(ok. 1975)
Chyba wyłącznie po to, aby ustalić, kto zapłaci za leczenie zbyt długo przesłuchiwanych. Może również dla pobrania wymiarów na specjalny bagażnik, zaprojektowany dla Jarosława.
Liczyli na to, że uda im się w ten montaż wplątać Kaczyńskiego. Nie wyszło, Bolek znowu musiał wszystko zrobić sam.
Suwalskie złoża warte więcej niż złoto całego świata... | |
| Data publikacji: 09.03.2009 00:42 |
Debatę na temat kopalni rud polimetalicznych w Szurpiłach k. Suwałk w ramach dyskusji nad strategią dla tzw. Ściany Wschodniej proponuje Jerzy Ząbkiewicz, przewodniczący Stowarzyszenia Samorządna Suwalszczyzna. – Pospierajmy się na argumenty, a nie wyobrażenia – przekonuje przewodniczący. |
Jak bumerang powraca (przynajmniej w kręgach naukowców oraz mieszkańców Suwalszczyzny) w ostatnich miesiącach sprawa złóż polimetalicznych na Suwalszczyźnie. Spierają się ze sobą zwolennicy i przeciwnicy ich wydobywania. Jedni widzą wielką szansę gospodarczą nie tylko Polski północno-wschodniej, ale całej Rzeczypospolitej. Inni snują księżycowy krajobraz, gdyby nie daj Bóg – ktoś odważył się wbić kilof w piękną ziemię suwalską.
Droższe od złota
W ciągu trwających 40 lat badań geologicznych odkryto na Suwalszczyźnie niemal całą tablicę Mendelejewa. W Krzemiance i Udrynie, na głębokości 850 do 2,3 tys. metrów pod ziemią, zalega 1,5 mld ton rud polimetalicznych! Jest tu ok. 50 mln ton tytanu niezbędnego do produkcji samolotów, okrętów podwodnych i statków kosmicznych. Jest też wanad – jeden z najtrwalszych metali, a także anotrozyt – magmowa skała głębinowa, cenny materiał budowlany, kamienie półszlachetne. Wszystko to jest warte (licząc po cenach rynkowych) z 355 mld USD! A niezależny ekspert Stanisław Palka uważa, że „... zasoby ok. 30 pierwiastków tam występujących liczone od spągu złoża warte są biliony dolarów. Najprostsza konkluzja brzmi: suwalskie złoża są warte więcej niż złoto całego świata...”.
A mimo to nie tylko tych skarbów nikt nie wydobywa, ale w „Bilansie zasobów kopalin i wód podziemnych w Polsce” z 2002 roku, wydanym przez Państwowy Instytut Geologiczny w Warszawie, w dziale „Rudy żelaza, tytanu i wanadu” zapisano: „dla złóż rud magnetytowo-ilemitowych występujących w suwalskim masywie zasobowym zostały opracowane i przyjęte w 1996 roku kryteria bilansowości zatwierdzone przez ministra OŚZNiL. Zasoby złóż Krzemianka i Udryń zostały zatwierdzone jako pozabilansowe. W tym stanie, w Polsce, praktycznie brak jest rud żelaza... głównym dostawcą rud i koncentratów tytanowych jest Norwegia oraz Kanada, Wielka Brytania i Niemcy...”.
Sformułowanie „pozabilansowe” oznacza, iż „... zasoby złoża posiadają takie cechy, które powodują, iż ich eksploatacja nie jest możliwa obecnie, ale przewiduje się, że będzie możliwa w przyszłości w wyniku postępu technicznego, zmian gospodarczych itp...”.
Schylić się po skarb
Grupa naukowców, która wiosną 2004 roku powołała nawet konsorcjum ds. dalszego zbadania złóż (wchodzą w jego skład przedstawiciele Akademii Górniczo-Hutniczej z Krakowa, Wojskowej Akademii Technicznej oraz Państwowego Instytutu Geologicznego) oraz działacze Stowarzyszenia Samorządna Suwalszczyzna uważają, że właśnie nadszedł najwyższy czas, by schylić się po suwalski skarb.
Kopalnia miała ruszyć już pod koniec lat 70. Za Gierka wzięto od rządu RFN 750 mln marek pożyczki. Zbudowano w Suwałkach fabrykę domów, duże osiedle mieszkaniowe, powołano do życia kopalnię. Rocznie miano wydobywać metodami z lat 60. 8 mln ton rud. Gród nad Czarną Hańczą, szalenie wówczas (obecnie też) opóźniony w rozwoju, stał się stolicą województwa. Planiści zakładali, iż z 30-tysięcznego miasteczka stanie się 130-tysięczną aglomeracją.
Od samego początku protestowali ekolodzy. Kto był w okolicach Suwalskiego Parku Krajobrazowego, ten bez wątpienia „zaraził się” arcypiękną przyrodą: polodowcowymi jeziorkami, wzgórzami, lasankami, czystym jak kryształ powietrzem. Ale to nie bunt miłośników przyrody, lecz kryzys gospodarczy spowodował, że w latach 80. rząd przesunął termin rozpoczęcia budowy kopalni na koniec wieku. Potem były ważniejsze sprawy na głowie. I gdy wydawało się, że wszyscy o suwalskim tytanie i wanadzie zapomnieli, koncepcję najpierw odkurzył Jerzy Ząbkiewicz. Jeszcze głośniej zrobiło się o niej, gdy wyszła sprawa amerykańskiego offsetu w ramach zakupu F-16. Wydobywaniem rud zainteresowała się bardzo konkretnie jedna z amerykańskich firm. Jako że oficjalnie były one wciąż „pozabilansowe”, znalazła już inne miejsce na świecie. A konsorcjum otrzymało wówczas negatywną odpowiedź na swój wniosek o dofinansowanie dodatkowych badań złóż. Resort nauki, podpierając się opinią Ministerstwa Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych, uznał, że nie ma ekonomicznego i ekologicznego uzasadnienia dla „drążenia" sprawy suwalskich skarbów.
Nowe możliwości
Innego zdania są zwolennicy kopalni. – Jest XXI wiek – tłumaczy Jerzy Ząbkiewicz, przewodniczący Stowarzyszenia i górnik oraz ekonomista w jednej osobie. – Są technologie pozwalające pogodzić górnictwo z ochroną środowiska. Wystarczy pojechać w rejon Kiruny w Szwecji czy też zwiedzić fińskie kopalnie. Suwalskie złoża znajdują się w górotworze składającym się ze skał krystalicznych wytrzymałych na tyle, by podczas urabiania rudy, nie zachodziła potrzeba stosowania nawet obudowy dla zapewnienia bezpieczeństwa górników, zaś temperatura na poziomach eksploatacyjnych stwarza właściwy klimat pracy dla przyszłych górników. Nie ma tu nawet zagrożeń gazowych! Ruda zalega bowiem w bezwonnym i bezgazowym złożu. Wydobycie byłoby zatem i bezpieczne, i ekologiczne, gdyż proces wstępnej obróbki surowca miałby miejsce wewnątrz kopalni. Po co dziesiątki tysięcy mieszkańców Śląska ma jeździć do pracy aż np. do Finlandii (m.in. do Turku), że o Niemczech nie wspomnę, skoro mogliby przenieść się wraz ze swoją wiedzą, kwalifikacjami, doświadczeniem na Suwalszczyznę. No i po co nasze huty mają importować za grube miliony rudy z innych krajów? – przekonuje Ząbkiewicz.
Natomiast Stanisław Palka w swym obszernym uzasadnieniu potrzeby zajęcia się wydobywaniem suwalskich rud, jakie skierował już przed kilkoma laty do Ministerstwa Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych, pisał m.in. „... zakłada się zastosowanie technologii bezodpadowej, a więc nie będą powstawały hałdy... Istnieją wiarygodne dane pozwalające sądzić, że złoża norweskie są na wyczerpaniu, a wiadomo, że złoża fińskie zostały już wyczerpane... Kopalnie w Finlandii były użytkowane w latach 1949-1985 i były to kopalnie typu głębinowego o wydajności l,4 mln ton rudy rocznie. Nie było żadnych problemów ekologicznych...".
Małymi krokami
Jerzy Ząbkiewicz proponuje, by ze względu na różne jeszcze niewiadome oraz koszty rozpocząć wydobywanie małymi krokami, np. od jednej soczewki na 50 tys. ton wydobycia rocznie, co by pozwoliło użytkować suwalskie skarby przez... kilkaset lat! Pilotażowy odwiert mógłby powstać w miejscu nieczynnej już żwirowni w Potaszni k. Suwałk. Znajduje się tam obecnie... dzikie wysypisko śmieci, bo tyle pozostało z nie mającej nic wspólnego z ekologią żwirowni o mocy przerobowej 5 mln ton rocznie. Ale zostało też zaplecze techniczne w postaci torów kolejowych, linii energetycznej itp. Rudy byłyby transportowane tam tunelem z głębi ziemi. W dodatku kilka kilometrów dalej są tereny Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej oraz Parku Naukowo-Technologicznego Polska-Wschód. W strefie ma nawet zakład jeden z potencjalnych odbiorców bieli tytanowej.
Przy okazji dyskusji o suwalskich rudach światło dzienne ujrzała informacja, że tutejsza ziemia kryje i inne skarby. W Tajnie w pobliżu Augustowa zalega kilkanaście rzadkich metali niezbędnych m.in. do produkcji nowoczesnych silników elektrycznych, supermagnesów, luminoforów, półprzewodników specjalnych, nadprzewodników odnawialnych i czystych źródeł energii. Głównym surowcem są związki niobu, zastępujące obecnie w nowoczesnej technologii wanad. Jak twierdzi J. Pałka, te złoża mogą stanowić co najmniej 80 proc. zasobów Unii Europejskiej! Jerzy Ząbkiewicz proponuje zatem: - Skoro tyle obaw co do celowości wydobywania rud, to niech spotkają się w Suwałkach zwolennicy i przeciwnicy koncepcji. Niech podyskutują, tak jak to miało miejsce w połowie lat 70. za pierwszego wojewody suwalskiego, nieżyjącego niestety już Eugeniusza Złotorzyńskiego, niech pospierają się na argumenty, a nie wyobrażenia. Skoro znani z wielkiej troski o środowisko Finowie wydobywali rudy, skoro następne co do wielkości złoża tytanu znajdują się aż w Australii, skoro w ślad za tymi pierwiastkami mogłaby przyjść na kresy Rzeczypospolitej nowoczesna myśl techniczna i technologia, to może jednak warto podebatować, nim cokolwiek zbudujemy lub uznamy, że nie warto budować. Tylko wówczas trzeba też odpowiedzi na inne pytanie: co w zamian? Z rolnictwa na górzystych, kamienistych suwalskich polach trudno wyżyć. Turystyka może zaś być tylko dodatkiem, a nie głównym źródłem dochodu. Suwalszczyzna to nie piaski Hiszpanii czy Francji. Tu sezon trwa 2-3 miesiące – przekonuje szef Samorządnej Suwalszczyzny, dodając: - rozpoczęcie wydobywania rud polimetalicznych dałoby pracę około 10.000 ludzi. Trzy tysiące pracowałoby w samej kopalni, pozostali w jej otoczeniu.
Przypomnijmy, że obecnie na Suwalszczyźnie bez pracy pozostaje około 9 tys. mieszkańców. Po 2013 roku – przekonuje J. Zubkiewicz – Unia Europejska swoją pomoc finansową ukierunkuje na innowacyjność, nowe technologie, zamiast – jak obecnie – dawać pieniądze na budowę dróg, wodociągów, kanalizacji. Zmienią się zatem priorytety. Pierwszeństwo będą miały inwestycje w wiedzę, innowacje. Może warto zatem, m.in. za te pieniądze rozpocząć przynajmniej badania nad m możliwościami wydobywania rud polimetalicznych spod pięknej ziemi suwalskiej.
APPENDIX.
Już byśmy tu Kuwejt mieli
Suwalska ziemia kryje w swym wnętrzu skarby: rzadkie i cenne metale – tytan i wanad. W czasach PRL planowano je wydobywać, ale na projektach się skończyło. Dziś Jerzy Ząbkiewicz, suwalski działacz samorządowy, zabiega, aby do nich wrócić. Widzi w tym szansę dla swego regionu. Ekologom na myśl o kopalni rudy nad Czarną Hańczą cierpnie skóra.
Jerzy Ząbkiewicz jest szefem stowarzyszenia Samorządna Suwalszczyzna. Ma średnie wykształcenie górnicze i ekonomiczne. To drugie zdobył w USA, tam też nauczył się, jak twierdzi, obywatelskiej postawy, która każe pukać do wszystkich drzwi w sprawie, co do której ma się przekonanie, że jest słuszna. A co do słuszności starań o kopalnię jest pewien. Dlatego puka gdzie może, twierdząc, że Polski nie stać na to, by takie bogactwa nie były wykorzystywane.
Ząbkiewicz uważa, że Suwalszczyzna i cała Polska zgubiły wielką szansę, ale – twierdzi – nie wszystko jeszcze stracone. Uparcie, z teczką pełną dokumentów na temat bogactwa suwalskich złóż, jeździ na spotkania ze znanymi osobami, które w Polsce mają coś do powiedzenia.
Kiedy Lech Wałęsa podczas ostatniej kampanii prezydenckiej zawitał do Suwałk, Ząbkiewicz nie przepuścił okazji.
– Panie, dlaczegoś mi o tym nie powiedział, gdy byłem prezydentem. Już byśmy tu drugi Kuwejt mieli – usłyszał.
Lech Wałęsa zadeklarował, że jeśli ponownie obejmie najwyższy urząd w państwie – „o ile mnie poprzecie” – Suwalszczyzna stanie się krainą mlekiem i miodem płynącą, a Polska jednym z głównych producentów tytanu i wanadu na świecie. Wałęsa jednak wyborów nie wygrał i nie mógł spełnić obietnicy. Zresztą to właśnie za jego prezydentury, na początku lat 90., sprawa suwalskiej kopalni została definitywnie odłożona na półkę.
Suwalska anomalia
To, że we wnętrzu suwalskiej ziemi kryją się skarby, wiadomo było już od dawna. Starzy mieszkańcy wsi Szurpiły i Udryn (gm. Jeleniewo) pamiętają dziwne zachowania pojawiających się od czasu do czasu na niebie kukuruźników i Antków (nieopodal, w Szelmencie, znajdowała się szkoła szybowcowa). Leciały sobie spokojnie i nagle ni stąd, ni zowąd zaczynały powietrzny taniec. Okazało się, że „wariowały” im przyrządy na skutek zaburzonego w tym rejonie naturalnego magnetyzmu ziemskiego. Już w latach 30. wykonano pierwsze pomiary magnetyczne i grawimetryczne, a w 1956 r. Jerzy Znosko i Jan Skorupa z Państwowego Instytutu Geologicznego w Warszawie doszli do wniosku, że pod ziemią kryją się złoża wysoko skoncentrowanych rud metali. Nikt jednak nie wiedział jakich. Odpowiedź przyniosły wykonane w 1962 r. pierwsze odwierty: znaleziono rudy żelaza, tytanu i wanadu, a także domieszki srebra, miedzi, niklu. Okazało się równocześnie, że pokłady zaczynają się dopiero na głębokości 850 m i sięgają 2300. Im głębiej wiercono, tym wartościowsze ujawniano złoża. Dwa kilometry pod powierzchnią zawartość żelaza w rudzie wynosiła ok. 30 proc., tytanu 7, wanadu 0,3. Z poufnych danych wynikało, że wielkość suwalskich złóż szacuje się na ok. 2 mld ton, a wartość rudy możliwej do wydobycia – na ponad 30 mld dol., z czego na wanad miałoby przypadać 13 mld, na tytan – 3,5, na żelazo – 9,5. Koncentrat wanadowy pozyskany z suwalskich złóż pokrywałby 25 proc. całego ówczesnego światowego zapotrzebowania na ten cenny metal, tytanowy – 20 proc.
Kopiemy!
Dysponując takimi informacjami władze centralne zdecydowały się na eksploatację. W 1979 r. zaciągnęły w konsorcjum banków niemieckich kredyt na sumę 750 mln marek, za które miała być wybudowana kopalnia i zakład wzbogacania rud. Część tej kwoty miała być spłacona wanadem i tytanem, resztę rozłożono na 10 lat. Gdyby projekt nie został zrealizowany, kontrahent miał prawo żądać natychmiastowej spłaty całego kredytu z odsetkami.
Nie było więc na co czekać. W lutym 1980 r. decyzją ministra hutnictwa powstała Kopalnia i Zakład Wzbogacania Rud Polimetalicznych Krzemianka w budowie, z siedzibą w Suwałkach. W marcu Komisja Planowania przy Radzie Ministrów wyraziła zgodę na rozpoczęcie prac projektowych i przygotowawczych. Trzeba się było spieszyć, Niemcy zapowiadali na koniec roku kontrolną wizytę. Chcieli zobaczyć, co już zrobiono, na co wydano pierwsze pieniądze. Do ich przyjazdu zdołano jedynie wywłaszczyć w Suwałkach 5 ha gruntów i rozpocząć budowę hotelu dla górników. Goście nie byli zachwyceni, ale nie marudzili. Następny ich przyjazd planowany był na październik 1981. Jako że ciągle brakowało najważniejszej decyzji – o lokalizacji inwestycji – nie można było ani wywłaszczać gruntów pod budowę szybów, ani też prowadzić żadnych górniczych robót. W poufnym dokumencie z sierpnia 1981 r. czytamy: „Strony niemieckiej nie usatysfakcjonuje prowadzenie tylko robót przygotowawczych, realizowanych podczas wizytacji budowy w roku ub., bowiem kredytodawca oczekuje prowadzenia robót górniczych, zapewniających dostawy wanadu i tytanu już w roku 1988”.
Niemcy nie doczekali się suwalskiego wanadu i tytanu. Polskę ogarniał gospodarczy kryzys, a władze wietrzyły spore polityczne kłopoty. Panuje przekonanie, że decydujące znaczenie miało stanowisko naszego ówczesnego sojusznika – Związku Radzieckiego, który nie zaakceptował inwestycji o być może strategicznym znaczeniu dla tej części Europy, z udziałem zachodnioniemieckiego i planowanego amerykańskiego kapitału.
Gdzie są marki?
Ząbkiewicz stara się wskrzesić tę ideę. Większość słucha go z niedowierzaniem, inni z zainteresowaniem, ale nikt nie wziął sprawy na tyle poważnie, by ją poprzeć. Senator poprzedniej kadencji Lech Feszler zobowiązał się jedynie sprawdzić, co się stało z 750 mln marek kredytu zaciągniętego przez Polskę w niemieckich bankach. Chodził, pytał, ale niczego się nie dowiedział.
Również władze samorządowe podchodzą nieufnie, a o Ząbkiewiczu mówią „fantasta”. Z kolei zwykli ludzie, którzy kiedyś pukali się w czoło, dziś traktują go znacznie poważniej. Zmiana nastawienia bierze się – jego zdaniem – z coraz większej biedy wynikającej z bezrobocia (ok. 18 proc.) i beznadziei ogarniającej Suwalszczyznę. Gdy mówi, co mogliby zyskać dzięki kopalni – dostrzega w ich oczach błysk. Według założeń z końca lat 70. w kopalnianym kompleksie zatrudnienie miało znaleźć 6 tys. ludzi, w Suwałkach miały powstać nowe osiedla (miasto z 30-tysięcznego miało przerodzić się w 160-tysięczne), magistrala kolejowa, nowe drogi, sieć energetyczna o najwyższych napięciach, nowe szkoły kształcące kadrę górniczą, baza rekreacyjna itd.
– Problem zapóźnionej Suwalszczyzny przestałby istnieć – twierdzi Ząbkiewicz.
– A Polska już nie musiałaby już importować rudy żelaza. Teraz sprowadzamy 10 mln ton rocznie znacznie gorszego gatunku za około 300 mln dol.
Ząbkiewicz wie, że samego państwa nie stać dziś na tak kosztowne przedsięwzięcie, więc wymyślił spółkę z udziałem samorządów. Kapitał na uruchomienie kopalni pochodziłby ze sprzedaży części akcji na giełdach. Na podstawie notowań giełdy londyńskiej obliczył wartość zalegającego pod Suwałkami tytanu, wanadu i żelaza na grubo ponad 300 mld dol. Uważa, że na świecie znalazłoby się wielu chętnych do zainwestowania w tak cenne surowce. Gdyby to od niego zależało, część akcji, np. 15 proc., rozdysponowałby między obywateli zamieszkujących Suwalszczyznę i Mazury. –
Wszyscy oni przyczyniali się do rozwoju regionu – mówi.
Czyste szaleństwo
Kiedy rodziły się plany budowy kopalni w Suwalskim Parku Krajobrazowym, o ekologach w Polsce mało kto słyszał. Suwalska ruda miała być pozyskiwana metodą flotacyjną, poprzez wypłukiwanie wodą, w wyniku czego powstawałaby maź odpadowa zabójcza dla fauny i flory. Ówczesne władze wojewódzkie musiały ponoć mocno walczyć o to, by była odprowadzana i składowana poza parkiem. Miała płynąć rurociągiem do oddalonej o kilkanaście kilometrów od jego granic Doliny Rowelskiej, gdzie miał być zamontowany wielki zbiornik. Nawet gdyby ocalała przyroda, ucierpiałby krajobraz. Zbiornik i idący nad ziemią rurociąg, linie wysokiego napięcia i wieże wiertnicze nie dodawałyby uroku Suwalskiemu Parkowi Krajobrazowemu.
– Dziś coś takiego by nie przeszło – przyznaje Ząbkiewicz. –
Ekolodzy na pewno by na to nie pozwolili.
Ma i na to lekarstwo. Uważa, że dziś można zaprojektować kopalnie tak, by odpady pozostawały pod ziemią, a przerób mógł się odbywać gdzie indziej, np. na Śląsku. A wtedy krajobraz i przyroda Suwalszczyzny już nie ucierpią. Dr Andrzej Ber z Państwowego Instytutu Geologicznego opowiadał mu o kopalni w Finlandii, położonej w równie cennym jak Suwalszczyzna regionie, której w ogóle nie widać.
– To prawda – mówi geolog. –
Chodzi o kopalnię Otanmeki, zbudowaną w miejscu występowania złóż o podobnym typie, w podobnych skałach i na podobnej głębokości jak suwalskie. Tam cały urobek zostaje pod ziemią w wydrążonych komorach, a na powierzchni nie ma hałd. Wieże nad szybami zlokalizowano w obniżeniach, tak że nie psują krajobrazu. Flotacja i przerób odbywają się w innym miejscu, w innej części Finlandii. Sama kopalnia nie szpeci środowiska, choć oczywiście drogi, linie kolejowe i energia elektryczna musiały być doprowadzone.
Ząbkiewicz widzi same zalety swego pomysłu. Suwalską rudę otacza kamień o niezwykłych walorach i urodzie, który jego zdaniem można będzie wydobywać i sprzedawać. Metr sześcienny podobnego surowego, sprowadzany z Indii czy Iranu, kosztuje 5 tys. zł. Obecność rudy w litej skale oznacza, że można drążyć korytarze bez stemplowania. Nie byłoby tam także zagrożenia wodnego i gazowego. To z kolei oznacza, że nie byłoby na powierzchni szkód górniczych, tąpnięć i osuwów. Sypie argumentami przemawiającymi za budową kopalni.
Dr Ber nie jest jednak co do tego przekonany. Po pierwsze ze względu na problemy ekologiczne, po drugie ze względów ekonomicznych. To co opłaca się Finom, nam opłacać się nie musi. Eksploatacja – ze względu na skomplikowane warunki hydrologiczne (trzeba byłoby mrozić otwory) i zaleganie złóż na dużej głębokości – byłaby bardzo kosztowna. W tej sytuacji suwalski wanad i tytan nie byłyby w stanie konkurować z tańszymi surowcami wydobywanymi przez Rosjan tuż spod powierzchni ziemi.
Powrót do sprawy suwalskiej kopalni ekolodzy uważają za szaleństwo.
Krzysztof Wolfram, prezes Fundacji Zielone Płuca Polski, nie kryje oburzenia.
– To pomysł z gatunku wykarczowania Puszczy Białowieskiej na potrzeby uprawy ziemniaków – przekonuje. –
Przecież nie ma potrzeby rozwijania bazy surowcowej ani przemysłu hutniczego. I jakim kosztem?
Ekologom wyobraźnia podpowiada koszmarny obraz zniszczeń: część jezior przestałaby istnieć, wyrósłby las wież i kominów. W gruzach ległyby wszystkie plany związane z ochroną środowiska regionu i funkcjami, jakie mu przypisano – rezerwatu przyrody, zaplecza rolniczego i turystycznego.
Ząbkiewicz powtarza swoje. Przekonuje, że ziemia tu marna, a turystyka to mrzonka, bo kto utrzyma się z niej w regionie, gdzie lato trwa dwa miesiące. A tytan i wanad to skarb, który może zapewnić bogactwo.
Joanna Hofmann-Delbor
Wanad – srebrzystoszary, twardy choć plastyczny metal. Stosuje się go jako składnik stali i żeliwa oraz do produkcji przemysłowych katalizatorów. Niektóre jego związki są używane przy wytwarzaniu farb i lakierów, w fotografice oraz do produkcji specjallnych gatunków szkieł.
Tytan – stalowoszary, lekki, niezwykle twardy i wytrzymały mechanicznie metal, wykorzystywany jest najczęściej jako dodatek do stali. Stopy tytanowe stosowane są w pojazdach kosmicznych, samolotach, statkach. Produkowane są z nich także narzędzia i implanty chirurgiczne (zastępujące ubytki kostne), elementy żaroodporne, narzędzia skrawające, aparatura laboratoryjna. Tytan jest też składnikiem materiałów ceramicznych, farb i lakierów (biel tytanowa).
Pan @rajder135
-- może adresy tych zniszczonych kościołów w Polsce
przez komunistów .
Oczywiście pełna zgoda , kościoły były niszczone
przez komunistów w Rumuni , ZSRR , Czechch
ale nie w Polsce. --
Niestety, ma Pan błędne informacje. Kościoły były namiętnie niszczone na tzw. ziemiach odzyskanych. Np. na miejscu fary w Pile, wysadzonej w powietrze, stoi hotel. Ale przykładów jest mnostwo, z tym, że na ogół dotycza niedużych wsi. Chocby Rów pod Mysliborzem, z tego co umiem wygrzebać w pamięci. Trzy koscioły w Głogowie (te ostatnie wypalone, ale dało się je zakonserwować).
Pan @Torishiba
Dla mnie okładka jest idiotyczna nie ze względu na to, że krzyż, tylko na jej istotną treść, w której krzyż jest elementem rebusa rozwiązanego obok - że główna partia opozycyjna to "herezja" i "sekta", a pamięć o śmierci przed ledwie rokiem prezydenta i kilkudziesięciu innych osób z elity państwa w niewyjaśnionej katastrofie jest szkodliwa dla Kościoła. W cywilizowanym kraju tylko wariat kupiłby tak głupią gazetę albo zamieścił w niej reklamę. Z Polską niestety jest inaczej i to nie świadczy o nas dobrze. A mimo, że podzielam Pańską niechęć do mocnych słów, autora koncepcji tej okładki uważam za idiotę albo hultaja.
Pan/i @Torishiba
Jedną z podstawowych zasad życia chrzescijańskiego jest nasladowanie Chrystusa. Chrystus jest naszym Mistrzem, naszym - jak to sie dzis mówi - "Guru". Chrystus cierpiał niewinnie za nas i dla naszego zbawienia. Dlatego cierpienia, ktore spadają na chrzescijanina, winien on rozpatrywać w związku z cierpieniem Chrystusa na krzyżu, ktore było - jak przyzna każdy czlowiek z elementarną wyobraźnią - potworne w sensie fizycznym i duchowym. Nasze cierpienia winniśmy ofiarowywać Bogu Jedynemu, tak, jak Chrystus ofiarował Mu swoje, w nadziei, ze wyniknie z tego jakies dobro, tak, jak z Jego ofiary wynikło nasze zbawienie.
W tradycji katolickiej - w ktorej nie uczestniczę, ale staram sie ją obserwować i rozumieć - wystrój Grobu Pańskiego ma własnie aktualizować w wiernych ich łączność z Chrystusem i łączność ich cierpień - w zyciu prywatnym i publicznym - z cierpieniem Chrystusa. NADAWAĆ SENS CIERPIENIU.
Dlatego przywołanie smoleńskiego tupolewa i tej strasznej katastrofy - która dotknęła nas, Polaków, w naszym zbiorowym bytowaniu, i to w jaskrawo widocznej więzi z grzechami,jakie popełniamy w tym bytowaniu wobec siebie wzajemnie i wobec naszej zbiorowosci - jest w Grobie Pańskim zupełnie oczywiste i wręcz dziwie się, że nie było powszechne. Trudno sobie bowiem wyobrazic coś z minionego roku, co bardziej potrzebuje nadania chrzescijańskiego sensu niz to niewyobrażalne nieszczęście. No, może jeszcze zeszłoroczne powodzie.
A teraz prosze mi wyjasnić - bo tego za nic nie rozumiem - co się Panu/i w tym Grobie Pańskim nie podobało?
Pan młody jest...
Oburzenie, perswazja - są zupełnie nie na miejscu. Trzeba spokojnie patrzeć z boku jak nimi telepie i w miarę możliwości dokładać im do pieca - tak, jak oni do tej pory dokładali.
Co tu gadać,
+++++++++++++++++++++++++++++++++++
APPENDIX.
21.05.2011 10:05 12 komentarzy
Jak to Nadludzie napluli Polsce w twarz
Uwaga na prowokatorów !
Szanowni czytelnicy!
Prawda i szlachetność nie boi się kłamstw , oskarżeń oraz prowokacji!
Odcinam się od komentarzy ludzi posiadających nicki zamiast nazwisk. Jest to jawna prowokacja wymierzona w ruchy anty-NWO , PPN i ludzi skupionych w szeregach prawdziwej opozycji anty rządowej !
Prowokacje ze strony klakierów rządu są stałym elementem gry i dezinformacji społecznej (toczonej na wielu portalach internetowych) ...
Nie dajcie się sprowokować i wciągnąć w komentarze odciągające uwagę od tekstów ! To tylko prowokacja !
Poza oszczerstwami ludzie Ci nie mają nic do powiedzenia, zaoferowania i przekazania!
Nie dajmy się ośmieszyć i zdyskredytować w oczach internautów i społeczeństwa! Tak działały i działają służby bezpieczeństwa rękoma prowokatorów !
Wojciech Dydymus Dydymski
Dobrze, aby ludzie zrozumieli wreszcie, iż w dzisiejszych czasach ich życie w dużej mierze zależy od dokonywanych przez nich wyborów politycznych.
Dlatego tak ważny jest w dzisiejszych czasach dobrze oddany głos...
Ten głos może zadecydować o tym czy jutro my i nasze dzieci będziemy nadal żyli i czy będziemy naprawdę wolni a nie tylko zdemoralizowani ( dzisiaj mylimy wolność z demoralizacją społeczną, ekonomiczną…) Przestańmy być zabawkami partii, przestańmy ufać medialnej nagonce i wynikom badań opinii publicznej …
Polityka rolna, energetyczna, polityka zależności polski od sił zewnętrznych wszystko to wpływa na Polskę i każdego jej obywatela... Jeśli wybierzemy ludzi zależnych od sił zewnętrznych nigdy nie będą oni działali na korzyść Polski i Polskiego narodu!
Tak trudno to zrozumieć…
Rząd depcze wolność słowa i po cichu terroryzując społeczeństwo przejmuje władze nad oszołomionym narodem …
Zastanówmy się, czemu służy prywatyzacja?! Czemu służy wywłaszczenie?! I czemu służą tzw. reperacje wojenne dla narodu wybranego?! Wszystko to służy upodleniu polski i kłamstwu!!!
Jak na razie Polacy są totalnie obojętni i nieodpowiedzialni w swych wyborach kierując się igrzyskami sensacji a nie rozumem i wizją przyszłości?...
Odpowiedzialność polityczna stanowi o naszej przyszłości i dobrze, aby uzmysłowił to sobie każdy polak...
Naprawdę dzisiaj jest bardzo prosto zasnąć ze świadomością wolności, ale trudniej nam będzie obudzić się w państwie totalitarnym, do którego nieubłaganie dążymy za sprawą polityki realizowanej świadomie przez Polskie pseudo władze...
Obudźcie się Polacy, bo wszystko jest polityką: ceny, praca, ubezpieczenia, żywność, szczepionki.... I to wszystko zależy od waszego wyboru- wybierając znów tych samych ludzi możecie być pewni, że dokończą oni dzieło zniszczenia i wyprzedaży Polski...
Będzie to trwało dopóty każdy z was drodzy wyborcy nie stanie się niewolnikiem i własnością nowych Panów, którzy wjadą do Polski na grzbietach Polskich polityków...
Z pokolenia na pokolenie będziecie pracować na roli i w fabrykach nowych panów...
Trudno będzie zmienić coś w Polsce i mentalności polaków skoro mamy zaściankowe poglądy i ponad 80% ludzi niepełnosprawnych intelektualnie, co przejawia się w niemocy i obojętności względem sytuacji polski...
Polaku spójrz na swoje życie, na swój portfel oraz na otaczający Cię świat: obce fabryki, sklepy… a gdzie Polska! (What whore Poland?! וואס נאַפקע פוילן ?!)
Polska polityka to grupa ujadających ze strachu ratlerków, które wystarczy przestraszyć, aby zobaczyć ze zakamuflowane oblicza posiadają inną (prawdziwą) twarz… twarz prostaka, który za pomocą krzyku skrywa brak wiedzy, kompetencji, inteligencji i słomę w butach...
(ale to wasze wybory!- na inne widać was nie stać- tanie igrzyska polegające na sprzedaży wyborców (niewolników) są lepszą rozrywką dla Panów jak i oszalałego tłumu)
Wyhodowanie takiego stada marionetek politycznych jest sprawą odpowiedniego doboru Gombrowiczowych gęb na pierwszych miejscach list wyborczych...
Odgórnie, kolektywnie, ustala się, kogo naród już wybrał…a wszystko to zostanie ustalone przed wyborami … Gdzie podziała się mądrość narodu Polskiego?! Rozsądek?!
Każda gębą za pomocą kiełbasy wyborczej, obietnic i nagonki na kolegów z pseudo opozycji wzmacnia swoją pozycje za pomocą zmanipulowanych mediów i badań opinii publicznej...
Oto wielka polityka kukiełek sterowanych przez obcych koalicjantów...
Czym się tu zachwycać prywatyzacją, uległością wobec Żydów (wywłaszczenie, podatek koszerny, reperacje za kłamstwo historyczne?!), wobec Unii Europejskiej, USA czy Rosji...
Tak postępują i postępowały „rządy zależne” kolonii wielkich mocarstwa ...!
Manipulacja zamienia nasze talerze i szpitale w pola bitew gdzie za pomocą chemii kształtuje się ludzkie umysły od kołyski aż po grób...
Polski rząd nie jest moim rządem a ta Polska nie jest moją wymarzoną Polską tylko kolonią karną rządzoną przez zaplutych globalistów i syjonistów o zmienionych w 1945 roku nazwiskach, którzy kupili sobie władze przy okazji dzielenia tortu na „okrągłym stole”.
Czuje się, tak jakby Wałęsa, Tusk, Kaczyńscy, syjoniści, masoni i inne postacie Gombrowiczowskiej farsy napluli mi i całemu narodowi w twarz…
Rząd ma w d... wolność słowa, opinie niezależnej opozycji, wolnej prasy…
Rząd olewa emerytów, rencistów, kibiców, niewolników marketów, pracowników sprzedanych fabryk, podatników i Polską przyszłość…
Polska to fabryka niewolników, obóz koncentracyjny obojętnych na swój los istot nierozumiejących potrzeby zmian na samej górze, bowiem parafrazując słowa zapisane w Biblii: jak i w górze …tak i na dole.
Warto też przypomnieć sobie słowa wypowiedziane w „Weselu” Wyspiańskiego:
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapki wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur,
ostał ci się ino sznur.
Polacy idźcie na wybory, idźcie i głosuje na partie spoza sejmu to ostatnia deska ratunku dla zniszczonej i sprzedanej Polski…
Wojciech Dydymus Dydymski