o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

czwartek, 27 listopada 2014

NEOPRL. O JEDEN MAJDAN ZA MAŁO

.


Hanna Dobrowolska: Brunatny tuskoland, czyli o moim aresztowaniu

 
 
 
 
 
 
12 głosujących

O tym, co działo się 20 listopada 2014r. w Państwowej Komisji Wyborczej od ok. godziny 19. do  godziny 24. napisano już naprawdę wiele, powiedziano także… są filmy video [wiele z nich mojego autorstwa na portalu solidarni2010.pl] i zdjęcia, relacje telewizyjne.
Ale niewiele osób  wie, co wydarzyło się POTEM!
Oto relacja minuta po minucie. Układa się ona w długą listę naruszeń prawa, łamania swobód obywatelskich i kardynalnych praw zagwarantowanych konstytucją. 
Nikt tego nie sfilmował i nie sfotografował. Pozostaje lektura:
Około godz. 0.20 dnia 21 XI 2014 zostałam wyprowadzona z sali konferencyjnej w PKW przez dwie policjantki. Szłyśmy bardzo szybko długim korytarzem ( wzdłuż ścian stali rozstawieni, jak na „ścieżce zdrowia” z czasów komuny, funkcjonariusze), który wiódł nie wiadomo dokąd. Wcześniej usłyszałam tylko „wychodzimy”, a może „idziemy”. Potem biegiem po schodach i całkiem ciemnymi korytarzami do tylnego wyjścia z PKW, mocno ściskana za łokieć przez funkcjonariuszkę. Po drodze mijałyśmy leżącego na ziemi i przytrzymywanego przez kilku funkcjonariuszy mężczyznę; Grzegorza Brauna zapewne, gdyż to on był wynoszony za ręce i nogi, tuż przed nami z sali. Policjant z aparatem, stojąc nad leżącym, wykonywał serię zdjęć. W absolutnej ciemności raz po raz błyskał flesz.
Mojego zatrzymania dokonano mimo okazania legitymacji prasowej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (dokumentowałam na video przebieg wydarzeń w PKW dla potrzeb portalu solidarni2010.pl) – dowód osobisty celowo okazałam w dalszej kolejności. Nie podano mi podstawy prawnej zatrzymania, nie usłyszałam: „Jest pani zatrzymana” albo podobnego zdania. Wtrącono mnie do policyjnej budy (więźniarki) wraz z Ewą Stankiewicz. O godz. 1.30 w komisariacie na ul. Wilczej podczas sporządzania protokołu zatrzymania dowiedziałam się, że podstawą zatrzymania jest art. 244 KPK i oskarżona jestem o czyn z art. 193 KK – tryb przyspieszony. Wcześniej kazano mi dmuchać  w alkomat – odmówiłam. Poprosiłam o zawiadomienie rodziny i powiadomienie jej o potrzebie szukania adwokata. Sama nie mogłam do nikogo zadzwonić ani odszukać w komórce potrzebnych numerów – odebrano mi już wszelkie rzeczy osobiste i telefon. Po chwili nastąpiła rewizja osobista, zmuszono mnie do rozebrania się, oddania wszystkiego, z biustonoszem, rajstopami i skarpetkami – potem boso w butach pozostawałam przez wiele godzin.
Od godz. 3.00 do godz. 9.30 (ponad 6 godzin!) trzymano mnie w ciemnej i zimnej lub – na zmianę – dusznej i gorącej (jak w krematorium) więźniarce (policjanci na zmianę chłodzili mnie i rozgrzewali!). Więźniarka „starego” typu  (na pewno nieprzystosowana do przewozu ludzi!) – z dotkliwym okratowaniem, wąskimi lodowatymi ławkami, bez możliwości przytrzymania się czegokolwiek – co przy szybkim i długotrwałym nocnym rajdzie po Warszawie i okolicach było nie do zniesienia. Jak worek kartofli bezwładnie  rzucana byłam po wnętrzu więźniarki i wożona po całym mieście. Tylko na moje wyraźne żądanie (waliłam w obudowę więźniarki!) dostarczono mi raz pół litra wody i raz pozwolono skorzystać z toalety. Na całe godziny byłam pozostawiana na parkingach – wtedy funkcjonariusze opuszczali samochód. Potem na moje pytanie „Dlaczego trwało to tyle godzin?” – policjanci odpowiedzieli: „ A co mieliśmy z panią zrobić…?”
Potem dowiedziałam się, że ok. godz. 3.00 rodzinie udzielono telefonicznie informacji, że zostałam zatrzyma – bez podania przyczyn i określenia miejsca, a o godz. 8.00,  że „Udałam się już na odpoczynek” (sic!), czyli że przewieziono mnie do aresztu śledczego – nie powiadamiając, gdzie areszt się mieści. Wówczas też, czyli dopiero o godz. 8.00 rodzinę poinformowano, żeby szukała adwokata (bo takie wyraziłam życzenie podczas zatrzymania o godz. 1.30 ).
Następnie o 9.30 zostałam osadzona w areszcie śledczym na ul. Żeromskiego w Warszawie. Wówczas zostałam ponownie poddana skrupulatnemu przeszukaniu i rewizji osobistej. Dopiero o godz. 13.00 podano mi pierwszy od wielu godzin posiłek – mały talerz zupy.
W tym czasie – o godz. 11.30 – rodzina wystawiła pełnomocnictwo zastępcze adwokatowi i zaraz potem zostało ono zgłoszone policji. Nie wiedziałam o tym!
Przewożąc mnie w kajdankach na przesłuchanie ok. godz. 20.00 (dwadzieścia godzin po aresztowaniu) na ul. Wilczą, nie powiedziano mi ani słowa o opiece prawnej, jaką miałam – teoretycznie – od wielu godzin. Dopiero na miejscu dojrzałam, z jakim trudem dopuszczają adwokata do mnie na krótką rozmowę, gdy zażądał kontaktu z klientką przed przesłuchaniem.
Do ok. 23 trwało przesłuchanie.
Adwokat dwukrotnie zażądał  zwolnienia mnie po przesłuchaniu – dwukrotnie odmówiono mu bez podania powodów!  Kolejną noc musiałam spędzić w areszcie. Rodzinie nie pozwolono podać żadnych środków higieny osobistej! Nie widziałam nikogo bliskiego…
Następnego dnia, w sobotę 22 XI 2014, dopiero o godz.13.00 weszłam na salę rozpraw – prosto z aresztu, bez możliwości dokonania podstawowych dla kobiety czynności higienicznych. Sala rozpraw pełna była kamer TV – wszyscy mogli mnie oglądać i filmować  wymiętą, nieuczesaną, skrajnie niechlujną…
W przerwie rozprawy sąd zezwolił na podanie mi napojów i czegoś do zjedzenia, bez możliwości kontaktu osobistego z bliskimi. Ponownie w eskorcie policji – wyprowadzono mnie do aresztu w sądzie, ulokowanego dwa piętra niżej niż sala rozpraw – w podziemiu; mogłam wówczas skorzystać z toalety-pomieszczenia bez drzwi, w obecności policjantki. Areszt pozbawiony był okien.
W czasie całej rozprawy (6 godzin), jako warchoł stanowiący fundamentalne zagrożenie dla demokratycznego państwa prawa, dozorowana byłam przez dwóch policjantów.
Na wyraźne życzenie adwokata sąd przychylił się do prośby o zwolnienie mnie po zakończeniu rozprawy.
Kolejne rozprawy przede mną….
Hanna Dobrowolska
Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich
Portal solidarni2010.pl
[foto – BZ: noc 21.11.2014 – pod komendą na ul.Wilczej ]

niedziela, 23 listopada 2014

Manipulacja ludzkimi umysłami - prawdziwa władza nad Polakami

ZAMIAST WSTĘPU.
 

______________________________________________________

Manipulacja ludzkimi umysłami - prawdziwa władza nad Polakami


Rzeczywistą władzę posiada się nie wtedy - gdy dysponuje się potężną armią, ale wtedy - gdy panuje się nad umysłami poddanych.

Istnieją dwie możliwości takiego stanu rzeczy:
1. Wykazane zostaną jakieś prawa rządzącego do sprawowania władzy.
2. Złamane zostanie morale przeciwników i wywołane przekonanie, że wszelki opór jest bezsensowny.

To drugie uzyskuje się przez brutalny terror.
Ale pierwsza zasada jest bardziej zróżnicowana.
W starożytności zaczęto od tego, że władców mianowano bogami.
Gdy jednak bogowie umierali - to podważana była ich boskość, a tym samym prawo do bezwzględnej władzy.
 - OMILANOWSKA-
Dlatego stworzono instytucję "boga wszechmogącego", który rzekomo oddawał władzę kolejnym tyranom.
Taki bóg był abstrakcją, którą można identyfikować pod każdą postacią.


Nikt nie udowodni jego istnienia, ale też nikt go nie zaprzeczy - bo za argument jego istnienia podawano powstanie świata.

Katolicyzm jest największym żydowskim geszeftem - odebranym Żydom.
Od 1600 lat katolicka władza religijna pobiera przeogromne profity za autoryzowanie władców z rzekomo - boskiego namaszczenia.
Do wieku dziewiętnastego dysponowała potężnym arsenałem medialnym, a przede wszystkim wsparciem artystów.

Czterdzieści lat temu odrobiłem w liceum wypracowanie o twórczości w PRL-u.
Napisałem coś mniej więcej takiego: aby realizować swoje filmy - twórcy przenoszą ich akcję w okres II Wojny Światowej i w tamtych realiach przedstawiają całkowicie współczesne nam problemy. Ale dzięki wojennemu otoczeniu - otrzymują środki na swoją produkcję.

Podobnie było w wypadku sztuki europejskiej - aż do wieku dziewiętnastego.
Wszelki inspiracje artystyczne kręciły się wokół tematyki religijnej, a w ramach świeckiego mecenatu - dotyczyły mitologii antycznej.
(Wyjątek stanowiła sztuka mieszczańska krajów protestanckich.)

Gdy po rewolucji kapitalistycznej artyści odwrócili się od kościoła - to nie powstało wiele wybitnych dzieł sakralnych.
Namaszczeni przez Kościół władcy zostali również zepchnięci z tronów.
Nastała era nowej władzy - władzy medialnej.
Jej zasada jest dokładnie taka sama - jak wskazałem na początku.
I polega tak samo na zawładnięciu umysłami ludzkimi.
Doskonale rozumieli to bolszewicy - gdy z artysty zrobili politruka - władcę dusz, który indoktrynował, ale też groził terrorem.
Jeszcze lepiej rozegrali to naziści - dla których usłużna sztuka i media - były podstawowymi narzędziami zdobycia i utrzymania władzy.
Oczywiście, równocześnie prowadzili terror dążący do wszczepienia Niemcom przekonania, że jakikolwiek opór jest bezcelowy.

Bolszewizm i stalinizm - były pierwowzorem nazizmu. I niejako ich lustrzanym odbiciem.
Oba te totalitaryzmu dążyły do stworzenia "nowego człowieka". Istoty z wyłączoną funkcją myślenia w jednym - zasadniczym temacie, który był zapytaniem o źródło sprawowanej w tych systemach politycznych władzy.

Po II wojnie światowej - dla wyłączenia ze świadomości społecznej tego pytania, stosowano wobec Narodu Polskiego zarówno terror militarny - jak też toporną agitację polityczną - wspartą przez ówczesne "młode wilki" - dążące do zaistnienia w świecie kultury - po trupach przedwojennych luminarzy kultury.
Ci ludzie stanowili w większości (nie wszyscy), PRL-owski establishment świata kultury i mediów. I do dziś dnia - mimo haniebnej przeszłości - są hołubieni przez polityków Platformy Obywatelskiej - za ich służalcze wsparcie dla tej partii.

Po 1989 roku powrócił temat autoryzowania władzy.
Znowu haniebną postawę wykazała hierarchia Kościoła Katolickiego, która namaściła kolejny polityków.
Tylko człowiek chory psychicznie mógł słuchać bredni Balcerowicza i ówczesnych - zdegenerowanych polityków.
Tylko naród totalnie ogłupiony mógł zgodzić się na zniszczenie własnej gospodarki i oddanie władzy nad sobą w ręce obcego kapitału.
Ale Polacy to zrobili - bo zaufali polskiemu Episkopatowi, który swoim autorytetem wspierał największych politycznych i gospodarczych zbirów.

W początkowej erze Internetu doszliśmy jednak do momentu - gdy ta podstępna gra została zdemaskowana.
Czarne owce w Kościele Katolickim zostały ujawnione.
Od tego momentu Kościół nie był już potrzebny liberalnym politykom. Zawarli wcześniej układ z lewackimi bojówkami - odwołującymi się do "tradycji" stalinowskiej, oraz maoistowskiej "rewolucji kulturalnej".
Podstawowym ich zadaniem było zniszczenie wszystkich niedobitków polskiej kultury.
Dostali na to pełne wsparcie Platformy Obywatelskiej i bogate finansowanie z środków miejskich, oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Ich przedstawiciele zostali mianowani tajnymi "ekspertami Ministra" i decydowali o rozdziale środków publicznych na kulturę.

Odwołując sie do bolszewickich i hitlerowskich doświadczeń, realizowali koncepcję "nowego człowieka", który hołduje "nowoczesnemu patriotyzmowi", a więc wiernopoddaństwu wobec obecnie rządzących i ich prawdziwej władzy zwierzchniej.
I ten pomysł został spacyfikowany przeze mnie - bo ujawniłem jego istotę.

Po stoczeniu na dno politycznego bytu - zagrożona kompletnym upadkiem Platforma Obywatelska - po pozbyciu się Tuska dokonała odwrotu o 180 stopni.
Oczywiście, tylko pozornej zmiany swojego postępowania.
Komorowski sam napisał list do siebie - w sprawie budowy pomnika ofiar katastrofy pod Smoleńskiem.
Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego - Małgorzata Omilanowska zaczęła bywać na wydarzeniach, które są rzeczywistymi przejawami kultury. (Wcześniej groziła, że będzie kontynuować patologiczną politykę Zdrojewskiego. Jak miało to miejsce w wypadku Klaty, Cavalluciego i Merczyńskiego. )
Nawet wobec mnie uczyniła bardzo wyraźne - pojednawcze gesty.
Na moje ostre zapytania w Trybie Prawa prasowego - nie odpowiedziała do tej pory. Ale jej sekretarka "rżnęła głupa" - okraszając prośby o wytłumaczenie zadanych pytań - grzecznymi słowami.

Nie należę do takich prymitywów - którzy z braku wykształcenia i kwalifikacji, chcą zaistnieć medialnie.
Gdyby Polska była normalnym krajem to tkwił bym w mojej "samotni" medialnej.
Od 15 lat podejmuję działania dla "nastawienia" polskiego myślenia na właściwe tory.
I dlatego sprawdziłem pierwsze ministerialne decyzje Omilanowskiej.
A z nich wynika, że kontynuuje politykę Zdrojewskiego i w dalszym ciągu działa ona w warunkach przestępstwa ciągłego.
Zachowuje się tak - jakby nie obowiązywało ją Polskie Prawo.

W ramach instytucji Mecenatu Państwa- rozdzielane są corocznie setki milionów złotych. O ich przeznaczeniu decydują tajne "zespoły sterujące".
To zbiór prostaków - z których wielu wywodzi się z bojówek "Krytyki Politycznej". Niektórzy w ogóle nie dysponują żadnym kwalifikacjami w dziedzinie kultury. A ich najważniejszą kwalifikacją jest powiązanie z lewactwem.
Z braku dostatecznego zaplecza, Bogdan Zdrojewski powoływał ekonomistów, socjologów, politologów na swoich "ekspertów", by podpierać się nimi w korupcyjnym rozdziale środków na kulturę, by z finansów Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wspierać zaplecze polityczne, oraz bojówki Platformy Obywatelskiej.
Robił to dokładnie tak samo - jak Adolf Hitler wspierał NSDAP - po objęciu stanowiska kanclerza.
Wśród rzekomych "ekspertów Ministra" pojawiają się ludzie z tytułami naukowymi. Ale ich kwalifikacje merytoryczne i morale - przebiega dużo niżej od Baumana i Hartmana.
Wcześniej nachalną propagandą - robiono z nich "wybitne autorytety".
Gdy okazało się, że antypolska polityka Platformy Obywatelskiej - doprowadziła do poważnego zagrożenia państwowości polskiej, to zaczęli się bać. Z marszu uciszyli przygłupa Hartmana, który nie rozumie - co się wokół dzieje, bo próbował wywołać kolejną - antyspołeczną awanturę z kazirodztwem.

Politycy Platformy Obywatelskiej doskonale zdają sobie sprawę, że w wypadku obcej agresji - zostaną wywleczeni na ulice i dokona się to - co na ogół się dzieje w wyniku buntów społecznych.
Dlatego przeprowadzili woltę medialną i dziś kreują się na patriotów. Wedle niewiarygodnych badań opinii społecznej - pewna grupa Polaków dała się na to nabrać.
Tym bardziej, że politycy mają cały czas wsparcie zachodnich mocodawców.

Wyszukiwarka Google zmieniła w ostatnich dniach algorytmy wyszukiwań i nie znajdą dziś Polacy informacji kompromitujących polityków Platformy Obywatelskiej. Wykasowano bowiem wiele rekordów.
Nie znajdą również moich wypowiedzi z 1999 roku - gdy informowałem Polaków, że dokonuje się nieprawdopodobna grabież na globalną skalę - w wyniku której dojdzie do wielkiego kryzysu światowego, a jego konsekwencją może być wojna światowa. Precyzyjnie wskazałem sprawców tego zagrożenia.

Dziś wyszukiwarki internetowe z głupców i łajdaków czynią bohaterów.
To jest właśnie medialne sprawowanie władzy, bo dyspozycyjni dziennikarze zadadzą niedługo Polakom pytanie: "jeżeli nie Platforma to kto?"
Lecz nie dopuszczą do żadnej odpowiedzi. Dokładnie tak samo - jak miało miejsce w wypadku Balcerowicza.

Niezależnie od aktywności społecznej - pozostałem artystą i dlatego zgodnie z zasadą warsztatu twórczego: od ogółu przechodzę do szczegółu.
A tym szczegółem jest trwanie Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego - Małgorzaty Omilanowskiej w antypolskiej i sprzecznej z prawem polityce Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Znowu Omilanowska dobierze sobie motłoch, który występować będzie w roli "ekspertów Ministra". I za jego pośrednictwem niszczyć będzie elementarne przejawy kultury polskiej.
Dlaczego obrażam ludzi, których nazwisk jeszcze nie znam? (bo są tajne!)
Tylko moralny i intelektualny śmieć, zgodzi się uczestniczyć w przestępstwie działania pod normami niezgodnych z Polskim Prawem regulaminów MKiDN.
Tylko śmieć obawia się własnej odpowiedzialności moralnej - za podejmowane czyny i występuje tajnie.

Przesyłam ten tekst Małgorzacie Omilanowskiej - w dniu 17 października 2014 roku.
Daję czas do poniedziałku na ustosunkowanie się do niego - co może powstrzymać publikację i przesłanie kopii wielu polskim politykom, oraz mediom.

Nie ulega wątpliwości, że w przyszłości wzywać będę tą kobietę do merytorycznej dyskusji nad strategią Platformy Obywatelskiej - wobec polskiej kultury.
Chociaż pewien dziś jestem, że ze strachu przed ujawnieniem własnego ubóstwa intelektualnego - Małgorzata Omilanowska nigdy się na to nie zgodzi.

Artysta i teoretyk kultury
Artur Łoboda
Fundacja Promocji Kultury
Fundacja Promocji Kultury

sobota, 22 listopada 2014

"solidarni" inaczej 2014

ZAMIAST  WSTĘPU



W Polsce trwa KOLEJNY zamach stanu. Władza która utraciła poparcie obywateli w wyborach, próbuje narzucić swój reżim fałszem i siłą.


Dorobek ciężkiej pracy kilku pokoleń dokumentnie rozkradziono, zdeptano historię i jej bohaterów, wygnano miliony młodych Polaków za chlebem, odcięto nas od własnych mediów i używa się ich do poniżania nas, a wolność słowa załatwia się wyrokami sądów, w których sędziami są komunistyczni oprawcy. Tłucze się nas za polską flagę i słowo patriotyzm i to za pomocą obcych bojówek, indoktrynuje się dzieci wbrew protestom rodziców, depcze się naszą chrześcijańską tradycję, głodującym emerytom każe się w pokorze czekać na śmierć, a przechodniom patrzeć na pomniki sowieckich morderców i gwałcicieli. Komunistyczni oprawcy nabijają portfele i wyśmiewają swoje ofiary, chorzy umierają w kolejce do niezbędnych badań i teraz kiedy depcze się buciorem zdrajców resztki naszej dumy, (  ) największym zmartwieniem jest ewentualna prowokacja i być może oskarżenie o zamach na nieistniejącą demokrację?
__________________________________________________________________

Czy wybory da sie zafałszować? (wpis prowokujący)






 |  Written by Smok Eustachy  | SEE

.
Pora postawić sobie pytanie: czy istnieje w ogóle taki przekręt, który by mógł unieważnić wybory? Np. niech ktoś podmieni sto tysięcy głosów w skali kraju. Wpłynie ot na wynik wyborów? Na wynik drugiej tury wyborów prezydenckich nie wpłynie. I sąd orzeknie, że owszem, było nadużycie ale nie wpłynęło na ostateczny wynik wyborów.
Co się stało teraz, w tym roku i jakie są konsekwencje? Po pierwsze okazało się, że program do obliczania wyników (Kalkulator Wyborczy) wyborów nie działa w ogóle. Jak już zaczął działać to wyszło, że jest dziurawy i łatwo można wyniki pozmieniać. Pojawia się pytanie, czy nie warto przetestować wcześniejszych programów wykorzystywanych przy okazji wyborów parlamentarnych, prezydenckich, samorządowych i na CEP?
Aby zrozumieć dramatyzm sytuacji cofnę się tu do czasów przedinformatycznych: wtedy komisja okręgowa liczyła głosy, spisywała protokół, odwoziła urny z protokołem wyżej i ta komisja wyższego szczebla sumowała wyniki, przesyłała wyżej itp itd. Teraz to się tak zmieniło, że aby powstał protokół komisja musi wysłać wyniki systemem informatycznym i dostaje zwrotny protokół do podpisu. W każdym razie nie można podpisać protokołu jak się nie wyśle wyników. Mylę się? No i jak przestał działać ten program wyborczy to co mieli zrobić? Nie będą czekać w nieskończoność, pozamykali te urny i poszli w pierony. I tu jest pierwsza wątpliwość: czy były one dostatecznie pilnowane, przez kogo? I do jakich wałów mogło dojść w tym momencie?
Dalej: ponieważ nie było protokołów to komisje wyższego szczebla opierały się na nieoficjalnych zapiskach, notatkach pochodzących z dołu.
II
I teraz pytanie mam: w którym momencie PKW zrezygnowało z systemu informatycznego i poprzestało na liczeniu ręcznym? Bo publikowało np. cząstkowe dane z kieleckiego, podczas gdy komisja wojewódzka nie przesłała im jeszcze żadnych danych? Przez jakiś czas traktowali dane z Kalkulatora i z liczenia ręcznego równoważnie? Tymczasem ten Kalkulator kompletnie się posypał, zaczęły mieszać się mu miejscowości, protokoły itp. Pytam się więc: czy odstawili go i wszystko policzyli ręcznie i gdzie to jest napisane?
III
Przypominam, że ostatnio weszło wiele rozwiązań ułatwiających wały. Np kiedyś był jeden protokół w 2 turach i zdarzało się, że ktoś nie był na 1 turze a poszedł na drugą. I mógł się zdziwić, że ktoś go podpisał, że niby był? A teraz się nie da tak bo jest nowy protokół. Automatyczne liczenie głosów umożliwia modyfikacje na poziomie ogólnokrajowym i kto się tego doliczy? Powiedzmy sobie szczerze każdy powinien dostać świeczkę i po oddaniu głosu naświeczkować kratki, żeby utrudnić dopisanie. A wcześniej - na brzegu kartki narysować jakiś charakterystyczny motyw. Szczególnie jak się głosuje na kandydata z niskim poparciem - od lat się zdarzają historie, że kilka osób głosowało na takiego a tu we wynikach 0. Słownie zero. No i co? Jak ktoś nagrał filmik na komórce ze swoją kartą to technicznie da się odszukać, czy w ogóle jest. Widziałem takie filmiki gdzieś na Interii, poprawnie głosowali a głosu nie ma.
O tradycyjnych metodach:
  1. Dopisywanie krzyżyków.
  2. Przekładanie głosów z kupki na kupkę.
  3. Kupowanie głosów.
  4. Podmienienie kart
na razie się nie będę rozwodził.

RESUME.


(  )   Sytuacja wymaga czegoś odwrotnego - NATYCHMIAST (nie za miesiąc! Bo i teraz już za późno) - radykalizacji, tysięcy ludzi na ulicach, barykad, żądań rezygnacji nie tylko PKW, ale i wszystkich tych, których usunąć trzeba - w tym skompromitowanego prezydenta wszystkich ubeków. By jednak to zrobić, trzeba wiedzieć CO DALEJ i w dodatku bardzo Polskę kochać. 

Trzeba Wiary, odwagi, a wreszcie - trzeba znać sens i doniosłość Ofiary. A na to nie zdobędzie się ktoś nastawiony na kombinacyjki, układy i podchody przez całe życie. Tani kombinator. Impotent.

 

Kontakt: tel. 511 060 559

czwartek, 20 listopada 2014

Warianty 16.XI * NA RYMPAŁ

ZAMIAST WSTĘPU.

Nawet 10% nieważnych głosów świadczy o fałszerstwie a co dopiero 20-40%. Do tego różnice między bliskimi gminami, w jednej 3% w drugiej 40%.


Nie wierzę w „niewydolność systemu”!




Wszystko wskazuje na to, że szkolenie w Moskwie okazało się zawodne. Stara metoda  nie zadziałała, najwyraźniej zbyt duże było poparcie dla PiS, żeby dało się osadzić na najwyższym podium Platformę; coś tam zazgrzytało, coś przeciekło - i przekręciarze musieli pokazać malutki skrawek prawdy.
Nie całkiem udało się „na sondaż”,  a wygrać przecież muszą!  Towarzysz Putin czeka i CzeKa czeka,  i  wnuk CzeKa w Polsze czeka, i te tępe gęby wierchownoj czriezwyczajnoj komissji czekają na swoją dolę od „miliardów dla samorządów” i na ordiena za charoszuju rabotu…  Więc postanowili wygrać wybory na rympał!

„System” miał być elastyczny, umożliwiający najróżniejsze modyfikacje, nie bez powodu do jego stworzenia zatrudnili prawie amatorów, studentów - których można teraz bezkarnie oskarżyć o dowolne niedociągnięcia - i już miesiąc przed wyborami trąbili o „trudnościach”. Żadnych trudności nie było. Nie wszyscy z nich są takimi kretynami, na jakich wyglądają. „System” miał umożliwiać wyeliminowanie PiS z ewidencji – i najprawdopodobniej tak został skonstruowany. Nieprawdopodobne? No przecież dziecinnie proste!\
Kiedy pierwsze spływające dane pokazują miażdżącą przewagę Prawa i Sprawiedliwości, usuwa się nazwę  t e j  partii z „systemu”.  „System” się oczywiście blokuje, nie przyjmuje dokumentów, w których jest nazwa PiS.  Dlaczego bez problemu przesłano głosy wielu komisji lokalnych? Były tam komitety PiS? Rzadko gdzie.

 Paraliż „systemu” i awarie wielu innych systemów w całym kraju to nie wynik indolencji, lecz pochodna ciężkiej pracy nad wprowadzeniem takich danych, które byłyby dla „systemu” akceptowalne.(Ten scenariusz przewidziano wcześniej, dlatego przed wyborami zadbano o kontrolowany wyciek informacji o „problemach PKW”.)

Czy w „systemie” liczenia głosów są pełne nazwy partii, czy tylko skróty? Bo jeśli skróty, to mamy rozwiązaną zagadkę wielkiego „zwycięstwa” PSL. Skróty nazw partii PSL i PiS można w takim „systemie” jaki zamówiła PKW po prostu… ZAMIENIĆ! Oba mają po trzy elementy, w tym dwa identyczne.  Oczywiście, że taka zamiana wymagała czasu, ale jak widać opłaciła się! I rządzącym, i beneficjentowi, który będzie teraz bronił PKW jak własnych synekur, własnych agencji i unijnych miliardów.

 Poprawili „system” tak skutecznie, że teraz już sam generuje wyniki! Komisje w Kielcach jeszcze nie przesłały danych, a „system”  już poinformował, że z miażdżącą przewagą wygrało PSL!
Ludzie się burzą, ludzie piszą, ludzie nawołują do protestu – a „system” działa, „system” sam wybiera,,z  błogosławieństwem kukły deklamującej zadane frazy o otchłani czegoś tam i o nieodpowiedzialnych działaniach Polaków nie godzących się na ewidentne fałszerstwo przyklepywane właśnie przez PKW.

*Wieś na PSL już od dawna nie głosuje. Głosują na tę partię (czyli de facto na siebie samych) jej działacze oraz: rodziny działaczy, wspólnicy działaczy i podwładni działaczy. Załóżmy, że każdy członek PSL generuje 10 – 15 głosów. Załóżmy, że ta sitwa zmobilizuje się w stu procentach. Wszyscy, co do jednego pójdą na wybory. Przy 124 tysiącach członków partii, stuprocentowej mobilizacji  i 50-procentowej frekwencji PSL jest w stanie zdobyć maksymalnie 12% poparcia. Więcej nie ma. Po prostu. 

danuta
  .

ANEKS.


Obrazek użytkownika Józef Darski
PiS palcem nie kiwnie, zostanie skompromitowany i zmarginalizowany. PiS będzie skarżył się ubeckim sędziom na ubeków i fałszerzy a potem płakał, że sąd odrzucił.

PiS będzie się odcinał by nie zostać oszołomem i przegra.
Rozwiązanie siłowe jako dodatkowy bodziec do protestu. Jeśli wszystko zadziała akcja się rozwinie ale PiS jej nie przejmie i straci szansę. Powstanie nowa siła no i zgadnijcie z kim będzie walczyła: pedalska Unia, Niemcy, USA, Izrael, masoni i na tym koniec. Kogoś brakuje, no kogo ?
A gdyby dynamika posunęła się dalej pojawiłby się ten nieobecny przeciwnik i mielibyśmy rok 1980 a tak będzie 1956 lub 1970.

Nowy okrągły stół - narodowy - zbliża się. ale przed nami jeszcze etap ofiar. Bez ofiar nie będzie odnowy no i na odnowie się zakończy.

PiSowi proponuję by skarżył się do jakiegoś ćwiąkalskiego, bo tacy są sędziowie w systemie bezprawia.

środa, 19 listopada 2014

Ile jeszcze RPrl ?

ZAMIAST  WSTĘPU.

"Polski" Bantustan.

 Chyba przesadziłem z porównaniem. Ale to taka licentia poetica. W Bantustanach nie jest aż tak źle z praworządnością i poziomem cywilizacyjnym jak w "Polsce".
Zazwyczaj nie zajmuje się "bieżączką" w Polsce, bo to zajęcie raczej dla klientów magla (kto tam coś powiedział, kogoś tam z kimś tam widziano) niż dla komentatorów politycznych, którzy oceniają polityków po ich działaniach, niemniej bywają sytauacje, gdy zdzierżyć się nie da. Zwyczajnie we łbie się coś nie mieści.
I.  Tak było np gdy nie zamknął się dach nad Stadionem Narodowym, przemianowanym w wyniku tego zdarzenia na Basen  Narodowy (siostro basen!). Cała piłkarska Europa, szczególnie Anglia miały gęby szeroko otwarte ze zdumienia. Dach zazwyczaj jest zbudowany po to, żeby chronić przed deszczem. Dach otwierany wszędzie na świecie służy do tego, aby w wypadku ładnej pogody pozostawał otwarty, a gdy niebo zasnuje się chmurkami, dach można zamknąć i wtedy deszczyk nam główki nie zmoczy. Tak jest wszędzie na świecie, z wyjątkiem polskiego Bantustanu. Stadion wybudowany za olbrzymie pieniądze, za jakie w Europie buduje się 2 lub 3 takie, tych standardów nijak nie zachowuje. Dach da się zamknąć tylko w czasie ładnej pogody, w czasie deszczu (dzieci się nudzą) zamknąć dachu nie można, bo groziłoby to katastrofą budowlaną...
Mniejsza już o straty wizerunkowe naszego kraju w Europie, bo tym się mało kto przejmuje. Ważniejsza jest reakcja społeczna. Jedni się oburzali ile to odprawy wzięli dyrektorzy, inni (jak to bezrefleksyjne lemingi) : oj tam oj tam, Polacy nic się nie stało!. W wyniku afery ścigano tylko dwóch wesołków, którzy mieli czelność publicznie ośmieszyć poważnych inwestorów budowy tego bubla. Na szczęście dobry car Tusk, nakazał wesołków uniewinnić, więc czym prędzej polskie sądy na telefon, wesołków uniewinniły. I tak się skończyła dla polskiego Bantustanu ta afera. O koncercie Madonny wspominać nawet nie warto. Co tam dopłata budżetu do takiego przedsięwzięcia. Ważna jest sława na cały świat. Nigdzie i nigdy dotychczas na świecie koncert tej gwiazdki pop nie przyniósł organizartorom strat! Zawsze to przecież miło być w czymś pierwszym . I to od razu na wysokim, nie do pobicia, 5 milionowym poziomie. Nie do pobicia nawet przez klan Kaddafich, którzy sobie na prywatkę zafundowali Beyonce za milion euro. Ale była to prywatna impreza w domku synalka Kadafiego, więc porównanie ze stadionem, ee tego, z Basenem Narodowym - nieuprawnione.
II.   Wylazły taśmy z podsłuchów polityków, w którym z wyjątkową pogardą wyrażają się o kraju, w którym za pieniądze zcwelowanych wielokrotnie fornali, kupczą jego zasobami w celu zachowania władzy. W każdym normalnym Bantustanie, po ujawnieniu takich taśm, sprawców mówiących bez ogródek jakim krajem rządzą i gdzie mają opinię niewolników, wk....y tłum wywiózłby na taczkach do granicy Bantustanu i soczystym kopem w dupę podziękowł by takim rządcom za współpracę. Tymczasem w chorym , polskim Bantustanie, premier rządu nie widzi niczego złego w zachowaniu swoich  podopiecznych, szef największej partii opozycyjnej zamiast odwołać się do okradanych już na żywca współrodaków, zaczyna jakieś niejasne gry na wotum nieufności w sejmie, wiedząc z góry że nie ma szans na zwycięstwo. Rzuca na szalę autorytet "premiera technicznego", choć powinien znać przynajmniej podstawy działania kalkulatora czterodziałaniowego i wpierw policzyć głosy. Żałosny Bandustan wypełniony żałosnymi postaciami udającymi polityków zatroskanych sprawami swego Bantustanu. Jedynym problemem do cna skompromitowanej partii rządzącej, dzięki poparciu absolutnie zmatolałych lemingów , było tylko : kto puścił farbę? Kto nagrał "zatroskanych stanem państwa mężów "? I skazano kelnerów...
III.  Afera w Bantustanie z systemem informatycznym wyborów. Coś niebywałego nawet w najdzikszym Bantustanie. Na 3 miesiące przed wyborami zmienia się oprogramowanie. Poprzednie może nie było najlepsze, ale działało, było sprawdzone w działaniu. Można było ulepszyć, usprawnić i mieć pewność, że działać będzie. Ale po co? Przecież znajomi króliczka nie zarobiliby paru złotych przy czerpaniu z Koryta. Trzeba było znajomkom dać zarobić na całkowicie nowym oprogramowaniu. Na oprogamowaniu niesprawdzonym, nieprzetestowanym, wykonanym przez amatorów z  nieco tylko podobnej dziedziny. Tu już się nie ma z czego śmiać. Taką decyzję podjęli ludzie, którzy powinni być poza wszelkimi podejrzeniami. Tymczasem nobliwi sędziowie poszli na rozwiązanie, na które nie poszedłby żaden, najdzikszy nawet Bantustan w Dżungli. Do systemu informatycznego obliczającego głosy w wyborach w całym Bantustanie, mógł wejść sobie każdy jak do przydrożnego baru i ulzyć sobie w dowolny sposób. To nie jest kompromitacja Państwa. To już jest absolutny upadek tegoż państwa. Nawet jeśli to tylko zacofany cywilizacyjnie Bantustan, rządzony przez pazernych i chciwych cwaniaczków, przy poparciu równie pazernych i chciwych drobnych cwaniaczków , drobniejszego płazu. acz większej ilości. 
I oczywiście Bantustan ściga wędrowców, którzy do tego otwartego niczym saloon systemu sobie weszli i ulżyli, czyli służby ścigają tylko hackerów. A nie organizatorów całego tego  obmierzłego burdelu...
_SEE________________________________________________________________________-



Dość kpin!


Na PSL zagłosował niekumaty lud, dodatkowo zrobiony w bambuko przez szacowne sędziowskie grono PKW.

1.
Dosyć.
Dosyć kpin ze mnie, z Ciebie.
I z Ciebie też, choć wzruszasz ramionami, że niby o Ciebie nie chodzi.
Chodzi.
Bez względu na to, po której stronie Ci się wydaje, że jesteś.
Bo znowu jesteśmy po tej samej.
2.
216191_malarstwo_obraz_zachod_slonca_gory_wielblad
Wybory 2014 to piórko, które załamało mojego wielbłąda.
Już dalej nie pójdzie.
Parska, tupie nogami i odwraca się drugą stroną, jak tylko usłyszy po polsku słowo: DEMOKRACJA.
Bo demokracja, w której jakakolwiek partia zawdzięcza wynik pomyłce głosujących jest farsą.
Tak, jest farsą.
Bo żeby była choć trochę tragiczna, ludzie musieliby ginąć nie tylko z powodu słabej opieki zdrowotnej.
I samobójstw.
3.
0003NNQPOVBYWPSU-C116-F4
Paweł Kukiz: – To, co wyczynił PSL (że o PKW nie wspomnę) to skandal. Na książeczce z komitetami wyborczymi nie było okładki. Od razu wyborca widział nazwiska. Z listy PSL (bo ona była “na okładce”). Wiele osób twierdzi, że były przekonane, iż to są wszystkie nazwiska kandydatów.
Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli (ten od ruskiego węgla): – Ludzie nie wiedzieli, co mają z tym robić. Powiedziano im, że trzeba postawić jeden znaczek, to wielu postawiło go na pierwszej stronie. Podobnie mówią zresztą inni samorządowcy cytowani w branżowym serwisie.
Andrzej Celiński: – Pierwsza, okładkowa strona, PSL. OK. Wylosowali jedynkę. Ale to dość gruba i duża książeczka. Mniej wyrobionym wyborcom sugeruje, że wyboru dokonuje się na tej stronie, która jest niczym karta do głosowania.
(za Onet.pl)
4.
tvp.info_-640x374
Do tej pory słyszałem, a i czytałem również, że na PO głosują młodzi-i-wykształceni-z-wielkich-miast.
Z kolei na PiS miały głosować głównie babcie (słynne mohery), bezrobotni i, za przeproszeniem, prowincja.
Teraz wychodzi na to, że na PSL zagłosował niekumaty lud, dodatkowo zrobiony w bambuko przez szacowne sędziowskie grono PKW.
Bo wzór książeczki do głosowania został wprowadzony w sierpniu.
I nie uczyniono nic, aby ludziom wyjaśnić w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, jak mają głosować, choć we wcześniejszych wyborach do bólu ukazywały się spociki pokazujące, że krzyżyk należy postawi raz.
I w kratce przy nazwisku.
5.
pap_liczenie_glosy_wybory_388
Jeśli więc wybór PSL jest spowodowany błędem, to takie wybory są psu na budę.
Nic nie wnoszą, poza kosztami.
I tymi kosztami powinno się obciążyć budżet Ministerstwa Sprawiedliwości, bo członkowie PKW stamtąd właśnie na co dzień pobierają wynagrodzenie.
6.
Ale książeczki do głosowania nie kończą jeszcze sprawy.
Bo trzeba mocno prześwietlić program, jaki rzekomo ma liczyć głosy.
Czy w nim nie kryje się jakaś tajna funkcja, dostępna wybrańcom?
No bo jaki to problem, aby gdzieś na odpowiednio wysokim szczeblu w prowadzać poprawki? Przecież fałszerstwa na dole nikt nie odkryje. Wystarczy tylko odpowiednio ukryta zakładka dla wtajemniczonych.
Głosowałem na Jasia, i Jasio jest radnym.
Ale gdzieś tam, pomiędzy wysoką komisją a jeszcze wyższą, część głosów Jasia, liczonych zbiorczo na listę partii, do której on należy, trafi na listę konkurencyjną. I w eter pobiegnie kolejny raz wesołe ujadanie, że oto Naród wybrał tych, na których przede wszystkim głosują młodzi-i-wykształceni-z-wielkich-miast.
Żeby móc wykryć takie fałszerstwo trzeba by na piechotę zliczyć wyniki wszystkich komisji.
Chce się to komuś?
Ktoś ma na to środki??
7.
pkw_pap600
Jak można w ogóle dopuścić do tego, aby rząd kontrolował program, od którego zależy pośrednio byt polityczny ugrupowania, do którego należą ministrowie?
Ja wiem, PKW teoretycznie jest niezależny.
Ale od pewnego czasu dzięki sędziemu Milewskiemu z Gdańska wiemy, jak wygląda prawdziwa niezależność przynajmniej części tego środowiska.
I dlatego wcale, ale to wcale nie zamierzam wierzyć, że akurat milewskość sędziów z PKW nie dotyka przynajmniej w jednostkowym przypadku.
Poza tym program odbierali informatycy, urzędnicy na państwowych w końcu PO-sadach. I ono też go obsługują.
8.
Mam więc dwa ważne pytania:
1. czy wprowadzenie „książeczek do głosowania” było celowe i stanowiło element strategii wynikającej z tego, że władza doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak jest lubiana (vide: taśmy prawdy)? Za takim wariantem przemawia brak jakiegokolwiek instruktażu elektoratu przed wyborami;
2. czy program zliczający głosy w PKW posiada możliwości manipulacji?
Odpowiedź na oba te pytania razem oznacza, że rządzący układ zwarł szeregi i nie zamierza oddawać władzy raz zdobytej. Nigdy.
Szykuje się zatem ostra walka, łącznie z wyjściem na ulicę i okupacją budynków rządowych.
W innym przypadku nie ulega wątpliwości, że całe wybory należy powtórzyć.
Chyba, że do tradycji PO-lskiej demokracji oficjalnie dopiszemy, że można zostać wybranym robiąc wyborców w konia.
19.11 2014
Humpty Dumpty
Napisane przez: 

wtorek, 11 listopada 2014

RPrl - ochlokracja et consortes

.

.

____________________________________________________________________

ARTUR M. NICPOŃ

Rewolucji nie było
Na początek oficjalne wielkie podziękowania dla chłopaków z warszawskipis.pl. Później się zrobi na druki firmowym, z wpisem do akt  Na razie- jeszcze raz wielkie dzięki za gościnę.
Teraz sam Marsz.
Najpierw to, co było źle.
Źle było, że się marsz rozdzielił. Nie będę udawał, że wiem czyja to wina. Czy to dlatego, że Sakiewicza pogięło i się wycofał, czy to dlatego (jak mówią narodowcy), że policja im uniemożliwiła przejście pod pomnik Piłsudskiego, czy co tam. Źle się stało i tak być w przyszłości nie może. Niezależnie od tego, czy zostanie powołany do życia Ruch Narodowy, czy nie. Osobiście jestem za tym by powstał, choć to jest realna konkurencja dla PiS i jeśli ktoś naprawdę jest nam w stanie coś ująć, to właśnie radykałowie prawicy. Za nimi po prostu idzie młodzież. Ta cała wkurwiona i agresywna (co cenne i co ja popieram), nie pieprząca się w tańcu, aktywna i gotowa do konfrontacji. Ba, gotowa. Gotowa to mało. I ci ludzie są Polsce bardzo potrzebni, bo Polsce po prostu potrzebni są ludzie, którzy są zdolni przypierdolić. A tych, którym by przypierdolić trzeba jest sporo, mimo że coraz bardziej zestrachani są silni i na rzęsach stają, by na nas wymusić przestrzeganie ich reguł, które sobie sami dla siebie ustanowili, żeby im było wygodnie. Tego się nie skruszy ani pokojowymi marszami, ani krucjatami różańcowymi, ani ogólnie pojętą grzecznością. Tzn. to wszystko jest potrzebne, niezbędne wręcz, ale na końcu tego różańca i tej modlitwy muszą stać ludzie gotowi to całe gadanie o Polsce traktować poważnie i na poważnie wybijać zęby tej całej lewackiej hołocie, tym komoruskim pajacom „maszerującym” w ramach pensji itp. No i radykałowie chyba o niczym innym nie marzą, żeby się za to zbożne dzieło w końcu wziąć i sprawić, żebyśmy wszyscy byli po właściwej stronie stryczka, tzn. po tej, po której się taboret wykopuje, niż po tej, gdzie taboret jest wykopywany.
Ruch Narodowy może być tym, o czym bajali durnie od Ziobry, czyli tym drugim płucem prawicy. Zbrojną pięścią. Tymi, którzy nie mają ochoty na debaty z jakimiś Żakowskimi, Lisami i resztą tego plugawego towarzycha, za to zamiast debaty mogą ww. pyski prać. A z lewusami trochę jest jak z krnąbrnymi, zdradliwymi babami. Trzeba tłuc tak długo, aż krnąbrność ustąpi miejsca szacunkowi i miłości. Dana krnąbrna i zdradliwa baba uważa bowiem, że w obecnym systemie facet jest po prostu bezsilny, w żaden sposób nie jest jej w stanie zagrozić, przez co nie zasługuje na szacunek i można mu srać na głowę. Remedium na tę nowomodną degenerę, z której nie wynika nic dobrego poza tym, że przybywa tych popsutych bab, jest naga przemoc. Naga przemoc zaś to jest ten niezbędny składnik, bez którego nie ma mowy o miłości kobiety do mężczyzny, czyli specyficznej mieszanki pożądania, strachu i fascynacji zwierzęcą siłą.
Z naszą lewicą jest więc jak z tymi rozpuszczonymi babami. Po prostu jak się lewactwa nie bije, to mu wątroba gnije.
Mamy więc ten rozdzielony marsz i mamy odkopywanie tych przedwojennych trumien Dmowskiego i Piłsudskiego. Dla normalnego człowieka były one zagrzebane w miarę solidnie i z dorobku obu tych panów można było sobie wybrać to co najlepsze, dokonać syntezy i na niej bazując myśleć o tym, co zrobić z tą całą postkomuną i jak sprawić, by Polska pojawiła się na powrót na realnych mapach politycznych Europy i Świata. Okazuje się zaś, że z tej syntezy mogą być nici i zamiast wspólnie to postsowieckie bydło pogonić za Don, będziemy się teraz przepychać między sobą i kłócić o to, który trup ważniejszy.
Tak na moje oko to najbardziej o to chodzi, kto zostanie Michnikiem prawicy. Tzn. każdy z ośrodków, w okół którego zaczyna się koncentrować jakakolwiek prawicowa siła polityczna, natychmiast zaczyna kombinować nad tym, jak tu przejąć rząd dusz nad całą resztą prawej strony. Informuję, że to się nie uda. My nie jesteśmy lewica, czy inna Platforma, żeby po naszej stronie mógł zaistnieć jakiś guru, jak Aaaadam, który będzie całej reszcie mówił, co ma myśleć i tresował ku nowemu, lepszemu mrówkoczłowieczeństwu. Jeśli chcemy wygrać trzeba pogodzić się z tym, że niczego takiego nie będzie, za to naszą siłą jest nasza róznorodność. Różnorodność, która koncentruje się wokół idei Polski. Naszym wspólnym mianownikiem są bowiem słowa Hemara:
Chcemy, aby Najjaśniejsza Rzeczpospolita była wielka, bo albo będziemy wielcy, albo nie będzie nas wcale
I teraz to nie jest ważne, jak sobie różni ludzie wyobrażają tę wielką Polskę. Różnie sobie wyobrażają, bo są różni. I o tym wszystkim możemy sobie dyskutować i spierać się między sobą, bo trzeba nam będzie znaleźć sposób na takie poukładanie Polski, byśmy się w niej zmieścili wszyscy i żeby nikogo Polska w dupę nie kopała. Clou jednak w tym, że taka debata może się toczyć wyłącznie wśród tych, którzy Polski wielkiej pragną i sami się do polskości poczuwają. To zaś od razu wyrzuca poza margines te wszystkie euromichniki, biłgorajskie szumowiny, wszystkich tych leberałów, postkomuchów, zdrajców, jurgieltników i innych Smolarów, te wszystkie Stokrotki, Miecugowy, ryże wnuczki z Wehrmachtu i spoconego posła Olszewskiego, czyli sowiecką progeniturę w gumofilcach od Testoni. No ale żeby temu plugastwu móc powiedzieć gromkie: WY-PIE-DA-LAĆ!!! to trzeba, by po naszej stronie zapanowała zgoda przynajmniej co do tego. To zaś oznacza, że wszelkie ośrodki prawicowe muszą się po prostu ze sobą zacząć porozumiewać i traktować jak partnerów, a nie wrogów. Oczywiście przy zachowaniu proporcji i ważeniu sił, niemniej jednak.
A teraz o tym, jak się na te marsze przygotowała natchnięta Duchem Świętym Bufetowa. Pewnie niewielu o tym pamięta, bo to było dawniej niż przedwczoraj, dlatego ten świński ryjek z warszawskiego ratusza (no nie mówcie, że ona z profilu nie wygląda jak loszka, a ąfas jak zapóźniona w rozwoju pegeerowska młodsza oborowa), może uchodzić w oczach Młodych Zadłużonych z Wielkich Miast, za postępowca i nadzieję na niski kurs franka, ale jeszcze nie tak dawno opowiadała przecież, jak to ją Duch Święty natchnął i jaka to z niej  jest gorliwa katoliczka. No ale to było w czasach, gdy ryży wnuczek z Wehrmachtu na chybcika się kościelnie żenił i nie było jeszcze rozkazu, żeby nie klękac przed księżmi.
Przygotowano się na nasz przyjazd wspaniale. Kontrole drogowe zaczęły się już przed Bełchatowem (jadąc od Wrocka). Oczywiście podejrzliwość policji wzbudzały pojazdy z polską flagą. No bo, powiedzmy to sobie otwarcie, kto to widział, żeby obywatel wywieszał biało- czerwoną flagę w święto państwowe? W jakieś święto niepodległości? No dajcież spokój! Nie po to dziadzio Szechter AKowcom paznokcie otwieraczem do butelek zrywał, nie po to babcia Wolińska wydawała wyroki śmierci, nie po to tate Popiełuszkę mordował, żeby teraz ich potomstwu w mundurach jacyś Polaczkowie ze swoimi flagami przed oczy leźli. To chyba jasne?
Nas, czyli mnie i mojego sąsiada, zawinięto dopiero w Jankach. Popatrzono do bagażnika, ale tak dobrze ukryliśmy kałasznikowy i wyrzutnie rakiet ziemia ziemia, że ich nie znaleziono. Tu akurat nie wiem jednej rzeczy, bo się nas policjant pytał, po co do Warszawy jedziemy i czy na Marsz. Policjant takie pytanie może obywatelowi zadać w ogóle? Jak to jest?Bo chyba nie ma takiego prawa w Polsce jeszcze, żeby się byle psu spowiadać z tego, gdzie i po co się jedzie swoim prywatnym samochodem, za swoje prywatne pieniądze?
Generalnie, już przed Jankami, wszędzie pełno suk. I małych, takich suczek i takich dużych, nastajaszczych suk. Psiarnia w pełnej zbroi, ochraniacze od stóp do głowy. Wszystko to na sygnałach, choć nie spieszyli się nigdzie. Ot, jedzie sobie taka suka, w środku te jej opancerzone szczenięta, niespiesznie się toczy, ale wyje jak wszyscy diabli. Nie wiem, może to miało kogoś przestraszyć, a może chodziło o to, żeby taką kabaretową atmosferą grozy kogoś wkurzyć, żeby co wyrywniejsi szybciej potracili nerwy. Ogólnie jednak wyglądało to wszystko dosyć żenująco, jak na pokaz siły.
Tu mi się przypomniało, jak kiedyś jechaliśmy z Grześkiem Braunem do Warszawy, całkiem nie po to, żeby demonstrować, tylko do telewizora sprawę załatwić i zatrzymano nas w ramach jakiejś sierpniowej akcji znicz. Zjechałem na pobocze i dopiero wtedy zobaczyłem, że ci policjanci uzbrojeni jak na wojnę w kałasznikowy itp., to dzieciaki jakieś mizerne i trochę przestraszone. Na to Grzesiek otworzył okno i powiedział do jednego z tych dzieciaków w mundurach tak:
- Proszę pana, niech pan lepiej schowa ten karabin, bo jak przyjadą prawdziwi bandyci, to pana zbiją i panu ten karabin zabiorą.
Tym razem tych dzieciaków z pryszczami nie było widać, ale gdzież temu nowomodnemu ZOMO Donalda Tuska, do pierwowzoru pod dowództwem ludzi honoru Gazety Wyborczej? Donaldowi Tuskowi rozlicznych talentów odmówić nie sposób, ale powiedzmy sobie prawdę, Cześkowi Kiszczakowi nie godzien czyścić walonek.
Sam marsz, gdyby nie to ZOMO właśnie, odbyłby się bez jednego incydentu.
Tak naprawdę były tylko dwie blokady- ta pierwsza, na samym początku, jak tylko marsz ruszył i to ewidentnie było szykowane dla kamer zaprzyjaźnionych telewizji towarzyszy ojców założycieli
- i druga, kiedy to ZOMO zastąpiło drogę pomniejszonemu już marszowi, gdy Kluby Gazety Polskiej, czyli w jakichś 60% mohery i ludzie niezdolni do zadym z racji wieku, odłączyły się od radykałów na Rozdrożu i szły w kierunku pomnika Piłsudskiego. Nikt jednak nie chciał w ZOMO rzucać niczym, nawet ich nie wygwizdano, więc po chwili ta bezsensowna blokada została zdjęta i pod pomnik Marszałka doszliśmy.
Teraz odczucia.
Zdarzyło mi się parę razy w życiu być uczestnikiem sytuacji, po których następowała zmiana. Sytuacji publiczno- politycznych. W takich razach, na języku, wyczuwa się taki metaliczny posmak. Jakby w powietrzu unosiła się rozpylona krew. To zapewne tylko projekcja, ale tak to się odbiera. Po prostu czuć, że zaraz będzie bitka i to bitka prawdziwa. Nie jakieś tam ciskanie petardami, tylko bitwa. Że nie będzie się brało jeńców i nie skończy się na guzach. Wtedy to powietrze ma naprawdę inny zapach i czuje się rosnące z chwili na chwilę napięcie, które musi znaleźć jakieś ujście, jest tak wielkie, że trzeba je rozładować i rozładować je można tylko w jeden sposób.
W niedzielę 11.XI.2012   t e g o nie było.
Nie było tego już od Bełchatowa.
Była za to szopka. Po obu stronach. Oni udawali że są groźni, a my trochę udawaliśmy, że w tę ich grozę wierzymy, ale będziemy niezłomnie maszerować. Do zwycięstwa. Wbrew wszystkiemu.
Tzn. z tym udawaniem, to może nie jest właściwe słowo. Oni po prostu nie potrafią być groźni. A my nie potrafiliśmy się ich bać i bohatersko ten lęk zwyciężywszy rozbić te ich opancerzone zastępy. Po prostu sobie pomaszerowaliśmy śpiewając rózne wywrotowe zwrotki i wznosząc hasła typu „Donald pedał Polskę sprzedał”. Itp.
I można by powiedzieć, że to była obustronna impotencja, gdyby nie to, że po naszej stronie była gotowość, by się z nimi bić. I gdyby poseł Górski nie zatrzymał tej ZOMOwskiej ciężarówki, którą oni chcieli staranować czoło pochodu, to zamiast tych kilkudziesięciu psów Donalda Tuska, do szpitala trafiłoby ich parę setek. Z tej prostej przyczyny, że na czele pochodu nie szedł nikt z różańcem- czyli pokornego serca i łatwy do spałowania, za to jakieś 30 tysięcy wkurwionych chłopaków prosto z sal MMA itp. mordobić. I te chłopaki by tych gliniarzy rozerwały na strzępy. Tak o. I nawet by się szczególnie nie spocili. A mieli na to naprawdę wielką ochotę. Więc jeśli na 13 grudnia, w Warszawie, policja będzie miała pomysł być bardziej stanowcza, to ja już teraz sugeruję, żeby krawężniki brały urlopy, bo ci, którzy demonstrantom drogę zagrodzą, zapłacą za to straszną cenę. I wszystko to za tę uwłaczającą ludzkiej godności pensję. I wszystko to w imię tej odrażającej hołoty nazywającej się rządem.
Żeby nie było, ja tu nikogo do niczego nie namawiam, ja po prostu stwierdzam fakt. Moje gadanie niczego tu nie zmieni. Jeśli władza wyśle psy przeciwko ludziom, to te psy będą skamleć z bólu. Niech lepiej siedzą w budzie.
I na koniec, jakby kto nie wiedział, gdzie się podziewają nasze pieniądze i dlaczegóż to te drogi, co to je nam Donaldu buduje ze starych sedesów są w cenie sztabek złota. Poniższe zdjęcie zrobiliśmy wczoraj, wracając do Wrocławia. To jest odcinek trasy S8 która ma łączyć Wrocław z Warszawą. Odcinek zamknięty dla ruchu, w budowie. A te świecące kropki, to są lampy oświetlające tę pustą, zamkniętą autostradę i pusty, zamknięty parking przy niej. Kilometry lamp świecących psu w dupę. A rachunki płacimy my. Za prąd wytwarzany (dzięki ci DOnaldu za pakiet klimatyczny) nie z naszego węgla, a z gazu kupowanego u pułkownika KGB, Putina, za co ten przemiły dżentelmen i morderca Litwinienki (oraz min. kilkudziesięciu dziennikarzy niezależnych, widzów spektaklu na Dubrowce, czy tych dzieciaków z Biesłanu), kupi sobie trochę nowych rakiet Iskander, które z ukradzionego nam Królewca wyceluje w nas.
Sorry za niską jakość zdjęć, ale nie bardzo miałem się jak bawić komórką śmigając jeszcze o lasce. Bojowej bo bojowej, ale jednak lasce. A o lasce to pstrykanie fotek nie idzie. Zresztą, net pełen jest zdjęć w dobrej i bardzo dobrej jakości. Choćby tutaj.
Te moje fotki, jak je kliknąć, to najpierw się pokaże jeszcze raz miniaturka, a po drugim kliknięciu całe, duże zdjęcie.
------------------------- Boże chroń Jarosława Kaczyńskiego -