WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
sobota, 27 lutego 2016
Nowa Armia Polski - jaką drogą?
Wojsko
Defilada WP przed kolumnadą Pałacu Saskiego - Grób Nieznanego Żołnierza - w Warszawie
Chodzi o Wojsko Polskie, a dokładnie o pozycję WP w drugiej dekadzie XXI wieku. Połowa dekady za nami; możliwe są więc już zarówno podsumowania, jak i oszacowania wybiegające w przyszłość - ekstrapolacje. Za najistotniejszy jednak uważam stan obecny. Armia rozwiązuje od lat te same, rzutujące na całość Wojska Polskiego, poważne problemy. Przypomnijmy dwa podstawowe.
1.
10 kwietnia 2010 usunięto (zniknięto, prawdopodobnie zabito) wszystkich dowódców wojskowych, jakich miała ówczesna Polska. Tu źródeł cytować nie trzeba. Cały kompleks problemów i tragedii, niezbyt trafnie nazywany mirosławsko-smoleńskim, cały ten konwolut należy według mnie do wojska, bynajmniej nie do administracji cywilnej.
2.
Raport "Identyfikacja żołnierzy zawodowych z wojskiem. Morale i przywództwo wojskowe”, sporządzony przez Wojskowe Biuro Badań Społecznych stwierdza, podając liczby, że żołnierz polski nie ufa swoim bezpośrednim dowódcom, a tym bardzie nie ufa najwyższemu dowództwu. Gdy zatem ci rozkażą co, żołnierze bezładnie rzucą się w przeciwnym kierunku, sugeruje raport.
Wojsko Polskie wymaga więc gruntownej reformy. Jak gruntownej, a co ważniejsze, czyimi siłami wykonanej - oto pytanie, od którego zależy zachowanie filaru państwowości, jakim jest własne wojsko.
Wiadomo, że armia w 2010 roku spała, gdy usuwano z życia publicznego jej dowódców; wiadomo też, że przez następne pięć lat armia nie uczyniła ani kroku w kierunku wyjaśnienia losów głównodowodzących. Czy jest więc możliwe, że teraz armia zacznie porządkować stosunki, jakie wcześniej pozwoliły (komu, nie wiemy) wejść w środek Polski i dwoma akcjami udającymi "katastrofy samolotowe" zlikwidować dowództwo. Armia musi uporządkować układy, pozwalające (komu?) na "wyłuskiwanie" ze środka rzekomo "czujnych i zbrojnych" sił dowódców tychże. Armia splamiła się niemożnością zapewnienia skutecznej osłony dowództwa Wojska Polskiego, które ktoś (kto?) usunął. Z taką armią poważnie się nie rozmawia. Taka armia musi naprawić błąd jaki popełniła, zanim stanie się coś warta, wpierw dla własnego kraju, a potem może dla wypełniania sojuszniczych zobowiązań. To jest poważne zadanie dla poważnego przywódcy, którego żołnierze posłuchają.
Wojsku Polskiemu, splamionemu zabójstwem dowódców, trzeba pozwolić odzyskać zszarganą 10 kwietnia 2010 twarz — to wyjątkowe zadanie dla wyjątkowych ludzi. Jak WP to zrobi, jest wewnętrzną sprawą wojska. Jeśli WP nie rozwiąże "zagadki zniknięcia wszystkich dowódców" i to w dwóch etapach, bez żadnego wyciągnięcia wniosków po Mirosławcu, pozostanie rozwiązanie tej formacji; WP to już wie.
Popatrzmy teraz na dwa zagadnienia. Pierwszym jest nominacja likwidatora-cum-reformatora WP w osobie nowego ministra. Czy i jakie działania podejmie, należy do sfery spekulacji, którą tutaj się nie zajmujemy. Drugim, istotniejszym, jest odwracanie uwagi od konieczności albo głębokiego lustrowania każdego żołnierza w ramach obecnych struktur, lub założenia WP od nowa: struktury od nowa, lustracja kadr oczywiście stuprocentowa. Odwracanie uwagi od tego wielkiego zbiornika nieufności i niezgulstwa, jakim stało się WP - jak ono wygląda w praktyce?
Otóż nastąpił wysyp spec-służbistów w mediach każdego ścieku. Dobrzy ubecy rzekomo rodzimego chowu ścigają się z tymi wiernymi bijącemu sercu partii kremlowskiej. Wspólne jest dla jednych i dla drugich odwracaczy uwagi to że nie pisną ni słowa o kloace, jaką stały się Siły Zbrojne. Zamiast tego proponują ci specsłużbistowcy odwracacze dyskusję (ach, jaką szczerą, serce się kraje na widok ich przezłotej szczerości) o... spec-służbach. Nikt o wojsku, wszyscy o służbach. Od Wrońskiego, bloger salonowy taki przybył odwracać uwagę nam tutaj niedawno, poprzez niejakiego Kicińskiego, poprzez Sumlińskiego, i innych może mniej, może bardziej ważnych odwracaczy uwagi, wszyscy ci ludzie mnóstwo mają do powiedzenia o słuśbach. Tam jest xnaście tysięcy ludzi, w wojsku są miliony. Jednakowóż wciąż i wciąż - od Sasa do Lasa, od Ściosa do Macierewicza, wałkowane są najniezbędniejsze normalnemu państwu - służby specjalne. Dowcipniś Michalkiewicz nie popuści ni jednej glossy, by nie wpleść bonmocika o "wyższej formie obecności" czy jakiegoś podobnego tekstu.
Tymczasem...
To wojsko dopuściło do hekatomby na Polakach, dwukrotnie masakrując bezczynnością w obliczu wroga własnych, niezastępowalnych dowódców. Ostatecznie siły wojny, wpuszczone do Polski, zlikwidowały wszystkich dowódców wszystkich rodzajów wojsk. Spec-służbiści nie zostali w tych masakrach poszkodowani. To nie oni więc tutaj mają głos. Przeciwnie, kto zorganizował kontrwywiad, odznaczający się kolektywną tchórzliwą okrutnością (jest coś takiego, psychologia posiada narzędzia analityczne do rozpracowania pasywno-agresywnych i tchórzliwie-okrytnych indywiduów, kolektywów, mechanizmów), powinien ponieść odpowiedzialność za skazowe ustawienie tej służby od samego początku, bo już na poziomie rekrutacji pracowników. Toksyczni pracownicy toksycznie pracują; tutaj niespodzianek nie ma. Kontrwywiad był więc okrutnie ślepy i okrutnie głuchy, a dopuściwszy hekatombę, dwukrotnie zamilkł tchórzliwie. Główne danie, Mirosławiec, a potem dokładka milczenia, już oczywista, ze smakiem zjedzona w obliczu pierwszego, dawno strawionego, tchórzliwego zachowania w służbach, które "nie widzą" a tak w ogóle to ich "nie ma".
Patrzmy więc na meritum, na Wojsko Polskie. Nie na pajaców, odwracających hałaśliwie uwagę tysięcznymi dywagacjami o służbach. Na te organizacje, przetrawiające jeszcze dokładkę milczenia posmoleńskiego, przyjdzie czas po rekonstytucji Wojska Polskiego. Ta z kolei może oprzeć się tylko i wyłącznie o rezerwuar społecznych zdolności i umiejętności. Przypomnę raport WBBS, czyli polskiego Wojskowego Biura Badań Społecznych pt. "Identyfikacja żołnierzy zawodowych z wojskiem. Morale i przywództwo wojskowe". Kadra. żerująca na Polakach w sztabach jest skompromitowana, wojsko pokładać ufności w tych gostkach nie będzie, a zmuszone - ucieknie jak najdalej od sztabów. Lub rozstrzela sztabowców, gdy będzie posiadać broń i perspektywę śmierci na wojnie, rozpętanej przez okrutnych a tchórzliwych sztabowców, siedzących dzisiaj na dowództwie.
Reforma armii - jaką drogą?
Dopiero sięgnięcie po tradycję wojskową Polski, której broniła szlachta, związana majętnością i życiem przyszłych pokoleń, którym chciano przekazać i dobra, i normy, w tym wolność, wartość wysoką, ważną gdy posiada się dzieci i perspektywę przekazania im wolnej Polski -lub smętną perspektywę wysłania ich do pracy do obcych, gdzieś za granicę- sprawi, że odrodzenie bitnej armii stanie się możliwe. Bitnej armii, posiadającej swoje, autentyczne dowództwo, dbające o żołnierzy. Ufać żołnierze będą dowódcom wtedy, gdy ci będą ich chronili w każdej sytuacji. Dzisiejsze "dowództwo" jest uważane za niespełniające tych warunków, a przykłady masakr żołnierzy przez "nieznanych sprawców", masakr żołnierzy Wojska Polskiego, likwidowanych akcja po akcji w takt grzmiącego milczenia kolegów, potwierdzają trafną opinię wojska o tych na górze: sztabowców, niespełniających wymogów, doły chcą przekazać do lustracji. Lub od razu do wora.
Wojna - wydanie ostrej broni żołnierzom, posyłanym na śmierć - zlustruje agresywnych tchórzy w mig, ale sądzę, że to pozostanie tylko ćwiczeniem umysłowym, bo nie chcemy wojny. Żołnierze mają już na wirtualnych kolbach zakarbowanych tych, których pozbawili zaufania w toku starannych przemyśleń, jak przeżyć, gdy ci nałożą sobie po dokładce smoleńskiej - jeszcze deser. Tego ogniowego sprawdzenia, jak myślą żołnierze, sztabowcy woleliby zapewne uniknąć. Jest dla nich droga wyjścia: organizacja Wojska Polskiego autentycznie pochodzącego z Polaków, a nie jak dzisiaj, z nazwy dowodzonego przez tych, zapisanych dumnie w tytule. Jeśli szybko rozruszać nabór kadr, najpierw organizując powszechne dobrowolne szkolenia, jednocześnie wybierając najlepszych do kariery zawodowej, oraz dbając nieustannie o uznanie dla wyszkolonych specjalistów, to spokojna czyli pokojowa, stopniowa reforma wojska polskiego powiedzie się. Gdyby zaś nadal będzie się, zamiast wydania broni ludności Polski aby przeszkolić przyszłych żołnierzy, jedynie nagębnie rozsmarowywać temat służb, to szambo nieufności, jakim stało się po masakrach mirosławskiej i smoleńskiej wojsko, wybije.
Jak WP to zrobi, jest wewnętrzną sprawą wojska. Jeśli WP nie rozwiąże "zagadki zniknięcia wszystkich dowódców w dwóch zogniskowanych akcjach" to pozostanie rozwiązanie tej formacji i WP to już wie, że jego koniec jest bliski. Trzymam za odpowiedzialnych polityków, obiecujących akcję w kierunku zapewnienia Polsce bezpieczeństwa. Egzemplarycznie, program Prezydenta Dudy jest godny poparcia.
Niech więc politycy i wszelkie służby, w tym wojsko, poprą organizowanie szkoleń z bronią, niech poprą wydawanie broni z magazynów Polakom do ćwiczeń i do stałej gotowości jej użycia w obronie (jak sama nazwa "broń" wskazuje), niech poprą wybieranie najlepszych do zawodu żołnierza, proszę bardzo, niech to robią.
Tu Kiciński, mówi Kiciński:
https://wzzw.wordpress.com/2015/11/05/%E2%96%A0%E2%96%A0-wyrzucic-esbekow-ze-sluzb/ Jerzy Kiciński, płk. rez. ABW. Od 1991 w UOP. Od maja 2010 emeryt. Awansowany m.in. przez ministra Z. Wassermanna, premiera J. Kaczyńskiego. Ekspert Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154M. Autor projektu reformy służb specjalnych. Jerzy Kiciński pisze nieregularnie m.in. w: Gazeta Polska, niezalezna.pl
Pozostali wymienieni w tekście są znani.
Jeśli przekręciłem nazwisko komu, proszę o wskazówkę.
środa, 24 lutego 2016
„Naród wyklęty przez męty. Tom II. Przed potopem.”
( )
Hans Frank, herszt niemieckiej „Generalnej Guberni” ze stolicą w Krakowie powiedział proroczo, że przyjdzie czas, kiedy Polacy będą sami wyjeżdżać do Trzeciej Rzeszy w poszukiwaniu pracy: dobrowolnie, „bez łapanek”.
Siedemdziesiąt lat później żona prezydenta B. Komorowskiego (Żydówka z rodziny UB-eków) obwieściła w czasie kampanii wyborczej Komorowskiego, że wyjazd na zachód to szansa, a nie nieszczęście.
Siedemdziesiąt lat, a wszystko po staremu. Mojemu ojcu „Generalna Gubernia” stworzyła niepowtarzalną szansę wywożąc go, po łapance, do Flensburga na przymusowe, katorżnicze roboty. Jest duża szansa, że „szans” A. Komorowskiej doczekają moje wnuki – prawnuki mojego ojca.
Dlaczego wyjeżdżają, to znaczy dlaczego korzystają z „szansy” stworzonej im przez prezydenta Komorowskiego i jego UB-ecką połowicę?
Jak żyć w kraju, w którym masz tylko gołą ziemię pod stopami? To o nas pisała M. Konopnicka w wierszu „Wolny najmita”. Nie trzeba wyjeżdżać z tobołkiem do Niemiec czy Anglii, aby stać się wolnym najmitą. Tu, w Polsce – także możesz zostać wolnym najmitą.
Kto i jak zostawił pod naszymi nogami „gołą ziemię”? Policzmy:
Neo-hitlerowscy zabrali („wykupili”) m.in.:
A także późniejsza o pół wieku zapowiedź ministra zniekształceń własnościowych syjonisty Janusza „Lewandowskiego”, że „Polacy nie muszą posiadać własnych zakładów. Oni będą żyć z pracy rąk”.
Pierwszy w Polsce producent komputerów.
Drugie po Niemcach miejsce w grabieży własności państwowej zajmują Francuzi[1]. Przejęli za bezcen następujące „perły w koronie”:
W książce „Rytualna zemsta na kolebce Solidarności” (tył okładki) podałem liczby zakładów i zespołów fabryk „sprywatyzowanych” przez dwanaście kolejnych okupacyjnych, paserskich rządów tzw. „Trzeciej RP”.
Rząd „Mazowieckiego” przygotował przestępczą, dywersyjną ustawę o „restrukturyzacji” majątku narodowego. Od 25 lat mocą tej ustawy trwało rozdawnictwo za bezcen, przez kolejne gangi rządowe.
Rząd J.K. „Bieleckiego” rządził pół roku i „sprzedał” obcym 1 208 zakładów, w większości o znaczeniu strategicznym.
Rząd J. „Olszewskiego” rządził pół roku i sprzedał tylko jeden zakład. Został obalony przez gang Wałęsy-”Mazowieckiego”.
Rząd A. „Suchockiej” grasował 11 miesięcy. „Sprzedał” obcym 21 strategicznych zakładów.
Rząd „ludowca” W. Pawlaka grasował 16 miesięcy. „Sprzedał” obcym 2 269 zakładów. Statystycznie, każdego dnia oddawał obcym kilka zakładów.
Rząd „Oleksego” grasował 14 miesięcy. „Sprzedał” 508 strategicznych zakładów.
Rząd W. „Cimoszewicza” grasował 20 miesięcy (od lutego 1996 r.). „Opchnął” 992 zakłady.
Rząd J. „Buzka” grasował i grabił przez 47 miesięcy, od października 2001 r. Rozdał 1 311 strategicznych zakładów. Szczególną zbrodnią jego gangu było zamknięcie 24 kopalni węgla i wyrzucenia na bruk około 100 000 górników.
Rząd L. Millera grasował 30 miesięcy. „Sprzedał” 548 zakładów.
Rząd M. „Belki” grasował 17 miesięcy i „sprzedał” 477 zakładów.
Rząd K. „Marcinkiewicza” grasował 8 miesięcy. „Sprzedał” 271 zakładów strategicznych.
Rząd „Kaczyńskich” grasował 15 miesięcy (od lipca 2006 r.). „Sprzedał” tylko osiemnaście strategicznych zakładów, bo już brakowało innych.
Rząd D. Tuska i Kopaczowej grasował od listopada 2007 do niemal końca 2015 r. Zmarnował 730 strategicznych zakładów. Pozostało do rozgrabienia tylko kilkanaście, w tym m.in. KGHM, „Orlen” i „Azoty”[1].
Każda z tych sitw, wyzbywając się kolejnego segmentu majątku Polski, czuła się coraz pewniej, ufna w ich dywersyjne misje. Najlepiej czuła się szajka Tuska: przypadło jej „gaszenie świateł” nad tym polskim gruzowiskiem. I tak było do katastrofy wyborczej prezydenta Komorowskiego: naród się obudził, zwłaszcza obudziła się zrozpaczona młodzież do lat 30. Poszła za populizmem Pawła Kukiza. Poszłaby za każdym, kto by im powiedział, że skończy z przestępcami spod znaku Platformy Obywatelskiej i PSL.
Tak przedstawia się w skrócie historia mega-przekrętu pod nazwą „Trzeciej RP”.
Ta niekończąca się nekropolia polskiego majątku narodowego rozgrabio- nego przez obcych, w ogromnej większości przez Żydów z Niemiec, nie oddaje prawdy o pochodzeniu etnicznym grabieżców. Powoływanie się na obywatelstwo najeźdźców, zwanych „kapitałem niemieckim, francuskim, amerykańskim, szwedzkim, brytyjskim”, nie wyjaśnia, że dominuje w tej ekspansji na polską „darmochę” nacja kainitów. Kto stoi za tymi „kapitalistami”? Kto zarządza przejętymi zakładami? Kto zajmuje w nich kluczowe stanowiska?
Dobrym przykładem jest nabywca „Empików” istniejących niegdyś w niemal każdym większym mieście. „Empik” został sprzedany w wyniku pokrętnej „transakcji” koncernowi międzynarodowemu, w istocie globalnemu, o nazwie EASTBRIDGE.
„Eastbridge” jest własnością holenderskiego Żyda Yarona Brucknera, toteż w powszechnym obiegu uważa się, że „Empiki” nabył „holenderski kapitał”. Okazuje się, że rodzina Brucknerów już od kilkudziesięciu lat grasuje głównie w posowieckich koloniach Europy Wschodniej. Prowadziła biznesy już w czasach PRL. Ojciec Yarona Brucknera już w łatach pięćdziesiątych kręcił rozległe interesy z PRL oraz innymi koloniami bloku sowieckiego. Bruckner jest nazywany także „ważnym graczem na polskim rynku nieruchomości”. W pierwszych latach XXI wieku, ten „Holender” handlował naszymi nieruchomościami o wartości dwóch miliardów dolarów.
Portal „Bibuła” pisząc o tym geniuszu narodu wybrakowanego, cytuje rzecznika prasowego firmy „Eastbridge” który informuje, że „szef udziela wywiadu raz na dziesięć lat”. „Bibuła” konkluduje:
Czy za wieloma „Holendrami” „Amerykanami” „Francuzami” nabywającymi – często za bezcen – polską własność nie stoją podmioty podobne do tych, jak w przypadku właściciela „Empiku” i To jest dopiero pytanie, na które każdy Polak powinien oczekiwać odpowiedzi.
Naiwnych Polaków przez 25 lat karmiono banałem, że „kapitał nie ma narodowości”. Czy kapitały Brucknerów, Rothschildów, Rockefellerów i kilkuset pomniejszych, władających 80 procentami kapitału światowego pochodzą z Marsa, a ich właściciele nie mają narodowości? Postawmy te pytania np. o pochodzenie „Szwedów” którzy stali się właścicielami następujących, świetnie w PRL prosperujących przedsiębiorstw, przez sitwę Balcerowicza-Sachsa-Sorosa błyskawicznie doprowadzonych do bankructwa za pomocą prostego triku – odmówiono im finansowania przez Skarb Państwa, a gdy zaciągnęły pożyczki, z dnia na dzień obłożono je rocznymi odsetkami 150-200 procent.
„Szwedzi” nabyli tak właśnie błyskawicznie „zbankrutowane” przedsiębiorstwa:
Do czasu objęcia władzy nad zniewolonym narodem przez D. Tuska z nominacji A. Merkel, Niemcy pośpiesznie przejmowali setki zakładów pracy, całe klucze fabryk branżowych, ale z chwilą osadzenia na stołku premiera tego wnuka wehrmachtowca, potomka folksdojczy. Tusk, dla którego „polskość to nienormalność” – „sprywatyzowano” prawie tysiąc przedsiębiorstw i stworzono warunki do „odzyskania” przez Niemców terenów z 1937 roku. Jego żona Małgorzata, w swoich wydanych wspomnieniach nazwała go „gnojkiem” zatem powtórzmy – ten „gnojek” niegdyś handlarz starociami i bibelotami, otrzymał Polskę w arendę na całe dwie kadencje Knesejmu.
W maju 2000 roku Tusk otrzymał niemiecką (prusacką) nagrodę im. Karola Wielkiego, a podniosłą laudację wygłosiła kanclerzyca Aniela Merkel („dziewczyna Kohla”). Powiedziała:
Ta nagroda od 60 lat daje twarz integracji europejskiej.
W 2010 roku była to twarz „gnojka” Tuska. Otrzymał kawałek kolorowej blachy i 5 000 euro – srebrniki za „integrację europejską”.
Najważniejsze osiągnięcia gangu „gnojka” w tej materii:
W 2011 roku Tusk (ksywa „Ryży”) otrzymał w Berlinie nagrodę Złotej Wiktorii jako „Europejczyk roku 2011”. Nagrodę przyznaje niemiecki Związek Wydawców Czasopism. Uzasadnienie:
Donald Tusk pokazał, że suwerenność i narodową tożsamość [Niemców!] można połączyć z solidarnym, przyjaznym Europie kursem modernizacji.
W 2008 roku dziennik „Die Welt” (wydawca – Żyd A. Springer) posłużył się zwrotem „Polnische Koncentrationłlager Majdanek” („Polski obóz koncentracyjny Majdanek”). Każdy polski premier użyłby wszystkich przysługujących prerogatyw, które na długo zniechęciłyby tę żydowską tubę do rzucania takich obelg na pokolenie Polaków ludobójczo wtedy eksterminowanych w tym i pozostałych niemieckich obozach koncentracyjnych. Tusk wystosował do redakcji „Die Welt” „protest” wkrótce potem „Die Welt” użył zwrotu o „polskim obozie zagłady” a niemieccy wydawcy pod wodzą koncernu prasowego A. Springera nobilitowali tego niemieckiego agenta wpływu nagrodą: „Za przyjazny Europie [niemieckiej] kurs modernizacji”.
Zbigniew Osewski ze Szczecina pozwał „Die Welt” do sądu za to brutalne, bezczelne nazwanie hitlerowskich obozów koncentracyjnych na okupowanych ziemiach polskich: „polskimi obozami koncentracyjnymi”. Toczył tę samotną walkę w obronie Polaków i prawdy historycznej z potężnym żydowskim wydawcą. Zapadł wyrok oddalający ten pozew! „Warszawska Gazeta” napisała (5 marca 2015 r.):
„Die Welt” nie musi przepraszać za „POLSKIE OBOZY” […] Ponadto kosztami postępowania został obarczony powód, ponieważ przegrał proces w całości.
W 2012 roku Tusk otrzymał w Berlinie prestiżową nagrodę im. polakożercy Waltera Reichemana, „za: wyjątkowe zasługi dla pogłębiania integracji europejskiej”[1]. Neohitlerowskie Niemcy ustanawiając nagrodę imienia tego żydo-niemca, przyjęły do realizacji jego ideologię pogardy i nienawiści do polskości. Zmieniły się tylko metody i frazesy. Przeznaczyli „psie” pieniądze na wrogie przejęcie polskich przedsiębiorstw o strategicznym znaczeniu i część tych srebrników na nagrodzenie ich polskojęzycznych pachołków, takich jak Tusk czy „Bartoszewski”.
Przedstawione tu przykłady oddawania Polski Niemcom metodą „salami” (kawałek po kawałku) to tylko wierzchołek góry lodowej. Większość aktów tego rozbioru, tej anihilacji majątku Polski dokonuje się na tajnych konwentyklach Szwabów niemieckich i Szwaba polskojęzycznego, wypasionego na polskim chlebie. Główne fronty tej cichej inwazji przebiegają przez tzw. fundacje i stowarzyszenia przyoblekane następnie w knesejmowe ustawy.
Profesor Jerzy Urbanowicz (zmarł 5 września 2012 roku) w wypowiedzi dla „Naszego Dziennika” (24 IV 2011) przedstawił metodologię wyzbywania się przez mafię PO kontroli nad systemem nadawania naziemnego, szczególnie ważną dla bezpieczeństwa państwa polskiego w przypadku wojny.
Henryk Pająk
Źródło: http://wolna-polska.pl/
Hans Frank, herszt niemieckiej „Generalnej Guberni” ze stolicą w Krakowie powiedział proroczo, że przyjdzie czas, kiedy Polacy będą sami wyjeżdżać do Trzeciej Rzeszy w poszukiwaniu pracy: dobrowolnie, „bez łapanek”.
Siedemdziesiąt lat później żona prezydenta B. Komorowskiego (Żydówka z rodziny UB-eków) obwieściła w czasie kampanii wyborczej Komorowskiego, że wyjazd na zachód to szansa, a nie nieszczęście.
Siedemdziesiąt lat, a wszystko po staremu. Mojemu ojcu „Generalna Gubernia” stworzyła niepowtarzalną szansę wywożąc go, po łapance, do Flensburga na przymusowe, katorżnicze roboty. Jest duża szansa, że „szans” A. Komorowskiej doczekają moje wnuki – prawnuki mojego ojca.
Dlaczego wyjeżdżają, to znaczy dlaczego korzystają z „szansy” stworzonej im przez prezydenta Komorowskiego i jego UB-ecką połowicę?
Jak żyć w kraju, w którym masz tylko gołą ziemię pod stopami? To o nas pisała M. Konopnicka w wierszu „Wolny najmita”. Nie trzeba wyjeżdżać z tobołkiem do Niemiec czy Anglii, aby stać się wolnym najmitą. Tu, w Polsce – także możesz zostać wolnym najmitą.
Kto i jak zostawił pod naszymi nogami „gołą ziemię”? Policzmy:
Neo-hitlerowscy zabrali („wykupili”) m.in.:
- „Pollena Nowy Dwór Mazowiecki” 1991
- „Pollena Racibórz” 1991
- „Pollena Lechia” w Poznaniu 1997
- Zakłady Chemiczne „Rokita” w Brzegu Dolnym 2004
- Pomorska Fabryka Mebli 1992
- Bydgoskie Fabryki Mebli 1992
- Czerska Fabryka Mebli 1993
- Gościńska Fabryka Mebli 1993
- Słupskie Fabryki Mebli 1994
- Zakłady Płyt Wiórowych w Grajewie 1999
- Olsztyńskie Fabryki Mebli w Działdowie 2000
- Goleniowskie Fabryki Mebli 2002
- Koszalińskie Zakłady Piwowarskie „Brok” 1991
- Browary „Warka” 1994
- Browary Dolnośląskie „Piast” we Wrocławiu 1996
- Fabryka Papieru „Malta” w Poznaniu 1999
- „Romeo” w Zbyszynie 1992
- Zakłady Przemysłu Odzieżowego w Pilawie Górnej 1993
- „Chifa” w Nowym Tomyślu 1992
- Bołesławicka Fabryka Materiałów Medycznych „Polfa” 1998
- „Byk – Mazovia” w Łyszkowicach 2002
- Zakłady Koncentratów Spożywczych w Sławinie 1993
- Cukrownia „Środa” w Środzie wielkopolskiej 1998
- „Drobimex” w Szczecinie 2001
- Cementownia „Odra” w Opolu 1993
- Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Budowlane „Prefabet” w Rakowicach 1993
- Kombinat Cementowo-Wapienniczy „Warta” w Działoszycach 1994
- Hydrobudowa-6” w Warszawie 1994
- Zakład Wapienniczy „Wojcieszów” 1994
- „Prefabet” Kluczbork 1999
- Cementownia „Nowiny” 1999
- Cementownia „Warszawa” 2002
- Cementownia „Wejherowo” 2003
- Zakłady Elektroniczne „Ełworo” we Wrocławiu 1993[1]
- ZWUT w Warszawie 1993
- ZWAR w Warszawie 1997
- Mikołowska Fabryka Transformatorów „Mefta” 1992
- Pleszewska Fabryka Obrabiarek „Ponar-Pleszew” 1993
- Fabryka Wagonów „Pafawag” we Wrocławiu 1996
- „Agromet” w Ostrzeszowie 2000
- Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego „Gorzyce” 2001
- Przedsiębiorstwo Topienia Bazaltu w Starachowicach 2003
- Dolnośląska Fabryka Maszyn Włókienniczych „Defama” w Kamiennej Górze 2006
- Huta Szkła Okiennego „Kunice” w Żarach 1994
- Kopalnia z Zakładem Przerobu Piasków Szklarskich „Osiecznica” 1995
- Kopalnia Surowców Mineralnych „Surmin-Kaołin” w Nowogrodźcu 1999
- Kopalnia Mełafiru w Czarnym Borze 2001
- Kopalnia Surowców Skalnych w Bartnicy 2001
- PCC RAIŁ Szczakowa w Jaworznie 2004
- Fabryka Form Szklarskich w Pieńsku 2009
- Kopalnia i Zakład Wzbogacania Kwarcu „Bukowa Góra” w Zagórzu 2009
- Przedsiębiorstwo Wyrobów Tytoniowych w Augustowie 1995
- Wytwórnia Wyrobów Tytoniowych w Poznaniu 1996
- Elektrociepłownia „Będzin” 2003
- „Stoen” w Warszawie 2002
A także późniejsza o pół wieku zapowiedź ministra zniekształceń własnościowych syjonisty Janusza „Lewandowskiego”, że „Polacy nie muszą posiadać własnych zakładów. Oni będą żyć z pracy rąk”.
Pierwszy w Polsce producent komputerów.
Drugie po Niemcach miejsce w grabieży własności państwowej zajmują Francuzi[1]. Przejęli za bezcen następujące „perły w koronie”:
- „Połam” w Suwałkach 1993
- „Polar” we Wrocławiu 1999
- „Opoczno” SA 2000
- „Strada” w Środzie Wielkopolskiej 2005
- Przedsiębiorstwo Wyposażenia Budownictwa „Metalplast Częstochowa” 2005
- „Stomil Olsztyn” (producent opon) 2005
- Zakłady Przemysłu Tytoniowego w Radomiu 1995
- Śląskie Zakłady Papiernicze „Silesianpap” w Tychach 1996
- „Rawibox” w Rawiczu 2002
- „Spomasz Białystok” 2000
- Fabryka Materiałów i Wyrobów Ściernych „Korund” w Kole, maj 2001
- Poznańskie Zakłady Przemysłu Spirytusowego „Polmos” 2001
- Śląska Spółka Cukrowa w Olszówce 2003
- Elektrociepłownia „Kraków” 1997
- Elektrociepłownie „Wybrzeże” w Gdańsku 2000
- Elektrociepłownia „Białystok” 2001
- Elektrociepłownia „Rybnik” 2001
- Fabryka Maszyn Papierniczych w Jeleniej Górze 1999
- Łódzkie Zakłady wyrobów Metalowych „Wizamet” 1992
- Zakłady Metali Lekkich „Kęty” 1995
- Fabryka Amortyzatorów w Krośnie 2003
- Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Rzeszów” 2001
- „Wedel” w Warszawie 1991
- „Polfab” w Głownie 1991
- „Alima” w Rzeszowie 1992
- „Amino” w Poznaniu 1992
- Zakłady Przemysłu Cukierniczego „Olza” w Cieszynie 1993
- Nadodrzańskie Zakłady Przemysłu Tłuszczowego w Brzegu 1994
- Podlaska Wytwórnia Wódek „Polmos” w Siedlcach 2002
- Zakłady Celulozowo-Papiernicze w Kwidzynie 1992[1]
- „Telfa” w Bydgoszczy 1992
- „Hydrotrest” w Krakowie 1993
- „Energoaparatura” w Katowicach 1993
- „Bester” w Bielawie 2001
- Huta Szkła w Jarosławcu 1993
- Huta Aluminium „Konin” 1993
- Huta Szkła „Antosinek” w Poznaniu 2001
- Sanockie Zakłady Przemysłu Gumowego „Stomil Sanok” 1993
- „Dębica” (opony samochodowe) 1995
- Kutnowskie Zakłady Farmaceutyczne „Polfa” 1994
- „Polfa” Rzeszów 1997
- Fabryka Narzędzi Chirurgicznych i Dentystycznych „Mifam” w Milanówku 2002
- Elektrownia „Skawina” 2002
W książce „Rytualna zemsta na kolebce Solidarności” (tył okładki) podałem liczby zakładów i zespołów fabryk „sprywatyzowanych” przez dwanaście kolejnych okupacyjnych, paserskich rządów tzw. „Trzeciej RP”.
Rząd „Mazowieckiego” przygotował przestępczą, dywersyjną ustawę o „restrukturyzacji” majątku narodowego. Od 25 lat mocą tej ustawy trwało rozdawnictwo za bezcen, przez kolejne gangi rządowe.
Rząd J.K. „Bieleckiego” rządził pół roku i „sprzedał” obcym 1 208 zakładów, w większości o znaczeniu strategicznym.
Rząd J. „Olszewskiego” rządził pół roku i sprzedał tylko jeden zakład. Został obalony przez gang Wałęsy-”Mazowieckiego”.
Rząd A. „Suchockiej” grasował 11 miesięcy. „Sprzedał” obcym 21 strategicznych zakładów.
Rząd „ludowca” W. Pawlaka grasował 16 miesięcy. „Sprzedał” obcym 2 269 zakładów. Statystycznie, każdego dnia oddawał obcym kilka zakładów.
Rząd „Oleksego” grasował 14 miesięcy. „Sprzedał” 508 strategicznych zakładów.
Rząd W. „Cimoszewicza” grasował 20 miesięcy (od lutego 1996 r.). „Opchnął” 992 zakłady.
Rząd J. „Buzka” grasował i grabił przez 47 miesięcy, od października 2001 r. Rozdał 1 311 strategicznych zakładów. Szczególną zbrodnią jego gangu było zamknięcie 24 kopalni węgla i wyrzucenia na bruk około 100 000 górników.
Rząd L. Millera grasował 30 miesięcy. „Sprzedał” 548 zakładów.
Rząd M. „Belki” grasował 17 miesięcy i „sprzedał” 477 zakładów.
Rząd K. „Marcinkiewicza” grasował 8 miesięcy. „Sprzedał” 271 zakładów strategicznych.
Rząd „Kaczyńskich” grasował 15 miesięcy (od lipca 2006 r.). „Sprzedał” tylko osiemnaście strategicznych zakładów, bo już brakowało innych.
Rząd D. Tuska i Kopaczowej grasował od listopada 2007 do niemal końca 2015 r. Zmarnował 730 strategicznych zakładów. Pozostało do rozgrabienia tylko kilkanaście, w tym m.in. KGHM, „Orlen” i „Azoty”[1].
Każda z tych sitw, wyzbywając się kolejnego segmentu majątku Polski, czuła się coraz pewniej, ufna w ich dywersyjne misje. Najlepiej czuła się szajka Tuska: przypadło jej „gaszenie świateł” nad tym polskim gruzowiskiem. I tak było do katastrofy wyborczej prezydenta Komorowskiego: naród się obudził, zwłaszcza obudziła się zrozpaczona młodzież do lat 30. Poszła za populizmem Pawła Kukiza. Poszłaby za każdym, kto by im powiedział, że skończy z przestępcami spod znaku Platformy Obywatelskiej i PSL.
Tak przedstawia się w skrócie historia mega-przekrętu pod nazwą „Trzeciej RP”.
Ta niekończąca się nekropolia polskiego majątku narodowego rozgrabio- nego przez obcych, w ogromnej większości przez Żydów z Niemiec, nie oddaje prawdy o pochodzeniu etnicznym grabieżców. Powoływanie się na obywatelstwo najeźdźców, zwanych „kapitałem niemieckim, francuskim, amerykańskim, szwedzkim, brytyjskim”, nie wyjaśnia, że dominuje w tej ekspansji na polską „darmochę” nacja kainitów. Kto stoi za tymi „kapitalistami”? Kto zarządza przejętymi zakładami? Kto zajmuje w nich kluczowe stanowiska?
Dobrym przykładem jest nabywca „Empików” istniejących niegdyś w niemal każdym większym mieście. „Empik” został sprzedany w wyniku pokrętnej „transakcji” koncernowi międzynarodowemu, w istocie globalnemu, o nazwie EASTBRIDGE.
„Eastbridge” jest własnością holenderskiego Żyda Yarona Brucknera, toteż w powszechnym obiegu uważa się, że „Empiki” nabył „holenderski kapitał”. Okazuje się, że rodzina Brucknerów już od kilkudziesięciu lat grasuje głównie w posowieckich koloniach Europy Wschodniej. Prowadziła biznesy już w czasach PRL. Ojciec Yarona Brucknera już w łatach pięćdziesiątych kręcił rozległe interesy z PRL oraz innymi koloniami bloku sowieckiego. Bruckner jest nazywany także „ważnym graczem na polskim rynku nieruchomości”. W pierwszych latach XXI wieku, ten „Holender” handlował naszymi nieruchomościami o wartości dwóch miliardów dolarów.
Portal „Bibuła” pisząc o tym geniuszu narodu wybrakowanego, cytuje rzecznika prasowego firmy „Eastbridge” który informuje, że „szef udziela wywiadu raz na dziesięć lat”. „Bibuła” konkluduje:
Czy za wieloma „Holendrami” „Amerykanami” „Francuzami” nabywającymi – często za bezcen – polską własność nie stoją podmioty podobne do tych, jak w przypadku właściciela „Empiku” i To jest dopiero pytanie, na które każdy Polak powinien oczekiwać odpowiedzi.
Naiwnych Polaków przez 25 lat karmiono banałem, że „kapitał nie ma narodowości”. Czy kapitały Brucknerów, Rothschildów, Rockefellerów i kilkuset pomniejszych, władających 80 procentami kapitału światowego pochodzą z Marsa, a ich właściciele nie mają narodowości? Postawmy te pytania np. o pochodzenie „Szwedów” którzy stali się właścicielami następujących, świetnie w PRL prosperujących przedsiębiorstw, przez sitwę Balcerowicza-Sachsa-Sorosa błyskawicznie doprowadzonych do bankructwa za pomocą prostego triku – odmówiono im finansowania przez Skarb Państwa, a gdy zaciągnęły pożyczki, z dnia na dzień obłożono je rocznymi odsetkami 150-200 procent.
„Szwedzi” nabyli tak właśnie błyskawicznie „zbankrutowane” przedsiębiorstwa:
- Kostrzyńskie Zakłady Papiernicze 1993
- Zakłady Sprzętu Instalacyjnego „Polan-Szczecinek” 1991 » „Biawar” w Białymstoku 2003
- Fabryka Łożysk Tocznych w Poznaniu 1995
- Wolsztyńska Fabryka Mebli 1997
- Huta Szkła w Gostyniu 2002
- Lubuska Wytwórnia Wódek Gatunkowych „Polmos” w Zielonej Górze 2003
- Elektrociepłownie Warszawskie 2000
- Górnośląski Zakład Energetyczny w Gliwicach 2000[1]
Do czasu objęcia władzy nad zniewolonym narodem przez D. Tuska z nominacji A. Merkel, Niemcy pośpiesznie przejmowali setki zakładów pracy, całe klucze fabryk branżowych, ale z chwilą osadzenia na stołku premiera tego wnuka wehrmachtowca, potomka folksdojczy. Tusk, dla którego „polskość to nienormalność” – „sprywatyzowano” prawie tysiąc przedsiębiorstw i stworzono warunki do „odzyskania” przez Niemców terenów z 1937 roku. Jego żona Małgorzata, w swoich wydanych wspomnieniach nazwała go „gnojkiem” zatem powtórzmy – ten „gnojek” niegdyś handlarz starociami i bibelotami, otrzymał Polskę w arendę na całe dwie kadencje Knesejmu.
W maju 2000 roku Tusk otrzymał niemiecką (prusacką) nagrodę im. Karola Wielkiego, a podniosłą laudację wygłosiła kanclerzyca Aniela Merkel („dziewczyna Kohla”). Powiedziała:
Ta nagroda od 60 lat daje twarz integracji europejskiej.
W 2010 roku była to twarz „gnojka” Tuska. Otrzymał kawałek kolorowej blachy i 5 000 euro – srebrniki za „integrację europejską”.
Najważniejsze osiągnięcia gangu „gnojka” w tej materii:
- Likwidacja Stoczni Szczecińskiej
- Wyspa Uznam przeszła w ręce neohitlerowców
- Oddanie Szkopom Świnoujścia
- Masowy „wykup” ziemi za 1/10 rzeczywistej wartości w Zachodnio-Pomorskiem
- Usunięcie wielu kluczowych polskich instytucji z Gdańska
- Likwidacja polskiego rybołówstwa
W 2011 roku Tusk (ksywa „Ryży”) otrzymał w Berlinie nagrodę Złotej Wiktorii jako „Europejczyk roku 2011”. Nagrodę przyznaje niemiecki Związek Wydawców Czasopism. Uzasadnienie:
Donald Tusk pokazał, że suwerenność i narodową tożsamość [Niemców!] można połączyć z solidarnym, przyjaznym Europie kursem modernizacji.
W 2008 roku dziennik „Die Welt” (wydawca – Żyd A. Springer) posłużył się zwrotem „Polnische Koncentrationłlager Majdanek” („Polski obóz koncentracyjny Majdanek”). Każdy polski premier użyłby wszystkich przysługujących prerogatyw, które na długo zniechęciłyby tę żydowską tubę do rzucania takich obelg na pokolenie Polaków ludobójczo wtedy eksterminowanych w tym i pozostałych niemieckich obozach koncentracyjnych. Tusk wystosował do redakcji „Die Welt” „protest” wkrótce potem „Die Welt” użył zwrotu o „polskim obozie zagłady” a niemieccy wydawcy pod wodzą koncernu prasowego A. Springera nobilitowali tego niemieckiego agenta wpływu nagrodą: „Za przyjazny Europie [niemieckiej] kurs modernizacji”.
Zbigniew Osewski ze Szczecina pozwał „Die Welt” do sądu za to brutalne, bezczelne nazwanie hitlerowskich obozów koncentracyjnych na okupowanych ziemiach polskich: „polskimi obozami koncentracyjnymi”. Toczył tę samotną walkę w obronie Polaków i prawdy historycznej z potężnym żydowskim wydawcą. Zapadł wyrok oddalający ten pozew! „Warszawska Gazeta” napisała (5 marca 2015 r.):
„Die Welt” nie musi przepraszać za „POLSKIE OBOZY” […] Ponadto kosztami postępowania został obarczony powód, ponieważ przegrał proces w całości.
W 2012 roku Tusk otrzymał w Berlinie prestiżową nagrodę im. polakożercy Waltera Reichemana, „za: wyjątkowe zasługi dla pogłębiania integracji europejskiej”[1]. Neohitlerowskie Niemcy ustanawiając nagrodę imienia tego żydo-niemca, przyjęły do realizacji jego ideologię pogardy i nienawiści do polskości. Zmieniły się tylko metody i frazesy. Przeznaczyli „psie” pieniądze na wrogie przejęcie polskich przedsiębiorstw o strategicznym znaczeniu i część tych srebrników na nagrodzenie ich polskojęzycznych pachołków, takich jak Tusk czy „Bartoszewski”.
Przedstawione tu przykłady oddawania Polski Niemcom metodą „salami” (kawałek po kawałku) to tylko wierzchołek góry lodowej. Większość aktów tego rozbioru, tej anihilacji majątku Polski dokonuje się na tajnych konwentyklach Szwabów niemieckich i Szwaba polskojęzycznego, wypasionego na polskim chlebie. Główne fronty tej cichej inwazji przebiegają przez tzw. fundacje i stowarzyszenia przyoblekane następnie w knesejmowe ustawy.
Profesor Jerzy Urbanowicz (zmarł 5 września 2012 roku) w wypowiedzi dla „Naszego Dziennika” (24 IV 2011) przedstawił metodologię wyzbywania się przez mafię PO kontroli nad systemem nadawania naziemnego, szczególnie ważną dla bezpieczeństwa państwa polskiego w przypadku wojny.
Henryk Pająk
Źródło: http://wolna-polska.pl/
CZYTAJ RÓWNIEŻ: [wybór linków generowany komputerowo przez serwer BIBUŁY]
- Bauman, Brus – sowieckie „elity” w Polsce
- „Artyści biznesu” i wielki exodus, czyli jak zapłaciliśmy za żydowską repatriację
- Prezydent Komorowski wyda kilkaset milionów na wsparcie dla ukraińskich firm
- Znaleziono zbrodniczy rozkaz Jeżowa: wymordować Polaków na kresach
- Prof. Cenckiewicz opisuje Adama Rotfelda i jego związki z SB
- „Lista Oprawców”
- Polskie lasy w ręce Żydów? Tygodnik “wSieci” ujawnia nowe fakty
- Komorowskiemu nic się nie pomyliło i nie wyrwało, to spadkobierca żydokomuny Puławskiej
Subskrybuj:
Posty (Atom)