o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

czwartek, 30 czerwca 2011

r a c j a " Gaspara " disparu

ZAMIAST  WSTĘPU.
Coz u diabla z tym Frankiem Szwajcarskim?
Ostatnio duzo niepokoju wzbudzil u Naszych Ukochanych Przywodcow oraz ich Wiernego Ludu  wzrost relatywny wartosci CHF versus PLN. Zainteresowani byli najbardziej ci, ktorzy wzieli pozyczki w tej obcej walucie gdyz wraz ze wzrostem wzglednej wartosci franka sa oni zmuszeni do podwyzszenia swoich splat w PLN. Wielu powaznych kolegow blogerow ekonomistow/spekulantow (np SiP  http://stojeipatrze.blogspot.com/2011/06/przyczyna-siy-franka-kimono.html?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A 
 wyszukiwalo powodow tego nieprzewidzianego biegu wydarzen. Tymczasem niemal cala cytowana literatura przedmiotu rodem z renomowanych grup analizy rynku jest ekonomiczna makulatura. Po prostu Swiss National Bank zadecydowal o utrzymaniu stabilnej ceny uncji zlota wyrazonej w CHS (okolo 1306 CHS/oz) i tym samym zakonczyl dewaluacje franka. To co faktycznie widzimy jest skutkiem dewaluacji PLN prowadzonej przez "Narodowy" Bank Polski. Nie ma co lac krokodylich lez. To polskie wladze banku centralnego podrzynaja gardlo swoim obywatelom.
Co gorsza sytuacja bedzie sie pogarszac gdyz Nasza Umeczona Ojczyzna jest w calkiem beznadziejnej sytuacji gospodarczo-finansowej i wobec tego jest malo prawdopodobne aby zaprzestala postepujacej dewaluacji PLN.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
POpolsza.  NIUANSE  SATYRY  DWORSKIEJ;

gaspar    http://www.salon24.pl/user/5106,gaspar        komentarze użytkownika

29.06.2011 17:16

Jak twój Górski z resztą lizali tyłki w TVN,TVP2,Polsat i Ninie Terentiew

Ryśka Makowskiego wyrzucali z dyrektora w domu kultury za niewinną piosenkę "Platforma was kocha" tak się zaczynało premierostwo Tuska,
wilczy bilet jak za komuny .
Ten "bezkompromisowy "satyryk Górski w ciągu dnia jest na wszystkich stacjach i programach, nieraz nakładających się na siebie.
W związku z nieprawdopodobnym lansem w gazetach i na forach szykuje sie Górskiego na jakieś stanowisko w rozrywce w TV, czy ministerstwie?
Nie męczcie ludzi i obsadźta go od razu, choćby z szacunku dla starych satyryków i ludzi pióra .
dot.:
FENIKS1988
: Robert Górski zdziera teflon

APPENDIX.

RYMKIEWICZ KONTRA MICHNIK cd.

POpolsza, 7 lipca  godz. 9 rano w Sądzie Okręgowym w Warszawie IV Wydział Cywilny przy al. Solidarności 127 w sali 219.

Zapraszam wszystkich moich Czytelników oraz wszystkich moich Sympatyków na drugą rozprawę w procesie, który wytoczyła mi spółka Agora – jak rozumiem – za to, że obraziłem redaktorów „Gazety Wyborczej”, nazywając ich duchowymi spadkobiercami Róży Luksemburg oraz dziećmi i wnukami funkcjonariuszy Komunistycznej Partii Polski. Odbędzie się ona 7 lipca 2011 r. o godz. 9.00 w Sądzie Okręgowym w Warszawie przy al. Solidarności 127 w sali nr 219.
O czym będzie mowa w czasie tej rozprawy? O ile mi wiadomo, będzie ona poświęcona czemuś, co w języku prawników nazywa się przesłuchaniem informacyjnym. Będzie więc prawdopodobnie mowa o tym, co w kilku zdaniach powiedziałem „Gazecie Polskiej” niemal rok temu – o komunistycznym rodowodzie „Gazety Wyborczej” oraz o jej stosunku do Polski i Polaków. Będzie również mowa o ideach Róży Luksemburg oraz o tym, jak te idee upowszechnia i propaguje „Gazeta Wyborcza”. Ja przynajmniej właśnie o tym chciałbym mówić. Róża Luksemburg, komunistyczny potwór działający na przełomie XIX i XX wieku, jej straszliwa nienawiść do Polski i Polaków – to jest coś, co od dawna mnie ciekawi. Dzięki procesowi, a więc dzięki spółce Agora i jej funkcjonariuszom, miałem okazję zapoznać się z dziełami tego potwora trochę bliżej. Czytajcie dzieła Róży Luksemburg – dowiecie się z nich, za co jesteście nienawidzeni, z jakiego powodu nienawidzona jest wasza polskość i wasze marzenie o niepodległym istnieniu Polski!
Pełnomocnik spółki Agora wystąpił do sądu z wnioskiem o utajnienie tej drugiej rozprawy, która właśnie ma się odbyć – o przeprowadzenie jej – jak to się mówi – przy drzwiach zamkniętych. Można z tego wnioskować, że pomysły Róży Luksemburg, których celem było zniszczenie Polski i Polaków, odebranie nam prawa do niepodległości i do własnego życia narodowego (a także zniszczenie w podobny sposób innych europejskich narodów), są czymś takim, o czym nie wolno teraz głośno mówić – bo to komuś przeszkadza. Tajemnicą ma też prawdopodobnie pozostać i to, że te pomysły sprzed ponad stu lat są obecnie realizowane, a ich realizacja ma ogromny, nawet decydujący wpływ na to, jak układa się nasze życie narodowe i państwowe.
Niebawem przekonamy się, jak to będzie z tym utajnieniem oraz zamknięciem drzwi – czy niezawisły sąd Rzeczypospolitej uzna, że komunistyczne idee z pierwszych lat XX wieku z jakiegoś powodu nie mogą być przedmiotem publicznej debaty? Czy uzna, że należy zamknąć drzwi, kiedy mowa jest o tym, kto te idee odziedziczył i kto je obecnie propaguje? Czy uzna, że „Gazeta Wyborcza”, upowszechniając idee Róży Luksemburg, a przede wszystkim jej ideę wspólnej Europy, ma prawo robić to potajemnie – nie ujawniając, jakie jest prawdziwe źródło tych idei, skąd one pochodzą oraz kto się nimi uprzednio posługiwał. Ja nie wierzę, żeby niezawisły polski sąd mógł w wolnej Polsce (jeśli mamy wolną Polskę) opowiedzieć się po stronie wielbicieli Róży Luksemburg. Ale zobaczymy, jak to będzie.
Warto zwrócić tu uwagę i na to, że wniosek o utajnienie mojej rozprawy przed warszawskim sądem jest też wspaniałym przykładem hipokryzji. Podnosi się wielki wrzask z powodu utajnienia sprawy, którą przed białoruskim sądem wytoczono tamtejszemu dziennikarzowi „Gazety Wyborczej”, a jednocześnie niemal w tej samej chwili występuje się z wnioskiem o utajnienie warszawskiej rozprawy, w czasie której może być mowa o tym, że „Gazeta Wyborcza” rozpowszechnia po kryjomu komunistyczne idee Róży Luksemburg – a zwłaszcza tę jej ideę, wedle której wszystkie nasze interesy narodowe powinny być podporządkowane interesom jednego potężnego i wszechmocnego państwa – Unii Europejskiej. Państwa, które stanie się ostatecznie – o czym właśnie marzyła i co przewidywała Róża Luksemburg – państwem komunistycznym.
Rozprawa odbędzie się 7 lipca o godz. 9 rano w Sądzie Okręgowym w Warszawie IV Wydział Cywilny przy al. Solidarności 127 w sali 219.
Proszę wszystkich, których ta sprawa ciekawi, o przybycie.
Jarosław Maria Rymkiewicz

środa, 29 czerwca 2011

Mówi Wiktor Suvorov


CZY HITLER BYŁ UCZESTNIKIEM WIELKIEJ WOJNY OJCZYŹNIANEJ?
    anie Przewodniczący!
    Panie i Panowie Senatorowie!
    To wielki zaszczyt dla mnie wystąpić tutaj, w twierdzy polskiej demokracji. Dziękuję państwu za zaproszenie. Szczególnie jestem wdzięczny za to, że zaproszono mnie, abym wystąpił właśnie dziś, 15 września. Jutro wylatuję z Polski. Moim zdaniem, były człowiek radziecki ma prawo witać świt 17 września wszędzie, tylko nie w centrum Warszawy. Nie potrafiłbym tego dnia patrzeć Polakom w oczy.
    W roku 1939 mój kraj, w zmowie z Hitlerem, zadał niespodziewany, zdradziecki cios w plecy broczącej krwią Polsce. Mój kraj wystąpił jako sojusznik Hitlera, jako współuczestnik i inspirator jego krwawych zbrodni.
    To prawda, że pierwszy na Polskę napadł Hitler. Ale stało się to możliwe tylko dlatego, że Stalin zrobił wszystko, co można, a nawet więcej, aby odrodzić niemiecką potęgę militarną. Po pierwszej wojnie światowej Niemcy w myśl Traktatu Wersalskiego zostały rozbrojone. Traktat był grabieżczy, podły i niesprawiedliwy. Zasiewał ziarna drugiej wojny światowej. Popychał Niem-cy do rewanżu. Ale jednocześnie był na rękę Związkowi Radzieckiemu. Traktat zabraniał Niemcom posiadania i budowy czołgów, bombowców, okrętów podwodnych i wielu innych rodzajów nowoczesnego uzbrojenia. W tej sytuacji Związek Radziecki mógł się tylko cieszyć.
    Po zwycięskiej wojnie Francja wybiera doktrynę stricte obronną. Wznosi na rubieżach coś w rodzaju Muru Chińskiego, nie zamierza wychodzić poza swoje granice. Wielka Brytania leży na wyspach, jej główną troską jest utrzymanie kolonii. Tak więc na kontynencie europejskim nie pozostała żadna wielka armia, poza Armią Czerwoną.
    W tych warunkach Stalin proponuje rządowi niemieckiemu, by w tajemnicy, naruszając Traktat Wersalski, Związek Radziecki rozpoczął szkolenie niemieckich czołgistów w Kazaniu, lotników - w Lipiecku, specjalistów od broni chemicznej - w Saratowie i Wolsku. I zaczyna ich szkolić.
    Główny trzon armii niemieckiej, która w latach 1939-1940 zmiażdżyła Europę, został stworzony w Związku Radzieckim. Ziarno drugiej wojny światowej zasiano w Wersalu, ale wzeszło ono w tajnych radzieckich cieplarniach.
    Poza przygotowaniem niemieckiej kadry dowódczej, w Związku Radzieckim stworzono doskonałe warunki do rozwoju niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Niemieccy konstruktorzy samolotów pracowali pod Moskwą. Konstruktorzy okrętów podwodnych i czołgów - w Leningradzie.
    Rodzi się pytanie: jaki interes miał w tym Stalin? Po co były Stalinowi potrzebne silne, agresywne Niemcy? Przeciw komu odradzał Stalin niemiecką potęgę militarną? Jasne, że nie przeciwko sobie. A więc? Odpowiedź: przeciw całej reszcie Europy.
    Jednak nawet i to nie wystarczało do rozpętania drugiej wojny światowej. W Niemczech nie ma ropy naftowej, nie ma rud żelaza, nie ma wielu rodzajów surowców strategicznych, bez których nie sposób walczyć, po prostu nie sposób żyć. Embargo byłoby dla Niemiec wyrokiem śmierci. Gdyby Francja, Wielka Brytania i Związek Radziecki zablokowały Niemcy, to III Rzesza długo by się nie utrzymała. Hitler i jego generałowie byli tego świadomi. Stalin powinien był oświadczyć jasno i wyraźnie: jeżeli Hitler zaatakuje któregoś z sąsiadów, to nie otrzyma radzieckiej ropy i radzieckiego zboża. Przy takim stanowisku Związku Radzieckiego druga wojna światowa po prostu nie mogłaby wybuchnąć.
    Ale Stalin dokonał wręcz przeciwnego posunięcia. Oznajmił Hitlerowi: wojuj, niczego się nie obawiaj, embarga nie będzie, dam ci wszystko, czego potrzeba do prowadzenia wojny. To jest istota moskiewskiego paktu Ribbentrop-Mołotow. To jest istota podziału Polski.
    Szatańska gra Stalina na tym się jednak nie kończy. 19 sierpnia 1939 roku przeprowadzono najbardziej błyskotliwą i zręczną kombinację w całej historii ludzkości. Stalin powiadomił Hitlera o gotowości podzielenia Polski. To prowadziło automatycznie do wojny europejskiej, a w konsekwencji także światowej. Stalin to rozumiał. Hitler nie. 1 września 1939 roku Hitler, działając zgodnie z umową, rozpoczął wojnę przeciwko Polsce, a Stalin... do wojny nie przystąpił.
    Innymi słowy, dwaj zbrodniarze dogadali się, że wspólnie dokonają mordu. Jeden zadał cios siekierą, a drugi nie. Dlatego cała wina za rozpętanie drugiej wojny światowej spadła na hitlerowskie Niemcy.
    3 września 1939, w odpowiedzi na niemiecką agresję przeciw Polsce, Wielka Brytania i Francja wypowiedziały wojnę Niemcom. Niemcy już w trzecim dniu walk toczyły wojnę na dwa fronty, to jest znalazły się w sytuacji, w której nie mogły wygrać. Za plecami Europy stała Ameryka. To sprawiało, że Niemcy były w tej wojnie skazane na porażkę.
    Pakt o rozbiorze Polski podpisano nie w Berlinie, ale w Moskwie. Hitler przy podpisywaniu nie był obecny - Stalin był. Jednak nikt jakoś nie uznał Stalina za agresora, nikt jemu wojny nie wypowiedział.
    Hitler natychmiast zwrócił się do Stalina: umówiliśmy się, że będziemy razem walczyć przeciwko Polsce, więc przystępuj do wojny! (Czyli - niech i ciebie cały świat uważa za agresora!) Na to 5 września 1939 roku rząd radziecki odpowiedział uprzejmą odmową. I dopiero 17 września, kiedy świat był już przekonany, że agresorem są Niemcy, i tylko Niemcy, Związek Radziecki zadał niespodziewany cios w plecy państwu polskiemu. Rezultat: połowa Polski dla Hitlera, połowa dla Stalina, zgodnie z układem. Dzięki temu Hitler na wieki zapisał się na kartach historii jako sprawca wojny i agresor, a Stalin - jako przywódca neutralnego państwa, który troszczył się jedynie o umocnienie własnych granic. Wmanewrowany przez Stalina Hitler wplątał się w wojnę, którą przegrał jeszcze przed pierwszym wystrzałem. Stalin zaś poszczuł na siebie swych wrogów i odskoczył, zachowując wizerunek tego, który ma na względzie tylko pokój i powszechne bezpieczeństwo.
    Plan Stalina, genialny w zamyśle i wykonaniu, to szczyt politycznej, militarnej i dyplomatycznej przewrotności. Tak pięknie i prosto nikt nikogo nigdy nie wywiódł w pole. Warzyli piwo we dwójkę, a winien wszystkiemu jest tylko Hitler.
    Ale to jeszcze nie koniec. 19 sierpnia 1939 roku Stalin podjął decyzję, że podpisze z Niemcami "pakt o nieagresji". Tego samego dnia podjął też inną decyzję: o rozpoczęciu tajnej mobilizacji Armii Czerwonej. Była to niepohamowana, lawinowa rozbudowa potęgi militarnej.
    Rankiem 1 września 1939 roku na IV nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Najwyższej ZSRR uchwalono ustawę wprowadzającą powszechny obowiązek służby wojskowej. Już 2 września setki tysięcy młodych mężczyzn, wśród nich także mojego ojca, powołano do wojska. Teraz tłumaczy się nam, dlaczego tę ustawę uchwalono właśnie 1 września 1939 roku: tego dnia bowiem rozpoczęła się druga wojna światowa.
    Ale dziwna rzecz: rankiem 1939 roku nikt w Polsce nie wiedział, że wybuchła druga wojna światowa. Świt, mgła, odgłosy wystrzałów. Może to ćwiczenia. Może prowokacja. A jeśli nawet wojna, to polsko-niemiecka. Skąd ktoś miał wiedzieć, że to druga wojna światowa? Nawet Hitler 1 września 1939 roku nie wiedział, że rozpoczęła się druga wojna światowa. W tym momencie planował jedynie zmiażdżenie Polski. Po dwóch dniach Anglia i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę. Była to dla Hitlera bardzo niemiła, szokująca niespodzianka. Nie spodziewał się czegoś takiego. I od 3 września zaczęła się dla niego "dziwna" wojna na froncie zachodnim. Ale bynajmniej jeszcze nie wojna światowa. A u nas, w Radzie Najwyższej ZSRR, bladym świtem 1 września 1939 już wiedzieli, że rozpoczęła się druga wojna światowa, i dlatego zebrali się na nadzwyczajnym posiedzeniu i natychmiast uchwalili odpowiednią ustawę.
    Z odległych kresów ZSRR droga do Moskwy jest długa i uciążliwa. Podróż niekiedy trwa 10-12 dni. Żeby ustawę można było przegłosować 1 września, zawiadomienie o nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Najwyższej rozesłano... 19 sierpnia. A więc 19 sierpnia 1939 roku ktoś w Moskwie już wiedział, że za parę tygodni zacznie się druga wojna światowa i potrzebna będzie nowa ustawa.
    Dziwny zbieg okoliczności. Stalin wyciąga do Hitlera przyjacielską dłoń: przysyłaj Ribbentropa do Moskwy, podpiszemy pakt o nieagresji. I tego samego dnia wydaje rozkaz o zwołaniu deputowanych Rady Najwyższej, żeby ci w chwili wybuchu drugiej wojny światowej już siedzieli na Kremlu i zgodnie głosowali.
    Jeszcze jeden zbieg okoliczności. Tego samego dnia, 19 sierpnia 1939 roku, w Związku Radzieckim rozpoczęto tajne formowanie co najmniej stu nowych dywizji. Robiono to jeszcze przed oficjalnym uchwaleniem nowej ustawy, jeszcze zanim delegaci zebrali się w Moskwie.
    Dzień później rozpoczyna się masowy pobór do Armii Czerwonej. Dzięki nowej ustawie zdołano, nie ogłaszając mobilizacji i nie strasząc sąsiadów, zwiększyć liczebność Armii Czerwonej z 1 miliona (wiosną 1939 roku) do 5,5 miliona (wiosną 1941 roku). Oprócz tego ustawa pozwalała przeszkolić 18 milionów rezerwistów, aby w każdym momencie można było uzupełnić armię dowolną liczbą żołnierzy.
    Stalin powołał do Armii Czerwonej od razu kilka roczników, właściwie - wszystkich młodych mężczyzn. Tok jego rozumowania nie pozostawiał cienia wątpliwości: ponieważ służba w wojsku trwa dwa lata, Związek Radziecki do września 1941 roku musi przystąpić do wielkiej wojny. W przeciwnym wypadku po tej dacie miliony młodych ludzi trzeba będzie rozpuścić do domu, rozwiązać wszystkie te armie, korpusy powietrznodesantowe i zmechanizowane, dywizje pancerne, lotnicze i inne, a wówczas praktycznie nie będzie kogo powołać do armii. Utrzymywać takiej armii w czasie pokoju nie można. Armia niczego nie produkuje, zużywa natomiast wszystko, co wytwarza kraj. Przyznaje to również Ministerstwo Obrony obecnej Rosji na łamach swego oficjalnego organu: "Na utrzymywanie armii, pozostającej w gotowości bojowej, w innych celach niż wojna nie może sobie pozwolić żadne państwo: gospodarka nie wytrzymuje przeciążenia, a w zmobilizowanej armii z powodu bezczynności zaczyna się rozkład". ("Wojenno-istoriczeskij żurnał", nr 3/1999, s. 10.)
    Decyzja o przystąpieniu do wielkiej wojny zapadła na Kremlu w sierpniu 1939 roku. Ustalono termin: naj-później lato 1941 roku. Podział Polski, tak jak rozumiał go Stalin, był tylko prologiem do wielkiej wojny - i potrzaskiem dla Hitlera.
    Hitler chciał dostać połowę Polski, a tymczasem wplątał się w wojnę z całym światem.
    Opowiadano nam i nadal się opowiada, że od 1 września 1939 roku wojna dla wszystkich jej uczestników miała charakter imperialistyczny. Otwórzmy zszywkę gazety "Prawda" z jesieni 1939 roku: "imperialiści gryzą się jak psy", "pornograficzne widowisko, trupie śmietnisko Europy, gdzie szakale szarpią się wzajem". W swoich książkach przytaczałem wiele takich cytatów. To właśnie wtedy ukształtował się stosunek do drugiej wojny światowej i nigdy się później nie zmienił. "Winowajcami wojny byli nie tylko imperialiści Niemiec, ale i całego świata". Wydrukowano to w dzienniku "Krasnaja zwiezda", oficjalnym organie Ministerstwa Obrony ZSRR, 24 września 1985 roku, w kulminacyjnym momencie Gorbaczowowskiej głasnosti i pierestrojki.
    Na trupim śmietnisku Europy szakale szarpały się nawzajem do 22 czerwca 1941 roku. Ale po tym dniu wszystko się zmieniło. Niemcy "zdradziecko, bez wypowiedzenia wojny" napadły na Związek Radziecki. Od tego momentu zaczęła się Wielka Wojna Ojczyźniana. 22 czerwca 1941 roku uważa się za datę przystąpienia Związku Radzieckiego do drugiej wojny światowej. I mówi się nam, że od tego momentu charakter wojny uległ zmianie: nadal była wojną imperialistyczną i zaborczą w odniesieniu do wszystkich krajów świata, ale sprawiedliwą i wyzwoleńczą dla Związku Radzieckiego.
    Oto dlaczego nadal piszemy nazwę drugiej wojny światowej - wbrew zasadom rosyjskiej ortografii - małymi literami, a naszą Wielką Ojczyźnianą - wielkimi: szanować należy tylko nasze ofiary, tylko my prowadziliśmy wojnę sprawiedliwą. Nikt inny na szacunek nie zasługuje.
    Zwróćmy uwagę na kuriozalny brak logiki: ideolodzy komunistyczni mówią, że Wielka Ojczyźniana była częścią drugiej wojny światowej. Ale jednocześnie każą drugą światową pisać małą literą, a jej część składową - wielką.
    Uczono mnie od dzieciństwa, że mam uczestników Wielkiej Ojczyźnianej kochać, szanować, okazywać im cześć. I kiedyś - miałem osiem lat - zadałem nauczycielce pytanie: a czy Hitler był uczestnikiem Wielkiej Ojczyźnianej, czy nie?
    Nauczycielka chwyciła mnie za prawe ucho, wykręciła je, jak się obraca klucz w zamku, i powlokła mnie do dyrektora.
    Natychmiast do gabinetu zleciało się z dziesięcioro nauczycieli. Wybuchł straszliwy skandal. Skuliłem się, zwinąłem w kłębuszek, a oni wrzeszczą. I nagle dostrzegłem w obozie wroga zbawienne dla mnie sprzeczności. Wrzeszczą nie na mnie, ale kłócą się między sobą, i to coraz bardziej zażarcie. Kiedy sytuacja w gabinecie dyrektora wyraźnie dojrzała do rękoczynów, wyślizgnąłem się cichutko i nikt mnie już później tam nie zawołał.
    Wówczas niczego nie rozumiałem: o co się sprzeczają?
    Zrozumienie przyszło po wielu latach. Moje pytanie wzburzyło wszystkich nauczycieli. Ale jedni wściekli się dlatego, że ośmieliłem się przypuścić, iż Hitler był uczestnikiem Wielkiej Ojczyźnianej, inni zaś wściekli się dlatego, że ośmieliłem się przypuścić, iż nie brał udziału w Wielkiej Ojczyźnianej. I pożarli się.
    Nie wiem, jak się zakończyły te uczone dysputy. Później jeden z nauczycieli powiedział mi, że tego pytania nie wolno zadawać. A wtedy nasunęło mi się inne: dlaczego?
    Teraz już wiem. Dlatego, że każda odpowiedź prowadzi w ślepą uliczkę.
    Przypuśćmy, że Hitler i wszyscy hitlerowcy nie byli uczestnikami Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Wówczas okaże się, co następuje: Armia Czerwona walczy, na przykład, pod Stalingradem, ale hitlerowców pod Stalingradem nie ma, jako że nie uczestniczą w tej wojnie. Wynika z tego, że walczyliśmy, sami, bez przeciwnika. Albo może my walczyliśmy na jednej wojnie, a hitlerowcy na innej?
    Teraz załóżmy, że Hitler i hitlerowcy byli uczestnikami Wielkiej Ojczyźnianej. To jeszcze gorzej.
    Wyobraźmy sobie obwieszczenie: "Wczoraj w Berlinie popełnił samobójstwo największy złoczyńca wszystkich czasów i narodów, potwór w ludzkim ciele, uczestnik Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, Adolf Hitler.
    Albo: "W Norymberdze powieszono jednego z głównych uczestników Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, Joachima von Ribbentropa".
    Tragedią mojego życia jest to, że strasznie lubię zadawać pytania, których zadawać nie wolno. Już samo pytanie o uczestników Wielkiej Ojczyźnianej pociąga za sobą mnóstwo kolejnych pytań. Czy Stany Zjednoczone Ameryki są uczestnikami Wielkiej Ojczyźnianej, czy nie?
    Amerykanie bombardują Drezno - to druga wojna światowa. Następnie zrujnowane miasto zajmują radzieccy żołnierze-wyzwoliciele. I to jest Wielka Ojczyźniana. Łatwo było zdobyć Drezno - były w nim same ruiny. A więc, jak mamy oceniać: czy Amerykanie nam pomogli, czy nie pomogli?
    Albo z innej strony: żołnierze radzieccy ściskają żołnierzy amerykańskich w Torgau nad Łabą. Razem Niemców bili, razem za zwycięstwo wódkę pili. Tyle że my walczyliśmy w Wielkiej Ojczyźnianej, a oni w niej nie brali udziału.
    Albo taki obraz: z połtawskiego węzła lotnisk startują amerykańskie bombowce strategiczne B-17 i lecą bombardować Niemcy. Ich start osłaniają radzieckie myśliwce i towarzyszą im do granic swojego zasięgu. W tym samym czasie z Anglii startuje druga fala amerykańskich bombowców. Po zrzuceniu bomb na niemieckie miasta i zakłady przemysłowe bombowce te lądują na lotniskach w Połtawie. Czekają tam radzieckie myśliwce i osłaniają lądowanie Amerykanów. Jak to zakwalifikować?
    Otóż, nasze myśliwce walczą w Wielkiej Ojczyźnianej, a amerykańskie bombowce przyleciały z innej wojny. A może inaczej: wczoraj były w Anglii, na drugiej wojnie światowej, dziś przyleciały na Wielką Ojczyźnianą, a jutro znów odlecą na drugą światową.
    Jeżeli jednak uznamy Amerykę za uczestnika Wielkiej Ojczyźnianej, to wpiszmy tutaj i Anglię. I wszystkich sojuszników Ameryki. I przeciwników. Okaże się wtedy, że wojna między Ameryką i Japonią na Pacyfiku to również Wielka Ojczyźniana. A może ci amerykańscy lotnicy, którzy walczą przeciw Niemcom i Włochom, są z Wielkiej Ojczyźnianej, ci zaś, którzy walczą przeciw Japonii - nie są?
    A czy uczestnikami Wielkiej Ojczyźnianej były Litwa, Łotwa i Estonia? Wszystkich, którzy w tych krajach występowali w obronie własnej ojczyzny, Armia Czerwona i NKWD bezlitośnie mordowały. Później zaś na pół wieku kraje te znalazły się pod radziecką okupacją. Gdyby Związek Radziecki nie zgnił, pozostawałyby w niewoli po wieczne czasy. Jak narody tych krajów miały rozumieć termin Wielka Ojczyźniana, skoro w rezultacie tejże utraciły swoją ojczyznę?
    A Bułgaria? Czy była uczestnikiem Wielkiej Ojczyźnianej? Jeżeli nie, to dlaczego tam wleźliśmy? Przecież nie wyrządziła nam krzywdy. Dlaczego narzuciliśmy w Bułgarii i w całej okupowanej Europie swoje ohydne porządki? Czy to też była forma wyzwalania?
    Weźmy Ukrainę. Tam wojna przybrała potworne rozmiary. Zginęło mnóstwo ludzi, również takich, którzy w niczym nie zawinili. Ale naród ukraiński, który tak kocha śpiewać, jakoś nie ułożył żadnej pieśni o tak zwanej Wielkiej Ojczyźnianej. O jakiej ojczyźnie mieli śpiewać? O tej, która w urodzajnych latach trzydziestych sztucznie wywołała głód i unicestwiła w czasie pokoju więcej ludzi, niż ich poległo we wszystkich krajach świata podczas całej pierwszej wojny światowej? Albo o tej, która pod przewodem Żukowa i Berii zamierzała wywieźć wszystkich Ukraińców na Syberię?
    A Polska? Czy była uczestnikiem Wielkiej Ojczyźnianej? Z jednej strony, polskie dywizje, korpusy i armie wraz z radzieckimi dywizjami, korpusami i armiami szturmowały Berlin według jednego planu, w jednym szyku bojowym, ramię w ramię.
    Czyż mogło być tak, że Rosjanie szturmują Berlin w jednej wojnie, a Polacy w jednym z nimi w szyku szturmują ten sam Berlin, ale w innej wojnie? Z drugiej strony, 17 września 1939 roku Armia Czerwona zadała cios w plecy krwawiącej Polsce. Jak to rozumieć? Czy wówczas zaczęła się dla Polski Wielka Wojna Ojczyźniana, czy był to na razie wyzwolicielski marsz Armii Czerwonej? Armia Czerwona wzięła do niewoli setki tysięcy polskich żołnierzy i 15 tysięcy oficerów. Oficerów wybito do nogi, a żołnierze wylądowali w radzieckich obozach koncentracyjnych. Jak to nazwać? Wielka Ojczyźniana, czy niezbyt wielka?
    Nikt nie potrafi określić nie tylko uczestników Wielkiej Ojczyźnianej, ale i jej ram czasowych.
    14 czerwca 1941 roku w "Prawdzie" opublikowano komunikat TASS o tym, że Związek Radziecki nie zamierza napadać na Niemcy, a kolosalne przemieszczenia wojsk radzieckich w kierunku niemieckich granic, to tylko przygotowania do ćwiczeń.
    Tenże 14 czerwca 1941 roku, to dzień żałoby narodowej na ziemiach Litwy, Łotwy, Estonii, Zachodniej Białorusi, Zachodniej Ukrainy, Mołdawii. Tego dnia, według starannie opracowanego i przygotowanego planu, setki tysięcy mieszkańców rejonów, w których wyładowywały się radzieckie dywizje, korpusy i armie, przemocą wtłoczono do bydlęcych wagonów i wysłano tam, skąd wielu już nigdy nie wróciło.
    I oto pytanie: czy ci ludzie - to ofiary Wielkiej Ojczyźnianej? Jeśli tak, to znaczy, że Wielka Ojczyźniana zaczęła się nie 22 czerwca, ale wcześniej. A jeżeli wysiedlenie ludzi, obywateli Związku Radzieckiego z rejonów nadgranicznych nie miało nic wspólnego z Wielką Ojczyźnianą, to wygląda to jeszcze gorzej. Okazuje się, że w czasie pokoju, nie spodziewając się napaści wroga, nasza ukochana ojczyzna tak po prostu, w ramach ćwiczeń, załadowała setki tysięcy swoich obywateli do bydlęcych wagonów, skazując ich na pewną śmierć na Syberii i Dalekiej Północy. To dopiero ojczyzna!
    Wielkiej Wojny Ojczyźnianej nigdy nie było. Ta nazwa nie ma sensu. Jedno z dwojga: albo należy uznać, że Związek Radziecki walczył w niej sam, bez przeciwników i sojuszników, albo trzeba wszystkich uczestników wojny, poczynając od Hitlera, uważać za uczestników tak zwanej Wielkiej Ojczyźnianej.
    I jedno, i drugie przeczy elementarnej logice. Dlaczego więc czerwona propaganda wymyśliła taką dziwną nazwę? Dlaczego mówimy o Wielkiej Ojczyźnianej, skoro bez rękoczynów nie sposób ustalić, kto był jej uczestnikiem, a kto nie? Skoro nie można określić, kiedy się zaczęła i kiedy się zakończy?
    Oto, dlaczego.
    Związek Radziecki był uczestnikiem drugiej wojny światowej już od pierwszego dnia. A nawet wcześniej: od momentu podpisania moskiewskiego paktu o podziale Polski. Ale staramy się o tym zapomnieć.
    Pół Polski dla Hitlera. Krzyczymy: to agresja, to druga wojna światowa!
    Pół Polski dla Stalina. O tym mówimy z rozbrajającą szczerością: to nie jest druga wojna światowa. To wyzwolicielski marsz Armii Czerwonej.
    Hitler w Norwegii. To druga wojna światowa.
    Stalin w Finlandii. To zapewnienie bezpieczeństwa miastu Lenina.
    Hitler w Holandii, we Francji. To druga wojna światowa
    Stalin w Estonii, na Łotwie i Litwie. To nie wojna. To przywrócenie władzy radzieckiej.
    Wielka Wojna Ojczyźniana została wymyślona przez ideologów po to, by zachować w historii narodu nasze ofiary, nasze cierpienia, ale całkowicie usunąć ze świadomości ludzi wszystko, co tę tragedię poprzedziło. Między wrześniem 1939 roku a czerwcem 1941 w zmowie z Hitlerem Armia Czerwona-wyzwolicielka - dokonała agresji przeciw sześciu krajom europejskim i zagarnęła terytoria zamieszkiwane przez 23 miliony ludności.
    Armia Czerwona popełniała zbrodnie na cudzej ziemi, ale my tego nie uważamy za wojnę. To się nie liczy. Ale kiedy napadnięto na nas, od tej chwili zaczyna się odliczanie naszego udziału w wojnie.
    Tak zwana Wielka Ojczyźniana została wymyślona po to, żeby sztucznie wydzielić drugą, całkowicie dla nas nieoczekiwaną obronną fazę wojny, z jej wspólnej historii.
    Wymyślono to po to, by brud, krew i plwocinę radziecko-nazistowskich marszów przez Europę i wspólnych parad wojskowych usunąć poza kadr.
    Wymyślono to po to, żeby pozostawić w kadrze naszą szlachetność, nasze cierpienia, nasze ofiary, ale wyrzucić zeń hańbę i podłość zmowy z Hitlerem i wspólne zniszczenie Europy.
    Związek Radziecki przystąpił do drugiej wojny światowej jako agresor i okupant, i zakończył ją jako agresor i okupant. Zapędziwszy pół Europy za druty kolczaste, komuniści bez żenady nazwali to obozem postępu. Wojnę prowadzili nie w celu uwolnienia narodów Europy od brunatnej zarazy, ale w celu zniewolenia tych narodów. Alternatywa była następująca: Europa - to jeden obóz koncentracyjny pod czerwonym sztandarem Hitlera, albo Europa - to jeden obóz koncentracyjny pod czerwonym sztandarem Stalina.
    Wielką Ojczyźnianą wymyślono po to, żeby raz na zawsze, po wieki wieków usprawiedliwić okupację Europy. Po to, żeby ukryć cel wojny: Związek Radziecki rwał się do panowania nad światem. Owo panowanie chciano sobie zapewnić cudzymi rękami. Hitler miał zmiażdżyć Europę, a Stalin nieoczekiwanym uderzeniem wyzwolić ją spod władzy Hitlera.
    Po to szkolono niemieckich czołgistów i lotników w Związku Radzieckim.
    Po to Stalin doprowadził Hitlera do władzy.
    Po to Stalin dzielił Polskę.
    Po to zaopatrywał niemieckie czołgi i samoloty w paliwo, kiedy te miażdżyły Francję, Belgię, Holandię, Grecję, Jugosławię. Stalin zaopatrywał Hitlera... i ostrzył topór, aby znienacka ugodzić Hitlera w plecy.
    Hitler zburzył plan Stalina. I wszystko runęło. Wielką Ojczyźnianą wymyślono po to, żeby ukryć tę klęskę.
    Niektórzy nawet nie zauważyli, że Związek Radziecki przegrał drugą wojnę światową. Nie był przystosowany do życia w pokoju. Jak złośliwy nowotwór, mógł tylko rozprzestrzeniać się na całą planetę i zniszczyć normalne życie, albo sromotnie obumrzeć. Stalin nie zdołał zagarnąć świata i to oznaczało koniec Związku Radzieckiego. Żyć w pokoju z normalnymi krajami Związek Radziecki nie potrafił. Dlatego stale szykował się do nowej ofensywy, do trzeciej wojny światowej. Rzucił na jej przygotowanie wszystkie siły - i padł pod ciężarem własnych wydatków na zbrojenia.
    Ale od tamtych czasów wszystko się zmieniło.
    Prawda?
    Zmieniło się, owszem. Ale nie na lepsze.
    Rosja nie zapamiętała lekcji historii. Lekcje nie wyszły jej na korzyść. Oto przykład. Konwencja haska z 1907 zabrania zagarniać w charakterze reparacji bogactwa kulturalne. Stalin podpisał tę konwencję w roku 1942... i obrabował Europę. Wiedział jednak, że popełnia przestępstwo, toteż skarby, zrabowane przez jego marszałków uznano za bezpowrotnie utracone w czasie działań wojennych.
    Ostatnio Duma Państwowa i Trybunał Konstytucyjny Rosji oznajmiły, że zagrabione bogactwa, poczynając od złota Troi, są własnością Rosji.
    Ogłoszono, że państwa-agresorzy, które rozpętały drugą wojnę światową (pisaną, jak przyjęto u komunistów, małą literą), nie mogą rościć sobie praw do zwrotu dóbr kultury. Wśród krajów-agresorów, które rozpętały drugą wojnę światową, wymieniono między innymi Bułgarię i Finlandię. A niewinną ofiarą agresji był i pozostaje miłujący pokój, niewinny, neutralny Związek Radziecki.
    Nie chcę wyciągać żadnych wniosków. Nie chcę narzucać swoich poglądów. Zadaję tylko pytanie:
    JAK MOŻNA WZMOCNIĆ KULTURALNY POTENCJAŁ ROSJI ZA POMOCĄ ZŁOTA TROI, UKRADZIONEGO W CZASIE WOJNY, KTÓRĄ SAMI ROZPĘTALIŚMY?

APPENDIX.

Bankructwo Europy

Kiedy Grecja spłaci swój dług? Nigdy. A Hiszpania? Nigdy. Wielka Brytania, Włochy, Węgry, Portugalia, Irlandia, Polska, Niemcy...? Odpowiedź jest ta sama. Nigdy.
(źródło: niepoprawni.pl) 
Politycy próbują zamydlić oczy europejskiemu Ludowi. Opowiadają najróżniejsze bajeczki, z których wynikać ma, że kontrolują sytuację. Biesiady w czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach to tylko jeden z przykładów.  
- Nie mamy kryzysu euro, tylko kryzys strefy euro. Widzimy jak ogromne są tam problemy fiskalne i jak słabe są systemy zarządzania. Grecja nie może wypaść ze strefy euro – to byłaby katastrofa. Grecja musi spłacić długi przejść okres rekonwalescencji, który może potrwać nawet 9 lat. A Europa musi stworzyć narzędzia dyscypliny -  to akurat słowa Dariusza Rosatiego, ale na tysiącach podobnych spotkań, miliony innych ważniaków z całego świata prezentują podobne diagnozy.

Gdyby nie ta Grecja, nie było by problemu?
Politycy udają, że nie znają podstaw ekonomii. Ich wiecznie żywe "ograniczanie deficytu budżetowego", to propozycja, aby ciągle wydawać więcej niż się zarabia.
Udają, że nie wiedzą o tym, że nawet jeśli w jakimś kraju naszego kontynentu udało by im się (tej grupie bezwolnych, wypomadkowanych impotentów!?) zrównoważyć budżet, to... dług tego kraju dalej będzie wzrastał.
Udają, że nie widzą bankructwa systemu emerytalnego.  Okradli emerytów ("my wam zabierzemy wasze pieniądze, ale zapewnimy solidarność międzypokoleniową, więc się nie przejmujcie"), okradli ich dzieci i przymierzaja się do zaciągnięcia długów na "solidarność miedzypokoleniową" wnuków i prawnuków.
W związku z tym, że ekonomiści coraz częściej wzorują się na dziennikarzach i udają, że niczego nie rozumieją (specjalne pozdrowienia dla profesora Witolda Orłowskiego), postanowiłem - równie serio - wskazać światu rozwiązanie, zapewniające trwały dobrobyt...
Finansowe "perpetuum mobile"...
Dług publiczny nie jest już żadnym problemem. Pojęcia takie jak  "nadmierne zadłużenie", czy "bankructwo" stały się reliktami zamierzchłej, przeszłości. Dzięki zgodnej współpracy bankierów i polityków w ostatnich latach, bankructwo państwa... przestało być możliwe!
Każde, najbardziej nawet zadłużone państwo może liczyć na pomoc banków wykupujących jego obligacje. Jak zaspokoić rosnące "potrzeby" państwa? To proste. Wystarczy wypuścić nową serię obligacji. Najlepiej o wartości znacznie przekraczającej wartość wcześniejszej emisji. Pieniedzy wystarczy na spłatę bankierów, a małe co nieco zostanie na większe wydatki...
Co robić gdy bankierzy zameldują, że nie są w stanie objąć kolejnych gigantycznych emisji? Ich problem rozwiązują politycy. Przelewają na konta banków dofinsowanie w dowolnej kwocie (najlepiej zaproponowanej przez bankierówj.  Wykorzystując dofinansowanie bankierzy udzielają dowolnemu państwu kolejnego kredytu w dowolnej wysokości... Itd.

Teraz proszę polityków i politycznych ekonomistów o poważne opinie na temat tego "planu". Wierzą w ekonomiczne "perpetuum mobile", czy nie?

poniedziałek, 27 czerwca 2011

"gra" o wszystko

(  )
Jak wynika z moich obserwacji wiekszosc polskiego spoleczenstwa stanowia bezideowi oportunisci. Oni wlasnie stanowia rdzen elektoratu PO-istowskiego, ktora to partia nam milosiernie panuje pod haslem "abysmy tylko zdrowi byli". Wali sie polska gospodarka, od dwudziestu lat ( oraz prawie przez caly okres PRLu) bilans panstwowy i bilans handlu zagranicznego jest w deficycie, niepodleglosc panstwa zostala sprzedana wlasciwie za nic, polskie sily zbrojne sa posmiewiskiem ale moich drogich rodakow to wszystko nic a nic nie obchodzi. Aby tylko miec wlasny domek, dacze, fundusze na wakacje zagraniczne, dobry samochod.... Jeden tylko, powszechnie wysmiewany Ojciec Odkupiciel od czasu do czasu powie publicznie pare slow prawdy, ktore natychmiast wzbudzaja furie mediow i "autorytetow" politycznych. Dzisiaj wlasnie, bedac na jakims zjezdzie konserwatystow w Brukseli, Wielebny Ojciec zauwazyl, zreszta zgodnie z prawda, ze Nasza Umeczona Ojczyzna zostala zawlaszczona i jest rzadzona przez elity niepolskiego pochodzenia. Niestety raport jaki podala telewizja "Polsat" nie sprecyzowal jakie to obce pochodzenie mial on na mysli. Byc moze temat ten bedzie tworczo rozwiniety w "Naszym Dzienniku". Drugim "wrogiem publicznym" jest oczywiscie prezes PiSu, ktorego polska "inteligencja" oskarza sie o bezsensowna klotliwosc oraz nieumiejetnosc dojscia do kompromisu. Istotnie prezes nie jest najbardziej inteligentnym politytkiem jakiego widzialem o czym swiadczy incydent, ktory pozbawil go stanowiska premiera. Zwolywanie wyborow przed tym zanim sie rozprawilo z opozycja bylo kargodna lekkomyslnoscia. Nie mniej jaki kompromis jest mozliwy pomiedzy zdrajcami polskich interesow narodowych a silami patriotycznym? Wroga nalezy niszczyc a nie wchodzic z nim w komitywe. Dzieki temu wlasnie, ze III RP wyrosla z kompromisu  jestesmy w takiej sytuacji w jakiej jestesmy. Zmiany stystemu politycznego na przeciwny wymagaja daniny z krwi uprzedniej elity. Tak bylo we wszystkich innych przypadkach wystepujacych w historii. Niestety w Polsce post-okraglo-stolowej takiej czystki zabraklo. 
(   )

 

O dużo więcej, nie o Rydzyka tu chodzi

Nie ma znaczenia co powiedział (lub co piszą, że powiedział) o. Rydzyk. Ma znaczenie co zrobił Tusk.

Otóż nota protestacyjna składana przez Suchocką w Watykanie była fikcyjna, jeśli chodzi o próbę "karania" Rydzyka.

Była adresowana do postępowej publiczności w Polsce i w Europie.

Otwarcie frontu walki z kościołem nastąpiło wczesną jesienią ub. roku. Zaczęło się od wytworzenia pewnej atmosfery przyzwolenia. Skutki były natychmiastowe. Wyrywanie krzyży, burdy na Krakowskim Przedmieściu, napisy na murach kościołów. Uaktywnili się niektórzy politycy i publicyści.

Komisja Majątkowa stała się pretekstem do luźnych skojarzeń typu "ksiądz równa się przekręt" i do odpowiedniej krytyki Kościoła w Polsce jako instytucji uprzywilejowanej także pod względem finansowym (oni dostają, a zwykli ludzie nie dostają).

Następne istotne kroki podjął Tusk ostatnio. Wpierw deklaracja kupująca głosy postępowców o związkach partnerskich. Potem fragment przemówienia na zjeździe partyjnym w Gdańsku o nieklękaniu przed biskupami. Teraz nota rządu do Watykanu (a stanowisko Watykanu było do przewidzenia).

To wszystko w ciągu jednego miesiąca. Aktywność Tuska w tej materii pokazuje na dużą determinację w walce o osłabienie SLD przed wyborami i o głosy postępowców. Efektem ubocznym, ale pożądanym jest osłabianie pozycji Kościoła w kraju. To chyba ostatnia instytucja niezależna od PO.

Efekt międzynarodowy też jest oczywisty. Tusk pokazuje się w Europie jako nowoczesny polityk (zwracam uwagę, że obietnica greckiej pożyczki jest również gestem w stosunku do Francji i Niemiec). Tusk to nie Buttiglione, to chadek nowoczesny i polityk z głównego europejskiego nurtu... Innymi słowy gra na siebie.

Krótko mówiąc walka z kościołem jest dla Tuska opłacalna w trzech wymiarach: osłabianie opozycji, wyborczym i osobistym.

Niestety kościół instytucjonalny nie jest bez winy. Wypowiedzi niektórych księży, brak wypowiedzi lub wypowiedzi znacznie spóźnione i rozmyte, uległość w stosunku do rządzących (sprawa krzyża na Krakowskim, ks. Małkowski, ks. Isakowicz-Zaleski, sprawa Komorowski - Żarski), brak rozliczenia lustracyjnego... Brakuje nam biskupa na miarę Wyszyńskiego.

Jeśli powyższa diagnoza jest choć trochę prawdziwa, to można się spodziewać dalszych kroków. Jednym z nich będzie ograniczanie i docelowa marginalizacja RM i Naszego Dziennika.

W dzisiejszym przemówieniu podczas gospodarskiej wizyty na budowie poświęconej promocji Arabskiego Tusk użył retoryki wojennej mówiąc m.in.: Tak jak w przeszłości mój rząd, tak i w przyszłości nie będzie preferował nikogo, nawet jeśli ten ktoś jest księdzem dysponującym tak potężnym imperium, jak w przypadku o. Rydzyka [agkm, polskie radio, 27 VI 2011 r.; podkr. moje]

Skoro kościół instytucjonalny nie potrafi stawić czoła niebezpieczeństwu (przecież musi widzieć to samo co ja), to musi to zrobić Kościół. I wyrwać swoich księży z tej dziwnej apatii...

Ale nie tak jak ostatnia akcja z podpisami ws. aborcji. Nazwałbym to powtórnym manewrem Jurka. Nie jestem zaskoczony tym, że tuż przed wyborami wypływa walka z aborcją, in vitro czy tp.

Wygodniej by jednak było, gdyby kolejne fronty otwierali rządzący. Wtedy sprawa byłaby dużo łatwiejsza (krótko mówiąc gruby poseł SLD występuje z projektem dopuszczającym aborcję na życzenie i to on musi mobilizować zwolenników przeciwko szerokiej opozycji).

Niestety ta ostatnia akcja jest na rękę Tuskowi i towarzyszom i każe mi być podejrzliwym. Wiem, wiem. Nie ma ani złego ani dobrego czasu na moralność. Ale w polityce nie wystarcza sama racja.

http://turybak.blogspot.com/2011/06/o-duzo-wiecej-nie-o-rydzyka-tu-chodzi.html

APPENDIX


Wolność Urojona i Prawdziwa

Zuzanna Kurtyka, wdowa po śp. Prezesie IPN, skomentowała w Internecie czyn partyjny pełniącego aktualnie służbę w stopniu sędziego Macieja J. Specjalisty od wysyłania opozycji do psychuszki.

W jej wpisie, oprócz kilku słów prawdy o wspomnianym wyżej funkcjonariuszu, znalazł się dość smakowity fragment:

"Żeby było jeszcze ciekawiej (tzn. ciągłe deja vu) to sprawa została wytoczona przez Janusza Kaczmarka, który zapewne chętnie by do tamtych czasów wrócił. Pełna dokumentacja na jego temat znajduje się w IPN-nie. Założę się o karton papieru toaletowego, że sędzia X o tą dokumentację do IPN-u się nie zwrócił..."

Ale niestety także i opinia, świadcząca o idealizmie graniczącym z niebezpieczną fazą naiwności:

"Jako lekarz, mam nadzieję, że psychiatrzy staną na wysokości zadania i w ramach orzeczenia opublikują list z przeprosinami do Jarosława Kaczyńskiego, z przeprosinami za tych wszystkich kolegów, którzy za czasów PRL-u takie orzeczenia wydawali i dzięki którym, utrwalił się w głowie sędziego X schemat postępowania."

Trudno bowiem przypuszczać, że ci, którzy postarali się o wybór właściwego sędziego, nie postarają się przy selekcji biegłych psychiatrów.

Powtarzam, i będę to powtarzał do 6 lipca - ostatnią rzeczą, jaką powinien zrobić Jarosław Kaczyński, jest wypełnienie woli tego sądu i stawienie się na zarządzone badania.

Tak, wiem, zmontowano pułapkę, z której nie ma dobrych wyjść. Ale są lepsze i gorsze.

Jarek powinien stanąć przed wszystkimi i oświadczyć - "Nie pójdę dobrowolnie na te badania, ponieważ bezprawnie mnie na nie skierowano i w związku z tym mam prawo przypuszczać, że o ich wyniku także przesądzą moi przeciwnicy polityczni".

Niezależnie bowiem od wyniku tych badań, zgłoszenie się na nie będzie oznaczało zgodę na sądowe bezprawie. A to już nie jest sąd wyborczy, nakazujący mu "tylko" poświadczanie nieprawdy pod dyktando jego politycznych przeciwników. Od tego momentu każdy, choćby trochę tylko fikający władzy, będzie wysyłany, choćby tylko na badania, do psychiatryka.

Z wszelkimi tego konsekwencjami w życiu osobistym, zawodowym i odbiorze społecznym (no przecież musieli go psychiatrzy zbadać!). A za skalę tego społecznego odzewu w jakimś stopniu będzie mógł podziękować Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Jeśli zaś psychiatrzy okażą się dostatecznie nagrzani i orzekną jakiekolwiek jego, nawet minimalne kłopoty psychiczne, czeka Kaczyńskiego po pierwsze gehenna odwołań i peregrynacji po przychodniach i szpitalach psychiatrycznych. Z każdym, kolejnym etapem coraz lepiej gruntująca w ludowej legendzie to, o co funkcjonariuszowi sędziemu chodziło. Wariat, nie wariat, ale bez powodu po tych lekarzach się nie włóczy.

Po drugie zaś okrzyki w rodzaju - "Zrobili tak, bo żyjemy w państwie bezprawia!" zabrzmią wówczas nie tylko dużo mniej wiarygodnie. One mogą przynieść katastrofę.

Bo dla kogo największym problemem będzie pogodzenie słów Jarka o państwie bezprawia i tendencjach totalitarnych w III RP, a mówi o tym od dawna, z jego zachowaniem jakby III RP była najzwyklejszym krajem pod słońcem?

Dla tych, których to interesuje, czyli dla jego najwierniejszego elektoratu.

No to nagnijmy rozumowanie do norm obowiązujących w III RP i dosypując nieco desperacji zadajmy pytanie - Kto takim razie będzie mógł z namysłem, w pełni świadomie dojść do wniosku, że Jarek zaczyna się błąkać poza obszarem norm umysłowych i psychicznych?

A i tak będzie to dla niego najlepsza, pełna współczucia opcja.

Bo ten elektorat może przyjąć jeszcze inną ścieżkę rozważań nad jego zachowaniem.

Skoro Jarek w praktyce aprobuje instytucjonalną przemoc, jaką III RP stosuje wobec niego, i poza formalnymi protestami do instytucji tej przemocy używających, w pełni się do ich zaleceń stosuje, to jaką tak naprawdę ma on ofertę dla pragnących walczyć z III RP?

Apel II

Mimo wszystko BOJKOT; AKTYWNY

Mirosław Dakowski

[czerwiec 2011: przypominam artykuł sprzed „wyborów” w 2007 roku (po rozpadnięciu się koalicji PiS z LPR i Lepperem). Już wtedy było dla mnie oczywiste, że wszelkie wybory partyjniackie to przedłużanie agonii Polski. Proponowałem – i dalej proponuję, by był to BOJKOT AKTYWNY: iść, wziąć płachtę z nazwiskami - i wynieść ją z lokalu. Potem przekazać mi (podejmuję się zbierać te makulaturę). W wyborach z 2007 jedna osoba posłuchała mego apelu: ja sam. Nawet żona zagłosowała (na PiS...). Jeśli jednak będziemy mieli duży stos tych płacht, to partyjniacy się przestraszą; są czuli na takie naciski. Wiedzą, że następny krok w strząsaniu dyktatury partyjniactwa to będzie KRYTERIUM ULICZNE. A tego już się bardzo boją. Cztery ubiegłe lata wykazują, że propozycja niniejsza jest rozsądna.  A obecnie różni poczciwcy używają tych samych argumentów, co 4, czy 20 lat temu... MD]



         Rozpoczęły się już dla mnie (i innych osób uznawanych za niezależne) ciężkie czasy: rozpaczliwe telefony trzech typów:
1)     Panie profesorze, Na kogo głosować (często z łagodną sugestią.. bo np. ten Z. jest taki przystojny i stanowczy..). Odpowiadam: Każdy, kto zagłosuje na Z (albo na Y, czy X) będzie oszukany (dla bardziej upartych i sfrustrowanych: wydymany!) w każdej wersji ordynacji pseudo-proporcjonalnej, partyjniackiej. Nie głosować na nikogo! Ależ:  Na jaką partię? Na żadną!! Tak mało od nas, wyborców, zależy, i to jedynie przed urną, że tylko BOJKOT MOŻE ICH OTRZEŹWIĆ.
2)     Panie, niech pan propaguje Samoobronę (uparcie i stanowczo namawia mnie do tego od pewnego czasu miła pani słuchaczka radia z Chicago), lub LPR, lub „Kaczorów”. Na szczęście NIKT nie usiłuje mnie skłaniać do propagowania sRalonu ani Partii Agentów, to już nieźle świadczy o mych rozmówcach).  Odpowiadam: Już nigdy w życiu nie będę pomagał jakimkolwiek wodzom, prezesom, czy wschodzącym gwiazdom oraz podobnej żywiole. To se ne vrati!! Bo oni wszyscy świadomie [czasem mniej świadomie, może to pomroczność jasna, zgadzam się] działają na szkodę Polski, a dla swej własnej satysfakcji, pieniędzy i dla przeżycia orgazmu władzy. To ostatnie jest najważniejsze. Wont, dość.
3)    Panie, reprezentuję Partię Zbawienia Polski (lub są to reprezentanci innych partii o podobnych cechach: kilku-osobowe, skłócone z podobnymi grupami, bez pieniędzy, a program złożony ze sloganów miłych dla ucha patrioty). Oferuję panu pierwsze miejsce na liście, wpisanie JOW do naszego programu (też na pierwszym miejscu!). Odpowiadam: Każda partia, by się przebić w bagnie pseudo-proporcjonalności, potrzebuje ok. $ 60 mln. na starcie, a potem co roku po $ 40 mln. Czy Panowie tym dysponują? Tu Rozmówca albo się oburza (szczerze!), mówi: Pan jest pazerny, albo się śmieje. Jeśli zobaczył również swoją śmieszność, to śmiejemy się razem. Jeśli tylko moją – to sprawa gorzej rokuje... Po drugie: mój rozmówca (prezes zwykle) obiecuje, że wpisze JOW. A szczery i światły ruch miałby to wpisane od dawna, od początku. A tak jest to obietnica – kolejny serdelek przed-wyborczy, do nie-spełnienia.

Summa: Nigdy w życiu już więcej nie zagłosuję, nie poprę, nie doradzę, na kogo dać głos, póki nie wymusimy na łobuzach trzymających władzę wbrew woli narodu - poddania się, otrzeźwienia, pokory, poczucia służby. Wymusić JOW.

         I Was, mych czytelników, proszę o całkowity bojkot Partyjniactwa.

         O raju, przecież musimy głosować! - męczą się i płaczą ci bardziej patriotycznie wyrobieni rodacy. Na uwagi nasze, woJOWników, że należy żądać ordynacji JOW, a nie ciągle dawać władzę tym przyssanym do koryta, odpowiadają:
         - walczycie (ew. walczymy...) o to już 15 lat, bez skutku. A teraz trzeba ratować Substancję, Polskę... I znów chcą dać głos! Bo przecież w rzeczywistości nie mogą NIKOGO, żadnej osoby, wybrać! Wielokrotnie pisałem (i argumentowaliśmy), jeszcze od czasów jawnej władzy komuchów, że polecenie daj głos!! jest odpowiednie dla psa, a nie dla wyborcy. Basta!
         Po długich wahaniach, dyskusjach i mękach postanowiłem: Nigdy już więcej (w życiu!) nie zagłosuję w żadnych partyjniackich wyborach, są one sprzeczne z dobrem narodu i pojedynczych ludzi, są pseudo-wyborami.
         Jeszcze przed poprzednimi wyborami (w 2005 r) zmusiłem się, by pewnemu młodemu a obiecującemu prawnikowi (z listy PiS) pomóc w kampanii wyborczej. Obiecywał publicznie i zapisał to w swym programie, że będzie walczył głównie o JOW. Do sejmu nie wszedł, ale za dostarczenie swym szefom ok. tysiąca głosów nagrodzono go wysokimi, odpowiedzialnymi urzędami w dziedzinie, o której nie miał (i nie ma) żadnego pojęcia... I potem - prezesurą Rady Nadzorczej ważnej Firmy. I naprzyjmował swych kolegów, także ignorantów w strategicznej dla Polski dziedzinie. To oni teraz decydują o najważniejszych sprawach gospodarczych.
         Jego Szefowie polityczni są przekonani, że ONI nie potrzebują pytać fachowców, ONI wysysają swą Wiedzę ze swego Wysokiego Fotela! ONI naprawdę wierzą w tylokrotnie prze wszystkich wyśmiewany slogan: Dajcie nam Władzę, a my was urządzimy!. Traktują Naród jak stado baranów. Dramat ordynacji partyjniackiej polega między inn. na tym, że wzmacnia poczucie Wybranych (przecież głównie przez intryganckie kruczki..), iż są Pomazańcami.

         Jak pisał Szpot w genialnym poemacie Caryca i zwierciadło:

         Bo nie zrozumie prosty lud
         nigdy potężnej duszy władcy...

 (to w zakończeniu, czytać całość! Zob. też pod Książki)

         Realna reguła jest prosta: Ci ONI wybierani w ordynacji partyjniackiej muszą tworzyć partie wodzowskie, więc leninowskiego typu. Czują się wywyższeni: dostałem się do sejmu, więc jednak ten mechanizm wybiera najlepszych, bo przecież wiem, że JA jestem najlepszy..). Poznałem już i widziałem w działaniu w ostatnich 18-tu latach w Polsce wielu uczciwych ludzi, też miłych poczciwych kobiet, dla których ta pokusa okazała się za duża. A modlili się (i modlą) nie wódź nas na pokuszenie..
                   Partyjniactwo to brutalny gwałt na demokracji. Słyszę obiekcje: Oj, czy pan nie przeholował? Odpowiadam: Już po paru latach działania Ruchu na Rzecz JOW, od 74 do 86% osób pytanych w różnych ankietach i sondażach odpowiadało, że chce wybierać człowieka, nie zaś partię. I żąda JOW, a nie list partyjnych. To proste jak uderzenie cepa w głowę, żadne kruczki i subtelności prawnicze czy aktualnie-polityczne tego nie ukatrupią.
                   Tak było w czasie referendum w Nysie przeprowadzonego równolegle do pra-wyborów prezydenckich (w 2000 r?): 82% respondentów opowiedziało się za JOW. Tak było w 2001 r. , gdy CBOS przeprowadził duże, szeroko zakrojone badania nt. stosunku ludzi do sposobu wyboru posłów: 74% było za JOW, prawie połowa (49%) za tym, by w sejmie byli tylko posłowie, na których bezpośrednio głosowali wyborcy. Całe to badanie CBOS zostało przemilczane przez Władze, a próby dyskusji w mediach były brutalnie (sic!) tłumione. Przed paru laty Rzeczpospolita ogłosiła Apel 75-ciu wybranych (przez ustalających kolejność dziobania) Autorytetów. Dyżurnych co prawda, ale Rzeczpospolita przez jakiś czas ten Apel nagłaśniała. Potem ucichło. Ostatnio (2 sierpnia 2007) kolejny sondaż (Rzeczpospolita) wykazał, że 75% respondentów chce JOW i ordynacji większościowej. A tak hołubiony przez PiS pomysł obecnej ordynacji z poprawkami popiera jedynie 15 % ludzi.
                  Jak określić władzę mieniącą się demokratyczną, pochodzącą z głosowania, która jest głucha na żądania wyborców? W dodatku te żądania nie były wyrażone o włos ( np. 51%:49 %, jak bywa często w głosowaniach), lecz co najmniej 75% :15 %, czyli 5 : 1 !
         Część beneficjentów tej, narzuconej nam przez wrogów, ordynacji proporcjonalnej - czyli partyjniackiej, używało przed ostatnimi wyborami hasła IV Rzeczypospolitej. Gdyby było to hasło prawdziwe, szczere, to po dojściu do władzy natychmiast spełniliby marzenia i żądania pięciu szóstych (5:1!!) wybierającego ich narodu. A ONI się zaparli. Można więc i z tego wywnioskować, że zaparli się przy korycie, by dalej przeżywać (czy przeżuwać.. ) rozkosze władzy.
         Mimo więc ogromnej sympatii dla haseł przedwyborczych PiS, mimo pewnej nadziei, że ostatnio lekko potrząśnięto mafijnym UKŁADEM, nie mogę poprzeć partii, która pogardza najważniejszym postulatem politycznym w Polsce.
         A z drugiej strony - nie widzimy sił, organizacji czy otoczonego legendą Wodza, które by obaliły to partyjniackie, samo – powielające się trwanie elytek przy władzy. Jest nieprawdą wciskany nam pogląd, że w narodzie po prostu nie ma dobrych i światłych ludzi. Że ci, co wypłynęli, są najlepsi. Znam ogromną ilość ofiarnych i mądrych Polaków, lepszych pod każdym względem od obecnie chodzących po Sejmie. Tylko JOW daje szansę na poprawę składu Sejmu. 
         Uważam więc, że zupełny bojkot jest jedynym politycznym argumentem, który może dotrzeć do rządzących nami grup zadufków.
         O innych możliwościach, o innym argumencie piszę na innym miejscu na stronie www.Dakowski.pl : pod: Drogi wyjścia  :Krucjaty miejskie, Krucjaty Różańcowe. Spójnie, publicznie, na ulicach miast błagać Boga o przebaczenie naszych grzechów i o zmiłowanie nad Polską. To będzie skuteczniejsze, niż argumenty polityczne.

A p e l

Demonstracja NSZZ "Solidarność" w Warszawie - 30 VI 2011 r. Nieobecni nie mają racji. Ja tam będę a TY!?

OREL33.png
Ogłoszenie
30 czerwca 2011 r. w Warszawie odbędzie się Ogólnopolska Manifestacja „Solidarności” pod hasłem POLITYKA WASZA – BIEDA NASZA.
"Solidarność" żąda m.in. podniesienia płacy minimalnej, większej realnej pomocy najbiedniejszym, zwiększenia liczby osób uprawnionych do korzystania z pomocy społecznej, skierowania dodatkowych środków na walkę z bezrobociem oraz obniżenia akcyzy na paliwa.
Manifestacja, która 30 czerwca odbędzie się w Warszawie, będzie największym od 3 lat protestem NSZZ “Solidarność” w stolicy.
Termin protestu – przeddzień objęcia przez Polskę unijnej prezydencji - został wybrany nieprzypadkowo. – Rządzący chcą przed lipcem wszystkie brzydkie sprawy zamieść pod dywan. Dlatego naszym protestem chcemy pokazać, że Polska jest krajem z wieloma wciąż nierozwiązanymi problemami społecznymi. Chcemy o nich opowiedzieć i powiedzieć rządowi: “sprawdzam” – zapowiada przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda.
Przed wymarszem na placu Piłsudskiego zbierane będą podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o podniesieniu płacy minimalnej.
Program przebiegu Ogólnopolskiej Manifestacji „Solidarności” w Warszawie w dniu 30 czerwca 2011 r.:
Od godz. 10.00 – 12.00 – zbiórka na Placu Piłsudskiego w Warszawie,
12.30-13.00 – wymarsz manifestacji, trasa: Plac Piłsudskiego – Sejm – Kancelaria Premiera,
17.00-18.00 – zakończenie manifestacji.

                      Nieobecni nie mają racji. Ja tam będę a TY!?
Chcesz jechać na manifestację? Zgłoś się do Solidarności w Twoim mieście (nie musisz być członkiem związku).
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
PS.

http_rkc_lviv_ua
http://rkc.lviv.ua


Prośba o wsparcie finansowe dla Lwowa

Ojciec Grzegorz P. Badziąg OFMCap, SChLJ(J), prosi wszystkich ludzi dobrej woli o przyczytanie poniższego listu.
Prośba o wsparcie finansowe przy restauracji historycznego budynku kurii – rezydencji Arcybiskupów Lwowskich.
Archidiecezja Lwowska zmaga się wciąż z odbudową rezydencji arcybiskupów lwowskich obrządku łacińskiego we Lwowie. Budynek zwrócony w 2004 roku został bardzo zniszczony a jego odnowienie wymaga dużych nakładów finansowych.
W 2012 roku odbędą się we Lwowie obchody 600-lecia istnienia archidiecezji lwowskiej, na które został zaproszony Papież Benedyky XVI.
Żywię mocną nadzieję, że jeżeli Papież przyjmie to zaproszenie, to będzie można już gościć Go w odnowionej kurii.
Proszę wszystkich przyjaciół Kościoła Lwowskiego w Polsce o wsparcie naszych działań zmierzających do odnowienia siedziby Arcybiskupów Lwowskich Obrządku Łacińskiego.
+ Miczysław Mokrzycki
Arcubiskup Metropolita Lwowski

Dane dla osób, które pragną udzielić wsparcia finansowego:
Mieczysław Mokrzycki
BANK Peko SA
I Oddział w Lubaczowie
Legionów 4
37-600 Lubaczów
IBAN PL
PKOPPLPW
Nr konta:
73124025841111001016281580
Erzdiozese Lemberg
Erzbischof Dr. Mokrzycki
Samczuka 14 a
79008 Lviv
Ukraine
Kto-Nr.46 000 700
BLZ 400 602 65
DKM Darlehnskasse
Munster e.G.
Posfach 2140
48008 Munster
Deutschland
BAN DE 59400602650046000700
BIC GENODEMIDKM

III РП

http://emigracyjny.wordpress.com/about/
Sprawy kRajowe obchodzą mnie dokładnie tyle, ile krajowców obchodzą sprawy emigracyjne, czyli niewiele. Wnerwia mnie tylko pomroczna ściema w temacie Polonii.
III Речь Посполитая albo 17-ta republika analogicznie do michnikowego Siedemnastego województwa :mrgreen:
Chciałbym tu tylko przypomnieć niektóre osiągnięcia pomrocznej żurnalistyki, które mają jako taką wartość w oczach emigranta. W moim osobistym rankingu prowadzi kronika wyprzedaży Polski. Na drugim miejscu mam oscylator Bagsika. Coś tam jeszcze można wyczytać na portaliku Targalskiego, wielokrotnie przymykanym przez WSI.
A poza tym w III РП sama bibza błogosferyczna, no bo Usenetu nie zaliczam do żurnalistyki kRajowej – ściepa jest globalna – i tylko w Pomrocznej jest skrzętnie ukrywana przed oczyma przypadkowego internauty :mrgreen:
Jako przeciwwagę do osiągnięć raczkującego Internetu kRaju 3-go świata uważam pospolite ruszenie Polonii Michigan w 2000 roku. Pospolite ruszenie wykonane było w stylu dużo lepszym technologicznie i profesjonalnie niźli dzisiejsze usiłowania Onetu czy Psychiatryka 24.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
APPENDIX.

Amerykanie zszokowani sprawą Antykomor.pl

Jestem jako Amerykanin zszokowany wypowiedzią red. Jankego:
  • s24 nie jest żadnym forum, tylko platformą blogerską, bo na to dostał dotacje unijne
@Patryk Grzybowski inni
na wielu najwięszych amerykańskich portalach istnieje premoderacja tzn dopuszczane sa wyłacznie komentarze na wysokim poziomie. Każde forum prowadzi własną politykę. My ukrywamy komentarze obrazliwe, naruszające prawo lub dobre obyczaje. To jest prywatne forum, sa inne fora, na których mozna opublikowac kazde świństwo. Tu nie. Staramy sie dbac o poziom debaty, ciągle za słabo, wiem.

IGOR JANKE5332718 | 12.06.2011 17:13
za pomocąWGF: Amerykanie zszokowani sprawą Antykomor.pl – Wrocław Global Forum – Salon24 | Niezależne Forum Publicystów.
Komentarz z lubczasopisma: Wrocław Global Forum

@gruby.jasiu.com.au – OLAF

„To jest prywatne forum”
Juz nie, odkad Salon24 otrzymuje dotacje z pieniedzy podatnika. Od tego momentu podlega pod Standarty Transparentnosci z UE.
Good point. Z czasem może wystąpić problem z Olafem.http://wtemaciemaci.salon24.pl/279608,wyslij-olafowi-dowod-rzeczowy
STARY WIARUS

piątek, 17 czerwca 2011

c z e ś ć niewieścia, h o n o r męski



Pożegnanie z Honorem – Piotr Lisiewicz

Aktualizacja: 2010-07-10 9:12 am

To były najważniejsze wybory po 1989 r. I nic nie miały tu do rzeczy niewielkie uprawnienia prezydenta. Polski naród suwerenną decyzją zrzekł się w nich sprawy ważniejszej od niepodległości – honoru. Teraz za to zapłacimy. Lepiej już było.
„Czy pobrano i przebadano krew Lecha Kaczyńskiego pod kątem obecności alkoholu? Czy prezydent był na pokładzie pod wypływem alkoholu?” – to słowa wypowiedziane przez Janusza Palikota w dzień po wyborach prezydenckich.
One jak najbardziej nam się należą. Są częścią rzeczywistości, na którą Polacy oddali głosy. Tej samej, w której Putin mówi o czeczeńskich bohaterach, że będzie „moczyć i topić bandytów w kiblu”, a prezydenta Gruzji „powiesi za jaja”. I za słowami idą czyny.
Nie ma dobrych wyborców Komorowskiego.
Tak wybraliśmy. Demokratycznie. I – co ważniejsze – w pełni świadomie. Żarty się skończyły. Każdy, kto wybrał Komorowskiego, ponosi osobistą odpowiedzialność za słowa Palikota. Taką, jakby sam to powiedział. I mało obchodzi mnie, czy ktoś zrobił to dlatego, że jest zły, czy tylko głupi. Wyszło na jedno, a o niewolnikach należy mówić wyłącznie tym językiem, który budzi w nich szacunek.
Józef Beck w pamiętnej sejmowej mowie z 5 maja 1939 r. powiedział: „Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor”. 4 lipca 2010 r. to data historyczna – dzień oficjalnego zrzeczenia się przez Polskę honoru. Poniesiemy wszystkie tego konsekwencje w najbliższych tygodniach, miesiącach, latach, dziesięcioleciach.
Koniec rozmemłanej III RP
4 lipca 2010 r. to koniec III RP. Tej rozmemłanej, złodziejskiej, trzymanej na smyczy przez ubecką oligarchię. To był ubekistan, ale ubekistan samoograniczający się, gdy chodzi o metody. Próbowaliśmy zrobić z niego niepodległą Polskę, a oni się tego bali. Bali się naszego sarmackiego ducha, anarchii, skłonności do buntu, zdolności do jednoczenia się w najtrudniejszych chwilach. Po 4 lipca 2010 r. już nie będą się bać. Przekonali się, że nie ma czego.
Tak się złożyło, że w jednym momencie historycznym zbiegły się ze sobą trzy zjawiska – zrzeczenie się przez Polaków honoru, przejęcie przez posowieckie siły niemal 100 proc. instrumentów władzy i niekorzystna dla Polski sytuacja międzynarodowa.
Mord – tak na 90 proc. – smoleński usunął niewygodne przeszkody w postaci niewłaściwego prezydenta, prezesa IPN, rzecznika praw obywatelskich, prezesa banku centralnego oraz organizatorów społeczeństwa obywatelskiego, sprzeciwiających się od dziesięcioleci moskiewskiej dominacji – od Anny Walentynowicz po ludzi walczących o pamięć o Katyniu.
Ale oni mają teraz nie tylko prezydenta, rząd czy większość parlamentarną. Także sądy, prokuraturę, prymasa Polski, uniwersytety, media. Jeszcze tylko pozostaje usunąć nieetycznego Janka Pospieszalskiego, skompromitowaną Joannę Lichocką, zakłamane „Wiadomości”, czyli ostatnie szańce reakcji w mediach publicznych. I pozamiatane. Wtedy będzie to zakres władzy większy niż w PRL, bo wówczas np. Kościół albo studenci mogli sprawić kłopot.
Trzeci czynnik to sytuacja międzynarodowa. Najpotężniejsze państwo świata, czyli Stany Zjednoczone, przestało, przynajmniej na jakiś czas, widzieć swój interes w utrzymaniu istnienia Polski niezależnej od Moskwy. Gdy rządzili u nas Kwaśniewski czy Miller, Ameryka walczyła o nas, więc nie ugrzęźliśmy w posowieckiej strefie na stałe. Dziś spasowała. Wtedy także Rosja była na dalece wcześniejszym etapie, gdy chodzi o odbudowę imperium. Tymczasem w przeddzień polskich wyborów parlament Ukrainy przyjął projekt ustawy o zasadach polityki wewnętrznej i zagranicznej, z którego wykreślono dążenie Kijowa do członkostwa w NATO.
I jeszcze jedno: za dawnym SLD i obecnym PO stoi to samo biznesowe posowieckie lobby. Tyle że SLD trudniej było zrealizować jego cele, ciążył na nim postkomunistyczny garb. Na PO nie ciąży. Więc z punktu widzenia Moskwy jest bardziej przydatna.
Wyborcy PO są gorszymi ludźmi, niż myśleliśmy
Przyznaję, byłem przekonany, że w tych wyborach zwycięży Jarosław Kaczyński. Pomyliłem się. Popełniłem jeden poważny błąd. Uznałem za oczywiste, że zwolennicy Kaczyńskiego niezwykle zmobilizują się po smoleńskiej tragedii, a bardzo liczni wyborcy głosujący na PO tylko dlatego, że w telewizji pokazali, jakie Kaczory są głupie, niskie i obciachowe, stracą po śmierci prezydenta motywację. A do tego przecież jakaś część z nich przejrzała po tym na oczy…
Co do mobilizacji zwolenników PiS miałem rację – była ona naprawdę niezwykła. Ale jeśli chodzi o PO, pomyliłem się o 180 stopni. Miałem zbyt pozytywny obraz przeciwnika. Było we mnie zbyt dużo dobrej woli, chęci szukania pojednania z czymś, z czym nie należało się pojednać, tylko zwalczać z wszystkich sił. Przypisałem przeciwnikom zbyt dużo ludzkich cech. Uczuć. Skrupułów.
Miałem wizję, że siły zła są w gruncie rzeczy niezbyt liczne, a reszta dała im się omotać. To nieprawda, tak może było kiedyś. Oni czytali, że przyjaciel Bronisława Komorowskiego Janusz Palikot rozsyłał SMS-a: „Dlaczego do Smoleńska wyjechał kartofel, kurdupel, alkoholik, a wrócił mąż stanu? Bo Rosjanie podmienili ciało”. I nie przeszkadzało im to.
Jak PiS zawiesił walkę o prawdę
Do rezygnacji z walki o prawdę przyczynił się też, w imię walki o prezydenturę, PiS. Nie ujawnię wielkiej tajemnicy, pisząc, że lokalnym strukturom PiS centrala zabroniła organizowania manifestacji z żądaniem prawdy o Smoleńsku. Bano się, że zaszkodzą wizerunkowi odmienionego Jarosława Kaczyńskiego.
OK, pisząc, że to najważniejsze wybory po 1989 r., powinienem uczciwie założyć, że warto zapłacić wiele za wygraną w nich. Rzecz w tym, że nie podzielam ani trochę zachwytów nad kampanią Kaczyńskiego. To, że wcześniejsze wyssane z palca sondaże pokazywały bardziej druzgocącą jego porażkę, to żaden argument.
Sztabowcy Kaczyńskiego przedobrzyli z fałszowaniem jego wizerunku. Kaczyński wygrał drugą telewizyjną debatę właśnie dlatego, że poruszył w niej trzy tematy, które zwykłych ludzi ruszały. Czyli brak śledztwa w sprawie Smoleńska, nieudolność PO przy okazji powodzi oraz uprawianie przez PO propagandy sukcesu. W normalnym państwie demokratycznym PiS powinien mówić o tych trzech sprawach przez całą kampanię. Rozumiem, że w naszych warunkach bał się, że gdy zacznie mówić za wcześnie, posowiecka maszynka medialna zdoła to obrócić przeciwko niemu. Ale przedobrzył w drugą stronę. Powiedział o nich dopiero w chwili, gdy za późno było, by cokolwiek zmienić. Nie wygrał, a cena poniesiona za to trzymiesięczne wyrzeczenie się walki o prawdę – utrata części energii, która narodziła się po katastrofie – była bardzo wysoka.
Po ogłoszeniu wyników wyborów Jarosław Kaczyński powiedział tylko jedno, słabo zauważone przez media, ważne słowo – nazwał śmierć ofiar tragedii smoleńskiej śmiercią męczeńską. Ludzie, którzy zginęli w wypadku, nie byliby męczennikami. Te słowa oznaczały, że podejmie teraz walkę o prawdę.
Raczej nie wygramy wyborów parlamentarnych
Słyszę głosy znajomych zwolenników PiS: może dobrze się stało, bo za to wygramy wybory parlamentarne. Nie, raczej nie wygramy. PiS czeka najpierw widowiskowa porażka w wyborach samorządowych. Tak przynajmniej ich wynik zostanie zinterpretowany na podstawie wyników z wielkich miast. Co gorsza, wybory samorządowe nie zmobilizują zapewne zaangażowania nonkonformistów na taką skalę, jak w minionej kampanii, bo wielu samorządowców z PiS niekoniecznie na to zasługuje.
Natomiast wyborów parlamentarnych przypominających poprzednie już nie będzie. Wydarzenie takie jak debata pomiędzy kandydatami, w której dzięki odwadze cywilnej Joanny Lichockiej obaj kandydaci usłyszeli trudne pytania, nie będzie mieć już prawa bytu. Będziemy żyć w kraju, w którym wszystkie główne programy telewizyjne będą w rękach tamtych. Jakie instrumenty do niszczenia ludzi nie rokujących poprawy i pozyskiwania błądzących zostaną uruchomione, nawet nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Sposoby używania ABW przeciwko weryfikatorom WSI mogą być tu dla nas pewną wskazówką. Przypuszczalnie ataki na nonkonformistów nie będą dotyczyć ich poglądów. Zwyczajnie okażą się sprawcami przestępstw kryminalnych, skandali obyczajowych, ekstremistami itp. Następne wybory będą równie demokratyczne, jak wiarygodne jest rosyjskie śledztwo w sprawie Smoleńska.

Palcem na wodzie pisane, czyli czy możliwy jest pozytywny scenariusz.
Czy koniecznie musi dojść do zarysowanego przeze mnie czarnego scenariusza? Dla zatrzymania osuwania się w moskiewską strefę musiałby nastąpić jednocześnie szereg wydarzeń. Niezbyt prawdopodobnych, ale możliwych. Naszą siłą jest przebudzenie tej części Polski, która wyszła na ulice po śmierci prezydenta. Liczba ludzi, którzy bezinteresownie wsparli kampanię Jarosława Kaczyńskiego, była bardzo wielka. Liczba internetowych tekstów i teledysków zrobionych w tej kampanii przez ludzi zupełnie bezinteresownych, którzy zrozumieli, o co toczy się gra, była imponująca.
Ten potencjał powinien zostać wykorzystany do stworzenia obywatelskiego ruchu oporu wobec osuwania się w moskiewską strefę. Ale dotychczasowe doświadczenia pokazują, że partie polityczne, łącznie z PiS, tego nie potrafią. Jest oczywiste, że wkrótce przyjdzie nam robić wszystko, by jakoś ten sprzeciw organizować.
Może zdarzyć się też, że zafundowane nam przez PO życie na kredyt spowoduje drastyczne pogorszenie się sytuacji gospodarczej. Prawdopodobne, że mający monopol na władzę posowiecki obóz będzie kłócił się o łupy, w wyniku czego na jaw wyjdzie wiele jego brudów.
Prawdopodobne wydaje się też, że za jakiś czas zmieni się sytuacja w Ameryce, tyle że do kolejnych wyborów prezydenckich jeszcze trzy lata. Może jednak coś korzystnego dla nas zdarzy się wcześniej? Ostatnie aresztowania rosyjskich szpiegów wskazują, że coś jest na rzeczy.
Wszystko to jest jednak na tę chwilę - palcem na wodzie pisane…
Piotr Lisiewicz

środa, 15 czerwca 2011

PO( ) w likwidacji

Zamanifestujmy wszyscy razem 30 czerwca z Solidarnością w Warszawie! Pamiętajcie, że Rząd boi się tylko silnych!






 (  )
... monarchie czy dyktatury rodzinne sa z reguly systememi o dluzszym okresie zycia niz systemy mniej uporzadkowane. Sa one tez trwalsze w przypadku poddania ich zaburzeniom. Dla przykladu Imperium Romanowych przetrwalo dluzej (ponad 300 lat) niz nastepujacy po niej system demokracji parlamentarnej (Kierenski i inni) oraz nastepujaca po nim w nastepstwie wydarzen dyktatura komunistyczna, ktora zreszta miala dzialanie stabilizujace. Nasza Umeczona Ojczyzna przetrwala rozbiory, rzady parlamentarne oraz dyktature Pilsudskiego w formie spolecznej praktycznie nienaruszonej wlasnie ze wzgledu na nietknieta hierarchicza strukture spoleczna, w ktorej srodki produkcji byly prywatna wlasnoscia ograniczonej czesci spoleczenstwa.  Dopiero jej obalenie przez narzucony krajowi sila rezim komunistyczny dokonalo praktycznej likwidacji prawdziwej Polski zamieniajac ja na  obecny dziwny i niestabilny kogel mogel socjalno-etniczny.
Taka sytuacja wystepuje takze, z roznym natezeniem, w innych krajach Europy. Jest to stan analogiczny do stanu cieczy. Pewne korelacje socjalne jeszcze istnieja ale sa znacznie slabsze niz w ukladach  wyjsciowych. Czym bowiem sa korelacje wystepujace w systemach spolecznych gwarantujace ich stabilnosc  oraz odpornosc na zaburzenia? Sa one silami przyciagania jakie zawsze istnieja miedzy ludzmi nalezacymi do tej samej rasy, wyznajacymi ta sama religie, poslugujacymi sie identycznym jezykiem i majacymi wspolna tradycje kulturowa. Sa to dokladnie te same czynniki, ktore powoduja powstanie np get polskich w duzych aglomeracjach USA , Anglii, Kanady czy Australii. Podobne getta tworza zreszta emigranci nalezacy do innych nacji. Dla organizmu macierzystego te getta sa wrzodami i czynnikami destrukcyjnymi. Tak jest bez wzgledu na intencje osob je zamieszkujacych a takze bez wzgledu na ewentualne sympatie istniejace pomiedzy poszczegolnymi osobnikami nalezacymi do populacji gospodarzy i gosci.
Na gruncie europejskim najgrozniejszym patogenem imigracyjnym jest populacja zydowska toksyczna dla panstw-gospodarzy zwlaszcza po opanowaniu  Rosji Radzieckiej w wyniku puczu  tzw.  rewolucji pazdziernikowej.
Mamy oczywiscie takze klopoty z populacja cyganska czy narastajaca imigracja mahometan ale ta pierwsza stanowi glownie element kryminalny, nie majacy praktycznie wplywu na swiadomosc spoleczna ogolu,  a druga jest jak dotad tylko uciazliwa ze wzgledu na niekompatybilne z naszymi obyczaje kulinarno-religijne oraz styl zycia z zasilkow socjalnych co , rzecz jasna, obciaza budzet kraju -gospodarza. Inaczej jest z diaspora zydowska, ktora obecnie porzucila juz na ogol rzucajace sie w oczy roznice w ubiorze oraz wlada mniej wiecej poprawnie jezykiem panujacym na terytorium kraju-gospodarza. Owa asymilacja nie zmienila jednak glownych cech typowych dla imigracji zydowskiej gdziekolwiek by ona nie byla. Sa nimi solidarnosc rasowa oraz sklonnosc do zdrady politycznej  i oszustw finansowych skierowanych przeciwko populacji gospodarzy. Sprzyja temu doglebna znajomosc psychologii gospodarzy oraz, wykuta przez wieki, technika  manipulacji. Ta zas ulatwiona jest obecnie opanowaniem przez srodowiska zydowskie srodkow masowego przekazu w postaci gazet i telewizji, szkolnictwa a takze produkcji filmowej. Dzieki temu ma ona praktycznie monopol na formowanie swiadomosci spolecznej populacji gospodarzy i ksztaltowanie go w takim kierunku jaki jest dogodny dla interesow sub-populacji pasozyta.
Podstawowym bledem jaki popelnia ogol populacji gospodarzy jest przyjecie za dobra monete podsuwanych im pogladow o identycznosci celow populacji gospodarza i populacji patogenow socjalnych.
Niestety wszyscy ludzie bracmi nie sa gdyz zyjemy w systemie, w ktorym powodzenie jednego jest kleska drugiego. Zamoznosc, wplywy polityczne czy kierunek rozwoju gospodarczego kraju posiadaja rozne priorytety w roznych sub-populacjach. Dla przykladu, Polacy, maja uzasadnione roszczenia w stosunku do nowo powstalych krajow osciennych takich jak Litwa, Bialorus czy Ukraina. Sa to roszczenia i pretensje terytorialne, finansowe, majatkowe i ideologiczne.
W krajach tych istnieja jeszcze, mimo lat przesladowan i morderstw, liczna diaspora polska. Ludzie ci, ktorych Polska praktycznie opuscila  nie z wlasnej woli w roku 1945 a czesciowo takze i wczesniej w wyniku traktatu ryskiego, maja naturalny interes do utrzymywania wiezi z Macierza a takze do odwrocenia niekorzystnych dla nich i dla Polski zmian. Maja oni takze poparcie pewnej czesci polskiej populacji, ktorzy z owych ziem pochodza.
Z tego wzgledu rzady i narody Litwy, Bialorusi czy Ukrainy patrza wrogo na owa faktycznie niechciana mniejszosc polska gdyz widza w niej, nie bez racji, potencjalna piata kolumne. Jest nie do pomyslenia aby przedstawiciele polskiej mniejszosci kontrolowali system rzadzacy w tych krajach. Po prostu interesy tej mniejszosci sa i beda zawsze wrogie samej idei istnienia panstwa obecnych, i miejmy nadzieje, tylko tymczasowych gospodarzy. 
W podobnej sytuacji jest zreszta takze Polska w stosunku do mniejszosci niemieckiej oraz osadnictwa rosyjskiego czy tez zydowsko-rosyjskiego, ktore powstalo zwlaszcza po roku 1945. Interesy tych populacji, ich tradycje i dazenia sa  wrogie istnieniu Panstwa Polskiego jako samodzielnej politycznej struktury w Europie. Stad populacje owe staraja sie zniewolic swoich gospodarzy przez wplatanie ich w zaleznosci zewnetrzne, ktore patogen uwaza za jemu przyjazne.Poprzednio takim zewnetrznym patronem, ktory gwarantowal istnienie i prosperowanie srodowisk mniejszosciowych byl ZSRR. Obecnie role ta pelni Unia Europejska. Wspolczesne media w formie publikacji prasowych, beletrystki, filmow czy seriali propaguja rzekome zalety nalezenia do wspolnoty europejskiej oraz multikulturowosci. Mam niekiedy wrazenie, ze wielu odbiorcow nie zdaje sobie nawet sprawy z tego ze wspolczesna kultura masowa jest w gruncie rzeczy narzedziem propagandy politycznej poprawnosci sluzacej do fragmentyzacji spoleczenstw narodowych. 
********
http://bobolowisko.blogspot.com/

PS.

Mokre sny Chudego z Sopotu i Grubego z Kondonparade

Ach, gdyby tak się dało Ziobro i Kaczyńskiego postawić przed Trybunałem Stanu...

..Russkoj Dumy.

Nie przepuścili by im towarzysze radzieccy. Pancerni. Jak ci czterej. Wasyl Semen czołg prowadził i komu to przeszkadzało? Moczarowi? Do dzisiaj napierdalają w puste łby Polaczków, aż dzwoni.

Tylko, do kurwy nędzy, dlaczego ten Grigorij nazywa się Saakaszwili???

A teraz co nam zostało? Buda Ruska? Podpalić czy na obóz zamienić?

Kurwa, fantom jakiś czy co?

No bo, powiedzmy sobie szczerze, jak czekista posiadaczowi papierów wartościowych, nam do mokrej roboty trzeba było albo Ryśka z SB, albo towarzyszy radzieckich.

Ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Chrzest bojowy. Grzech założycielski. Żelazna ręka. Kojące ciepło, rozlewające się po piersi...

Przebudzenie.

Stara!!!

Pościel do wymiany!
http://impertynator.blogspot.com/ 

PS 2.

Zainstaluj Democri-C

 

Kryzysu jeszcze na zielonej wyspie Krainy Miłości nie ma, ale to nie znaczy, że jej obywatele, zwłaszcza ci młodsi, wykształceni, z wielkich miast, obyci z technologią i władający jezykami obcymi, nie powinni zająć się rekreacyjnie, w wolnych chwilach, planowaniem kryzysowym.


Dziś zajmiemy się czysto hipotetyczną możliwością, że owładnięta miłością do obywateli władza mogłaby im wyłączyć internet lub ograniczyć jego zasięg wyłącznie do dowolnie wybranej Sub-Domeny Najwyższych Namiętności, na przykład gov.pl

Powiedzmy,wstajesz jutro rano z łóżka, włączasz telewizor, a na ekranie telewizora, hipotetycznie tak powiedzmy, profesor Nałęcz w mundurze podpułkownika na tle flagi obwieszcza nadejście dnia ostatecznej rozprawy z internetowym chamstwem i rychłe zwycięstwo dobrych manier i miłości. Przez okno widać, jak w domu naprzeciwko muskularni menele o nienagannych manierach, ubrani wyraźnie wizytowo, na czarno, wyłamują komuś drzwi na parterze, bo właśnie minęła szósta rano.

Ale ty, choć Polak, byłeś mądry przed szkodą, więc jesteś przygotowany na to, że na ekranie swojego laptopa, co byś nie robił, masz do wyboru tylko "Twój Styl", retransmisję przemówienia Nałęcza, albo napis "Error 403 - Forbidden: Access is denied" 
Wyciągasz zatem iPhone, odnajdujesz na ekranie 'applications' stosowną ikonkę. Software waha sie chwilę, który hi-power mesh router wybrać spośród wielu standardowo zainstalowanych w warszawskich ambasadach, ale już po chwili masz na ekranie Facebok, Twitter i Twitpic. 




Zdjęcie spoconych facetów, wyłamujących drzwi naprzeciwko, ląduje na monitorze redaktora dyżurnego Associated Press International w Londynie zanim jeszcze w Warszawie puściły zawiasy.

Po dziesięciu minutach twój klip wideo, HD full wypas 1920x1080, na którym drzwi wpadają wreszcie do środka mieszkania, a funkcjonariusze wywlekają za włosy i rzucają na beton kobietę i dwoje dzieci jest już na globalnych ekranach CNN, nad czerwonym paskiem, po którym płynie tekst
NEWS FLASH… Crackdown in Warsaw… NEWS FLASH… more soon!

Potem CNN już z własnej inicjatywy wielokrotnie powtarza jako sygnaturę pomiędzy innymi programami fragment twojego filmu, na którym byk w czarnym kombinezonie z rozmachem kopie leżącą kobietę ciężkim butem w głowę i pompuje muskularne ramię w geście "Yessss!!! " w stronę drugiego, który przytrzymuje wyrywajacą się małą dziewczynkę. Za rok, ty dostaniesz za ten film nagrodę Pulitzera, a on czternaście lat więzienia w Hadze, z opcją zwolnienia po dwunastu za dobre sprawowanie. 
Po południu siedzisz u kumpla i koordynujecie z jego iPada dyskusję panelową na żywo dla BBC News:  Rolex, Ścios, Artur M. Nicpoń i Janke w podartej koszuli, ze świeżym opatrunkiem na głowie. Temat: Media Obywatelskie w Dobie Kryzysu.  Jednym okiem zerkacie na TVN24 z wyłączonym dźwiękiem. Na ekranie Wałęsa już od godziny potępia warchołów. Na niebieskim pasku u dołu ekranu bez przerwy przesuwa się powtarzany w kółko napis: PORZĄDEK PANUJE W WARSZAWIE +++ PORZĄDEK PANUJE W WARSZAWIE +++ PORZĄDEK PANUJE W WARSZAWIE +++.

Nad miastem łomot helikopterów, znaków rozpoznawczych nie widać o zmierzchu. Kumpel, hobbysta lotnictwa, wraca skwaszony z balkonu i pyta: "czy nasi mają Mi-26?"

Na horyzoncie błysk dużej eksplozji
.

Ciąg dalszy nastąpi...

Z Apple App Store:
Description
Did a dictator just cut off all communications in your country?
Dyktator odciął łączność w całym kraju?
Did a disaster just destroy all of your communications resources?
Katastrofa zniszczyla właśnie wszystkie środki łączności?
BE READY: Put “ Democri-C” on your device BEFORE a crisis strikes!
BĄDŻ GOTOWY: zainstaluj "Democri-C" na swoich urządzeniach ZANIM zacznie się kryzys!

This uninterruptable-network App cannot be shut down by third parties and provides urgent communications, emergency and safety information in regions where extreme social conditions are placing the lives of those in the region in jeopardy and where disaster has curtailed communications.

PS. To jest narzędzie zrobione przez fachowców na Libię i Syrię. Jedna i druga pobierały nauki technologii represji u zgadnij kotku, kogo?

PS 3. 
14.06.2011

@jerzyborowczak

Szanowny Panie,
Poniższe slogany, które Pan o sobie wypisuje, są już dzisiaj całkowicie  u n i e w a ż n i o n e.

"Po to walczyłem za komuny o wolność, żeby teraz każdy mógł mówić, co mu się tylko podoba."
"Nie o takie związki zawczasu walczyłem."

Jedyne sprawy, o które Pan zabiegał, a nie walczył, to sprawy związane z pańskim prywatnym interesem.
Nie wiem, kto z Pana otoczenia jest winien tego, że ludzie Pana pokroju zaistnieli w początkach zrywu Solidarności we wpływowych gronach, które okazały się różowo-czerwoną agenturą. Wiem, że o nikim z was Polacy wtedy nie wiedzieli, kim naprawdę jesteście. Gdyby wiedzieli to, co dzisiaj o was wiedzą, nie byłoby żadnego zrywu.
Walka o te cele, które Naród sobie wtedy stawiał, dopiero się teraz zaczęła. Dopiero teraz mamy w miarę pełne rozpoznanie kto jest kim. Mam nadzieję, że Pan doczeka się sprawiedliwości i z góry współczuję. Na razie chodzi Pan po ulicach bojąc się spojrzeć ludziom w oczy, potem będzie Panu gorzej, ale Polska wreszcie odetchnie.
JERZYBOROWCZAK: Po konwencji PO