o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

czwartek, 18 sierpnia 2016

Ks. Jacek Międlar


źródło

ks. Jacek Międlar: Kiedyś kolaborantom golono głowy

Tomasz Krzyżak
Od kwietnia ma ksiądz całkowity zakaz aktywności medialnej, ale złamał go ksiądz kilka dni temu uaktywniając się m.in. na Twitterze. We wtorek przełożeni raz jeszcze przywołali księdza do porządku, a mimo to rozmawia ksiądz ze mną. Nie boi się ksiądz konsekwencji?
Napisałem dziś (środa – red.) list do wizytatora Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy, do którego należę, z odwołaniem się od tego zakazu. Zwróciłem uwagę, że dwukrotnie zabrał głos w mojej sprawie. I dwa razy były to głosy negatywne, zarówno w kwietniu, jak i teraz. Liczę na jego roztropność, że się z tego wycofa. A te naciski, zwłaszcza pochodzące ze strony ,,Gazety Wyborczej" i innych demoliberalnych mediów nie będą mu straszne i będzie potrafił się im przeciwstawić. Bo tak naprawdę związano mi ręce i zakneblowano usta. Nie mogę się bronić przed paszkwilami.
Ale na początku podporządkował się ksiądz decyzji przełożonych. Zlikwidował konto na Twitterze, zniknął ksiądz z mediów. Co się stało, że zdecydował się ksiądz złamać zakazy?
Postanowiłem głośno opowiedzieć o sprawie mojej przyjaciółki Justyny Helcyk, koordynator Brygady Dolnośląskiej Obozu Radykalno-Narodowego. Została ona oskarżona o to, że podczas manifestacji we Wrocławiu we wrześniu 2015 roku głosiła powszechnie znane fakty na temat prześladowania chrześcijan, na temat islamizacji Europy i Polski, na temat niebezpieczeństwa, jakie wiąże się z tym najazdem z Bliskiego Wschodu i Afryki. Grożą jej dwa lata więzienia. A ponieważ ona zawsze stawała w mojej obronie, broniła mojego kapłaństwa, broniła mojego dobrego imienia i mojego duszpasterstwa, to poczuwam się do odpowiedzialności, aby w jej obronie stawać i żeby zabierać w jej sprawie głos.
Po kazaniu, które wygłosił ksiądz w kwietniu w katedrze w Białymstoku, ksiądz również ma problemy z prokuraturą.
To prawda. Wpłynęły tam jakieś zawiadomienia i prokuratura rozpoczęła postępowanie w sprawie publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic wyznaniowych i publicznego znieważania ludności z powodu przynależności wyznaniowej. Jedno z doniesień złożyła posłanka Joanna Scheuring-Wielgus z Nowoczesnej. Jeżeli moi przełożeni nie mają zamiaru stanąć w mojej obronie, to proszę wybaczyć, mam prawo stawać w obronie swojego dobrego imienia.
W obronie dobrego imienia napisał ksiądz o posłance Scheuring-Wielgus: „Konfidentka, zwolenniczka zabijania (aborcji) i islamizacji. Kiedyś dla takich była brzytwa! Dziś prawda i modlitwa?”.
Po pierwsze społeczeństwo musi się dowiedzieć, kim jest pani Joanna Scheuring-Wielgus. Składała przysięgę poselską, gdy dostała się do Sejmu. Obiecywała, że będzie służyła narodowi, ojczyźnie. Ja w obronie ojczyzny i narodu stawałem głosząc kazanie w Białymstoku. Jeżeli ona twierdzi, że stawanie w obronie ojczyzny i Kościoła jest propagowaniem ideologii faszystowskiej, mową nienawiści, to ona tej Roty nie wypełnia. Moim obowiązkiem jest stawanie w obronie tych, do których zostałem posłany, w obronie moich wiernych przed takimi zachowaniami jakie reprezentuje pani Wielgus. A, że nazwałem ją w takich ostrych słowach? Jezus również nie przebierał w słowach. Żydów nazywał plemieniem żmijowym, faryzeuszy obłudnikami, Heroda nazywał lisem, do Piotra mówił: „Zejdź mi z oczu, szatanie”. Nieraz potrzeba użyć ostrych słów, żeby przestrzec innych przed tego typu postępowaniem, które nie licuje z postawą ewangeliczną, z postawą nawet przyzwoitego człowieka. W tych określeniach, które ja użyłem nie ma miejsca na półprawdę, nie ma miejsca na kłamstwo. Jeżeli doniosła na mnie do prokuratury, a wcześniej donosiła wraz z kolegami, koleżankami z Nowoczesnej i z Grzegorzem Schetyną do Brukseli na Polskę, dlatego, że niby Polacy, rząd i prezydent nie respektują konstytucji, to taką osobę nazywa się konfidentem, konfidentką.
Nie uważa ksiądz, że to jest jednak za mocne... Ksiądz nie jest Jezusem...
Ale jestem zobowiązany, żeby go naśladować.
Zarzuca się księdzu, że ksiądz nawołuje do aktów przemocy. To mało ewangeliczne i z naśladowaniem Jezusa ma niewiele wspólnego.
Doszliśmy do tych czasów, o których mówił George Orwell, że głoszenie prawdy, bez światłocieni będzie traktowane jak mowa nienawiści. W tym co powiedziałem, nie ma żadnego kłamstwa. A jeżeli mamy naśladować Jezusa, to całego Jezusa, nie tylko fragmentarycznie czyli Jezusa miłującego, trzymającego dzieci na rękach i błogosławiącego, ale również i takiego, który potrafi zganić za nie licujące z dobrą nowiną postępowanie. W przypadku Joanny Scheuring-Wielgus powiedziałem, że jest zwolenniczką zabijania... Myślę, że to trzeba wyjaśnić. W kwietniu tego roku posłanka była jedną z tych, które pisały do prezydentowej Agaty Kornhauser-Dudy, aby ta zabrała głos w sprawie ewentualnego zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Pani Joanna Scheuring-Wielgus z panią Katarzyną Lubnauer protestowały przeciwko zaostrzeniu przepisów, czyli były zwolenniczkami zabijania, aborcji. Co miałem o niej powiedzieć, zwolenniczka redukcji embrionalnej? Albo zwolenniczka redukcji płodu? Aborcja to jest aborcja, zabijanie to jest zabijanie. Aborcja jest zabijaniem. Mówiłem, że jest zwolenniczką islamizacji. Dwa miesiące temu prawiła, że 6 proc. islamistów w Polsce nie robi dla niej żadnego problemu. Nie widzi w tym wielkiego niebezpieczeństwa. Natomiast widzi wielkie niebezpieczeństwo w polskich nacjonalistach z Obozu Narodowo-Radykalnego. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Kiedyś, w czasach okupacji, osobom, które szkodziły państwu, które kolaborowały z Niemcami, golono brzytwą głowy.
Ksiądz chciałby, żeby takie czasy wróciły?
Absolutnie, przecież ja nawet tego nie zasugerowałem. Zasugerowałem, że pani Joannie Scheuring-Wielgus chciałbym zaaplikować prawdę i modlitwę, a jest ona o wiele bardziej skuteczna aniżeli jakakolwiek brzytwa. Nie mam zamiaru wracać do tego co było w czasie wojny. Ja nigdy nie głosiłem jakiejkolwiek nienawiści i nie mam zamiaru jej głosić. A jeżeli o jakiejkolwiek nienawiści mówiłem, to nienawiści wobec grzechu i ideologii nie licującej z Ewangelią.
W Białymstoku prokuratura prowadzi postępowanie. Posłanka Scheuring-Wielgus zapowiada, że ponownie doniesie na księdza do prokuratury.
Jej prawo. Niech składa. Postępowanie w Białymstoku z tego co wiem przedłużono do połowy września. Wiem, że obok mnie, jest zamiar pociągnięcia do odpowiedzialności także trzech innych działaczy ONR. Zarzuca się im, że podobno jakieś rzekomo nienawistne okrzyki były rzucane podczas przemarszu 16 kwietnia w Białymstoku. Że podobno obecne były jakieś transparenty, które sprzeciwiały się grupom wyznaniowym i osobom o innym kolorze skóry. Chodzi o to,  by wyeliminować te jednostki, które nie wpisują się w poprawną politycznie narrację.
Liczy się ksiądz z tym, że może zostać skazany?
Na karę więzienia na pewno nie, pewnie dostanę wyrok w zawieszeniu. Liczę się z tym, że tak może być. Podobno w Białymstoku jest ogromna determinacja, by mnie skazać. Może o tym świadczyć prokurator, którego wyznaczono do tej sprawy. Prokurator Bartosz Horba, dwa lata temu zajmował się sprawą skazania narodowców, którzy też organizowali jeden z marszy.
Justyna Helcyk, o której ksiądz wspomniał na początku naszej rozmowy ma już zarzuty...
I jej sprawy też nie prowadził przypadkowy prokurator. Sprawę prowadziła pani Justyna Pilarczyk, prokurator Prokuratury Rejonowej z Wrocławia. Po przekazaniu aktu oskarżenia Justyny dostała awans do Prokuratury Okręgowej, a zajmowała się dwiema innymi skandalicznymi sprawami, które umarzała. W 2014 roku umorzyła sprawę mężczyzny, który najpierw wyzywał, a potem obsikał członków Krucjaty Różańcowej, którzy na wrocławskim rynku modlili się przepraszając Boga za grzechy homoseksualizmu. Rok później umorzyła postępowanie w sprawie spektaklu Golgota Piknik. W przypadku Justyny w akcie oskarżenia nie przytaczane są żadne jej słowa. Pani prokurator napisała jedynie, że swoją retoryką, formą i dobieraniem faktów wywoływała uczucia wrogości i niechęci do muzułmanów.
Księdza przypadek porównywany jest czasem do spraw ks. Lemańskiego i ks. Bonieckiego, którzy dostali od swoich przełożonych zakazy występów medialnych. Niektórzy twierdzą, że hierarchia kościelna ich zniszczyła.
(śmiech) Jest to absurdalne porównanie. Z księdzem Lemańskim i Bonieckim łączy nas jedynie człowieczeństwo, być może polska narodowość i sakrament kapłaństwa. Dlaczego? Ja w swoich wypowiedziach i działalności duszpasterskiej nigdy nie sprzeniewierzyłem się świętej Ewangelii. Nigdy nie głosiłem niczego co byłoby niezgodne z oficjalną nauką Kościoła rzymsko-katolickiego. Tak na pewno nie było w przypadku księdza Lemańskiego, który proklamował m.in. wprowadzenie zabiegów in vitro, które nijak się mają, nawet już nie tyle do Ewangelii, co do zwykłego prawa naturalnego.
W tej walce o prawdę jak ksiądz mówi jest ksiądz nieco samotny. Odcinają się od księdza przełożeni, kuria w Białymstoku przeprasza za kazanie, arcybiskup Stanisław Gądecki pisze w oświadczeniu, że wyraża „zdecydowaną dezaprobatę dla wykorzystania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej”.
Arcybiskup Gądecki wystosował to oświadczenie zanim usłyszał moje kazanie. Zanim to kazanie zostało opublikowane nuncjusz apostolski w Polsce wydzwaniał do mojego prowincjała, pisał listy twierdząc, że nie licuje ono z Ewangelią. Arcybiskup Gądecki już od listopada 2015 roku w listach pasterskich, i w kilku wypowiedziach porównywał polski nacjonalizm z pogańskim narodowym socjalizmem niemieckim. Świadczy to tylko o tym, że arcybiskup Gądecki nie rozumie czym jest polski nacjonalizm, i że jest on koherentny z ideą Kościoła rzymsko-katolickiego. A szkoda.
Zdaje się, że atakując przewodniczącego episkopatu podpisał ksiądz na siebie wyrok. Potrzebna księdzu walka ze wszystkimi?
Nie wiem, czy ze wszystkimi to jest dobre określenie. Cały czas liczę na roztropność i na refleksję nad tym co ja mówię. Jeżeli ktoś, choć na chwilę będzie chciał się wczytać w to, co ja piszę, w to co głoszę, zauważy, że nigdy nie wygłosiłem czegoś co jest sprzeczne z fundamentem naszej wiary katolickiej, czyli Ewangelią. Czy są podstawy formalne do tego, żeby mnie uciszać?  Formalnych nie ma, natomiast są jakieś podstawy subiektywne idące z narracją ,,Gazety Wyborczej".
Ksiądz liczy na roztropność, ale przełożeni mówią o konsekwencjach i karach.
Wierzę, że za mną jest Ewangelia i Jezus Chrystus. I to jest chyba dla mnie najistotniejsze. Jeżeli mam za sobą zbawiciela świata, mam jego błogosławieństwo, i głoszę to co on głosił, w żadnym punkcie się nie rozmijam ze świętą Ewangelią, z tym co głoszę, to wydaje mi się, że wszystko jest na swoim miejscu. Oczywiście, ja mogę wejść w tą liberalną, politycznie poprawną narrację Kościoła, tylko czy ja wtedy tak naprawdę będę księdzem? A nawet gdyby mi zabrano sutannę, brewiarz, pieniądze, stary samochód, koloratkę, to lepiej głosić prawdę w cywilnym ubraniu niż półprawdy w sutannie.
O zrzuceniu sutanny ksiądz nie myśli?
Nie. Czekam na rozsądną propozycję moich przełożonych. Zaproponowano mi wprawdzie wyjazd do Stanów Zjednoczonych na studia. Ale miałbym problem z powrotem do Polski, bo gdybym został inkorporowany do prowincji amerykańskiej, to po pięciu latach polski prowincjał mógłby mnie nie przyjąć. Nie wyobrażam sobie tego, żebym nie pracował w mojej ojczyźnie. Nie zgodziłem się.
I co? Dalej będzie ksiądz mieszkał w klasztorze?
Nie jestem w klasztorze. To plotka. Zasugerowałem księdzu prowincjałowi, że jestem gotowy w każdej chwili wrócić do domu zgromadzenia, jeżeli zdejmie ze mnie choć część zakazu, zwłaszcza związanych ze spotkaniami duszpasterskimi, z pielgrzymkami, z kazaniami, ze zwykłą duszpasterską działalnością oraz w przyszłości ściągnie ze mnie zakazy związane z wypowiedziami medialnymi. Jeżeli nie jest w stanie zrobić tego, to chciałbym, żeby podał mi chociaż jakąś konkretną datę, kiedy mógłby to uczynić, ponieważ mam 27 lat i nie wyobrażam sobie, że przez następne 40 lat będę trwał i egzystował w jakiejś pasywności czy bierności jako młody kapłan emeryt.
Nie myślał ksiądz o tym, by opuścić zgromadzenie i przejść gdzieś do diecezji, ewentualnie do jakiegoś innego zakonu?
Myślałem o tym, żeby pójść do diecezji, tylko że nie wiem, który biskup byłby skłonny do tego, żeby mnie przyjąć. Jeżeli jest taki, i czyta ten wywiad, to będzie mi bardzo miło jeżeli przekaże mi taką informację. Ale z tego co wiem, to 2 maja na spotkaniu biskupów diecezjalnych na Jasnej Górze był poruszany mój temat i jeden z biskupów, który mnie delikatnie mówiąc nie lubi, przekonał innych, że przyjęcie mnie do diecezji będzie kardynalnym błędem.

sobota, 13 sierpnia 2016

PL w EU. Bilans 2016

Tomasz Cukiernik o niekorzystnym bilansie 11 lat członkostwa Polski w UE.



„…składka, która od wejścia Polski do UE do końca 2015 r. wyniosła około 160 mld zł, nie jest jedynym kosztem, jaki ponosi nasz kraj w związku z członkostwem. Do tego dochodzą koszty związane z nakładanymi przez Brukselę coraz to bardziej bzdurnymi regulacjami, a także koszty dotyczące pozyskiwania unijnych dotacji: niepotrzebne wydatki na gigantyczną liczbę biurokratów (w urzędach zajmujących się rozdzielaniem unijnej „pomocy”, w urzędach, najczęściej samorządowych, które biorą dotacje, oraz u beneficjentów prywatnych), którzy zarabiają znacznie więcej niż średnia w gospodarce, prefinansowanie i współfinansowanie funduszy przez budżet oraz beneficjentów, koszty przygotowania wniosków o dotacje (także tych odrzuconych), obligatoryjne kredyty związane z inwestycjami współfinansowanymi z unijnych dotacji. Do tego dochodzi również tworzenie korupcjogennego styku na linii państwo–sektor prywatny. Wymienione koszty mają znaczny wpływ na wzrost polskiego długu publicznego. To wszystko powoduje, że patrząc na stronę finansową, Polska traci na byciu członkiem Unii Europejskiej.
…Oczywiście to kłamstwo, że wszystko to „sfinansowano ze środków UE”. Jeśli już, to współfinansowano. Dodajmy do tego co najmniej trzy uwagi. Po pierwsze, nie „ze środków UE”, tylko z pieniędzy zabranych pod państwowym przymusem unijnym podatnikom. Proszę zauważyć, że Unia nie ma fabryk ani nie jest właścicielem firm usługowych, więc nie zarabia pieniędzy, a wszystko, co ma i rozdaje, musiała komuś najpierw zabrać. Po drugie, to tylko jedna strona medalu. W dużej mierze są to inwestycje na kredyt, czyli z pieniędzy, których samorządy czy firmy nie mają, a skoro nas na to nie stać, to nie powinniśmy inwestować ponad nasze możliwości. Lepiej zainwestować mniej, z oszczędności, ale z głową i sensownie, nie zadłużając przyszłych pokoleń. Tym bardziej że inwestycje, o których Pan mówi, nie przyniosą zysków w przyszłości, to są inwestycje konsumpcyjne…
…To, czy rozwijalibyśmy się szybciej poza Unią, to sprawa bardziej tego, kto rządziłby Polską, a nie faktu członkostwa lub jego braku w Unii. Gdyby Polska nie była w Unii, to trzeba by przyjąć jakąś inną strategię rozwoju. Optymalnym rozwiązaniem byłoby przyjęcie modelu szwajcarskiego, o czym pisałem swego czasu w miesięczniku „Opcja na Prawo”. Będąca członkiem EFTA Szwajcaria, która ma z Brukselą podpisane osobne umowy, nie musi przyjmować unijnych regulacji – np. sama ustala wysokość akcyzy na paliwa i VAT może mieć na poziomie 2,5 proc. i 8 proc. zamiast minimalnych unijnych stawek 5 i 15 proc. Nie płaci składek członkowskich, nie utrzymuje unijnej biurokracji, nie musi starać się o żadne bezsensowne i szkodliwe dotacje. Ma własną mocną walutę (nikt jej nie zmusza, by przyjęła euro, na co zgodziła się Polska, przystępując do UE) i zdrowe finanse publiczne. Z drugiej strony szwajcarska gospodarka korzysta na wolnym handlu, swobodnym przepływie ludzi (układ z Schengen) i kapitałów z UE i może też podpisywać umowy wolnohandlowe z krajami trzecimi. Poza tym jeśli spojrzy się na twarde dane statystyczne, to człowiek przestaje być już takim optymistą odnośnie do wzrostu gospodarczego Polski „dzięki Unii”. Otóż jak napisałem w mojej książce, w latach 2004–2013 średnioroczny wzrost gospodarczy Polski wyniósł niecałe 4 proc., podczas gdy w dekadzie poprzedzającej wstąpienie naszego kraju do UE – sięgnął 4,6 proc. Co ciekawe, poza Unią także szybciej wzrastał polski eksport i import. W latach 1995–2004 wartość handlu zagranicznego po uwzględnieniu inflacji wzrosła o 130 proc., podczas gdy w latach 2004–2013 – o zaledwie 69 proc. Warto dodać, że wszystkie dotacje z UE w ciągu 10 lat wyniosły zaledwie niecałe 3 proc. PKB Polski.
Niestety dane statystyczne twardo wskazują, że kiedy Polska była poza Unią Europejską, płace w naszym kraju wzrastały aż dwa razy szybciej. Otóż zgodnie z danymi GUS­u, w latach 1995–2004 średnie wynagrodzenie brutto w Polsce po uwzględnieniu inflacji (realnie) zwiększyło się aż o 56 proc., podczas gdy w latach 2004–2014, kiedy Polska była już członkiem Unii, wzrosło zaledwie o 26 proc. Ale jeszcze gorzej, jeśli spojrzymy na siłę nabywczą niektórych produktów. W 2004 r. za średnią pensję netto można było kupić 1358 m3 gazu ziemnego wraz z przesyłem, a w 2014 r. już tylko 1022 m3, co oznacza spadek o 25 proc. (UE nie pomogła Polsce w walce z Rosją o niższe ceny tego surowca). W roku przystąpienia do UE za średnią płacę krajową Polak mógł kupić 558 l oleju napędowego, a w 2014 r. – tylko 499 l tego paliwa (UE wymusiła wzrost akcyzy). W 2004 r. za średnie wynagrodzenie netto można było nabyć 1200 bochenków chleba, 1200 l mleka, 112 kg żółtego sera lub 142 kg wołowiny, a w roku 2014 już tylko 680 bochenków, 850 l mleka, 82 kg żółtego sera lub 94 kg wołowiny. Jeśli chodzi o papierosy, to w 2004 r. za średnią pensję netto można było kupić 340 paczek, a w zeszłym – 209.
Nigdy nie będzie dobrze, jeśli o inwestycjach będzie decydował urzędnik, który się na nich nie zna i za nic nie odpowiada. Dlatego dotacje idą na obiekty, które potem trzeba utrzymywać (stadiony, filharmonie, opery, aquaparki, muzea), na fotoradary, na niepotrzebne szkolenia, które zniszczyły całkowicie rynek szkoleń, czy na lekcje gender w przedszkolach. Mimo wzrostu wartości bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Polsce w ciągu 10 lat członkostwa spadł udział przemysłu w wytwarzaniu polskiego PKB z około 22 proc. do zaledwie 18 proc. To unijne regulacje – bezpośrednio lub pośrednio – w znacznym stopniu są odpowiedzialne za likwidację polskiego górnictwa, hutnictwa, rybołówstwa, stoczni, cementowni czy cukrowni…
…przy większości dotacji istnieje konieczność brania kredytu, nawet jeśli beneficjent go nie potrzebuje. W efekcie brania unijnych dotacji łączne zadłużenie polskich samorządów na koniec 2014 r. przekroczyło 72,1 mld zł, co oznacza, że w ciągu 10 lat wzrosło aż o 290 proc.! Coraz więcej samorządów posiłkuje się nawet bardzo niekorzystnymi chwilówkami (może to dotyczyć nawet 300 gmin!), inne czeka wkrótce bankructwo. Na przykład zadłużenie gminy Ostrowice w województwie zachodniopomorskim jest trzy razy większe od jej rocznych dochodów! Kto spłaci te kredyty wraz z gigantycznymi odsetkami?
Unijne regulacje wraz z dotacjami to odmiana centralnego sterowania gospodarką. To ingerencja w rynek, która go zniekształca, narusza jego równowagę i powoduje nieuczciwą konkurencję. W efekcie podmioty działające na rynku są mniej wydajne, niż gdyby istniała wolność w tym zakresie. Ponadto z powodu regulacji wszystko jest znacznie droższe, niż byłoby bez tych regulacji. I nie chodzi tu tylko o akcyzę od paliw czy papierosów, która bardzo wywindowała ceny tych produktów. Czy ktoś pamięta, że jeszcze w 2004 r. paczka papierosów kosztowała średnio 4,6 zł, a litr benzyny bezołowiowej 3,2 zł? Cena metra mieszkania wzrosła o 65 proc. W wyniku prowadzenia absurdalnej wspólnej polityki rolnej znacznie wzrosły ceny mleka, cukru i innych produktów spożywczych. Bez uwzględniania inflacji od 2004 r. ceny chleba wzrosły o 200 proc., wołowiny aż o 164 proc., ziemniaków o 114 proc., a niektórych ryb o ponad 200 proc. Dotacje wymuszają państwowe planowanie i inwestycje jak za PRL­u. Ponadto zachęcają do różnego rodzaju patologii na styku polityki i gospodarki. A to praca, a nie dotacje, buduje dobrobyt i myślę, że uprawnione jest twierdzenie, iż z powodu konieczności wchłaniania unijnych dotacji rozwijamy się wolniej, niż gdyby ich nie było!…” (Tomasz Cukiernik)
podobne: 10 lat Polski w UE: nowa polska emigracja. „Święto Szklanych Paciorków” (Ziemkiewicza) oraz „Unijna dekada” (cynik9) oraz: Eurokołchoz i nierealny „program pomocowy” dla Grecji (prywatyzacja majątku), oraz ostrzeżenia, których nikt nie słucha czyli… politycy sobie a ekonomia sobie. Kryzys (nie)do przewidzenia? i to: Eurokołchoz: UE nie ma oferty dla wschodnich sąsiadów. Za unijne fundusze płacimy dwa razy. Kwoty mleczne uwolnione (rolnicy boją się o spadek cen). a także: Eurokołchoz: Islandia nie chce do UE. Wyjście Grecji ze strefy euro byłoby katastrofą (dla UE). Francja i zaostrzenie przepisów z Schengen (terroryzm tylko pretekstem?) i jeszcze: 113% frekwencji czyli unijne absurdy wybrane oraz źle wydane pieniądze. Bankrutujący „raj” Szwecji kontra raj podatkowy na Krymie.
rys. Jerzy Wasiukiewicz
rys. Jerzy Wasiukiewicz