WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
Od
kwietnia ma ksiądz całkowity zakaz aktywności medialnej, ale złamał go
ksiądz kilka dni temu uaktywniając się m.in. na Twitterze. We wtorek
przełożeni raz jeszcze przywołali księdza do porządku, a mimo to
rozmawia ksiądz ze mną. Nie boi się ksiądz konsekwencji?
Napisałem dziś (środa – red.) list do wizytatora Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy, do którego należę, z odwołaniem się od tego zakazu. Zwróciłem uwagę, że dwukrotnie zabrał głos w mojej sprawie. I dwa razy były to głosy negatywne, zarówno w kwietniu, jak i teraz. Liczę na jego roztropność, że się z tego wycofa. A te naciski, zwłaszcza pochodzące ze strony ,,Gazety Wyborczej" i innych demoliberalnych mediów nie będą mu straszne i będzie potrafił się im przeciwstawić. Bo tak naprawdę związano mi ręce i zakneblowano usta. Nie mogę się bronić przed paszkwilami.
Ale na początku podporządkował się ksiądz decyzji przełożonych. Zlikwidował konto na Twitterze, zniknął ksiądz z mediów. Co się stało, że zdecydował się ksiądz złamać zakazy?
Postanowiłem głośno opowiedzieć o sprawie mojej przyjaciółki Justyny Helcyk, koordynator Brygady Dolnośląskiej Obozu Radykalno-Narodowego. Została ona oskarżona o to, że podczas manifestacji we Wrocławiu we wrześniu 2015 roku głosiła powszechnie znane fakty na temat prześladowania chrześcijan, na temat islamizacji Europy i Polski, na temat niebezpieczeństwa, jakie wiąże się z tym najazdem z Bliskiego Wschodu i Afryki. Grożą jej dwa lata więzienia. A ponieważ ona zawsze stawała w mojej obronie, broniła mojego kapłaństwa, broniła mojego dobrego imienia i mojego duszpasterstwa, to poczuwam się do odpowiedzialności, aby w jej obronie stawać i żeby zabierać w jej sprawie głos.
Po kazaniu, które wygłosił ksiądz w kwietniu w katedrze w Białymstoku, ksiądz również ma problemy z prokuraturą.
To prawda. Wpłynęły tam jakieś zawiadomienia i prokuratura rozpoczęła postępowanie w sprawie publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic wyznaniowych i publicznego znieważania ludności z powodu przynależności wyznaniowej. Jedno z doniesień złożyła posłanka Joanna Scheuring-Wielgus z Nowoczesnej. Jeżeli moi przełożeni nie mają zamiaru stanąć w mojej obronie, to proszę wybaczyć, mam prawo stawać w obronie swojego dobrego imienia.
W obronie dobrego imienia napisał ksiądz o posłance Scheuring-Wielgus: „Konfidentka, zwolenniczka zabijania (aborcji) i islamizacji. Kiedyś dla takich była brzytwa! Dziś prawda i modlitwa?”.
Po pierwsze społeczeństwo musi się dowiedzieć, kim jest pani Joanna Scheuring-Wielgus. Składała przysięgę poselską, gdy dostała się do Sejmu. Obiecywała, że będzie służyła narodowi, ojczyźnie. Ja w obronie ojczyzny i narodu stawałem głosząc kazanie w Białymstoku. Jeżeli ona twierdzi, że stawanie w obronie ojczyzny i Kościoła jest propagowaniem ideologii faszystowskiej, mową nienawiści, to ona tej Roty nie wypełnia. Moim obowiązkiem jest stawanie w obronie tych, do których zostałem posłany, w obronie moich wiernych przed takimi zachowaniami jakie reprezentuje pani Wielgus. A, że nazwałem ją w takich ostrych słowach? Jezus również nie przebierał w słowach. Żydów nazywał plemieniem żmijowym, faryzeuszy obłudnikami, Heroda nazywał lisem, do Piotra mówił: „Zejdź mi z oczu, szatanie”. Nieraz potrzeba użyć ostrych słów, żeby przestrzec innych przed tego typu postępowaniem, które nie licuje z postawą ewangeliczną, z postawą nawet przyzwoitego człowieka. W tych określeniach, które ja użyłem nie ma miejsca na półprawdę, nie ma miejsca na kłamstwo. Jeżeli doniosła na mnie do prokuratury, a wcześniej donosiła wraz z kolegami, koleżankami z Nowoczesnej i z Grzegorzem Schetyną do Brukseli na Polskę, dlatego, że niby Polacy, rząd i prezydent nie respektują konstytucji, to taką osobę nazywa się konfidentem, konfidentką.
Nie uważa ksiądz, że to jest jednak za mocne... Ksiądz nie jest Jezusem...
Ale jestem zobowiązany, żeby go naśladować.
Zarzuca się księdzu, że ksiądz nawołuje do aktów przemocy. To mało ewangeliczne i z naśladowaniem Jezusa ma niewiele wspólnego.
Doszliśmy do tych czasów, o których mówił George Orwell, że głoszenie prawdy, bez światłocieni będzie traktowane jak mowa nienawiści. W tym co powiedziałem, nie ma żadnego kłamstwa. A jeżeli mamy naśladować Jezusa, to całego Jezusa, nie tylko fragmentarycznie czyli Jezusa miłującego, trzymającego dzieci na rękach i błogosławiącego, ale również i takiego, który potrafi zganić za nie licujące z dobrą nowiną postępowanie. W przypadku Joanny Scheuring-Wielgus powiedziałem, że jest zwolenniczką zabijania... Myślę, że to trzeba wyjaśnić. W kwietniu tego roku posłanka była jedną z tych, które pisały do prezydentowej Agaty Kornhauser-Dudy, aby ta zabrała głos w sprawie ewentualnego zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Pani Joanna Scheuring-Wielgus z panią Katarzyną Lubnauer protestowały przeciwko zaostrzeniu przepisów, czyli były zwolenniczkami zabijania, aborcji. Co miałem o niej powiedzieć, zwolenniczka redukcji embrionalnej? Albo zwolenniczka redukcji płodu? Aborcja to jest aborcja, zabijanie to jest zabijanie. Aborcja jest zabijaniem. Mówiłem, że jest zwolenniczką islamizacji. Dwa miesiące temu prawiła, że 6 proc. islamistów w Polsce nie robi dla niej żadnego problemu. Nie widzi w tym wielkiego niebezpieczeństwa. Natomiast widzi wielkie niebezpieczeństwo w polskich nacjonalistach z Obozu Narodowo-Radykalnego. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Kiedyś, w czasach okupacji, osobom, które szkodziły państwu, które kolaborowały z Niemcami, golono brzytwą głowy.
Ksiądz chciałby, żeby takie czasy wróciły?
Absolutnie, przecież ja nawet tego nie zasugerowałem. Zasugerowałem, że pani Joannie Scheuring-Wielgus chciałbym zaaplikować prawdę i modlitwę, a jest ona o wiele bardziej skuteczna aniżeli jakakolwiek brzytwa. Nie mam zamiaru wracać do tego co było w czasie wojny. Ja nigdy nie głosiłem jakiejkolwiek nienawiści i nie mam zamiaru jej głosić. A jeżeli o jakiejkolwiek nienawiści mówiłem, to nienawiści wobec grzechu i ideologii nie licującej z Ewangelią.
W Białymstoku prokuratura prowadzi postępowanie. Posłanka Scheuring-Wielgus zapowiada, że ponownie doniesie na księdza do prokuratury.
Jej prawo. Niech składa. Postępowanie w Białymstoku z tego co wiem przedłużono do połowy września. Wiem, że obok mnie, jest zamiar pociągnięcia do odpowiedzialności także trzech innych działaczy ONR. Zarzuca się im, że podobno jakieś rzekomo nienawistne okrzyki były rzucane podczas przemarszu 16 kwietnia w Białymstoku. Że podobno obecne były jakieś transparenty, które sprzeciwiały się grupom wyznaniowym i osobom o innym kolorze skóry. Chodzi o to, by wyeliminować te jednostki, które nie wpisują się w poprawną politycznie narrację.
Liczy się ksiądz z tym, że może zostać skazany?
Na karę więzienia na pewno nie, pewnie dostanę wyrok w zawieszeniu. Liczę się z tym, że tak może być. Podobno w Białymstoku jest ogromna determinacja, by mnie skazać. Może o tym świadczyć prokurator, którego wyznaczono do tej sprawy. Prokurator Bartosz Horba, dwa lata temu zajmował się sprawą skazania narodowców, którzy też organizowali jeden z marszy.
Justyna Helcyk, o której ksiądz wspomniał na początku naszej rozmowy ma już zarzuty...
I jej sprawy też nie prowadził przypadkowy prokurator. Sprawę prowadziła pani Justyna Pilarczyk, prokurator Prokuratury Rejonowej z Wrocławia. Po przekazaniu aktu oskarżenia Justyny dostała awans do Prokuratury Okręgowej, a zajmowała się dwiema innymi skandalicznymi sprawami, które umarzała. W 2014 roku umorzyła sprawę mężczyzny, który najpierw wyzywał, a potem obsikał członków Krucjaty Różańcowej, którzy na wrocławskim rynku modlili się przepraszając Boga za grzechy homoseksualizmu. Rok później umorzyła postępowanie w sprawie spektaklu Golgota Piknik. W przypadku Justyny w akcie oskarżenia nie przytaczane są żadne jej słowa. Pani prokurator napisała jedynie, że swoją retoryką, formą i dobieraniem faktów wywoływała uczucia wrogości i niechęci do muzułmanów.
Księdza przypadek porównywany jest czasem do spraw ks. Lemańskiego i ks. Bonieckiego, którzy dostali od swoich przełożonych zakazy występów medialnych. Niektórzy twierdzą, że hierarchia kościelna ich zniszczyła.
(śmiech) Jest to absurdalne porównanie. Z księdzem Lemańskim i Bonieckim łączy nas jedynie człowieczeństwo, być może polska narodowość i sakrament kapłaństwa. Dlaczego? Ja w swoich wypowiedziach i działalności duszpasterskiej nigdy nie sprzeniewierzyłem się świętej Ewangelii. Nigdy nie głosiłem niczego co byłoby niezgodne z oficjalną nauką Kościoła rzymsko-katolickiego. Tak na pewno nie było w przypadku księdza Lemańskiego, który proklamował m.in. wprowadzenie zabiegów in vitro, które nijak się mają, nawet już nie tyle do Ewangelii, co do zwykłego prawa naturalnego.
W tej walce o prawdę jak ksiądz mówi jest ksiądz nieco samotny. Odcinają się od księdza przełożeni, kuria w Białymstoku przeprasza za kazanie, arcybiskup Stanisław Gądecki pisze w oświadczeniu, że wyraża „zdecydowaną dezaprobatę dla wykorzystania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej”.
Arcybiskup Gądecki wystosował to oświadczenie zanim usłyszał moje kazanie. Zanim to kazanie zostało opublikowane nuncjusz apostolski w Polsce wydzwaniał do mojego prowincjała, pisał listy twierdząc, że nie licuje ono z Ewangelią. Arcybiskup Gądecki już od listopada 2015 roku w listach pasterskich, i w kilku wypowiedziach porównywał polski nacjonalizm z pogańskim narodowym socjalizmem niemieckim. Świadczy to tylko o tym, że arcybiskup Gądecki nie rozumie czym jest polski nacjonalizm, i że jest on koherentny z ideą Kościoła rzymsko-katolickiego. A szkoda.
Zdaje się, że atakując przewodniczącego episkopatu podpisał ksiądz na siebie wyrok. Potrzebna księdzu walka ze wszystkimi?
Nie wiem, czy ze wszystkimi to jest dobre określenie. Cały czas liczę na roztropność i na refleksję nad tym co ja mówię. Jeżeli ktoś, choć na chwilę będzie chciał się wczytać w to, co ja piszę, w to co głoszę, zauważy, że nigdy nie wygłosiłem czegoś co jest sprzeczne z fundamentem naszej wiary katolickiej, czyli Ewangelią. Czy są podstawy formalne do tego, żeby mnie uciszać? Formalnych nie ma, natomiast są jakieś podstawy subiektywne idące z narracją ,,Gazety Wyborczej".
Ksiądz liczy na roztropność, ale przełożeni mówią o konsekwencjach i karach.
Wierzę, że za mną jest Ewangelia i Jezus Chrystus. I to jest chyba dla mnie najistotniejsze. Jeżeli mam za sobą zbawiciela świata, mam jego błogosławieństwo, i głoszę to co on głosił, w żadnym punkcie się nie rozmijam ze świętą Ewangelią, z tym co głoszę, to wydaje mi się, że wszystko jest na swoim miejscu. Oczywiście, ja mogę wejść w tą liberalną, politycznie poprawną narrację Kościoła, tylko czy ja wtedy tak naprawdę będę księdzem? A nawet gdyby mi zabrano sutannę, brewiarz, pieniądze, stary samochód, koloratkę, to lepiej głosić prawdę w cywilnym ubraniu niż półprawdy w sutannie.
O zrzuceniu sutanny ksiądz nie myśli?
Nie. Czekam na rozsądną propozycję moich przełożonych. Zaproponowano mi wprawdzie wyjazd do Stanów Zjednoczonych na studia. Ale miałbym problem z powrotem do Polski, bo gdybym został inkorporowany do prowincji amerykańskiej, to po pięciu latach polski prowincjał mógłby mnie nie przyjąć. Nie wyobrażam sobie tego, żebym nie pracował w mojej ojczyźnie. Nie zgodziłem się.
I co? Dalej będzie ksiądz mieszkał w klasztorze?
Nie jestem w klasztorze. To plotka. Zasugerowałem księdzu prowincjałowi, że jestem gotowy w każdej chwili wrócić do domu zgromadzenia, jeżeli zdejmie ze mnie choć część zakazu, zwłaszcza związanych ze spotkaniami duszpasterskimi, z pielgrzymkami, z kazaniami, ze zwykłą duszpasterską działalnością oraz w przyszłości ściągnie ze mnie zakazy związane z wypowiedziami medialnymi. Jeżeli nie jest w stanie zrobić tego, to chciałbym, żeby podał mi chociaż jakąś konkretną datę, kiedy mógłby to uczynić, ponieważ mam 27 lat i nie wyobrażam sobie, że przez następne 40 lat będę trwał i egzystował w jakiejś pasywności czy bierności jako młody kapłan emeryt.
Nie myślał ksiądz o tym, by opuścić zgromadzenie i przejść gdzieś do diecezji, ewentualnie do jakiegoś innego zakonu?
Myślałem o tym, żeby pójść do diecezji, tylko że nie wiem, który biskup byłby skłonny do tego, żeby mnie przyjąć. Jeżeli jest taki, i czyta ten wywiad, to będzie mi bardzo miło jeżeli przekaże mi taką informację. Ale z tego co wiem, to 2 maja na spotkaniu biskupów diecezjalnych na Jasnej Górze był poruszany mój temat i jeden z biskupów, który mnie delikatnie mówiąc nie lubi, przekonał innych, że przyjęcie mnie do diecezji będzie kardynalnym błędem.
Napisałem dziś (środa – red.) list do wizytatora Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy, do którego należę, z odwołaniem się od tego zakazu. Zwróciłem uwagę, że dwukrotnie zabrał głos w mojej sprawie. I dwa razy były to głosy negatywne, zarówno w kwietniu, jak i teraz. Liczę na jego roztropność, że się z tego wycofa. A te naciski, zwłaszcza pochodzące ze strony ,,Gazety Wyborczej" i innych demoliberalnych mediów nie będą mu straszne i będzie potrafił się im przeciwstawić. Bo tak naprawdę związano mi ręce i zakneblowano usta. Nie mogę się bronić przed paszkwilami.
Ale na początku podporządkował się ksiądz decyzji przełożonych. Zlikwidował konto na Twitterze, zniknął ksiądz z mediów. Co się stało, że zdecydował się ksiądz złamać zakazy?
Postanowiłem głośno opowiedzieć o sprawie mojej przyjaciółki Justyny Helcyk, koordynator Brygady Dolnośląskiej Obozu Radykalno-Narodowego. Została ona oskarżona o to, że podczas manifestacji we Wrocławiu we wrześniu 2015 roku głosiła powszechnie znane fakty na temat prześladowania chrześcijan, na temat islamizacji Europy i Polski, na temat niebezpieczeństwa, jakie wiąże się z tym najazdem z Bliskiego Wschodu i Afryki. Grożą jej dwa lata więzienia. A ponieważ ona zawsze stawała w mojej obronie, broniła mojego kapłaństwa, broniła mojego dobrego imienia i mojego duszpasterstwa, to poczuwam się do odpowiedzialności, aby w jej obronie stawać i żeby zabierać w jej sprawie głos.
Po kazaniu, które wygłosił ksiądz w kwietniu w katedrze w Białymstoku, ksiądz również ma problemy z prokuraturą.
To prawda. Wpłynęły tam jakieś zawiadomienia i prokuratura rozpoczęła postępowanie w sprawie publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic wyznaniowych i publicznego znieważania ludności z powodu przynależności wyznaniowej. Jedno z doniesień złożyła posłanka Joanna Scheuring-Wielgus z Nowoczesnej. Jeżeli moi przełożeni nie mają zamiaru stanąć w mojej obronie, to proszę wybaczyć, mam prawo stawać w obronie swojego dobrego imienia.
W obronie dobrego imienia napisał ksiądz o posłance Scheuring-Wielgus: „Konfidentka, zwolenniczka zabijania (aborcji) i islamizacji. Kiedyś dla takich była brzytwa! Dziś prawda i modlitwa?”.
Po pierwsze społeczeństwo musi się dowiedzieć, kim jest pani Joanna Scheuring-Wielgus. Składała przysięgę poselską, gdy dostała się do Sejmu. Obiecywała, że będzie służyła narodowi, ojczyźnie. Ja w obronie ojczyzny i narodu stawałem głosząc kazanie w Białymstoku. Jeżeli ona twierdzi, że stawanie w obronie ojczyzny i Kościoła jest propagowaniem ideologii faszystowskiej, mową nienawiści, to ona tej Roty nie wypełnia. Moim obowiązkiem jest stawanie w obronie tych, do których zostałem posłany, w obronie moich wiernych przed takimi zachowaniami jakie reprezentuje pani Wielgus. A, że nazwałem ją w takich ostrych słowach? Jezus również nie przebierał w słowach. Żydów nazywał plemieniem żmijowym, faryzeuszy obłudnikami, Heroda nazywał lisem, do Piotra mówił: „Zejdź mi z oczu, szatanie”. Nieraz potrzeba użyć ostrych słów, żeby przestrzec innych przed tego typu postępowaniem, które nie licuje z postawą ewangeliczną, z postawą nawet przyzwoitego człowieka. W tych określeniach, które ja użyłem nie ma miejsca na półprawdę, nie ma miejsca na kłamstwo. Jeżeli doniosła na mnie do prokuratury, a wcześniej donosiła wraz z kolegami, koleżankami z Nowoczesnej i z Grzegorzem Schetyną do Brukseli na Polskę, dlatego, że niby Polacy, rząd i prezydent nie respektują konstytucji, to taką osobę nazywa się konfidentem, konfidentką.
Nie uważa ksiądz, że to jest jednak za mocne... Ksiądz nie jest Jezusem...
Ale jestem zobowiązany, żeby go naśladować.
Zarzuca się księdzu, że ksiądz nawołuje do aktów przemocy. To mało ewangeliczne i z naśladowaniem Jezusa ma niewiele wspólnego.
Doszliśmy do tych czasów, o których mówił George Orwell, że głoszenie prawdy, bez światłocieni będzie traktowane jak mowa nienawiści. W tym co powiedziałem, nie ma żadnego kłamstwa. A jeżeli mamy naśladować Jezusa, to całego Jezusa, nie tylko fragmentarycznie czyli Jezusa miłującego, trzymającego dzieci na rękach i błogosławiącego, ale również i takiego, który potrafi zganić za nie licujące z dobrą nowiną postępowanie. W przypadku Joanny Scheuring-Wielgus powiedziałem, że jest zwolenniczką zabijania... Myślę, że to trzeba wyjaśnić. W kwietniu tego roku posłanka była jedną z tych, które pisały do prezydentowej Agaty Kornhauser-Dudy, aby ta zabrała głos w sprawie ewentualnego zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Pani Joanna Scheuring-Wielgus z panią Katarzyną Lubnauer protestowały przeciwko zaostrzeniu przepisów, czyli były zwolenniczkami zabijania, aborcji. Co miałem o niej powiedzieć, zwolenniczka redukcji embrionalnej? Albo zwolenniczka redukcji płodu? Aborcja to jest aborcja, zabijanie to jest zabijanie. Aborcja jest zabijaniem. Mówiłem, że jest zwolenniczką islamizacji. Dwa miesiące temu prawiła, że 6 proc. islamistów w Polsce nie robi dla niej żadnego problemu. Nie widzi w tym wielkiego niebezpieczeństwa. Natomiast widzi wielkie niebezpieczeństwo w polskich nacjonalistach z Obozu Narodowo-Radykalnego. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Kiedyś, w czasach okupacji, osobom, które szkodziły państwu, które kolaborowały z Niemcami, golono brzytwą głowy.
Ksiądz chciałby, żeby takie czasy wróciły?
Absolutnie, przecież ja nawet tego nie zasugerowałem. Zasugerowałem, że pani Joannie Scheuring-Wielgus chciałbym zaaplikować prawdę i modlitwę, a jest ona o wiele bardziej skuteczna aniżeli jakakolwiek brzytwa. Nie mam zamiaru wracać do tego co było w czasie wojny. Ja nigdy nie głosiłem jakiejkolwiek nienawiści i nie mam zamiaru jej głosić. A jeżeli o jakiejkolwiek nienawiści mówiłem, to nienawiści wobec grzechu i ideologii nie licującej z Ewangelią.
W Białymstoku prokuratura prowadzi postępowanie. Posłanka Scheuring-Wielgus zapowiada, że ponownie doniesie na księdza do prokuratury.
Jej prawo. Niech składa. Postępowanie w Białymstoku z tego co wiem przedłużono do połowy września. Wiem, że obok mnie, jest zamiar pociągnięcia do odpowiedzialności także trzech innych działaczy ONR. Zarzuca się im, że podobno jakieś rzekomo nienawistne okrzyki były rzucane podczas przemarszu 16 kwietnia w Białymstoku. Że podobno obecne były jakieś transparenty, które sprzeciwiały się grupom wyznaniowym i osobom o innym kolorze skóry. Chodzi o to, by wyeliminować te jednostki, które nie wpisują się w poprawną politycznie narrację.
Liczy się ksiądz z tym, że może zostać skazany?
Na karę więzienia na pewno nie, pewnie dostanę wyrok w zawieszeniu. Liczę się z tym, że tak może być. Podobno w Białymstoku jest ogromna determinacja, by mnie skazać. Może o tym świadczyć prokurator, którego wyznaczono do tej sprawy. Prokurator Bartosz Horba, dwa lata temu zajmował się sprawą skazania narodowców, którzy też organizowali jeden z marszy.
Justyna Helcyk, o której ksiądz wspomniał na początku naszej rozmowy ma już zarzuty...
I jej sprawy też nie prowadził przypadkowy prokurator. Sprawę prowadziła pani Justyna Pilarczyk, prokurator Prokuratury Rejonowej z Wrocławia. Po przekazaniu aktu oskarżenia Justyny dostała awans do Prokuratury Okręgowej, a zajmowała się dwiema innymi skandalicznymi sprawami, które umarzała. W 2014 roku umorzyła sprawę mężczyzny, który najpierw wyzywał, a potem obsikał członków Krucjaty Różańcowej, którzy na wrocławskim rynku modlili się przepraszając Boga za grzechy homoseksualizmu. Rok później umorzyła postępowanie w sprawie spektaklu Golgota Piknik. W przypadku Justyny w akcie oskarżenia nie przytaczane są żadne jej słowa. Pani prokurator napisała jedynie, że swoją retoryką, formą i dobieraniem faktów wywoływała uczucia wrogości i niechęci do muzułmanów.
Księdza przypadek porównywany jest czasem do spraw ks. Lemańskiego i ks. Bonieckiego, którzy dostali od swoich przełożonych zakazy występów medialnych. Niektórzy twierdzą, że hierarchia kościelna ich zniszczyła.
(śmiech) Jest to absurdalne porównanie. Z księdzem Lemańskim i Bonieckim łączy nas jedynie człowieczeństwo, być może polska narodowość i sakrament kapłaństwa. Dlaczego? Ja w swoich wypowiedziach i działalności duszpasterskiej nigdy nie sprzeniewierzyłem się świętej Ewangelii. Nigdy nie głosiłem niczego co byłoby niezgodne z oficjalną nauką Kościoła rzymsko-katolickiego. Tak na pewno nie było w przypadku księdza Lemańskiego, który proklamował m.in. wprowadzenie zabiegów in vitro, które nijak się mają, nawet już nie tyle do Ewangelii, co do zwykłego prawa naturalnego.
W tej walce o prawdę jak ksiądz mówi jest ksiądz nieco samotny. Odcinają się od księdza przełożeni, kuria w Białymstoku przeprasza za kazanie, arcybiskup Stanisław Gądecki pisze w oświadczeniu, że wyraża „zdecydowaną dezaprobatę dla wykorzystania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej”.
Arcybiskup Gądecki wystosował to oświadczenie zanim usłyszał moje kazanie. Zanim to kazanie zostało opublikowane nuncjusz apostolski w Polsce wydzwaniał do mojego prowincjała, pisał listy twierdząc, że nie licuje ono z Ewangelią. Arcybiskup Gądecki już od listopada 2015 roku w listach pasterskich, i w kilku wypowiedziach porównywał polski nacjonalizm z pogańskim narodowym socjalizmem niemieckim. Świadczy to tylko o tym, że arcybiskup Gądecki nie rozumie czym jest polski nacjonalizm, i że jest on koherentny z ideą Kościoła rzymsko-katolickiego. A szkoda.
Zdaje się, że atakując przewodniczącego episkopatu podpisał ksiądz na siebie wyrok. Potrzebna księdzu walka ze wszystkimi?
Nie wiem, czy ze wszystkimi to jest dobre określenie. Cały czas liczę na roztropność i na refleksję nad tym co ja mówię. Jeżeli ktoś, choć na chwilę będzie chciał się wczytać w to, co ja piszę, w to co głoszę, zauważy, że nigdy nie wygłosiłem czegoś co jest sprzeczne z fundamentem naszej wiary katolickiej, czyli Ewangelią. Czy są podstawy formalne do tego, żeby mnie uciszać? Formalnych nie ma, natomiast są jakieś podstawy subiektywne idące z narracją ,,Gazety Wyborczej".
Ksiądz liczy na roztropność, ale przełożeni mówią o konsekwencjach i karach.
Wierzę, że za mną jest Ewangelia i Jezus Chrystus. I to jest chyba dla mnie najistotniejsze. Jeżeli mam za sobą zbawiciela świata, mam jego błogosławieństwo, i głoszę to co on głosił, w żadnym punkcie się nie rozmijam ze świętą Ewangelią, z tym co głoszę, to wydaje mi się, że wszystko jest na swoim miejscu. Oczywiście, ja mogę wejść w tą liberalną, politycznie poprawną narrację Kościoła, tylko czy ja wtedy tak naprawdę będę księdzem? A nawet gdyby mi zabrano sutannę, brewiarz, pieniądze, stary samochód, koloratkę, to lepiej głosić prawdę w cywilnym ubraniu niż półprawdy w sutannie.
O zrzuceniu sutanny ksiądz nie myśli?
Nie. Czekam na rozsądną propozycję moich przełożonych. Zaproponowano mi wprawdzie wyjazd do Stanów Zjednoczonych na studia. Ale miałbym problem z powrotem do Polski, bo gdybym został inkorporowany do prowincji amerykańskiej, to po pięciu latach polski prowincjał mógłby mnie nie przyjąć. Nie wyobrażam sobie tego, żebym nie pracował w mojej ojczyźnie. Nie zgodziłem się.
I co? Dalej będzie ksiądz mieszkał w klasztorze?
Nie jestem w klasztorze. To plotka. Zasugerowałem księdzu prowincjałowi, że jestem gotowy w każdej chwili wrócić do domu zgromadzenia, jeżeli zdejmie ze mnie choć część zakazu, zwłaszcza związanych ze spotkaniami duszpasterskimi, z pielgrzymkami, z kazaniami, ze zwykłą duszpasterską działalnością oraz w przyszłości ściągnie ze mnie zakazy związane z wypowiedziami medialnymi. Jeżeli nie jest w stanie zrobić tego, to chciałbym, żeby podał mi chociaż jakąś konkretną datę, kiedy mógłby to uczynić, ponieważ mam 27 lat i nie wyobrażam sobie, że przez następne 40 lat będę trwał i egzystował w jakiejś pasywności czy bierności jako młody kapłan emeryt.
Nie myślał ksiądz o tym, by opuścić zgromadzenie i przejść gdzieś do diecezji, ewentualnie do jakiegoś innego zakonu?
Myślałem o tym, żeby pójść do diecezji, tylko że nie wiem, który biskup byłby skłonny do tego, żeby mnie przyjąć. Jeżeli jest taki, i czyta ten wywiad, to będzie mi bardzo miło jeżeli przekaże mi taką informację. Ale z tego co wiem, to 2 maja na spotkaniu biskupów diecezjalnych na Jasnej Górze był poruszany mój temat i jeden z biskupów, który mnie delikatnie mówiąc nie lubi, przekonał innych, że przyjęcie mnie do diecezji będzie kardynalnym błędem.