o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

sobota, 19 kwietnia 2014

Slaves. Naród niewolników

 

Naród niewolników

Niewiele wiemy o rosyjskim reżyserze i aktorze, Andrzeju Smirnowie. A może warto wiedzieć. Niedawno słuchałem jego wywiadu i stałem zdumiony. Na pytanie, co sądzi o swoim kraju, powiedział wprost - „To kraj niewolników”. Rzadko się zdarza, by ktoś tak mówił, szczególnie w kraju carów, Lenina i Stalina. I trzeba mieć odwagę, by tak powiedzieć. A Smirnow miał odwagę.
Ale dlaczego tak powiedział? Jego największym jak dotąd dokonaniem, był obraz powstały w 1970 r. pt. „Dworzec Białoruski”. Przedstawia w nim weteranów wojennych, którzy po latach spotykają się w Moskwie i przypominają sobie, jak to kiedyś wracali z frontu i co się później z nimi działo. Film zyskał spory rozgłos.
Jednak najwięcej kontrowersji wzbudza jego najnowsze dzieło pt. „Żyła była jedna baba”. I jemu poświęcę nieco więcej miejsca, ale za chwilę. Wróćmy do wywiadu.

Otóż Smirnow jeździł po prowincji i przyglądał się życiu. Dotarł w tych wojażach do jednej z guberni i tam się zatrzymał w większej wsi. A wieś ta miała własny dom kultury i muzeum. Reżyser zbierał materiał do nowej produkcji i rozmawiał, jak powiada, z prostymi ludźmi. Dowiedział się, że w czasie rewolucji czekiści wymordowali pół wioski, blisko stu mężczyzn. Ludzie opowiadali o dantejskich scenach, które przy tym pogromie się rozegrały. Słowem, rzeź była okrutna.
Poszedł więc do muzeum, by zobaczyć, jakie są echa tamtych wydarzeń. I co zobaczył? Zobaczył na pierwszym planie wspaniałych i dumnych czekistów. Z karabinami na ramionach i pistoletami gotowymi do strzału. Natomiast nie zobaczył ani jednej z fotografii ofiar. Żadnego śladu, że rewolucja pochłonęła tam najlepszych synów tej ziemi. Zdumiony, zaczął dopytywać ludzi, dlaczego ich lokalne muzeum nie wspomina o tej straszliwej zbrodni. Ale ludzie rozkładali ręce, jakby ich to nie interesowało.

Spytał więc dyrektora. A dyrektor odparł z największą szczerością, na jaką go było stać: - Przecież nas tak uczyli. - Uczyli więc, że zbrodniarze są bohaterami. I w nowej Rosji oni nadal pozostali bohaterami. Zgroza! – zgrzytał zębami Smirnow. - Z takim narodem nie da się nic sensownego zrobić. - Musiało go to mocno rąbnąć w głowę, bo się wściekł i nakręcił film, który stał się gorzką rozprawą ze współczesną Rosją. Niby mówi o wydarzeniach historycznych, ale uderza w sam rdzeń rosyjskiej mentalności. I odsłania najczarniejsze karty nie tak zamierzchłych czasów.
Film ten bowiem to to wielkie oskarżenie systemu o najokrutniejsze zbrodnie komunizmu, a konkretnie mówiąc, w tym przypadku o barbarzyńskie stłumieniu w 1921 r. powstania chłopów w guberni tambowskiej. Film ten właśnie oglądają obecnie widzowie w Rosji. Jedni klną i wściekają się na reżysera, a drudzy zastanawiają się, co on znaczy. Podniósł się krzyki, warczenie, i wycie z kół zbliżonych do rządowych, że jest to dzieło antyrosyjskie, bowiem twórca pluje swemu narodowi w twarz.

Warto przypomnieć w tym miejscu, że wyżej wymieniona zasobna przed rewolucją gubernia - tambowska - w roku 1919 r. w czasie wyrywanej siłą z gardeł chłopów żywności, zmuszona została do oddania więcej zboża niż zebrała. Chłopi tego nie wytrzymali. Groził im głód. Wybuchł bunt. Chłopi zorganizowali się w kilkudziesięciotysięcznej armii i przez blisko dwa lata walczyli z bolszewikami. Dopiero, gdy zaatakował ich Tuchaczewski z potężnymi siłami, samolotami, tankami i gazami bojowymi, zostali pobici, wytruci gazem jak szczury, wymordowani i rozstrzelani. Nie było zmiłowania.

Smirnow w swoim dziele   ( TUTAJ )  nawiązuje do tej dramatycznej historii i pokazuje jej tragiczny wymiar, mówiąc też o tym, że można z kolan powstać i pokazać godną twarz. Jeśli do tego dodamy scenę, którą niedawno oglądaliśmy także w telewizji polskiej, jak to w czasie jednej z gospodarskich wizyt prezydent – car Rosji, Putin - gościł w jednym z rosyjskich miast, przyjmując hołdy poddanych, gdy nagle jakiś pop ugiął się w pasie i zginając kark, czołobitnie ucałował władcy rękę, zrozumiemy, że to nie był odosobniony przypadek. Tak zawsze się całowało tam wielmożów. Scena ta przypomniała mi wywiad Smirnowa, kiedy powiedział, że Rosja, to kraj niewolników. Ten fakt odzwierciedla tysiącletnie smaganie bata i nahajki.
- - -
tekst publikowany w „Warszawskiej Gazecie”

Autor: 
Stanisław Srokowski 
       pisarz, poeta, prozaik, dramatug, krytyk literacki, publicysta.
www.srokowski.art.pl



















 
To jest: Stanisław Srokowski.

 

W "Polsce". Dodruk "pieniądza" - jak to się robi.



Dodruk pieniądza - jak to się robi w Polsce

  13 marca 2013 roku, 10:20 | autor: Krystyna Szurowska | SEE
Źródło: http://www.kprm.gov.pl
Źródło: http://www.kprm.gov.pl
Ś.p. Andrzej Lepper słynął głównie z rozsypywania ziarna na drogę oraz chęci ”drukowania” pieniędzy. Tak zwani mędrcy i autorytety mówili „niewykształcony cham i głupek”. Dlaczego tego nie mówią o Donaldzie Tusku i ”ekipie”? Czyżby dlatego, że Donald teorii nie głosi, a przeszedł do praktyki?
Donald Tusk znany jest z „bycia lepszym niż Gierek” w zadłużaniu państwa. Społeczeństwo nie dziwi się, że dług publiczny rośnie w tempie zastraszającym z powodu niezdrowego zaufania do premiera. Spora część ludzi uważa, że nie ma w tym nic zdrożnego, ponieważ taka Francja, czy Hiszpania mają o wiele większe długi, a „są to bogate państwa”. Media „podstawowe” nie przekazują informacji, że np. Angela Merkel przyznała, że Francja to druga Grecja i leży pod respiratorem, czy jak wygląda dzisiejsza Hiszpania.
Jeśli nie widzimy i nie słyszymy takich informacji, wydaje nam się, że wszystko jest w normie. Nastąpi jednak kiedyś, pewnie stosunkowo niedługo,  ten moment, kiedy okaże się, że cena chleba zmienia się co 40 minut, albo że w sklepie jest tylko ocet i wtedy wszyscy chórem powiedzą "a nie mówiłem".
Już teraz powinna przerażać nas wszędobylska drożyzna, ale jak to mówią „nie martw się będzie gorzej”.
Od 2011 roku realizowana jest przez rząd Donalda Tuska polityka „na Leppera”, czyli przytulanie pieniędzy NBP przez budżet państwa.
 Zyski NBP pochodzą najczęściej z różnicy kursu złotego. Jeśli na przykład na początku roku 1 dolar był warty 2 złote, a pod koniec 2,5 złotego, kupując 100 obligacji po 1 dolar, za 200 złotych w styczniu, sprzedajemy je w listopadzie otrzymując 250 złotych. 
Zysk pochodzi z operacji finansowej, która zakłada osłabianie się złotówki. 
Jeśli NBP zasila tym zyskiem budżet państwa możemy być pewni, że złotówka będzie się osłabiać, gdyż taki zastrzyk dla budżetu jest inflacjogenny. Równie dobrze rząd mógłby sobie te 8 miliardów (bo takie transze zasilały budżet) wydrukować lub wyobrazić. 
 Za tym zyskiem NPB nie stoi bowiem żadne wyprodukowane dobro.

Kilka miliardów jednak nie zaspakaja dużego apetytu Ekipy i znaleźli kolejną „drukarkę”. Oficjalnie konstytucja zakazuje kupna przez NBP polskich obligacji, ponieważ taka operacja to pożyczanie pieniędzy „sobie samemu”, a więc nic innego jak ich kreowanie. Zgodnie z definicją „nie ma takiego prawa, którego nie dałoby się obejść” powstał plan: NBP kupi obligacje zagraniczne (bo może), a zagranica kupi obligacje nasze (bo też może), a pieniądze za nie powędrują do rządu. Skutek identyczny, jak w przypadku skupowania polskich papierów wartościowych przez NBP, tylko telefonów trochę więcej trzeba wykonać. Niektórzy nawet przypuszczają, że NBP wcale nie kupił zagranicznych obligacji, ma wskazywać na to znaczące zwiększenie rezerw nbp-owskich.

Dlaczego więc nie dotyka nas ogromna inflacja, skoro działania rządu są tak oczywiste? Wszystkiemu „winna” jest Rada Polityki Pieniężnej, której najwyraźniej jeszcze chociaż odrobinę zależy na dobrej opinii. Stara się utrzymać swój cel, inflację na poziomie 2,5% (a przynajmniej zbyt daleko od niego nie wylądować).
W 2011 rada podwyższyła stopy procentowe, zaostrzając tym samym stosunki z ministrem Rostowskim.
W następnych latach operacji nie udało się powtórzyć z nieznanych przyczyn (argument „kryzysu” w przypadku stóp procentowych jakoś do mnie nie przemawia). Dodatkowo nadmiar pieniędzy ściągany jest z rynku - z banków komercyjnych za pomocą emisji bonów pieniężnych. Są to krótkoterminowe papiery wartościowe, kupowane przez banki komercyjne, wypuszczane przez NBP w celu „zamrożenia” pieniędzy z rezerw tych banków, które to rezerwy w większości przeznaczane są na kredyty.
 Oznacza to nic innego, jak mniejszą ilość pieniędzy na rynku, co na jakiś czas wstrzymuje wzrost cen. W ten sposób bank centralny zachował „twarz”. Jest jednak jasne, że RPP jest w ciężkich stosunkach z naszym ministrem (pseudo)finansów, a jego apetyt na „pusty pieniądz” nie maleje, dlatego możemy się spodziewać lawiny inwencji ze strony Vincenta.

Prawdą starą jak świat jest, że kiedy zaczyna rządowi brakować kasy,  to ją sobie drukuje. Miało to miejsce tyle razy w historii, że trudno zliczyć, a wiele z takich wypadków jest ludzkości nieznane. Co tak naprawdę oznacza hiperinflacja zdążyliśmy się przekonać.
Ciekawe, czy byłby to wystarczająco dobry powód, dla którego tłum przestałby głosować na Platformę.

Krystyna Szurowska

Krystyna Szurowska

ekonomistka i publicystka
__________________________________________________________
DODATEK.
MOTTO:
Blogger viilo pisze...


Pytanie jest takie: czy leniwym obrzympalom, ktorzy byliby w stanie choc troche obronic sie sami, a zamiast tego wydaja rokrocznie 9 mld dolarow na pensje dla obszczymurskich generalow i pulkownikow do dzis gleboko tkwiacych korzeniami w sowieckim bagnie, czy tym pozbawionym rozsadku glupcom nalezy sie jakakolwiek pomoc z zewnatrz w sytuacji zagrozenia?
____________________________________________________

Tak się zarabia na rządowych stołkach

ZOBACZ ZDJĘCIA   SEE
rostowski Jacek Rostowski w limuzynie
rostowskikonferencja o emeryturachjoanna mucha
autor: DP
Dy­rek­tor de­par­ta­men­tu w re­sor­cie edu­ka­cji - 9,5 tys zł, se­kre­tar­ka w kan­ce­la­rii pre­mie­ra - 3,1 tys zł, kie­row­ca w kan­ce­la­rii pre­zy­den­ta - 4 tys zł. Sło­wem: biedy nie ma. Spraw­dzi­li­śmy, ile się za­ra­bia na rzą­do­wych po­sa­dach – tych bar­dzo waż­nych i tych zu­peł­nie zwy­czaj­nych.
Wła­dza się wy­ży­wi. Ma wy­so­kie jak na pol­skie stan­dar­dy pen­sje, co roku gwa­ran­to­wa­ną pod­wyż­kę wy­na­gro­dzeń i może li­czyć na na­gro­dy kwar­ta­le i rocz­ne. Bo­nu­sy z oka­zji świąt to stan­dard.

konferencja o emeryturach Które jest piękniejsze? Ministra Mucha czy minister Nowak? joanna mucha 
 
Do tego do­cho­dzi pre­stiż i wła­dza. W mi­ni­ster­stwach, agen­cjach, biu­rach, in­spek­to­ra­tach i urzę­dach cał­kiem wy­god­nie żyje się po­tęż­nej armii urzęd­ni­ków. Naj­le­piej oczy­wi­ście jest w War­sza­wie, pen­sje naj­wyż­sze i per­spek­ty­wy awan­su lep­sze, ale w re­gio­nach jest za to więk­szy spo­kój i mniej­sza kon­tro­la me­diów.
Za­ła­pać się na urzęd­ni­czą po­sad­kę nie jest łatwo, udaje się naj­czę­ściej tak zwa­nym „ple­ca­kom”, czyli tym któ­rzy mają już tam swoją ro­dzi­nę lub zna­jo­mych. Kiedy się już jed­nak czło­wie­ko­wi w końcu uda, to wła­ści­wie jest usta­wio­ny do końca życia, bo urzę­dy prak­tycz­nie nie zwal­nia­ją. 
Oto lista płac:
se­kre­tar­ka w kan­ce­la­rii pre­mie­ra - 3100 zł
in­for­ma­tyk w Urzę­dzie Wo­je­wódz­kim w Szcze­ci­nie - 3300 zł
ana­li­tyk w Naj­wyż­szej Izbie Kon­tro­li w War­sza­wie - 10 000 zł
dy­rek­tor ge­ne­ral­ny w mi­ni­ster­stwie - 17800 zł
mi­ni­ster pracy - 13500 zł
wi­ce­pre­mier - 17000 zł
kie­row­ca w kan­ce­la­rii pre­zy­den­ta - 4000 zł
se­kre­tarz stanu w mi­ni­ster­stwie - 12500 zł
re­fe­ren­darz w Mi­ni­ster­stwie Fi­nan­sów - 4300 zł
star­szy la­bo­rant w in­spek­cji han­dlo­wej - 1900 zł
dy­rek­tor de­par­ta­men­tu w re­sor­cie fi­nan­sów - 10500 zł
dy­rek­tor de­par­ta­men­tu w MEN - 9500 zł
młod­szy spe­cja­li­sta w re­sor­cie zdro­wia - 2600 zł
do­rad­ca w ga­bi­ne­cie po­li­tycz­nym mi­ni­stra - 4500 zł
szef ga­bi­ne­tu po­li­tycz­ne­go mi­ni­stra ... - 8500 zł
eks­pert w mi­ni­ster­stwie rol­nic­twa - 9500 zł
urzęd­nik w in­spek­cji we­te­ry­na­ryj­nej - 2400 zł
urzęd­nik w Pol­skiej Agen­cji Roz­wo­ju Przed­się­bior­czo­ści - 6500 zł
spe­cja­li­sta w mi­ni­ster­stwie go­spo­dar­ki - 5000 zł
kie­row­nik w Agen­cji Rynku Rol­ne­go - 8700 zł
urzęd­nik w Lu­bu­skim Urzę­dzie Wo­je­wódz­kim - 2100 zł
spe­cja­li­sta w mi­ni­ster­stwie nauki - 3200 zł
in­spek­tor w Biu­rze Rzecz­ni­ka Praw Dziec­ka - 3300 zł
kie­row­ca w MON - 2900 zł
głów­ny spe­cja­li­sta w kan­ce­la­rii pre­mie­ra - 5700 zł
spe­cja­li­sta w KPRM - 4200 zł
dy­rek­tor w od­dzia­le ZUS War­sza­wa - 13000 zł
kie­row­nik wy­dzia­łu ZUS War­sza­wa - 7100 zł
kie­row­nik re­fe­ra­tu ZUS War­sza­wa - 6600 zł
dy­rek­tor de­par­ta­men­tu w kan­ce­la­rii pre­zy­den­ta - 9000 zł
star­szy ko­mi­sarz skar­bo­wy w Po­zna­niu - 5600 zł
dy­rek­tor w urzę­dzie skar­bo­wym w Wro­cła­wiu - 12000 zł
pro­gra­mist­ka w Cen­trum In­for­ma­ty­ki Sta­ty­stycz­nej GUS w Ra­do­miu - 2300 zł
dy­rek­tor fi­nan­so­wy w Urzę­dzie Wo­je­wódz­kim na za­cho­dzie Pol­ski - 8750 zł
in­spek­tor kon­tro­li skar­bo­wej z Bia­łe­go­sto­ku - 4800 zł
in­spek­tor nad­zo­ru ban­ko­we­go w War­sza­wie - 9500 zł
in­spek­tor nad­zo­ru bu­dow­la­ne­go w Łodzi - 5200 zł
in­spek­tor Pań­stwo­wej In­spek­cji Pracy w War­sza­wie - 4100 zł
in­spek­tor wo­je­wódz­ki w Bia­łym­sto­ku - 3040 zł
spe­cja­li­sta w Pod­la­skim Urzę­dzie Wo­je­wódz­kim - 5400 zł