o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polskie Kresy Płd.Wsch.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polskie Kresy Płd.Wsch.. Pokaż wszystkie posty

piątek, 29 maja 2009

wolanie o pomoc


29.05.09 - 12:38 Dział: Zakamarki historii

Tragiczny los Polaków we Lwowie

czyli, czy Polska okupowała Lwów i Małopolskę Wschodnią?

Ukraińcy otwarcie mówią, a i w literaturze ukraińskiej często czytamy, że Polska okupowała różne ziemie ukraińskie od XIV wieku do 1939 roku. Np. tygodnik ukraiński ukazujący się w Melbourne (Australia) „Cerkiew i Żytja” w numerze z dnia 13 marca 1977 roku zamieścił notatkę o obchodzonej przez Polaków w Kanadzie rocznicy Obrony Lwowa przed Ukraińcami w 1918 roku, którą redakcja pisma zaopatrzyła taką uwagą: „Orlęta lwowscy wciąż jeszcze śnią o czasach, kiedy wylegiwali się w cudzym gnieździe”.

Wyraz "okupacja" znaczy przywłaszczenie sobie terenu. Poza tym prawdziwy okupant zazwyczaj niszczy i grabi. Polska nie podbiła i nie przywłaszczyła sobie Ziemi Lwowskiej – Małopolski Wschodniej. Weszła legalnie w ich posiadanie: ostatni księżę Rusi Halicko-Wołyńskiej Jerzy II (z rodu Piastów mazowieckich!) zrobił spadkobiercą swego księstwa króla polskiego Kazimierza Wielkiego, które po śmierci Jerzego II w 1340 roku przyłączył te ziemie do Polski. Miejscowa ludność ruska (dziś nazywana ukraińską) nigdy nie występowała przeciwko panowaniu polskiemu do 1772 roku, i austriacko-polskiemu do 1918 roku. Dwa razy – w 1648 i 1655 roku ukraiński hetman Bohdan Chmielnicki oblegał bezskutecznie polski Lwów! W tymże roku – 1 listopada Ukraińcy z pomocą upadającej Austrii zagarnęli zbrojnie Galicję Wschodnią i Lwów; gdyby był ukraiński, to by mu się poddał. Ze Lwowa przepędziła ich zbrojnie do 22 listopada 1918 roku (a więc w 3 tygodnie!) polska w większości cywilna ludność miasta, chociaż Ukraińcy mieli znaczną przewagę militarną (regularne wojsko). Marszałek Francji Ferdynand Foch powiedział w 1922 roku, że kiedy ustalały się granice Polski, Lwów wielkim głosem zawołał: „Tutaj jest Polska”. Również w okresie międzywojennym Ziemia Lwowska w świetle prawa międzynarodowego legalnie należała do Polski: umowa pomiędzy Polską a Ukrainą podpisana 21 kwietnia 1920 roku, która ustaliła granicę polsko-ukraińską na linii Zbrucza i wschodniego Wołynia, traktat (ryski) Polski z Rosją Sowiecką i Ukrainą 18.III.1921 i decyzja Konferencji Ambasadorów w Paryżu na wniosek Ligi Narodów 18.III.1923, uznająca wschodnią granicę Polski ("Encyklopedia historii Polski" t. 1 str. 188, Warszawa 1994).

Ziemia Lwowska (Galicja Wschodnia - Małopolska Wschodnia) aż przez 600 lat była związana z Polską bezpośrednio lub pośrednio i stanowiła integralną część Polski, odgrywając - szczególnie Lwów - wielką rolę w życiu narodu polskiego. Z biegiem lat tereny te stały się mieszane narodowościowo. Obok Rusinów/Ukraińców mieszkało tu coraz więcej Polaków, a obok nich mieszkali tu m.in. Żydzi (ok. 8% ogółu ludności), Ormianie i Niemcy. Ormianie całkowicie się spolonizowali, jak również dużo Niemców (raczej Austriaków) i Żydów. Polacy z Żydami stanowili większość ludności miejskiej i razem stanowili tu prawie całą klasę wyższą i średnią; przed I wojną światową Polacy i Żydzi tu mieszkający płacili aż 80% podatków.

Polacy z Żydami stanowili również większość ludności Lwowa - aż 85% ludności miasta w 1939 roku. I to nie od okresu międzywojennego. Według historyka ukraińskiego Ja. P. Kisia („Promysłowist Lwowa u periodi feodalizmu XIII – XIX st.” Lwów 1968) już w XVI wieku większość mieszkańców Lwowa stanowili Polacy. Polskość Lwowa potwierdził sam stalinowski namiestnik Ukrainy Nikita S. Chruszczow. W numerze 9/276 paryskiej „Kultury” czytamy: „...Działo się to jesienią 1939 roku, gdy Chruszczow, ówczesny I sekretarz Ukrainy przyjechał do Lwowa, by wygłosić przemówienie na wielkim wiecu publicznym (na który spędzono ludzi – M.K.), przemawiał po ukraińsku, czyli w języku znanym tylko części wiecowej publiczności. Wyznaczono więc P. (prawdopodobnie chodzi o Leona Pasternaka – M.K.), młodego podówczas komunistę, by tłumaczył przemówienie na język polski”.

Lwów był po Warszawie i Krakowie trzecim najważniejszym miastem w dziejach Polski i narodu polskiego. W Wikipedia.pl czytamy: „Był też drugim po Warszawie ośrodkiem nauki i kultury polskiej”. W życiu narodu polskiego Lwów odegrał prawdopodobnie większą rolę od tej, jaką odegrały całe tzw. Ziemie Zachodnie w życiu narodu niemieckiego!; to nie przesada: rola Lwowa w życiu narodu polskiego – a także całej Małopolski Wschodniej - była wprost przeogromna. Nie była w stanie tego ukryć nawet propaganda komunistyczna w okresie PRL, chociaż dwoiła się i troiła, aby pomniejszyć rolę Lwowa w życiu Polski i narodu polskiego; starczy sięgnąć po „Wielką Encyklopedię Powszechną PWN” (t. 1-13, Warszawa 1962-1970), aby przekonać się ile w niej mowy o polskości Lwowa (a ile rzeczy zostało tam pominiętych!). No i najważniejsza sprawa: nie w Warszawie, Krakowie czy Częstochowie, ale we Lwowie w 1656 r. Matka Boska została ogłoszona Królową Polski!; dla osoby wierzącej w Boga jest to fakt bardzo wymowny. Możemy mówić, że Bóg wyraźnie potwierdził tym przynależność Lwowa do Polski!

Ukraiński Lwów przy polskim Lwowie to prawdziwy kopciuszek. I stąd zapewne wywodzi się wyjątkowa wrogość władz ukraińskiego Lwowa do śladów polskości w tym mieście i pośrednio do Polski i Polaków. Ci ludzie - jak nikt inny – są świadomi polskości Lwowa. Stykają się z nią na każdym kroku. No bo prawie wszystko we Lwowie sprzed 1939 roku jest związane z Polakami. A że są nacjonalistami ukraińskimi to ich boli, pragną to niszczyć lub na grandę zafałszować prawdę o polskości miasta. Stąd wydane ostatnio postanowienie o tym, że Polacy nie mogą oprowadzać wycieczek po Lwowie, a tylko Ukraińcy, którzy będą opowiadać im banialuki o rzekomej ukraińskości miasta.

Tak, władze Lwowa wraz z rządem ukraińskim pragną w miarę możności niszczyć pamiątki narodowe Polaków pozostałe we Lwowie i dlatego m.in. nie chcą oddać Polsce - narodowi polskiemu arcypolskie skarby narodowe, które ukradł nam Józef Stalin-Związek Sowiecki w 1945 roku, i które we Lwowie w 1991 roku przejęła Ukraina? Po co Ukraińcom jest np. orędzie Tadeusza Kościuszki do Polaków, rękopisy dzieł polskich pisarzy, regalia polskich królów, ważne dla Polaków dzieła malarstwa polskiego, najpełniejszy zbiór polskiej prasy z zaboru pruskiego (w Wikipedia.pl czytamy: We Lwowie pozostał bezcenny zbiór prasy polskiej, zgromadzony "tymczasowo" w kościele jezuitów pw. św. Piotra i Pawła i praktycznie przez 50 lat niezabezpieczony!), polskie pamiątki teatralne, książnica POLSKA - Ossolineum?! - Nie oddają nam tego, bo wiedzą, że z braku odpowiedniej opieki (na którą to BIEDNE państwo nie stać!) wiele z tych rzeczy przepadnie. I o to właśnie im chodzi!!! Bo tak nas "kochają"! Bo tacy z nich strategiczni partnerzy Polski jak przysłowiowo z koziej d... trąba!

Możemy porównać sytuację Lwowa z 1939 roku do sytuacji Wrocławia z tego roku. Tak jak Lwów był wówczas etnicznie polskim miastem, tak Wrocław był miastem niemieckim, chociaż miał on bogatą historię polską i mieszkali w nim także Polacy, były w nadodrzańskim mieście polskie kościoły (Polacy założyli tu biskupstwo, które do 1821 należało do gnieźnieńskiej prowincji kościelnej!), organizacje, ukazywały się polskie książki i gazety, a Uniwersytet Wrocławski ukończyło setki Polaków. Pomimo tego nikt z Polaków nie mówił, że to miasto piastowskie okupują Niemcy i nikt – żadna polska partia polityczna nie głosiła oderwania Wrocławia od Niemiec. Wrocław stał się polski w 1945 roku na zasadzie należnego Polsce i Polakom łupu wojennego i na zasadzie sprawiedliwości dziejowej.

Trudno aż 2 miliony Polaków zamieszkujących Ziemię Lwowską w 1939 roku od 600 - 500 - 400 - 300 - 200 czy chociażby tylko 100 lat uważać za okupantów, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę i to, że w XIV w. większość Ziemi Lwowskiej stanowiły pustkowia i lasy, że to Polacy założyli tu większość miast (gdyby Polacy nie uczynili ze Lwowa najważniejszego miasta tego kraju, to prawdopodobnie jego by dzisiaj nie było, albo była by to nic nie znacząca mieścina) i wiele, wiele setek wsi – chyba większość wsi. Wiele z nich było czysto polskimi wioskami. Na 4 6 powiatów wschodniomałopolskich w powiatach: Drohobycz, Jarosław, Kamionka Strumiłowa, Lubaczów, Lwów-powiat, Mościska, Podhajce, Przemyśl, Przemyślany, Rudki, Skałat, Tarnopol, Trembowla, Zbaraż, Zborów i Złoczów mieszkało więcej Polaków niż Ukraińców, a w powiatach: Borszczów, Brzeżany, Buczacz, Czortków, Kopyczyńce i Sambor przewaga Ukraińców nad ludnością polską była minimalna.

Czy nawet te powiaty, które miały przewagę ludności polskiej i to od wielu pokoleń to także ziemia ukraińska okupowana przez Polaków? Na pewno nie. To była w 1918 czy w 1939 roku wspólna polsko-ruska/ukraińska ziemia i oba zamieszkujące ją narody miały do jej zamieszkiwania i posiadania pełne prawo. Rola przewodnia Polski na tym terenie sprawiała, że były on legalnie związane z Polską do 1939 roku. Jedno jest pewne: Polacy nie zachowywali się na Ziemi Lwowskiej tak jak zachowują się prawdziwi okupanci, co potwierdza historia tej ziemi: Polska nie grabiła tych ziem, ale o nie dbała jak człowiek dba o własny dom.

Polska utraciła te tereny nie dlatego, że zwyciężyła sprawiedliwość dziejowa odnośnie Ukraińców, a tylko i wyłącznie przez imperializm rosyjsko-sowiecki. O dzisiejszej przynależności tych ziem do Ukrainy zadecydowało jedynie prawo siły - sowiecka agresja na Polskę 17 września 1939 roku i przypieczętowanie tej agresji i jej skutków w Jałcie w 1945 roku przez Stalina, Roosevelta i Churchilla.

Przyłączenie Lwowa i Małopolski Wschodniej do Ukrainy nie było sprawiedliwością dziejową, gdyż dokonało je tylko i wyłącznie prawo siły – zbrojna agresja, poprzedziła i urzeczywistniała je przeogromna krzywda, jaka spotkała nie tylko miejscowych Polaków w latach 1939-1946 – włącznie z masowym ludobójstwem!, ale także cały naród polski we wszystkich dziedzinach życia. Np. okradziono wszystkich tamtejszych Polaków – wywłaszczono z ich wielowiekowego dobytku, a narodowi polskiemu skradziono olbrzymie dobra kultury narodowej – polskie pamiątki narodowe, włącznie z regaliami królewskimi, wielką galerią malarstwa polskiego, ważnymi dla historii Polski archiwami i przecennymi księgozbiorami polskimi, z arcypolskim Zakładem Narodowym in. Ossolińskich we Lwowie na czele, z najpełniejszymi zbiorami prasy polskiej.

Jeśli można mówić o okupacji Lwowa i Małopolski Wschodniej, to ten stan rzeczy jest jak najbardziej aktualny pod względem prawnym i moralnym od 1945 roku, chociaż rząd polski aktem politycznym uznał dzisiejszą przynależność Lwowa i Małopolski Wschodniej do Ukrainy, wychodząc słusznie z założenia, że są pewne wydarzenia w historii, które są nieodwołalne.

Lwów jest dzisiaj ukraiński i takim zapewne pozostanie już do końca świata. I z tym, chociaż z wielkim bólem, pogodzili się Polacy. Nie zmienia to jednak tego faktu, że ukraiński Lwów i ukraińska Małopolska Wschodnia stanowi klasyczny przykład na sadyzm historii, triumfu zła na tym świecie – niesprawiedliwości dziejowej w najbardziej jej jaskrawej formie.

Ostatni dyrektor naczelny Banku PKO w Warszawie w okresie międzywojennym (do 1939 r.) Henryk Gruber w swoich „Wspomnieniach i uwagach 1892-1942” (Londyn 1968) wspominając swoje lata lwowskie pisze m.in.: „Odrzucam wszelkie rozumowania, może nawet słuszne z punktu widzenia etnografii i geopolityki, lecz dając wodze uczuciom nie chcę ani przyjąć ani zrozumieć sadyzmu historii odbierającej nam Lwów”.

Ukraiński Lwów to nie żadna sprawiedliwość dziejowa wobec Ukraińców. To prezent od Szatana dla nich!

Taka jest prawda o rzekomo polskiej okupacji Lwowa i Małopolski Wschodniej i ich obecnej przynależności do Ukrainy.

Nie uciekajmy od tej prawdy, nawet jak naszym celem jest budowanie prawdziwej przyjaźni polsko-ukraińskiej, gdyż „tylko prawda nas wyzwoli” (Jan Paweł II). Mając to na uwadze głośmy ją otwarcie i śmiało. Nie fałszujmy własnej historii! Bo to nie służy pojednaniu polsko-ukraińskiemu, a przede wszystkim uderza w polską rację narodową. Akceptując zakłamaną historię tej ziemi prezentowanej przez Ukraińców wspieramy nieetyczne – wręcz złodziejskie praktyki Kijowa, który otwarcie mówi Warszawie: byliście okupantami i my i Związek Sowiecki mieliśmy „prawo” mordować (ludobójstwo!) i przepędzić was z naszej ziemi (czystki etniczne!). A jako okupantom nic wam się nie należy; wasze majątki, zakłady przemysłowe, domy i w ogóle wasza prywatna własność, kościoły oraz „wasze” muzea i biblioteki są nasze i tylko nasze. Możemy z nimi robić, co się nam rzewnie podoba.

No i tak robią. Oto najświeższy przykład na to:

Katolicka Agencja Informacyjna w swoim biuletynie prasowym z 23 kwietnia 2009 roku podała wiadomość, że władze ukraińskie przekazały, a ukraiński arcybiskup greckokatolicki Lwowa Igor Woźniak przejął w 2008 roku kościół katolicki św. Kazimierza, a obecnie kościół katolicki św. Jana Chrzciciela. KAI podkreśla, że ukraińska Cerkiew grekokatolicka nawet nie raczyła powiadomić o tym fakcie katolickiego arcybiskupa lwowskiego (polskiego). Tak władze ukraińskie jak i arcybiskup ukraiński Woźniak postąpili bezprawnie w świetle prawa każdego cywilizowanego kraju, a abp Woćniak również przeciw prawu kanonicznemu Kościoła katolickiego, którego są rzekomo członkiem!!! – Jednocześnie – jak informuje KAI – „garstka (ukraińskich” grekokatolików nadal nie chce opuścić sąsiedniego kościoła seminaryjnego pw. Matki Bożej Gromnicznej, aby zwrócić go Kościołowi rzymskokatolickiemu” (Gazeta.pl 23.4.2009).

10 000 Polaków we Lwowie nie może mieć swojego Domu Polskiego, bo władze miasta stawiają różne trudności. W portalu Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Warszawie czytamy, że ostatnio władze miasta zaproponowały Polakom kupno za 2 miliony dolarów działki pod Dom Polski, która prawnie należy nie do miasta, a do polskiego kościoła św. Antoniego na Łyczakowie; gdyby Polacy na to poszli, to byliby w konflikcie z polskim Kościołem. Co za wyrafinowana antypolska i antykatolicka przewrotność!

A ile antypolskiego jadu było w decyzji władz miejskich umieszczenia na frontonie budynku szkoły polskiej we Lwowie tablicy upamiętniającej Romana Szuchewycza (1907-1950), który brał udział w zabójstwie polskiego ministra Bronisława Pierackiego w 1934 roku, w czerwcu 1941 dowodził ukraińskim batalionem „Nachtigal” przy hitlerowskiej armii, który uczestniczył w tragicznych pogromach lwowskiej ludności żydowskiej i aresztowaniach 25 polskich profesorów wyższych uczelni we Lwowie, a jako dowódca UPA był współodpowiedzialny za czystki etniczne Polaków na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej w latach 1943-44 („Gazeta Wyborcza” 26.5.2008).

Nie możemy odzyskać Lwowa i Małopolski Wschodniej i jesteśmy raczej bezsilni wobec bezprawia ukraińskiego we Lwowie i Małopolsce Wschodniej. Jednak nigdy nie zrezygnujmy z próby odzyskania skarbów naszego – polskiego - dziedzictwa narodowego, które ukradł nad Stalin w 1945 roku, a które Ukraina uważa dzisiaj za swoją własność. Dajmy wreszcie Ukraińcom do zrozumienia, że „kradzione nie tuczy” ”, że krzywdząc Polaków we Lwowie, krzywdzą również wszystkich Polaków!! Że to im bardziej niż nam powinno zależeć na poprawnych stosunkach polsko-ukraińskich.

Marian Kałuski

poniedziałek, 15 grudnia 2008

Stanisław SROKOWSKI


Wywiad ze Stanisławem Srokowskim (mp3)
Biografia
Stanisław Srokowski,

pisarz, poeta, prozaik, dramaturg, krytyk literacki, tłumacz, publicysta.
Urodzony - Hnilcze, k. Podhajec, woj. Tarnopol. Rodzice zajmowali się
rolnictwem. W 1945 roku wypędzeni z Kresów, osiedlili się w Mieszkowicach (Plan
16), woj. Szczecin. Szkołę Podstawową ukończył w 1951 r. w Mieszkowicach, liceum
w 1955 w Dębnie Lub., przez rok (1955-56) pracował jako nauczyciel w wiejskiej
szkole w Zielinie. W 1960 r. ukończył filologię polską w Wyższej Szkole
Pedagogicznej w Opolu. Praca w Technikum Elektroenergetycznym w Legnicy
(1960-68). Po wydarzeniach marcowych 1968 r. z powodów politycznych zmuszony do
opuszczenia szkoły. W latach 1968-1969 pracownik Klubu Seniora we Wrocławiu. W
latach 1970-1981 dziennikarz działu kultury tygodnika "Wiadomości". Przez pewien
czas red. naczelny "Kultury Dolnośląskiej". Po stanie wojennym wyrzucony z
pracy. Blisko dwa lata bezrobotny. W okresie 1983-89 na wygnaniu w Zagłębiu
Miedziowym w Lubinie. W latach 1990-1993 wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego.
1993-94 bezrobotny. Od 1995 red. naczelny założonego przez siebie, unikalnego,
jedynego w Europie czasopisma edukacyjno-twórczego, budowanego przez dzieci i
młodzież w wieku 8-16 lat, "Nowe Twarze" (wcześniejszy tytuł: "Gazeta Dzieci").
Przez wiele lat należał do Związku Literatów Polskich oraz ZAIKS-u. Po
rozwiązaniu ZLP, po stanie wojennym nie uczestniczy w życiu organizacyjnym
związków literackich. Obecnie należy do Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich. Brał
udział w wielu działaniach na rzecz odnowy moralnej, społecznej i politycznej w
kraju. Założyciel "Solidarności" w redakcji "Wiadomości", doradca Z.W. NSZZ
"Solidarność" R.I. we Wrocławiu, rzecznik prasowy rolniczej "Solidarności".
Współorganizator Związków Twórczych i Stowarzyszeń Naukowych we Wrocławiu,
przewodniczący klubu "Odrodzenie".
Współtwórca stowarzyszenia kulturalnego
polsko-ukraińskiej współpracy: "Biały ptak". Twórca i pierwszy prezes
Towarzystwa Polsko-Greckiego we Wrocławiu. Współzałożyciel Instytutu Wincentego
Witosa. Debiutował jako poeta i prozaik w 1958 roku w Opolu.
Stan rodzinny:
żona Maria Ganaciu-Srokowska - tłumaczka, starszy syn, Ireneusz - tłumacz,
młodszy - uczeń szkoły średniej.

źródło: http://free.art.pl/srokowski/

Stanisław Srokowski informuje i prosi wszystkich, którzy nie mogli kupić książki
"Nienawiść"
by pisali listy do wydawcy.
Oto adres:
Prezes/DyrektorPRÓSZYŃSKI I S-KAul. Garażowa 702-651 Warszawa
---------------------------------
http://www.stankiewicze.com/ludobojstwo/srokowski.html
http://free.art.pl/srokowski/

sobota, 6 grudnia 2008

Wołanie 0 P R A W D Ę.

Czesław E. Blicharski


Ten, kto zapomina historię, powtarza ją

Jest to wstęp do książki "Petruniu, ne ubywaj mene!" Tom V, Biskupice 1998, Miscellanea Tarnopolskie.

Ruski kronikarz Nestor zapisał, że w r. 981 "poszedł Włodzimierz na Lachów i zajął im grody ich, Przemyśl, Czerwień i inne grody mnogie, które i do dziś są pod Rusią".
Chodziło o ważny obszar Grodów Czerwieńskich, leżący nad Huczwą i Bugiem. Stolica ich - historyczny Czerwień -to dzisiejsza wioska Czermno w powiecie Tomaszów Lubelski. Nestor nazywa "Lachami" wszystkich Polaków, a następcy Mieszka, który je utracił, sięgali po Grody, starając sieje odzyskać. Spór toczył się o nie lada jakie terytorium. Szła tamtędy ważna droga handlowa z Kijowa przez Włodzimierz na Kraków i Pragę.
W Czermnie - Czerwieniu stali załogą Nestorowi Lachowie.
Stosunki z Rusią, początkowo przyjazne, zaczęty się psuć już podczas wojny Bolesława Chrobrego z Niemcami. Córka Bolesława wyszła za mąż za syna Włodzimierza Wielkiego, Świętopełka, co nie podobało się mnichom prawosławnym z Ławry Peczerskiej. W wyniku zatargów dynastycznych córka Bolesława została uwięziona, a Chrobry ruszył na Kijów w roku 1013. Kijów poddał się Chrobremu, który wcale nie myślał o włączeniu go do Polski. Chodziło mu o utwierdzenie władzy przychylnego sobie księcia. Grody Czerwieńskie wróciły do Polski.
Bolesław Śmiały dwukrotnie wyprawiał się na Kijów celem osadzenia na tronie kijowskim Izasława. Bolesław Śmiały był synem Rusinki. księżniczki kijowskiej Dobroniegi, i mężem Rusinki. Może to krwi zmieszanie było u źródła jego gwałtowności graniczącej z szaleństwem, bo jakże inaczej wytłumaczyć karygodne zachowanie Bolesława w stosunku do Izasława, którego potargał za brodę w obecności wielmożów ruskich w r. 1069 r. W okresie Polski Dzielnicowej Ziemia Czerwieńska znalazła się w rękach Rościsławiczów (około 1084 r.).
W roku 1240 Tatarzy zdobyli i doszczętnie zniszczyli Kijów dając początek niewoli tatarskiej na Rusi. Imperium tatarskie sięgało brzegów Dniestru. Z czasem wyludnione ziemie ruskie zaczęli podbijać Litwini, dochodząc do Morza Czarnego.
W 1261 roku namiestnik tatarski kazał Rusinom spalić grody. W tym czasie, w epoce najazdów tatarskich przyszedł kres i na Grody Czerwieńskie. Opustoszałe i zniszczone, następne pokolenia znały imiona grodów Wołyń i Czerwień już tylko z coraz to mętniejszych pogłosek. A więc na wschodzie, zamiast raz przyjaznych to znów obrażonych - lecz w gruncie całkiem z Polską dobrze żyjących księstw ruskich ~ zaczęły się najazdy litewskie i tatarskie. Mogli sobie nabożni mnisi z Ławry Peczerskiej wyobrażać, że szatan szczególnie lubi przystrajać się w szaty polskie;
zawsze Kraków potrafił się dogadać z Kijowem, dopóki ten ostatni grał samodzielną rolę polityczną.
W XIII w. zaczęło być inaczej i źle. Polityka dynastyczna Łokietka doprowadziła do osadzenia na tronie halickim Andrzeja i Lwa, synów Jerzego I Halickiego i Eufemii, siostry Łokietka, którzy pozostali wiernymi sojusznikami Polski. Po śmierci Jerzego I-go, bojarzy wepchnęli pod lód wdowę po nim, Eufemię, siostrę Łokietka.
Syn Łokietka Kazimierz działał szybko i w 1341 zajął Lwów, osadzając w nim bojara Dymitra Dietko, który uznał łączne zwierzchnictwo Węgier i Polski. Księstwo ruskie uległo podziałowi i wtedy Kazimierz Wielki w roku 1349 podjął decydującą rozprawę o Ruś. Zajął całą Ruś Halicką i skrawek zachodni Podola, w walce z Litwinami Lubarta, a później Kiejstuta. W roku 1350 Kazimierz Wielki utrzymał Ruś Halicką ze Lwowem, a Litwini zajęli północną część księstwa. Wobec tego, że walka toczyła się między Polakami i Litwinami, ludność rusińska zachowywała się obojętnie. W dwóch wyprawach w 1387 Jadwiga zajęła Ruś Czerwoną, usuwając węgierskich urzędników.
W poszukiwaniu źródeł "krywdy" ukraińscy historycy sięgają do tego właśnie okresu wspólnej historii. Twierdzą, że zajęcie Rusi Halickiej było równoznaczne z likwidacją zalążków państwa ruskiego (ukraińskiego), które właśnie wyłaniało się z chaosu panującego na tym terenie. Kazimierz Wielki murował nie tylko Polskę, ale też Księstwo Halickie.
W tym czasie ma miejsce ważne wydarzenie dla prawosławia, którego wyznawcami byli Rusini. Chodzi o unię florencką z 1439, której niezamierzonym wynikiem było zerwanie Moskwy z Konstantynopolem, a Wielkie Księstwo Moskiewskie ogłosiło się stolicą prawosławia, trzecim Rzymem. Ukraińscy historycy potępiają unię florencką, przypisując Polakom nie tylko kolonizację wyludnionych terenów księstwa, ale również katolicyzację prawosławnej ludności. Później przyszła unia lubelska (1569 r.), której historycy ukraińscy przypisują dalszą polonizację szlachty ruskiej. Fakt istnienia w kulturze łacińskiej wielkiej siły atrakcyjnej, której intelektualnie ulegały warstwy wyższe Rusinów, uważany jest przez tychże historyków za "zabieranie najlepszych, najmądrzejszych synów narodu".
Proces naturalny, nie wymuszony siłą fizyczną, stał się w retrospektywie "krywdą" nie do wybaczenia.
Unia lubelska dała historyczną szansę nie tylko magnatom rdzennie polskim. Ruscy, dobrowolnie spolszczeni, też porobili zawrotne kariery i również ciężko zaważyli na losach wzajemnych stosunków polsko-ruskich. Prymitywizm cechujący myślenie i postępki ludzi ze wschodnich połaci Rzeczypospolitej ciężko ważył i zaważył na jej losach.
Władanie ziemiami Ukrainy przyniosło wielu polskim rodom arystokratycznym wywyższenie, państwu polskiemu wyłącznie klęski.
Unia brzeska (1596) jeszcze bardziej pogłębiła proces asymilacji szlachty ruskiej, szczególnie jej górnej warstwy. Z drugiej Jednak strony w województwie ruskim kler katolicki nakładał na prawosławnych obowiązek płacenia tzw. "mesznego", co w wielu przypadkach doprowadzało do powstawania tzw. "pustek" we wsi, w proteście przeciwko płaceniu "mesznego". Chodzi tu o ziemię nabytą przez prawosławnego od rzymskokatolika.
Zwabieni swobodą na dwadzieścia lat, uciekali z Korony chłopi i awanturnicy, liczne wsie i miasteczka wyzbywały się bardziej rzutkich i przedsiębiorczych. Tysiące uchodźców z Nadwiśla przestało być Polakami raz na zawsze. Uciekający przed dziedzicem chłop zanurzał się w stepy i w obcy lud, zmieniał imię i wiarę, przyswajał język, sobą samym i potomkami wzbogacał naród ruski. Ale nie sama tylko obawa przed łapaczami dziedziców rychło przeistaczała Polaków w Rusinów. Dokonywała również podbojów wielka siła przyciągania, cechująca ludową kulturę ukraińską. Cudowna pieśń ukraińska zdobywała przyszłych kozaków.
Gdyby w przeciągu 75 lat nie płynęły z Korony obfite potoki ludzkie, Bohdan Chmielnicki nie zgromadziłby aż tylu pułków powstańczych. Przez Rzplitę płynęły prądy migracyjne o sprzecznych kierunkach, magnat ukraiński ciągnął na zachód, chłop polski na wschód, Drugi z tych prądów był dość masowy, pierwszy - elitarny. Do czysta niemal zmyte zostało najwyższe piętro Rusi. Kultura polska uczyniła ich "perekińczykami". Zaporoże było embrionem państwa. Carat zniszczył ów zarodek, bo nie mógł się pogodzić z jego istnieniem.
Stefan Batory wysłał na Sicz szlachcica Głębockiego z misją wyjaśnienia napadu na Oczaków; kozacy utopili go w Dnieprze.
Unia z 1596 roku nie osiągnęła swego celu, bo tylko nieznaczna część hierarchii prawosławnej ją poparta- Król Zygmunt III Waza poddał wszystkich prawosławnych sądownictwu metropolity unickiego. Wzburzyło to kler prawosławny pozostający poza unią. Niezadowolenie ich zostało przeniesione na lud ruski i kozaków. Wmieszanie się w wewnętrzne spory religijne czynnika obcego, którym był patriarcha jerozolimski Teofanes, doprowadziło do m.in. poddania się hierarchii pozaunijnej prawosławnych patriarchatowi w Moskwie. Od tego czasu rozpoczyna się okres wrzenia na Ukrainie. Rosnąca potęga ekonomiczna niedawnych kniaziów prawosławnych a obecnych królewiąt katolickich spowodowała wiele krzywd poddanych, co z kolei stało się podłożem od czasu do czasu wybuchających buntów przeciw opresji i prześladowaniom. Z początku nie miały charakteru religijnego; jeszcze w roku 1620 delegacja kozacka zabiegająca w Moskwie o przyjęcie na służbę carską, zapytana o prześladowania religijne odpowiedziała przecząco. Aż do tej chwili kozacy nie przejmowali się dogmatami wiary i nie pretendowali do obrońców wiary, w tym przypadku prawosławnej. W roku 1596 podniósł bunt Nalewajko, stronnik cesarza austriackiego Rudolfa, krwawo stłumiony przez kniazia Rożyńskiego i Żółkiewskiego. Nalewajkę odesłano do Warszawy, gdzie został ścięty, a kozaków puścił wolno Żółkiewski. Nie spodobało się to wojsku polskiemu, które, łamiąc warunki kapitulacji pod Sołonicą, urządziło w obozie pokonanych rzeź.
Stosunek Rzeczypospolitej do Kozaczyzny nacechowany był fałszem i bezmyślnością. W godzinach prób odwoływano się do niej, ale gdy tylko potrzeba się skończyła zaczynano Zaporoże gnębić, a już co najmniej ograniczać. W sejmie posłowie prawosławni wołali o krzywdach i poniżeniu. Izba gotowa była do zadośćuczynienia, ale nie dopuścił do tego nuncjusz. Nadchodziły jednak wielkie dni Siczy. W czerwcu 1621 roku rada kozacka uchwaliła wesprzeć Rzeczpospolitą, pomimo sprzeciwu setki duchownych prawosławnych. Zwycięstwo chocimskie odniesione wspólnymi sitami przyczyniło się do powstania u kozaków takiego stanu dumy, że żadna siła nie mogła ich już nakłonić do zgody na rolę chłopa pańszczyźnianego. Przed Chocimiem miał miejsce ważki incydent. W Białej Cerkwi Żydzi znieważyli wizerunek Chrystusa. Oburzony ataman Jacek Borodawka pozwolił mołojcom grabić Żydów po całej Ukrainie.
W roku 1630 Zaporożcy zamordowali lojalnego wobec Rzeczypospolitej dowódcę rejestrowych kozaków Hryćka Sawicza. Na czele nowego powstania stanął Taras Fedorowicz, którego zmusił hetman Koniecpolski do ugody pod Perejasławiem. Jeszcze Iwan Petrażycki, starszy rejestrowych, odeśle nie otwarte listy znalezione przy wysłańcu -emisariuszu Gustawa Adolfa mającego zadanie przeciągnięcia kozaków na swoją stronę, jeszcze Piotr Mohyła zniszczy buntownicze listy patriarchy z Konstantynopola do archimandryty Ławry Peczerskiej, ale cierpliwość kozaków już się wyczerpywała. Jeszcze można było w roku i 631 politykować, jeszcze było z kim "gadać", ale nie na warunkach przemiany Ukrainy w jeden folwark pańszczyźniany. Przejawem budzącej się niezależności Ukrainy była prośba kozaków, wyartykułowana w sejmie w roku 1632, by zaprzestać prześladowań prawosławia na ziemiach już nie tylko ukraińskich będących częścią Korony, ale także w Wielkim Księstwie Litewskim. Uznane to zostało za mieszanie się do spraw wewnętrznych Litwinów. Na wschodzie wytwarza się poczucie narodowe, a na zachodzie w Koronie idą w niepamnięć zasady równości narodów i wiary.
W 1635 rozpoczęto budowę twierdzy w Kudaku, przerwaną buntem Sulimy, który zniszczył mury i wybił budowniczych. Rejestrowi kozacy pomogli stłumić wybuch, Sulima został ścięty w Warszawie. W roku 1637 wzniecił powstanie Pawluk. Zarówno Sulima jak i Pawluk nie przebierali w środkach; mordowali nie tylko budowniczych twierdzy ale ich żony i dzieci. Ataman Pawluk przegrał z Mikołajem Potockim i wydany przez własnych ludzi został ścięty w Warszawie. Akt kapitulacji Borowicy podpisał pisarz Wojska Zaporoskiego Bohdan Chmieinicki. Powstanie nie całkiem upadło: drugi krwawy akt rozegrał się pod kierownictwem Jakuba Ostanicy, Dymitra Huni i Karpa Skidana. Tym razem wmieszali się poddani cara Rosji kozacy dońscy Putywleca. Obie strony poczynały sobie krwawo: Putywlec poddał się Potockiemu i wbrew słowu danemu przez regi-mentarza, został zamordowany wraz z całym oddziałem.
W tłumieniu powstania brał udział Jarema Wiśniowiecki. Dokończono budowy twierdzy Kudak. W 1646 przybyło do Warszawy w tajemnicy utrzymywane poselstwo Wojska Zaporoskiego w składzie: Iwan Barabasz, Iwan Eliaszeńko, Nestoreńko i Bohdan Chmielnicki. W zamian za udział w wojnie z Tatarami kozacy otrzymali przyrzeczenie na piśmie na powiększenie rejestru do 12 tyś. oraz 18 tys. złotych na budowę czajek, które miały być użyte w napadzie na Krym. Król zmienił wkrótce zdanie, a na Ukrainie szeroko rozgłaszane projekty, które wkrótce zostały zniweczone, doprowadziły do wrzenia wśród Kozaków. Krzywdy wyrządzane kozakom przez różnego rodzaju dzierżawców i starostów, oraz krzywda osobista Chmielnickiego: zabranie żony przez starostę Czaplińskiego i zamordowanie 10-letniego syna Chmielnickiego przez tegoż starostę potęgowały wrzenie.
Szczyt osiągnęło ono, gdy Chmielnicki, po odzyskaniu ukochanej, a obecnie żony Czaplińskiego, poślubił ją na podstawie zezwolenia władzy cerkiewnej, kazał swemu pierworodnemu synowi - po stwierdzeniu zdrady małżeńskiej -powiesić wiarołomną wraz z kochankiem.
Osobiste przeżycie Chmielnickiego nie było przyczyną powstania na Ukrainie, ale ją rozjątrzało i pchało do działania silnego człowieka. Zdobył podstępem dokument warszawski w przechowaniu Iwana Barabasza i uszedł z Czehrynia na Sicz. Powieszenie żony przez pasierba na rozkaz Chmielnickiego miało odezwać się wielokrotnym echem w latach 1943-1946. Był wzór i rozgrzeszenie dla naśladowców.
Chmielnicki porozumiał się z Tatarami i w 1647 rozbił korpusik Stefana Potockiego pod Żółtymi Wodami. Potem był Korsuń. Teraz po klęsce wojsk koronnych cały lud ukraiński ruszył do powstania. Padł Kudak, ale nie wszystko jeszcze zostało stracone,
dobiegła tylko kresu praktyka samowoli w stosunku do Ukrainy, traktowania tego kraju jako pola do rozrostu fortun. A Ukraina chciała stać się Trzecim, równoprawnym członkiem Rzeczypospolitej.
Wszczęto układy, które z jednej strony niszczył Jarema Wiśniowiecki a z drugiej Krzywonos. W obozie kozackim do głosu doszła czerń, poleciały głowy kozaków zwolenników ugody. Chmielnicki stał się zakładnikiem motłochu, gdy ugiął się przed wrogo nastawionymi do ugody, po której musieliby wrócić do pańszczyzny. Królewska partia wojenna zgromadziła wojsko, ale pod Piławcami w roku 1648 klęski doznali trzej wodzowie polscy. Poseł Jana Kazimierza do Chmielnickiego Kazimierz Smiarowski został posiekany na kawałki przez Kozaków. Wzór ten został prawie dokładnie w trzysta lat później powtórzony w stosunku do wysłanników AK na Wołyniu. Droga do Korony stała otworem przed wojskami Chmielnickiego i Tatarami. Wojna przybierała na zaciętości i okrucieństwie, z biegiem czasu coraz większą rolę grała zagranica; Polacy, Litwini i Ukraińcy bezpowrotnie tracili możność załatwienia sprawy między sobą. Klęska pod Piławcami, ucieczka przed bitwą, dała pożywkę dla otumanienia mózgów, uśmiercając racjonalizm na czas wystarczająco długi, by wywołać nieodwracalne skutki.
Krwawa gra między Polakami a Rusinami (Ukraińcami) skończyła się po paru dziesięcioleciach rozbiorem Ukrainy między Polskę i Rosję. W Perejasławiu losy trzech narodów znalazły się na łasce odruchów ludzi pierwotnych, których bardziej nęciła wojaczka i łupy aniżeli możność wyodrębnienia Ukrainy w państwo, zrównane politycznie z Koroną i Litwą.
1651r, Bitwa pod Beresteczkiem tym znamienna, że "nienawiść wrosła w serca i zatruła krew pobratymczą". Wojsko hetmańskie gasiło powstanie tak okrutnie, że sam Potocki musiał poskramiać zapędy podkomendnych.
W 1652 okrucieństwo drugiej strony sięgnęło szczytów, gdy po klęsce Kalinowskiego pod Batohem, na polecenie Bohdana Chmielnickiego, Kozacy pod wodzą Zołotarenki i Wysoczanina wycięli w pień wspólnie z Tatarami kilka tysięcy jeńców. W zdobytym w r- 1655 zamku w Buszy Czarniecki wyciął w pień chyba drugie tyle jeńców kozackich. Sprzymierzeniec Korony Tatar pędził w jasyr na Krym tysiące chłopów ukraińskich, niszcząc i paląc tysiące wsi, wszystko pod firmą hetmana Potockiego, który nie mógł oprzeć się "sprzymierzeńcom" tatarskim, do sojuszu z którymi zmusiła go walka z Chmielnickim połączonym z Moskalami. Wkrótce przyszedł odwet kozacki: 8 sierpnia 1655 Kozacy Iwana Zołotarenki z Moskalami zdobyli opuszczone Wilno. Rzeź trwała trzy dni a pożary siedemnaście. Pod nożami zginęło kilkanaście tysięcy mieszczan, nie oszczędzono żadnej z dziewięciu cerkwi unickich. W pertraktacjach Chmielnickiego z Janem Kazimierzem padło ze strony Chmielnickiego zdanie, które w prawie trzysta lat później wprowadzili w życie banderowcy: "niech (Polacy) wyrzekną się wszystkich roszczeń, bo pokój a Polak nie mogą razem zamieszkać na Rusi".
Na Ukrainie panował taki stopień anarchii i rozprzężenia, że nie było wiadomo, kto może nagle wypłynąć na powierzchnią życia w wyniku wciąż zmieniających się lojalności. W tym zamęcie politycznym tracą życie tacy ludzie jak Iwan Bohun, Iwan Wyhowski, do więzienia w twierdzy w Malborku trafia archimandryta prawosławny Gedeon, syn Chmielnickiego.
Czarniecki zdobył w 1664 Subotów, dziedziczne mienie Chmieinickiego, kazał Jego zwłoki wyrzucić z grobu. Zdobywszy Stawiszcze, które uprzednio mu się poddało a teraz zbuntowało, wyrżnął mieszkańców a miasto zburzył.
W trzydzieści lat od wystąpienia Chmielnickiego, myślącego o zjednoczeniu ziem ukraińskich, Ukraina nie istniała jako całość administracyjna. Podzieliły ją między siebie trzy państwa: Moskwa, Turcja i Rzeczpospolita.
Ten rozbiór dla ludzi ukraińskich oznaczał piekło. W r. 1702 Kozacy Palejia i Samusia podnieśli bunt na prawobrzeżnej Ukrainie i wycięli w pień załogę Berdyczowa. Do Kozaków przyłączyły się masy chłopstwa i "ci buntownicy wielkie w Rusi czynili morderstwa nad szlachtą, ręce, nogi ucinali, gwałty pannom i paniom zacnym zadawali, rabunki kościołom, dworom, miasto wycinali". W odwecie oddziały Potockich i Lubomirskich wbijały przywódców na pale, rżnęły w pień załogi i ludność zdobywanych grodków, a zachowując dla siebie siłę roboczą, 70 000 chłopów pozbawiły lewego ucha, pozostawiając ich przy życiu. Całe wojsko kozackie poddane zostało zwierzchnictwu carskiego urzędnika, burzył się przeciwko temu hetman Iwan Mazepa, ale na rozkaz Piotra Wielkiego zapędziło się w Koronie aż po Rawę Ruską. Po klęsce kozackiej pod Buturynem, Mazepa znów zmienił alianse, ale Leszczyński niewiele mógł pomóc. W 1705 Moskale zrównali z ziemią Sicz, a pojmanych Kozaków pomordowali.
Konfederacja barska wszczęta w 1768 religijną wojnę na Ukrainie. Pierwsza faza konfederacji utonęła we krwi utoczonej przez święcone po klasztorach prawosławnych noże chłopskie. Nie wiadomo, czyje okrucieństwo było bardziej odstręczające: Żeleźniaka, który wyrżnął 20 000 mieszkańców Humania. czy Polaków wraz z Rosjanami, którzy zabrali się do tłumienia koliszczyzny strasznymi represjami.
W stosunkach Polaków z Kozakami górę brały emocje, gwałtowne odruchy w poszukiwaniu natychmiastowych rozwiązań (swobody), działania nie mózgu lecz instynktu. Poziom myślenia politycznego był niski, szczególnie u Kozaków po unii hadziackiej.
Ukraińcy mieli dosyć Lachów, pańszczyzny, ucisków, krzywd prawosławia, panów i ich arendarzy. Nie byli w stanie zrozumieć, że Jedyną drogą poprawy stosunków między obu narodami był akt Unii zatwierdzony przez sejm.
Było już za późno by odwrócić trend, który przyniósł niepowetowane szkody zarówno Polsce jak i Ukrainie.
Rozbiory Polski "oddały" kwestię ukraińską w wyłączne posiadanie carskiej Rosji.
W zaborze rosyjskim Moskale nie przebierali w środkach i rusyfikowali Ukraińców na potęgę. Pod zaborem austriackim panował pokój między bratnimi narodami. Rusini dorabiali się powoli własnej elity intelektualnej i uczyli parlamentarnej demokracji od Polaków w sejmie galicyjskim i od Austriaków w sejmie wiedeńskim. Pomimo wprowadzenia w Galicji wschodniej języka urzędowego polskiego, w sejmie galicyjskim we Lwowie Język ruski był zrównany z polskim. To samo można powiedzieć o administracji i sądach. W miarę wzrostu świadomości narodowej, pod koniec XIX wieku Rusini przeobrażali się w Ukraińców. Względny spokój narusza w 1902 strajk chłopski, płonie zboże.
W r. 1908 student ukraiński strzela do namiestnika Galicji Andrzeja Potockiego. Rozpadające się w 1918 cesarstwo austro-węgierskie uzbraja irredentę ukraińską, wszczynając bratobójczą walkę: Ukraińcy o nowe państwo, Polacy o dziedzictwo historyczne. Ukraińcy w Galicji wschodniej zapełniają obozy dla internowanych tysiącami Polaków, z których wielu umiera z chorób, głodu i znęcania. W Złoczowie, Tarnopolu i innych miastach sądy wojenne ferują wyroki śmierci, kończące się rozstrzelaniem.
W 1919/1920 nieudana próba Piłsudskiego i Petlury utworzenia państwa federalnego, kończy się fiaskiem z powodu braku poparcia na Ukrainie. Pokój ryski sankcjonuje nowy podział. Ukraina staje się republiką sowiecką. W Galicji Wschodniej Ukraińcy wydają się nie wiedzieć, co dzieje się za Zbruczem, i wszczynają akcję sabotażową twierdząc, że Polacy kolonizują i polonizują Kresy. Odpowiadają sabotażem, terrorem, giną od skrytobójczych kuł kurator szkolny, poseł, listonosz, w końcu minister spraw wewnętrznych. A za Zbruczem rusyfikacja, śmierć głodowa kilku milionów chłopów ukraińskich.
Pewnie, że Ukraińcy nie dostali autonomii, ale mieli szkolnictwo, niezależny kościół grekokatolicki i prawosławny, organizacje polityczne i społeczne, spółdzielczość. W 1931 wszczęli akcję palenia zboża, w wyniku czego sprowokowali (chyba o to chodziło wywiadowi niemieckiemu) przeprowadzenie przez rząd polski całkowitej pacyfikacji powiatów, szczególnie wyróżniających się w tego rodzaju sabotażu- Rząd polski odpowiedział represjami politycznymi, m.in. likwidacją gimnazjum z językiem wykładowym ruskim (ukraińskim) w Tarnopolu.
Klęska wrześniowa i rozpad państwowości polskiej został przyjęty z radością przez Ukraińców. Władze rozpadającego się państwa nie splamiły się mordem więźniów-sabota-żystów, wypuściły wszystkich na wolność. Tymczasem wielu żołnierzy wracających po klęsce do domów i uciekinierów szukających tu schronienia, zostało zamordowanych przez bojówki ukraińskie. Ukraińcy na wsiach typowali chłopów polskich, swych sąsiadów do wywózki na Sybir i do Kazachstanu, dokonywanej przez okupacyjne władze sowieckie. Trzeba przyznać, że i Ukraińców dotknęły represje sowieckie, ale dopiero w obliczu zbliżającej się wojny sowiecko-niemieckiej. Okupacja niemiecka została przyjęta przez Ukraińców z jeszcze większą radością. Udziałem ich stała się policja, stanowiska w administracji, uczestnictwo w holokauście i następnie przeprowadzenie czystki etnicznej przez banderowców i UPA. Wzory tego działania, współcześni ludobójcy znaleźli w odległej o niecałe 200 lat koliszczyźnie i w wyroku Chmielnickiego, wykonanym na swej żonie przez pasierba, z małą poprawką, że tamten związek rodzinny został przecięty za zdradę małżeńską, podczas gdy tysiące małżeństw mieszanych ginęły w latach 1943-1946 tylko za język, w którym wypisane były metryki ofiar.
Przykład poćwiartowania posła pokojowego Korony do kozaków został powtórzony zamordowaniem emisariuszy-parlamentariuszy 10 lipca 1943, wysłanych przez dowództwo AK do banderowców na Wołyniu. W XX wieku, w Kurtyczach na Wołyniu, rozerwano końmi oficerów Zygmunta Rumla i Krzysztofa Markiewicza oraz woźnicę Witolda Dobrowolskiego.

Nie było na Kresach walk bratobójczych w wojnie domowej, była precyzyjnie przygotowywana i skrupulatnie przeprowadzana czystka etniczna. Dziesiątki tysięcy chłopów polskich "płaciło rachunek" za odległe w czasie rzezie, przeprowadzane w większości przypadków przez byłych wielmożów ruskich (ukraińskich) i królewięta polskie, nie mające nic wspólnego z polską racją stanu.
Ten krótki z konieczności przebieg stosunków polsko-ruskich (ukraińskich) zaczynający się od przytoczenia latopisu (kroniki) prawosławnego mnicha Nestora, godzi się zakończyć innym latopisem, kanadyjskiej proweniencji z r. 1985, a więc prawie w tysiąc lat po pierwszym.
XI tom owego "Latopysu", traktuje o działalności UPA w latach 1944-1948 w powiatach tarnopolskim i zborowskim, zawiera 733 biogramy członków OUN i UPA (nazywanych "rewolucjonistami"), którzy zginęli w tym okresie, o czym dowiadujemy się z lirycznie skomponowanych życiorysów "rewolucjonistów". Ich działalność rozpatrywana jest przez autorów biogramów jakby w trzech okresach. Pierwszy obejmuje czasy przed wybuchem wojny w 1939 do roku 1941, drugi okupację niemiecką, a trzeci rozpoczyna się ponownym zajęciem tego terenu przez wojska sowieckie. W pierwszym okresie późniejsi "rewolucjoniści" uczestniczą w działalności kulturalno-oświatowej i po wkroczeniu sowietów "schodzą" do podziemia. W żadnym z tych 733 biogramów nie ma choćby wzmianki o polowaniu na wracających z frontu żołnierzy polskich, na policjantów i nauczycieli w jesieni roku 1939. Ani słowa o współpracy z okupantem sowieckim w depolonizacji Kresów.
W drugim okresie, z przyjściem drugiego okupanta, wojsk niemieckich, naprzód wychodzą z podziemia, zajmują różne stanowiska w administracji i w policji, potem znów schodzą do podziemia, inni wstępują do SS "Hałyczyna", wszyscy jednak prowadzą działalność "rewolucyjną".
Chyba ten eufemizm "działalność rewolucyjna" pokrywa zbrodnie ludobójstwa, dokonane przez "rewolucjonistów" w takich miejscowościach jak np. Chodaczków Wielki z 862 zamordowanymi, Pomorzany - 50 zabitych nie licząc pojedynczych mordów. Z przyjściem sowietów po raz drugi wszyscy "rewolucjoniści" zeszli do podziemia.
I znów ani słowa o Gajach Wielkich z 68 ofiarami, Ihrowicy 87, Łozowej 98, Płotyczy 40, Milnie 55, Neterpińcach 37, Presowej 100, Hnidawie 50 i w wielu, około 100 innych miejscowościach powiatów tamopolskiego i zborowskiego. Tylko jeden raz na 733 padłych "rewolucjonistów" jest wzmianka w biogramie Hornija Mychajły, który w r. 1945 "walczył z polsko-bolszewickimi bandami.... na Zakierzonii..." Żaden z nich nie zginął z polskiej ręki, wszyscy zginęli w walce z okupantami bolszewicko-moskiewskimi lub z własnej ręki, gdy już tylko to zostało.
Intencje autorów "Latopysów" wydają się odbiegać daleko od myśli, zawartej w tytule tego przeglądu. A brzmi on:
"Ten, kto zapomina historię, powtarza ją!"
Często ludzie zadają sobie pytanie, dlaczego nie było zbiorowej, odwetowej reakcji ze strony Polaków na czystkę etniczną przeprowadzoną przez banderowców i UPA. Na kilkaset napadów przeprowadzonych przez banderowców i UPA w województwie tarnopolskim zanotowano tylko dwie odwetowe akcje AK. Nieliczne też były przykłady akcji defensywnej miejscowej ludności polskiej w postaci wiejskiej samoobrony. Wytłumaczenia takiej postawy graniczącej z fatalizmem może należałoby szukać w słowach zagrożonego napadem UPA mieszkańca Plebanówki, wypowiedzianych do przerażonej żony: "Aniu! Nie bądź głupiutka, przecież ja w życiu żadnemu Ukraińcowi nie zrobiłem krzywdy, więc czemu mam się bać?"
Listy ofiar nie są kompletne i takimi już pozostaną na wieki. Udało się zebrać relacje z około 50% dotkniętych mordami wsi na terenie województwa tarnopolskiego. Tam, gdzie pamięć ludzka, przebudzona po prawie pół wieku, zdołała zachować wiek ofiar, tam został podany. Dlaczego tak późno zaczęto spłacać dług pamięci, zaciągnięty wobec "rzuconych na stos" ofiar czystki etnicznej? Odpowiedź zawarta jest w trzech literach: PRL! symbolizujących okres zniewolenia narodu. Dopiero "wybuch" Solidarności otworzył śluzy ludzkich zahamowań: ludzie przestali się bać, ośmielili się mówić, pisać, zebrano setki, jeśli nie tysiące relacji. Wykonał zadanie, którego nie podjęto się "Archiwum Wschodnie", odmawiając założenia rejestru pomordowanych przez nacjonalistów ukraińskich, na wzór stworzonego przez tę instytucję "Indeksu Represjonowanych przez sowietów". Strata nie do powetowania!
I na koniec sprawa tzw. "Akcji Wisła", ostatnio głośnej z okazji 50-lecia, W ocenie jej nie można zapominać, że miała ona miejsce po rzeziach na Kresach Wschodnich. Byłaby godna potępienia, gdyby istniała Polska jako państwo niepodległe i gdyby nie była uwarunkowana czystką etniczną w latach 1943-1945.
**********
Copyright © 1998 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.Wrocław.Wszystkie prawa zastrzeżone.
http://www.lwow.home.pl/semper/sf-historia.html