WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
poniedziałek, 24 grudnia 2012
Prawda Ludzi Chrystusowych
...jesli bym o Nich zapomniał * Ty Boże na niebie zapomnij o mnie
Nikt mnie nie pilnuje, sam podążam drogą, a po obu jej stronach: tajga, wzgórza, kamienie i znów tajga. Tajga skuwa mnie bezlitośniej niż kajdany. Tajga, to również gwałt, przemoc i potęga. Tyle, że nie dźwięczy w moich uszach, nie ciąży na poranionych przegubach rąk. Ale – żelazo jest symbolem przemocy, tajga zaś nie. Przeto nie jestem czysty w swoim sumieniu, które ode mnie żąda wolności dla mnie. (…)
Niedaleko Kadak-Czanu, na czwartym kilometrze, znajduje się stary bunkier. Tutaj przed dwoma laty kopano gruz ze zbocza gór i rozwożono na drogę. Stąd usypano kilka kilometrów drogi… Dawny „bunkier” nie ma teraz już górnej podłogi, ani urządzeń do zsypywania ziemi. Stoją nagie drągi, spięte jeszcze poprzeczkami. Drzewo jest czarne i oślizgłe. Bunkier wygląda, jak dwie razem połączone szubienice. Kilka dni temu znalazłem kawał sznura. Schowałem go pod kamieniem. Albowiem tam, pod bunkrem miałem chwilę słabości: co tu gadać – upadłem na duchu! Resztką przytomności umysłu odłożyłem jednak decyzję na później ? dość będzie czasu, gdy będę wracał. Obecnie, w drodze powrotnej, wyzbyłem się uczucia słabości, już nie upadam na duchu. Wydobywam sznur z ukrycia. Opuszczam się po stromym zboczu, dochodzę do rzeki i wrzucam go w nurt… Nurt płynie bystro, sznur oddala się szybko, zwijając się i rozwijając, jak wąż. Pochylam się, czerpię wodę w dłonie i piję. Wspaniała, krystaliczna, orzeźwiająca woda.
(…) W rok później, w tym samym miejscu, w pewien słoneczny piękny dzień, wypluję na dłoń cztery zęby. Awitaminoza. Cynga, czyli szkorbut. Za rok jednak bunkier nie będzie wywierał na mnie wrażenia połączonych szubienic. Straci swą siłę fatalną. (…)
(Modry – red.) posiada kociołek, przerobiony z jakiejś puszki, machorkę i jodoform (władywostocki prezent Turkieltauba).
Determinacja jego jest sprecyzowana:
Jeśli spotkam jednego strażnika, to nie on będzie polował na mnie, ale ja na niego. A kiedy go upoluję, poszukam dwóch strażników. Modry był zawodowym przestępcą, kryminalistą, kasiarzem. Miał bezmiar pogardy dla tego, co widział w sowieckich więzieniach i tego, co przeżył w śledztwach – oraz dla kilofa, który mu wetknięto w ręce, dla łopaty, dla tajgi. Trzeba przyznać, że zachowuje się z najwyższą lojalnością i solidarnością. Ten sam rodzaj pogardy, co dla urządzeń sowieckich, posiada on także dla przedstawicieli tutejszego świata przestępczego. To dziwne towarzystwo zwąchuje się natychmiast i to bez względu na narodowość. Modry staje się „znakomitością łagru” – w ciągu kilku godzin. Przychodzą Rosjanie, Ukraińcy, Ormianie, Kazachy, meldują mu się i zaczynają szepty. Traktuje ich jak plugastwo, oni to znoszą potulnie. Modry wychodzi z namiotu, a rzeczy swe pozostawia na wierzchu. Nikt nie ośmieli się ich tknąć, podczas gdy my wszyscy jesteśmy już okradzeni, i to po kilka razy. Co prawda nie zaniedbuje ostrożności. Nie rozstawia rzeczy, ale te najbardziej wartościowe, te istotne potrzebne, ma zawsze przy sobie. Oto wyjmuje jakieś zawiniątko, z niego papierosa i podaje mi. Oczom nie wierzę: polski „Sport” na kole podbiegunowym – w okolicach, gdzie mówi się o Alasce, jako o czymś, co leży konkretnie tuż za miedzą, tuż za groblą.
- Niech pan mnie posłucha – poucza mnie – a wyjdzie to panu na dobre. Niech pan nie stara się pracować, bo pan nie da rady. To nie dla nas. Niech pan nie zwraca uwagi na to, co pan jeszcze posiada, bo to nie ważne. A przede wszystkim niech się pan nie najada, nie obżera. Choćby jedzenia było w bród ? jeść tylko do trzech czwartych!
To brzmi jak rozkaz.
- Bo jeśli pan raz rozepcha sobie żołądek, rozpoczną się pańskie cierpienia. Nawet tutaj, w tym przeklętym kraju może się zdarzyć, że w ciągu jakiegoś szczęśliwego tygodnia, będzie się pan mógł napychać bez miary. Niech pan nigdy tego nie robi! (…)
Potem czekał na mnie wstrząs!
Henryk Sierosławski rzekł mi krótko:
- Modry, Izydor Winiak i Józef Piotrowski uciekli pozawczoraj, 14 czerwca. A nas pakują na noc do izolatora. Żądają ażebyśmy powiedzieli, w którą stronę uciekli.
I dalsze szczegóły:
- Modry cały czas sypiał w namiocie. Zaraz po twoim odejściu Piotrowski i Winiak przenieśli się do niego. Zwiali zdaje się zaraz po zejściu z pracy. W namiocie myślano, że oni śpią w baraku,
I w baraku myślano, że w namiocie. Tyle że Winiak przyniósł mi swój kolejarski kożuch i podał mi mówiąc, że go nam pożycza, aby nam lepiej było spać. Wczoraj rano nie stanęli do pracy, wobec czego podniesiono alarm i gwałt. Mnie i Żelechowskiego zamknęli do izolatora, zdjęli z nas kurtki, kazali zdjąć spodnie i w samej bieliźnie tam wpędzili. Tam jest potwornie-zimno. Po kilku godzinach zabrali nas stamtąd, kazali się ubrać i wypędzili na robotę. Pracowaliśmy wczoraj do wieczora, potem dostaliśmy 200 gramów chleba i na całą noc znowu do kandieja. Ciągle się pytają, dokąd oni uciekli.
Na tę rozmowę nadchodzi strażnik:
- Co to, zmawiacie się znowu, żeby uciec?
- Nikt się nie zmawia i nikt nie ma zamiaru uciekać.
- Uciekajcie, ja nie jestem tu po to, aby was pilnować. Was pilnuje tajga. Jeśli uciekniecie, to zginiecie z głodu. Ja tu jestem, aby was naganiać do pracy!
Potem udając, że mnie nagle spostrzegł:
- O ten stary Polak jeszcze nie zdechł? I poszedł sobie. (…)
Po miesiącu, idąc w etap, zabraliśmy kożuch z sobą. Kiedy znów po miesiącu rozdzielono nas, podzieliliśmy kożuch na dwie części. Rozcięliśmy go na połowę. Zamierzaliśmy zrobić z futra rękawiczki i czapki na zimę. Pewnego wieczora w szwach części, która mnie przypadła w udziale zauważyłem coś twardego. Rozprułem: znajdował się tam zaszyty zręcznie brązowy krzyż zasługi. Przewiózł go Izydor Winiak przez wszystkie rewizje, uchronił w ciągu kilkudziesięciu rewizji i zostawił nam. Henrykowi, na jego komandirowce ukradziono połowę futra. Mnie drugą połowę ukradziono także. Natomiast brązowy krzyż zasługi jest zakopany na siódmym prorabstwie 20 km od Kadak-Czanu. Pieczołowicie i troskliwie owinąłem go w lniany ręcznik z pieczątką „Więzienie Łukiszki” (przewieziony ze Stanisławowa) i podsunąłem pod wielki kamień. Nigdy nie mieliśmy o nim usłyszeć, zamknęła się nad nim tajga, jak grób. Na zawsze opuścił Izydor Winiak swoje żeremie, które budował pracowiciej niż bóbr. Domu swego nie mógł przecież zabrać ze sobą, jak zabrał krzyż zasługi. Et nihil humani…
Po śmierci Henryka mała grupka tak zwanych dochodiagów szła wśród mrozu, który rozszalał się na dobre. Dochodiaga, bardzo piękne miejscowe wyrażenie, określa człowieka, który „dochodzi” do kresu sił i gaśnie nie na skutek jakiejś zdecydowanej, złośliwej choroby, ale z braku witamin, z głodu, nędzy i wyczerpania.
Szliśmy półżywi obok kopalni złota, a popędzał nas strażnik, który całymi latami był dobrze odżywiony i całymi latami nic nie robił, któremu zaś śpieszyło się, bo marzł w swoim kożuchu…
Minęliśmy osadę Frołcz i przechodzili obok najstraszniejszych ze strasznych obozów pracy, mianowicie obok kopalń złota.
Oparte o drogę olbrzymie zbiorowiska baraków, otoczonych drutami kolczastymi. Charakterystyczne wyżki, to jest wzniesione na kilkumetrowej wysokości słupach budki strażnicze. Dziesiątki bram zaczerwienionych od setek haseł i sloganów, które niewolników zachęcić mają do pracy.
( )
APPENDIX.
( )
APPENDIX.
Kołyma – Kościół na końcu świata
Ks. Rafał Brzuchański
Po 10 latach służby na Ukrainie w archidiecezji lwowskiej, Pan dał mi łaskę zmierzenia się z Rosją. Tak trochę z doskoku. I tylko na 3 miesiące. Zrodziła się potrzeba zastępstwa kapłana w parafii na Kołymie. Konkretnie w Magadanie
Trzynastego sierpnia minionego roku w Częstochowie zawierzyłem Niepokalanej całe to przedsięwzięcie. Spakowałem plecak, zabrałem tzw. podręczny bagaż i 17 sierpnia 2010 r. wsiadłem w Warszawie do samolotu lecącego do Moskwy. Rosja walczyła z pożarami. Nad lotniskiem Szeremietiewa unosiła się letnia sierpniowa mgiełka. Bardzo ciepło. W poczekalniach klimatyzacja pracuje bez zarzutu. W terminalu przewijają się ludzie o różnych twarzach. Oblicza o rysach gruzińskich, ormiańskich, azjatyckich, mongolskich i oczywiście europejskich. Przemknęło nawet kilku murzynów. Słychać różne języki, choć dominuje rosyjski, który jest oficjalnym na terenie całej Federacji. Czekanie uczy pokory. Zwłaszcza ośmiogodzinne. Ludzie drzemali, pili wodę mineralną, czytali gazety i książki oraz „gmerali” w laptopach. W końcu doczekałem odprawy na kurs Moskwa – Magadan. Po 8 godzinach lotu Boeing dotknął kołami płyty lotniska.
Aniołowie święci, oby tak zawsze, dziękuję wam. Z nieukrywaną ulgą zszedłem po trapie i dotknąłem nogami kołymskiej ziemi. Na lotnisku czekał na mnie ks. proboszcz Michael, Amerykanin z Alaski i s. Małgorzata, Polka, siostra miłosierdzia, zwana popularnie szarytką. O tej godzinie jeszcze nie wiedziałem, że Pan realnie pokaże mi rzeczy o których czytałem w Ewangelii – „kto ma, temu będzie dodane”, i ten fragment o otrzymaniu stokroć więcej, kiedy się z czegoś rezygnuje. Ale to potem. Pan stopniowo i spokojnie odkrywa swoje tajemnice.
Aniołowie święci, oby tak zawsze, dziękuję wam. Z nieukrywaną ulgą zszedłem po trapie i dotknąłem nogami kołymskiej ziemi. Na lotnisku czekał na mnie ks. proboszcz Michael, Amerykanin z Alaski i s. Małgorzata, Polka, siostra miłosierdzia, zwana popularnie szarytką. O tej godzinie jeszcze nie wiedziałem, że Pan realnie pokaże mi rzeczy o których czytałem w Ewangelii – „kto ma, temu będzie dodane”, i ten fragment o otrzymaniu stokroć więcej, kiedy się z czegoś rezygnuje. Ale to potem. Pan stopniowo i spokojnie odkrywa swoje tajemnice.
Kołyma
Nazwa pochodzi od rzeki o tej samej nazwie. Słowo, które u starszego pokolenia, znającego historię wywołuje niepokój i niedobre skojarzenia. Młodsze pokolenie zapewne nie do końca zdaje sobie sprawę z niszczycielskiej przestrzeni, które objawia ta nazwa. To obszar na którym władza radziecka na czele ze Stalinem stworzyła swoisty archipelag obozów pracy przymusowej, nazwany przez Sołżenicyna „archipelagiem gułag”. Początek stanowi rok 1929. Wtedy zaczęto budować zaplecze logistyczne i administracyjne Kołymy, które nazwano Magadan. Do tego czasu teren ten był bezludny i niezagospodarowany. Nie było elektryczności, dróg, jakichkolwiek oznak cywilizacji. Tylko tajga i góry zwane tutaj sopkami oraz rdzenni mieszkańcy Czukcze, którzy polując i łowiąc ryby budowali w pobliżu swoje jurty.
Dlaczego w tej części świata, bezludnej, o surowym klimacie, gdzie zima zaczyna się z początkiem października, a kończy z końcem maja, zaczęto budować miasto Magadan? Otóż w latach 20. ubiegłego wieku odkryto na Kołymie złoża surowców mineralnych, w tym złota, węgla, rożnego rodzaju rud oraz uranu. Towarzysze radzieccy na czele ze Stalinem postanowili w specyficzny sposób wykorzystać ludzi zamieszkujących teren Związku Sowieckiego do eksploatacji kołymskich skarbów. Należało stworzyć w tym celu odpowiednie prawo, więc napisano paragraf „58”, na podstawie którego ogłaszano wyroki – 5, 10, 15 i więcej lat pracy przymusowej na Kołymie. Za co? Za noszenie medalika, za udział w nabożeństwach w cerkwi i kościele. Za przynależność do organizacji patriotycznych, za nielegalne zebrania, za kontestowanie nowej władzy ludowej, za rzekomą „zdradę ojczyzny”. Warłam Szarłamow, który spędził w łagrach 18 lat, w swoich „Opowiadaniach kołymskich” przywołuje przypadek mężczyzny z Rosji zesłanego do łagrów tylko dlatego, że nielegalnie dokonał uboju swojego ostatniego barana. Do największej eksterminacji i zesłań dochodzi w latach 40. XX wieku, zwłaszcza po zakończeniu II wojny światowej, gdy Związek Sowiecki poszerzył swoje granice. Ukraińcy, Białorusini, Litwini, Łotysze, Polacy i oczywiście sami Rosjanie. Praktycznie cała środkowa i wschodnia Europa. Transportem więźniów zajmowało się NKWD oraz przedsiębiorstwo „Dalstroj”. W celu przewiezienia z Europy skazanych, wykorzystywano kolej, a w końcowej fazie statki, które z Władywostoku przez Morze Ochockie przewoziły więźniów do portu w Magadanie. To nie była wycieczka. Wielu skazanych, jak mówią żyjący świadkowie, zmarło w czasie podróży.
Dlaczego w tej części świata, bezludnej, o surowym klimacie, gdzie zima zaczyna się z początkiem października, a kończy z końcem maja, zaczęto budować miasto Magadan? Otóż w latach 20. ubiegłego wieku odkryto na Kołymie złoża surowców mineralnych, w tym złota, węgla, rożnego rodzaju rud oraz uranu. Towarzysze radzieccy na czele ze Stalinem postanowili w specyficzny sposób wykorzystać ludzi zamieszkujących teren Związku Sowieckiego do eksploatacji kołymskich skarbów. Należało stworzyć w tym celu odpowiednie prawo, więc napisano paragraf „58”, na podstawie którego ogłaszano wyroki – 5, 10, 15 i więcej lat pracy przymusowej na Kołymie. Za co? Za noszenie medalika, za udział w nabożeństwach w cerkwi i kościele. Za przynależność do organizacji patriotycznych, za nielegalne zebrania, za kontestowanie nowej władzy ludowej, za rzekomą „zdradę ojczyzny”. Warłam Szarłamow, który spędził w łagrach 18 lat, w swoich „Opowiadaniach kołymskich” przywołuje przypadek mężczyzny z Rosji zesłanego do łagrów tylko dlatego, że nielegalnie dokonał uboju swojego ostatniego barana. Do największej eksterminacji i zesłań dochodzi w latach 40. XX wieku, zwłaszcza po zakończeniu II wojny światowej, gdy Związek Sowiecki poszerzył swoje granice. Ukraińcy, Białorusini, Litwini, Łotysze, Polacy i oczywiście sami Rosjanie. Praktycznie cała środkowa i wschodnia Europa. Transportem więźniów zajmowało się NKWD oraz przedsiębiorstwo „Dalstroj”. W celu przewiezienia z Europy skazanych, wykorzystywano kolej, a w końcowej fazie statki, które z Władywostoku przez Morze Ochockie przewoziły więźniów do portu w Magadanie. To nie była wycieczka. Wielu skazanych, jak mówią żyjący świadkowie, zmarło w czasie podróży.
Moja kołymska trasa
Odebrałem plecak. Wraz z proboszczem i siostrą jedziemy z lotniska do parafii. To tylko 40 km. „Droga po której jedziemy to najdłuższy grobowiec na świecie” – powiedziała s. Małgorzata. Co to znaczy? „To znaczy, że pod powierzchnią drogi układano ciała zmarłych przy budowie tej trasy” – dopowiedział Michael. Z Magadanu do Jakucka jest ponad 2 tys. km. Aby móc transportować kołymskie złoża, należało najpierw wybudować drogi, których w tej części świata jeszcze nie było. W latach 30., przez 5 lat zbudowano ponad 700 km kołymskiej trasy. Śmiertelność wśród pracujących wynosiła w tym czasie ok. 80%. Miejsce pochówku długie na 2 tys. km.
Za oknami busa piękna pogoda. Świeci słońce, które wraz z zieloną listwienicą (modrzewiem) i błękitnym niebem daje odczucie niesamowitej przejrzystości i czystości. Wystające ponad zieleń sopki (góry) dodają powagi i surowości. Tak więc przebywając w Magadanie, przez pewien czas dane mi będzie jeździć po najdłuższym grobowcu na świecie. Wieczny odpoczynek racz im dać Panie.
Za oknami busa piękna pogoda. Świeci słońce, które wraz z zieloną listwienicą (modrzewiem) i błękitnym niebem daje odczucie niesamowitej przejrzystości i czystości. Wystające ponad zieleń sopki (góry) dodają powagi i surowości. Tak więc przebywając w Magadanie, przez pewien czas dane mi będzie jeździć po najdłuższym grobowcu na świecie. Wieczny odpoczynek racz im dać Panie.
Miasto
Jedynym miastem na obszarze wielkością podobnym do Francji jest Magadan. Zamieszkane przez ok. 100 tys. mieszkańców. Pozostali mieszkają w tzw. pasiołkach, czyli osiedlach przypominających duże wioski. Miasto zbudowane między dwoma zatokami. Jedna z nich nosi nazwę Zatoka Nagajewa, nazywana tutaj „wrota Kołymy” z uwagi na port, do którego przypływają statki dostarczające towary dla miasta i województwa. W latach funkcjonowania łagrów przez „wrota” wpływały statki z więźniami. Do dziś zachowały się dwa stare pomosty.
Ponieważ, jak mówią harcerze, dobrze jest zrobić rozpoznanie terenu, zacząłem od spaceru po najbliższej dzielnicy. Nic specjalnego. Blokowisko, skrzyżowania i brak wyraźnej starej części miasta. Nie ma rynku i typowych kamieniczek. Najstarsze murowane budynki pamiętają Stalina. W porcie i przy zatoce stoją drewniane domki. Prawdopodobnie z lat 30. i 40. Niektóre z nich zamieszkałe, większość opuszczonych. Całość sprawia wrażenie delikatnego nieporządku. W nowej części Magadanu natknąłem się na pomnik Lenina. Dość okazały, z włosami „ufarbowanymi” przez ptaki. Przeniesiony z miejsca, gdzie obecnie trwa budowa cerkwi prawosławnej. Lenin stoi na skwerze wyłożonym kostką. Wokoło ławeczki. Dwoje dzieci bawi się ze stadkiem gołębi. Na ławkach kilku emerytów toczy rozmowy o życiu, a młode mamy z wózeczkami chodzą tu na spacery, zapewne dlatego, że skwer jest w miarę równy.
Pijąc herbatę z parafianami pomagającymi w duszpasterstwie zagadnąłem o pomnik Lenina. Oznajmiłem, że u nas w Polsce już nie stoją pomniki wodza, a w Magadanie jeszcze tak. Dlaczego tu stoi? „Ponieważ był mądrym człowiekiem, filozofem, a w czasie jego rządów w Rosji przeprowadzono elektryfikację” – usłyszałem odpowiedź. No cóż, brakło mi argumentów do dalszej dyskusji. „Poza tym, partia komunistyczna nie pozwala na usunięcie pomnika. Mówią, że teraz jest demokracja i każdy ma prawo do swoich przekonań” – dopowiedział Wołodia. A Stalin? „Stalin nie był dobry, mordował ludzi, Rosjan także” – stwierdziła Tamara.
Przez Kołymę w latach od 1930 do 1956 przewinęło się ponad 20 mln więźniów. Podobno od 4 do 6 mln nigdy nie odzyskało wolności. Ofiar praktycznie nie można dokładnie policzyć. Ich doczesne szczątki pozostaną tam do dnia przyjścia Pana. Obozy zaczęto zamykać po śmierci Stalina. Ostatni przestał pracować w 1957 r.
Współczesny Magadan żyje swoim rytmem wyznaczanym przez przyrodę i ludzi. Wielu znajduje tu zatrudnienie w górnictwie, przetwórstwie, rybołówstwie i w budżetówce. Najbliższym większym miastem do którego można dotrzeć drogą lądową jest Jakuck – ponad 2 tys. km. Innym jest Pietropawłowsk na Kamczatce – 2, 5 godz. lotu (An-24, raz w tygodniu).
Ponieważ, jak mówią harcerze, dobrze jest zrobić rozpoznanie terenu, zacząłem od spaceru po najbliższej dzielnicy. Nic specjalnego. Blokowisko, skrzyżowania i brak wyraźnej starej części miasta. Nie ma rynku i typowych kamieniczek. Najstarsze murowane budynki pamiętają Stalina. W porcie i przy zatoce stoją drewniane domki. Prawdopodobnie z lat 30. i 40. Niektóre z nich zamieszkałe, większość opuszczonych. Całość sprawia wrażenie delikatnego nieporządku. W nowej części Magadanu natknąłem się na pomnik Lenina. Dość okazały, z włosami „ufarbowanymi” przez ptaki. Przeniesiony z miejsca, gdzie obecnie trwa budowa cerkwi prawosławnej. Lenin stoi na skwerze wyłożonym kostką. Wokoło ławeczki. Dwoje dzieci bawi się ze stadkiem gołębi. Na ławkach kilku emerytów toczy rozmowy o życiu, a młode mamy z wózeczkami chodzą tu na spacery, zapewne dlatego, że skwer jest w miarę równy.
Pijąc herbatę z parafianami pomagającymi w duszpasterstwie zagadnąłem o pomnik Lenina. Oznajmiłem, że u nas w Polsce już nie stoją pomniki wodza, a w Magadanie jeszcze tak. Dlaczego tu stoi? „Ponieważ był mądrym człowiekiem, filozofem, a w czasie jego rządów w Rosji przeprowadzono elektryfikację” – usłyszałem odpowiedź. No cóż, brakło mi argumentów do dalszej dyskusji. „Poza tym, partia komunistyczna nie pozwala na usunięcie pomnika. Mówią, że teraz jest demokracja i każdy ma prawo do swoich przekonań” – dopowiedział Wołodia. A Stalin? „Stalin nie był dobry, mordował ludzi, Rosjan także” – stwierdziła Tamara.
Przez Kołymę w latach od 1930 do 1956 przewinęło się ponad 20 mln więźniów. Podobno od 4 do 6 mln nigdy nie odzyskało wolności. Ofiar praktycznie nie można dokładnie policzyć. Ich doczesne szczątki pozostaną tam do dnia przyjścia Pana. Obozy zaczęto zamykać po śmierci Stalina. Ostatni przestał pracować w 1957 r.
Współczesny Magadan żyje swoim rytmem wyznaczanym przez przyrodę i ludzi. Wielu znajduje tu zatrudnienie w górnictwie, przetwórstwie, rybołówstwie i w budżetówce. Najbliższym większym miastem do którego można dotrzeć drogą lądową jest Jakuck – ponad 2 tys. km. Innym jest Pietropawłowsk na Kamczatce – 2, 5 godz. lotu (An-24, raz w tygodniu).
Parafia Narodzenia Pańskiego
Jest koniec sierpnia. W jedynej rzymskokatolickiej parafii znajdującej się na obszarze wielkością przypominającym dwie Polski trwa właśnie kurs „alfa”. Na „alfie” słuchacz dowiaduje się o życiu Chrystusa, o Jego misji i Jego ciągłej obecności. Inicjatorem tych spotkań jest proboszcz, ks. Michael. Kursy takie odbywają się prawie co roku. Wspólnota katolicka w Magadanie obchodzi w bieżącym roku jubileusz 20-lecia. Bo trzeba zaznaczyć, że w tej części świata oficjalnie można głosić Chrystusa dopiero od 20 lat (w Polsce od 966 r.). Wcześniej docierali tu kapłani i wierni, ale ich przepowiadanie ograniczone było drutem kolczastym okalającym strefy cierpienia i morderczej pracy. Oni stali się „niemym ziarnem” rzuconym w ziemię. Oby z tej ofiary wyrosło dobro. Jednym z wielu dowodów działania Pana w Magadanie jest zbudowana 7 lat temu niewielka świątynia pw. Narodzenia Pańskiego. Stanowi wotum wdzięczności Bogu za dar wolności. To także miejsce modlitwy za ofiary i oprawców. Wokół świątyni znajduje się zaplecze duszpasterskie. Do kościoła przylega skromna kaplica – Męczenników Kołymskich. We wnętrzu kaplicy dwie charakterystyczne ikony przedstawiające świętych katolickich i prawosławnych, świadków Chrystusa. Wszyscy razem cierpieli za wiarę i sprawiedliwość w czasie represji. Pod krzyżem wyrzeźbionym przez Czukczę, pani Bronia złożyła swój dar – różaniec ugnieciony z chleba w czasie pobytu w obozie. Pani Bronia, Litwinka i katoliczka, aby zrobić ten różaniec, który stał się dla niej ostoją człowieczeństwa i wiary, nie jadła chleba przez 3 dni. Pod różańcem złożyła swoją obozową chustę z numerem. Gdy tylko pogoda i stan zdrowia pozwala, pani Bronia przychodzi na Msze św. i cały czas dziękuje Bogu. Za każdy dzień życia. Jej koleżanka, Olga z Ukrainy, która kilka lat przepracowała w obozach, twierdzi, że tylko dzięki modlitwie przetrwali trudny czas łagrów.
Wierni parafii Narodzenia Pańskiego pochodzą z wielu zakątków świata. Są wśród nich Rosjanie, Ukraińcy, Łotysze, Białorusini, Litwini, Koreańczycy, Buriaci, Kazachowie i Czukcze. Jest również Japonka. Babcia Jana, która pracowała w kopalni uranu, pochodzi z Białorusi, ale modlić się umie tylko po polsku. Wymierającą powoli społeczność stanowią byli więźniowie łagrów przywiązani do katolicyzmu (również grekokatolicy). Do kościoła zaglądają obecnie ich potomkowie lub ci, którzy w latach istnienia Związku Radzieckiego przyjechali tu do pracy. Władza radziecka dawała w tym czasie większe wypłaty niż w centralnej Rosji. Zachęcano w ten sposób ludność do osiedlania się na Dalekim Wschodzie. Bywa, że po kursach i rekolekcjach przychodzą protestanci i pytają o możliwość przejścia na katolicyzm. Społeczeństwo Dalekiego Wschodu jest otwarte na duchowość, jednak większość stanowią obojętni religijnie (najczęściej tylko ochrzczeni), wśród nich wyznawcy prawosławia oraz różnych sekt. Zdarzają się również przypadki obnoszenia się z ateizmem, wynikającym z miłości do poprzedniego systemu. Istnieje też nieokreślona grupa nieochrzczonych. Daleki Wschód Rosji dla człowieka z Polski jawi się jako pewnego rodzaju pustynia. To swoista próżnia wynikła z zawirowań historii oraz ścierania się dobra i zła, łaski i grzechu. Czy człowiek współcześnie żyjący w obszarze nazywanym „końcem świata”, a przez innych „początkiem” jest w stanie wypełnić tę próżnię Bogiem i człowieczeństwem? W każdym razie walka o człowieka i o miejsce Boga w jego życiu trwa nadal.
W każdą niedzielę po południu kapłan uprawia tzw. chrześcijaństwo katakumbowe lub blokowe, ponieważ jeździ z posługą sakramentalną do dwóch parafii filialnych, gdzie Msze św. odbywają się w mieszkaniach zaadaptowanych do potrzeb liturgii, w blokach mieszkalnych.
Oprócz tego, we wspólnocie pracują i modlą się 3 siostry szarytki. Dwie z Polski, jedna z Ameryki. Mieszkają w bloku na 4 piętrze, bez windy, 300 m od kościoła. Odwiedzają starszych, chorych i samotnych w mieście. Pamiętają również o prawosławnych. Swoją obecnością budują wspólnotę wiernych i dają świadectwo o Bogu, który jest Miłością.
Wspólnota katolicka w Magadanie jest niewielka. „Nie bój się mała trzódko”, powiedział kiedyś Pan. Statystyki i wykresy nie budują Kościoła. Buduje go łaska Boża i konkretni ludzie, którzy odpowiadając Bogu zaufali Mu i pokochali Go. Fundament założony przez męczenników Kołymy jest mocny. Żadne siły go nie przemogą. Należy mieć nadzieję, że Niepokalane Serce Maryi zwycięży na Dalekim Wschodzie. Obecnie największym skarbem Kołymy są ludzie i to oni są drogą Kościoła, którą pragnie kroczyć Zbawiciel.
Z końcem sierpnia ks. Michael wyjechał. Przygotowania do jubileuszu oraz sprawy dekanalne wymagały jego obecności poza parafią. Pan dał mi przebywać na pustyni przez ponad dwa miesiące. Pustynia odziera ze złudzeń i stawia człowieka w prawdzie. W prawdzie o Nim, o sobie i o drugim człowieku.
Jeśli ktoś pragnie materialnie wesprzeć pracę kapłanów krzewiących wiarę na Kamczatce, można to uczynić wpłacając ofiary na konto: Kuria Biskupia Koszalińsko-Kołobrzeska, ul. Kard. St. Wyszyńskiego 25, 75-062 Koszalin, PeKaO S.A. I/o Koszalin, ul. Jana z Kolna 11, 38-1240-1428-1111-0010-2151-8356, z dopiskiem „KAMCZATKA”.
Wierni parafii Narodzenia Pańskiego pochodzą z wielu zakątków świata. Są wśród nich Rosjanie, Ukraińcy, Łotysze, Białorusini, Litwini, Koreańczycy, Buriaci, Kazachowie i Czukcze. Jest również Japonka. Babcia Jana, która pracowała w kopalni uranu, pochodzi z Białorusi, ale modlić się umie tylko po polsku. Wymierającą powoli społeczność stanowią byli więźniowie łagrów przywiązani do katolicyzmu (również grekokatolicy). Do kościoła zaglądają obecnie ich potomkowie lub ci, którzy w latach istnienia Związku Radzieckiego przyjechali tu do pracy. Władza radziecka dawała w tym czasie większe wypłaty niż w centralnej Rosji. Zachęcano w ten sposób ludność do osiedlania się na Dalekim Wschodzie. Bywa, że po kursach i rekolekcjach przychodzą protestanci i pytają o możliwość przejścia na katolicyzm. Społeczeństwo Dalekiego Wschodu jest otwarte na duchowość, jednak większość stanowią obojętni religijnie (najczęściej tylko ochrzczeni), wśród nich wyznawcy prawosławia oraz różnych sekt. Zdarzają się również przypadki obnoszenia się z ateizmem, wynikającym z miłości do poprzedniego systemu. Istnieje też nieokreślona grupa nieochrzczonych. Daleki Wschód Rosji dla człowieka z Polski jawi się jako pewnego rodzaju pustynia. To swoista próżnia wynikła z zawirowań historii oraz ścierania się dobra i zła, łaski i grzechu. Czy człowiek współcześnie żyjący w obszarze nazywanym „końcem świata”, a przez innych „początkiem” jest w stanie wypełnić tę próżnię Bogiem i człowieczeństwem? W każdym razie walka o człowieka i o miejsce Boga w jego życiu trwa nadal.
W każdą niedzielę po południu kapłan uprawia tzw. chrześcijaństwo katakumbowe lub blokowe, ponieważ jeździ z posługą sakramentalną do dwóch parafii filialnych, gdzie Msze św. odbywają się w mieszkaniach zaadaptowanych do potrzeb liturgii, w blokach mieszkalnych.
Oprócz tego, we wspólnocie pracują i modlą się 3 siostry szarytki. Dwie z Polski, jedna z Ameryki. Mieszkają w bloku na 4 piętrze, bez windy, 300 m od kościoła. Odwiedzają starszych, chorych i samotnych w mieście. Pamiętają również o prawosławnych. Swoją obecnością budują wspólnotę wiernych i dają świadectwo o Bogu, który jest Miłością.
Wspólnota katolicka w Magadanie jest niewielka. „Nie bój się mała trzódko”, powiedział kiedyś Pan. Statystyki i wykresy nie budują Kościoła. Buduje go łaska Boża i konkretni ludzie, którzy odpowiadając Bogu zaufali Mu i pokochali Go. Fundament założony przez męczenników Kołymy jest mocny. Żadne siły go nie przemogą. Należy mieć nadzieję, że Niepokalane Serce Maryi zwycięży na Dalekim Wschodzie. Obecnie największym skarbem Kołymy są ludzie i to oni są drogą Kościoła, którą pragnie kroczyć Zbawiciel.
Z końcem sierpnia ks. Michael wyjechał. Przygotowania do jubileuszu oraz sprawy dekanalne wymagały jego obecności poza parafią. Pan dał mi przebywać na pustyni przez ponad dwa miesiące. Pustynia odziera ze złudzeń i stawia człowieka w prawdzie. W prawdzie o Nim, o sobie i o drugim człowieku.
Jeśli ktoś pragnie materialnie wesprzeć pracę kapłanów krzewiących wiarę na Kamczatce, można to uczynić wpłacając ofiary na konto: Kuria Biskupia Koszalińsko-Kołobrzeska, ul. Kard. St. Wyszyńskiego 25, 75-062 Koszalin, PeKaO S.A. I/o Koszalin, ul. Jana z Kolna 11, 38-1240-1428-1111-0010-2151-8356, z dopiskiem „KAMCZATKA”.
* * *
Ks. Rafał Brzuchański – kapłan diecezji bielsko-żywieckiej. Od 2000 r. pracował na Ukrainie w archidiecezji lwowskiej. Przez trzy miesiące ubiegłego roku pełnił posługę duszpasterską na Kołymie i Kamczatce. Po krótkim pobycie w Polsce powrócił do parafii Narodzenia Pańskiego w Magadanie
niedziela, 23 grudnia 2012
Bruxell matołom - grudniowe z Afgana nauki
I. Jak Putin dał do wiwatu "Brukselczykom"
MONAZabrzmi to głupio, ale ja się cieszę, że Putin pokazał dziś już nie tylko pazurki, ale groźne pazury brukselskim "mędrcom".
Całe to rozmemłane towarzystwo, przekonane o swojej brukselskiej wszechwiedzy i wszechmocy, które Rosję traktuje niemal jak młodszego, nierozgarniętego braciszka, przekonało się dzisiaj dosadnie, co znaczy Rassieja , z jej drapieżnością, bezwzględnością i cynizmem.
Nie sądzę, żeby od tego zaczął się jakiś gwałtowny zwrot, żeby "mędrcy" doznali olśnienia. Jeszcze długo będą deliberować, czy rzeczywiście Putinowi, z całym tym pyskowaniem, chodzi o wizy.
Bo jakoś dotąd Rosja nie jawi się ani społeczeństwem przesadnie obywatelskim, ani szczególnie demokratycznym, a Putin nie przerywa urlopu, kiedy długo i boleśnie umierają rosyjscy marynarze z "Kurska". Nie ma cienia wahania, kiedy na Dubrowce trzeba wytruć większość obecnych w teatrze, albo zabić dzieci w Biesłanie - aby tylko pokazać "siłę i niezłomność państwa".
I nagle - afera o wizy!
Całe to rozmemłane towarzystwo, przekonane o swojej brukselskiej wszechwiedzy i wszechmocy, które Rosję traktuje niemal jak młodszego, nierozgarniętego braciszka, przekonało się dzisiaj dosadnie, co znaczy Rassieja , z jej drapieżnością, bezwzględnością i cynizmem.
Nie sądzę, żeby od tego zaczął się jakiś gwałtowny zwrot, żeby "mędrcy" doznali olśnienia. Jeszcze długo będą deliberować, czy rzeczywiście Putinowi, z całym tym pyskowaniem, chodzi o wizy.
Bo jakoś dotąd Rosja nie jawi się ani społeczeństwem przesadnie obywatelskim, ani szczególnie demokratycznym, a Putin nie przerywa urlopu, kiedy długo i boleśnie umierają rosyjscy marynarze z "Kurska". Nie ma cienia wahania, kiedy na Dubrowce trzeba wytruć większość obecnych w teatrze, albo zabić dzieci w Biesłanie - aby tylko pokazać "siłę i niezłomność państwa".
I nagle - afera o wizy!
Nie chodzi o żadne wizy. Chodzi o pokaz siły.
My swoje o Rosji wiemy, ale "Europejczycy" - jeszcze nie. Do nich nigdy nie dotarli kozacy Budionnego, Gaj - Chana, a oprawców z NKWD czasem - kiedyś - może widzieli na filmie. Zachowują się tak, jakby nigdy nie otruto Litwinienki, Juszczenki, jakby nie wiedzieli - jak zginął Trocki, który przez 30 lat nie miał spokojnej nocy - i słusznie. Zapomnieli, jak został potraktowany "trofiejny" Berlin, kiedy zamknięto zonę - i pozwolono zwycięzcom "paguliat".
Udają, że to wszystko się nie zdarzyło!
A właśnie to, w gruncie rzeczy, przypomniał im dziś Putin - całą "rosyjską duszę" rodem z bitwy nad Kałką, kiedy to na - wciąż żywych ciałach ruskich wodzów - wzniesiono rusztowanie, a na nim - stoły dla świętujących zwycięstwo mongolskich dowódców. Według Gumilowa - po uczcie nawet nie raczono dobić zhańbionych nieszczęśników.
Zadziałało.
Ruś się nauczyła wszystkiego, czego potrzebowała się nauczyć. Odtąd wie, jak trzeba traktować tchórzliwych, lub bodaj okazujących słabość.
To tatarskie dziedzictwo jest jasne, w ogóle nie ukrywane: Putin mówi "popatrzysz - Russkij, poskrobiesz - Tatar".
Miedwiediew mówi do Sarkozego, na wizji zresztą " Uuuuch! Kiedy my zwietrzymy krew - trudno nas powstrzymać!".
Dolary przeciw orzechom - Bruksela będzie się głowić, płaszczyć, szukać "rozsądnych" rozwiązań, prostować banany, ustawiać kury w kurnikach dziobami do wejścia, likwidować kolorowe opakowania papierosów...itd, itd, itd.
Całe szczęście, że Rosji nie stać na militarną formę pokazania, "kto tu rządzi", czyli - kto jest dysponentem syberyjskich bogactw.
W ostatnim tomie dzieł Lenina, gdzie zawarte są dokumenty, depesze, listy - etc., jest taka historyjka: oto pisze gubernator gdzieś znad Pacyfiku, że zachodnie firmy, które otrzymały carskie koncesje, pytają, czy już ( po rewolucji) mogą ropocząć pracę.
Lenin odpowiada - pozwolić. Gubernator nie dowierza: jak to, przecież to zapadnicy, krwiożercy, jak raz wejdą...
Lenin odpowiada - "ale sądy są nasze".
To tak, ku przestrodze. Sądy wciąż są rosyjskie, a całowanie rosyjskich butów nigdy nie skutkowało.
O czym nie pomyśleli niektórzy historycy, którzy powinni o tym wiedzieć.
My swoje o Rosji wiemy, ale "Europejczycy" - jeszcze nie. Do nich nigdy nie dotarli kozacy Budionnego, Gaj - Chana, a oprawców z NKWD czasem - kiedyś - może widzieli na filmie. Zachowują się tak, jakby nigdy nie otruto Litwinienki, Juszczenki, jakby nie wiedzieli - jak zginął Trocki, który przez 30 lat nie miał spokojnej nocy - i słusznie. Zapomnieli, jak został potraktowany "trofiejny" Berlin, kiedy zamknięto zonę - i pozwolono zwycięzcom "paguliat".
Udają, że to wszystko się nie zdarzyło!
A właśnie to, w gruncie rzeczy, przypomniał im dziś Putin - całą "rosyjską duszę" rodem z bitwy nad Kałką, kiedy to na - wciąż żywych ciałach ruskich wodzów - wzniesiono rusztowanie, a na nim - stoły dla świętujących zwycięstwo mongolskich dowódców. Według Gumilowa - po uczcie nawet nie raczono dobić zhańbionych nieszczęśników.
Zadziałało.
Ruś się nauczyła wszystkiego, czego potrzebowała się nauczyć. Odtąd wie, jak trzeba traktować tchórzliwych, lub bodaj okazujących słabość.
To tatarskie dziedzictwo jest jasne, w ogóle nie ukrywane: Putin mówi "popatrzysz - Russkij, poskrobiesz - Tatar".
Miedwiediew mówi do Sarkozego, na wizji zresztą " Uuuuch! Kiedy my zwietrzymy krew - trudno nas powstrzymać!".
Dolary przeciw orzechom - Bruksela będzie się głowić, płaszczyć, szukać "rozsądnych" rozwiązań, prostować banany, ustawiać kury w kurnikach dziobami do wejścia, likwidować kolorowe opakowania papierosów...itd, itd, itd.
Całe szczęście, że Rosji nie stać na militarną formę pokazania, "kto tu rządzi", czyli - kto jest dysponentem syberyjskich bogactw.
W ostatnim tomie dzieł Lenina, gdzie zawarte są dokumenty, depesze, listy - etc., jest taka historyjka: oto pisze gubernator gdzieś znad Pacyfiku, że zachodnie firmy, które otrzymały carskie koncesje, pytają, czy już ( po rewolucji) mogą ropocząć pracę.
Lenin odpowiada - pozwolić. Gubernator nie dowierza: jak to, przecież to zapadnicy, krwiożercy, jak raz wejdą...
Lenin odpowiada - "ale sądy są nasze".
To tak, ku przestrodze. Sądy wciąż są rosyjskie, a całowanie rosyjskich butów nigdy nie skutkowało.
O czym nie pomyśleli niektórzy historycy, którzy powinni o tym wiedzieć.
II. Putin szykuje się do wojny.
Wielka ofensywa Putina w Anglii
Jakiś czas temu dość przypadkowo natrafiłem na nazwisko jednego z rosyjskich oligarchów “operujących” w Anglii. Jak wiadomo rosyjscy miliarderzy na Wyspach Brytyjskich dzielą się na dwie grupy: proputinowską i antyputinowską. Od kilku lat mieszkam w UK więc postanowiłem coś więcej dowiedzieć się na temat Leonarda Blavietnika bo to o nim mowa.
Fakty, które wyłaniały się w trakcie wyszukiwania przerażały. Przed oczami stanęło mi zdanie mówiące, że”
“historia Europy pokazuje jednoznacznie, że aby zawładnąc Europą trzeba zneutralizować dwa kraje: Polskę i Wielką Brytanię”
Na temat “neutralizacji” Polski chyba nie muszę się wypowiadać, chyba każdy kto interesuje się na poważnie polityką wie jaką obecnie rolę w polskiej polityce i mediach w Polsce odgrywają panowie wielokrotnie podróżujący do Moskwy i na polowania za wschodnią granicę.
Polska obecnie jest nazywana nie na darmo “rosyjskim koniem trojańskiem w UE” i na dziś jest już unieszkodliwiona, a po kontrowersyjnym porozumieniu w sprawie ruchu bezwizowego z obwodem kalingradzkim stała się otwartymi wrotami UE przez które mogą wejść wszyscy, których putinowska Rosja chciałaby wysłać do UE. Jednak to co przeraża to działania ludzi jawnie lub ukrycie związanych z płk.Putinem w Wielkiej Brytanii.
Połączenie kilku faktów daje obraz celowego działania, które wydaje się ma na celu unieszkodliwienie Wielkiej Brytanii w zakresie ewentualnych działań i postaw wobec tego co pułkownik KGB planuje wobec Europy.
Znakomita książka Bronisława Wildsteina “Czas niedokonany”
pokazuje, że komunizm w najgorszej swojej zbrodniczej postaci rodem z sowieckiego imperium zła, nie wyczerpał się. Zło kontynuuje wyprawę, która była kilka razy zatrzymana min. w 1920 roku przez Polskę. To co było przeszłością tak naprawdę jest terazniejszością w której żyjemy i którą zaczynamy coraz bardziej odczuwać jak powiew złowrogiego wiatru, którego woń była znana naszym przodkom.
Czas niedokonany w Europie i na świecie…
Cz. 1 Sznur Lenina w cieniu Smoleńska
Zapewne wiele osób wie o loobowaniu na rzecz Rosji przez własciciela Chelsea London, R. Abromowicza. Wydaje pieniądze, które pozwolił mu zarobić Putin. Wydaje pieniądze, które “ukradł” na polecenie Putina Bierozwskiemu (http://www.stefczyk.info/blogi/przez-pryzmat-ekonomii/batalia-oligarchow-w-sadzie-najwyzszym)
Zapewne wiele osób wie także o wykupieniu przez kolegę po fachu Putina najpopularniejszej gazety w Londynie: Evening Standard.[1]. Miliarder i były oficer KGB, Aleksander Lebediew dba by putinowska Rosja była przedstawiana w pozytywnym świetle w tej najbardziej popularnej londynskiej darmowej gazecie (nakład w londynskim metrze 600 000). Jednak to nie wszystko.
Leonard Blawietnik, rosyjski miliarder, którego majątek szacowany jest na 12 milardów dolarów (dane z 2012 roku) jest drastycznym przykładem słynnego powiedzenia twórcy sowieckiego komunimzu W. Lenina:
“Kapitaliści sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy. ” – W. Lenin
Wyemigrował z ZSRR w 1978 roku do USA i skończył studia na Uniwersytecie Kolumbia i na Harwardzie. Choć przez wiele lat udwał swoją niezależność to analitycy finansowi i polityczni nie mają wątpliwości, że działalność Leonarda Blavetnika jest ściśle powiązana z działalnością płk. W. Putina. Zresztą chyba już prawie każdy wie, że nie można działać w Rosji na taką skalę bez zgody najwyższych władz Kremla a dokładnie płk. KGB, W. Putina.[2]
W czerwcu 2010 roku (w kilka miesięcy po tragedii nad Smoleńskiem) rosyjski miliarder zapowiedział największą w dziejach Oxford University dotację w kwocie… 75 milionów funtów. Została ona zrealizowana przez L. Blavietnika w pazdzierniku 2010 roku.[3] Ponadto obiecał on dalsze 100 milionów funtów. Dotacja ta została przekazana w celu utworzenia wydziału studiów kształcących ludzi, którzy jak informuje rektor Oxfordu w przyszłości będą kształtowali światową politykę wielu krajów.
The Blavatnik School of Government, tak nazywa się nowy wydział, który od pazdziernika 2012 roku będzie kształcił na 1-rocznych studiach magisterskich przyszłe “elity” świata [4]. Brytyjscy politycy w 2010 roku byli zachwyceni. Czy to było związane z faktem, że ten sam Leonard Blavetnik załatwiał brytyjczykom interesy z firmami wydobowczymi w Rosji? Czy poza dalekosiężnymi planami Putina związane było to także, z “uciszeniem” Brytyjczyków w sprawie Smoleńska? Czy dla wielu brytyjskich polityków bieżący interes gospodarczy przesłania wiedzę historyczną i zdolność analizy konsekwencji?
Kilka tygodni temu w maju 2012 roku Brytyjczycy z BP “zmuszeni” zostali do opuszczenia Rosji i zakończenia interesów pod sztandarem TNP-BP. Prawie codziennie brytyjska prasa piszę o nowych kłopotach “uciekającego” z Rosji BP. Co ciekawe 75 milionowa “dotacja” Leonarda Blavetnika zbiegła się w czasie z umorzeniem rok wcześniej z powodu bankructwa przez będący obecnie w rękach brytyjskiego rządu Royal Bank of Scotland pożyczki w kwocie… 2,5 miliarda funtów udzielonej jednej z wielu spółek kontrolowanych przez Leonarda Blavetnika. [5].
Russian tycoon ‘had RBS loan of £2.5bn written off’
(tłum. Rosyjski oligarcha ma umorzone 2.5 miliarda funtów pożyczki)
(tłum. Rosyjski oligarcha ma umorzone 2.5 miliarda funtów pożyczki)
A £2.5 billion loan said to have been given to a Russian oligarch by a British bank and then written off is an example of the alleged practices perpetrated by this country’s major lenders which have prompted a surge of political anger.
Ten sam bank, RBS był brał udzieł także w pożyczce 2.8 miliarda funtów dla Olega Deripaski. Według informacji z2010 roku Oleg Derpiaska wynegocjował umorzenie w zagranicznych bankach kwoty….7.4 miliarda dolarów (4.7 miliarda funtów). [6]
Pomimo “bankructwa” i umorzenia przez zachodnie banki długów Leonard Blavetnik ma się bardzo dobrze. W 2011 roku jego firma kupiła Warner Music Group za 3.3 miliarda dolarów [7] czyli za sumę 2.2 milarda funtów (mniej niż wynosił umorzony przez Royal Bank of Scotland dług rosyjskiego oligarchy)
“Sznur Lenina” nabiera przerażająco rzeczywistych kształtów w zakresie o wiele drastycznym niż to sobie marzył Lenin, Stalin i ich kontynuatorzy.
Cz. 2 Rosyjskie standardy i normy w świecie zachodnim
Współczesny świat opiera się na reklamie a reklama to nie tylko produkt ale przede wszystkim kształtowanie oczekiwanych postaw wychodzących często poza tematykę produktu, który jest reklamowany. Wiedząc to z przerażaniem obserwuje od wielu miesięcy wielką ofensywę reklamową w w ogromnej ilości kanałów TV odbieranych w UK (system TV kablowych, Freeview) reklamy wódki.
Reklama wódki, której nazwa jest tak bardzo niespotykana, że aż razi dwuznacznością. Czy komuś – poza specami od socjotechniki – przyszłoby do głowy nazwać wódkę “Russian Standard – Rosyjskie Normy”?
Pewnie nie, jednak od wielu miesięcy reklama sugerująca, że “Russian Standard jest najlepszy” atakuje non stop brytyjskiego widza na każdym kanale TV. Co utrwala się w umyślę nieświadomego zachodniego odbiorcy?
Pozostałe reklamy
http://www.youtube.com/watch?v=p3pid0eRKQQ&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=-kPvWJL0R7Q&feature=autoplay&list=UUp9q4i…
http://www.youtube.com/watch?v=p3pid0eRKQQ&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=-kPvWJL0R7Q&feature=autoplay&list=UUp9q4i…
Powiew wiatru opisany w “Czasie niedokonanym” nawiewa coraz silniej.
Bibliografia
[1] http://www.guardian.co.uk/media/2009/jan/14/russian-oligarch-alexander-l…
[2] http://www.oxfordenergy.org/wpcms/wp-content/uploads/2011/11/BP-Russian-billionaires-and-the-Kremlin.pdf
[3] http://www.ox.ac.uk/media/news_stories/2010/100617.html
[4] http://www.ox.ac.uk/media/news_stories/2010/100920.html
[3] http://www.bbc.co.uk/news/business-18292483
http://www.bbc.co.uk/news/business-18328424
[5] http://www.telegraph.co.uk/finance/newsbysector/banksandfinance/4286459/…
[6] http://online.wsj.com/article/SB126271582575516729.html
[7] http://latimesblogs.latimes.com/entertainmentnewsbuzz/2011/05/warner-mus…
[2] http://www.oxfordenergy.org/wpcms/wp-content/uploads/2011/11/BP-Russian-billionaires-and-the-Kremlin.pdf
[3] http://www.ox.ac.uk/media/news_stories/2010/100617.html
[4] http://www.ox.ac.uk/media/news_stories/2010/100920.html
[3] http://www.bbc.co.uk/news/business-18292483
http://www.bbc.co.uk/news/business-18328424
[5] http://www.telegraph.co.uk/finance/newsbysector/banksandfinance/4286459/…
[6] http://online.wsj.com/article/SB126271582575516729.html
[7] http://latimesblogs.latimes.com/entertainmentnewsbuzz/2011/05/warner-mus…
Subskrybuj:
Posty (Atom)