o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

piątek, 4 grudnia 2009

kiedy.. ( ) zapalą 'reichstag'

Pożar Reichstagu

Data: 27 lutego 1933


Wieczór 27 II 1933 r. w Berlinie był zimny i wietrzny. Niewielu ludzi miało w taką pogodę ochotę przybywać na ulicach. Nikogo też, poza kilkoma nocnymi stróżami nie było w ogromnym gmachu niemieckiego parlamentu - Reichstagu.

Była już godz. 21, gdy pod budynkiem Reichstagu przechodził pewien student. Nagle, do jego uszu doszedł brzęk tłuczonego szkła. Spojrzał w górę - i na jednym z balkonów pierwszego piętra zobaczył postać z pochodnią w ręku. Natychmiast pobiegł na najbliższy posterunek, by poinformować o próbie wzniecenia pożaru.

Zawiadomienie o usiłowaniu podpalenia Reichstagu przyjął oficer dyżurny, Karl Buwert. Zanim jednak powiadomił przełożonych, postanowił osobiście udać się na miejsce zdarzenia, by potwierdzić prawdziwość niecodziennego meldunku.

Pali się!

Wątpliwości nie było. Czerwony blask, dochodzący z wnętrza budynku świadczył o tym, że ogień już się rozprzestrzenił i płonął w kilkunastu miejscach.

Stwierdziwszy, że Reichstag rzeczywiście płonie, Buwert natychmiast wszczął alarm. W ciągu kilku minut okolice Reichstagu zaroiły się od strażaków i policjantów usiłujących otworzyć wszystkie drzwi do budynku. Minęło 19 minut od chwili zauważenia podpalacza, gdy pierwsi strażacy dotarli do sali, w której zbierał się niemiecki parlament. Tam było główne źródło ognia. Płonęły ciężkie, pluszowe zasłony znajdujące się po obu stronach drzwi, paliła się drewniana boazeria, płonął pulpit stenografistki i biurka posłów. Jeden z policjantów zauważył też kilka płonących koszy na śmiecie, ponad 20 podpalonych szmat, a także porzuconą czapkę i krawat. Nie ulegało wątpliwości, że nie był to pożar przypadkowy, lecz dzieło jednego bądź kilku podpalaczy.

Halt! Hände Hoch!

O 21.25 do sali obrad przybyli policjant Helmut Poeschel i inspektor budowlany Alexander Scranowitz. Gdy z przerażeniem patrzyli na trawiący salę posiedzeń ogień, nagle przebiegł koło nich ubrudzony sadzą młody mężczyzna bez koszuli i z rozwianym włosem. Natychmiast krzyknęli, by się zatrzymał i podniósł ręce do góry.

Dlaczego pan to zrobił?!

Zatrzymany młodzieniec nie stawiał oporu. Nie znaleziono przy nim broni, a jedynie scyzoryk, portfel i holenderski paszport na nazwisko Marinus van der Lubbe. Poeschel i Scranowitz nie mieli wątpliwości, że ujęty przez nich człowiek jest podpalaczem. Dlaczego pan to zrobił?! - wykrzyknął Scranowitz. Aby zaprotestować! - wydusił z siebie Holender. Po chwili van der Lubbe został zakuty w kajdanki i wyprowadzony z budynku przez policjantów. W tym momencie, pod gmach Reichstagu podjechało 15 sekcji straży pożarnej. W chwilę później płonący Reichstag polewało wodą 60 strażaków. Po upływie półtorej godziny ogień znalazł się pod kontrolą. Konstrukcja budynku wytrzymała pożar. Jednak najważniejsza część gmachu - sala obrad - spłonęła doszczętnie, a znajdujący się nad nią szklany dach runął w kawałkach na podłogę.

Przerwana kolacja

Minister spraw wewnętrznych Rzeszy i premier Prus, Herman Göring jadł kolację w towarzystwie Adolfa Hitlera, gdy dotarła do nich wiadomość o pożarze Reichstagu. Przeprosiwszy führera, natychmiast udał się na miejsce zdarzeń, by obejrzeć pożar.

"Oto komunistyczna zbrodnia"

Przybyłego na miejsce pożaru Göringa natychmiast otoczył tłum dziennikarzy. Zapytany o to, kto - według niego - mógł podłożyć ogień, Göring nie wahał się ani chwili: " Oto komunistyczna zbrodnia wymierzona w nowy rząd" - zawyrokował. Zaś na rzuconą przez jednego z urzędników parlamentu uwagę, że złapany został tylko jeden sprawca wykrzyknął: "Jeden?! To nie był jeden człowiek, ale dziesięciu, dwudziestu! To sygnał do komunistycznej rewolty!". Na pytanie, w jaki sposób tylu ludzi mogło dostać się do Reichstagu, a następnie niepostrzeżenie uciec z niego minister stwierdził, że podpalacze najprawdopodobniej użyli podziemnych korytarzy łączących parlament ze znajdującym się po przeciwnej stronie ulicy gmachem jego ministerstwa. Następnie znajdujący się wciąż w stanie niezwykłego podniecenia Göring wezwał do natychmiastowej rozprawy z czterema tysiącami członków "partii czerwonego terroru".

Nowy rząd

W momencie podpalenia Reichstagu Hitler był kanclerzem od 29 dni. Lecz naziści nie mieli większości ani w rządzie - w którym tworzyli koalicję z partiami ludowymi i konserwatywnymi, ani w parlamencie, w którym zajmowali zaledwie 33% miejsc. Wkrótce zresztą mogło się to zmienić - 5 marca 1933 miały się odbyć rozpisane przez prezydenta Rzeszy, Paula von Hindenburga, na wniosek kanclerza nowe wybory do Reichstagu.

"Najpierw przyszli po komunistów"

Przedwyborcza kampania przebiegała początkowo spokojnie, by nie rzec - niemrawo. Jednak w dzień po podpaleniu Reichstagu zmieniło się wszystko. Kraj ogarnęła antykomunistyczna histeria. "Trzeba raz na zawsze skończyć z komunistyczną zarazą!" - krzyczały nagłówki gazet sprzyjających NSDAP.

28 II 1933 r. prezydent Hindenburg, opierając się na art. 48 konstytucji Rzeszy Niemieckiej z 1919 r., zgodnie z którym prezydent Rzeszy mógł - w przypadku, gdyby bezpieczeństwo i porządek publiczny w kraju zostały poważnie zagrożone - tymczasowo zawiesić gwarantowane przez Konstytucję prawa obywatelskie (a także użyć wojska w celu przywrócenia porządku) wydał na wniosek Hitlera dekret "O ochronie narodu i państwa". "Dla zabezpieczenia przed zagrażającymi państwu zamachami komunistycznymi" dopuszczalne stają się aresztowania bez nakazu sądu, praktycznie zniesione zostają wolność słowa, prasy, tworzenia związków i organizacji zgromadzeń, dozwolone jest odtąd naruszanie przez policję tajemnicy korespondencji oraz niezapowiedziane rewizje i konfiskaty majątku. Natychmiast ruszyła fala aresztowań. Jej ofiarami w pierwszej kolejności stali się komuniści. Na innych miała dopiero przyjść pora.

Ostatnie wybory

W wywołanej podpaleniem Reichstagu i podjętymi działaniami władz atmosferze histerii i terroru w dniu 5 marca 1933 r. odbyły się wybory do niemieckiego parlamentu. Lecz i w nich naziści nie zdobyli większości miejsc: 288 posłów NSDAP tworzyło 44% spośród wszystkich zasiadających w Reichstagu deputowanych.

Koniec demokracji

Na uratowanie niemieckiej demokracji było jednak już za późno. W 19 dni po wyborach Reichstag ogłosił "ustawę o uwolnieniu narodu i państwa od nieszczęść". Ustawa ta zmieniała obowiązującą konstytucję w ten sposób, że przyznawała prawo do wydawania ustaw rządowi - a nie tylko parlamentowi, jak było wcześniej. Wydawane przez rząd ustawy mogły - co wyraźnie było powiedziane! - być niezgodne z konstytucją. Nie mogły jedynie naruszać uprawnień i samych instytucji Reichstagu oraz prezydenta.

Ein Partei

14 lipca 1933 r. rząd Adolfa Hitlera postanowił: jedyną partią polityczną w Rzeszy jest odtąd Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotnicza. Każdy, kto usiłuje podtrzymać organizacyjną formę innej partii politycznej bądź założyć nową partię, podlega karze ciężkich robót lub więzienia do lat 3.

Proces lipski

Proces o podpalenie Reichstagu toczył się w dniach 20 września 1933 - 23 grudnia 1933 przed najwyższą instancją niemieckiego sądownictwa: Sądem Rzeszy (Reichsgericht) w Lipsku. Na ławie oskarżonych, oprócz ujętego in flagranti Marinusa van der Lubbe zasiedli przywódca frakcji posłów komunistycznych w Reichstagu Ernst Torgler i trzech bułgarskich komunistów: Georgi Dymitrow (późniejszy komunistyczny dyktator Bułgarii), B. Popow i W. Tanew.

Oskarżenie, którego głównym świadkiem był Göring usiłowało przedstawić pożar jako wynik komunistycznego spisku. Lecz mimo pojawienia się przed sądem wielu prominentnych świadków prokuraturze nie udało się wykazać związku między van der Lubbem a pozostałymi "spiskowcami". Georgi Dymitrow udowodnił Göringowi szereg nieścisłości w jego zeznaniach. W rezultacie sąd uwolnił Torglera i Bułgarów od postawionych przeciwko nim zarzutów. Tylko van der Lubbe, który od samego początku nader ochoczo przyznawał się do podłożenia ognia, został skazany na karę śmierci i 10 stycznia 1934 ścięty na gilotynie.

Wina van der Lubbego

Pozostaje pytanie: kto naprawdę podpalił Reichstag? Co do tego, że van der Lubbe był winny, nie ma poważnych wątpliwości. Świadczyło o tym ujęcie go na miejscu zbrodni, jego zeznania, w czasie których wykazał się niezwykłą znajomością wszelkich szczegółów wydarzeń z 27 II 1933 r., a także przeprowadzona z jego udziałem wizja lokalna, w trakcie której okazało się, iż rzeczywiście był on w stanie w krótkim czasie rozniecić ogień w kilkudziesięciu miejscach, używając w tym celu łatwopalnej substancji i strzępów swojej marynarki.

Czy tylko on?

Nie wyjaśniona pozostaje najbardziej zasadnicza kwestia: czy van der Lubbe działał sam? Wydaje się to mało prawdopodobne. Marinus van der Lubbe był człowiekiem ułomnym zarówno fizycznie (na skutek wypadku w dzieciństwie był na wpół ślepy i miał trudności z poruszaniem się), jak również psychicznie niezrównoważonym. Jego zeznania na temat motywów podpalenia Reichstagu były chaotyczne i niekonsekwentne. Zapytany o to, kto mu kazał podpalić Reichstag, pewnego razu odpowiedział, że kierowały nim "wewnętrzne głosy". Trudno było też - mimo jego deklaracji - nazwać go komunistą. Nie miał pojęcia o komunistycznej ideologii, a jedynym jego związkiem z partią była krótkotrwała przynależność do holenderskiej komórki młodzieżowej w roku 1925, czyli wówczas, gdy van der Lubbe miał 16 lat. Wydaje się wątpliwe, by ktoś taki mógł samodzielnie podjąć i wykonać plan podpalenia Reichstagu.

"To ja podpaliłem Reichstag"

Tak więc - mimo, iż wraz z egzekucją van der Lubbego sprawa o podpalenie Reichstagu została oficjalnie zamknięta, spekulacje na temat prawdziwego przebiegu wypadków nigdy się nie skończyły. Kilkunastu z oskarżonych w Procesie Norymberskim zbrodniarzy wojennych zeznało, że spiskiem, w wyniku którego został podpalony Reichstag, ponad wszelką wątpliwość kierował Herman Göring. Natomiast gen. Franz Kalder, szef sztabu generalnego w początkowym okresie wojny, twierdził że gdy podczas przyjęcia na cześć Hitlera w 1942 r. jeden z gości wspomniał o wydarzeniach z 1933 r. Göring przerwał mu gwałtownie i odparł: "Jedyną osobą, która rzeczywiście wie coś na temat Reichstagu jestem ja, gdyż to właśnie ja go podpaliłem!". Czy była to prawda? Pewności co do tego nie ma, gdyż Göring znany był z tego, że lubił się przechwalać.

Bartłomiej Kozłowski, 2004
--------------------------------------------------------------------------------

KONIEC WEIMARREPUBLIK.

Uderzenie na partie komunistyczną w przeddzień wyborów przyniosło hitlerowcom spodziewane profity. W czasie głosowania otrzymali oni 17.277.000 głosów . Hitler wiedział jednak, że jeszcze nie może działać totalnie poza prawem. Mimo wszystko jego NSDAP nie zdobyła większości potrzebnej do zmiany konstytucji. Potrzebował głosów partii Centrum. Nieprzypadkowo w swym oświadczeniu rządowym z dnia 1 lutego a później w expose kanclerza w dniu otwarcia sesji Hitler tak często podkreślał gwarancję ze strony państwa dla wszystkich chrześcijańskich związków wyznaniowych. Ostatecznie Centrum poparło tezę rządu Hitlera o „zjednoczeniu narodu”. Przywódca Centrum prałat Ludwik Kaas wierzył, że autorytet Hindenburga może zapobiec zbyt radykalnym poczynaniom Hitlera. 21 marca dochodzi do obrad ostatniego z „weimarskich” wyborów parlamentu Rzeszy.
Zanim jednak przystąpił on do obradowania w życie weszły już trzy rozporządzenia prezydenckie: „o zwalczaniu podziemnej działalności przeciw rządowi narodowego odrodzenia”,” o powołaniu sądów specjalnych” oraz o amnestii za „czyny przestępcze popełnione w związku z rewolucją narodową”. Parlament przyjął to do wiadomości i uznał ciężkie kary za czyny popełnione przez przeciwników politycznych jednocześnie zwalniając od odpowiedzialność karnej katów.
Hitler za wszelką cenę dążył do tego, aby w ogóle wykluczyć parlament z procesu tworzenia prawa. Już dwa dni później odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy o pełnomocnictwach. Reichstag naniósł niewielkie zmiany redakcyjne i przystąpił do głosowania, którego wynik mógł być tylko jeden. „Większością głosów 441 przeciw 94 głosom posłów socjaldemokratycznych, a więc dzięki poparciu wszystkich pozostałych grup parlamentarnych parlament uchwalił ustawę nazwaną pompatycznie „ustawą o usunięciu zagrożenia narodu i państwa”, nazywaną jednak częściej „ustawą o pełnomocnictwach” .
Co to była za ustawa? Był to akt prawny składający się z pięciu dosyć luźno powiązanych artykułów. Pierwszy artykuł o tym, iż rząd Rzeszy może uchwalić prawa powszechnie obowiązujące bez żadnych ograniczeń rzeczowych, które mogą być sprzeczne z konstytucją (art.2). z tego prawa mógł skorzystać tylko rząd, o czym mówił artykuł 5. Pełnomocnictwa te zostały przyjęte na 4 lata, czyli do 1 kwietnia 1937 roku. Był to ostateczny akt zdobycia władzy przez Adolfa Hitlera. W wyniku takich działań dochodzi do swojego rodzaju paradoksu władzy. Otóż na podstawie artykułu 53 konstytucji głowa państwa, czyli prezydent (Hindenburg) mógł w każdej chwili odwołać kanclerza, jednak kanclerz korzystając z nadanych mu praw mógł zmienić każdy przepis konstytucji. „ Dla historyka jest to tylko kwestia do akademickiego sporu. Hitler nie miał żadnej racji występowania przeciw Hindenburgowi, a odwrotnie, potrzebował jeszcze jego moralnego autorytetu, zwłaszcza wobec generalicji, aby pozyskać dalsze jej poparcie” .
Kolejną przeszkodą, jaka stała na drodze jedności narodowej, jaką głosił Hitler był niemiecki federalizm. Fuhrer był zdecydowanym przeciwnikiem tego typu systemu. Dowodem na to jest poświecony tej problematyce oddzielny rozdział w Mein Kampf. Pisał: ”Ponieważ dla nas państwo nie jest tylko formą, ale istotą jego jest treść, narodowość, naród, jest rzeczą oczywistą, że jego suwerennym interesom muszą być podporządkowane wszystkie inne” .

Działania mające na celu ujednolicenie państwa rozpoczęły się od uchwalenia ustawy z dnia 31 marca 1933 roku. Na mocy wspomnianego aktu prawnego rozwiązano wszystkie parlamenty krajowe z wyjątkiem Landtagu pruskiego. W ich miejsce powołani zostali nowi kandydaci, którzy wybrani zostali „kierując się kryterium repartycji głosów oddanych w wyborach do Reichstagu z 5 marca 1933 roku” . Kolejna ustawa mająca na celu ujednolicenie kraju wydano tydzień później. Wprowadzała ona we wszystkich krajach niemieckich z wyjątkiem Prus urząd namiestnika Rzeszy. Byli oni powoływani przez prezydenta na wniosek kanclerza. „ Zadaniem namiestników Rzeszy, sprecyzowanym wyraźnie w ustawie była troska o prowadzenie (w krajach niemieckich) polityki wytyczonej przez kanclerza” . Kadencja namiestnika miała trwać 4 lata.
Następnym krokiem była tak zwana ustawa o „przebudowie Rzeszy” z 30 stycznia 1934 roku. Tymczasem 14 października sfinalizowany zostaje kolejny krok na drodze do zniesienia federalizmu niemieckiego. Owego dnia rozwiązany został Reichstag a wraz z nim wszystkie parlamenty krajowe. Było to działanie łamiące postanowienia pierwszej ustawy „ujednolicającej”. Kolejne wybory wyznaczone zostały na dzień 12 listopada wraz z referendum ludowym. W referendum ludność miała się ustosunkować do polityki wewnętrznej i zagranicznej prowadzonej przez Hitlera. Wybory do krajowych parlamentów nie zostały rozpisane. „Przy frekwencji wyborczej wynoszącej 95,2% jedyna lista NSDAP zdobyła 39,639 tysięcy głosów, czyli 92,2%. W głosowaniu powszechnym przy frekwencji 96,3% oddano 40.632.628 głosów „tak” i 2.101.191 głosów „nie” . Był to kolejny triumf polityczny Adolfa Hitlera. W nowo wybranym Reichstagu zasiadało 639 posłów NSDAP i 22 „gości” . To właśnie na drugim posiedzeniu tego parlamentu została uchwalona wspomniana przeze mnie wcześniej ustawa o „przebudowie Rzeszy”.

Ustawa ta podobnie jak poprzednie tego typu akty miała charakter bardzo lakoniczny. Składała się tylko z 6 artykułów. Był to ostateczny zamach na niemieckie kraje związkowe, celem, którego było doprowadzenie do skrajnego scentralizowania władzy. Jeszcze większe znaczenie dla centralizacji aparatu administracyjnego miało rozporządzenie o zależności służbowej nadprezydentów prowincji w Prusach. Jednym słowem stali się oni stałymi przedstawicielami Rzeszy w prowincjach. Stali się osobami ponad uprawnieniami zwierzchnika administracji, jakim był minister spraw wewnętrznych Prus.
Na drodze Hitlera do dyktatorskiej władzy pozostał już tylko mało znaczący krok.
Chodziło o urząd prezydenta, który sprawowany był przez człowieka stanowiącego symbol dla wielu Niemców a mianowicie Hindenburga.
Na szczęście dla Hitlera można powiedzieć, że problem sam się rozwiązał. Dnia 2 sierpnia 1934 roku Hindenburg zmarł pozostawiając testament polityczny. W owym piśmie ustanawia on Hitlera swym następcą. Mając w ręku tak mocny argument rząd Rzeszy w przeddzień śmierci prezydenta, gdy jego stan był już beznadziejny uchwalił ustawę o połączeniu w jedno urzędu prezydenta i kanclerza Rzeszy.

Hitler posłużył się swego rodzaju grą słów. 2 sierpnia 1934 roku wydał „zarządzenie wykonawcze adresowane do ministra spraw wewnętrznych Fricka. W pierwszym punkcie Hitler zniósł tytuł prezydenta jako rzekomo „związany na zawsze z osobą zmarłego”, nakazując tytułować się „wodzem i kanclerzem Rzeszy” . W drugim punkcie wspomnianego zarządzenia Hitler domagał się potwierdzenia ustawy o głowie państwa przez plebiscyt powszechny w trybie ustawy z 14 lipca 1934 roku. Plebiscyt odbył się zaraz po dostarczeniu opinii publicznej testamentu Hindenburga. W głosowaniu przygniatająco przewagą głosów wygrali popierający ową ustawę.
Tym samym Hitler skupił w swoim ręku uprawnienia władzy centralnej. Akcja ujednolicania była prowadzona również na innych płaszczyznach. Jak pisze Richard Grunberg w swojej książce „Historia społeczna Trzeciej Rzeszy”
tzw. ujednolicenie osiągano „po części przymusem, po części zaś tresurą tych , którzy byli jeszcze w uczelniach” .
Wszyscy praktykujący prawnicy zrzeszeni zostali w jednym związku. Sąd honorowy dysponował nadzwyczaj skutecznymi sankcjami dyscyplinarnymi. „ Członkowie związku nie stosujący pozdrowienia Heil Hitler otrzymywali surowe nagany, a ci, którzy uchylali się od wyborów do Reichstagu i innych oficjalnych plebiscytów, mogli być nawet wykluczeni z izby adwokackiej” .

http://www.trzeciarzesza.info/przebudowa-panstwa-r336.htm

czwartek, 3 grudnia 2009

Tradycja Baru na Podolu

Pierwsze powstanie narodowe - Jerzy Andrzej Skrodzki

W bieżącym roku obchodzimy 240. rocznicę zawiązania konfederacji barskiej i 90. rocznicę odzyskania niepodległości. Te dwa fakty wiążą się ze sobą integralnie. Konfederacja była pierwszą, nieudaną, próbą obrony niepodległości Polski i początkiem procesu, którego uwieńczeniem stał się rok 1918.

Zawiązanie konfederacji barskiej było bezpośrednią odpowiedzią na interwencje rosyjskie w wewnętrzne sprawy Polski, a konkretnie na tzw. gwarancje rosyjskie. Jednym z momentów zapalnych była konfederacja słucka (1767) z hasłami obrony praw politycznych innowierców, co faworyzowało, oprócz ludności innych wyznań, przede wszystkim ludność prawosławną, prorosyjską.

W dawnej Polsce konfederacje były związkami szlachty zawieranymi w określonym celu. Konfederacja barska była równocześnie wymierzona przeciwko uległemu Rosji królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu. W gronie przywódców ważną rolę odgrywali: biskup kamieniecki Adam Krasiński, jego brat podkomorzy Michał Krasiński, a zwłaszcza Józef Pułaski oraz trzej jego synowie: Antoni, Franciszek Ksawery (zginął podczas walk) i Kazimierz, który stał się głównym bohaterem konfederacji.

Akt założenia konfederacji barskiej podpisano i zaprzysiężono 29 lutego 1768 w klasztorze Karmelitów w podolskim Barze przy licznym udziale szlachty i młodzieży szlacheckiej. Konfederacja deklarowała rozpoczęcie walki zbrojnej i powoływała w tym celu wojsko – pospolite ruszenie i nadworne wojska magnackie oraz pobór włościan. Wśród nominowanych pułkowników byli trzej młodzi Pułascy. Warto dodać, że znany z legendy ksiądz Marek (Jandołowicz) to postać historyczna – był przeorem karmelitów w Barze.

Okazało się, że młody i bez żadnego doświadczenia wojskowego Kazimierz Pułaski ma wielki talent wojskowy. Zdawał sobie sprawę ze słabości wojsk konfederackich, takich jak uzbrojenie i wyszkolenie, brak pieniędzy (rekwizycje i rabunki), zmienna liczba walczących. Wiedział, że dysponując skromnymi siłami, musi prowadzić bardzo przemyślaną walkę partyzancką. Mimo to miał na koncie wiele zwycięstw, które go wyniosły na głównego bohatera konfederacji. Był zwycięzcą w czasie walk na Ukrainie (Berdyczów, Żwaniec, wypady z Okopów Świętej Trójcy). Przemieszczał się szybko na teren Karpat (zwycięstwo pod Lanckoroną).

W czasie jego działalności na Ukrainie z poduszczenia carycy Katarzyny wybuchło powstanie chłopów ukraińskich nazywane koliszczyzną. Cechowało się ono bestialskimi rzeziami ludności polskiej i żydowskiej (rzeź humańska – 20 000 ofiar). Powstanie to stłumiły wojska rosyjskie i polskie królewskie. Wspólnie z bratem Franciszkiem Ksawerym Kazimierz Pułaski miał udaną wyprawę na Litwę, w czasie której został wybrany marszałkiem konfederacji łomżyńskiej.

Najbardziej eksponowanym sukcesem Pułaskiego była długotrwała obrona Jasnej Góry, skąd robił wypady na oblegające klasztor i przebywające w okolicy wojska rosyjskie. Sława Kazimierza Pułaskiego rosła. Pisała o nim prasa wielu krajów zachodniej Europy.

Niestety konfederacja popełniła fatalny błąd, organizując porwanie króla w Warszawie (3 listopada 1771). Ostatecznie zamach ten się nie udał i skompromitował konfederację w oczach Europy. Inicjatywę zamachu przypisywano Kazimierzowi Pułaskiemu, wskutek czego otrzymał on zaocznie wyrok śmierci.

Konfederacji barskiej sprzyjała Turcja pozostająca w stanie ciągłej wojny z Rosją. W konsekwencji Turcja dawała schronienie konfederatom w czasie walk i po ich ustaniu. Przychylna konfederacji była również Francja, która pomagała, głównie przysyłając instruktorów wojskowych (najwybitniejszy pułkownik Charles F. Dumouriez).

Drugim – po Pułaskim – wybitnym dowódcą konfederacji był działający głównie w Wielkopolsce Józef Zaremba. Walki konfederacji barskiej, które ogarnęły całą Polskę, spowodowały czteroletni zamęt, z którym z trudem radziła sobie Rosja. Z pomocą Rosji przyszły Prusy i Austria, ostatecznie zadając konfederacji śmiertelny cios. W początkach 1772 roku te trzy państwa zawarły wstępne porozumienie o rozbiorze Polski. W opinii niektórych historyków polskich konfederacja przyspieszyła rozbiory. Jednakże w rzeczywistości były one planowane dużo wcześniej.

Ostatnią redutą konfederacji była twierdza jasnogórska. Skapitulowała 18 sierpnia 1772 roku, a więc już po pierwszym rozbiorze. Pułaski, na którym ciążył wyrok śmierci, w przebraniu zbiegł do Turcji. Dalsze jego losy to pięcioletnia tułaczka po zachodniej Europie i bohaterskie walki o wolność Stanów Zjednoczonych, gdzie stał się jednym z głównych bohaterów. Został śmiertelnie ranny w szarży pod Savannah 9 października 1779 roku. Naród amerykański uczcił go pomnikami i ustanowieniem Dnia Pułaskiego. Obok Kościuszki był on jednym z bohaterów amerykańskich, którzy przyczynili się do przychylności Stanów Zjednoczonych dla sprawy niepodległości Polski w czasie pierwszej wojny światowej.

Konfederacja barska pozostawiła po sobie charakterystyczne znaki: krzyż konfederatów barskich i ryngraf z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej noszony na piersiach oraz czapkę rogatywkę zwaną konfederatką, a będącą symbolem powstań narodowych.

Konfederacja barska jako forma pierwszego powstania narodowego przeszła do legendy i ożywiała późniejsze ruchy niepodległościowe.
+++++++++++++++

http://angelus.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=5295&Itemid=776

****************

Ksiądz Marek
Marek Jandołowicz, karmelita, uczestnik i kaznodzieja konfederacji barskiej na Podolu. Swoimi kazaniami potrafił wśród szlachty rozpalić uczucia bezgranicznej miłości do Boga i Ojczyzny. W czasie szturmu w Barze, z krzyżem w ręku zagrzewał do walki konfederatów.

Marek Jandołowicz urodził się w 1713 roku, w mieszczańskiej rodzinie we Lwowie. Tam też, mając 20 lat, wstąpił do karmelitów trzewiczkowych. Prawdopodobnie nie uczęszczał wcześniej do znanych i dobrych szkół. W 1740 roku przyjął święcenia kapłańskie i jako zdolny kaznodzieja został wysłany na Białoruś. Potem przeniósł się na Ukrainę i objął funkcję przeora zakonu w Glinnikach (Annopolu). Od 1759 roku karmelici, z fundacji Lubomirskich, budowali swój klasztor w Barze na Podolu. Ksiądz Jandołowicz, jako superior nowego domu zakonnego, przez kilka lat zbierał po okolicznych dworach środki na budowę kościoła i klasztoru. Już wtedy budził wielki szacunek wśród ludzi. Prowadził życie ascetyczne, był skromny i dobroduszny, innym służył z największym oddaniem. Umiał leczyć nie tylko dusze, ale i ciała. Do tego jeszcze wygłaszał płomienne i porywające kazania, co czyniło z niego postać charyzmatyczną, a w powszechnym przekonaniu współczesnych osobę świętą i cudotwórcę. W czasie przygotowań do powstania swoimi kazaniami rozbudzał wśród szlachty uczucia religijne i patriotyczne. Konfederacja zawiązana w Barze w 1768 roku w obronie wiary i wolności miała w Księdzu Marku orędownika, kaznodzieję i duchowego opiekuna. Niewątpliwie swoje rozmodlenie i mistycyzm zawdzięczała w największym stopniu właśnie temu skromnemu karmelicie. To on potrafił przemieniać prostych gospodarzy, czasem warchołów i awanturników w prawdziwych rycerzy, obrońców Boga i Ojczyzny. Jego przepowiednie szybkiego i pewnego zwycięstwa podtrzymywały w konfederatach ducha walki. Tysiąc pierwszych konfederatów powtarzało za ks. Markiem rotę przysięgi: "Wolność i niepodległość Ojczyzny, wiarę świętą katolicką własnym życiem i krwią bronić. Żadnych gwałtów i rabunków nie czynić. Komendy choćby azardem życia słuchać. Chorągwi bronić do ostatka, trup przy trupie padając. Na zdrajców kara i śmierć. Hasło: Jezus - Maria, umrzeć albo zwyciężyć!". Juliusz Słowacki tak oddał atmosferę wśród zaprzysiężonych w dramacie Ksiądz Marek: "Więc choć się spęka świat i zadrży słońce, / Chociaż się góry i morza nasrożą, / Choćby na smokach wojska latające, / Nas nie zatrwożą. / Bóg naszych ojców i dzisiaj jest z nami, / Więc nie dopuści upaść żadnej klęsce, / Wszak póki on był z naszymi ojcami/ Byli zwycięzce". Przepowiednie szybkiego i pewnego zwycięstwa głoszone przez ks. Marka podtrzymywały w konfederatach ducha walki. W czasie szturmu na Bar, 20 kwietnia 1768 roku, tak jak kiedyś ojciec Kordecki w Częstochowie, ksiądz Marek z krzyżem w ręku zachęcał do odważnej walki konfederatów. Po upadku twierdzy schronił się w jednej ze wsi należących do przywódcy konfederacji Józefa Pułaskiego. Został jednak znaleziony przez Kozaków, którzy odstawili go pobitego i związanego do rosyjskiego gen. Apraksina. Po kilku tygodniach spędzonych w odosobnieniu w przejściowym obozie, o jego dalszym losie zadecydowała osobiście caryca Katarzyna. Następne sześć lat charyzmatyczny kaznodzieja spędził w więzieniu w Kijowie. Przez cały ten czas nie przesłuchano go ani razu. Był nieustannie pilnowany, nie mógł z nikim rozmawiać ani do nikogo pisać. Nie pozwolono mu też zmieniać ubrania. Wyszedł z więzienia w styczniu 1774 roku, na mocy amnestii i dzięki interwencji u gubernatora kijowskiego księżnej Sanguszkowej. Powrócił do kraju okryty sławą niezłomnego bohatera narodowego. Już za życia był otoczony kultem. Ludzie przybywali do niego tłumnie po rady, modlitwy i błogosławieństwo. Do 1783 roku był przeorem w Barze, potem wrócił do Annopola. Mimo złego stanu zdrowia do końca żył ascetycznie. Zmarł 11 września 1799 roku i spoczął w podziemiach kościoła Karmelitów w Horodyszczu. Po śmierci nadal otaczano go kultem. Do grobu przybywały pielgrzymki wiernych, a jego ciało nie uległo rozkładowi, co dla wielu było dodatkowym znakiem potwierdzającym jego cnoty. W latach 60. XIX w. władze zamurowały wejście do podziemi. Ksiądz Marek został także bohaterem literackim. Jego charyzmie ulegli szczególnie romantycy, w tym ci najwięksi - Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki.

J. Polonus
++++++++++++++
http://www.zrodlo.krakow.pl/Archiwum/2004/42/31.html