WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
wtorek, 26 czerwca 2012
POchowany na ich koszt
ANEKS.
Wspólny mianownik
Miałam nic nie pisać bo jakoś nie mam ostatnio
serca do Salonu. No i Euro - niech się ludzie bawią i tak widać, że zabawa
niedługo się skończy a wychodzący z balu na papierosa zastanawiają się ile
trzeba będzie dopłacić - bo niektórzy zwiali nie płacąc rachunków - i kto ukradł
sztućce.
No ale mimo Euro na Salonie są tłuczone dwa tematy (poza kilkoma pobocznymi) to znaczy "PISie zrób coś - niech ta Platforma weźmie się do roboty!" - to antypisowcy oraz "Prezesie - zamknij się" - to pisowcy.
No więc chyba muszę dołożyć swoje parę groszy.Bo oba tematy łączy wspólny mianownik - wiara w media.
Po prostu poza kilkoma minutami ukrytymi sprytnie przed ludzkim okiem media grają jedną melodię: Platforma może by i jakoś rządziła, ale po co? Przecież istnieje OPOZYCJA tzn PIS (słusznie, nawet media innych partii za opozycję nie uważają). A ta opozycja jest tak durna, że Platforma może nic nie robić a wyborcy na nią i tak zagłosują. No i słuchacze/oglądacze uwierzyli i płaczą: Prezesie odejdź,jak odejdziesz PIS się rozleci a wtedy rozleci się też Platforma i nastąpi szczęśliwość wszelka! Już u Mili Nowackiej napisałam, że Polska jest jedynym znanym mi w Europie krajem gdzie wyborcy jakiejś partii marzą o jej rozpadzie a jedyną nadzieję upatrują w partii opozycyjnej:))
Jakoś jedni i drudzy (czyli PIS i AntyPIS) nie zauważyli, że te ślozy medialne są z gliceryny - oczy nie podrażnione, nos niezaczerwieniony.Bo kiedy opozycja mówi coś sensownego - o lekach, długu, polityce demograficznej, polityce międzynarodowej, wsparciu polskiego rolnictwa,edukacji...można by długo wymieniać...to w mediach cisza jak makiem zasiał. No, chyba, że komuś w trakcie konferencji przekręci się krawat lub mikrofon...Wtedy jest uciechy i zabawy co niemiara! Co tam strajk lekarzy, co tam zapadająca się obwodnica, albo wiadukt,który zleciał na drogę zanim został zbudowany. A firmy budowlane? W cudowny sposób bankrutują w chwilę potem jak zgarnęły forsę od państwa - zostawiając na placu budowy bezpieniężnych podwykonawców. A ja jestem ciekawa - KTO będzie naprawiał te drogi po Euro kiedy budujące je firmy zbankrutowały? I za czyje pieniądze? Ale przecież nikogo z milusińskich to nie interesuje.Ważne jest co znowu śmiesznego powiedział Kaczyński.Jak mówi coś podobnego ale nieco innymi słowy - Oleksy, Czempiński - nikogo to nie interesuje.
Tak jak nie interesuje nikogo że w tym sztucznym tłoku Rostowski znowu sięga do naszych kieszeni.
Pooglądajcie sobie jeszcze kilka spotkań - już bez nerwów, bo bez polskiej drużyny a potem znowu wróci Polityka przez duże "P" - czyli Kaczyński rano, wieczór i w południe. Słodkich snów!
No ale mimo Euro na Salonie są tłuczone dwa tematy (poza kilkoma pobocznymi) to znaczy "PISie zrób coś - niech ta Platforma weźmie się do roboty!" - to antypisowcy oraz "Prezesie - zamknij się" - to pisowcy.
No więc chyba muszę dołożyć swoje parę groszy.Bo oba tematy łączy wspólny mianownik - wiara w media.
Po prostu poza kilkoma minutami ukrytymi sprytnie przed ludzkim okiem media grają jedną melodię: Platforma może by i jakoś rządziła, ale po co? Przecież istnieje OPOZYCJA tzn PIS (słusznie, nawet media innych partii za opozycję nie uważają). A ta opozycja jest tak durna, że Platforma może nic nie robić a wyborcy na nią i tak zagłosują. No i słuchacze/oglądacze uwierzyli i płaczą: Prezesie odejdź,jak odejdziesz PIS się rozleci a wtedy rozleci się też Platforma i nastąpi szczęśliwość wszelka! Już u Mili Nowackiej napisałam, że Polska jest jedynym znanym mi w Europie krajem gdzie wyborcy jakiejś partii marzą o jej rozpadzie a jedyną nadzieję upatrują w partii opozycyjnej:))
Jakoś jedni i drudzy (czyli PIS i AntyPIS) nie zauważyli, że te ślozy medialne są z gliceryny - oczy nie podrażnione, nos niezaczerwieniony.Bo kiedy opozycja mówi coś sensownego - o lekach, długu, polityce demograficznej, polityce międzynarodowej, wsparciu polskiego rolnictwa,edukacji...można by długo wymieniać...to w mediach cisza jak makiem zasiał. No, chyba, że komuś w trakcie konferencji przekręci się krawat lub mikrofon...Wtedy jest uciechy i zabawy co niemiara! Co tam strajk lekarzy, co tam zapadająca się obwodnica, albo wiadukt,który zleciał na drogę zanim został zbudowany. A firmy budowlane? W cudowny sposób bankrutują w chwilę potem jak zgarnęły forsę od państwa - zostawiając na placu budowy bezpieniężnych podwykonawców. A ja jestem ciekawa - KTO będzie naprawiał te drogi po Euro kiedy budujące je firmy zbankrutowały? I za czyje pieniądze? Ale przecież nikogo z milusińskich to nie interesuje.Ważne jest co znowu śmiesznego powiedział Kaczyński.Jak mówi coś podobnego ale nieco innymi słowy - Oleksy, Czempiński - nikogo to nie interesuje.
Tak jak nie interesuje nikogo że w tym sztucznym tłoku Rostowski znowu sięga do naszych kieszeni.
Pooglądajcie sobie jeszcze kilka spotkań - już bez nerwów, bo bez polskiej drużyny a potem znowu wróci Polityka przez duże "P" - czyli Kaczyński rano, wieczór i w południe. Słodkich snów!
Ufka
ANEKS II. V russovdepii AD 2011.
New russoviet playlist
Geneza polskiej biedy
Jan Kowalski "DZIURY W MÓZGU"
--------------------------------------------------------------------------------
now@ on-line miesięcznik polityczny Internautów http://nowaonline.strefa.pl
( )
Wraz z faktycznym uznaniem opozycji politycznej gotowej do współpracy z reżimem istotne zmiany nastąpiły również w gospodarce. Komuniści uznali istnienie wolnego rynku dewizowego. Przestali prześladować cinkciarzy. Jednocześnie wprowadzili skup dolarów od ludności przez PKO po cenie czarnorynkowej. Umożliwili też otwieranie kont dewizowych bez konieczności udokumentowania pochodzenia dewiz. Od tej pory państwo komunistyczne zaczęło dyktować czarnorynkowy kurs dolara stale go windując. I od czasu do czasu próbując gry na zniżkę. Na początku roku 1988 kurs dolara z 3.300 złotych spadł nagle na 2.800, by po miesiącu osiągnąć pułap 3.500 złotych za jednego dolara.
Mając dzięki temu niezwiązane ręce mogli komuniści dowolnie manipulować kursem i zarabiać ogromne pieniądze. W wypadku gdy kurs czarnorynkowy dolara w prywatnych kantorach przewyższał chwilowo kurs bankowy i przed okienkami w banku ustawiały się kolejki drobnych ciułaczy, wtedy Bank najpierw ograniczał a potem wstrzymywał sprzedaż. Następnego dnia wszystko wracało do normy.
Mając do dyspozycji własną sieć łączności terenowe oddziały NBP stosowały w jednym czasie różne kursy, pomimo jego centralnego ustalania. Dziwnym trafem wszystko wyrównywało się po upływie na przykład 30 minut. Innym sposobem jaki stosowały banki było celowe opóźnianie wypłat należnych klientom w okresie zwyżki kursu. Wystarczyło 10 milionów złotych klienta pożyczyć wujence stryjecznego brata [notabene komunisty] , bez procentu rzecz jasna. Ta kupowała dolary płacąc 2.500 złotych za jednego, co stanowiło kwotę 4.000 dolarów, czekała aż dolar podskoczy na 3.000 [wiedziała kiedy to nastąpi] i zamieniała dolary z powrotem na złotówki. 10 milionów, których wartość spadła do 3.333 dolarów, można było wypłacić klientowi.666 dolarów stanowiło „czysty” zysk. Jedyną aferą tego typu, ujawnioną przez prasę, było wstrzymanie wypłat rent i emerytur przez pocztę w Rzeszowie[oklaski].
W takiej oto scenerii gospodarczej do Okrągłego Stołu podano. Ponieważ większość postanowień pozostaje po dziś dzień tajna, nie odbierajmy chleba przyszłym historykom. Zajmijmy się następstwami.
W dzisiejszym świecie to właśnie system podatkowy decyduje o ustroju społecznym danego państwa. O tym czy żyjemy w gospodarce wolnorynkowej, czy społecznej gospodarce rynkowej, czy po prostu w socjaliźmie. Wolność jednostki zaś to wolność decydowania w jakim systemie chce żyć. Dużą rolę odgrywają tu różnice mentalne. Inaczej postrzegają swoją rolę społeczną Niemcy, inaczej Anglicy lub Szwedzi. Polacy przyjęli system podatkowy po komuniźmie i jest on tak skonstruowany by nie dopuścić do powstania kapitalizmu. Po dojściu do władzy nowej elity w roku 1989 system podatkowy nie został w zasadzie zmieniony. Jako podstawę tworzenia tabeli podatkowej utrzymano "średnie wynagrodzenie pracownicze". Natychmiastowa progresja podatkowa, brak odpisów inwestycyjnych i mnóstwo urzędniczych utrudnień skutecznie hamują rozwój firm. W roku 1989 wydawało się, że droga w stronę normalności jest nieuchronna. Jednak choć prawie wszystko możemy już powiedzieć i napisać, to z działaniem w sferze gospodarczej jest już dużo gorzej. Oczywiście podatki płaci się wszędzie, tyle że polskie należą do najwyższych na świecie. Próbują ścigać się z nami jedynie byłe demoludy. Podczas gdy musimy oddawać państwu 40% czyli 4 miliony z zarobionych w ciągu miesiąca10-ciu, to według standardów zachodnich kwota ta znajduje się poniżej minimum socjalnego i w ogóle nie podlega opodatkowaniu. Trzeba przy tym przypomnieć, że rozwój obciążeń podatkowych na Zachodzie następował po okresie wzrostu gospodarczego. Dopiero ów wzrost dał tez podstawę do świadczeń socjalnych o wiele wyższych niż w komuniźmie. Mówiło się kiedyś żartem, że gospodarka polska to gospodarka cudu, ponieważ wszyscy wydają więcej niż zarabiają. Było tak istotnie i znaczyło tyle, że system był kryminogenny i wymuszał zatajanie części dochodów. Po roku 1989 nie uległo to zmianie. Szara strefa kwitnie. Za komuny takie niezgodne z przepisami działanie było utożsamiane ze sprzeciwem wobec nieludzkiego systemu. Dzisiaj w niepodległym państwie jest równoznaczne z demoralizacją kolejnych wkraczających w życie gospodarcze roczników. Z ludzi zmuszanych codziennie do oszukiwania państwa nigdy nie wyrosną obywatele oddani mu ciałem i duszą. Wręcz przeciwnie, wyrosną zastępy ludzi temu państwu wrogich.
( )
Najjaskrawszym bodajże przykładem degeneracji umysłowej w myśleniu o państwie jest niedawna postawa księdza Tischnera. Człowieka, który nie wziął udziału w wyborach parlamentarnych nazwał homo sovieticus. Gdyby komunizm był zdolny napchać żołądki - stwierdził - człowiek sowiecki dalej by na komunizm głosował. Myślenie takie, choć może dziwi nieco w wykonaniu księdza katolickiego, nie jest niczym nowym. Z twierdzeniem, że większość ludzi byłaby za komunizmem, gdyby tylko był systemem wydolnym ekonomicznie spotkałem się na długo przed rokiem 1991. I był to klasyczny przykład pułapki na inteligenta. Odpowiedź prostego ludu na tąż rozterkę brzmiała: gdyby babka miała wąsy - to by dziadkiem była. Gdyby komunizm faktycznie zapewniał zdecydowanej większości ludzi lepszą pozycję materialną niż kapitalizm, to byłby ustrojem lepszym i sam bym nań głosował. Tymczasem komunizm polegał właśnie na tym, że niewielkiej garstce zapewniał względny dobrobyt kosztem biedy i cierpienia zdecydowanej większości. A gdy okazało się, że i tej garstce niewiele już jest w stanie zaoferować, upadł. Bankructwo komunizmu było natury gospodarczej. Postawa Tischnera dowodzi, że nie doszło jeszcze do bankructwa duchowego, skoro tak ewidentne brednie można wygadywać z miną mędrca. Większość obywateli uznała, że ich udział w głosowaniu niczego nie zmieni i pozostała w domach. Ponieważ uważałem podobnie, również nie głosowałem.
( )
ak już wspominałem, komunizm został obalony, socjalizm jednak pozostał. Upadek komunizmu dał wolną rękę samym komunistom. Dysponując ogromnymi wpływami wynikającymi z 45-letniego panowania, i nie poczuwając się do żadnej odpowiedzialności za państwo i naród polski, przystąpili komuniści do bezkarnej grabieży. Według moich prywatnych oszacowań ich łupem padło około 20 miliardów dolarów. I mam tu na myśli nie pieniądze zarobione w wyniku różnorakich oszustw celno-podatkowych ale pieniądze fizycznie zagrabione prywatnym obywatelom. Pozostawienie natomiast nienaruszonego systemu socjalistycznego oraz brak dekomunizacji zadecydowało o demokratycznym powrocie post-komunistów na szczyty władzy politycznej. Jak to było możliwe?
Przypatrzmy się teraz przeciwnikom. Brak możliwości budowy w państwie komunistycznym instytucjonalnych struktur oporu sprawił, że cała opozycja ograniczała się do warstwy słownej. Tę zaś papierową opozycję tworzyła komunistycznego chowu inteligencja. Można ją bez zbytniego upraszczania podzielić na dwie orientacje. Pierwsza, na użytek tego tekstu nazwijmy Unią Mądrości i Dobrego Smaku, stanowi około 90% całości. Jej trzon to byli komuniści, duchowi spadkobiercy Borejszy, mający swój udział w "kulturalnym" niszczeniu Polaków. W sensie fizycznym zaś dzieci i wnuki różnorakich Różańskich, osadzonych w Polsce przez Stalina. W swoim młodzieńczym buncie odrzucali oni komunizm rozumiany jako dodatek do socjalizmu. Akceptowali natomiast wszystko pozostałe. Na dodatek dekomunizacja, lustracja i osądzenie komunistycznych zbrodniarzy, dotknęłoby fizycznie ich samych, powiązanych rodzinnie z ludźmi władzy. Dlatego z entuzjazmem podjęli wyciągniętą do zgody rękę komunistów, komunizmu przecież się oficjalnie wyrzekających.
Druga orientacja opozycyjna to, nazwijmy ich tak, Uczciwi Patrioci. Składa się na nią szereg skłóconych ze sobą inteligenckich partyjek. W odróżnieniu od formacji opisanej powyżej nie są to dzieci Komunistycznej Partii Polski ale spadkobiercy najlepszych polskich tradycji niepodległościowych. Ich najważniejszą misją, z braku możliwości innego działania, stało się przechowanie polskiego patriotyzmu w sferze symboli i gestów. Do obchodzenia rocznic narodowych i demonstrowania własnej postawy. Spotykały ich za to represje. Gdy Polska miała szansę na nowo się odrodzić, Uczciwi Patrioci pochłonięci składaniem dziękczynnych modłów w narodowych sanktuariach nie pomyśleli nawet, że trzeba jej pomóc. Ponieważ wszystkich w mojej książce tłumaczę, nie osądzajmy zbyt surowo również Uczciwych Patriotów. Jak całą inteligencję, ich również komunizm dopadł i wykastrował. Pamiętajmy też, że do czasu pierwszych wolnych wyborów w roku 1991, orientacja ta niewiele miała do powiedzenia. Nie jest też bezpośrednio odpowiedzialna za Okrągły Stół i początkową realizację planu Balcerowicza. W roku 1991 Uczciwi Patrioci wkraczają na scenę polityczną. I niestety, wszelkie nadzieje z tym związane szybko bledną. Okazuje się bowiem, że w odróżnieniu od bezczelnych towarzyszy-biznesmenów i zakłamanych Unitów, Uczciwi Patrioci z dziecięcą naiwnością wyznają socjalistyczne bzdury wpojone im przez komunizm.
( )
Jakim potencjałem dysponują Uczciwi Patrioci?
Dla zrozumienia klęski wyborczej roku 1993 należy wspomnieć o jedynej sile, którą mogli Uczciwi Patrioci przeciwstawić towarzyszom-biznesmenom z KGG i socjalistom z Unii Mądrości, o normalnych Polakach. O Polakach niszczonych przez komunizm i socjalizm zarazem. Powrót instytucji wolnych wyborów stanowił jedyną szansę na faktyczną zmianę ustroju społecznego w interesie większości Polaków. Najpierw w wyborach prezydenckich roku 1990 przepadł z kretesem nie tylko kandydat post-komunistów ale i kandydat Unii Mądrości - Tadeusz Mazowiecki. Polacy wybrali symbol walki z komunizmem i zarazem człowieka zapowiadającego generalną zmianę, Lecha Wałęsę. Rok później, w wyborach parlamentarnych, pomimo niewielkiej reklamy głosowali na Uczciwych Patriotów w stopniu pozwalającym im na utworzenie rządu. Okazało się niestety, że ich wybrańcy upojeni zwycięstwem ani myślą likwidować rozdęty aparat socjalistyczny. Okazało się też, że nie mają niczego do zaoferowania oprócz nawoływań do dalszych wyrzeczeń, w sytuacji gdy aż kłuło w oczy pęczniejące bogactwo byłych sekretarzy i ubeków. A wreszcie okazało się, że nie rozumieją zasad tak kochanej demokracji.
Demokracja polega na niepisanym układzie pomiędzy wyborcami a kandydatami na ich reprezentantów. Wyborcy głosują na tych, którzy wydają się najlepiej dbać później o ich interesy. Jeżeli wyobrażenia te okażą się pomyłką, ci którzy zaufanie swoich wyborców zawiedli mają niewielką szansę na powtórny wybór. Wystarczyły dwa lata, by skompromitowani Uczciwi Patrioci nie weszli do kolejnego parlamentu. Rozdział zbliża się ku końcowi, powiem zatem wprost: jedynym sensem istnienia politycznego orientacji Uczciwych Patriotów było rozbicie socjalistycznego gmaszyska; przebudowa państwa nie w interesie byłych komunistów i ich przydupasów, ale w interesie gnębionych dotychczas na każdym kroku zwykłych Polaków. I zwolennicy komuny, i zwolennicy oświeconego socjalizmu mają przecież swoje sprawdzone reprezentacje. Nie potrzebują zatem głosować na Uczciwych Patriotów. Jeżeli zaś ci ostatni nie mają do zaproponowania niczego poza socjalizmem, to po cóż ma na nich głosować zwykły Polak.
( )
CZĘŚĆ TRZECIA
KRAJOBRAZ PO BITWIE
W I części mojej książki starałem się pokazać rewolucję społeczną jaka dokonała się w Polsce w latach 1983-1993. W jej wyniku komuniści, sprawujący dotychczas władzę z sowieckiego nadania, przemienili się w kapitalistów. Z pogardzanych sekretarzy i ubeków
w budzących zachwyt biznesmenów. I wraz z żonami i dziećmi przeobrazili się w elitę społeczną dyktującą styl życia.
W II części starałem się wytłumaczyć dlaczego było to możliwe bez jakiegokolwiek oporu społecznego, a nawet bez dostrzeżenia zachodzącej właśnie rewolucji.
Teraz w części III, jak wypada ostatniej, przedstawię działania, które podejmą komuniści w obronie zdobytej pozycji. Spróbuję zarazem poszukać możliwości przeciwstawienia się im
i budowy normalnej i silnej Polski.
( ) c.d. na http://lootos-neverlandd.blogspot.com/
APPENDIX.
Media nie podały jednak pełnej treści tego dramatycznego listu jaki napisał Andrzej Ż przed próbą samobójstwa przez podpalenie przed kancelaria premiera. Podają tylko takie informacje, aby nie zaszkodzić premierowi i jego partii w kampanii wyborczej. Prawda jest trochę inna . Przeczytajcie fragment , który dziwnym trafem zniknął z medialnego przekazu .
Donald TUSK
Premier Rządu
Rzeczpospolitej Polskiej
Szanowny Panie Premierze
Piszę do Pana już po raz kolejny, jako obywatel tego „chorego kraju” i jako ojciec trójki małoletnich dzieci, któremu Pan i Pana urzędnicy zniszczyli całe dotychczasowe życie. Piszę do Pana już po raz ostatni, gdyż nie wierzę że odniesie to jakikolwiek skutek. Chcę jednak aby Pan wiedział, że liczyłem na to, że nie jest Pan kłamcą i hipokrytą, ale normalnym człowiekiem szanującym prawo, a przede wszystkim ojcem kochającym swoją rodzinę. Widzę jednak, że żądza władzy zniszczyła w Panu wszelkie wartości i ludzkie cechy, którymi tak się Pan chwalił w trakcie kolejnych kampanii wyborczych. W jednym z ostatnich wystąpień stwierdził Pan cyt. „nie ma żadnego powodu, żeby ktoś się czuł bezkarny czy bezpieczny tylko dlatego, że jest szefem jakiejś służby. Każdy podlega sprawdzeniu czy kontroli wtedy, kiedy pojawiają się jakieś sygnały niepokojące „. Być może tak Pan myśli, ale ja już w to nie wierzę, gdyż to podległe Panu służby zniszczyły mi życie.
Panie Premierze
Ponad dwa lata temu zwróciłem się do Pana z pisemną prośbą o pomoc w związku z szykanami jakie spotkały mnie po ujawnieniu „uzasadnionych podejrzeń popełnienie wielu przestępstw” przez Kierownictwo Urzędu Skarbowego Warszawa – Praga, polegające m.in. na zniszczeniu akt wszczętego dochodzenia, bezprawnym przetrzymywaniu zawiadomień o podejrzeniach popełnienia co najmniej kilkudziesięciu przestępstw karnych skarbowych (oraz przestępstw z ustawy o rachunkowości) co spowodowało przedawnienie karalności tych czynów i wielu (wielu) innych działaniach noszących znamiona przestępstw karnych. Za ujawnienie tych spraw Ministerstwu Finansów zostałem wyrzucony z pracy w tym Urzędzie pomimo zapewnień, że jest to cyt. „największa afera skarbowa w powojennej Polsce” oraz tego, że nie mam się co obawiać o utratę pracy, gdyż wyniki kontroli MF całkowicie potwierdzają moje ustalenia. No i co ? Zostałem oszukany przez podległych Panu urzędników, a osoby odpowiedzialne za w/w działania nie poniosły żadnej odpowiedzialności.
Zwróciłem się do Pana Premiera z pismem opisującym całe zdarzenie z wiarą, że żyjemy w normalnym kraju. W piśmie tym zadałem Panu kilka pytań m.in. jak to się dzieje, że osoby co do których istnieje podejrzenie popełnienia wielu przestępstw pozostają bezkarne, a ja za to, że miałem odwagę sprzeciwić się takim działaniom i odmówić brania udziału w popełnianiu przestępstw zostałem zepchnięty na margines życia w tym „demokratycznym i praworządnym kraju” ? Gdzie ma się zwrócić obywatel skrzywdzony przez podległe Panu służby? Do chwili obecnej nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Po co więc funkcjonuje w Pana kancelarii Minister Julia Pitera oraz Departament Skarg … ? Informuję Pana, że trzykrotnie, osobiście, byłem w Pana kancelarii w w/w Departamencie w celu uzyskania informacji na temat moich skarg. Nigdy nie zastałem osoby zajmującej się tą sprawą, a Panie które w zastępstwie do mnie przysyłano w ogóle nie znały sprawy i radziły mi zwrócić się ze skargą do Ministerstwa Finansów, czyli organu który skutecznie zatuszował całą sprawę.
Szanowny Panie!
Od września 2008 r. daremnie wysyłałem dziesiątki CV w odpowiedzi na oferty pracy w administracji państwowej. Pomimo tego, że spełniałem wszystkie warunki konieczne, w zdecydowanej większości przypadków, nie zostałem nawet zaproszony na rozmowy. Pytam więc po co ogłasza się fikcyjne konkursy jak i tak z góry jest wiadomym, kto ma je wygrać ?. Zdarzyło się jednak, że zostałem zaproszony do udziału w postępowaniu kwalifikacyjnym np. na stanowisko oskarżyciela skarbowego w III US Warszawa Śródmieście. Jako jedyny z trzech kandydatów bezbłędnie rozwiązałem test, a ponadto jako jedyny miałem doświadczenie w pracy w organach skarbowych. I co ? Dostałem emailem odpowiedź z podziękowaniami za udział w konkursie oraz zaproszeniem do dalszego śledzenia ofert pracy tego Urzędu. Czy to tylko jawna kpina z prawa i obywateli ? Moim zdaniem nie tylko.
W chwili obecnej moja rodzina pozostaje bez środków do życia, gdyż komornik zajął nasze jedyne źródło utrzymania. Wszystko to za sprawą podległych Panu urzędników. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak tylko wybrać jedyne honorowe wyjście z sytuacji bo wtedy moja rodzina ma szanse na bardziej normalne życie. Nie żałuję jednak tego co zrobiłem w 2008 r. chociaż nigdy nie przyszło mi do głowy, że zwalczając przestępczość sam zostanę przez nią zniszczony.
Panie Premierze !
Pomimo wszystko życzę Panu wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że Polska będzie kiedyś demokratycznym państwem prawa, a nie państwem bezprawia w którym normalni ludzie nie tylko nie mają racji bytu, ale są przez to państwo skutecznie wykluczani z życia społecznego.
z wyrazami szacunku
Andrzej Ż.
źródło: http://mediowo.salon24.pl/345776,podpalenie-pod-kprm-list-do-tuska
--------------------------------------------------------------------------------
now@ on-line miesięcznik polityczny Internautów http://nowaonline.strefa.pl
( )
Wraz z faktycznym uznaniem opozycji politycznej gotowej do współpracy z reżimem istotne zmiany nastąpiły również w gospodarce. Komuniści uznali istnienie wolnego rynku dewizowego. Przestali prześladować cinkciarzy. Jednocześnie wprowadzili skup dolarów od ludności przez PKO po cenie czarnorynkowej. Umożliwili też otwieranie kont dewizowych bez konieczności udokumentowania pochodzenia dewiz. Od tej pory państwo komunistyczne zaczęło dyktować czarnorynkowy kurs dolara stale go windując. I od czasu do czasu próbując gry na zniżkę. Na początku roku 1988 kurs dolara z 3.300 złotych spadł nagle na 2.800, by po miesiącu osiągnąć pułap 3.500 złotych za jednego dolara.
Zaczęła się zabawa w ustalanie kursu dolara i największe oszustwo finansowe w dziejach Polski.[Piszę „kurs dolara” a nie „kurs złotego”, bo to dolar a nie złoty był jedynym miernikiem polskiej gospodarki.] Państwo komunistyczne weszło w rolę spekulanta totalnego. Do jednej kieszeni chowało prawdziwe pieniądze – dolary, płacąc za nie fałszywymi złotymi - z drugiej. Narodowy Bank Polski, który właściwie nie był ani narodowy, ani polski, nie mówiąc już o tym, że nie był bankiem, spełniał rolę Głównego Urzędu Kontroli Kursu.NBP mimo, że oficjalnie rozpoczął skup i sprzedaż dewiz po cenie czarnorynkowej, to jednak w bezpośredni handel dewizami się nie wikłał ustalając ceny skupu i sprzedaży na poziomie na tyle nieatrakcyjnym dla klientów, by ci raczej zainteresowali się ofertą prywatnych kantorów.
Mając dzięki temu niezwiązane ręce mogli komuniści dowolnie manipulować kursem i zarabiać ogromne pieniądze. W wypadku gdy kurs czarnorynkowy dolara w prywatnych kantorach przewyższał chwilowo kurs bankowy i przed okienkami w banku ustawiały się kolejki drobnych ciułaczy, wtedy Bank najpierw ograniczał a potem wstrzymywał sprzedaż. Następnego dnia wszystko wracało do normy.
Mając do dyspozycji własną sieć łączności terenowe oddziały NBP stosowały w jednym czasie różne kursy, pomimo jego centralnego ustalania. Dziwnym trafem wszystko wyrównywało się po upływie na przykład 30 minut. Innym sposobem jaki stosowały banki było celowe opóźnianie wypłat należnych klientom w okresie zwyżki kursu. Wystarczyło 10 milionów złotych klienta pożyczyć wujence stryjecznego brata [notabene komunisty] , bez procentu rzecz jasna. Ta kupowała dolary płacąc 2.500 złotych za jednego, co stanowiło kwotę 4.000 dolarów, czekała aż dolar podskoczy na 3.000 [wiedziała kiedy to nastąpi] i zamieniała dolary z powrotem na złotówki. 10 milionów, których wartość spadła do 3.333 dolarów, można było wypłacić klientowi.666 dolarów stanowiło „czysty” zysk. Jedyną aferą tego typu, ujawnioną przez prasę, było wstrzymanie wypłat rent i emerytur przez pocztę w Rzeszowie[oklaski].
W takiej oto scenerii gospodarczej do Okrągłego Stołu podano. Ponieważ większość postanowień pozostaje po dziś dzień tajna, nie odbierajmy chleba przyszłym historykom. Zajmijmy się następstwami.
W grze tej komuniści wygrali: majątek państwowy, wojsko, policję , banki, administrację a co najważniejsze, prawne zabezpieczenie nowego porządku dzięki zaklepanej wygranej w „wyborach” roku 1989. Opozycja"wygrała" posady. 35% Sejmu, cały Senat, trochę stanowisk ministerialnych i możliwość tworzenia nowych posad urzędniczych dla znajomych i pociotków. W okresie rządów Mazowieckiego biurokracja zwiększyła się o 20%. Więcej wygrać nie było można ponieważ komuniści zaprosili do stołu tylko konstruktywną opozycję, która nie odrzucała dotychczasowego systemu ale chciała go jedynie w duchu socjalizmu reformować. Opozycja ta poza możliwością siłową zmiany systemu wyrzekła się również możliwości prawnej, godząc się na mniejszość w parlamencie. Przyjęła natomiast należne jej od dawna posady [proszę panie premierze, ależ proszę panie ministrze] i odtrąbiła zwycięstwo Polski i Polaków z wielką pompą, dzięki teraz już „naszym” mass mediom. Wszyscy bowiem, którzy dotychczas byli ich, teraz jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienili się w „naszych”. A na dodatek nie można było ich usunąć, bo byli fachowcami.( )
W dzisiejszym świecie to właśnie system podatkowy decyduje o ustroju społecznym danego państwa. O tym czy żyjemy w gospodarce wolnorynkowej, czy społecznej gospodarce rynkowej, czy po prostu w socjaliźmie. Wolność jednostki zaś to wolność decydowania w jakim systemie chce żyć. Dużą rolę odgrywają tu różnice mentalne. Inaczej postrzegają swoją rolę społeczną Niemcy, inaczej Anglicy lub Szwedzi. Polacy przyjęli system podatkowy po komuniźmie i jest on tak skonstruowany by nie dopuścić do powstania kapitalizmu. Po dojściu do władzy nowej elity w roku 1989 system podatkowy nie został w zasadzie zmieniony. Jako podstawę tworzenia tabeli podatkowej utrzymano "średnie wynagrodzenie pracownicze". Natychmiastowa progresja podatkowa, brak odpisów inwestycyjnych i mnóstwo urzędniczych utrudnień skutecznie hamują rozwój firm. W roku 1989 wydawało się, że droga w stronę normalności jest nieuchronna. Jednak choć prawie wszystko możemy już powiedzieć i napisać, to z działaniem w sferze gospodarczej jest już dużo gorzej. Oczywiście podatki płaci się wszędzie, tyle że polskie należą do najwyższych na świecie. Próbują ścigać się z nami jedynie byłe demoludy. Podczas gdy musimy oddawać państwu 40% czyli 4 miliony z zarobionych w ciągu miesiąca10-ciu, to według standardów zachodnich kwota ta znajduje się poniżej minimum socjalnego i w ogóle nie podlega opodatkowaniu. Trzeba przy tym przypomnieć, że rozwój obciążeń podatkowych na Zachodzie następował po okresie wzrostu gospodarczego. Dopiero ów wzrost dał tez podstawę do świadczeń socjalnych o wiele wyższych niż w komuniźmie. Mówiło się kiedyś żartem, że gospodarka polska to gospodarka cudu, ponieważ wszyscy wydają więcej niż zarabiają. Było tak istotnie i znaczyło tyle, że system był kryminogenny i wymuszał zatajanie części dochodów. Po roku 1989 nie uległo to zmianie. Szara strefa kwitnie. Za komuny takie niezgodne z przepisami działanie było utożsamiane ze sprzeciwem wobec nieludzkiego systemu. Dzisiaj w niepodległym państwie jest równoznaczne z demoralizacją kolejnych wkraczających w życie gospodarcze roczników. Z ludzi zmuszanych codziennie do oszukiwania państwa nigdy nie wyrosną obywatele oddani mu ciałem i duszą. Wręcz przeciwnie, wyrosną zastępy ludzi temu państwu wrogich.
( )
Najjaskrawszym bodajże przykładem degeneracji umysłowej w myśleniu o państwie jest niedawna postawa księdza Tischnera. Człowieka, który nie wziął udziału w wyborach parlamentarnych nazwał homo sovieticus. Gdyby komunizm był zdolny napchać żołądki - stwierdził - człowiek sowiecki dalej by na komunizm głosował. Myślenie takie, choć może dziwi nieco w wykonaniu księdza katolickiego, nie jest niczym nowym. Z twierdzeniem, że większość ludzi byłaby za komunizmem, gdyby tylko był systemem wydolnym ekonomicznie spotkałem się na długo przed rokiem 1991. I był to klasyczny przykład pułapki na inteligenta. Odpowiedź prostego ludu na tąż rozterkę brzmiała: gdyby babka miała wąsy - to by dziadkiem była. Gdyby komunizm faktycznie zapewniał zdecydowanej większości ludzi lepszą pozycję materialną niż kapitalizm, to byłby ustrojem lepszym i sam bym nań głosował. Tymczasem komunizm polegał właśnie na tym, że niewielkiej garstce zapewniał względny dobrobyt kosztem biedy i cierpienia zdecydowanej większości. A gdy okazało się, że i tej garstce niewiele już jest w stanie zaoferować, upadł. Bankructwo komunizmu było natury gospodarczej. Postawa Tischnera dowodzi, że nie doszło jeszcze do bankructwa duchowego, skoro tak ewidentne brednie można wygadywać z miną mędrca. Większość obywateli uznała, że ich udział w głosowaniu niczego nie zmieni i pozostała w domach. Ponieważ uważałem podobnie, również nie głosowałem.
( )
ak już wspominałem, komunizm został obalony, socjalizm jednak pozostał. Upadek komunizmu dał wolną rękę samym komunistom. Dysponując ogromnymi wpływami wynikającymi z 45-letniego panowania, i nie poczuwając się do żadnej odpowiedzialności za państwo i naród polski, przystąpili komuniści do bezkarnej grabieży. Według moich prywatnych oszacowań ich łupem padło około 20 miliardów dolarów. I mam tu na myśli nie pieniądze zarobione w wyniku różnorakich oszustw celno-podatkowych ale pieniądze fizycznie zagrabione prywatnym obywatelom. Pozostawienie natomiast nienaruszonego systemu socjalistycznego oraz brak dekomunizacji zadecydowało o demokratycznym powrocie post-komunistów na szczyty władzy politycznej. Jak to było możliwe?
Przypatrzmy się teraz przeciwnikom. Brak możliwości budowy w państwie komunistycznym instytucjonalnych struktur oporu sprawił, że cała opozycja ograniczała się do warstwy słownej. Tę zaś papierową opozycję tworzyła komunistycznego chowu inteligencja. Można ją bez zbytniego upraszczania podzielić na dwie orientacje. Pierwsza, na użytek tego tekstu nazwijmy Unią Mądrości i Dobrego Smaku, stanowi około 90% całości. Jej trzon to byli komuniści, duchowi spadkobiercy Borejszy, mający swój udział w "kulturalnym" niszczeniu Polaków. W sensie fizycznym zaś dzieci i wnuki różnorakich Różańskich, osadzonych w Polsce przez Stalina. W swoim młodzieńczym buncie odrzucali oni komunizm rozumiany jako dodatek do socjalizmu. Akceptowali natomiast wszystko pozostałe. Na dodatek dekomunizacja, lustracja i osądzenie komunistycznych zbrodniarzy, dotknęłoby fizycznie ich samych, powiązanych rodzinnie z ludźmi władzy. Dlatego z entuzjazmem podjęli wyciągniętą do zgody rękę komunistów, komunizmu przecież się oficjalnie wyrzekających.
Druga orientacja opozycyjna to, nazwijmy ich tak, Uczciwi Patrioci. Składa się na nią szereg skłóconych ze sobą inteligenckich partyjek. W odróżnieniu od formacji opisanej powyżej nie są to dzieci Komunistycznej Partii Polski ale spadkobiercy najlepszych polskich tradycji niepodległościowych. Ich najważniejszą misją, z braku możliwości innego działania, stało się przechowanie polskiego patriotyzmu w sferze symboli i gestów. Do obchodzenia rocznic narodowych i demonstrowania własnej postawy. Spotykały ich za to represje. Gdy Polska miała szansę na nowo się odrodzić, Uczciwi Patrioci pochłonięci składaniem dziękczynnych modłów w narodowych sanktuariach nie pomyśleli nawet, że trzeba jej pomóc. Ponieważ wszystkich w mojej książce tłumaczę, nie osądzajmy zbyt surowo również Uczciwych Patriotów. Jak całą inteligencję, ich również komunizm dopadł i wykastrował. Pamiętajmy też, że do czasu pierwszych wolnych wyborów w roku 1991, orientacja ta niewiele miała do powiedzenia. Nie jest też bezpośrednio odpowiedzialna za Okrągły Stół i początkową realizację planu Balcerowicza. W roku 1991 Uczciwi Patrioci wkraczają na scenę polityczną. I niestety, wszelkie nadzieje z tym związane szybko bledną. Okazuje się bowiem, że w odróżnieniu od bezczelnych towarzyszy-biznesmenów i zakłamanych Unitów, Uczciwi Patrioci z dziecięcą naiwnością wyznają socjalistyczne bzdury wpojone im przez komunizm.
( )
Jakim potencjałem dysponują Uczciwi Patrioci?
Jest to chyba najtrudniejsze pytanie w tej książce. Prawdziwa kwadratura koła. Bo choć z prostego liczenia wynika, że powinni mieć poparcie 70% obywateli, to przecież po dwóch latach uczestniczenia w rządzeniu (1991-1993) ponieśli sromotną klęskę.
Dla zrozumienia klęski wyborczej roku 1993 należy wspomnieć o jedynej sile, którą mogli Uczciwi Patrioci przeciwstawić towarzyszom-biznesmenom z KGG i socjalistom z Unii Mądrości, o normalnych Polakach. O Polakach niszczonych przez komunizm i socjalizm zarazem. Powrót instytucji wolnych wyborów stanowił jedyną szansę na faktyczną zmianę ustroju społecznego w interesie większości Polaków. Najpierw w wyborach prezydenckich roku 1990 przepadł z kretesem nie tylko kandydat post-komunistów ale i kandydat Unii Mądrości - Tadeusz Mazowiecki. Polacy wybrali symbol walki z komunizmem i zarazem człowieka zapowiadającego generalną zmianę, Lecha Wałęsę. Rok później, w wyborach parlamentarnych, pomimo niewielkiej reklamy głosowali na Uczciwych Patriotów w stopniu pozwalającym im na utworzenie rządu. Okazało się niestety, że ich wybrańcy upojeni zwycięstwem ani myślą likwidować rozdęty aparat socjalistyczny. Okazało się też, że nie mają niczego do zaoferowania oprócz nawoływań do dalszych wyrzeczeń, w sytuacji gdy aż kłuło w oczy pęczniejące bogactwo byłych sekretarzy i ubeków. A wreszcie okazało się, że nie rozumieją zasad tak kochanej demokracji.
Demokracja polega na niepisanym układzie pomiędzy wyborcami a kandydatami na ich reprezentantów. Wyborcy głosują na tych, którzy wydają się najlepiej dbać później o ich interesy. Jeżeli wyobrażenia te okażą się pomyłką, ci którzy zaufanie swoich wyborców zawiedli mają niewielką szansę na powtórny wybór. Wystarczyły dwa lata, by skompromitowani Uczciwi Patrioci nie weszli do kolejnego parlamentu. Rozdział zbliża się ku końcowi, powiem zatem wprost: jedynym sensem istnienia politycznego orientacji Uczciwych Patriotów było rozbicie socjalistycznego gmaszyska; przebudowa państwa nie w interesie byłych komunistów i ich przydupasów, ale w interesie gnębionych dotychczas na każdym kroku zwykłych Polaków. I zwolennicy komuny, i zwolennicy oświeconego socjalizmu mają przecież swoje sprawdzone reprezentacje. Nie potrzebują zatem głosować na Uczciwych Patriotów. Jeżeli zaś ci ostatni nie mają do zaproponowania niczego poza socjalizmem, to po cóż ma na nich głosować zwykły Polak.
( )
CZĘŚĆ TRZECIA
KRAJOBRAZ PO BITWIE
W I części mojej książki starałem się pokazać rewolucję społeczną jaka dokonała się w Polsce w latach 1983-1993. W jej wyniku komuniści, sprawujący dotychczas władzę z sowieckiego nadania, przemienili się w kapitalistów. Z pogardzanych sekretarzy i ubeków
w budzących zachwyt biznesmenów. I wraz z żonami i dziećmi przeobrazili się w elitę społeczną dyktującą styl życia.
W II części starałem się wytłumaczyć dlaczego było to możliwe bez jakiegokolwiek oporu społecznego, a nawet bez dostrzeżenia zachodzącej właśnie rewolucji.
Teraz w części III, jak wypada ostatniej, przedstawię działania, które podejmą komuniści w obronie zdobytej pozycji. Spróbuję zarazem poszukać możliwości przeciwstawienia się im
i budowy normalnej i silnej Polski.
( ) c.d. na http://lootos-neverlandd.blogspot.com/
APPENDIX.
Media nie podały jednak pełnej treści tego dramatycznego listu jaki napisał Andrzej Ż przed próbą samobójstwa przez podpalenie przed kancelaria premiera. Podają tylko takie informacje, aby nie zaszkodzić premierowi i jego partii w kampanii wyborczej. Prawda jest trochę inna . Przeczytajcie fragment , który dziwnym trafem zniknął z medialnego przekazu .
„W ramach kampanii wyborczej jeździ Pan po kraju i opowiada obywatelom co zrobiliście i co zamierzacie zrobić dla ich dobra. Mam do Pana prośbę, niech pojedzie Pan do miejscowości Tokarnia w powiecie myślenickim i wyjaśni Pan mojej żonie i dzieciom, które tam przebywają dlaczego nie maja już ojca i powie im patrząc przy tym głęboko w oczy, że jest to moja wina, a wy zrobiliście wszystko dobrze, zgodnie z prawem oraz poczuciem sprawiedliwości społecznej.Szanowny Pan
Pozdrawiam Pana i życzę dobrego samopoczucia z tego co do tej pory zrobiliście dla obywateli tego kraju, szczególnie dla mnie i dla mojej rodziny. Dwójka moich wymienionych dzieci mogła się w ogóle nie urodzić i jak się szczęśliwie urodzili, to musieliśmy znowu walczyć o ich życie. Wygraliśmy obydwoje, ale ja przegrałem i poległem pod urzędnikami, którzy stworzyli system prowadzący (…)
Również zapewniam Pana, że nie ma to nic wspólnego z toczącą się kampanią wyborczą, gdyż ja i żona byliśmy gorącymi zwolennikami Platformy Obywatelskiej zarówno w wyborach parlamentarnych, jak i prezydenckich i nawet samorządowych.”
Donald TUSK
Premier Rządu
Rzeczpospolitej Polskiej
Szanowny Panie Premierze
Piszę do Pana już po raz kolejny, jako obywatel tego „chorego kraju” i jako ojciec trójki małoletnich dzieci, któremu Pan i Pana urzędnicy zniszczyli całe dotychczasowe życie. Piszę do Pana już po raz ostatni, gdyż nie wierzę że odniesie to jakikolwiek skutek. Chcę jednak aby Pan wiedział, że liczyłem na to, że nie jest Pan kłamcą i hipokrytą, ale normalnym człowiekiem szanującym prawo, a przede wszystkim ojcem kochającym swoją rodzinę. Widzę jednak, że żądza władzy zniszczyła w Panu wszelkie wartości i ludzkie cechy, którymi tak się Pan chwalił w trakcie kolejnych kampanii wyborczych. W jednym z ostatnich wystąpień stwierdził Pan cyt. „nie ma żadnego powodu, żeby ktoś się czuł bezkarny czy bezpieczny tylko dlatego, że jest szefem jakiejś służby. Każdy podlega sprawdzeniu czy kontroli wtedy, kiedy pojawiają się jakieś sygnały niepokojące „. Być może tak Pan myśli, ale ja już w to nie wierzę, gdyż to podległe Panu służby zniszczyły mi życie.
Panie Premierze
Ponad dwa lata temu zwróciłem się do Pana z pisemną prośbą o pomoc w związku z szykanami jakie spotkały mnie po ujawnieniu „uzasadnionych podejrzeń popełnienie wielu przestępstw” przez Kierownictwo Urzędu Skarbowego Warszawa – Praga, polegające m.in. na zniszczeniu akt wszczętego dochodzenia, bezprawnym przetrzymywaniu zawiadomień o podejrzeniach popełnienia co najmniej kilkudziesięciu przestępstw karnych skarbowych (oraz przestępstw z ustawy o rachunkowości) co spowodowało przedawnienie karalności tych czynów i wielu (wielu) innych działaniach noszących znamiona przestępstw karnych. Za ujawnienie tych spraw Ministerstwu Finansów zostałem wyrzucony z pracy w tym Urzędzie pomimo zapewnień, że jest to cyt. „największa afera skarbowa w powojennej Polsce” oraz tego, że nie mam się co obawiać o utratę pracy, gdyż wyniki kontroli MF całkowicie potwierdzają moje ustalenia. No i co ? Zostałem oszukany przez podległych Panu urzędników, a osoby odpowiedzialne za w/w działania nie poniosły żadnej odpowiedzialności.
Zwróciłem się do Pana Premiera z pismem opisującym całe zdarzenie z wiarą, że żyjemy w normalnym kraju. W piśmie tym zadałem Panu kilka pytań m.in. jak to się dzieje, że osoby co do których istnieje podejrzenie popełnienia wielu przestępstw pozostają bezkarne, a ja za to, że miałem odwagę sprzeciwić się takim działaniom i odmówić brania udziału w popełnianiu przestępstw zostałem zepchnięty na margines życia w tym „demokratycznym i praworządnym kraju” ? Gdzie ma się zwrócić obywatel skrzywdzony przez podległe Panu służby? Do chwili obecnej nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Po co więc funkcjonuje w Pana kancelarii Minister Julia Pitera oraz Departament Skarg … ? Informuję Pana, że trzykrotnie, osobiście, byłem w Pana kancelarii w w/w Departamencie w celu uzyskania informacji na temat moich skarg. Nigdy nie zastałem osoby zajmującej się tą sprawą, a Panie które w zastępstwie do mnie przysyłano w ogóle nie znały sprawy i radziły mi zwrócić się ze skargą do Ministerstwa Finansów, czyli organu który skutecznie zatuszował całą sprawę.
Od września 2008 r. daremnie wysyłałem dziesiątki CV w odpowiedzi na oferty pracy w administracji państwowej. Pomimo tego, że spełniałem wszystkie warunki konieczne, w zdecydowanej większości przypadków, nie zostałem nawet zaproszony na rozmowy. Pytam więc po co ogłasza się fikcyjne konkursy jak i tak z góry jest wiadomym, kto ma je wygrać ?. Zdarzyło się jednak, że zostałem zaproszony do udziału w postępowaniu kwalifikacyjnym np. na stanowisko oskarżyciela skarbowego w III US Warszawa Śródmieście. Jako jedyny z trzech kandydatów bezbłędnie rozwiązałem test, a ponadto jako jedyny miałem doświadczenie w pracy w organach skarbowych. I co ? Dostałem emailem odpowiedź z podziękowaniami za udział w konkursie oraz zaproszeniem do dalszego śledzenia ofert pracy tego Urzędu. Czy to tylko jawna kpina z prawa i obywateli ? Moim zdaniem nie tylko.
W chwili obecnej moja rodzina pozostaje bez środków do życia, gdyż komornik zajął nasze jedyne źródło utrzymania. Wszystko to za sprawą podległych Panu urzędników. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak tylko wybrać jedyne honorowe wyjście z sytuacji bo wtedy moja rodzina ma szanse na bardziej normalne życie. Nie żałuję jednak tego co zrobiłem w 2008 r. chociaż nigdy nie przyszło mi do głowy, że zwalczając przestępczość sam zostanę przez nią zniszczony.
Panie Premierze !
Pomimo wszystko życzę Panu wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że Polska będzie kiedyś demokratycznym państwem prawa, a nie państwem bezprawia w którym normalni ludzie nie tylko nie mają racji bytu, ale są przez to państwo skutecznie wykluczani z życia społecznego.
z wyrazami szacunku
Andrzej Ż.
źródło: http://mediowo.salon24.pl/345776,podpalenie-pod-kprm-list-do-tuska
Subskrybuj:
Posty (Atom)