WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
wtorek, 12 lutego 2013
z "silnej""wolnej" Polszy, do d ...
MOTTO:
Sikorski: wyrośliśmy ze służalczości BLE BLE BLE -
Sikorski: wyrośliśmy ze służalczości BLE BLE BLE -
russ?izraelscy kibice do Polek, sióstr Radwańskich: „Katolickie s...i”
Tagi: Urszula Radwańska, turniej, siostry Radwańskie, obrażali, lżyli, kibice, Izrael, Agnieszka
Radwańska
Dodano: 12.02.2013 [13:37]
W czasie meczu z Izraelem w
Grupie I Strefy Euroafrykańskiej polski debel sióstr Radwańskich był wyzywany
przez izraelskich kibiców. Otrzymaliśmy informację, że pod adresem tenisistek
krzyczano: „Katolickie s...i!”. Media na ten temat milczą, jednak nam
udało się uzyskać potwierdzenie informacji o skandalicznym zachowaniu
kibiców u jednego z członków polskiej ekipy tenisowej. Dyskusja na ten temat
toczona jest nawet na oficjalnym profilu Agnieszki Radwańskiej na
Facebooku.
Agnieszka i Urszula Radwańskie doprowadziły do zwycięstwa Polski 2:1 w meczu grupy C, pewnie pokonując gospodynie turnieju Julię Glushko i Shahar Peer 4:6, 6:3, 6:4. Według relacji internautów, którzy oglądali mecz, polskie tenisistki były lżone przez siedzących na trybunach kibiców.
O całej sprawie milczą media, które zastanawiają się tylko, dlaczego na trwającej zaledwie kilkadziesiąt sekund konferencji prasowej polskie tenisistki wraz z opiekunem siedziały z „kwaśnymi minami” i udzielały jedynie „kilku zdawkowych odpowiedzi”.
Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl, oburzeni zachowaniem izraelskich kibiców katolicy i miłośnicy tenisa w Polsce domagają się wyjaśnienia całej sytuacji i wystosowanie pisma do rządu, z żądaniem zajęcia oficjalnego stanowiska w tej sprawie.
Już wkrótce na łamach portalu Niezalezna.pl podamy więcej szczegółów całej sprawy.
Agnieszka i Urszula Radwańskie doprowadziły do zwycięstwa Polski 2:1 w meczu grupy C, pewnie pokonując gospodynie turnieju Julię Glushko i Shahar Peer 4:6, 6:3, 6:4. Według relacji internautów, którzy oglądali mecz, polskie tenisistki były lżone przez siedzących na trybunach kibiców.
O całej sprawie milczą media, które zastanawiają się tylko, dlaczego na trwającej zaledwie kilkadziesiąt sekund konferencji prasowej polskie tenisistki wraz z opiekunem siedziały z „kwaśnymi minami” i udzielały jedynie „kilku zdawkowych odpowiedzi”.
Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl, oburzeni zachowaniem izraelskich kibiców katolicy i miłośnicy tenisa w Polsce domagają się wyjaśnienia całej sytuacji i wystosowanie pisma do rządu, z żądaniem zajęcia oficjalnego stanowiska w tej sprawie.
Już wkrótce na łamach portalu Niezalezna.pl podamy więcej szczegółów całej sprawy.
Autor: pł
Żródło: naszeblogi.pl, niezalezna.pl
"Polska dumna czy sPOniewierana?..
Zusammen geh'n NATO - donikąd
Daawno temu ...
Dziś mija 10 rocznica wstąpienia Polski do Paktu Północnoatlantyckiego. W tym czasie polskie wojsko zostało odchudzone o blisko 40 proc. Jeden żołnierz kosztuje nas jednak prawie trzy razy więcej niż w 1999 roku.
12 marca 1999 roku, Madeleine Albright w geście zwycięstwa podniosła do góry dokumenty podpisane przez Bronisława Geremka. Było w nich napisane, że Polska wstępuje do NATO. Do Paktu Północnoatlantyckiego weszliśmy wraz z Czechami i Węgrami.
-->
Według ministra obrony Bogdana Klicha, dekada spędzona w NATO, dała naszemu krajowi przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa. Szef MON jest przekonany, że udowodniliśmy również innym członkom, jak ważnym i niezawodnym jesteśmy partnerem.
POSŁUCHAJ, CO MINISTER KLICH MÓWI O NASZEJ ROLI W NATO:
Klich o
Polsce w NATO
(dźwięk IAR)
Ten sukces jednak kosztuje. W 1999 roku utrzymanie jednego żołnierza wynosiło rocznie 63,5 tys. złotych, a dziś trzeba wydać na niego nieco ponad 174 tys. Koszt jednego żołnierza wzrósł, ale maleje liczba wojskowych. Przez dziesięć lat spadła ze 199 tys. do 132 tys.
Budżet MON urósł w tym czasie do jednego z największych spośród wszystkich resortów. W 2001 roku wprowadzono stały, ustawowy współczynnik finansowania MON-u. Wynosi on 1,95 proc PKB. Przy stałym wzroście gospodarczym rosną więc też nakłady na resort.
Źródło: MON
Dla generała Stanisław Kozieja, profesora i byłego wiceministra obrony, ustalenie stałego współczynnika obliczania pieniędzy należnych armii było jednym z najważniejszych wydarzeń tego dziesięciolecia.
--> - Ten współczynnik pozwolił planować wydatki i dzięki temu skuteczniej modernizować wojsko. Drugim ważnym wydarzeniem w ciągu tego 10-lecia była natomiast decyzja o przekształceniu armii w zawodową - mówi Money.pl generał Koziej.
Wojciech Łuczak, znawca wojskowości i wydawca magazynu Raport, uważa że nasza armia przez te dziesięć lat zmieniła się diametralnie.
- Nasze wojsko z formacji paradno-defiladowej stało się armią o dużej wartości bojowej, które potrafi działać w różnych rejonach świata. Mówię tu przede wszystkim o wojskach lądowych. Te oddziały mamy wyśmienite - mówi Money.pl Łuczak.
Według niego, taki wpływ na nasza amię mają zagraniczne misje. To one uczą naszych żołnierzy fachu i wzbogacają w doświadczenie, a także dzięki nim zyskują oni coraz lepszy sprzęt - także podarowany przez sojuszników. Coraz więcej wojskowych wyjeżdża więc na służbę za granicę, co widać w rosnących nakładach na misje.
Źródło: MON
Wyjazdy mają ogromne znaczenie w budowaniu profesjonalnej armii. Plan rządu jest ambitny, bo już pod koniec 2010 roku mamy mieć w pełni zawodowe wojsko. Może się jednak okazać, że właśnie pieniądze staną na drodze tego przedsięwzięcia. Według generała Kozieja przeszacowano liczbę żołnierzy w naszej armii.
- Wydaje mi się, że 120 tys. żołnierzy to za dużo, a przez jakiś czas była mowa o 150 tysiącach. Na taką armię zabraknie pieniędzy. Uważam, że optymalna liczba to 90 tys. - liczy generał.
Wojciech Łuczak zwraca uwagę na inny fakt, o którym do niedawna było jeszcze głośno. W zeszłym roku nie przeznaczono na armię 1,95 PKB, ale 1,67 PKB. Przekonuje, że przy takim nieuczciwym traktowaniu ministerstwa, profesjonalizacja będzie szła bardzo opornie.
- Nakłady na armię nie mogą być ograniczane, bo potrzeby przede wszystkim jej modernizacji są ogromne. Już za dwa lata nie będzie w Polsce żadnej ochrony przeciwlotniczej. Cały sprzęt, który mamy, zestarzeje się do tego czasu na tyle, że nie będzie mógł być używany. Podobnie dramatyczna sytuacja jest w marynarce wojennej - przestrzega Łuczak.
Według specjalistów nakłady na armię są ciągle za małe. Wystarczy spojrzeć na wydatki, które ponosi Polska, a reszta NATO.
Źródło: MON
2009-03-12 06:00
[fot: PAP/Jerzy Undro ]
10 lat w NATO. Żołnierz kosztuje trzy razy więcej
Autor: Maciej Czujko SEEDziś mija 10 rocznica wstąpienia Polski do Paktu Północnoatlantyckiego. W tym czasie polskie wojsko zostało odchudzone o blisko 40 proc. Jeden żołnierz kosztuje nas jednak prawie trzy razy więcej niż w 1999 roku.
12 marca 1999 roku, Madeleine Albright w geście zwycięstwa podniosła do góry dokumenty podpisane przez Bronisława Geremka. Było w nich napisane, że Polska wstępuje do NATO. Do Paktu Północnoatlantyckiego weszliśmy wraz z Czechami i Węgrami.
NATO - Pakt Północnoatlantycki |
Polityczno-wojskowa organizacja powstała 1949 roku. Założyło ją dziesięć krajów europejskich - Belgia, Francja, Holandia, Luksemburg, Wielka Brytania, Dania, Islandia, Norwegia, Portugalia, Włochy - razem ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki i Kanadą. Początkowo celem sojuszu była obrona przed ZSRR. Dziś należy do niego 26 państw. Podstawową zasadą rządzącą sojuszem jest zapis, że atak na któregokolwiek z członków jest również atakiem na pozostałych. |
Według ministra obrony Bogdana Klicha, dekada spędzona w NATO, dała naszemu krajowi przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa. Szef MON jest przekonany, że udowodniliśmy również innym członkom, jak ważnym i niezawodnym jesteśmy partnerem.
POSŁUCHAJ, CO MINISTER KLICH MÓWI O NASZEJ ROLI W NATO:
(dźwięk IAR)
Ten sukces jednak kosztuje. W 1999 roku utrzymanie jednego żołnierza wynosiło rocznie 63,5 tys. złotych, a dziś trzeba wydać na niego nieco ponad 174 tys. Koszt jednego żołnierza wzrósł, ale maleje liczba wojskowych. Przez dziesięć lat spadła ze 199 tys. do 132 tys.
Budżet MON urósł w tym czasie do jednego z największych spośród wszystkich resortów. W 2001 roku wprowadzono stały, ustawowy współczynnik finansowania MON-u. Wynosi on 1,95 proc PKB. Przy stałym wzroście gospodarczym rosną więc też nakłady na resort.
Źródło: MON
Dla generała Stanisław Kozieja, profesora i byłego wiceministra obrony, ustalenie stałego współczynnika obliczania pieniędzy należnych armii było jednym z najważniejszych wydarzeń tego dziesięciolecia.
--> - Ten współczynnik pozwolił planować wydatki i dzięki temu skuteczniej modernizować wojsko. Drugim ważnym wydarzeniem w ciągu tego 10-lecia była natomiast decyzja o przekształceniu armii w zawodową - mówi Money.pl generał Koziej.
Wojciech Łuczak, znawca wojskowości i wydawca magazynu Raport, uważa że nasza armia przez te dziesięć lat zmieniła się diametralnie.
- Nasze wojsko z formacji paradno-defiladowej stało się armią o dużej wartości bojowej, które potrafi działać w różnych rejonach świata. Mówię tu przede wszystkim o wojskach lądowych. Te oddziały mamy wyśmienite - mówi Money.pl Łuczak.
Według niego, taki wpływ na nasza amię mają zagraniczne misje. To one uczą naszych żołnierzy fachu i wzbogacają w doświadczenie, a także dzięki nim zyskują oni coraz lepszy sprzęt - także podarowany przez sojuszników. Coraz więcej wojskowych wyjeżdża więc na służbę za granicę, co widać w rosnących nakładach na misje.
Źródło: MON
Wyjazdy mają ogromne znaczenie w budowaniu profesjonalnej armii. Plan rządu jest ambitny, bo już pod koniec 2010 roku mamy mieć w pełni zawodowe wojsko. Może się jednak okazać, że właśnie pieniądze staną na drodze tego przedsięwzięcia. Według generała Kozieja przeszacowano liczbę żołnierzy w naszej armii.
- Wydaje mi się, że 120 tys. żołnierzy to za dużo, a przez jakiś czas była mowa o 150 tysiącach. Na taką armię zabraknie pieniędzy. Uważam, że optymalna liczba to 90 tys. - liczy generał.
Wojciech Łuczak zwraca uwagę na inny fakt, o którym do niedawna było jeszcze głośno. W zeszłym roku nie przeznaczono na armię 1,95 PKB, ale 1,67 PKB. Przekonuje, że przy takim nieuczciwym traktowaniu ministerstwa, profesjonalizacja będzie szła bardzo opornie.
- Nakłady na armię nie mogą być ograniczane, bo potrzeby przede wszystkim jej modernizacji są ogromne. Już za dwa lata nie będzie w Polsce żadnej ochrony przeciwlotniczej. Cały sprzęt, który mamy, zestarzeje się do tego czasu na tyle, że nie będzie mógł być używany. Podobnie dramatyczna sytuacja jest w marynarce wojennej - przestrzega Łuczak.
Raport Money.pl | |
Dziura
w budżecie. MON się tłumaczy5,7 mld złotych - o tyle mniej w grudniu
dostały ministerstwa. Największe cięcia dotknęły MON. Resort pod koniec roku nie
otrzymał obiecywanych ponad 3,3 mld złotych. zobacz raport Money.pl |
Tymczasem w zeszłym roku ograniczone zostały wydatki na sprzęt.
Przeznacza się na niego jedynie 20 proc. budżetu MON-u, gdy powinno minimum 25,
a najlepiej 40 proc.
Według specjalistów nakłady na armię są ciągle za małe. Wystarczy spojrzeć na wydatki, które ponosi Polska, a reszta NATO.
Źródło: MON
Generał Koziej ma dwa argumenty przeciwko
sceptykom pompowania kolejnych miliardów w wojsko. Po pierwsze: bez zapewnienia
bezpieczeństwa nie można budować stabilnego państwa.
Po drugie: - NATO to spółka, nikt nie przyjąłby
nas do sojuszu, gdybyśmy nie wnieśli do niego swojego udziału. Sojuszu, który
jest najlepszym gwarantem bezpieczeństwa. A twierdzenie, że we współczesnym
świecie, a nawet w Europie nie ma zagrożeń to naiwność i krótkowzroczność -
wyjaśnia generał Koziej.
Do udziału w obronnych działaniach NATO nadają się tylko żołnierze zawodowi.
Armia zawodowa to oszczędność. Mówią o tym współcześni znawcy wojskowości,
przekonując, że profesjonalista bardziej dba o sprzęt i efektywniej go
wykorzystuje. Zresztą, tę prawdę świat zna od setek lat. - Jeden żołnierz
zawodowy jest wart dziesięciu z poboru. A zjada tylko jeden obiad - mawiał
Napoleon Bonaparte.
Subskrybuj:
Posty (Atom)