o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

czwartek, 24 kwietnia 2014

Bollandia per analogiam: bliska przyszłość,mało znana



Oblicze upadku: Społeczna nekrofilia w Grecji

Aktywiści dostarczają zupę mieszkańcom Aten
Aktywiści dostarczają zupę mieszkańcom Aten.
Autor: Panayota Gounari (wersja oryginalna)
21 marca 2014
“600 euro, które przy mnie znajdziesz, możesz wykorzystać do opłacenia naszego ubezpieczenia zdrowotnego. Czynsz uregulowałam wczoraj.
Przepraszam, moja córko, że nie mogłam już dłużej cierpieć, żeby po prostu postawić na stole ciepły talerz – cholerny talerz.
Zadbaj o to, żeby nasza córka poszła na studia i nigdy jej nie opuszczaj. Powinna dostać nasz wiejski domek.”
Pożegnalny list 50-letniej kobiety do męża. Skoczyła z wysokiego muru na greckiej Krecie i jest w stanie krytycznym. Kolejna ofiara pogłębiającego się kryzysu finansowego, który testuje wytrzymałość Greków od 2008 roku. Według krajowego Biura Ewidencji Ludności od początku kryzysu nastąpił 43% wzrost liczby samobójstw w skutej oszczędnościami fiskalnymi Grecji. Dane nieoficjalne podnoszą liczbę dotychczasowych zgonów do 4.000.
Grecja jest najnowszym i historycznie bezprecedensowym eksperymentem neoliberalnym w skali globalnej. Neoliberalna ofensywa galopuje i jeśli Chile “było laboratorium stadiów wstępnych, Grecja stała się laboratorium jeszcze bardziej zawziętej implementacji”. (1) To, z czym mamy w Grecji do czynienia najlepiej można opisać jako “redukowanie kraju” (2), które przynosi głębokie zmiany w jego strukturze społecznej i gospodarczej. Gospodarka Grecji skurczyła się o prawie jedną trzecią od 2007 roku, a dług stał się niemożliwy do obsłużenia. Poprzez brutalne środki oszczędnościowe, masową prywatyzację, cięcia w najbardziej wrażliwych sektorach edukacji i zdrowia publicznego, miarowy proces de-industrializacji i utraty suwerenności, “Grecja stanie się biednym krajem, z pomniejszoną bazą produkcyjną, ograniczoną zdolnością do samostanowienia [i] klasą polityczną przyzwyczajoną do prawie neokolonialnych form nadzoru”. (3)
Przeglądam migawki wiadomości: ponure twarze, desperacja w oczach, gniewne spojrzenia, frustracja i przede wszystkim strach. Ateny zamieniają się powoli w cmentarzysko żywych. Transformacja miasta, jako fizycznej i symbolicznej przestrzeni, jest szokująca; jego przestrzeń publiczna i ludzki habitat ulegają fragmentacji na opuszczone sklepy “do wynajęcia”, zrujnowane fasady, okna mieszkań i balkonowe drzwi zamknięte na głucho za kratami “dodatkowego zabezpieczenia”, kartonowe łóżka i rozłożone obok mienie bezdomnych: stary brudny koc, zużyte trampki, sztuczne kwiaty, puste butelki, suchy chleb. Różne części miasta namacalnie ilustrują degenerację tkanki społecznej, kiedy coraz więcej Greków dołącza do “ludzkich odpadów” (4) Zygmunta Baumana: bezrobotnych, ubogich pracowników, imigrantów, wyrzutków, ofiar “postępu gospodarczego” i nieposkromionej polityki neoliberalnej – prawdziwych ofiar “opowieści o sukcesie” snutej przez greckiego premiera Antonisa Samarasa, za którą kryje się prywatyzacja i hurtowa wyprzedaż krajowych aktywów i suwerenności.
Grecja jest radykalnie i gwałtownie przekształcana w stertę “zmarnowanych życiorysów” na gigantycznym wysypisku globalnego kapitalizmu. Będąc świadkiem tej nowatorskiej formy społecznej nekrofilii, która centymetr po centymetrze pożera ludzkie życie, przestrzeń publiczną i zawodową, wzdrygam się na dźwięk słów “poświęcenie”, “pomoc” i “opowieść o sukcesie”. Czyja ofiara i czyja pomoc? Czyj sukces, a czyja strata? Odpowiedzią są liczby.
Stopa bezrobocia [oficjalna] zbliża się obecnie do 30%, tyleż samo Greków nie miało zatrudnienia w 1961 roku. Dla porównania, bezrobocie w Stanach Zjednoczonych w 1929 roku [doba Wielkiego Kryzysu] wynosiło 25%. Ponad 70% bezrobotnych pozostaje bez zajęcia zarobkowego dłużej niż rok [Około 20% zatrudnionych Greków wynagrodzenia otrzymuje sporadycznie lub w ogóle.]; po utracie zasiłku i ubezpieczenia zdrowotnego większość egzystuje dzięki pomocy charytatywnej. Odsetek ten nie obejmuje ludzi młodych poszukujących pracy po raz pierwszy, pracowników nieubezpieczonych i zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin. Od 2011 roku bezrobocie wzrosło o 41%, a w przypadku osób w przedziale wiekowym 15-24 osiągnęło 51,1% [Według ostatnich danych: 61,4%.], w ciągu zaledwie trzech lat uległo podwojeniu (5), ustanawiając tym samym ujemny rekord strefy euro. (6)
Receptą Międzynarodowego Funduszu Walutowego/Europejskiego Banku Centralnego jest dalsze generowanie bogactwa w globalnym kasynie finansowym, podczas gdy 31% Greków znajduje się na krawędzi ubóstwa (Eurostat, 2012). Statystyki te plasują Grecję na siódmym miejscu pod względem biedy wśród 27 krajów Unii Europejskiej. A dokładniej: 28,7% dzieci w wieku do 17 lat, 27,7% ludności w przedziale wiekowym 27-64 oraz 26,7% Greków powyżej 65 roku życia zagrożonych jest ubóstwem.
Ubóstwo wśród dzieci wzrosło o 11,8%, podnosząc całkowitą ich liczbę do 465.000 w 2011 roku. (7) Greckie państwo socjalne rozsypuje się za sprawą drakońskich cięć płac i emerytur, masowych zwolnień i naruszania praw nabytych, pracowniczych i negocjowania umów zbiorowych. Te ostatnie wygasły w dniu 14 maja 2013 roku i zostały zastąpione umowami indywidualnymi, czyniąc pracowników zakładnikami pracodawców. Wynagrodzenie podstawowe spadło do 500 euro miesięcznie (400 dla młodzieży) – nie wspominając o retroaktywnej redukcji płac o 22% (32% w przypadku młodzieży) w lutym 2012 roku.
W marcu 2013 r. rząd ogłosił dodatkowe cięcia emerytalne sięgające 20%. Według Instytutu Pracy Narodowej Konfederacji Pracowników Greckich (2012), nowe środki podyktowane przez “trojkę” (Europejski Bank Centralny, Komisję Europejską i Międzynarodowy Fundusz Walutowy) doprowadzą do pogorszenia warunków życia co najmniej 35% pracowników i emerytów. Przykładowo od początku 2011 roku 113.268 osób odłączyło telefony stacjonarne, aby zmniejszyć wydatki. Przy wynoszącym 19% wzroście kosztów energii elektrycznej, 350.000 ludzi żyje w Atenach bez prądu. Dodatkowe opodatkowanie nieruchomości i grzywny sieją spustoszenie w szeregach klasy średniej, która teraz “płaci czynsz” za własne domy. Jakość życia Greków pogarsza się w sposób radykalny.
Ten neoliberalny eksperyment, realizowany obecnie w Grecji, rodzi destrukcję i śmierć, i współbrzmi z formami “społecznej nekrofilii”. Przez społeczną nekrofilię rozumiem tępy, zorganizowany wysiłek ze strony krajowego systemu politycznego i zagranicznych ośrodków neoliberalnych, aby wdrożyć politykę gospodarczą i działania oszczędnościowe, które prowadzą do fizycznego, materialnego, społecznego i finansowego zniszczenia ludzi [oraz środowiska naturalnego]: politykę promującą śmierć fizyczną lub symboliczną. Celem prowadzonej ofensywy kapitalistycznej, mającej postać doktryny neoliberalnej, jest symboliczne i fizyczne wyniszczenie najsłabszych warstw ludności, wprowadzenie całego społeczeństwa w stan agonalny, aby narzucić bezprecedensowe cięcia oszczędnościowe, które generują zysk dla najbardziej uprzywilejowanych klas międzynarodowych.
Erich Fromm, filozof Szkoły frankfurckiej, psycholog i psychoanalityk, udostępnia metaforę z zakresu psychiatrii oraz narzędzia, aby wykazać, jak uprzedmiotowione społeczeństwo rynkowe zmuszane jest, by pokochać śmierć. Swoją własną śmierć. W przełomowej pracyAnatomia ludzkiej destruktywności (1973) Fromm definiuje nekrofilię jako “namiętny pociąg do wszystkiego, co jest martwe, w stanie rozpadu, zdegenerowane, schorowane; jest to żądza przekształcania tego, co żyje w coś nieżywego, niszczenia dla samego niszczenia; wyłączne zainteresowanie wszystkim, co jest czysto mechaniczne. To pasja rozrywania na strzępy żywych struktur”. (8)
Jednakże w przypadku greckiego eksperymentu neoliberalnego, poza niszczeniem dla samego niszczenia, stawką są realne interesy gospodarcze. W kasynie kapitalizmu mają miejsce zakłady i spekulacje; banki i inne organizacje finansowe rozgrywają grecką partyjkę. Społeczną nekrofilię można tutaj rozumieć jako stan rozpadu, materialny i socjalny rozkład społeczeństwa i destrukcję tkanki społecznej, gdzie choroba i śmierć czekają na biednych, ponieważ w wyniku konkretnych politycznych wyborów kona gospodarka, a zyski trafiają do wielkich banków i ponadnarodowych korporacji. Umiłowanie śmierci, czyli politykę społecznej nekrofilii, ilustruje w Grecji a) odrodzenie faszyzmu oraz b) szokujący wzrost poziomu zachorowań, samobójstw, uzależnień i chorób zakaźnych odnotowany od początku kryzysu.
Faszyzm
Anatomii ludzkiej destruktywności (9) Fromm argumentuje, iż nekrofilia jest wytworem myśli faszystowskiej i omawia przykład hiszpańskich Falangistów, którzy mieli w zwyczaju skandować, “Niech żyje śmierć!”. Faszyzm znajduje swój wyraz w dyskursach i polityce rządu Grecji, jak również w rosnącej popularności neonazistowskiej partii Złoty Świt. Jest ona obecnym przejawem tamtejszego umiłowania śmierci.
W kontekście kryzysu greckiego wyłoniła się nowa forma dominacji politycznej, odrestaurowany model faszyzmu lub kolejny przykład “proto-faszyzmu”. (10) Wybrana koalicja rządowa systematycznie narusza Konstytucję i wstrząsa fundamentami demokracji parlamentarnej poprzez ustanowienie “pobocznego systemu” prawodawstwa. Posługując się bezkrytycznie i regularnie “pilnymi dekretami ustawodawczymi”, koalicyjny rząd omija greckie przepisy celem ułatwienia prywatyzacji i wyprzedaży. Ponadto istnieje zinstytucjonalizowana destabilizacja: prawa podlegają ciągłym zmianom, a wiele z nich implementuje się retroaktywnie.
Poza notorycznym gwałceniem norm konstytucyjnych, główną cechą greckiego proto-faszyzmu jest zanik przestrzeni publicznej. Krajobraz nabierający kształtu po roku 2009 niewiele odbiega od formy totalitaryzmu, którą opisała Hannah Arendt: “Rząd totalitarny nie tylko ogranicza lub znosi podstawowe wolności; niszczy jeden zasadniczy warunek wszelkiej wolności, którym jest po prostu zdolność poruszania się – nie może ona istnieć bez przestrzeni”. (11)
Swobodne poruszanie się nie tylko jest ograniczane i/lub zabraniane, jak chociażby w przypadku zakazu demonstracji w centrum Aten, kiedy z wizytą zjeżdżają emisariusze “trojki” – praktyka przypominająca godzinę policyjną z czasów okupacji niemieckiej lat 40-tych. Pozostałości swobody poruszania się poddawane są ponadto intensywnemu monitoringowi za pośrednictwem kamer zainstalowanych na całym obszarze Aten. W warunkach nekrofilii sprawujący władzę system działa w przeświadczeniu, iż jedynym sposobem na rozwiązanie problemu lub konfliktu jest siła i przemoc – symboliczna lub materialna – i niezdolny jest dostrzec innych opcji. Wyjaśnia to również wykładnicze nasilenie przemocy praktykowanej przez państwo przez ostatnich pięć lat, czego przejawem jest likwidacja protestów, kryminalizacja sprzeciwu i aktywizmu, torturowanie zatrzymanych demonstrantów oraz organizowanie aresztowań zapobiegawczych.
Równolegle z przemocą symboliczną, która objawia się w sposób gospodarczy, polityczny i dyskursywny, odbywa się wzmożony ruch w kierunku militaryzacji i autorytaryzmu. W tym celu – przy równoczesnych masowych zwolnieniach w sektorze publicznym – państwo greckie więcej pieniędzy asygnuje na rekrutację i szkolenie funkcjonariuszy organów ścigania. Co ciekawe istnieją ścisłe powiązania między policją i neonazistowską partią Złoty Świt, której członkowie z nostalgią wspominają Hitlera i Juntę czarnych pułkowników z roku 1967. Złoty Świt – uznany obecnie za organizację przestępczą – zaangażowany jest w “operacje paramilitarne: systematyczne ataki na imigrantów, lewicowców i homoseksualistów”. (12) Osiemnastu jej posłów trafiło już za kratki, inni członkowie uwikłani są w brutalne napaście, posiadanie broni, a nawet morderstwa, chociażby brutalne, śmiertelne pobicie pakistańskiego imigranta Shehzada Luqmana i dokonana z zimną krwią egzekucja Pavlosa Fyssasa, lewicowego, anty-faszystowskiego aktywisty i rapera młodego pokolenia. [Poczynania rządu zdradzają podobną bezwzględność.Zatrzymani przez władze Grecji imigranci z Azji, Afryki i Bliskiego Wschodu – którzy poszukują azylu w Europie – nie są traktowani jak istoty ludzkie, stwierdza raport organizacji Lekarze bez Granic. Specjaliści medyczni odwiedzili obozy dla internowanych, komisariaty i obiekty straży wybrzeża na terenie kraju i określili je mianem "istnego piekła". Tysiące zatrzymanych nie mają dostępu do świeżego powietrza, naturalnego światła i podstawowych urządzeń sanitarnych. Jeden z lekarzy stwierdził, „Nie sądziłem, że takie warunki są możliwe na europejskiej ziemi”. Grecja jest głównym punktem tranzytowym i na życzenie UE tamtejsza konserwatywna koalicja od lata 2012 roku powstrzymuje falę napływu imigrantów w ramach operacji „oczyszczania”. W atmosferze skrajnie prawicowego, antyimigracyjnego sentymentu ludzie zatrzymywani są często losowo nawet na okres 18 miesięcy. Ofiary z rozdartych wojną krajów, takich jak Syria, spędzają za kratkami 15 miesięcy. Doszło do pierwszych prób samobójczych.]
To, co “publiczne” znoszone jest na rzecz tego, co “prywatne” poprzez proces lekceważenia, szkalowania i degradacji. Przykładem jest nieprzerwana demonizacja pracowników publicznych, nauczycieli szkół publicznych, profesorów uniwersyteckich i lekarzy publicznej służby zdrowia jako leniwych, niekompetentnych, wymagających stałej ewaluacji – jeżeli ośmielą się wyrazić sprzeciw i dezaprobatę, opadnie na nich miecz Domoklesa w postaci indywidualnego dochodzenia. Wszystko, co “publiczne” pozostawiane jest na pastwę rozkładu poprzez wycofanie finansowania, personelu i wsparcia, a także przygotowanie żyznego podłoża pod korupcję i bezwzględną konkurencję.
Szkołom publicznym brakuje książek i innych materiałów edukacyjnych, a na wielu obszarach północnej Grecji dzieci nie opuszczają w bardzo zimne dni swoich domów, ponieważ szkoły nie mają środków na ogrzewanie sal lekcyjnych. Nauczyciele doświadczają straszliwych cięć swoich wynagrodzeń, a uczelnie wyższe z trudem zachowują zdolność funkcjonowania ze względu na redukcję personelu laboratoryjnego i pomocniczego, która ogranicza właściwe funkcjonowanie wydziałów.
Rozkładające się ciało
“To proste. Czujesz głód, masz zawroty głowy i próbujesz to przespać,” powiedziała matka 11-letniego chłopca, który cierpi w szkole na bóle głodowe. (13)
W fizycznym sensie nekrofilia uzewnętrznia się w degeneracji ludzkiego ciała, spustoszonego przez choroby, niedożywienie, narkomanię, HIV i samobójstwa. Ludzie poszukujący w śmietniku jedzenia. Bezdomni na każdym rogu ulicy; małe społeczności ze slamsów w sercu Aten. Wijąca się w kierunku centrum kolejka tysięcy ludzi, czekających na strawę z garkuchni, gdzie serwuje się ponad 30.000 darmowych posiłków dziennie. Dla wielu to jedyny, codzienny pokarm. Witajcie w kolejce “ludzkich odpadów”.
Greckie rządy, które od początku kryzysu w 2008 roku przyjmują rolę egzekutorów dyrektyw MFW/UE, wykazują się szczególnie nekrofilskim usposobieniem, czyniąc to bez jakichkolwiek skrupułów. Rośnie liczba dzieci mdlejących w szkołach z powodu niedożywienia [i porzucanych przez rodziców: najbardziej prestiżowa klinika pediatryczna kraju odnotowała 336% wzrost takich przypadków; podobna sytuacja panuje w pozostałych szpitalach dziecięcych i klinikach położnictwa]; w szpitalach publicznych występują żenujące niedobory, które często zmuszają przyjętych pacjentów do zakupu własnego bandaża i leków. Ludzie bez ubezpieczenia zdrowotnego, cierpiący na ciężkie schorzenia, nie mają dostępu do opieki medycznej [Ich liczba wynosi blisko milion.]. Malaria, choroba wyeliminowana oficjalnie 40 lat temu, powróciła w 2012 roku; jej przypadki odnotowano we wschodniej Attyce i na Peloponezie.
Zwiększa się liczba samobójstw (skok o blisko 43%), która w ostatnich pięciu latach uczyniła Grecję liderem statystyki światowej. Pojawiają się niepokojące, nowe przypadki depresji i chorób psychicznych. Badanie przeprowadzone niedawno przez Uniwersytet Janina ustaliło, że jedna na pięć osób z problemami finansowymi zdradza symptomy psychopatologii. Nastąpił również 200% wzrost przypadków HIV. (14) Jednocześnie obcinane jest niezbędne dofinansowanie szpitali psychiatrycznych, publicznych ośrodków rehabilitacji uzależnień oraz innych programów zabezpieczenia socjalnego i placówek opieki społecznej – tymczasem system próbuje “usunąć” najsłabsze grupy społeczne, takie jak kobiety z HIV, narkomani i chorzy psychicznie.
Narzucona przez rząd 40% opłata dodatkowa za olej opałowy pozbawiła zimą ogrzewania tysiące gospodarstw domowych – w konsekwencji ludzie powrócili do pieców drzewnych, których niekontrolowane użycie spowiło Ateny toksycznym smogiem. [Zapoczątkowało także intensywne wylesianie – zdewastowano już tysiące hektarów lasu. Ponadto brak pieniędzy oznacza, że gospodarstwa domowe palą drewnem niskiej jakości – szafami i stolikami zawierającymi rakotwórcze związki chemiczne; do ogrzewania używa się nawet plastikowych polimerów.] Rozkład ciała idzie w parze z destrukcją środowiska: grecka gleba jest dewastowana w imię zysku przez nadmierne wydobycie surowców mineralnych. Rozległe połacie leśne, chociażby w puszczy Skouries w Halkidikach, są zamieniane w tereny górnicze, gdzie prywatne firmy eksploatują naturalne bogactwo kraju, zatruwając przy tym gleby, powietrze i wodę.
Zadaniem wyjątkowo trudnym i skomplikowanym jest podjęcie próby wyjaśnienia braku masowego, zorganizowanego buntu Greków na przestrzeni ostatnich pięciu lat, zważywszy na radykalne pogorszenie warunków ich życia. Wszędzie wyczuwa się niemalże zgodę na śmierć; ludzie powoli oswajają się z terrorem. Początkowe manifestacje – zgromadzenia na placach, protesty i inne akty nieposłuszeństwa – nie nabrały bardziej systematycznego i spójnego charakteru, pomimo małych lokalnych zwycięstw oraz istnienia ruchu, który prowadzi codzienne zmagania na wielu poziomach i w wielu miejscach. Elity władzy wykorzystały początkowy szok i paraliż, aby szerzyć strach poprzez zidentyfikowaną przez Naomi Klein “doktrynę szoku”. Powszechną praktyką elit biznesu i władzy jest wykorzystanie wstrząsów w postaci klęsk żywiołowych, problemów gospodarczych lub zawirowań politycznych jako okazji do agresywnej restrukturyzacji gospodarek osłabionych krajów. W tym samym stylu miażdżony jest popularny opór i niezgoda – poprzez symboliczny i materialny strach i przemoc, które obejmują “katastroficzne” dyskursy w mediach i bardzo realne tortury i represje. (15)
Szok pomaga systemowi wdrażać aspołeczne i szkodliwe rozwiązania, które w normalnych warunkach spotkałyby się ze sprzeciwem ludności. Jako obywatel kraju będącego w stanie szoku, mówi Klein, tracisz swoją narrację, nie rozumiesz swojego położenia w czasie i przestrzeni. Stan głębokiego wstrząsu łatwo jest wykorzystać, ponieważ ludzie są bezbronni i zdezorientowani, pozbawieni zasadniczych narzędzi rozumienia siebie i swojej pozycji w kontekście społeczno-politycznym.
Człowiek staje się czymś nie-żywym, natomiast ożywa rynek. Podczas gdy ludzie powoli tracą swoje człowieczeństwo – rząd rezygnuje z funkcji socjalnych – “rynki” stają się nowymi osobami, o które konsumenci powinni tak dbać i martwić się, jak o coś żywego.

Choć pozbawione życia, w dyskursie neoliberalnym rynki uzyskują duszę i charakter. Można zaobserwować interesujące zjawisko w oficjalnym dyskursie rządu, wiernie odtwarzanym przez media nurtu głównego: nieprzerwana próba przypisania cech ludzkich rynkom. “Rynek” jako rzeczownik, podmiot lub dopełnienie, rzutowany jest jako organ nadrzędny, istniejący ponad i poza wszystkim, istota, którą należy uszczęśliwiać i zadowalać – kolejny przejaw nekrofilii, jako że ludzie muszą umierać, aby rynek pozostał przy życiu. Antropomorfizm rynku demonstrują wypowiadane w mediach zdania: “rynki okazały dzisiaj zadowolenie”, “rynek ma kłopoty” i “musimy przekonać rynki”, “powinniśmy uspokoić rynki” lub “poczekajmy i zobaczmy, jak rynki zareagują”. “Reakcje” niewidzialnego rynku legitymizują “ludzkie ofiary”, ponieważ wszystkie “uczucia rynku” zależą od zwielokrotnienia antyspołecznych środków oszczędnościowych, które spychają znaczną część zdolnej do pracy greckiej populacji do kosza bezrobocia. Im więcej ludzkich atrybutów przypisuje się rynkom, tym liczniejsza rzesza prawdziwych osób pozbawiana jest ludzkiej treści. Zdaje się, że system musi odczłowieczać ludzi, aby “uczłowieczyć” rynek – i prawdopodobnie zaprogramować ich człowieczeństwo według wytycznych nowego społeczeństwa rynkowego, gdzie jako nowy rodzaj ludzi pozbawieni są siły sprawczej.
[...]
Tłumaczenie: exignorant

Pisząc powyższy artykuł, autorka sięgnęła do rozdziału swojej nowej książki: Reclaiming the Sane Society: Essays on Erich Fromm’s Thought.
_________________________________________________________
MANE TEKEL FARES

Rosjanie przeciw sovdepii

Bitwa rosyjsko-sowiecka - 1. Dywizja ROA w obronie Berlina

SEE
   Zobacz całą galerię (9)

Generał Własow, Żylenkow i Truchin w czasie jednej z konferencji Komitetu Wyzwolenia Narodów Rosji (KONR)
Generał Własow, Żylenkow i Truchin w czasie jednej z konferencji Komitetu Wyzwolenia Narodów Rosji (KONR)

Brigadefűhrer Bronisław Kamiński , to jego byli podkomendni z RONA stali się główną siłą nowej – pierwszej - dywizji ROA.
Brigadefűhrer Bronisław Kamiński , to jego byli podkomendni z RONA stali się główną siłą nowej – pierwszej - dywizji ROA.

Oficerowie ROA w mundurach niemieckich, stylizowanych na wzór armii carskiej
Oficerowie ROA w mundurach niemieckich, stylizowanych na wzór armii carskiej

Rosyjscy żołnierze w czasie defilady na sposób radziecki w niemieckich mundurach w styczniu 1945 roku
Rosyjscy żołnierze w czasie defilady na sposób radziecki w niemieckich mundurach w styczniu 1945 roku

Generał Własow wraz z wysokimi oficerami ROA i rekrutami w tle w szkole ROA w Dabendorfie.
Generał Własow wraz z wysokimi oficerami ROA i rekrutami w tle w szkole ROA w Dabendorfie.

Podoficerowie ROA
Podoficerowie ROA

Rosyjscy lotnicy ROA ze swoim dowódcą generałem majorem Malcewem
Rosyjscy lotnicy ROA ze swoim dowódcą generałem majorem Malcewem

Generał Własov i generał Köstring w czasie defilady 1. dywizji ROA
Generał Własov i generał Köstring w czasie defilady 1. dywizji ROA

Rosyjscy oficerowie pozdrawiają swego głównodowodzącego pozdrowieniem
Rosyjscy oficerowie pozdrawiają swego głównodowodzącego pozdrowieniem "Heil Hitler!"

   Zobacz całą galerię (9)
16 września 1944 roku Adolf Hitler zgodził się na spotkanie generała A.Własowa z Heinrichem Himmlerem. Rosjanin wywarł na Reichsfűhrerze spore wrażenie.

Adnriej Andriejewicz Własow dostał się do niewoli niemieckiej 12 lipca 1942 roku. Dowodził 2. Armią Uderzeniową, której celem było odblokowanie i uwolnienie Leningradu. Operacja nie powiodła się, Stalin spisał generała i jego ludzi na straty. Własowa zaś namówiono na współpracę z Niemcami, obejmującą na początku honorowy patronat nad rosyjskimi jednostkami walczącymi po stronie Wehrmachtu. W 1943 roku żołnierzy tych zorganizowano w Rosyjską Armię Wyzwoleńczą (ROA), jednak do zimy 1944 roku armia ta istniała tylko na papierze. Dopiero 14 listopada 1944 roku w Pradze utworzono Komitet Wyzwolenia Narodów Rosji (KONR), na czele którego stanęli generałowie Andriej A. Własow, Gieorgij N. Żylenkow, Wasilij F. Małyszkin, Fiodor I. Truchin i wielu innych oficerów. Utworzono rosyjski Sztab Generalny, a dowódcami w planowanych pięciu dywizjach piechoty mieli przejąć wyłącznie Rosjanie

Tworzenie dywizji

Formowanie pierwszej dywizji zaczęło się w listopadzie 1944 roku na poligonie w Műnsingen w Wirtembergii. Na dowódcę wyznaczono generała Siergieja Kuzmicza Buniaczenkę, który już lat miał na pieńku z władza bolszewicką. Buniaczenko 5 grudnia 1942 roku dostał się do niewoli rumuńskiej, a Rumuni przekazali go wkrótce Niemcom.

W skład jednostki wchodzili głównie żołnierze frontowych batalionów ROA oddelegowani z frontu, ochotnicy spośród jeńców radzieckich i robotników przymusowych, a także… byli podkomendni Bronisława Kamińskiego z brygady RONA. Część nowo tworzonej dywizji stanowili żołnierze pochodzenia białoruskiego, przeniesieni z rozformowanej 30. Dywizji Grenadierów SS. W skład dywizji weszli też żołnierze batalionów ROA wielu innych pomniejszych jednostek.
O ile zaprawieni w boju i zdyscyplinowani żołnierze frontowi nie stanowili problemu, to z pozostałymi było gorzej. Podobno kiedy Buniaczenko zobaczył żołnierzy z RONA (było ich 3–4 tysiące), odezwał się z krzykiem do niemieckiego oficera łącznikowego: „A więc to takich ludzi mi dajecie – bandytów, rabusiów i złodziei! Pozwalacie mi dowodzić ludźmi, z których sami nie macie już pożytku!” Miał zresztą rację. Z pociągów wylewała się chaotyczna masa pijanych ludzi, uzbrojonych i nieuzbrojonych, ubranych w różnorakie mundury. Oficerowie nie odróżniali się od zdemoralizowanych podkomendnych, mieli na rękach po trzy do pięciu zegarków, byli niezdyscyplinowani i niesubordynowani. Dochodziło również do sprzeczek i bójek z Rosjanami, którzy od lat walczyli na różnych frontach i wielokrotnie byli odznaczani za odwagę. Na początek należało oddać tych żołnierzy nowym oficerom, którzy nie zamierzali się z nimi patyczkować. Po dosyć ostrym szkoleniu okazało się, że stali się godnymi zaufania żołnierzami.

Już w grudniu 1944 roku dywizja liczyła 13.000 żołnierzy i osiągnęła pełny stan osobowy, jednak liczebność nadal wzrastała. Przykładowo w czasie marszu na front odrzański przyłączali się do dywizji rosyjscy, białoruscy i ukraińscy Ostarbeiterzy, tak że po dotarciu na stanowiska bojowe dywizja powiększyła stan o 5000 żołnierzy i liczyła ich w sumie około 20.000. Siłą osobową i siłą ognia znacznie przewyższała radziecką dywizję strzelecką i dorównywała radzieckiemu korpusowi strzeleckiemu.
Pojawiły się również kłopoty techniczne i sprzętowe. Pewnego dnia dowódca 1. Dywizji nie wytrzymał i zaczął niemal krzyczeć do Niemca: „Żeby móc walczyć, żołnierz potrzebuje karabinu. Karabiny już mamy. Aby walczyć, żołnierz potrzebuje hełmu. A hełmów nie mamy! Żeby walczyć, potrzebujemy karabinów maszynowych, których też jeszcze nie mamy. Jak wobec tego maja walczyć moi żołnierze?!”

Wkrótce, po długich negocjacjach i interwencjach Własowa w Berlinie, zaopatrzenie miało dotrzeć do miejsc formowania rosyjskich jednostek. Jednak 1. Dywizja miała pecha. 17 grudnia 1944 roku Ulm stało się celem alianckiego nalotu. Żołnierze rosyjscy z poświęceniem ratowali mieszkańców spod ruin. Ocenia się, ze uwolnili kilka tysięcy osób z piwnic i płonących domów. Jednak magazyny Wehrmachtu, w których były mundury, hełmy i broń dla Rosjan, niestety spłonęły. Na szczęście udało się dosłownie wybłagać kolejny transport.

Cała dywizja po sformowaniu złożyła przysięgę na wierność Adolfowi Hitlerowi i Rosyjskiemu Ruchowi Antybolszewickiemu (o dziwo: nie Własowowi) i 9 lutego 1945 roku odbyła pierwsze duże manewry wraz z kolegami z 2. Dywizji ROA. 16 lutego odbyła się w Műnsingen wielka defilada przyjęta przez Własowa, Truchina i generała majora Ernsta Köstringa. Oprócz żołnierzy na placu zebrały się delegacje rosyjskich robotników i robotnic pracujących w okolicy.
 Obok flagi wojennej Rzeszy wciągnięto trójkolorową flagę rosyjską. Rozbrzmiał rosyjski hymn na melodię „Modlę się o potęgę miłości”. Po tym spektaklu przemówił Własow, mówiąc o „naszej świętej walce”. Po wręczeniu orderów i odznaczeń przez blisko dwie godziny przed trybuną honorową defilowały, według rosyjskiego regulaminu paradnego, oddziały dywizji wraz z czołgami T-34 i samobieżnymi działami pancernymi Hetzer. Zgodnie też z rosyjską tradycja dowódca pozdrawiał je, zagrzewając okrzykami „Naprzód chłopcy” i „Moi dzielni chłopcy!”

W dwa tygodnie później, 2 marca, po burzliwej naradzie przedstawicieli Sztabu Generalnego i Sztabu ROA w Karlowych Warach nadeszły rozkazy postawienia 1. Dywizji w stan wymarszu. Dywizja miała wziąć udział w walkach w ramach Grupy Armii „Wisła”, którą dowodził Himmler – a dokładnie w składzie 9. Armii generała Theodora Bussego na przedpolach Berlina.

W drodze na front

Jeszcze przed wymarszem gen. Buniaczenko wydał surowe rozkazy, przestrzegając żołnierzy przed jakimkolwiek zatargami z niemiecką ludnością cywilną. Jej stosunek do Rosjan (i odwrotnie) był przyjazny, zarazem obie strony były bardzo sobą zaciekawione. Jeżeli jednak zdarzały się groźne incydenty, dowódcy jednostek reagowali natychmiastowo. O dobrej dyscyplinie i poprawnych stosunkach między żołnierzami a cywilami może świadczyć fakt, że sami Niemcy przyjmowali ich w domach jak swoich, że mogli jeść i rozmawiać z nimi przy tym samym stole. Wywarło to ogromne wrażenie na większości rosyjskich żołnierzy.

Obraz 1. Dywizji ROA, od marca 1945 roku gotowej do boju, zdyscyplinowanej, dobrze uzbrojonej i wyszkolonej, przedstawił Wietługin Tienzorow w swych wspomnieniach: „[…] 1945. Polami i drogami maszeruje długa, rozciągnięta na wiele kilometrów kolumna piechoty. W słońcu błyszcza bagnety, lśnią czarne wyloty luf i magazynki karabinów maszynowych, z ogłuszającym hałasem suną gąsienice ciężkich czołgów. Z hukiem przetaczają ciągnięte przez traktory ciężkie działa. Jadą działa samobieżne. Nad niekończącą się rzeką ludzkich postaci powiewają na wietrze flagi – trójbarwne, białe z krzyżem świętego Andrzeja i znów trójbarwne”. Jego kolega krzyknął: „Tak to są przecież rosyjscy żołnierze! Armia rosyjska ponownie powstała!”

Kiedy jednostka zbliżała się do frontu i słychać już było kanonady armatnie i koncerty karabinów maszynowych, któraś z kompani w przedbitewnym uniesieniu zaczęła nucić i śpiewać pieść armii ROA a zarazem hymn KONR. Po krótki czasie donośny śpiew, ku zaskoczeniu Niemców, było słychać z odległości kilometrów:

„Idziemy szerokimi polami
Przy wschodzących porannych promieniach
Idziemy na bój z bolszewikami
Za wolność swej Ojczyzny

Marsz naprzód, żelaznymi szeregami
W bój za Ojczyznę, za nasz naród!…”

Możemy sobie tylko wyobrazić co działo się po drugiej stronie frontu, wśród czerwonoarmistów. Oficerowie polityczni musieli dostawać furii na dźwięk słów „Przyjdź i ty do naszego pułku, kolego [towarzyszu!]”. Zresztą ich obawy nie były bezpodstawne. Nadal, mimo że to Armia Czerwona była zwycięska stroną, zdarzały się częste dezercje na stronę Niemców.

Przed bitwą…

Oprócz głównego przyczółka pod Kostrzynem Armia Czerwona zdobyła nieco mniejszy, znajdujący się na południe od Frankfurtu nad Odrą. Przyczółek ten nosił kryptonim „Erlenhof”. Busse obiecał Buniaczence najsilniejsze wsparcie artyleryjskie, jakim mogła dysponować jego armia. Poinstruował niemieckich oficerów, aby Rosjan przyjęto wśród Niemców „szczególnie dobrze i przyjaźnie” oraz aby traktować ich „bardzo mądrze pod względem politycznym”. Do walki zamierzano wprowadzić nawet kilka Ju 87. Natarcie miało rozpocząć się wczesnym rankiem 13 kwietnia, po krótkim, ale bardzo silnym przygotowaniu artyleryjskim. Przed bitwą generał Własow w czasie rozmowy z dowódcami pułków powiedział: „Wojna na wschodzie zostanie wygrana, jeśli 1. Dywizji uda się odrzucić Sowietów choćby tylko o pięć kilometrów”.

Naprzeciw jednostek niemieckich i rosyjskiej dywizji stał 61. Korpus strzelecki w składzie: 134. Dywizja i 247. Dywizja Strzelecka. Te jednostki były złożone z młodych, dobrze wyszkolonych roczników. W dodatku ci żołnierze mieli niemal dwa miesiące na to, żeby za pomocą pól minowych i zapór z drutu kolczastego przekształcić przyczółek w twierdzę nie do zdobycia. Przed natarciem na pozycje radzieckie miała spaść nawałnica 28.000 pocisków artyleryjskich, co w obliczu niedoboru amunicji było, a raczej miało się okazać niebywałym osiągnięciem. Operacji nadano kryptonim „Kwietniowa Pogoda” („Aprilwwetter”). W nocy z 12 na 13 kwietnia niemieckich i rosyjskich żołnierzy obowiązywało hasło: „Gail Własow” („Heil Wlasow”).

Krwawe starcie

Dnia 13 kwietnia 1945 roku o godzinie 4.45, pół godziny przed rozpoczęciem natarcia niemiecka i rosyjska artyleria rozpoczęła potężną nawałę ogniową na nieprzyjaciela. Gradem pocisków zasypano pozycje na przyczółkach, promy i miejsca przepraw. Buniaczenko wraz ze sztabem zajęli stanowisko na niewielkim wzgórzu, skąd widać było cała okolicę. Ogień artyleryjski naprawdę robił wrażenie. Podpułkownik von Notz wspominał, że po raz ostatni podczas tej wojny widział tak potężne wsparcie artyleryjskie ze strony niemieckiej. Po przeniesieniu ognia do przodu własna artyleria rozpoczęła ostrzeliwanie nieprzyjacielskich baterii, rowów łącznikowych i podobnych celów na wschodnim brzegu Odry.

Do natarcia zgodnie z planem z północy ruszył 2. pułk a z południa wzmocniony 3. pułk. Z chwilą, kiedy przyszły pierwsze meldunki o powodzeniu, wystrzeliwane rakiety świetlne dawały umówiony znak o zdobyciu kolejnych pozycji i domagając się przeniesienia ognia do przodu. Buniaczenko był bardzo przejęty i radośnie podniecony. Jego oczy zalśniły, kiedy ujrzał pierwsze rakiety Nebelwerferów wzbijające się w powietrze i z hukiem uderzające w linie Sowietów. Już podczas pierwszej próby obu pułkom udało się dokonać wyłomów w liniach nieprzyjaciela. Do godziny 8.00 zdobyto pewną liczbę schronów i gniazd oporu, a także opanowano 500 metrów terenu. W podsłuchanych rozmowach Sowietów mowa była o niszczycielskim rezultacie natarcia. Natomiast poranny meldunek GA „Wisła” do OKH mówił o planowym przebiegu natarcia. Jednocześnie wzmagał się opór nieprzyjaciela i rozpoczęła się nawałnica z katiusz. Jeszcze rankiem na pomoc atakującym siłom przyleciało obiecane wsparcie lotnicze. Nadleciało 26 samolotów szturmowych 4. Dywizji Lotniczej Luftwaffe i samoloty lotnictwa ROA (eskadra nocnych bombowców z pięcioma He 111 lub bardziej prawdopodobna eskadra szturmowa z dwunastoma Ju 87), wyraźnie oznaczone błękitnym krzyżem świętego Andrzeja. Piloci próbowali utorować drogę rosyjskim grenadierom i saperom. Ich siły były jednak zbyt słabe.

Inne natarcie "własowców" przeżył onegdaj Aleksander Sołżenicyn. Jak wspomina: „[…] w drelichach maskujących poderwali się nagle do ataku (własowcy), runęli z okrzykiem „Hurra!” na pozycje ogniowe dywizjonu 152 milimetrówek i obrzucili dwanaście ciężkich dział granatami, nie dając im czasu na jedną choćby salwę. Ścigana przez ich pociski świetlne ostatnia grupka naszych chłopców uciekała trzy kilometry, aż do mostu na rzece!”.

W ciągu dnia, mimo silnego wsparcia artyleryjskiego, natarcie lewego skrzydła złożonego z niemieckiego batalionu grenadierów i dział szturmowych zamarło. Za zgodą płk. Zacharowa ponownie do rozbijania wroga użyto Rosjan, z utęsknieniem wyczekiwanych przez zdziesiątkowanych Niemców. Jeden z oficerów ROA po natarciu powiedział do niemieckiego kapitana: „No, fryce, jak nie dajecie rady, to musicie nas prosić o pomoc!”. Tę sytuację najlepiej podsumował Goebbels, który w dzienniku zapisał, że to wstyd dla armii niemieckiej. Choć dopisał również, że oddziały generała Własowa „wspaniale się biły!” Żołnierze rosyjscy atakowali z niebywałym impetem, często porywając tą werwą część niemieckich grup bejowych. Porucznik Wysocki, widząc w czasie natarcia, jak oficer niemiecki z wyciągniętym pistoletem stara się pędzić ludzi do przodu, pomyślał: „Boże, co się stało z niemiecką armią?”. Oficerowie Własowa w ogóle zastanawiali się, co się stało z niemiecką dokładnością i porządkiem, skoro batalion wsparcia z działami szturmowymi zjawił się na polu bitwy godzinę po ustalonym terminie! W dodatku jeszcze długo po rozpoczęciu natarcia brakowało łączności ze sztabem. Minister Propagandy Rzeszy zanotował z oburzeniem: „[…] oficerowie (ROA) w swych raportach stwierdzają, że odnieśli wrażenie, iż niemieccy żołnierze są zmęczeni i znużeni walką i że nie chcą już atakować wroga. Wciąż pytali rosyjskich oficerów: Jak Sowieci będą traktować niemieckich jeńców?”.

Najważniejszą lekcją było to, że w bezpośrednim starciu na bliską odległość uwidoczniła się gotowość solidaryzowania się czerwonoarmistów z rodakami. Na wznoszone po rosyjsku okrzyki ci pierwsi reagowali niekiedy wstrzymywaniem ognia, a niektórzy jeszcze na polu bitwy prosili o przyjęcie do ROA!

Mimo niebywałej odwagi i poświęcenia atak zaczął się załamywać. Natarcie 1. Dywizji utknęło pod silnym ostrzałem i przed olbrzymimi zaporami z drutu kolczastego, przed czym zresztą ostrzegali niemieccy dowódcy. Nie udała się również druga próba natarcia podjęta przez północną grupę pułkową podpułkownika Artiemiewa, ale generał Buniaczenko nadal uważał, że jakoś się przebije. Kiedy jednak ruch do przodu spowolnił się i w końcu pułki utknęły, zmienił zdanie. Od tej pory chodziło mu już tylko o przerwanie natarcia. Tego samego dnia po godzinie 10.00 obaj dowódcy pułków przekonali się, że kontynuowanie natarcia jest niemożliwe. W końcu sztab dywizji wydał rozkazy, aby jak najszybciej wycofać jednostki na pozycje wyjściowe i uchronić je przed morderczym ogniem bocznym. W południe dywizja otrzymała co prawda zezwolenie na wycofanie się, jednak nie cała. Artyleria musiała pozostać przy 9. Armii, by wzmocnić jej obronę. Oczywiście dowództwo było oburzone, Buniaczenko nawet wrzasnął do Bussego: „co ma zrobić dywizja bez swej artylerii?!” Decyzje jednak zapadły i nie było od nich odwołania. Jednostka została na froncie do 16 kwietnia, po czym rozpoczęto odmarsz w kierunku Czech.

Natarcie 1. Dywizji ROA na przyczółek Erlenhof był jednym z ostatnich ataków na froncie wschodnim. Przeprowadzili je i zorganizowali wspólnie Niemcy i Rosjanie. Żołnierze Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej pod rosyjskim dowództwem jeszcze w ostatnich dniach wojny przystąpili do zbrojnej walki przeciwko sowieckiemu systemowi. Bili się dzielnie. Tak dzielnie, że nawet radziecki autor A. W. Tiszkow nie mógł nie przyznać, że „jednostki własowców walczyły z wielką zaciekłością, jaka w ludziach wyzwala rozpacz”. Rzeczywiście straty sowieckie były naprawdę poważne, niestety do dziś nie można znaleźć w raportach dokładnej liczy zabitych, rannych i dezerterów. Straty dywizji rosyjskiej to 370 zabitych, w tym wielu oficerów, i setki rannych, nie odnotowano jednak jeńców. Czerwonoarmiści mieli kategoryczny zakaz brać własowskich jeńców. Jeśli zdarzało się tak, że brali ich do niewoli, czekał ich los nie do pozazdroszczenia. Sołżenicyn w „Archipelagu Gułag” wspomina scenę, która na długo zapadła mu w pamięci i oddaje determinację i poczucie beznadziejności tych ludzi: „W Prusach Wschodnich, kilka kroków ode mnie prowadzono skrajem szosy trzech wziętych do niewoli własowców, a szosą dudniła trzydziestka czwórka. Nagle jeden z jeńców wyrwał się, skoczył i jaskółką rzucił się pod czołg. Przejechany jeszcze się zwijał w konwulsjach, czerwona piana wystąpiła mu na wargi. Można go było zrozumieć! Wolał żołnierską śmierć od powieszenia w katowni”.

Co prawda natarcie trwało tylko kilka godzin i nie przyniosło spodziewanego sukcesu, jednak nawet Niemcy musieli pochylić się przed rosyjskimi sojusznikami. W dzienniku działań frontowych pod datą 14 kwietnia 1945 roku jest zapis, że „nacierające po swojej stronie siły rosyjskie” wprawdzie zaległy, ale jednak pokazały, „że są gotowe do natarcia!”

Bibliografia

Źródła:
Schramm P. E., Kriegstagbuch des Oberkommandos der Wehrmacht, t. 8, cz. 1, 1944 – 1945, Berlin (1961)
Schramm P. E., Kriegstagbuch des Oberkommandos der Wehrmacht, t. 8, cz. 2, 1945, Berlin (1961)
Sołżenicyn A., Archipelag Gułag, t. 1. 1918-1956, cz. 1-2, Warszawa 2000
Thorwald J., Iluzja: żołnierze radzieccy w armii Hitlera, Warszawa 1994
Jaźdźewski B., Wspomnienia kaszubskiego „gbura“, Gdańsk- Wejherowo 2002

Publikacje:
Andreyev C., Generał Własow i rosyjski ruch wyzwoleńczy, Warszawa 1990
Bishop Ch., Zagraniczne formacje SS. Zagraniczni ochotnicy w Waffen SS w latach 1940- 1945.Warszawa 2006
Gdański J. W., Zapomniani żołnierze Hitlera, Warszawa 2005
Hoffman J., Rosyjscy sojusznicy Hitlera. Własow i jego armia. Warszawa 2008
Krause W. H., Kozacy i Wehrmacht, Kraków 2006
Jurado C. C., Lyles K., Foreign volunteers of the Wehrmacht 1941- 45, Oxford 1999
Littlejohn D., Foreign Legions of the Third Reich (4) Poland, Bulgaria, Ukraine, Romania, Free India, Estoni, San Jose 1994
Michaelis R., Die russische Volksbefreiungsarmee RONA 1941–1944, Erlangen 1992
Nigel T., Andrew S., The German Army 1939-45 (3) Eastern Front 1941-43,Oxford 1998
Nigel T., Andrew S., The German Army 1939-45 (4) Eastern Front 1943-45, Oxford 1999
Sawicki T., Niemieckie wojska lądowe na froncie wschodnim. Czerwiec 1944- maj 1945. Struktura, Warszawa 1987
Solarz J., Armia Własowa, Warszawa 2002
Steenberg S., Wlassow – Verräter oder Patriot, Köln 1968
Wiaczesław P. Artiemiew, Pierwaja diwizija ROA: Materiały k istorii oswoboditiel'nogo dwiżenija narodow Rossii (1941-1945), nakładem własnym / SBONR 1974 - w London, Ontario
Williamson G., Andrew S., The Waffen SS ( 4 ), 24. to 38. Divisions & Volunter, Legions, Oxford 2001

Artykuły:
Gdański J. W., Brygada Kamińskiego [w:] „Inne Oblicza Historii” nr 07 – 02/2005







Data dodania: 13.05.2010 · Data modyfikacji: 13.05.2010· Liczba wyświetleń: 9426

Autor:

Leszek Molendowski