WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
"Polskim
górnictwem rządzi mafia" - za tę wypowiedź Bogusław Ziętek, szef
związku zawodowego Sierpień 80, został skazany na grzywnę. A przecież
mniej więcej to samo powtarzają od lat ludzie znający się na rzeczy. Już
za prezydentury Lecha Wałęsy związkowcy z "Solidarności" alarmowali, że
w górnictwie źle się dzieje - kwitną lewe interesy, traci skarb
państwa. Czy przez lata coś się zmieniło?
Foto: OnetShutterstock
Wielka
fala nadużyć wezbrała w latach 1994-98. Nie można powiedzieć, że nikt
jej nie dostrzegał. W 1995 r. ukazał się raport naukowców z PAN o chorym
systemie pośrednictwa w handlu węglem, zawyżaniu cen, obniżaniu
parametrów jakościowych. Na decydentach nie zrobiło to wrażenia.
Kolejny raport o patologii w tej dziedzinie, opracowany przez
Międzyresortowe Centrum ds. Przestępczości Zorganizowanej i
Międzynarodowego Terroryzmu, był reakcją na katastrofę w jastrzębskiej
kopalni Jas-Mos w 2002 r., w której zginęło dziesięciu górników. Po
tragedii wyszły na jaw karygodne zaniedbania, choć prokuratura uznała,
że zawiniła jedna z ofiar. Ale tamten raport, zamówiony przez Ministra
Spraw Wewnętrznych i Administracji, Krzysztofa Janika, zaginął w
niewyjaśnionych okolicznościach…
Recepta na przekręt
Po ponad 20 latach nieprzerwanych afer węglowych mamy sporą wiedzę o ich mechanizmach.
"Na
klasówkę" - pośrednicy kupują od kopalni węgiel niskiej klasy, fałszują
świadectwa, po czym sprzedają go po atrakcyjnej cenie
elektrociepłowniom, hutom i innym hurtowym odbiorcom jako towar dobry
jakościowo. Proceder "popychają" łapówki dla odbiorców.
"Na
odroczenie" - odbiorcy końcowi płacą natychmiast za dostarczony węgiel,
ale pośrednicy załatwiają sobie odroczone terminy płatności. W efekcie
przez dłuższy czas obracają cudzymi milionami. Mistrzynią w tej
dyscyplinie była Barbara Kmiecik, słynna śląska "Alexis", która
pośredniczyła w handlu węglem, otrzymując 10 proc. prowizji od
transakcji (jej konkurenci mogli liczyć na 3 proc.).
"Na
bankruta" albo "na słupa" - kopalnia dostarcza węgiel, ale pośrednik
nie płaci, bo właśnie ogłosił bankructwo, co nie przeszkodzi mu założyć
wkrótce nowej spółki. Inny wariant: za łapówkę wierzyciel rezygnuje z
dochodzenia roszczeń. Z biegiem lat pośrednicy wycwanili się: zakładali
kolejne spółki "na słupa".
"Na
złom" - kopalnia sprzedaje na złom wyeksploatowany, stary sprzęt, który
jednak w zdumiewający sposób wraca do użytku jako nowy, często wraz z
kontraktem z zaprzyjaźnioną firmą na serwisowanie.
Kopalnie
oplata sieć żerujących na nich spółek, nierzadko zakładanych przez
związkowców. Nagminnie zdarzają się lewe przetargi i płacenie za prace,
które nigdy nie zostały wykonane. Po katastrofie w kopalni Halemba (2006
r.), w której zginęło 23 górników, stanęło przed sądem 20 osób, w tym
b. dyrektor kopalni - oskarżonych o fałszowanie dokumentów i odczytów z
metanomierzy. Pierwsza skazana została Ewa K. - za ustawienie przetargu
na likwidację ściany wydobywczej.
Magnaci
węglowi mają powiązania z politykami lewicy i prawicy. W publikacjach
na ten temat pojawia się Europejska Korporacja Finansowa i spółka ROHA,
należące do Roberta Hammerlinga. Któż u niego nie pracował - b. wojewoda
śląski Marek Kempski z AWS Bernard Szweda, b. szef Instytutu Lecha
Wałęsy Marek Gumowski, ale także - "na drugą nóżkę" - b. wiceminister
skarbu z SLD, Andrzej Szarawarski, i senator SLD Bogusław Mąsior. W
wyniku kłopotów z prawem firmy pana Hammerlinga zniknęły.
"Ci,
którzy tym biznesem węglowym kręcą, to mała, hermetyczna grupka byłych
prominentów górnictwa. Liczy około 150 osób. Potracili stanowiska w
wyniku zmian ekip rządzących górnictwem. Ale koledzy nie pozwolili im
zginąć" - pisał "Dziennik" w roku 2007 ("Mafia w kopalniach trzyma się
mocno", Sławomir Cichy i Tomasz Szymborski).
Kmiecik i Blida
W
roku 2006, w czasach ministra Ziobry, Prokuratura Okręgowa w Katowicach
ogłosiła rozbicie mafii węglowej. 13 osób, w tym dyrektorzy kopalń
"Budryk" i "Zofiówka", dostało zarzuty przyjmowania łapówek, np. w
formie wycieczek na Antarktydę, oraz prania brudnych pieniędzy. Wielki
sukces dziwnie jednak zmalał i ostatecznie na ławę oskarżonych trafiły
tylko cztery osoby: b. wiceprezes Rudzkiej Spółki Węglowej (miał przyjąć
420 tys. łapówki), b. prezes Nadwiślańskiej Spółki Węglowej (150 tys.
łapówki), asystent Barbary Kmiecik, który miał łapówki rozdawać, i b.
poseł AWS Henryk D., który miał pośredniczyć w przekazaniu 100 tys.
dolarów ministrowi sportu w rządzie Buzka, Jackowi Dębskiemu (Dębski
został zamordowany w 2001 r.). "Mafia węglowa czteroosobowa" -
ironizowała "Gazeta Wyborcza".
Wyodrębniony
z tego śledztwa wątek, którym szczególnie interesowała się Warszawa,
dotyczył Barbary Kmiecik i jej przyjaciółki, byłej minister budownictwa
i posłanki SLD Barbary Blidy.
Według
prokuratorów, Blida miała pośredniczyć w przekazaniu 80 tys. zł łapówki
od "Alexis" prezesowi Rudzkiej Spółki Węglowej, Zbigniewowi B., aby go
nakłonić do umorzenia odsetek od rosnącego długu firmy Barbary Kmiecik. Z
raportu sejmowej komisji śledczej, tzw. komisji Kalisza, wiemy jednak,
że wcześniej Kmiecik była długo przetrzymywana w areszcie i nakłaniana
przez funkcjonariuszy ABW do obciążenia Blidy, w zamian za co obiecywano
jej bezkarność. Drugim źródłem tych rewelacji był b. poseł SLD Ryszard
Zając, który wprawdzie nie miał nic wspólnego z biznesem węglowym, ale
słyszał plotki i chętnie się nimi dzielił.
Czytaj dalej: Falenta i przyjaciele
ciąg dalszy artykułu...
Zbigniew
B. mówił mediom: "Kmiecik naciskała na mnie przez różnych ludzi, ale ja
tych pieniędzy od Blidy nigdy nie dostałem". Prokuratura nie znalazła
żadnych dowodów przeciwko niemu. Pan B. zajął prestiżowe stanowisko
szefa Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Również
"Alexis" wyszła z opresji obronną ręką: w sprawie korupcji w ogóle nie
postawiono jej zarzutów. Rok temu zaś została prawomocnie uniewinniona -
ona i sześcioro pozostałych oskarżonych - w procesie o wyłudzenie 2 mln
zł i usiłowanie wyłudzenia 700 tys. na naprawę szkód górniczych.
Skoro
zatem zarówno pan B., jak i pani Kmiecik są w świetle prawa niewinni,
czy mogła być winna Barbara Blida, która miała między tą parą
pośredniczyć? Była minister gospodarki popełniła samobójstwo w trakcie
próby zatrzymania jej przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego 25
kwietnia 2007 roku.
Falenta i przyjaciele
Ściganie
mafii węglowej przypomina walkę z ośmiornicą, której na miejsce
odrąbanych macek natychmiast wyrastają nowe. Jerzy Markowski - kiedyś
górnik, dyrektor kopalni, wiceminister gospodarki - powiedział
"Dziennikowi Zachodniemu": "Górnictwo, to niestety środowisko
kryminogenne. Prawda jest taka, że to obszar opanowany przez firmy i
instytucje zewnętrzne, które postanowiły na węglu zarobić. Ten proceder
trwa od wielu lat".
W
czerwcu 2014 CBŚ rozbiło zorganizowaną grupę przestępczą, podejrzaną o
oszustwa, wyłudzanie podatku VAT i pranie brudnych pieniędzy na kwotę
85 mln zł. Zatrzymano 10 osób ze spółki Składy Węgla, prowadzącej prawie
300 placówek w całym kraju. Podejrzani sprowadzali z Rosji i
Kazachstanu marnej jakości węgiel i oferowali go jako polski.
Współwłaścicielem Składów Węgla jest Marek Falenta, jeden z bohaterów
głośnej afery podsłuchowej, który konsekwentnie twierdzi, że działał
uczciwie, chciał tylko sprzedawać Polakom tani węgiel, a w nielegalne
podsłuchiwanie polityków i biznesmenów wrabiają go służby specjalne.
Falentę obciążają jednak zeznania kelnerów i Marcina W., dyrektora
generalnego jego firmy, któremu postawiono 18 zarzutów, w tym zarzut
kierowania grupą przestępczą, i który do dziś tkwi w areszcie.
W
reakcji na rosnący import taniego węgla potężne lobby górnicze żąda
ustawowego zakazu sprowadzania tego towaru z zagranicy albo przynajmniej
zmuszenia instytucji publicznych i firm państwowych, aby kupowały
wyłącznie polski węgiel. Ale czy konkurencja z importu jest jedyną
przyczyną problemów tej branży?
Garb na plecach
Ogromna
większość naszych kopalń eksploatuje głęboko położone złoża, co
oczywiście zwiększa koszty. "Nakręcają" je także relatywnie wysokie
płace z rozmaitymi dodatkami. Silne związki zawodowe są w każdej chwili
gotowe do marszu na Warszawę i użycia takich środków perswazji, jak
kilofy, śruby i płonące opony. W ten sposób - wybijając szyby w Sejmie -
wywalczono w roku 2005 przywileje emerytalne górników, kosztujące dziś
budżet kilka miliardów rocznie. Kopalnie notorycznie nie płacą składek
na ZUS. Nawet jeśli się zadłużą, liczą na kolejne oddłużenie na koszt
podatnika.
W
pierwszej połowie tego roku polskie górnictwo wygenerowało stratę 770
mln zł. Na dodatek ma długi sięgające kilkunastu miliardów! Jeśli dodamy
do tego sieć pośredników śrubujących koszty i ceny, zasadne staje się
pytanie, jak długo będziemy czekać na reformę, która wprowadzi do tej
branży minimum racjonalności ekonomicznej.