o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

niedziela, 7 grudnia 2008

krótki ZOMOrozumek

Krótka analiza mitologii antykaczystowskiej

AD 2007, antypisowska propaganda od dawna sięga szczytów absurdu. W myśl starej, goebelsowskiej zasady, że każda głupota powtarzana nieustannie staje się w głowach bombardowanych nią maluczkich prawdą, politycy opozycyjni i ich poplecznicy od początku istnienia pisowskiego rządu serwują nam propagandowe ciasteczka upichcone z mieszaniny pomówień, bezczelnych oszczerstw i czystych nonsensów, starannie unikając przprawienia tychże chociażby szczyptą prawdy czy też faktów. Na szczęście, nie zmniejsza się liczba tych, którzy z obrzydzeniem wypluwają to plugastwo, ba, wygląda nawet na to, że część dotychczasowych konsumentów tych wypieków, za młoda, by zahartować się w czasach rzecznikowania Urbana, także dostaje powoli odruchów wymiotnych. Bezustanne aplikowanie Polakom tych nonsensensów ma na celu wytworzenie i podtrzymanie mitów o kaczyźmie, tej totalnie amoralnej, cynicznej władzy, unicestwiającej w szalonym tempie cały dorobek młodej, polskiej demokracji. Dziwi mnie, że tak rzadko podejmowane są próby polemiki z tą mitologią, chociażby za pomocą prostej konfrontacji tych kretyństw z faktami.

*** Mit pierwszy: Kaczyńscy dzielą Polaków

Przyjmując tę tezę, należałoby wyjść z absurdalnego założenia, że Polacy byli przed wyborami jakimś monolitem. Teraz PIS w pocie czoła kraje ten monolit na kawałki, z piły sypią się iskry, nie prościej byłoby posłużyć się dynamitem? W Polsce toczy się dosyć ostra walka polityczna, polaryzacja postaw jest w takiej sytuacji całkowicie normalna. Polityk, który nie chciałby przeciągać wyborców na swoją stronę musiałby być wyjątkowym durniem. Równie dobrze można by powiedzieć, że Bush dzieli Amerykanów, Sarkozy Francuzów, a Tola- Bolka i Lolka.
W tym kontekście nad bałwaństwami Wałęsy („Bolek i Lolek” zostali użyci przeze mnie powyżej bez żadnego podtekstu), któremu kiedyś nie schodziło z ust słowo „pluralizm” a teraz błaznuje na WP (czy gdzie indziej nie chcą go już drukować?) o dzieleniu Polaków, można tylko wybuchnąć homeryckim śmiechem- albo płaczem, jak kto woli.
Zasada jest prosta – jednemu podoba się Kaczyński - głosuje na Kaczora, inny jest liberałem - idzie do Tuska, jeszcze inny złodziejem, więc poprze Olejniczaka i Millera. A burak może sobie wybrać Leppera, oczywiście jeśli ten będzie jeszcze na wolności. To demokracja dała nam prawo do dzielenia się i posiadania własnych poglądów politycznych. I będziemy się dzielić, bo jesteśmy różni! I niech nikt nam nie ośmiela się wmawiać, że to źle!
Można zdobywać wyborców w sposób estetyczny lub brzydszy, jednak nie znam kraju na świecie, a trochę bywam, gdzie do walki politycznej używałoby się retoryki wyłącznie pokojowej. Kaczyńskiego „my tu, a oni tam gdzie ZOMO” czy Tuskowa „rewolucja moherowych beretów” na pewno nie były eleganckie, ale tak walczy się (czytaj ”dzieli wyborców”) wszędzie.
Nawiasem mówiąc, żywym zaprzeczeniem idiotyzmu o dzieleniu Polaków jest ogromna rzesza niepodatnych na manipulację, tęskniąca za koalicją POPIS.
Jestem niczym nie wyróżniającym się Polakiem. Mój najlepszy przyjaciel jest zaciekłym antykaczystą, mój młodszy brat- jak każdy normalny student zachodnioeuropejskiej uczelni - nawiedzonym lewakiem (zmieni się dopiero, jak założy rodzinę, własny interes i część jego kasy pójdzie na finansowanie socjalu dla wszelakiej maści nygusów). Gdy spotykamy sie parę razy w roku we trójkę, przy pierwszej i drugiej flaszce piwa kłócimy się o politykę, wyzywając się nawzajem od oszołomów. Przy trzeciej, czwartej i piątej dyskutujemy o wyższości Manchester United nad Realem Madryt, a opróżniając szóstą i siódmą śpiewamy nieprzyzwoite, pijackie piosenki. Po czym mój brat-lewak pada, a ja i mój antykaczysta, objęci, zapewniamy siebie nawzajem o naszej dozgonnej przyjaźni, aby obudzić się rano we dwóch na tej samej sofie, pod tym samym kocem, którym litościwie okryła nas moja żona, fanka Waldka Pawlaka oraz matka naszego trzyletniego synka, który jest zadeklarowanym, gorliwym i absolutnie niepodatnym na inne nurty polityczne anarchistą!.
I to by było na tyle o dzieleniu Polaków.

*** Mit drugi – teczki i haki
Kaczyńscy wykańczają przeciwników politycznych za pomocą haków i teczek. „Haki, haczyki...” –ubolewał ostatnio Komorowski. Jest to kolejny idiotyzm, wtłaczany cierpliwie i systematycznie w głowy Polaków, kłamstwo, cynicznie rozpowszechniane przy każdej okazji. Przyjrzyjmy się po prostu bez zbędnych dywagacji, kto podczas istnienia rządu Jarosława Kaczyńskiego został „trafiony” teczką. Aktor z „Pory na Telesfora”, znany reżyser, zidiociały, kościany dziadek-arystokrata, językoznawca, ceniony pisarz-reportażysta, zapewne można by dodać jeszcze parę innych postaci, równie przypadkowych. A z grubszej zwierzyny - jeden z szefów TVN-u oraz właściciel Polsatu (pomijam celowo księży, o nich za chwilę). Zaiste dziwna to zbieranina, rozrzut jest ogromny. Tylko idiota mógłby na podstawie tych przypadków uwierzyć, że Jarosław Kaczyński, mający teraz nieograniczony dostęp do archiwów, prowadzi za pomocą teczek akcję pacyfikacji opozycji. Na pierwszy rzut oka widać, że „dzika lustracja” jest dziełem żądnych sensacji pismaków, mającym po prostu podnieść nakłady. Czyli, jak zwykle, chodzi o kasę.
Kaczyński, gdyby chciał, mógłby naprawdę czerpać z IPN-owskich zasobów, jak wiadrem ze zbiornika gnojówki i niejednego nadętego cwaniaka z gebą pełną frazesów o łamaniu demokracj i praworządności unurzać w tym gównie po pachy.
Ale nie, lustracja miała odbyć się w majestacie prawa, sejm, czyli reprezentacja narodu, przegłosował odpowiednią ustawę, którą to wiadomy Trybunał w ogromnym pośpiechu uwalił, pokazując, gdzie i jak głęboko ma wolę ludu. A wszelakich odcieni czerwonka odtańczyła swoje radosne święto, bo jeszcze raz udało się jej umknąć przed walcem sprawiedliwości.
A Kaczyński dalej jakoś nie strzela teczkami... .
Ostatnio festiwal „haków” obiecał Giertych, apelując do Tuska, by nie zgadzał się na przyspieszone wybory. Giertych, rozpaczliwie broniąc siebie i LPR przed odejściem w medialny i co za tym idzie – polityczny niebyt, sprawia wrażenie, jakby ktoś skradł mu mózg i w jego miejsce wrzucił garść trocin. Proponuje Kaczmarka na premiera, pomawia swojego byłego szefa o polityczne gangsterstwo, grając równocześnie rolę życzliwego doradcy Donalda Tuska i pozostając największym, a raczej chyba już jedynym, sojusznikim Andrzeja Leppera. Który jest już w zasadzie politycznym trupem, nad którym prokuratura wznosi właśnie osinowy kołek do ciosu ostatecznego. A w zasadzie trzy „kołki” – seksaferę, gruntaferę oraz sprawę fałszywych zeznań.
Obiecałem krótko wspomnieć o lustracji ludzi kościoła. Jest to sprawa, do której Kaczyńscy podchodza z widocznym dystansem, raczej z pozycji obserwatorów, unikając komentowania medialnych rewelacji i kolejnych ujawnień. Faktowi, iż nie mieli absolutnie żadnego interesu w rzucaniu mediom na żer duchownych, nie zaprzeczy nikt o inteligencji przekraczającej inteligencję wiewiórki.

*** Mit trzeci – służby specjalne
CBA jest sterowana przez Kaczyńskich, służy li tylko eliminacji przeciwników, a także nawet „niewygodnych sojuszników” politycznych. Jest to kolejne łgarstwo, kolejny element zakłamanej antypisowskiej propagandy.
Dwóch chciwych typków rozpowiadało o tym, iż mogą doprowadzić do odrolnienia każdej działki. „Przypadkowo” należeli do bliskich współpracowników Leppera, „przypadkowo” powoływali się na niego. Premier, powiadomiony o tego typu zachowanich, miał święty obowiązek wyjaśnić tę sprawę! Wszelkimi dopuszczanymi przez prawo środkami. Kazał więc służbom, powołanym właśnie do zwalczania korupcji, zająć się tą historią. Czy niesłusznie? Czy w takiej sytuacji mógł obejść się bez pomocy CBA? Czy miał może pójść do Leppera i grzecznie zapytać, czy nie bierze przypadkiem łapówek? A może miał zmówić różaniec w intencji nawrócenia się szefa Samoobrony i ufać, że Opatrzność załatwi to sama? Czy miał raczej najzwyczajniej w świecie zamieść sprawę pod dywan?
Czy ktoś przy zdrowych zmysłach może uważać, iż Kaczyński wymyślił i zaplanował aferę gruntową, wiedząc, że doprowadzi ona najprawdopodobniej do rozbicia koalicji i ryzykując przyśpieszone wybory, które może przegrać? Przecież koalicja jako tako funkcjonowała, przystawki w sumie zadowalały się jakimiś mniejszymi kąskami i maszynka do głosowania działała, oliwiona od czasu do czasu jakimiś mniej istotnymi ustępstwami.
Cóż mogło rozwścieczyć premiera tak bardzo, że zaryzykował praktycznie wszystko? Odpwiedź jest jedna – po prostu poznanie faktów. Jarosław Kaczyński naprawdę musiał mieć przynajmniej bardzo silne poszlaki wskazujące na Leppera. I polecił sprawę zbadać, godząc się na jedynie rozsądny i skuteczny scenariusz z „łapówką kontrolowaną” w roli głównej.
Raport o aferze gruntowej (anonimowych!) specjalistów, powstały z inicjatywy PO jest jedynie nadmuchanym bzdetem, nie zawierającym praktycznie żadnych poważnych zarzutów, poza hipotetycznym zaniedbaniem jakichś biurokratycznych formalności i ogólnikami na temat możliwej politycznej motywacji akcji CBA. PO strzeliła do słonia z wiatrówki. Czyżby świadomie zachowywała się w tej sprawie w miarę przyzwoicie, wdzięczna Jarosławowi za wykopanie Leppera ze sceny? Oby tak było, choć niełatwo w to uwierzyć... .
Analizując antykaczstowski mit o grze służbami specjalnymi, nie można nie odnieść się do tragedii, która miała miejsce w domu byłej eseldowskiej poslanki Barbary Blidy. Przypomnijmy raz jeszcze głos Bronisława Wildsteina, szeroko komentowany już w salonie24, gdyż nikt od niego nie mógl tej kwestii przedstawić lepiej:
„Leszek Miller w towarzystwie swoich partyjnych towarzyszy publicznie obiecał Barbarze Blidzie (- Basiu - zwracał się do nieżyjącej), że “kanalie” odpowiedzialne za jej śmierć poniosą zasłużoną karę. (...)Jeśli Blida była niewinna, to czemu popełniła samobójstwo? Bo nie chciała, aby zobaczono ją w kajdankach? Czy można wyobrazić sobie bardziej nonsensowne uzasadnienie (a pojawiło się ono), zwłaszcza w odniesieniu do przyzwyczajonego do twardych konfrontacji polityka? O czym więc mówi Miller? Przypominamy sobie. SLD uznał samobójstwo Blidy za “mord polityczny”. Absurd tej kwalifikacji jest na tyle jaskrawy, że nie warto się nad nią pochylać i dodać można tylko, że każda partia ma takich męczenników, na jakich sobie zasłużyła. Deklaracja Millera jednak warta jest odnotowania, bo miała charakter konkretnie skierowanej groźby politycznej i obelgi. Dlaczego w odpowiedzi na nią nie słychać obrońców życia publicznego przed brutalizacją? Miller robił karierę w partii, która ostatnie - prawdziwe - zabójstwa miała na sumieniu niecałe 20 lat temu. Jak nazwać takiego człowieka? Jak nazwać premiera, którego rządy wiążą się z niezliczoną liczbą afer korupcyjnych. Jak… Ale w Polsce to przecież on jest od nazywania.”

*** Mit czwarty – rząd PIS nic nie zrobił dla gospodarki
Ku ogromnej wściekłości antykaczstów, jakby kota nie obracać ogonem, wychodzi na to, że bydlak jest zdrowy i tłusty, podczas gdy jeszcze niedawno było to stworzenie cherlawe i kaszlące. Więc krzyczą, że to jedynie skutek dokarmiania go przez obcych, że jego dobra kondycja to efekt leczenia poprzednich weterynarzy, Millera i Belki. A kot, zamiast przejmować się kasandrycznymi przepowiedniami obozu antykaczkowego i efektownie wyciągnąć kopyta (czy raczej łapki), żre coraz lepiej, olewając grubym sikiem wszystkie prognozy mącicieli.
Dlaczego zwierzak nie chce zrobić świństwa Kaczyńskim?
Przeciwnicy Kaczyńskich z niechęcią przyznają, nie mając argumentów przeciwnych, iż pisowski rząd przynajmniej nie zaszkodził gospodarce. Ale już na pewno w żaden sposób jej nie pomógł, broń Boże, tego PIS przecież nie potrafi.
Następny nonsens, który obraża każdego zdrowego psychicznie przedstawiciela gatunku homo sapiens. Pomińmy już oczywistość, iż „niespieprzenie” gospodarki to także ogromna sztuka, rzadko udająca się poprzednim rządom. Korupcjogenne prawo, biurokracja, zagmatwane do granic możliwości podatki i mnóstwo innych, bzdurnych regulacji to przecież efekt radosnej twórczosci poprzednich ekip. Które pokazały, jak łatwo gospodarkę można psuć.
Najbardziej istotnym czynnikiem, który przyczynił się do sukcesów gospodarczych Polski podczas rzadów PIS-owskich jest coś, co można by nazwać pozytywną histerią antykorupcyjną. Ciągłe podkreślanie, jak ważnym zadaniem państwa jest walka z korupcją, jak groźne i destruktywne jest to zjawisko, jak bezwzględnie będzie tępione i karane – przynosi efekty. Nieustająca, antykorupcyjna mantra spowodowała nieodwracalne zmiany w świadomości Polaków. Ogromna, uczciwa część narodu zaczęła dzięki temu po prostu traktować te żjawisko poważnie, nieuczciwy, ciągle jeszcze niestety dość duży margines podatnych na korupcję po prostu zaczął się bać. Jeszcze nigdy w Polsce nie było nastroju tak mało sprzyjającemu korupcji jak teraz. Tej nowej świadomości z Polaków już nikt nie wykorzeni. Jedna z salonowych blogerek napisała niedawno, że po Jarosławie Kaczyńskim nigdy nie będzie już tak samo. I to, a nie likwidacja WSI, jest największym osiągnięciem Kaczyńskich.
Oceniając politykę gospodarczą rządu pisowskiego nie należy zapominać także o innych działaniach, takich jak -na razie nieśmiałe- inicjatywy obniżające kosżty pracy czy ograniczanie biurokracji przy rejestrowaniu własnej działalności. Gospodarka bardzo lubi takie impulsy, które są wskazaniem trendów, za jakimi idą rządzący.
Zyta Gilowska twardo broni budżetu, efektem jest mniejszy od zakładanego deficyt. Ustawa porządkująca finanse publiczne zostanie przegłosowana prawdopodobnie jeszcze przed wyborami.
Że minister Gęsicka dobrze wypełnia swe zadania, przyznają w chwilach słabości nawet najwięksi krytycy rządu.
Oczywiście nie są to wszystkie pozytywne przykłady. Jestem pewien, iż w jakiejś „antyreżymowej” gazecie widziałem nawet notatkę, w której pozytywnie oceniano jakąś zmianę dotyczącą gospodarki morskiej, której autorem był minister Wiechecki z LPR, ten od „zamawiania piwa”. Za jakąś bliższą informację na ten temat – jeśli ktoś wie o co chodziło- byłbym wdzięczny.
Czy rząd mógł dla gospodarki zrobić więcej? W warunkach „pokojowych” niewątpliwie tak., przede wszystkim w sferze ustawodawczej.
Nie dajmy sobie jednak wmówić, że PIS nic nie zrobił dla gospodarki, gdyż jest to najzwyklejsze kłamstwo.
A to wypróbowana, niezawodna broń w rekach manipulatorów tworzących antykaczystowskie mity. Na szczęście, przecenili oni poziom podatności Polaków na wylewającą się z mediów rzekę głupot.
Przynajmniej mam taką nadzieję.Obym się nie mylił...
http://zapiskiczterdziestolatka.salon24.pl/28491,index.html

sobota, 6 grudnia 2008

Wołanie 0 P R A W D Ę.

Czesław E. Blicharski


Ten, kto zapomina historię, powtarza ją

Jest to wstęp do książki "Petruniu, ne ubywaj mene!" Tom V, Biskupice 1998, Miscellanea Tarnopolskie.

Ruski kronikarz Nestor zapisał, że w r. 981 "poszedł Włodzimierz na Lachów i zajął im grody ich, Przemyśl, Czerwień i inne grody mnogie, które i do dziś są pod Rusią".
Chodziło o ważny obszar Grodów Czerwieńskich, leżący nad Huczwą i Bugiem. Stolica ich - historyczny Czerwień -to dzisiejsza wioska Czermno w powiecie Tomaszów Lubelski. Nestor nazywa "Lachami" wszystkich Polaków, a następcy Mieszka, który je utracił, sięgali po Grody, starając sieje odzyskać. Spór toczył się o nie lada jakie terytorium. Szła tamtędy ważna droga handlowa z Kijowa przez Włodzimierz na Kraków i Pragę.
W Czermnie - Czerwieniu stali załogą Nestorowi Lachowie.
Stosunki z Rusią, początkowo przyjazne, zaczęty się psuć już podczas wojny Bolesława Chrobrego z Niemcami. Córka Bolesława wyszła za mąż za syna Włodzimierza Wielkiego, Świętopełka, co nie podobało się mnichom prawosławnym z Ławry Peczerskiej. W wyniku zatargów dynastycznych córka Bolesława została uwięziona, a Chrobry ruszył na Kijów w roku 1013. Kijów poddał się Chrobremu, który wcale nie myślał o włączeniu go do Polski. Chodziło mu o utwierdzenie władzy przychylnego sobie księcia. Grody Czerwieńskie wróciły do Polski.
Bolesław Śmiały dwukrotnie wyprawiał się na Kijów celem osadzenia na tronie kijowskim Izasława. Bolesław Śmiały był synem Rusinki. księżniczki kijowskiej Dobroniegi, i mężem Rusinki. Może to krwi zmieszanie było u źródła jego gwałtowności graniczącej z szaleństwem, bo jakże inaczej wytłumaczyć karygodne zachowanie Bolesława w stosunku do Izasława, którego potargał za brodę w obecności wielmożów ruskich w r. 1069 r. W okresie Polski Dzielnicowej Ziemia Czerwieńska znalazła się w rękach Rościsławiczów (około 1084 r.).
W roku 1240 Tatarzy zdobyli i doszczętnie zniszczyli Kijów dając początek niewoli tatarskiej na Rusi. Imperium tatarskie sięgało brzegów Dniestru. Z czasem wyludnione ziemie ruskie zaczęli podbijać Litwini, dochodząc do Morza Czarnego.
W 1261 roku namiestnik tatarski kazał Rusinom spalić grody. W tym czasie, w epoce najazdów tatarskich przyszedł kres i na Grody Czerwieńskie. Opustoszałe i zniszczone, następne pokolenia znały imiona grodów Wołyń i Czerwień już tylko z coraz to mętniejszych pogłosek. A więc na wschodzie, zamiast raz przyjaznych to znów obrażonych - lecz w gruncie całkiem z Polską dobrze żyjących księstw ruskich ~ zaczęły się najazdy litewskie i tatarskie. Mogli sobie nabożni mnisi z Ławry Peczerskiej wyobrażać, że szatan szczególnie lubi przystrajać się w szaty polskie;
zawsze Kraków potrafił się dogadać z Kijowem, dopóki ten ostatni grał samodzielną rolę polityczną.
W XIII w. zaczęło być inaczej i źle. Polityka dynastyczna Łokietka doprowadziła do osadzenia na tronie halickim Andrzeja i Lwa, synów Jerzego I Halickiego i Eufemii, siostry Łokietka, którzy pozostali wiernymi sojusznikami Polski. Po śmierci Jerzego I-go, bojarzy wepchnęli pod lód wdowę po nim, Eufemię, siostrę Łokietka.
Syn Łokietka Kazimierz działał szybko i w 1341 zajął Lwów, osadzając w nim bojara Dymitra Dietko, który uznał łączne zwierzchnictwo Węgier i Polski. Księstwo ruskie uległo podziałowi i wtedy Kazimierz Wielki w roku 1349 podjął decydującą rozprawę o Ruś. Zajął całą Ruś Halicką i skrawek zachodni Podola, w walce z Litwinami Lubarta, a później Kiejstuta. W roku 1350 Kazimierz Wielki utrzymał Ruś Halicką ze Lwowem, a Litwini zajęli północną część księstwa. Wobec tego, że walka toczyła się między Polakami i Litwinami, ludność rusińska zachowywała się obojętnie. W dwóch wyprawach w 1387 Jadwiga zajęła Ruś Czerwoną, usuwając węgierskich urzędników.
W poszukiwaniu źródeł "krywdy" ukraińscy historycy sięgają do tego właśnie okresu wspólnej historii. Twierdzą, że zajęcie Rusi Halickiej było równoznaczne z likwidacją zalążków państwa ruskiego (ukraińskiego), które właśnie wyłaniało się z chaosu panującego na tym terenie. Kazimierz Wielki murował nie tylko Polskę, ale też Księstwo Halickie.
W tym czasie ma miejsce ważne wydarzenie dla prawosławia, którego wyznawcami byli Rusini. Chodzi o unię florencką z 1439, której niezamierzonym wynikiem było zerwanie Moskwy z Konstantynopolem, a Wielkie Księstwo Moskiewskie ogłosiło się stolicą prawosławia, trzecim Rzymem. Ukraińscy historycy potępiają unię florencką, przypisując Polakom nie tylko kolonizację wyludnionych terenów księstwa, ale również katolicyzację prawosławnej ludności. Później przyszła unia lubelska (1569 r.), której historycy ukraińscy przypisują dalszą polonizację szlachty ruskiej. Fakt istnienia w kulturze łacińskiej wielkiej siły atrakcyjnej, której intelektualnie ulegały warstwy wyższe Rusinów, uważany jest przez tychże historyków za "zabieranie najlepszych, najmądrzejszych synów narodu".
Proces naturalny, nie wymuszony siłą fizyczną, stał się w retrospektywie "krywdą" nie do wybaczenia.
Unia lubelska dała historyczną szansę nie tylko magnatom rdzennie polskim. Ruscy, dobrowolnie spolszczeni, też porobili zawrotne kariery i również ciężko zaważyli na losach wzajemnych stosunków polsko-ruskich. Prymitywizm cechujący myślenie i postępki ludzi ze wschodnich połaci Rzeczypospolitej ciężko ważył i zaważył na jej losach.
Władanie ziemiami Ukrainy przyniosło wielu polskim rodom arystokratycznym wywyższenie, państwu polskiemu wyłącznie klęski.
Unia brzeska (1596) jeszcze bardziej pogłębiła proces asymilacji szlachty ruskiej, szczególnie jej górnej warstwy. Z drugiej Jednak strony w województwie ruskim kler katolicki nakładał na prawosławnych obowiązek płacenia tzw. "mesznego", co w wielu przypadkach doprowadzało do powstawania tzw. "pustek" we wsi, w proteście przeciwko płaceniu "mesznego". Chodzi tu o ziemię nabytą przez prawosławnego od rzymskokatolika.
Zwabieni swobodą na dwadzieścia lat, uciekali z Korony chłopi i awanturnicy, liczne wsie i miasteczka wyzbywały się bardziej rzutkich i przedsiębiorczych. Tysiące uchodźców z Nadwiśla przestało być Polakami raz na zawsze. Uciekający przed dziedzicem chłop zanurzał się w stepy i w obcy lud, zmieniał imię i wiarę, przyswajał język, sobą samym i potomkami wzbogacał naród ruski. Ale nie sama tylko obawa przed łapaczami dziedziców rychło przeistaczała Polaków w Rusinów. Dokonywała również podbojów wielka siła przyciągania, cechująca ludową kulturę ukraińską. Cudowna pieśń ukraińska zdobywała przyszłych kozaków.
Gdyby w przeciągu 75 lat nie płynęły z Korony obfite potoki ludzkie, Bohdan Chmielnicki nie zgromadziłby aż tylu pułków powstańczych. Przez Rzplitę płynęły prądy migracyjne o sprzecznych kierunkach, magnat ukraiński ciągnął na zachód, chłop polski na wschód, Drugi z tych prądów był dość masowy, pierwszy - elitarny. Do czysta niemal zmyte zostało najwyższe piętro Rusi. Kultura polska uczyniła ich "perekińczykami". Zaporoże było embrionem państwa. Carat zniszczył ów zarodek, bo nie mógł się pogodzić z jego istnieniem.
Stefan Batory wysłał na Sicz szlachcica Głębockiego z misją wyjaśnienia napadu na Oczaków; kozacy utopili go w Dnieprze.
Unia z 1596 roku nie osiągnęła swego celu, bo tylko nieznaczna część hierarchii prawosławnej ją poparta- Król Zygmunt III Waza poddał wszystkich prawosławnych sądownictwu metropolity unickiego. Wzburzyło to kler prawosławny pozostający poza unią. Niezadowolenie ich zostało przeniesione na lud ruski i kozaków. Wmieszanie się w wewnętrzne spory religijne czynnika obcego, którym był patriarcha jerozolimski Teofanes, doprowadziło do m.in. poddania się hierarchii pozaunijnej prawosławnych patriarchatowi w Moskwie. Od tego czasu rozpoczyna się okres wrzenia na Ukrainie. Rosnąca potęga ekonomiczna niedawnych kniaziów prawosławnych a obecnych królewiąt katolickich spowodowała wiele krzywd poddanych, co z kolei stało się podłożem od czasu do czasu wybuchających buntów przeciw opresji i prześladowaniom. Z początku nie miały charakteru religijnego; jeszcze w roku 1620 delegacja kozacka zabiegająca w Moskwie o przyjęcie na służbę carską, zapytana o prześladowania religijne odpowiedziała przecząco. Aż do tej chwili kozacy nie przejmowali się dogmatami wiary i nie pretendowali do obrońców wiary, w tym przypadku prawosławnej. W roku 1596 podniósł bunt Nalewajko, stronnik cesarza austriackiego Rudolfa, krwawo stłumiony przez kniazia Rożyńskiego i Żółkiewskiego. Nalewajkę odesłano do Warszawy, gdzie został ścięty, a kozaków puścił wolno Żółkiewski. Nie spodobało się to wojsku polskiemu, które, łamiąc warunki kapitulacji pod Sołonicą, urządziło w obozie pokonanych rzeź.
Stosunek Rzeczypospolitej do Kozaczyzny nacechowany był fałszem i bezmyślnością. W godzinach prób odwoływano się do niej, ale gdy tylko potrzeba się skończyła zaczynano Zaporoże gnębić, a już co najmniej ograniczać. W sejmie posłowie prawosławni wołali o krzywdach i poniżeniu. Izba gotowa była do zadośćuczynienia, ale nie dopuścił do tego nuncjusz. Nadchodziły jednak wielkie dni Siczy. W czerwcu 1621 roku rada kozacka uchwaliła wesprzeć Rzeczpospolitą, pomimo sprzeciwu setki duchownych prawosławnych. Zwycięstwo chocimskie odniesione wspólnymi sitami przyczyniło się do powstania u kozaków takiego stanu dumy, że żadna siła nie mogła ich już nakłonić do zgody na rolę chłopa pańszczyźnianego. Przed Chocimiem miał miejsce ważki incydent. W Białej Cerkwi Żydzi znieważyli wizerunek Chrystusa. Oburzony ataman Jacek Borodawka pozwolił mołojcom grabić Żydów po całej Ukrainie.
W roku 1630 Zaporożcy zamordowali lojalnego wobec Rzeczypospolitej dowódcę rejestrowych kozaków Hryćka Sawicza. Na czele nowego powstania stanął Taras Fedorowicz, którego zmusił hetman Koniecpolski do ugody pod Perejasławiem. Jeszcze Iwan Petrażycki, starszy rejestrowych, odeśle nie otwarte listy znalezione przy wysłańcu -emisariuszu Gustawa Adolfa mającego zadanie przeciągnięcia kozaków na swoją stronę, jeszcze Piotr Mohyła zniszczy buntownicze listy patriarchy z Konstantynopola do archimandryty Ławry Peczerskiej, ale cierpliwość kozaków już się wyczerpywała. Jeszcze można było w roku i 631 politykować, jeszcze było z kim "gadać", ale nie na warunkach przemiany Ukrainy w jeden folwark pańszczyźniany. Przejawem budzącej się niezależności Ukrainy była prośba kozaków, wyartykułowana w sejmie w roku 1632, by zaprzestać prześladowań prawosławia na ziemiach już nie tylko ukraińskich będących częścią Korony, ale także w Wielkim Księstwie Litewskim. Uznane to zostało za mieszanie się do spraw wewnętrznych Litwinów. Na wschodzie wytwarza się poczucie narodowe, a na zachodzie w Koronie idą w niepamnięć zasady równości narodów i wiary.
W 1635 rozpoczęto budowę twierdzy w Kudaku, przerwaną buntem Sulimy, który zniszczył mury i wybił budowniczych. Rejestrowi kozacy pomogli stłumić wybuch, Sulima został ścięty w Warszawie. W roku 1637 wzniecił powstanie Pawluk. Zarówno Sulima jak i Pawluk nie przebierali w środkach; mordowali nie tylko budowniczych twierdzy ale ich żony i dzieci. Ataman Pawluk przegrał z Mikołajem Potockim i wydany przez własnych ludzi został ścięty w Warszawie. Akt kapitulacji Borowicy podpisał pisarz Wojska Zaporoskiego Bohdan Chmieinicki. Powstanie nie całkiem upadło: drugi krwawy akt rozegrał się pod kierownictwem Jakuba Ostanicy, Dymitra Huni i Karpa Skidana. Tym razem wmieszali się poddani cara Rosji kozacy dońscy Putywleca. Obie strony poczynały sobie krwawo: Putywlec poddał się Potockiemu i wbrew słowu danemu przez regi-mentarza, został zamordowany wraz z całym oddziałem.
W tłumieniu powstania brał udział Jarema Wiśniowiecki. Dokończono budowy twierdzy Kudak. W 1646 przybyło do Warszawy w tajemnicy utrzymywane poselstwo Wojska Zaporoskiego w składzie: Iwan Barabasz, Iwan Eliaszeńko, Nestoreńko i Bohdan Chmielnicki. W zamian za udział w wojnie z Tatarami kozacy otrzymali przyrzeczenie na piśmie na powiększenie rejestru do 12 tyś. oraz 18 tys. złotych na budowę czajek, które miały być użyte w napadzie na Krym. Król zmienił wkrótce zdanie, a na Ukrainie szeroko rozgłaszane projekty, które wkrótce zostały zniweczone, doprowadziły do wrzenia wśród Kozaków. Krzywdy wyrządzane kozakom przez różnego rodzaju dzierżawców i starostów, oraz krzywda osobista Chmielnickiego: zabranie żony przez starostę Czaplińskiego i zamordowanie 10-letniego syna Chmielnickiego przez tegoż starostę potęgowały wrzenie.
Szczyt osiągnęło ono, gdy Chmielnicki, po odzyskaniu ukochanej, a obecnie żony Czaplińskiego, poślubił ją na podstawie zezwolenia władzy cerkiewnej, kazał swemu pierworodnemu synowi - po stwierdzeniu zdrady małżeńskiej -powiesić wiarołomną wraz z kochankiem.
Osobiste przeżycie Chmielnickiego nie było przyczyną powstania na Ukrainie, ale ją rozjątrzało i pchało do działania silnego człowieka. Zdobył podstępem dokument warszawski w przechowaniu Iwana Barabasza i uszedł z Czehrynia na Sicz. Powieszenie żony przez pasierba na rozkaz Chmielnickiego miało odezwać się wielokrotnym echem w latach 1943-1946. Był wzór i rozgrzeszenie dla naśladowców.
Chmielnicki porozumiał się z Tatarami i w 1647 rozbił korpusik Stefana Potockiego pod Żółtymi Wodami. Potem był Korsuń. Teraz po klęsce wojsk koronnych cały lud ukraiński ruszył do powstania. Padł Kudak, ale nie wszystko jeszcze zostało stracone,
dobiegła tylko kresu praktyka samowoli w stosunku do Ukrainy, traktowania tego kraju jako pola do rozrostu fortun. A Ukraina chciała stać się Trzecim, równoprawnym członkiem Rzeczypospolitej.
Wszczęto układy, które z jednej strony niszczył Jarema Wiśniowiecki a z drugiej Krzywonos. W obozie kozackim do głosu doszła czerń, poleciały głowy kozaków zwolenników ugody. Chmielnicki stał się zakładnikiem motłochu, gdy ugiął się przed wrogo nastawionymi do ugody, po której musieliby wrócić do pańszczyzny. Królewska partia wojenna zgromadziła wojsko, ale pod Piławcami w roku 1648 klęski doznali trzej wodzowie polscy. Poseł Jana Kazimierza do Chmielnickiego Kazimierz Smiarowski został posiekany na kawałki przez Kozaków. Wzór ten został prawie dokładnie w trzysta lat później powtórzony w stosunku do wysłanników AK na Wołyniu. Droga do Korony stała otworem przed wojskami Chmielnickiego i Tatarami. Wojna przybierała na zaciętości i okrucieństwie, z biegiem czasu coraz większą rolę grała zagranica; Polacy, Litwini i Ukraińcy bezpowrotnie tracili możność załatwienia sprawy między sobą. Klęska pod Piławcami, ucieczka przed bitwą, dała pożywkę dla otumanienia mózgów, uśmiercając racjonalizm na czas wystarczająco długi, by wywołać nieodwracalne skutki.
Krwawa gra między Polakami a Rusinami (Ukraińcami) skończyła się po paru dziesięcioleciach rozbiorem Ukrainy między Polskę i Rosję. W Perejasławiu losy trzech narodów znalazły się na łasce odruchów ludzi pierwotnych, których bardziej nęciła wojaczka i łupy aniżeli możność wyodrębnienia Ukrainy w państwo, zrównane politycznie z Koroną i Litwą.
1651r, Bitwa pod Beresteczkiem tym znamienna, że "nienawiść wrosła w serca i zatruła krew pobratymczą". Wojsko hetmańskie gasiło powstanie tak okrutnie, że sam Potocki musiał poskramiać zapędy podkomendnych.
W 1652 okrucieństwo drugiej strony sięgnęło szczytów, gdy po klęsce Kalinowskiego pod Batohem, na polecenie Bohdana Chmielnickiego, Kozacy pod wodzą Zołotarenki i Wysoczanina wycięli w pień wspólnie z Tatarami kilka tysięcy jeńców. W zdobytym w r- 1655 zamku w Buszy Czarniecki wyciął w pień chyba drugie tyle jeńców kozackich. Sprzymierzeniec Korony Tatar pędził w jasyr na Krym tysiące chłopów ukraińskich, niszcząc i paląc tysiące wsi, wszystko pod firmą hetmana Potockiego, który nie mógł oprzeć się "sprzymierzeńcom" tatarskim, do sojuszu z którymi zmusiła go walka z Chmielnickim połączonym z Moskalami. Wkrótce przyszedł odwet kozacki: 8 sierpnia 1655 Kozacy Iwana Zołotarenki z Moskalami zdobyli opuszczone Wilno. Rzeź trwała trzy dni a pożary siedemnaście. Pod nożami zginęło kilkanaście tysięcy mieszczan, nie oszczędzono żadnej z dziewięciu cerkwi unickich. W pertraktacjach Chmielnickiego z Janem Kazimierzem padło ze strony Chmielnickiego zdanie, które w prawie trzysta lat później wprowadzili w życie banderowcy: "niech (Polacy) wyrzekną się wszystkich roszczeń, bo pokój a Polak nie mogą razem zamieszkać na Rusi".
Na Ukrainie panował taki stopień anarchii i rozprzężenia, że nie było wiadomo, kto może nagle wypłynąć na powierzchnią życia w wyniku wciąż zmieniających się lojalności. W tym zamęcie politycznym tracą życie tacy ludzie jak Iwan Bohun, Iwan Wyhowski, do więzienia w twierdzy w Malborku trafia archimandryta prawosławny Gedeon, syn Chmielnickiego.
Czarniecki zdobył w 1664 Subotów, dziedziczne mienie Chmieinickiego, kazał Jego zwłoki wyrzucić z grobu. Zdobywszy Stawiszcze, które uprzednio mu się poddało a teraz zbuntowało, wyrżnął mieszkańców a miasto zburzył.
W trzydzieści lat od wystąpienia Chmielnickiego, myślącego o zjednoczeniu ziem ukraińskich, Ukraina nie istniała jako całość administracyjna. Podzieliły ją między siebie trzy państwa: Moskwa, Turcja i Rzeczpospolita.
Ten rozbiór dla ludzi ukraińskich oznaczał piekło. W r. 1702 Kozacy Palejia i Samusia podnieśli bunt na prawobrzeżnej Ukrainie i wycięli w pień załogę Berdyczowa. Do Kozaków przyłączyły się masy chłopstwa i "ci buntownicy wielkie w Rusi czynili morderstwa nad szlachtą, ręce, nogi ucinali, gwałty pannom i paniom zacnym zadawali, rabunki kościołom, dworom, miasto wycinali". W odwecie oddziały Potockich i Lubomirskich wbijały przywódców na pale, rżnęły w pień załogi i ludność zdobywanych grodków, a zachowując dla siebie siłę roboczą, 70 000 chłopów pozbawiły lewego ucha, pozostawiając ich przy życiu. Całe wojsko kozackie poddane zostało zwierzchnictwu carskiego urzędnika, burzył się przeciwko temu hetman Iwan Mazepa, ale na rozkaz Piotra Wielkiego zapędziło się w Koronie aż po Rawę Ruską. Po klęsce kozackiej pod Buturynem, Mazepa znów zmienił alianse, ale Leszczyński niewiele mógł pomóc. W 1705 Moskale zrównali z ziemią Sicz, a pojmanych Kozaków pomordowali.
Konfederacja barska wszczęta w 1768 religijną wojnę na Ukrainie. Pierwsza faza konfederacji utonęła we krwi utoczonej przez święcone po klasztorach prawosławnych noże chłopskie. Nie wiadomo, czyje okrucieństwo było bardziej odstręczające: Żeleźniaka, który wyrżnął 20 000 mieszkańców Humania. czy Polaków wraz z Rosjanami, którzy zabrali się do tłumienia koliszczyzny strasznymi represjami.
W stosunkach Polaków z Kozakami górę brały emocje, gwałtowne odruchy w poszukiwaniu natychmiastowych rozwiązań (swobody), działania nie mózgu lecz instynktu. Poziom myślenia politycznego był niski, szczególnie u Kozaków po unii hadziackiej.
Ukraińcy mieli dosyć Lachów, pańszczyzny, ucisków, krzywd prawosławia, panów i ich arendarzy. Nie byli w stanie zrozumieć, że Jedyną drogą poprawy stosunków między obu narodami był akt Unii zatwierdzony przez sejm.
Było już za późno by odwrócić trend, który przyniósł niepowetowane szkody zarówno Polsce jak i Ukrainie.
Rozbiory Polski "oddały" kwestię ukraińską w wyłączne posiadanie carskiej Rosji.
W zaborze rosyjskim Moskale nie przebierali w środkach i rusyfikowali Ukraińców na potęgę. Pod zaborem austriackim panował pokój między bratnimi narodami. Rusini dorabiali się powoli własnej elity intelektualnej i uczyli parlamentarnej demokracji od Polaków w sejmie galicyjskim i od Austriaków w sejmie wiedeńskim. Pomimo wprowadzenia w Galicji wschodniej języka urzędowego polskiego, w sejmie galicyjskim we Lwowie Język ruski był zrównany z polskim. To samo można powiedzieć o administracji i sądach. W miarę wzrostu świadomości narodowej, pod koniec XIX wieku Rusini przeobrażali się w Ukraińców. Względny spokój narusza w 1902 strajk chłopski, płonie zboże.
W r. 1908 student ukraiński strzela do namiestnika Galicji Andrzeja Potockiego. Rozpadające się w 1918 cesarstwo austro-węgierskie uzbraja irredentę ukraińską, wszczynając bratobójczą walkę: Ukraińcy o nowe państwo, Polacy o dziedzictwo historyczne. Ukraińcy w Galicji wschodniej zapełniają obozy dla internowanych tysiącami Polaków, z których wielu umiera z chorób, głodu i znęcania. W Złoczowie, Tarnopolu i innych miastach sądy wojenne ferują wyroki śmierci, kończące się rozstrzelaniem.
W 1919/1920 nieudana próba Piłsudskiego i Petlury utworzenia państwa federalnego, kończy się fiaskiem z powodu braku poparcia na Ukrainie. Pokój ryski sankcjonuje nowy podział. Ukraina staje się republiką sowiecką. W Galicji Wschodniej Ukraińcy wydają się nie wiedzieć, co dzieje się za Zbruczem, i wszczynają akcję sabotażową twierdząc, że Polacy kolonizują i polonizują Kresy. Odpowiadają sabotażem, terrorem, giną od skrytobójczych kuł kurator szkolny, poseł, listonosz, w końcu minister spraw wewnętrznych. A za Zbruczem rusyfikacja, śmierć głodowa kilku milionów chłopów ukraińskich.
Pewnie, że Ukraińcy nie dostali autonomii, ale mieli szkolnictwo, niezależny kościół grekokatolicki i prawosławny, organizacje polityczne i społeczne, spółdzielczość. W 1931 wszczęli akcję palenia zboża, w wyniku czego sprowokowali (chyba o to chodziło wywiadowi niemieckiemu) przeprowadzenie przez rząd polski całkowitej pacyfikacji powiatów, szczególnie wyróżniających się w tego rodzaju sabotażu- Rząd polski odpowiedział represjami politycznymi, m.in. likwidacją gimnazjum z językiem wykładowym ruskim (ukraińskim) w Tarnopolu.
Klęska wrześniowa i rozpad państwowości polskiej został przyjęty z radością przez Ukraińców. Władze rozpadającego się państwa nie splamiły się mordem więźniów-sabota-żystów, wypuściły wszystkich na wolność. Tymczasem wielu żołnierzy wracających po klęsce do domów i uciekinierów szukających tu schronienia, zostało zamordowanych przez bojówki ukraińskie. Ukraińcy na wsiach typowali chłopów polskich, swych sąsiadów do wywózki na Sybir i do Kazachstanu, dokonywanej przez okupacyjne władze sowieckie. Trzeba przyznać, że i Ukraińców dotknęły represje sowieckie, ale dopiero w obliczu zbliżającej się wojny sowiecko-niemieckiej. Okupacja niemiecka została przyjęta przez Ukraińców z jeszcze większą radością. Udziałem ich stała się policja, stanowiska w administracji, uczestnictwo w holokauście i następnie przeprowadzenie czystki etnicznej przez banderowców i UPA. Wzory tego działania, współcześni ludobójcy znaleźli w odległej o niecałe 200 lat koliszczyźnie i w wyroku Chmielnickiego, wykonanym na swej żonie przez pasierba, z małą poprawką, że tamten związek rodzinny został przecięty za zdradę małżeńską, podczas gdy tysiące małżeństw mieszanych ginęły w latach 1943-1946 tylko za język, w którym wypisane były metryki ofiar.
Przykład poćwiartowania posła pokojowego Korony do kozaków został powtórzony zamordowaniem emisariuszy-parlamentariuszy 10 lipca 1943, wysłanych przez dowództwo AK do banderowców na Wołyniu. W XX wieku, w Kurtyczach na Wołyniu, rozerwano końmi oficerów Zygmunta Rumla i Krzysztofa Markiewicza oraz woźnicę Witolda Dobrowolskiego.

Nie było na Kresach walk bratobójczych w wojnie domowej, była precyzyjnie przygotowywana i skrupulatnie przeprowadzana czystka etniczna. Dziesiątki tysięcy chłopów polskich "płaciło rachunek" za odległe w czasie rzezie, przeprowadzane w większości przypadków przez byłych wielmożów ruskich (ukraińskich) i królewięta polskie, nie mające nic wspólnego z polską racją stanu.
Ten krótki z konieczności przebieg stosunków polsko-ruskich (ukraińskich) zaczynający się od przytoczenia latopisu (kroniki) prawosławnego mnicha Nestora, godzi się zakończyć innym latopisem, kanadyjskiej proweniencji z r. 1985, a więc prawie w tysiąc lat po pierwszym.
XI tom owego "Latopysu", traktuje o działalności UPA w latach 1944-1948 w powiatach tarnopolskim i zborowskim, zawiera 733 biogramy członków OUN i UPA (nazywanych "rewolucjonistami"), którzy zginęli w tym okresie, o czym dowiadujemy się z lirycznie skomponowanych życiorysów "rewolucjonistów". Ich działalność rozpatrywana jest przez autorów biogramów jakby w trzech okresach. Pierwszy obejmuje czasy przed wybuchem wojny w 1939 do roku 1941, drugi okupację niemiecką, a trzeci rozpoczyna się ponownym zajęciem tego terenu przez wojska sowieckie. W pierwszym okresie późniejsi "rewolucjoniści" uczestniczą w działalności kulturalno-oświatowej i po wkroczeniu sowietów "schodzą" do podziemia. W żadnym z tych 733 biogramów nie ma choćby wzmianki o polowaniu na wracających z frontu żołnierzy polskich, na policjantów i nauczycieli w jesieni roku 1939. Ani słowa o współpracy z okupantem sowieckim w depolonizacji Kresów.
W drugim okresie, z przyjściem drugiego okupanta, wojsk niemieckich, naprzód wychodzą z podziemia, zajmują różne stanowiska w administracji i w policji, potem znów schodzą do podziemia, inni wstępują do SS "Hałyczyna", wszyscy jednak prowadzą działalność "rewolucyjną".
Chyba ten eufemizm "działalność rewolucyjna" pokrywa zbrodnie ludobójstwa, dokonane przez "rewolucjonistów" w takich miejscowościach jak np. Chodaczków Wielki z 862 zamordowanymi, Pomorzany - 50 zabitych nie licząc pojedynczych mordów. Z przyjściem sowietów po raz drugi wszyscy "rewolucjoniści" zeszli do podziemia.
I znów ani słowa o Gajach Wielkich z 68 ofiarami, Ihrowicy 87, Łozowej 98, Płotyczy 40, Milnie 55, Neterpińcach 37, Presowej 100, Hnidawie 50 i w wielu, około 100 innych miejscowościach powiatów tamopolskiego i zborowskiego. Tylko jeden raz na 733 padłych "rewolucjonistów" jest wzmianka w biogramie Hornija Mychajły, który w r. 1945 "walczył z polsko-bolszewickimi bandami.... na Zakierzonii..." Żaden z nich nie zginął z polskiej ręki, wszyscy zginęli w walce z okupantami bolszewicko-moskiewskimi lub z własnej ręki, gdy już tylko to zostało.
Intencje autorów "Latopysów" wydają się odbiegać daleko od myśli, zawartej w tytule tego przeglądu. A brzmi on:
"Ten, kto zapomina historię, powtarza ją!"
Często ludzie zadają sobie pytanie, dlaczego nie było zbiorowej, odwetowej reakcji ze strony Polaków na czystkę etniczną przeprowadzoną przez banderowców i UPA. Na kilkaset napadów przeprowadzonych przez banderowców i UPA w województwie tarnopolskim zanotowano tylko dwie odwetowe akcje AK. Nieliczne też były przykłady akcji defensywnej miejscowej ludności polskiej w postaci wiejskiej samoobrony. Wytłumaczenia takiej postawy graniczącej z fatalizmem może należałoby szukać w słowach zagrożonego napadem UPA mieszkańca Plebanówki, wypowiedzianych do przerażonej żony: "Aniu! Nie bądź głupiutka, przecież ja w życiu żadnemu Ukraińcowi nie zrobiłem krzywdy, więc czemu mam się bać?"
Listy ofiar nie są kompletne i takimi już pozostaną na wieki. Udało się zebrać relacje z około 50% dotkniętych mordami wsi na terenie województwa tarnopolskiego. Tam, gdzie pamięć ludzka, przebudzona po prawie pół wieku, zdołała zachować wiek ofiar, tam został podany. Dlaczego tak późno zaczęto spłacać dług pamięci, zaciągnięty wobec "rzuconych na stos" ofiar czystki etnicznej? Odpowiedź zawarta jest w trzech literach: PRL! symbolizujących okres zniewolenia narodu. Dopiero "wybuch" Solidarności otworzył śluzy ludzkich zahamowań: ludzie przestali się bać, ośmielili się mówić, pisać, zebrano setki, jeśli nie tysiące relacji. Wykonał zadanie, którego nie podjęto się "Archiwum Wschodnie", odmawiając założenia rejestru pomordowanych przez nacjonalistów ukraińskich, na wzór stworzonego przez tę instytucję "Indeksu Represjonowanych przez sowietów". Strata nie do powetowania!
I na koniec sprawa tzw. "Akcji Wisła", ostatnio głośnej z okazji 50-lecia, W ocenie jej nie można zapominać, że miała ona miejsce po rzeziach na Kresach Wschodnich. Byłaby godna potępienia, gdyby istniała Polska jako państwo niepodległe i gdyby nie była uwarunkowana czystką etniczną w latach 1943-1945.
**********
Copyright © 1998 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.Wrocław.Wszystkie prawa zastrzeżone.
http://www.lwow.home.pl/semper/sf-historia.html