Эти выводы позднее
подтвердила и польская прокуратура. Наконец, вечером и сама Rzeczpospolita признала, что сообщение о тротиле
было ошибочным.
Эти разногласия вызвали взаимную бурю эмоций со стороны лидера оппозиции Польши Ярослава Качиньского и премьер-министра Польши Дональда Туска. Качиньский обвинил правительство в «огромном обмане», на что Туск ответил, что «не представляет себе, как можно жить в одном обществе с такими людьми, как Качиньский».
«Недопустимо, чтобы лидер оппозиции, основываясь на недостоверных предположениях прессы, выступал с такими заявлениями», – заявил Туск.
PS.
Charakterystyczne, ten fragment:
"( )... Te różnice w drodze wzajemnego silnych emocji ze strony polskiego lidera opozycji Jarosława Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska. Kaczyński oskarżył rząd o "wielkie oszustwo", do której Tusk powiedział, że "nie ma pojęcia, jak żyć w społeczeństwie o takich ludzi jak Kaczyński....."
................
Pospieszalski ładnie odpowiada:
Eminencjo! Wielebny kardynale. To święte słowa! Od 30 miesięcy wielu wiernych czekało na takie właśnie pasterskie pouczenie. Jestem przekonany, że ta myśl nie dawała księdzu spokoju już 10 kwietnia 2010 r. gdy dziennikarze i politycy przemycali tezę o błędach pilotów, co zeszli we mgle poniżej dozwolonej wysokości. Myślę, że jeszcze bardziej wstrząsnęły Kardynałem słowa: „Pozostaje pytanie - kto ich do tego zmusił?” Refleksja o potrzebie odpowiedzialności za słowo, szczególnie gdy nie ma się „pewności zdarzeń” musiała z całą mocą powracać z każdym newsem: o „debeściakach”, o strasznie twardej brzozie, potem o pijanym generale, który podobno jako pasażer miał zwyczaj siadać za sterami samolotów. Tylko wielkim opanowaniem i kulturą osobistą, tłumaczyć należy brak reakcji księdza Kardynała, gdy zanim cokolwiek oficjalnie ogłoszono, pan prezydent Komorowski publicznie obciążył pilotów, mówiąc, że przyczyna katastrofy jest „arcyboleśnie prosta”.
Domyślam się, ile Kardynała kosztowało, by powstrzymać się od zwołania w Kurii konferencji prasowej, gdy ogłoszono raport ministra Millera. Przecież każde dziecko wie, a już biskupi na pewno, że komisja Millera nie dysponując dowodami, bez badań wraku, bez czarnych skrzynek, mając niekompletne zapisy stenogramów, wobec zmienianych, różnych wersji zeznań kontrolerów z lotniska w Smoleńsku, nie mogła mieć „pewności zdarzeń”. Nie mieli też „pewności zdarzeń”- (co Kardynał zapewne bardzo boleśnie odczuł) dziennikarze i politycy, którzy natychmiast po wiadomości o śmierci śp generała Petelickiego i śp chorążego Remigiusza Musia, wyrokowali o samobójstwie. Gdy dziś Kardynał mówi o tym, że „każde wypowiadane - zwłaszcza przez dziennikarza czy polityka - słowo powinno budować” domyślam się, co ksiądz musiał przeżywać czytając i słysząc ataki, ironię i szyderstwa wobec tych, co ze względu na brak „pewności zdarzeń” odrzucali rządową, czyli rosyjską wersję katastrofy.