WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
sobota, 19 kwietnia 2014
Slaves. Naród niewolników
Naród niewolników
Niewiele wiemy o rosyjskim reżyserze i aktorze, Andrzeju Smirnowie. A może warto wiedzieć. Niedawno słuchałem jego wywiadu i stałem zdumiony. Na pytanie, co sądzi o swoim kraju, powiedział wprost - „To kraj niewolników”. Rzadko się zdarza, by ktoś tak mówił, szczególnie w kraju carów, Lenina i Stalina. I trzeba mieć odwagę, by tak powiedzieć. A Smirnow miał odwagę.Ale dlaczego tak powiedział? Jego największym jak dotąd dokonaniem, był obraz powstały w 1970 r. pt. „Dworzec Białoruski”. Przedstawia w nim weteranów wojennych, którzy po latach spotykają się w Moskwie i przypominają sobie, jak to kiedyś wracali z frontu i co się później z nimi działo. Film zyskał spory rozgłos.
Jednak najwięcej kontrowersji wzbudza jego najnowsze dzieło pt. „Żyła była jedna baba”. I jemu poświęcę nieco więcej miejsca, ale za chwilę. Wróćmy do wywiadu.
Otóż Smirnow jeździł po prowincji i przyglądał się życiu. Dotarł w tych wojażach do jednej z guberni i tam się zatrzymał w większej wsi. A wieś ta miała własny dom kultury i muzeum. Reżyser zbierał materiał do nowej produkcji i rozmawiał, jak powiada, z prostymi ludźmi. Dowiedział się, że w czasie rewolucji czekiści wymordowali pół wioski, blisko stu mężczyzn. Ludzie opowiadali o dantejskich scenach, które przy tym pogromie się rozegrały. Słowem, rzeź była okrutna.
Poszedł więc do muzeum, by zobaczyć, jakie są echa tamtych wydarzeń. I co zobaczył? Zobaczył na pierwszym planie wspaniałych i dumnych czekistów. Z karabinami na ramionach i pistoletami gotowymi do strzału. Natomiast nie zobaczył ani jednej z fotografii ofiar. Żadnego śladu, że rewolucja pochłonęła tam najlepszych synów tej ziemi. Zdumiony, zaczął dopytywać ludzi, dlaczego ich lokalne muzeum nie wspomina o tej straszliwej zbrodni. Ale ludzie rozkładali ręce, jakby ich to nie interesowało.
Spytał więc dyrektora. A dyrektor odparł z największą szczerością, na jaką go było stać: - Przecież nas tak uczyli. - Uczyli więc, że zbrodniarze są bohaterami. I w nowej Rosji oni nadal pozostali bohaterami. Zgroza! – zgrzytał zębami Smirnow. - Z takim narodem nie da się nic sensownego zrobić. - Musiało go to mocno rąbnąć w głowę, bo się wściekł i nakręcił film, który stał się gorzką rozprawą ze współczesną Rosją. Niby mówi o wydarzeniach historycznych, ale uderza w sam rdzeń rosyjskiej mentalności. I odsłania najczarniejsze karty nie tak zamierzchłych czasów.
Film ten bowiem to to wielkie oskarżenie systemu o najokrutniejsze zbrodnie komunizmu, a konkretnie mówiąc, w tym przypadku o barbarzyńskie stłumieniu w 1921 r. powstania chłopów w guberni tambowskiej. Film ten właśnie oglądają obecnie widzowie w Rosji. Jedni klną i wściekają się na reżysera, a drudzy zastanawiają się, co on znaczy. Podniósł się krzyki, warczenie, i wycie z kół zbliżonych do rządowych, że jest to dzieło antyrosyjskie, bowiem twórca pluje swemu narodowi w twarz.
Warto przypomnieć w tym miejscu, że wyżej wymieniona zasobna przed rewolucją gubernia - tambowska - w roku 1919 r. w czasie wyrywanej siłą z gardeł chłopów żywności, zmuszona została do oddania więcej zboża niż zebrała. Chłopi tego nie wytrzymali. Groził im głód. Wybuchł bunt. Chłopi zorganizowali się w kilkudziesięciotysięcznej armii i przez blisko dwa lata walczyli z bolszewikami. Dopiero, gdy zaatakował ich Tuchaczewski z potężnymi siłami, samolotami, tankami i gazami bojowymi, zostali pobici, wytruci gazem jak szczury, wymordowani i rozstrzelani. Nie było zmiłowania.
Smirnow w swoim dziele ( TUTAJ ) nawiązuje do tej dramatycznej historii i pokazuje jej tragiczny wymiar, mówiąc też o tym, że można z kolan powstać i pokazać godną twarz. Jeśli do tego dodamy scenę, którą niedawno oglądaliśmy także w telewizji polskiej, jak to w czasie jednej z gospodarskich wizyt prezydent – car Rosji, Putin - gościł w jednym z rosyjskich miast, przyjmując hołdy poddanych, gdy nagle jakiś pop ugiął się w pasie i zginając kark, czołobitnie ucałował władcy rękę, zrozumiemy, że to nie był odosobniony przypadek. Tak zawsze się całowało tam wielmożów. Scena ta przypomniała mi wywiad Smirnowa, kiedy powiedział, że Rosja, to kraj niewolników. Ten fakt odzwierciedla tysiącletnie smaganie bata i nahajki.
- - -
tekst publikowany w „Warszawskiej Gazecie”
Autor:
Stanisław Srokowski | ||
---|---|---|
pisarz, poeta, prozaik, dramatug, krytyk literacki, publicysta. www.srokowski.art.pl |
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz