WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
niedziela, 27 czerwca 2010
RZĄD o s t a t n i e j nadziei
GENERALIA ( POLSKIE ):
WP UBEzwłasnowolnione
My się ekscytujemy Jarkiem i Komorem, a za Oceanem już się przygotowują do wyborów w 2012 r. Dużo się obecnie spekuluje, czy kontrkandydatem Baracka Barakowicza Obamy będzie gen. David Petraeus - gostek aspirujący obecnie do stania się nowym amerykańskim Bogiem Wojny. Osobiście nie sądzę, że tak się stanie, chociaż Petraeus byłby zbawcą dla Republikanów. "Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu." Petraeus ma realną kontrolę nad wojskiem i nie pozbędzie się jej rzucając w niepewny wir kampanii. Ale... Może zamiast niego kandydowac jego kumpel gen. Stanley McChrystal, człowiek, który nie ma nic do stracenia.
Czy rządy wojskowego byłyby dobre dla Ameryki? Warto przypomniec, że ani Petraeus ani McChrystal nie są tępymi trepami. Obaj to ludzie bardzo dobrze wykształceni - "inteligenci w armii". Obaj mają ogromne doświadczenie w polityce zagranicznej. Do tego McChrystal był kiedyś pisarzem-amatorem. Gostek jest inteligentny, odważny, bezpośredni, sympatyczny... Chłopak z ludu i wymarzony prezydent w jednym.
Poza tym USA już wielokrotnie rządzili generałowie. Niektórzy z nich byli wybitni - np. Washington czy Andrew Jackson, inni słabi - Grant czy Eisenhower. W 1952 r. starał się o republikańską nominację Bóg Wojny gen. Douglas MacArthur. Nieco wcześniej prezydent Truman, dyletant w sprawach zagranicznych, nie pozwolił mu wygrac wojny w Korei (tak jak Obama przeszkodził McChrystalowi). MacArthur, podobnie jak Petraeus, był intelektualistą. Miał też ogromne doświadczenie w rządzeniu państwami. W latach 30-tych był de facto panem Filipin, po 1945 r. Japonii. Filipiny przygotował do niepodległości. W Japonii zbudował nowoczesne społeczeństwo, demokrację i potęgę gospodarczą. Gdyby wygrał wybory w 1952 r. USA wygrałyby Zimną Wojnę już w latach 50-tych. Niestety, uwalono go w wewnątrzpartyjnych gierkach...
++++++++++
http://foxmulder.blox.pl/html
WP UBEzwłasnowolnione
My się ekscytujemy Jarkiem i Komorem, a za Oceanem już się przygotowują do wyborów w 2012 r. Dużo się obecnie spekuluje, czy kontrkandydatem Baracka Barakowicza Obamy będzie gen. David Petraeus - gostek aspirujący obecnie do stania się nowym amerykańskim Bogiem Wojny. Osobiście nie sądzę, że tak się stanie, chociaż Petraeus byłby zbawcą dla Republikanów. "Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu." Petraeus ma realną kontrolę nad wojskiem i nie pozbędzie się jej rzucając w niepewny wir kampanii. Ale... Może zamiast niego kandydowac jego kumpel gen. Stanley McChrystal, człowiek, który nie ma nic do stracenia.
Czy rządy wojskowego byłyby dobre dla Ameryki? Warto przypomniec, że ani Petraeus ani McChrystal nie są tępymi trepami. Obaj to ludzie bardzo dobrze wykształceni - "inteligenci w armii". Obaj mają ogromne doświadczenie w polityce zagranicznej. Do tego McChrystal był kiedyś pisarzem-amatorem. Gostek jest inteligentny, odważny, bezpośredni, sympatyczny... Chłopak z ludu i wymarzony prezydent w jednym.
Poza tym USA już wielokrotnie rządzili generałowie. Niektórzy z nich byli wybitni - np. Washington czy Andrew Jackson, inni słabi - Grant czy Eisenhower. W 1952 r. starał się o republikańską nominację Bóg Wojny gen. Douglas MacArthur. Nieco wcześniej prezydent Truman, dyletant w sprawach zagranicznych, nie pozwolił mu wygrac wojny w Korei (tak jak Obama przeszkodził McChrystalowi). MacArthur, podobnie jak Petraeus, był intelektualistą. Miał też ogromne doświadczenie w rządzeniu państwami. W latach 30-tych był de facto panem Filipin, po 1945 r. Japonii. Filipiny przygotował do niepodległości. W Japonii zbudował nowoczesne społeczeństwo, demokrację i potęgę gospodarczą. Gdyby wygrał wybory w 1952 r. USA wygrałyby Zimną Wojnę już w latach 50-tych. Niestety, uwalono go w wewnątrzpartyjnych gierkach...
++++++++++
http://foxmulder.blox.pl/html
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz