ZAMIAST WSTĘPU.
Chyba przesadziłem z porównaniem. Ale to taka licentia poetica. W Bantustanach nie jest aż tak źle z praworządnością i poziomem cywilizacyjnym jak w "Polsce".
Zazwyczaj nie zajmuje się "bieżączką" w Polsce, bo to zajęcie raczej dla klientów magla (kto tam coś powiedział, kogoś tam z kimś tam widziano) niż dla komentatorów politycznych, którzy oceniają polityków po ich działaniach, niemniej bywają sytauacje, gdy zdzierżyć się nie da. Zwyczajnie we łbie się coś nie mieści.
I. Tak było np gdy nie zamknął się dach nad Stadionem Narodowym, przemianowanym w wyniku tego zdarzenia na Basen Narodowy (siostro basen!). Cała piłkarska Europa, szczególnie Anglia miały gęby szeroko otwarte ze zdumienia. Dach zazwyczaj jest zbudowany po to, żeby chronić przed deszczem. Dach otwierany wszędzie na świecie służy do tego, aby w wypadku ładnej pogody pozostawał otwarty, a gdy niebo zasnuje się chmurkami, dach można zamknąć i wtedy deszczyk nam główki nie zmoczy. Tak jest wszędzie na świecie, z wyjątkiem polskiego Bantustanu. Stadion wybudowany za olbrzymie pieniądze, za jakie w Europie buduje się 2 lub 3 takie, tych standardów nijak nie zachowuje. Dach da się zamknąć tylko w czasie ładnej pogody, w czasie deszczu (dzieci się nudzą) zamknąć dachu nie można, bo groziłoby to katastrofą budowlaną...
Mniejsza już o straty wizerunkowe naszego kraju w Europie, bo tym się mało kto przejmuje. Ważniejsza jest reakcja społeczna. Jedni się oburzali ile to odprawy wzięli dyrektorzy, inni (jak to bezrefleksyjne lemingi) : oj tam oj tam, Polacy nic się nie stało!. W wyniku afery ścigano tylko dwóch wesołków, którzy mieli czelność publicznie ośmieszyć poważnych inwestorów budowy tego bubla. Na szczęście dobry car Tusk, nakazał wesołków uniewinnić, więc czym prędzej polskie sądy na telefon, wesołków uniewinniły. I tak się skończyła dla polskiego Bantustanu ta afera. O koncercie Madonny wspominać nawet nie warto. Co tam dopłata budżetu do takiego przedsięwzięcia. Ważna jest sława na cały świat. Nigdzie i nigdy dotychczas na świecie koncert tej gwiazdki pop nie przyniósł organizartorom strat! Zawsze to przecież miło być w czymś pierwszym . I to od razu na wysokim, nie do pobicia, 5 milionowym poziomie. Nie do pobicia nawet przez klan Kaddafich, którzy sobie na prywatkę zafundowali Beyonce za milion euro. Ale była to prywatna impreza w domku synalka Kadafiego, więc porównanie ze stadionem, ee tego, z Basenem Narodowym - nieuprawnione.
II. Wylazły taśmy z podsłuchów polityków, w którym z wyjątkową pogardą wyrażają się o kraju, w którym za pieniądze zcwelowanych wielokrotnie fornali, kupczą jego zasobami w celu zachowania władzy. W każdym normalnym Bantustanie, po ujawnieniu takich taśm, sprawców mówiących bez ogródek jakim krajem rządzą i gdzie mają opinię niewolników, wk....y tłum wywiózłby na taczkach do granicy Bantustanu i soczystym kopem w dupę podziękowł by takim rządcom za współpracę. Tymczasem w chorym , polskim Bantustanie, premier rządu nie widzi niczego złego w zachowaniu swoich podopiecznych, szef największej partii opozycyjnej zamiast odwołać się do okradanych już na żywca współrodaków, zaczyna jakieś niejasne gry na wotum nieufności w sejmie, wiedząc z góry że nie ma szans na zwycięstwo. Rzuca na szalę autorytet "premiera technicznego", choć powinien znać przynajmniej podstawy działania kalkulatora czterodziałaniowego i wpierw policzyć głosy. Żałosny Bandustan wypełniony żałosnymi postaciami udającymi polityków zatroskanych sprawami swego Bantustanu. Jedynym problemem do cna skompromitowanej partii rządzącej, dzięki poparciu absolutnie zmatolałych lemingów , było tylko : kto puścił farbę? Kto nagrał "zatroskanych stanem państwa mężów "? I skazano kelnerów...
III. Afera w Bantustanie z systemem informatycznym wyborów. Coś niebywałego nawet w najdzikszym Bantustanie. Na 3 miesiące przed wyborami zmienia się oprogramowanie. Poprzednie może nie było najlepsze, ale działało, było sprawdzone w działaniu. Można było ulepszyć, usprawnić i mieć pewność, że działać będzie. Ale po co? Przecież znajomi króliczka nie zarobiliby paru złotych przy czerpaniu z Koryta. Trzeba było znajomkom dać zarobić na całkowicie nowym oprogramowaniu. Na oprogamowaniu niesprawdzonym, nieprzetestowanym, wykonanym przez amatorów z nieco tylko podobnej dziedziny. Tu już się nie ma z czego śmiać. Taką decyzję podjęli ludzie, którzy powinni być poza wszelkimi podejrzeniami. Tymczasem nobliwi sędziowie poszli na rozwiązanie, na które nie poszedłby żaden, najdzikszy nawet Bantustan w Dżungli. Do systemu informatycznego obliczającego głosy w wyborach w całym Bantustanie, mógł wejść sobie każdy jak do przydrożnego baru i ulzyć sobie w dowolny sposób. To nie jest kompromitacja Państwa. To już jest absolutny upadek tegoż państwa. Nawet jeśli to tylko zacofany cywilizacyjnie Bantustan, rządzony przez pazernych i chciwych cwaniaczków, przy poparciu równie pazernych i chciwych drobnych cwaniaczków , drobniejszego płazu. acz większej ilości.
I oczywiście Bantustan ściga wędrowców, którzy do tego otwartego niczym saloon systemu sobie weszli i ulżyli, czyli służby ścigają tylko hackerów. A nie organizatorów całego tego obmierzłego burdelu...
_SEE________________________________________________________________________-
Dość kpin!
SEE Napisano 2 godziny temu |
Na PSL zagłosował niekumaty lud, dodatkowo zrobiony w bambuko przez szacowne sędziowskie grono PKW.
1.
Dosyć.
Dosyć kpin ze mnie, z Ciebie.
I z Ciebie też, choć wzruszasz ramionami, że niby o Ciebie nie chodzi.
Chodzi.
Bez względu na to, po której
stronie Ci się wydaje, że jesteś.
Bo znowu jesteśmy po tej samej.
2.
Wybory 2014 to piórko, które załamało mojego wielbłąda.
Już dalej nie pójdzie.
Parska, tupie nogami i odwraca się drugą stroną, jak tylko usłyszy po polsku słowo:
DEMOKRACJA.
Bo demokracja, w której jakakolwiek partia zawdzięcza wynik pomyłce głosujących jest farsą.
Tak, jest farsą.
Bo żeby była choć trochę tragiczna,
ludzie musieliby ginąć nie tylko z powodu słabej opieki zdrowotnej.
I samobójstw.
3.
Paweł Kukiz: – To, co wyczynił PSL (że o PKW nie wspomnę) to skandal. Na książeczce z komitetami wyborczymi nie było okładki. Od razu wyborca widział nazwiska. Z listy PSL (bo ona była “na okładce”). Wiele osób twierdzi, że były przekonane, iż to są wszystkie nazwiska kandydatów.
Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli (ten od ruskiego węgla): – Ludzie nie wiedzieli, co mają z tym robić. Powiedziano im, że trzeba postawić jeden znaczek, to wielu postawiło go na pierwszej stronie. Podobnie mówią zresztą inni samorządowcy cytowani w branżowym serwisie.
Andrzej Celiński: – Pierwsza, okładkowa strona, PSL. OK. Wylosowali jedynkę. Ale to dość gruba i duża książeczka. Mniej wyrobionym wyborcom sugeruje, że wyboru dokonuje się na tej stronie, która jest niczym karta do głosowania.
(za Onet.pl)
4.
Do tej
pory słyszałem, a i czytałem również, że na PO głosują
młodzi-i-wykształceni-z-wielkich-miast.
Z kolei na PiS miały głosować głównie babcie (słynne mohery), bezrobotni i, za przeproszeniem, prowincja.
Teraz wychodzi na to, że na PSL zagłosował niekumaty lud, dodatkowo zrobiony w bambuko przez szacowne sędziowskie grono PKW.
Bo wzór
książeczki do głosowania został wprowadzony w sierpniu.
I nie uczyniono nic, aby ludziom wyjaśnić w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, jak mają głosować, choć we wcześniejszych wyborach do bólu ukazywały się spociki pokazujące, że krzyżyk należy postawi raz.
I w kratce przy nazwisku.
5.
Jeśli więc wybór PSL jest spowodowany błędem, to takie wybory są psu na budę.
Nic nie wnoszą, poza kosztami.
I tymi kosztami powinno się obciążyć budżet Ministerstwa Sprawiedliwości, bo członkowie PKW stamtąd właśnie na co dzień pobierają wynagrodzenie.
6.
Ale
książeczki do głosowania nie kończą jeszcze sprawy.
Bo
trzeba mocno prześwietlić program, jaki rzekomo ma liczyć głosy.
Czy w nim nie kryje się jakaś tajna funkcja, dostępna wybrańcom?
No bo jaki to problem, aby gdzieś na odpowiednio
wysokim szczeblu w prowadzać poprawki? Przecież fałszerstwa na dole nikt nie odkryje. Wystarczy tylko odpowiednio ukryta zakładka dla wtajemniczonych.
Głosowałem na Jasia, i Jasio jest radnym.
Ale gdzieś tam, pomiędzy wysoką komisją a jeszcze wyższą, część głosów Jasia, liczonych zbiorczo na listę partii, do której on należy, trafi na listę konkurencyjną. I w eter pobiegnie kolejny raz wesołe ujadanie, że oto Naród wybrał tych, na których przede wszystkim głosują
młodzi-i-wykształceni-z-wielkich-miast.
Żeby móc wykryć takie fałszerstwo trzeba by na piechotę zliczyć wyniki wszystkich komisji.
Chce się to komuś?
Ktoś ma na to środki??
7.
Jak można w ogóle dopuścić do tego, aby rząd kontrolował program, od którego zależy pośrednio byt polityczny ugrupowania, do którego należą ministrowie?
Ja wiem, PKW teoretycznie jest niezależny.
Ale od pewnego czasu dzięki sędziemu Milewskiemu z Gdańska wiemy, jak wygląda prawdziwa niezależność przynajmniej części tego środowiska.
I dlatego wcale, ale to wcale nie zamierzam wierzyć, że akurat milewskość sędziów z PKW nie dotyka przynajmniej w jednostkowym przypadku.
Poza tym program odbierali informatycy, urzędnicy na państwowych w końcu PO-sadach. I ono też go obsługują.
8.
Mam więc dwa ważne pytania:
1. czy wprowadzenie „książeczek do głosowania” było celowe i stanowiło element strategii wynikającej z tego, że władza doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak jest lubiana (vide: taśmy prawdy)? Za takim wariantem przemawia brak jakiegokolwiek instruktażu elektoratu przed wyborami;
2. czy program zliczający głosy w PKW posiada możliwości manipulacji?
Odpowiedź na oba te pytania razem oznacza, że rządzący układ zwarł szeregi i nie zamierza oddawać władzy raz zdobytej. Nigdy.
Szykuje się zatem ostra
walka, łącznie z wyjściem na ulicę i okupacją budynków rządowych.
W innym przypadku nie ulega wątpliwości, że całe wybory należy powtórzyć.
Chyba, że do tradycji PO-lskiej demokracji oficjalnie dopiszemy, że
można zostać wybranym robiąc wyborców w konia.
19.11 2014